Temat numeru
 
Świętujmy po katolicku!

O rodzinnym przeżywaniu Bożego Narodzenia, zagrożeniach płynących z komercjalizacji tych Świąt i konieczności podtrzymywania świątecznych tradycji z prezesem Instytutu Ks. Piotra Skargi Sławomirem Olejniczakiem oraz wiceprezesem Sławomirem Skibą rozmawiają Bogusław Bajor i Adam Kowalik.

Bogusław Bajor: Panowie, zgodzimy się, że Święta Bożego Narodzenia (nazywane dawniej Godnymi Świętami) ze swoją wspaniałą atmosferą to czas szczególny. Na czym powinien się w tym okresie skupić katolik?


Sławomir Olejniczak: Święta Bożego Narodzenia to przede wszystkim fundamentalna i radosna tajemnica wcielenia Słowa Bożego – Pana Jezusa Zbawiciela. Bez wcielenia nie byłoby zbawienia i odkupienia naszych grzechów. Dziś, niestety, coraz więcej osób – także katolików – żyje tak, jakby Pana Boga nie było, a Jego przykazania nie obowiązywały. Do wielu nie trafia ta Prawda, że Zbawiciel się narodził, by nas wybawić z grzechów, lecz jak ma ona trafiać, jeśli wielu ludzi nie ma świadomości swych grzechów. Czym się zatem mają radować?

Człowiek mając świadomość swej grzeszności, wie, że grozi ona wiecznym potępieniem. Więc przyjście na świat Zbawiciela, który pragnie mnie ocalić i wyzwolić z niewoli grzechu i potępienia, jest naprawdę radosnym wydarzeniem. To jest podstawa świętowania!

Bardzo ważny jest też element „rodzinności” Bożego Narodzenia. Jest on związany z tym, że świętujemy nie tylko narodzenie Chrystusa, ale świętujemy to wydarzenie w kontekście całej Świętej Rodziny – Jezusa, Maryi i Józefa. Ta łaska, która ożywiała atmosferę stajni betlejemskiej, w jakiś sposób udziela się też podczas świąt rodzinom katolickim. Ale do tego trzeba być odpowiednio przygotowanym. Przystąpić do sakramentu spowiedzi, pojednać się z bliźnimi, umieć zasiąść do stołu wigilijnego z czystym sercem w atmosferze miłości i przebaczenia. Z łaską trzeba współpracować.

Sławomir Skiba: Przytoczę tutaj cytat z Mickiewicza: Wierzysz, że się Bóg narodził w betlejemskim żłobie, lecz biada ci, jeżeli nie zrodził się w tobie. Radosne świętowanie musi mieć wyraz w wewnętrznej przemianie, a ta jest niemożliwa bez spowiedzi i Komunii Świętej. Do tej przemiany mają nas przygotować wyrzeczenia adwentowe, które dawniej były podobne do tych czynionych w Wielkim Poście. Jeśli otworzymy się na działanie łaski, to Narodzenie Pana nastąpi także w naszym życiu.

SO: Tu zarysowuje się istotna różnica między świętowaniem katolickim a – nazwijmy to – komercyjno‑protestanckim, które wkrada się do naszego kraju. Adwent powinien być okresem wyciszenia, odsunięcia się od bodźców tego świata i pokus ciała po to, żeby się przygotować do Przyjścia Pana przede wszystkim duchowo. Radość Świąt Bożego Narodzenia jest owocem łaski, która spływa na dusze praktykujących katolików i ta radość później się uzewnętrznia. Natomiast w wersji komercyjno‑protestanckiej jest odwrotnie: to jest element zagłuszania, huku centrów handlowych, mnóstwa gadżetów, błyskotek, coraz większej ilości prezentów, a w duszy panuje pustka, a nawet zgryzota. Prawdziwa radość się nie pojawia, bo ten komercyjny zgiełk nie jest dziełem łaski.

 

BB: Komercjalizacja świąt niesie oczywiste zagrożenia, ale czy nie jest tak, że może też stać się w pewnych przypadkach szansą, by zainteresować Bożym Narodzeniem ludzi obojętnych religijnie?

SS: Z jednej strony sprowadzenie Bożego Narodzenia do wymiaru czysto handlowego jest ogromnym ­spłyceniem tych pięknych świąt i jako takie jest zjawiskiem negatywnym. Z drugiej jednak strony – we współczesnym świecie, który tak szybko się laicyzuje, nawet ta komercyjna otoczka przedświąteczna może być okazją – przynajmniej w Polsce – do tego, by ludzie w jakiś sposób odczuli czas zbliżających się świąt.

 
 BB: Dlaczego?


SS: Dlatego, że wielu osobom ta otoczka o czymś przypomina. Nawet jeżeli ta atmosfera pozbawiona jest odniesień stricte religijnych, chcąc nie chcąc nasiąka się niezwykłą atmosferą, słuchając choćby piosenek, w których słyszymy nazwę „Boże Narodzenie”. Uważam, że jest to jakiś wstęp, jakiś przyczynek do refleksji nad tymi świętami.

 

Adam Kowalik: Biorąc pod uwagę fakt, że te piosenki puszczane są w różnych centrach handlowych na długo przed Bożym Narodzeniem, można powiedzieć trochę ironicznie, że jest to sklepowy adwent…

SS: Trochę tak. Komercyjna otoczka przypomina o zbliżających się świętach. I dla wielu ludzi jest dyskomfortem, że muszą znosić tę przedświąteczną atmosferę. Przy tak nieczystych często sumieniach, przy utraconej niewinności – której symbolem są święta – wielu ludzi to drażni.

 

BB: Niemniej mamy świadomość, że komercjalizacja Bożego Narodzenia może doprowadzić do wypaczenia idei świąt…

SO: Tak. Tym bardziej, że jest połączona z desakralizacją i protestantyzacją na modłę amerykańską. Jest to, niestety, coraz powszechniejsze w Polsce. Udający św. Mikołaja krasnal Santa Claus, tudzież piosenki w stylu Jingle Bells skutecznie pomagają zapomnieć o Adwencie. To zawsze był błogosławiony czas oczyszczenia czy nawet postu przed oczekiwanym narodzeniem Zbawiciela, które dopiero zaczynało okres bożonarodzeniowy. A teraz coraz bardziej czeka się na Boże Narodzenia jak na finał jakiejś wielkiej imprezy. Zauważyłem to, będąc kiedyś w Anglii. Mianowicie Anglicy w grudniu organizowali tzw. Christmas Parties – czyli imprezy bożonarodzeniowe – chodzili po pubach, imprezowali. Niestety, to też coraz bardziej zauważalne jest wśród młodych ludzi w Polsce.

SS: Warto więc przypominać, że zgodnie z dawnym zwyczajem okres bożonarodzeniowy trwał – z całą swoją otoczką: kolędami, choinką itp. – od 25 grudnia do 2 lutego, czyli święta Matki Bożej Gromnicznej. W naszym kraju jeszcze trzymamy w domach czy kościołach choinki do 2 lutego, ale niestety coraz mniej intensywnie skupiamy się na religijnym przeżywaniu tych świąt i okresu bożonarodzeniowego. Dość powiedzieć, że dla niektórych ten okres zaczyna się już po Dniu Zadusznym i trwa do Wigilii, bo w tym czasie można nabyć w sklepach „świąteczne błyskotki” i prezenty.

 

BB: Zgadzam się, że Boże Narodzenie jest postrzegane dziś nie tyle jako początek szczególnego okresu, lecz finał… Pytanie tylko: czego jest finałem? Na co czeka współczesny świecki człowiek w kontekście tych świąt? Na kolejny długi weekend?

SO: Poniekąd tak. Sprowadza się to w wielu przypadkach do rozrywkowego spotkania rodzinnego – z dużą ilością jedzenia i napitku. Możemy „pogadać”, pooglądać filmy w telewizji i… na tym się kończy. Natomiast przeżycie świąt jako pamiątki Narodzenia Zbawiciela, wielu ludziom niestety gdzieś umyka.

 

BB: Kwestia religijna to jedna sprawa. Druga – to fakt, że święta Bożego Narodzenia „wymuszają” niejako ich rodzinne przeżywanie.

SO: Oczywiście, rodzinne święta to bardzo istotny aspekt. Jeżeli rodzina jest zgodna, to Pan Jezus jest w tej atmosferze obecny – wtedy mamy wspólne śpiewanie kolęd, pełną ciepła wieczerzę wigilijną, wspólne pójście na pasterkę. Natomiast w rodzinach, gdzie te relacje są zepsute przez np. zdrady, rozwody, związki nieformalne, to wspólne przeżywanie świąt jest trudne, gdyż wtedy rzeczywiście budzą się wyrzuty sumienia. Te osoby widzą, że w ich przypadku relacja miłości małżeńskiej, rodzinnej, która powinna być ufundowana na sakramencie małżeństwa – czyli ostatecznie na miłości Pana Jezusa – w jakiś sposób zgrzyta. Znane są nawet przypadki, że w Wigilię niektórzy podejmują próby samobójcze. To jest efekt rozpaczy. Ludzie nie poukładali sobie życia. Ba, dalej brną w grzechy i ostatecznie są kuszeni do rozpaczliwych działań. To jest straszne, ale z drugiej strony takie wyrzuty sumienia mogą być też okazją do nawrócenia i uporządkowania swojego życia.

 

 BB: W jaki sposób możemy pomóc takim osobom wrócić na dobrą drogę?

SS: Kiedy jestem w towarzystwie takich osób – także podczas świąt – staram się nie udawać, że wszystko jest w porządku. Staram się wykorzystać tę sytuację i składam takie życzenia, które rzeczywiście będą wyrażały nadzieję dla tej osoby naprawienia tego, co w jej życiu jest nie tak albo przynamniej skierowania jej uwagi w stronę Pana Boga. W takich przypadkach nie składam zdawkowych życzeń: „wszystkiego najlepszego”, „dużo zdrowia”, „wesołych świąt”, „dużo pieniędzy”…

SO: …w tym kontekście życzylibyśmy bowiem „szerokiej drogi do piekła”…

SS: Dokładnie. I dlatego nie możemy przyjąć takiej postawy, która niestety jest prawie powszechna także wśród katolików, by dla podtrzymania dobrej atmosfery „dać spokój” i udawać, że nie ma całego tego zła: zdrad, rozwodów itp. Jeśli znajdziemy się w takim towarzystwie, to będzie dla nas trudna, ale jednocześnie doskonała sytuacja, by praktykować uczynki miłosierne co do duszy. Być może jest to jedyna okazja w roku, bym mógł jakoś – oczywiście w bardzo chrześcijański sposób – wpłynąć na bliźniego, który nie żyje tak, jak Pan Bóg przykazał. Być może właśnie Pan Bóg potrzebuje mojego pośrednictwa, by przebić się z łaską do tej osoby. Wiem, że w te święta wszyscy chcą mieć dobre samopoczucie, ale my, katolicy, nigdy nie możemy przyzwalać na zło i grzech. Sama idea Bożego Narodzenia kłóci się z życiem antykatolickim! Tego nie da się pogodzić. Dlatego zróbmy wszystko, by pomóc naszym bliźnim w katolickim przeżyciu tych świąt.

 

BB: Laicyzacja jest procesem, który obejmuje także nasze świętowanie. Jak zatrzymać lub odwrócić tę tendencję?

SO: To jest kwestia podtrzymywania tradycji w domach. Nie ulegajmy komercji i modom, tylko szukajmy tego, co było. Wskrześmy atmosferę dzieciństwa. Pytajmy nasze babcie i naszych dziadków, jak to było w ich czasach, czytajmy pamiętniki, w których opisane są dawne zwyczaje. I próbujmy to kontynuować, przywracajmy tradycje – stawiajmy szopki, podtrzymujmy zwyczaje kolędowania, bierzmy udział w orszakach Trzech Króli. Te tradycje trzeba też propagować za pośrednictwem mediów – także mediów elektronicznych.

SS: Szczególnie zachęcam wszystkich do wspólnego śpiewania kolęd. Ten zwyczaj dawniej był powszechny. Chyba najbardziej kojarzy mi się z przeżywaniem świąt z czasów mojego dzieciństwa.

 

AK: …a teraz bardziej się kolęd słucha, niż śpiewa…

SS: Niestety tak. W ogóle wiele tradycji – nie tylko zresztą świątecznych – zostało gdzieś w pokoleniu naszych rodziców przerwanych. Tamto pokolenie było bardziej otwarte na to, co możemy nazwać „światowością”. Nie rozstrzygam, czy na to zeświecczenie wpłynęła atmosfera PRL‑u, „rewolucja kulturalna” lat 60. czy może migracja ludności ze wsi do miast.

Mimo wszelkich przeciwności próbujmy jednak odzyskać stare tradycje, podtrzymujmy post wigilijny, przełamujmy się opłatkiem, módlmy się przed wieczerzą, inscenizujmy jasełka, kolędujmy, wspólnie ubierajmy szopkę, później choinkę. Tak było przez wieki i nie pozwólmy na zanik tych tradycji. Dlatego z radością przyjmuję informacje, że wiele młodych rodzin katolickich powraca do wielu zapomnianych tradycji. To niezwykle budujące i inspirujące!

 

 AK: Czego Panowie życzą naszym Czytelnikom z okazji świąt Narodzenia Pańskiego?

SO: Przede wszystkim świąt radosnych, ale tą radością, która płynie ze zjednoczenia z Chrystusem – poprzez wspólną modlitwę rodzinną, poprzez przystąpienie do sakramentów. Życzę, aby ta łaska Boża jako owoc przyjęcia Chrystusa umacniała życie rodzinne Czytelników „Przymierza z Maryją” przez następne 365 dni – do kolejnego Bożego Narodzenia. Nie zapominajcie, Drodzy Czytelnicy, że rodzina jest ufundowana przede wszystkim na sakramencie małżeństwa. Z tego sakramentu płynie moc uświęcająca dla małżonków, by wspólnie kroczyli drogą, którą obrali w dniu ślubu. A jest to wspólna droga do Nieba. Wspierając się wzajemnie, zawsze mogą liczyć na pomoc Pana Jezusa, który narodził się w betlejemskiej stajni, a w końcu oddał za nich życie na Krzyżu, aby oni mogli mieć życie wieczne.

SS: Ja z kolei chciałbym życzyć, aby wszyscy nasi Przyjaciele pamiętali o tym, co w tych świętach jest najistotniejsze. Żeby w gorączce przedświątecznej nie przedkładali tego, co jest tylko otoczką świąt Bożego Narodzenia nad to, co się dzieje w ich sumieniach i ich duszach. To znaczy, żeby nie dali się zwieść przedświątecznej krzątaninie na tyle, aby stać się dla siebie nawzajem przyczyną do kłótni czy jakichś sporów. Nie wypominajmy więc sobie różnych rzeczy, które de facto nie mają żadnego znaczenia. Zachowajmy spokój, bo Pan Jezus na pewno nie będzie zadowolony z tego, że mamy wysprzątany dom i wszystko jest dopięte na ostatni guzik pod względem kulinarnym, a w sercach trzymamy urazę do najbliższych, jesteśmy z nimi pokłóceni. Diabeł będzie chciał zrobić wszystko, żeby zepsuć nam te piękne święta. Nie pozwólmy mu na to! No i oczywiście módlmy się o łaskę prawdziwie godnego, katolickiego przeżycia świąt Bożego Narodzenia.

 
Dziękujemy za rozmowę.


NAJNOWSZE WYDANIE:
Wzór męża i ojca
Wielu z nas ma wielkie nabożeństwo do świętego Józefa. Prosimy go o pomoc między innymi w problemach rodzinnych czy w sytuacjach trudnych. Dlaczego tak się dzieje? Nie mamy przecież o nim większej wiedzy, bo i Ewangelie poświęciły mu niewiele miejsca.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Opatrzność Boża czuwa nade mną

– Jestem sympatykiem Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi od wielu lat. Podoba mi się to, że bronicie fundamentalnej, a nie liberalnej wiary katolickiej oraz poruszacie temat prześladowań i działań przeciw naszemu Kościołowi. Martwię się tym chaosem, który jest obecnie w Kościele – mówi Pan Józef Łazaj należący do Apostolatu Fatimy od 2019 roku. W tym numerze naszego pisma prezentujemy jego świadectwo.

 

W tym roku będę obchodził z żoną 58. rocznicę ślubu i sam skończę 80 lat. Mamy dwójkę dzieci, oboje dali nam pięcioro wnuków i troje prawnuków. Wielokrotnie w swoim życiu doświadczyłem działania Opatrzności Bożej, której każdego dnia się powierzam i która nade mną czuwa, o czym jestem głęboko przekonany. Żeby nie być gołosłownym Pan Józef opowiada jedną z historii, która zdarzyła się, zanim przeszedł na emeryturę.

Świadectwo


W zakładzie pracy mieliśmy pasiekę. Pewnej czerwcowej niedzieli jechałem drogą leśną z Żyglinka do Nakła Śląskiego, przez Świerklaniec, by skontrolować lot pszczół. Żadnego ruchu na drodze, słońce świeciło wprost w oczy. Na liczniku skromne 120 km/h. W pewnym momencie, zupełnie nieoczekiwanie, w odległości około 10–15 metrów przed sobą zauważyłem przechodzącego, w poprzek drogi, łosia. Na hamowanie nie było już czasu, krzyknąłem tylko: „Jezu” i gwałtownie skręciłem w prawo, chcąc rowem ominąć potężne zwierzę. Nie potrafię odpowiedzieć, jak to się stało. Droga stosunkowo wąska, pobocza prawie nie było, a ja wyjechałem na drogę bez wstrząsu, bez uszkodzeń. Zatrzymałem się po kilkudziesięciu metrach. Cały trzęsący się z wrażenia, spojrzałem do tyłu – przez drogę przechodził drugi łoś. Gdy wracałem, oglądałem to miejsce. Nie mogłem uwierzyć, pobocze bardzo wąskie z wyrwami, wkopany kamienny słupek. Jakim cudem wyszedłem z tego cało, nie wiem. Mogłem tylko przypuszczać, że mój krzyk o pomoc został wysłuchany. Ten przypadek na wiele lat pozbawił mnie poczucia bezpieczeństwa przy jeździe przez las.

Rodzina szkołą życia i wiary


Urodziłem się w Woźnikach Śląskich. Pochodzę z wielodzietnej rodziny robotniczej. To była rodzina zwarta i kochająca się. Panowała w niej dyscyplina, której dziś w rodzinach brakuje. Ojciec pracował jako robotnik leśny, a pomagali mu najstarsi moi bracia. Mieliśmy też małe gospodarstwo. Kiedy ojciec wstawał o brzasku i szedł kosić łąkę, to ja szedłem później z młodszą siostrą Ireną tę trawę rozrzucać i suszyć, a kiedy on, spracowany po całym dniu, wieczorem, klękał przy łóżku, to dla mnie był to autorytet i widok, którego nigdy nie zapomnę. Wszyscy pracowali ciężko i choć przy pracy niewiele mówiło się o Bogu, to ten Bóg był zawsze blisko. Dla wszystkich było oczywiste, że w niedzielę idzie się do kościoła. Wiara nie podlegała żadnym wątpliwościom.

Szykany za sprzeciw


Skończyłem szkołę podstawową w miejscowości Dyrdy, liceum ogólnokształcące w Tarnowskich Górach, a 2-letnie technikum górnicze w Chorzowie-Batorym. Gdy w 1965 roku biskupi polscy napisali słynny list do biskupów niemieckich, komuniści organizowali masówki, podczas których krzyczano: „Jakim prawem przebaczają?”. Ja się odezwałem, broniąc polskich hierarchów; z tego powodu byłem gnębiony i nawet chciano mnie wyrzucić ze szkoły, ale wszystko skończyło się dobrze: zdobyłem tytuł technika-górnika i rozpocząłem pracę w odkrywkowej kopalni dolomitu i w tej branży, na wielu stanowiskach, przepracowałem aż do emerytury.

Wiary trzeba bronić!


Już w okresie komuny miałem świadomość, że naszej wiary trzeba bronić i z takim nastawieniem żyję cały czas, bo wciąż widzę, że jest ona atakowana przez system, później przez liberalizm. Po przejściu na emeryturę czytałem bardzo dużo książek katolickich i zgromadziłem bardzo bogatą bibliotekę religijną, w której największym skarbem jest mistyczne, cudowne dzieło Marii Valtorty, pt. Poemat Boga-Człowieka. Dzięki temu moja wiedza i świadomość religijna bardzo mocno się rozwijały.


Na Facebooku toczę na temat wiary zacięte dyskusje, w których wykorzystuję wiedzę zdobytą m.in. dzięki artykułom publikowanym w „Przymierzu z Maryją”. Prowadzę bloga, (myslebowierze.pl), gdzie publikuję artykuły poświęcone obronie wiary. Co istotne, na blogu tematy te są trwałe i dostępne, a na Facebooku są usuwane i znikają. Cieszę się z tego, co robię, i jestem przekonany, że są to działania niezbędne i konieczne, bo jeśli nie będziemy bronić naszej wiary, to jej przeciwnicy zapędzą nas do katakumb lub uznają, że jest to tylko nasza prywatna sprawa i wtedy nie będziemy mogli się w ogóle odzywać.

Moja książka


Zdecydowałem się nawet napisać książkę w obronie wiary, w której starałem się zestawić wszystkie elementy świata, które noszą znamiona cudów lub są cudami. Książka nosi tytuł Dlaczego? i jest opatrzona mottem: Dlaczego ludzie żyją dzisiaj tak, jakby Boga wcale nie było? Wydałem tę książkę za własne pieniądze, a cały nakład w większości rozdałem.


Oprac. JK

 


Listy od Przyjaciół
 

Szczęść Boże!

Jestem bardzo wdzięczna Redakcji za tak piękną pracę. 25-lecie istnienia Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi to dowód na to, że potrzebna jest taka działalność tysiącom polskich rodzin, jak również nam wszystkim. To pobudza serce i otwiera umysł na wiarę katolicką. Jeszcze raz serdecznie dziękuję za wyróżnienie w postaci pamiątkowego dyplomu i modlitwy Sługi Bożego Ks. Piotra Skargi.

Anna z Ostrowca Świętokrzyskiego

 

Szanowni Państwo!

Od dawna otrzymuję od Państwa „Przymierze z Maryją”. Na mojej ścianie też co roku wisi piękny kalendarz z Matką Bożą. Jakiś czas temu hojnie wspierałem Państwa działalność. Od tego czasu zdążyłem się ożenić, mam dwójkę wspaniałych dzieci. Razem z żoną wychowujemy je w duchu katolickim. Od czasu, gdy wspierałem Państwa moja sytuacja ekonomiczna nieco się pogorszyła, już nie jestem kawalerem, który swobodnie może dysponować swoimi zasobami. Może jednak wkrótce będę mógł wesprzeć Państwa działalność jakąś kwotą, bo uważam, że jest ona szlachetna i ważna.

Paweł


Szanowny Panie Prezesie!

Na wstępie pragnę Pana przeprosić za wieloletnie milczenie. Mimo braku reakcji z mojej strony, przysyłał mi Pan każdego roku kalendarz. Chociaż na to nie zasługiwałam, bardzo sobie to cenię. Kalendarze przypominają mi o każdym święcie kościelnym. Myślę, że miała w tym udział Fatimska Pani, której kapliczką obok naszego kościoła przez kilkanaście lat się opiekowałam. Od dwudziestu dwóch lat jestem na emeryturze, a głównym moim zajęciem są obecnie wizyty u lekarzy, w aptekach, na badaniach, no i oczywiście prace domowe. Kończąc, serdecznie Pana pozdrawiam, życzę wielu wspaniałych Przyjaciół, a przede wszystkim, aby Matka Najświętsza wspierała wszystkie inicjatywy podejmowane przez Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi.

Maria z Lubelskiego

 

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję za kolejną kampanię, od której zależy los i przyszłość naszej katolickiej Polski. Tak wielu Polaków zmieniło życie i poglądy po pandemii. Od nas, Apostołów, wymaga się budzenia sumień naszych rodaków, żeby nie odeszli od chrześcijańskich korzeni. Bóg zapłać za tak cudowne Wasze dzieło. Niech Wam Bóg błogosławi!

Anna z Małopolski

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Szanowny Panie Prezesie! Serdecznie dziękuję za dotychczasową korespondencję, która służy Czytelnikom w dziele popularyzacji Orędzia naszej Fatimskiej Pani, rozpala ogień patriotycznej miłości do naszej ukochanej Ojczyzny i podejmuje jakże niezbędną dla nas troskę o rozwój cywilizacji łacińskiej, a przede wszystkim jej trwanie w Europie i na świecie. Jestem Panu i Stowarzyszeniu, któremu Pan przewodzi, szczerze i serdecznie wdzięczny i mniemam, że tak czyni wielu Księży i Rodaków w Polsce i na emigracji. Niech te Wasze starania i trud wokół tej sprawy oraz tych tematów wynagrodzi Boża Opatrzność. Za przesłane egzemplarze „Przymierza z Maryją” serdecznie dziękuję. Staram się rozprowadzić je wśród moich najlepszych znajomych i przyjaciół.

Ks. Kazimierz

 

Szczęść Boże!

Dziękuję bardzo za piękny kalendarz „366 dni z Maryją” na 2024 rok, który poświęcony jest szkaplerzowi świętemu. Kalendarz jest bardzo ciekawy i pięknie wydany. Nie o wszystkich przedstawionych szkaplerzach wiedziałam, ale też nie wszystkie można przedstawić w kalendarzu ze względu na objętość. Tak samo jak Pana pragnieniem, tak również i moim jest, aby ten kalendarz trafił do jak największej liczby osób. Pozdrawiam serdecznie.

Lucyna z Bydgoszczy

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Na początku dziękuję serdecznie za przesłany kalendarz „366 dni z Maryją” na rok 2024. Dziękuję też za grudniowe „Przymierze z Maryją”. Dostałam również 4. numer „Apostoła Fatimy”. Przeczytałam list od Pana Prezesa i świadectwa ludzi, którzy są Apostołami Fatimy. Proponuje Pan, abym opowiedziała swoją historię. Moja historia nie jest niestety chwalebna. Żyłam bardzo daleko od Boga i Kościoła świętego. W zasadzie to nie było życie. Moja mama, bardzo pobożna niewiasta, modliła się za mnie, również kapłani modlili się za mnie. Kiedyś, gdy leżałam i czułam od nóg drętwienie, poczułam trzy pocałunki tak gorące i pełne miłości, że zapragnęłam żyć. Mama była przy mnie, wyciągnęłam ręce do niej i pomogła mi wstać. Teraz sama jestem mamą i wiem, co czuła moja, kiedy żyłam daleko od Boga…

Anna


Szczęść Boże!

Dziękuję za wielkie zaangażowanie i tak wspaniałe dzieło, jakie tworzycie. Dziękuję też za list, „Przymierze z Maryją” i drugi kalendarz z Maryją. W świątecznym „Przymierzu…” opisaliście różne ciekawe tematy związane z Bożym Narodzeniem np. jak godnie przeżyć Wigilię i narodziny Chrystusa. Dziękuję jeszcze za dwa wspaniałe upominki: szopkę bożonarodzeniową i kartę z modlitwą o triumf wiary katolickiej. Nie możemy ani na moment przestać działać na rzecz obrony wiary. Ja w miarę swoich możliwości finansowych, jak do tej pory, gdy zdrowie pozwoli, będę nadal wspierać Was swoim „groszem”… W modlitwach często polecam Bogu i Matce Najświętszej całe Stowarzyszenie. Szczęść Wam Boże na dalsze lata!

Z Panem Bogiem

Stefania z Płocka

 

Szanowni Państwo!

Mozambik jest jednym z najbiedniejszych państw świata i wszelka pomoc materialna, a nade wszystko duchowa, jest nieodzowna. Wsparcie Stowarzyszenia dla tych społeczności jest wielką radością, gdyż mogą z nadzieją budować swoją przyszłość i wieczność! Szczęść Wam Boże!

Marek z Lublina