Temat numeru
 
Czym w istocie jest czyściec?
Ks. Bartłomiej Wajda

Czyściec, podobnie jak Niebo i piekło, jest rzeczywistością pośmiertną: definiowany jest jako stan kary doczesnej po śmierci, przy czym w tym kontekście „doczesny” rozumie się jako „mający koniec”. Po przejściu czyśćca dusza ludzka trafia do Nieba, nie ma zaś możliwości potępienia się na wieki. Tak więc dusza przebywająca w czyśćcu jest już pewna zbawienia, którego pełni oczekuje, zadość czyniąc Boskiej Sprawiedliwości za nieodpokutowane jeszcze grzechy, które Pan Bóg już odpuścił co do winy.

 

Chociaż, jak wiadomo, prawda o istnieniu czyśćca jest dogmatem katolickiej wiary, to jednak trzeba powiedzieć, że samo Pismo Święte niewiele mówi na jego temat.

W Piśmie Świętym…


Podstawowy tekst, do którego Kościół się odwołuje, zawarty jest w Drugiej Księdze Machabejskiej: (Juda Machabeusz) Uczyniwszy składkę pomiędzy ludźmi, posłał do Jerozolimy około dwu tysięcy srebrnych drachm, aby złożono ofiarę za grzech. Bardzo pięknie i szlachetnie uczynił, myślał bowiem o zmartwychwstaniu. Gdyby bowiem nie był przekonany, że ci zabici zmartwychwstaną, to modlitwa za zmarłych byłaby czymś zbędnym i niedorzecznym, lecz jeśli uważał, że dla tych, którzy pobożnie zasnęli, jest przygotowana najwspanialsza nagroda – była to myśl święta i pobożna. Dlatego właśnie sprawił, że złożono ofiarę przebłagalną za zabitych, aby zostali uwolnieni od grzechu (2 Mch 12,43–45). Z powyższego tekstu jasno wynika, że taka praktyka ma sens tylko i wyłącznie wtedy, gdy istnieje jakaś forma kary doczesnej po śmierci.


W Piśmie Świętym istnieją jeszcze inne miejsca, które aluzyjnie nawiązują do czyśćca, np. w Ewangelii św. Mateusza: Pogódź się ze swoim przeciwnikiem szybko, dopóki jesteś z nim w drodze, by cię przeciwnik nie podał sędziemu, a sędzia dozorcy, i aby nie wtrącono cię do więzienia. Zaprawdę, powiadam ci: nie wyjdziesz stamtąd, aż zwrócisz ostatni grosz (Mt 5,25–26), a także w Pierwszym Liście św. Pawła do Koryntian: Jawne się stanie dzieło każdego: odsłoni je dzień Pański; okaże się bowiem w ogniu, który je wypróbuje, jakie jest. Ten, którego dzieło wzniesione na fundamencie przetrwa, otrzyma zapłatę; ten zaś, którego dzieło spłonie, poniesie szkodę: sam wprawdzie ocaleje, lecz tak jakby przez ogień (1 Kor 3,13–15).


Czy to miejsce?


Wiele z terminów, których używa się na opisanie rzeczywistości czyśćca (ale także Nieba czy piekła), takich jak: „iść do czyśćca”, „trafić do czyśćca”, „przebywać w czyśćcu”, zdają się sugerować, jakoby był on miejscem – konkretną fizyczną przestrzenią, gdzie ludzkie dusze przebywają, odbywając odpowiednią karę. Nie można jednak tak powiedzieć: czyściec nie jest miejscem takim, jakie znamy z naszego życiowego doświadczenia, które miałoby określone rozmiary, gdyż wieczność jest poza czasem i przestrzenią fizykalną. Aniołowie przecież, zarówno ci dobrzy, jak i potępieni, czyli szatani, są duchami, które nie mają ciała, a jednak doświadczają szczęścia bądź nieszczęścia wiecznego. Nawet ciała ludzkie, które mocą Bożą zmartwychwstaną w Dniu Ostatecznym, by uczestniczyć w wiecznej nagrodzie bądź karze, nie będą ciałami ograniczonymi prawami fizyki, ale będą one – wedle słów św. Pawła – „ciałami duchowymi”. Tak więc czyściec jest stanem duszy, która poznawszy Boga, sama z siebie cierpi, widząc, jak jest niegodną Boga, choć równocześnie pragnie Go kochać przez całą wieczność. Cierpienie to bierze się ze świadomości i poznania, jak wiele łask człowiek za życia doczesnego zmarnował, jak oporny był wobec Boskich natchnień. Niemniej te cierpienia znacząco różnią się od mąk piekielnych, gdyż człowiek przyjmuje je ochotnie, bez szemrania, bo chce stać się godnym Boga i chce Bogu wynagrodzić wszystkie zniewagi wyrządzone za życia.


Dlaczego istnieje?


Czyściec istnieje przynajmniej dla dwóch powodów. Po pierwsze, Bóg jako sędzia sprawiedliwy, który za dobro wynagradza, a za zło karze, nie może pobłażliwie machnąć ręką na zło, gdyż każdy grzech domaga się jakiejś formy kary: czego zatem człowiek nie odpokutuje na ziemi, to będzie musiał odpokutować po śmierci.


Po drugie, paradoksalnie czyściec istnieje, aby człowiek nie musiał być potępiony. Stworzenie obcujące z Bogiem nie może mieć nawet cienia grzechu czy niedoskonałości: gdyby więc nie było czyśćca, to człowiek stając na sądzie Bożym i widząc swoją niedoskonałość, mógłby jedynie rzucić się w ogień piekielny. Bóg jednak w swoim Miłosierdziu daje nam możliwość oczyszczenia ze skutków grzechu, byśmy mogli stanąć przed Nim w stanie doskonałości. Tak więc czyściec jest przykładem, jak Pan Bóg doskonale i istotowo łączy w sobie doskonałą Sprawiedliwość z doskonałym Miłosierdziem.


Módlmy się za dusze czyśćcowe!


Dusze czyśćcowe należą do Kościoła cierpiącego, stąd też my, jako członkowie Kościoła walczącego, możemy (a nawet powinniśmy, gdyż jest to uczynek miłosierdzia względem duszy) modlić się za nie. O ile prawdą wiary jest, że osoby przebywające w czyśćcu nie mogą modlić się za siebie, o tyle prawdą jest również to, że nasze modlitwy, uczynki pokutne czy dobre uczynki spełniane z miłości do Boga i bliźniego mogą być przez nas ofiarowane na sposób wstawiennictwa (łac. in modum suffragii) tymże osobom dla wynagrodzenia Bogu za ich grzechy i w konsekwencji dla skrócenia im mąk czyśćcowych. Największą pomocą dla dusz w czyśćcu cierpiących jest oczywiście Najświętsza Ofiara Mszy Świętej, gdyż przez nią udzielane są zasługi i zadośćuczynienia, które wysłużył na Krzyżu sam Syn Boży. Za dusze w czyśćcu cierpiące można ofiarować także odpusty dane przez Kościół, to jednak, na ile Pan Bóg przyjmie nasze zadośćuczynienie ofiarowane za daną osobę, jest Jego wyłączną decyzją.


Dusze czyśćcowe chociaż nie mogą ofiarować za siebie swoich modlitw, to jednak mogą się modlić za żywych, co czynią nieustannie. Możemy więc prosić w naszej prywatnej modlitwie o takie wstawiennictwo, niemniej publiczna i oficjalna modlitwa Kościoła o wstawiennictwo danej osoby może być skierowana tylko do takiej, co do której zbawienia jesteśmy pewni, czyli do beatyfikowanych i kanonizowanych przez Kościół.


Jeśli mamy poważne wątpliwości co do losów danej osoby po śmierci, to tym bardziej powinniśmy się modlić o jej zbawienie. Niektórzy uważają, że taka modlitwa po śmierci człowieka nie ma sensu, ponieważ jeśli ktoś się potępił, to nasza modlitwa mu i tak nie pomoże, a jeśli się zbawił, to modlitwa nie jest mu już potrzebna. Pamiętajmy jednak, że dla Boga nie ma czasu: jak Pan Bóg zachował Matkę Bożą od grzechu pierworodnego na mocy przewidzianych zasług Jezusa Chrystusa, Zbawiciela rodzaju ludzkiego, tak też może dać człowiekowi łaskę nawrócenia w ostatniej chwili życia ze względu na przewidziane nasze modlitwy za danego człowieka. Tak więc modlitwa za zmarłych zawsze i wszędzie ma sens.


Tęsknota za Bogiem


Czyściec – jak podkreślają święci – jest związany z cierpieniem daleko bardziej przewyższającym największe nawet cierpienia tej ziemi. Największym cierpieniem czyśćca jest tęsknota za Bogiem, którego wspaniałość człowiek poznał w momencie śmierci, a z którym nie może obcować z powodu swoich grzechów. Jednakże pewność zobaczenia Boga sprawia, że człowiek nie popada w rozpacz (jak w przypadku potępionego), ale cierpliwie znosi tę mękę. Ta cierpliwość nie sprawia jednak, że cierpienie znika, dlatego święci woleli tutaj, na ziemi, cierpieć największe udręki, niż żeby choć przez chwilę doświadczyć czyśćca. Jest zatem możliwe uniknięcie tego stanu, ale warunkiem jest odpokutowanie wszystkich grzechów (odpuszczonych co do winy) na tej ziemi. Sposoby, które możemy stosować, by wynagrodzić Bogu za nasze grzechy, są następujące:


zyskiwanie odpustów i ofiarowywanie za samych siebie;

zamawianie Mszy Świętych wynagradzających za swoje grzechy;

przyjmowanie Komunii Świętej wynagradzającej za grzechy;

przyjmowanie bez szemrania wszystkich cierpień i trudności w duchu zadośćuczynienia;

modlitwa i uległość wobec woli Bożej.


Podejmujmy powyższe praktyki zarówno na własną korzyść, jak i na korzyść dusz w czyśćcu cierpiących: nie jest bowiem wolą Bożą, by ludzie doświadczali tej oczyszczającej co prawda, ale jakże bolesnej rzeczywistości. Święta Siostra Faustyna zapisała w Dzienniczku takie wydarzenie: Ujrzałam Anioła Stróża, który mi kazał pójść za sobą. W jednej chwili znalazłam się w miejscu mglistym, napełnionym ogniem, a w nim całe mnóstwo dusz cierpiących. Te dusze modlą się bardzo gorąco, ale bez skutku dla siebie, my tylko możemy im przyjść z pomocą (…). Widziałam Matkę Bożą odwiedzającą dusze w czyśćcu. Dusze nazywają Maryję „Gwiazdą Morza”. Ona im przynosi ochłodę. Chciałam więcej z nimi porozmawiać, ale mój Anioł Stróż dał mi znak do wyjścia. Wyszliśmy za drzwi tego więzienia cierpiącego. Usłyszałam głos wewnętrzny, który powiedział: „Miłosierdzie moje nie chce tego, ale sprawiedliwość każe” (Dz. 20).



NAJNOWSZE WYDANIE:
Wzór męża i ojca
Wielu z nas ma wielkie nabożeństwo do świętego Józefa. Prosimy go o pomoc między innymi w problemach rodzinnych czy w sytuacjach trudnych. Dlaczego tak się dzieje? Nie mamy przecież o nim większej wiedzy, bo i Ewangelie poświęciły mu niewiele miejsca.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Opatrzność Boża czuwa nade mną

– Jestem sympatykiem Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi od wielu lat. Podoba mi się to, że bronicie fundamentalnej, a nie liberalnej wiary katolickiej oraz poruszacie temat prześladowań i działań przeciw naszemu Kościołowi. Martwię się tym chaosem, który jest obecnie w Kościele – mówi Pan Józef Łazaj należący do Apostolatu Fatimy od 2019 roku. W tym numerze naszego pisma prezentujemy jego świadectwo.

 

W tym roku będę obchodził z żoną 58. rocznicę ślubu i sam skończę 80 lat. Mamy dwójkę dzieci, oboje dali nam pięcioro wnuków i troje prawnuków. Wielokrotnie w swoim życiu doświadczyłem działania Opatrzności Bożej, której każdego dnia się powierzam i która nade mną czuwa, o czym jestem głęboko przekonany. Żeby nie być gołosłownym Pan Józef opowiada jedną z historii, która zdarzyła się, zanim przeszedł na emeryturę.

Świadectwo


W zakładzie pracy mieliśmy pasiekę. Pewnej czerwcowej niedzieli jechałem drogą leśną z Żyglinka do Nakła Śląskiego, przez Świerklaniec, by skontrolować lot pszczół. Żadnego ruchu na drodze, słońce świeciło wprost w oczy. Na liczniku skromne 120 km/h. W pewnym momencie, zupełnie nieoczekiwanie, w odległości około 10–15 metrów przed sobą zauważyłem przechodzącego, w poprzek drogi, łosia. Na hamowanie nie było już czasu, krzyknąłem tylko: „Jezu” i gwałtownie skręciłem w prawo, chcąc rowem ominąć potężne zwierzę. Nie potrafię odpowiedzieć, jak to się stało. Droga stosunkowo wąska, pobocza prawie nie było, a ja wyjechałem na drogę bez wstrząsu, bez uszkodzeń. Zatrzymałem się po kilkudziesięciu metrach. Cały trzęsący się z wrażenia, spojrzałem do tyłu – przez drogę przechodził drugi łoś. Gdy wracałem, oglądałem to miejsce. Nie mogłem uwierzyć, pobocze bardzo wąskie z wyrwami, wkopany kamienny słupek. Jakim cudem wyszedłem z tego cało, nie wiem. Mogłem tylko przypuszczać, że mój krzyk o pomoc został wysłuchany. Ten przypadek na wiele lat pozbawił mnie poczucia bezpieczeństwa przy jeździe przez las.

Rodzina szkołą życia i wiary


Urodziłem się w Woźnikach Śląskich. Pochodzę z wielodzietnej rodziny robotniczej. To była rodzina zwarta i kochająca się. Panowała w niej dyscyplina, której dziś w rodzinach brakuje. Ojciec pracował jako robotnik leśny, a pomagali mu najstarsi moi bracia. Mieliśmy też małe gospodarstwo. Kiedy ojciec wstawał o brzasku i szedł kosić łąkę, to ja szedłem później z młodszą siostrą Ireną tę trawę rozrzucać i suszyć, a kiedy on, spracowany po całym dniu, wieczorem, klękał przy łóżku, to dla mnie był to autorytet i widok, którego nigdy nie zapomnę. Wszyscy pracowali ciężko i choć przy pracy niewiele mówiło się o Bogu, to ten Bóg był zawsze blisko. Dla wszystkich było oczywiste, że w niedzielę idzie się do kościoła. Wiara nie podlegała żadnym wątpliwościom.

Szykany za sprzeciw


Skończyłem szkołę podstawową w miejscowości Dyrdy, liceum ogólnokształcące w Tarnowskich Górach, a 2-letnie technikum górnicze w Chorzowie-Batorym. Gdy w 1965 roku biskupi polscy napisali słynny list do biskupów niemieckich, komuniści organizowali masówki, podczas których krzyczano: „Jakim prawem przebaczają?”. Ja się odezwałem, broniąc polskich hierarchów; z tego powodu byłem gnębiony i nawet chciano mnie wyrzucić ze szkoły, ale wszystko skończyło się dobrze: zdobyłem tytuł technika-górnika i rozpocząłem pracę w odkrywkowej kopalni dolomitu i w tej branży, na wielu stanowiskach, przepracowałem aż do emerytury.

Wiary trzeba bronić!


Już w okresie komuny miałem świadomość, że naszej wiary trzeba bronić i z takim nastawieniem żyję cały czas, bo wciąż widzę, że jest ona atakowana przez system, później przez liberalizm. Po przejściu na emeryturę czytałem bardzo dużo książek katolickich i zgromadziłem bardzo bogatą bibliotekę religijną, w której największym skarbem jest mistyczne, cudowne dzieło Marii Valtorty, pt. Poemat Boga-Człowieka. Dzięki temu moja wiedza i świadomość religijna bardzo mocno się rozwijały.


Na Facebooku toczę na temat wiary zacięte dyskusje, w których wykorzystuję wiedzę zdobytą m.in. dzięki artykułom publikowanym w „Przymierzu z Maryją”. Prowadzę bloga, (myslebowierze.pl), gdzie publikuję artykuły poświęcone obronie wiary. Co istotne, na blogu tematy te są trwałe i dostępne, a na Facebooku są usuwane i znikają. Cieszę się z tego, co robię, i jestem przekonany, że są to działania niezbędne i konieczne, bo jeśli nie będziemy bronić naszej wiary, to jej przeciwnicy zapędzą nas do katakumb lub uznają, że jest to tylko nasza prywatna sprawa i wtedy nie będziemy mogli się w ogóle odzywać.

Moja książka


Zdecydowałem się nawet napisać książkę w obronie wiary, w której starałem się zestawić wszystkie elementy świata, które noszą znamiona cudów lub są cudami. Książka nosi tytuł Dlaczego? i jest opatrzona mottem: Dlaczego ludzie żyją dzisiaj tak, jakby Boga wcale nie było? Wydałem tę książkę za własne pieniądze, a cały nakład w większości rozdałem.


Oprac. JK

 


Listy od Przyjaciół
 

Szczęść Boże!

Jestem bardzo wdzięczna Redakcji za tak piękną pracę. 25-lecie istnienia Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi to dowód na to, że potrzebna jest taka działalność tysiącom polskich rodzin, jak również nam wszystkim. To pobudza serce i otwiera umysł na wiarę katolicką. Jeszcze raz serdecznie dziękuję za wyróżnienie w postaci pamiątkowego dyplomu i modlitwy Sługi Bożego Ks. Piotra Skargi.

Anna z Ostrowca Świętokrzyskiego

 

Szanowni Państwo!

Od dawna otrzymuję od Państwa „Przymierze z Maryją”. Na mojej ścianie też co roku wisi piękny kalendarz z Matką Bożą. Jakiś czas temu hojnie wspierałem Państwa działalność. Od tego czasu zdążyłem się ożenić, mam dwójkę wspaniałych dzieci. Razem z żoną wychowujemy je w duchu katolickim. Od czasu, gdy wspierałem Państwa moja sytuacja ekonomiczna nieco się pogorszyła, już nie jestem kawalerem, który swobodnie może dysponować swoimi zasobami. Może jednak wkrótce będę mógł wesprzeć Państwa działalność jakąś kwotą, bo uważam, że jest ona szlachetna i ważna.

Paweł


Szanowny Panie Prezesie!

Na wstępie pragnę Pana przeprosić za wieloletnie milczenie. Mimo braku reakcji z mojej strony, przysyłał mi Pan każdego roku kalendarz. Chociaż na to nie zasługiwałam, bardzo sobie to cenię. Kalendarze przypominają mi o każdym święcie kościelnym. Myślę, że miała w tym udział Fatimska Pani, której kapliczką obok naszego kościoła przez kilkanaście lat się opiekowałam. Od dwudziestu dwóch lat jestem na emeryturze, a głównym moim zajęciem są obecnie wizyty u lekarzy, w aptekach, na badaniach, no i oczywiście prace domowe. Kończąc, serdecznie Pana pozdrawiam, życzę wielu wspaniałych Przyjaciół, a przede wszystkim, aby Matka Najświętsza wspierała wszystkie inicjatywy podejmowane przez Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi.

Maria z Lubelskiego

 

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję za kolejną kampanię, od której zależy los i przyszłość naszej katolickiej Polski. Tak wielu Polaków zmieniło życie i poglądy po pandemii. Od nas, Apostołów, wymaga się budzenia sumień naszych rodaków, żeby nie odeszli od chrześcijańskich korzeni. Bóg zapłać za tak cudowne Wasze dzieło. Niech Wam Bóg błogosławi!

Anna z Małopolski

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Szanowny Panie Prezesie! Serdecznie dziękuję za dotychczasową korespondencję, która służy Czytelnikom w dziele popularyzacji Orędzia naszej Fatimskiej Pani, rozpala ogień patriotycznej miłości do naszej ukochanej Ojczyzny i podejmuje jakże niezbędną dla nas troskę o rozwój cywilizacji łacińskiej, a przede wszystkim jej trwanie w Europie i na świecie. Jestem Panu i Stowarzyszeniu, któremu Pan przewodzi, szczerze i serdecznie wdzięczny i mniemam, że tak czyni wielu Księży i Rodaków w Polsce i na emigracji. Niech te Wasze starania i trud wokół tej sprawy oraz tych tematów wynagrodzi Boża Opatrzność. Za przesłane egzemplarze „Przymierza z Maryją” serdecznie dziękuję. Staram się rozprowadzić je wśród moich najlepszych znajomych i przyjaciół.

Ks. Kazimierz

 

Szczęść Boże!

Dziękuję bardzo za piękny kalendarz „366 dni z Maryją” na 2024 rok, który poświęcony jest szkaplerzowi świętemu. Kalendarz jest bardzo ciekawy i pięknie wydany. Nie o wszystkich przedstawionych szkaplerzach wiedziałam, ale też nie wszystkie można przedstawić w kalendarzu ze względu na objętość. Tak samo jak Pana pragnieniem, tak również i moim jest, aby ten kalendarz trafił do jak największej liczby osób. Pozdrawiam serdecznie.

Lucyna z Bydgoszczy

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Na początku dziękuję serdecznie za przesłany kalendarz „366 dni z Maryją” na rok 2024. Dziękuję też za grudniowe „Przymierze z Maryją”. Dostałam również 4. numer „Apostoła Fatimy”. Przeczytałam list od Pana Prezesa i świadectwa ludzi, którzy są Apostołami Fatimy. Proponuje Pan, abym opowiedziała swoją historię. Moja historia nie jest niestety chwalebna. Żyłam bardzo daleko od Boga i Kościoła świętego. W zasadzie to nie było życie. Moja mama, bardzo pobożna niewiasta, modliła się za mnie, również kapłani modlili się za mnie. Kiedyś, gdy leżałam i czułam od nóg drętwienie, poczułam trzy pocałunki tak gorące i pełne miłości, że zapragnęłam żyć. Mama była przy mnie, wyciągnęłam ręce do niej i pomogła mi wstać. Teraz sama jestem mamą i wiem, co czuła moja, kiedy żyłam daleko od Boga…

Anna


Szczęść Boże!

Dziękuję za wielkie zaangażowanie i tak wspaniałe dzieło, jakie tworzycie. Dziękuję też za list, „Przymierze z Maryją” i drugi kalendarz z Maryją. W świątecznym „Przymierzu…” opisaliście różne ciekawe tematy związane z Bożym Narodzeniem np. jak godnie przeżyć Wigilię i narodziny Chrystusa. Dziękuję jeszcze za dwa wspaniałe upominki: szopkę bożonarodzeniową i kartę z modlitwą o triumf wiary katolickiej. Nie możemy ani na moment przestać działać na rzecz obrony wiary. Ja w miarę swoich możliwości finansowych, jak do tej pory, gdy zdrowie pozwoli, będę nadal wspierać Was swoim „groszem”… W modlitwach często polecam Bogu i Matce Najświętszej całe Stowarzyszenie. Szczęść Wam Boże na dalsze lata!

Z Panem Bogiem

Stefania z Płocka

 

Szanowni Państwo!

Mozambik jest jednym z najbiedniejszych państw świata i wszelka pomoc materialna, a nade wszystko duchowa, jest nieodzowna. Wsparcie Stowarzyszenia dla tych społeczności jest wielką radością, gdyż mogą z nadzieją budować swoją przyszłość i wieczność! Szczęść Wam Boże!

Marek z Lublina