Cudowne wydarzenia
 
Spełnione proroctwo Marii

Wielu z nas mogło się przekonać, jak niezbadane są wyroki Boskie... Niech za przykład posłuży nam życie i męczeńska śmierć niespełna dwunastoletniej Włoszki, za której wstawiennictwem nawrócił się jej oprawca. Św. Maria Goretti, patronka młodzieży, tuż przed śmiercią zapowiedziała, że spotka się w Niebie ze swoim mordercą.


Maria Goretti jest znaną włoską świętą. Urodziła się w ubogiej rodzinie, miała pięcioro rodzeństwa, wraz z rodzicami mieszkali w małym domu, który w dodatku trzeba było dzielić z pewnym wdowcem, wychowującym syna o imieniu Aleksander.

Aleksander nie wierzył w Boga, nie uznawał zasad moralnych, nadużywał alkoholu, przeklinał i często wszczynał awantury, które dawały się we znaki wszystkim mieszkańcom zagrody w Ferriere di Conca.

Ojciec Marii, jak gdyby przeczuwając nieszczęście, które miało się niebawem wydarzyć, jeszcze na łożu śmierci błagał żonę, by „wyniosła się z tego przeklętego domu”. Niestety, matka nie mogła tego uczynić, bo obowiązywała ją umowa najmu.

Maria nie narzekała na trudne warunki. Bez szemrania wykonywała wszystkie ciężkie prace domowe i stale powtarzała: Pan Jezus nas zabezpieczy. Mimo nieumiejętności czytania i pisania dziewczynka z pomocą miejscowego księdza oraz pewnej pani nauczyła się katechizmu i 6 czerwca 1901 r. w uroczystość Bożego Ciała mogła przystąpić do Pierwszej Komunii Świętej.

Od tego czasu dziewczynka tak często, jak tylko było to możliwe przyjmowała do swojego serca Pana Jezusa i czerpała z tej szczególnej zażyłości z Nim siłę do znoszenia wulgarnych zaczepek Aleksandra, który coraz częściej zaczął jej składać niemoralne propozycje.

Pewnego razu Aleksander nakazał wszystkim domownikom, z wyjątkiem Marii, by poszli łuskać ziarno. Dziewczyna miała zostać, by zreperować mu koszulę. Maria przeczuwała, że jest to pułapka, ale nie chciała okazać nieposłuszeństwa.

Gdy Aleksander upewnił się, że już wszyscy wyszli, brutalnie pochwycił Marię za nadgarstek i zaczął krzyczeć:
– Nie powstrzymuj mnie, bo cię zabiję.


Maria zaczęła się szamotać. Wołała o pomoc, ale nikt jej nie słyszał. W końcu w trakcie tej szamotaniny Aleksander dźgnął ją nożem. Najpierw raz, potem drugi. W sumie pchnął ją 14 razy w okolice serca. Dziewczyna upadła na ziemię mocno krwawiąc. Rozpaczliwie zawołała: – Mamo, ja umieram, mamo!

Aleksander wcale nie był przerażony. Odszedł na chwilę, po czym powrócił i zadał jeszcze jeden cios, by się upewnić, że dziewczyna nie przeżyje. Następnie wyszedł z kuchni i udał się do swojego pokoju, gdzie zasnął.

Maria ostatkiem sił zdołała dowlec się do drzwi i zawołała: – Pomóżcie mi... pomóżcie mi... Aleksander... próbował... próbuje mnie zabić!

Wkrótce potem straciła przytomność. I chociaż dość szybko udało się ją przewieźć do szpitala znajdującego się w pobliskim miasteczku, nie udało się uratować jej życia. Maria była operowana przez dwie godziny. Mimo że nie podano jej żadnego znieczulenia, dziewczyna nie wydała jęku boleści, stale modląc się: – Jezu, Ty cierpiałeś tak bardzo za mnie, proszę, pomóż mi w moim cierpieniu dla Ciebie.

Godzinę po zdarzeniu Aleksander został aresztowany. Policja musiała go chronić przed linczem mieszkańców wioski.

* * *

Jeszcze przed śmiercią, spowiednik Marii poprosił ją, by przystąpiła do Kongregacji Dzieci Maryi. Założył jej na szyję Cudowny Medalik. Maria ucałowała go i zaczęła się modlić słowami Katarzyny Labouré: O Maryjo bez grzechu poczęta módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy...

Następnego dnia, 6 lipca 1902 r. Maria otrzymała Komunię św. Tuż po jej przyjęciu powiedziała: – Wybaczam mojemu mordercy z powodu miłości, jaką żywię do Jezusa. Aleksander dołączy do mnie w Niebie, jako że ja wybaczyłam mu i modlę się, aby wybaczył mu również Bóg. Wkrótce spotkam się z Nim twarzą w twarz.

Przy konaniu niespełna 12-letniej córki obecna była jej matka, Assunta. Maria ucałowała krzyż, powiedziała, że Madonna na nią czeka, po czym oddała duszę Panu Bogu.

Tuż po śmierci wszczęto przygotowania do procesu beatyfikacyjnego. Gdy się o tym dowiedział Aleksander, zadrwił szyderczo mówiąc: – To niech teraz wstanie z martwych.

Aleksander drwił, kiedy go aresztowano, drwił sobie z sędziów, gdy go skazywali na 35 lat ciężkich robót, drwił przez długi czas, gdy był zamknięty w odosobnieniu.

Aż pewnego razu... odwiedził go kapłan. Aleksander nie chciał się spowiadać. Był wściekły na księdza. Rzucił się na niego, krzycząc, że to z powodu jego wiary on teraz siedzi w więzieniu. Tylko interwencja strażników ocaliła życie kapłana.

Stała się jednak rzecz nadzwyczajna. Pewnej nocy po wizycie kapłana Maria ukazała się Aleksandrowi we śnie. Była ubrana w białą sukienkę i przechadzała się beztrosko po pięknym ogrodzie, w którym zbierała lilie. Dziewczyna ofiarowała mu kilka z nich. Lilie w jego rękach zamieniały się w migoczące świece.

W ten sposób dokonała się wewnętrzna przemiana zepsutego do cna człowieka. Aleksander zaczął wzywać strażników, żeby natychmiast sprowadzili mu kapłana. Ci tym razem zadrwili z niego. Poradzili mu nawet, by napisał list do księdza. Aleksander napisał wyznanie, w którym przyznał się do zabójstwa dziewczyny i prosił o przebaczenie Boga oraz rodzinę Marii. W końcu zjawił się u niego spowiednik, który polecił mu błagać o przebaczenie matkę Marii. Kiedy Aleksander opuścił więzienie wcześniej, za dobre sprawowanie, pojechał do domu Gorettich prosić o wybaczenie. Matka dziewczyny, Asunta powiedziała krótko: – Skoro Maria ci wybaczyła, to dlaczego ja nie miałabym ci wybaczyć?

Po tym wydarzeniu, w Wigilię Bożego Narodzenia w 1937 r. widziano w kościele Assuntę klęczącą obok Aleksandra. Oboje oczekiwali na przyjęcie Pana Jezusa. Gdy Aleksander odwrócił się, wszystkie oczy były skierowane w jego stronę. Jeszcze raz publicznie przyznał się do winy i poprosił o przebaczenie. Niebawem wstąpił do zakonu kapucynów, gdzie przyjął imię Stefan. W klasztorze pracował jako ogrodnik. Chętnie pielęgnował kwiaty, zwłaszcza ulubione lilie.

W ten oto sposób proroctwo Marii wypowiedziane na łożu śmierci spełniło się.

24 czerwca 1950 r. Maria Goretti została kanonizowana przez papieża Piusa XII. Jest patronką młodzieży, a przede wszystkim młodych panien.

Agnieszka Stelmach

"Przymierze z Maryją" dociera regularnie do ponad 430 tysięcy osób. Dołącz do grona naszych Przyjaciół i zostań stałym czytelnikiem czasopisma.

NAJNOWSZE WYDANIE:
Kto będzie zbawiony?
Przeznaczeniem człowieka jest wieczność… Naszym przeznaczeniem jest życie wieczne… Jednak jakie ono będzie, to zależy już od naszych codziennych decyzji i wyborów. W pierwszym tegorocznym wydaniu naszego pisma, postanowiliśmy wypełnić jego łamy tematyką Nieba i wiecznego zbawienia. Czym jest Niebo? Czym zbawienie? Co o Niebieskim Jeruzalem mówili święci mistycy? Na te pytania odpowiadają nasi autorzy. Zapraszam do lektury!

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
W Apostolacie od 10 lat. A czemu nie?

Pani Grażyna Wolny z Rybnika należy do Apostolatu Fatimy od około 10 lat. W maju 2022 roku zawitała wraz z mężem Janem na spotkanie Apostołów do Zawoi. Oprócz czasu poświęconego na pielgrzymki do Zakopanego, Wadowic i Kalwarii Zebrzydowskiej, udało nam się porozmawiać o tym, za co ceni Apostolat Fatimy, jak kształtowała się jej wiara i pobożność. Oto co nam o sobie opowiedziała Pani Grażyna…

 

U mnie w domu rodzinnym rodzice nie przymuszali nas do modlitwy. Po prostu klękali i my robiliśmy to samo, nie było nacisku. Gdy przychodziła niedziela czy święta, wiedzieliśmy, że trzeba iść do kościoła, rodzice nie musieli nam tego mówić, każdy to robił i to zostało po dzień dzisiejszy w głowie. Jeszcze dziś mam przed oczami obraz Mamy i Taty, jak klęczeli. To było normalne. Kiedyś nie patrzyłam na to tak jak teraz, gdy mam swoje dzieci.


Moja babcia, mama mojej mamy, pochodziła z Bukowiny Tatrzańskiej; bardzo dużo się modliła, była bardzo wierzącą kobietą. Praktycznie dzień w dzień chodziła pieszo do kościoła, który był oddalony od jej domu o 40 minut; często przystępowała do Komunii Świętej. Jeździłam do niej na wakacje. Zawsze chodziłam z nią do kościoła w środy – na Nowennę do Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Przykład był naprawdę dobry.


W 2014 roku miałam otwarte, bardzo poważne złamanie nogi. Lekarz stwierdził, że nadawała się do amputacji. Jak widziałam moją nogę, która wisiała tylko na skórze, to mówiłam sobie po cichu: – Jezu ufam Tobie! Po operacji przywieziono mnie na salę, a nad łóżkiem, na którym miałam leżeć, wisiał obrazek „Jezu ufam Tobie”. Po dwóch tygodniach wróciłam do szpitala i przed drugą operacją powiedziałam pielęgniarzowi: – Niech ręka Boża was prowadzi. Po operacji trafiłam w to samo miejsce, do tej samej sali. Pomyślałam, że chyba Pan Jezus czuwa nade mną. Leżąc w szpitalu, odmawiałam litanię do Matki Bożej Nieustającej Pomocy, Koronkę do Miłosierdzia Bożego i Różaniec. Na drugi dzień po operacji przyszedł ten pielęgniarz i powiedział: – Ja Panią słyszałem przez całą noc, to co Pani do mnie powiedziała. Noga została uratowana, wszystko się pozrastało, tak że dzisiaj nie mam żadnych dolegliwości, zostały tylko blizny. Różaniec i Koronka ratują mnie w takich trudnych sytuacjach.


Kilka miesięcy później wypadek miał mój młodszy syn i jego nauczyciel. Syn zadzwonił do mnie mówiąc: – Mamo, mieliśmy wypadek, ale nic poważnego się nie stało. Na miejscu wypadku zebrało się trochę ludzi. Nagle z tłumu wyszedł uśmiechnięty pan i powiedział do nich: – Chłopcy, ja myślałem, że wy z tego wypadku nie wyjdziecie cało. Po czym dał im obrazki „Jezu ufam Tobie” z modlitwą na odwrocie i zniknął. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z taką modlitwą.


Kilka lat temu zmarł mój brat. Chorował na raka wątroby. Jeździł ze mną i moim mężem do spowiedzi, na rekolekcje, na Mszę o uzdrowienie. On był człowiek-dusza, gołębie serce. Zamawialiśmy Msze Święte, żeby umarł pojednany z Bogiem i tak się stało. Byliśmy przy jego śmierci w szpitalu. Modliliśmy się przy nim na Koronce, a po pierwszej dziesiątce Różańca odszedł spokojnie, pojednany z Bogiem.


W Apostolacie Fatimy jestem od około 10 lat, choć Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi wspierałam już wcześniej. Pewnego razu wzbudziła moje zainteresowanie strona z apelem: Zostań Apostołem Fatimy! Pomyślałam: A czemu nie! I napisałam lub raczej zadzwoniłam, że chcę zostać Apostołem i dostałam wszystkie materiały: obrazek i figurkę Matki Bożej Fatimskiej, Różaniec, krzyżyk. No i „Przymierze z Maryją” – dla mnie to jest naprawdę dobre pismo. Można w nim przeczytać na przykład niezwykle budujące świadectwa innych czytelników…


Piękne jest to, że za Apostołów Fatimy odprawiana jest co miesiąc Msza Święta, że codziennie modlą się też za nas siostry zakonne. Cieszę się, że Apostolat jest taką wspólnotą, którą tworzą podobnie myślący ludzie.


oprac. Janusz Komenda

 


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Listy od Przyjaciół

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Jestem bardzo wzruszona Waszą codzienną pracą nad budzeniem sumień Polaków. Naprawdę ogrom wykonanej pracy w Imię Boże i Matki Bożej Fatimskiej. Bardzo dziękuję za wszystkie broszurki, książeczki, obrazki święte, za „Przymierze z Maryją”, magazyn „Polonia Christiana” i modlitwę. Nie znajduję słów, żeby Wam za to wszystko podziękować.

Pozwólcie, że opowiem coś o sobie. Od lat bardzo choruję, urodziłam się w niewoli niemieckiej 10 czerwca 1944 roku. Rodzice byli zesłani na przymusowe roboty, a ojciec na początku był przez rok za drutami w obozie jenieckim. Oboje pracowali o głodzie i chłodzie. Ja zaś pracowałam przez 30 lat na 3 zmiany w szpitalach jako pielęgniarka. Z powodu wrodzonej wady wzroku, która przez lata się pogłębiała, zmuszona byłam przejść na emeryturę, ale daję sobie radę dość dobrze! Niech Was Pan Bóg w Trójcy Jedyny błogosławi. Jesteście wspaniałymi ludźmi, oby takich jak najwięcej w naszej Polsce kochanej. Oby była wolna i niepodległa. Z wyrazami szczerej wdzięczności za Waszą pracę.

Anna z Jastrzębia-Zdroju

 

 

Szczęść Boże!

Pragnę odnieść się do pytania postawionego w liście: „Czy wy nie za bardzo czcicie Maryję, zamiast po prostu skupić się na Bogu?”. Muszę przyznać, że sam również niejednokrotnie spotkałem się z takim stwierdzeniem, co też odnosiło się do kultu świętych. A to przecież „Przez Maryję do Jezusa”. To właśnie Maryja mówi nam: „Uczyńcie wszystko, co wam mówi mój Syn”. Same słowa „Magnificat” również przepełnione są miłością i wypowiedziane w tym zachwycie Maryi. Musimy mieć świadomość, że Maryja nie chce sławy dla siebie. Ona ukazuje Boga, którego mamy wraz z Nią uwielbiać. Maryi nie da się czcić „za bardzo”!

Czesław z Łaszczowa

 

 

Szczęść Boże!

Bardzo serdecznie dziękuję za piękny kalendarz „365 dni z Maryją” na rok 2023. Powiesiłem go nad swoim łóżkiem, żeby Matka Najświętsza spoglądała na mnie i miała mnie zawsze w Swej opiece, w dzień i w nocy. Kiedy spoglądam na ten kalendarz i widzę, jak Matka Boża Fatimska patrzy na mnie uśmiechnięta, to czuję się, jakby stale chciała ze mną być. Modlę się do Niej i proszę o zdrowie, siłę i żeby zawsze się mną opiekowała.

Denis z Opolskiego

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Gdy 6 lat temu byłem zmuszony poddać się ciężkiej operacji jelita grubego, która tak naprawdę uratowała mi życie, odwiedził mnie kolega z „ławy szkolnej” ks. Edward Staniek, wielki autorytet naukowy. Kiedy powiedziałem mu, że cudem Boskim jest to, że jeszcze żyję, odpowiedział mi: „Żyjesz, bo widocznie jesteś jeszcze potrzebny”. Z początku przyjąłem to z niedowierzaniem, ale dziś z perspektywy czasu uważam, że były to słowa prorocze, bo jeszcze przydam się choćby Stowarzyszeniu, wspomagając je na ile mnie stać. Jest to bezsprzecznie dzieło na szeroką skalę. Przesyłam serdeczne pozdrowienia dla Pana Prezesa i całej wspólnoty.

Kazimierz z Krakowa

 

 

Szczęść Boże!

Składam serdeczne „Bóg zapłać” za czasopismo „Przymierze z Maryją” i nie tylko, ponieważ otrzymuję też od Was również dewocjonalia, z których bardzo się cieszę. „Przymierze…” jest bardzo interesujące, czytam z radością, jak również przekazuję innym osobom. Ostatnio otrzymałam „Apostoła Fatimy”, jego lektura również jest bardzo ciekawa, przeczytałam z wielkim zainteresowaniem. Jestem osobą starszą – wierzącą i praktykującą. Do kościoła uczęszczam niemal codziennie, ponieważ mam blisko. Dziękuję Bogu i Maryi za siły, które otrzymuję. Chciałabym podziękować za piękny kalendarz, zajmuje on ważne miejsce w moim domu.

Krystyna z Wołowa

 

 

Szanowni Państwo!

Serdecznie pozdrawiam całe Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi. Z całego serca dziękuję za wszystkie przesyłane „Przymierza z Maryją”. Kocham to pismo i zawsze czekam na nie z tęsknotą. Dziękuję również za wszelkie inne przepiękne, wartościowe przesyłki i pamięć, za co składam serdeczne „Bóg zapłać”. Ja w zamian modlę się za wszystkich pracowników Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi. Niech Maryja otacza całą Redakcję Swą Matczyną opieką. Aby Wam Bóg błogosławił w życiu osobistym i zawodowym.

Janina ze Świętokrzyskiego

 

 

Szczęść Boże!

Składam moje najserdeczniejsze podziękowania za otrzymane życzenia urodzinowe oraz polecenie mnie w opiekę Fatimskiej Matce, jak również za modlitwę w mojej intencji. Byłam bardzo ucieszona i mile zaskoczona, że Pan Prezes osobiście dołożył starań, aby sprawić mi radość. Jeszcze raz serdeczne Bóg zapłać!

Halina z Chorzowa

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Dziękuję serdecznie za piękny kalendarz „365 dni z Maryją” na rok 2023. Pragnę podziękować również za przesłany mi obraz Matki Bożej Nieustającej Pomocy, książeczkę i kartę, na której mogłam zapisać swoje podziękowania i prośby do Matki Bożej. Dziękuję także za „Przymierze z Maryją” – to wartościowa lektura. Czytając artykuły w czasopiśmie wiele się dowiaduję, pogłębiam swoją wiedzę i po przeczytaniu zanoszę je do kościoła, aby inni też mogli skorzystać z „Przymierza…”. Dziękując za wszystkie przesyłki, życzę, aby kolejny rok był wspaniałym czasem odkrywania Bożej i ludzkiej miłości, odnowy sumień i umocnienia wiary.

Anna z Ząbkowic

 

 

Szczęść Boże!

Serdecznie dziękuję Panu Prezesowi oraz wszystkim pracownikom za wspaniałość, jaką nas Państwo obdarzacie. Za kalendarze, książeczki i inne dewocjonalia. Książki są cudne, jedną sobie zostawiam, a drugą prześlę rodzinie. „Przymierze z Maryją” też im wysyłam i bardzo się z tego cieszą i dziękują za wszystko!

Bronisława ze Szczecina