Cudowne wydarzenia
 
Objawienia maryjne w Beauraing i Banneux
Agnieszka Stelmach

 W latach 1932–33 Matka Boża objawiała się w dwóch belgijskich miejscowościach, obiecując, że sama nawróci grzeszników oraz ulży wszystkim cierpiącym. Na powierników swego przesłania – podobnie jak wcześniej w Fatimie czy La Salette – znów wybrała dzieci.

 

10 lutego 2015 roku zmarła w Belgii ostatnia z pięciu wizjonerek, Gilberta Degeimbre, której w miejscowości Beau­raing – 120 km od Brukseli – ukazała się Matka Boża. Maryja w długiej, promieniejącej światłem sukni, z różańcem w rękach i w koronie na głowie objawiła się tam w sumie aż 33 razy pięciorgu dzieci, zachęcając je do modlitwy, sakramentów i przemiany życia.

 

29 listopada 1932 r. rodzeństwo Fernande (lat 15) i Albert (11) Voisin szło do szkoły, aby odebrać swoją trzynastoletnią siostrę Gilbertę. Po drodze dwójka dzieci wstąpiła po Andre Degeimbre (14) i jego dziewięcioletnią siostrę Gilbertę. Wkrótce cała czwórka podążała do szkoły. Po usłyszeniu dzwonka, Albert spojrzał w kierunku mostu kolejowego i nagle ujrzał Piękną Panią, unoszącą się nad ziemią! Maryję widziała także Gilberta Voisin. Dzieci zeznały później, że ujrzały Cudowną Panią ponownie – 30 listopada i 1 grudnia.


Ja nawrócę grzeszników

 

Objawienia trwały do 3 stycznia 1933 roku. Podczas ict trwania Maryja wskazywała na swoje złote serce i przedstawiała się jako Dziewica Niepokalanie Poczęta, Matka Boga i Królowa Niebios. Prosiła o nieustanną modlitwę oraz o zbudowanie kaplicy, żeby ludzie mogli pielgrzymować do miejsca Jej objawień. 2 stycznia Maryja przekazała dzieciom na osobności tajemnice. Małej Gilbercie, siostrze Fernande, Maryja powiedziała: – Ja nawrócę grzeszników. Do Andre rzekła: – Ja jestem Królową Nieba i Matką Boga. Módl się zawsze. Albert otrzymał także wizję, której nigdy nie ujawnił. Maryja poleciła Fernande, by ofiarowała się Jej i kochała Ją oraz Jej Syna.

 

Wieść o objawieniach szybko rozeszła się po całym kraju. Wkrótce do tego miejsca zaczęli przybywać pielgrzymi, którzy otrzymywali tutaj wiele łask. W 80. rocznicę objawień w Beauraing, prymas Belgii, abp André‑Joseph Léonard mówił, że przesłanie Maryi wypowiedziane w tej niewielkiej miejscowości jest dla Kościoła wyjątkowym źródłem nadziei.

 

80 lat temu – mówił – Maryja ujawniła bowiem pięciorgu dzieciom, że to Ona sama nawróci grzeszników. W rozmowie z Radiem Watykańskim prymas zwrócił uwagę właśnie na tę wyjątkową obietnicę, która odróżnia objawienia w Beauraing od wszystkich pozostałych. Przypomniał, że od 1830 roku nastąpiło silne wzmożenie maryjnych objawień. Matka Boża jest w nich zawsze pełna czułości, ale jest także bardzo poważna. Niekiedy nawet, jak w La Salette, płacze. Natomiast podczas objawień w Beau­raing Maryja była zawsze uśmiechnięta. Ukazywała się przez 33 dni, zawsze pod wieczór, przez cały Adwent i pierwsze dni okresu Bożego Narodzenia. Z dnia na dzień Jej postać stawała się coraz jaśniejsza.


Źródło nadziei

 

Objawienia te miały miejsce tuż przed dojściem do władzy Adolfa Hitlera w sąsiednich Niemczech. – Miały wlać nadzieję, kiedy Europę spowijały mroki nazizmu – przypomniał abp Léonard. – Lecz ta wyjątkowa obietnica „Ja sama nawrócę grzeszników” wciąż się nie spełniła i jest dla nas dzisiaj źródłem nadziei – przyznał metropolita Brukseli.

 

Jedna z wizjonerek, Gilberta Degeimbre tuż przed swoją śmiercią wspominała, że ani ona, ani jej przyjaciele – świadkowie objawień, wcale nie byli szczególnie bogobojnymi dziećmi. Jednak to osobiste doświadczenie, pozostawanie w bliskim kontakcie z Piękną Panią odmieniło ich życie. Chociaż żadne z nich nie poszło do zakonu, wybierając drogę małżeństwa, przyznała, że całe swoje długie życie tęskniła, by móc jak najszybciej połączyć się z pełną radości Matką Bożą, która ich nawiedzała. Gilberta zmarła w Beauraing, w wieku 91 lat.


Objawienia w Banneux

 

W grudniu 2011 roku zmarła wizjonerka innego objawienia Maryi – w Banneux, oddalonego zaledwie 90 km od Beauraing. Tam Najświętsza Dziewica ukazywała się od 15 stycznia do 2 marca 1933 r. jedenastoletniej Mariette Beco. Piękna Pani ponownie wybrała dziecko, by powierzyć mu Swoją tajemnicę.

 

Rodzina Beco bynajmniej nie była pobożna. Rzadko kiedy uczęszczała na Mszę Świętą. Mariette – najstarsza z siedmiorga rodzeństwa, nie wyróżniała się także jakąś szczególną mądrością. Rodzice nie dbali o jej religijne wychowanie. Jedenastolatka jednak miała na swoim stoliczku wizerunek Matki Bożej i czasami przed snem modliła się na różańcu, który kiedyś przypadkiem znalazła na drodze wiodącej do szkoły.

 

W niedzielę wieczorem 15 stycznia 1933 roku dął silny, mroźny wiatr, łamiąc konary drzew w ogrodzie. Przez nieszczelne okna i prześwity w drzwiach przedostawały się zimne podmuchy powietrza, głośno świszcząc. Migotały płomienie w kominku. Około godziny siódmej wieczorem Mariette usiadła przy oknie, czekając na brata, Juliena. Kiedy odsunęła zasłony, dojrzała w ogrodzie Panią otoczoną jasnym światłem. Niewielkiego wzrostu, wyjątkowo piękna Niewiasta miała na sobie długą białą suknię z niebieską szarfą. Spod sukni wystawała Jej bosa stopa ze złotą różą. Mariette zauważyła, że niewiasta unosiła się tuż nad ziemią, jakby na chmurze.


Ona uśmiecha się do mnie

 

Dziewczynka szybko wzięła lampę naftową i wyniosła ją do innego pomieszczenia, żeby upewnić się, że złocisty blask, na tle którego promieniała Piękna Pani, nie był skutkiem odbicia światła lampy. Potem wróciła do okna i wyjrzała ponownie na zewnątrz. Opowiadała matce, co widzi. Ta jednak stwierdziła, że prawdopodobnie ma urojenia. Słuchając opisu postaci, zażartowała mimochodem, że to może być Najświętsza Dziewica. Dziecko jednak uparło się, by matka podeszła do okna i wyjrzała na zewnątrz. Pani domu zrobiła, o co poprosiła ją córka, i co prawda widziała biały kształt, ale nie była w stanie dojrzeć żadnych szczegółów. – To wiedźma – odparła krótko i zasunęła zasłony. Dziewczynka tymczasem ponownie je odsunęła i stwierdziła: – Jest piękna, mamo. Ona uśmiecha się do mnie. Matka zignorowała tę uwagę.

 

Dziecko zauważyło, że Matka Boża miała różaniec. Mariette pobiegła więc do swojego pokoju, by poszukać swojego. Wkrótce jej wargi same się poruszały, wymawiając słowa modlitwy. Po kilku dziesiątkach Maryja podniosła rękę, wskazując, by dziewczynka wyszła na zewnątrz. Mariette już miała wyjść z domu, gdy matka rzuciła krótko: – Zamknij drzwi! Następnie podbiegła do nich i sama je zatrzasnęła. Jaśniejąca Pani zniknęła.

 

Następnego dnia Mariette opowiedziała o wszystkim koleżance w szkole. Ta poradziła jej, by porozmawiała z księdzem. Mimo początkowych zamiarów, Mariette w ostatniej chwili zrezygnowała ze spotkania z kapłanem, uciekając spod drzwi plebanii. Ksiądz i tak się o wszystkim dowiedział od przyjaciółki Mariette. Jednak nie przywiązywał większej wagi do słów dziewczyny. Uznał, że rzekoma wizjonerka pozostaje pod wpływem niedawnych objawień w Beauraing.

 

Po kilku dniach księdza Jamina zainteresował fakt, że Mariette – najgorsza uczennica w klasie – z ogromnym zapałem przystąpiła do nauki Katechizmu, czyniąc w ciągu jednych zajęć zadziwiające postępy. Po lekcjach kapłan zapytał Mariette, dlaczego uciekła spod drzwi plebani nie powiedziawszy nic o tym, co widziała w swoim ogrodzie. Wtedy Mariette spokojnym tonem bardzo dokładnie zdała relację ze spotkania z Maryją. Kapłan tym razem polecił dziecku, by się modliła do Matki Bożej.


Przyniosę ulgę cierpiącym

 

18 stycznia podczas drugiego objawienia, Mariette uklękła w ogródku i zaczęła odmawiać Różaniec. Nagle uniosła ręce w górę. Ujrzała między dwiema sosnami postać Pani, która zatrzymała się na niewielkiej chmurce, 30 cm nad ziemią!

 

Pani znowu przywoływała ją do siebie. Dziewczynka trzykrotnie upadła na kolana na zmarzniętą o tej porze roku ziemię. W końcu dotarła do rowu wypełnionego wodą wydobywającą się z niewielkiego źródełka.

 

Maryja poprosiła Mariette: – Włóż ręce do wody. To źródełko jest przeznaczone dla Mnie. Dobranoc. Wymawiając te słowa Piękna Pani zniknęła.

Następnego dnia o tej samej porze, to jest o godzinie 19.00, Maryja znów się zjawiła w ogrodzie. Tym razem przekazała dziewczynce, że jest Dziewicą Ubogich. I znów poprowadziła Mariette do źródełka. Tam Piękna Pani uśmiechając się powiedziała: – To źródło jest przeznaczone dla Wszystkich Narodów, dla ulżenia cierpiącym. Dziewczynka podziękowała Maryi, po czym usłyszała słowa: – Będę się za Ciebie modlić. Dobranoc.

 

Kolejnego dnia Maryja powiedziała: – Chciałabym mieć tutaj kapliczkę. Dziewica wyciągnęła dłonie i prawą ręką pobłogosławiła dziewczynkę. Przez trzy kolejne tygodnie Matka Boża nie pojawiła się. Dopiero 11 lutego, gdy Mariette udała się do źródełka, usłyszała głos: – Przyniosę ulgę cierpiącym. Nie rozumiejąc tych słów, dziecko pobiegło z płaczem do domu, dopytując się, co to może oznaczać. Następnego dnia jedenastolatka opowiedziała o wszystkim kapłanowi, a cztery dni później ponownie ujrzała Maryję, która jej rzekła: – Wierz we Mnie, a ja będę wierzyć w Ciebie. Módl się nieustannie. I, żegnając się, powierzyła dziewczynce sekret, który miał pozostać między nimi.

 

20 lutego, mimo śniegu, dziewczynka ponownie udała się na modlitwę do ogrodu. Wkrótce, zmierzając w stronę źródełka, po drodze trzykrotnie upadła na kolana. Przy źródełku miało miejsce krótkie widzenie. Mariette niepocieszona wróciła z płaczem do domu. Powiedziała jedynie, że „Pani tak szybko odeszła” i wielokrotnie jej powtarzała: Kochane dziecko, módl się usilnie.

 

Ostatnie widzenie miało miejsce 2 marca. Przy trzeciej dziesiątce Różańca odmawianego co wieczór w ogrodzie, Mariette ujrzała Maryję po raz ostatni. Jaśniejąca Pani rzekła: – Jestem Matką Zbawiciela, Matką Boga. Módl się usilnie. Maryja pożegnała się, tym razem ostatecznie.

Objawienia formalnie uznane zostały przez bp. Kerkhofsa w 1949 roku.

 

W 1999 roku, Jan Paweł II, który odwiedził Banneux czternaście lat wcześniej, wystosował list do ówczesnego biskupa Liège Alberta Houssiau. Pisał w nim, nawiązując do objawień w Banneux: W pewien szczególny sposób [Maryja] wzywała przywódców narodów, by stali się sługami pokoju i nauczycielami poddanych, zapraszając każdego, by dbał o swoich braci i siostry, o najmniejszych, najbardziej pogardzanych i cierpiących, którzy wszyscy są kochani przez Boga. Dziś do nas należy modlić się: Maryjo, Pełna Łaski, zawsze zatroskana o swoje dzieci, prosimy Cię – wyproś dla ludzkości bezcenny dar harmonii i pokoju.

 

W 2008 roku, na 75-lecie objawień, Benedykt XVI dozwolił na odprawianie uroczystej Mszy św. poświęconej Matce Bożej z Banneux, Dziewicy Ubogich.

A Mariette? Tak jak i dzieci z pobliskiego Beauraing, usunęła się w cień.

 

Po pierwszym objawieniu ojciec dziewczynki, który pałał wręcz nienawiścią do Kościoła, doświadczył natychmiastowej przemiany serca. Nawet w Lourdes, Fatimie czy Beau­raing nie nastąpiły tak szybkie nawrócenia, jak w Banneux.


Dlaczego Matka Boża tak często wybiera dzieci, by przekazać im swoje Orędzie?

 

Na to pytanie zdaje się odpowiadać Jan Paweł II. Polski papież napisał w liście skierowanym do dzieci w 1994 roku: Prawdą jest, że Pan Jezus oraz Jego Matka wybierają często właśnie dzieci, ażeby powierzać im sprawy wielkiej wagi dla życia Kościoła i ludzkości. (…) Odkupiciel ludzi czeka bardzo na ich modlitwę. Jakże ogromną siłę ma modlitwa dziecka! (…) Postanowiłem prosić was, drogie dzieci, ażebyście wzięły sobie do serca modlitwę o pokój.

Z kolei kard. Józef Ratzinger, późniejszy papież Benedykt XVI w komentarzu teologicznym do III Tajemnicy Fatimskiej stwierdził, że umysł dzieci nie jest jeszcze zbyt zniekształcony, ich wewnętrzna zdolność postrzegania nie została jeszcze nadmiernie uszczuplona. Dodał, że słowa Pisma Świętego i objawienia Maryi, która od lat przychodzi do dzieci, jak również najnowsze nauczanie Kościoła, pozwalają nam stwierdzić, że to właśnie dzieci mają szczególne zadanie do wykonania we współczesnym świecie. Kard. Ratzinger polecił nam wszystkim, by w duchu dziecięctwa Bożego dokonać aktu zawierzenia Bogu Ojcu przez Maryję, tak jak uczynili to Pastuszkowie z Fatimy, a następnie pójść drogą wskazaną przez Maryję – przez Różaniec i nabożeństwo do Jej Niepokalanego Serca. Siostra Łucja zapewniała: „Nie ma takiego problemu osobistego, rodzinnego, narodowego ani międzynarodowego, którego nie można byłoby rozwiązać przez Różaniec”.



NAJNOWSZE WYDANIE:
Matka Kościoła zmiażdży jego głowę!
Dopiero co nastał nam nowy rok, a już za moment przeżywać będziemy Wielki Post. Szczególny to czas, w którym możemy przyjrzeć się wnikliwiej naszej chrześcijańskiej postawie i dokonać w niej niezbędnych korekt tak, by rzeczywiście być solą ziemi i świadectwem dla świata. Wszak Krew naszego Pana nie darmo została wylana za nas i za wielu…

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Dziękuję za każdy przeżyty dzień

Pani Henryka Kłopotowska należy do Apostolatu Fatimy od jego początków, czyli od 2003 roku. Pochodzi z parafii Przemienienia Pańskiego w Perlejewie koło Siemiatycz. Tam przystąpiła do Pierwszej Komunii Świętej i bierzmowania, tam również mając zaledwie 17 lat zawarła sakrament małżeństwa.

 

– Po ślubie z mężem Stanisławem mieszkaliśmy w Siemiatyczach, ale w 1999 roku przeprowadziliśmy się do Białegostoku – opowiada Pani Henryka. – Tu należeliśmy najpierw do parafii katedralnej pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, ale później przenieśliśmy się na nowe osiedle i teraz chodzimy do kościoła pw. bł. Bolesławy Lament. Katedra była przepiękna, stara, a w nowym kościele jest na razie bardzo skromnie, chociaż ksiądz proboszcz stara się to zmienić, i w miarę możliwości finansowych robi, co się da.


– Mąż pracował 54 lata jako kierowca, 36 lat jeździł po Europie. Gdy mąż zarabiał, ja wychowywałam dzieci. Pilnowałam, żeby iść z nimi do kościoła na pierwszy piątek, do spowiedzi i Komunii, żeby je nauczyć, że tak trzeba. Teraz to
mój starszy syn, Sławek, musi o tym pamiętać i prowadzić do kościoła swoje dzieci. Czasami mogę mu co najwyżej o tym przypomnieć. Sławek jest szanowanym radcą prawnym, ale wciąż jako lektor służy do Mszy Świętej, co jest dla mnie wielkim zaszczytem. Synowa też jest bardzo religijna, z czego jestem bardzo zadowolona. Mam dwóch wnuków: jeden już pracuje, a drugi kończy studia.


– Młodszy syn, Ernest, skończył szkołę zawodową i interesuje się informatyką. Chodzi do kościoła, co miesiąc jest u spowiedzi i Komunii, co jest dla mnie bardzo ważne.


W Apostolacie od 20 lat


– Do Apostolatu Fatimy należę od 2003 roku. W 2017 roku byłam nawet zaproszona na Kongres Apostołów Fatimy w Krakowie. Przy okazji odwiedziłam wtedy Sanktuarium Bożego Miłosierdzia i Sanktuarium Jana Pawła II.


– Przez 20 lat dostałam ze Stowarzyszenia tak dużo dewocjonaliów, że trudno wszystkie spamiętać. Były wśród nich różańce, książki, szkaplerz, kropielnica i różne obrazki. Niedawno otrzymałam piękne wizerunki Najświętszego Serca Pana Jezusa i Niepokalanego Serca Maryi, które oprawione w ramki wiszą na ścianie w moim pokoju. Z kolei figura Matki Bożej Fatimskiej stoi w witrynie.


– Kiedyś nazbierałam tak dużo numerów „Przymierza z Maryją”, że nie wiedziałam, co z nimi zrobić. W końcu mąż zaniósł je do katedry i w ciągu dwóch dni się rozeszły, a ja je gromadziłam może nawet ponad 10 lat. Dopiero teraz, z ostatniego numeru „Przymierza…”, dowiedziałam się, że na obrazie Matka Boża Ostrobramska jest pokazana bez Pana Jezusa, bo nosiła Go wtedy pod swoim sercem. I że oryginał tego obrazu znajduje się w Wilnie, w Ostrej Bramie.


Złote gody na Jasnej Górze


Warto w tym miejscu wspomnieć, że Pani Henryka osobiście pielgrzymowała do ostrobramskiego – i nie tylko sanktuarium. – W 1992 roku byłam z mężem i młodszym synem w Druskiennikach i Ostrej Bramie, w kościele św. św. Piotra i Pawła. Wspólnie nawiedziliśmy również kilka razy sanktuarium Matki Bożej w Licheniu. Pamiętam, że jak byłam tam po raz pierwszy w 1994 roku z pielgrzymką z mojej parafii, to był tam tylko pusty plac; ziemia była dopiero poświęcona. A jak pojechałam tam z mężem kilka lat później, to zwiedzaliśmy kościół św. Doroty, Las Grębliński, drogę krzyżową, byliśmy na Mszy Świętej i Apelu Jasnogórskim. Kilka razy byliśmy także w Częstochowie. Naszą 50. rocznicę ślubu obchodziliśmy właśnie w jasnogórskim sanktuarium. Uczestniczyliśmy wtedy w Różańcu i Mszy Świętej w naszej intencji w Kaplicy Matki Bożej Częstochowskiej.

Jak być szczęśliwym


– Teraz opiekuję się mężem. On tyle lat pracował i zrobił dla nas bardzo dużo. Na co dzień wspólnie odmawiamy Różaniec z
 Radiem Maryja i Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Ostatnimi czasy najczęściej modlę się za zmarłych z naszych rodzin, a także o zdrowie i pokój w rodzinie. Dziękuję Panu Bogu za każdy przeżyty dzień, za rodzinę, za wnuki. Za to, że czuwa nade mną, że mam siłę do pracy. Czasami jest ciężko nawet obiad ugotować, ale jak wszystko się uda, to dziękuję za to Matce Bożej i Duchowi Świętemu.

Zakończmy to świadectwo Pani Henryki słowami, które usłyszała kiedyś od matki swojego męża i które utkwiły Jej w pamięci: – Kogo Pan Bóg kocha, temu krzyże daje, kto je cierpliwie znosi, szczęśliwym zostaje.


Oprac. JK


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję za przesłanie mi pięknego kalendarza „366 dni z Maryją” na rok 2024. Zajmie on bardzo ważne miejsce w moim domu. Obecność Maryi pomaga mi przezwyciężyć samotność i czasami smutek. Ona mnie nie opuści!

Barbara z Rudy Śląskiej

 

Szczęść Boże!

Jako mała dziewczynka zachorowałam na zapalenie opon mózgowych i wyszłam z tego zupełnie zdrowa. Do 18. roku życia byłam pod lekarską kontrolą, miałam nigdy nie mieć dzieci, a urodziłam ich czworo. Pierwsze dziecko zmarło mając 6 tygodni na zapalenie płuc. Mam jednego syna i dwie córki, doczekałam się pięciorga wnuków i jednego prawnuka. Wierzę, że z Bożą pomocą można osiągnąć wszystko czego człowiek pragnie. Chciałabym, żeby wszyscy ludzie uwierzyli w łaski, które płyną od Pana Jezusa za przyczyną Matki Najświętszej.

Lilianna ze Śląska

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Na wstępie serdecznie dziękuję za życzenia błogosławieństwa Bożego i opieki Najświętszej Maryi Panny. Podziękowania składam również za interesującą i wartościową książkę autorstwa Jerzego Wolaka o objawieniach Maki Bożej w Akicie. Maryja ciągle ostrzega nas przed Bożym gniewem i nie chce, abyśmy zginęli śmiercią wieczną. Matka Boża pragnie nas ratować i powinniśmy o tym zawsze pamiętać. Nadchodzą bardzo trudne czasy. Bardzo często zastanawiam się nad tym, że jeżeli ludzkość nie pokona grzechu, to Bóg może nas ukarać. Modlę się więc do Niepokalanego Serca Maryi, aby Ono zatryumfowało dla całej ludzkości. Kończąc moje przemyślenia na temat tych pełnych zamętu czasów – pamiętajmy, że Matka Boża nas przed nimi ostrzega, cały świat (w tym nasza Ojczyzna) jest zagrożony aborcją, eutanazją, ingerencją w płeć czy błędami popełnianymi przez niektórych kapłanów. Częstym zjawiskiem w obecnych czasach jest krytyka Kościoła, księży, a także wyśmiewanie się z naszej wiary. Te zjawiska prowadzą do kłótni i nienawiści….

Marianna z Włocławka

 

Szczęść Boże!

Z całego serca dziękuję za „Przymierze z Maryją” oraz wszystkie upominki. Wciąż dowiaduję się czegoś nowego z tej prasy katolickiej. Niech Bóg Was błogosławi. Proszę o modlitwę wstawienniczą za mnie w intencji szybkiego powrotu do zdrowia. Bóg zapłać za wszystko!

Justyna ze Śląska

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Bardzo dziękuję za piękny „Notes Apostoła Fatimy”, przygotowany z okazji 20-lecia istnienia Apostolatu Fatimy. Te 20 lat przyczyniły się do upowszechniania Prawdy, Dobra i Piękna, dzięki czemu wielu ludzi uznało te wartości za najistotniejsze w swoim życiu. Życzę Apostolatowi Fatimy i Panu Prezesowi wielu kolejnych lat w upowszechnianiu tego dzieła.

Marek z Lublina

 

Szczęść Boże!

Pragnę serdecznie podziękować za tak miłe i wzruszające życzenia urodzinowe. Jestem zachwycona tym, że przy nawale pracy w Stowarzyszeniu można jeszcze chwilę przeznaczyć dla innych. Jeszcze raz pięknie dziękuję, prosząc Matkę Bożą Częstochowską o opiekę i wiele łask tak potrzebnych do działania.

Z Panem Bogiem

Teresa z Częstochowy

 

Szczęść Boże!

Dziękuję za życzenia urodzinowe oraz za modlitwę. Pragnę w dużym skrócie podzielić się swoim życiem. Moja, mama urodzona w Warszawie, wojnę spędziła na Podhalu w oddziale AK. Pod koniec wojny dowiedziała się, że jej rodzina zginęła na Woli. Została sama z dzieckiem, które miała pod sercem. Wsiadła w pociąg i pojechała na ziemie odzyskane, gdzie przyjęli ją dobrzy ludzie. Znaleźli jej pracę, a ja wychowywałem się na wsi. Po przeprowadzce do Jeleniej Góry, gdzie zaopiekowali się nami jej znajomi z partyzantki, mama pracowała, a ja… wagarowałem. Na swoje potrzeby „zarabiałem” żebrząc pod kinem. Po przeprowadzce do Ząbkowic Śląskich mama zachorowała, a ja musiałem powtarzać piątą klasę. Po jej śmierci w 1958 roku, zostałem sam. Miałem 12 lat. Nazywano mnie „dzieckiem ulicy”. Trafiłem do znajomej mamy z dzieciństwa mieszkającej w Zakopanem. Traktowano mnie tam jak służącego. W kościele bywałem, choć w tym domu nie obchodzono świąt. Dziś mogę powiedzieć, że tak jak śmierć Pana Jezusa uratowała ludzkość, tak śmierć mamy uratowała mnie. To co nazywałem wolnością, było tak naprawdę moją „drogą krzyżową”. Wpadłem w szpony szatana. Gdy wyjechałem do Krakowa, ożeniłem się. Po roku dostałem mieszkanie, urodziła mi się córka i zacząłem wszystko od nowa. Wyjeżdżałem z zakładu pracy na Słowację, Węgry i do Izraela, gdzie zwiedziłem większość miejsc związanych ze Zbawicielem. Częste rozłąki oddaliły mnie jednak od żony. Byłem złym mężem i ojcem. Żona zachorowała na raka piersi i po ślubie córki i urodzeniu się wnuczki to ja się nią opiekowałem. Będąc na emeryturze, sam zacząłem chorować i miałem głęboką depresję. Wtedy nagle nastąpił przełom w moim życiu. Po przeczytaniu książki „Moc uwielbienia” odmieniło się wszystko. Wróciłem do Boga, zniknęły lęki depresyjne, a z nimi wszystko co było we mnie złe. Po latach poszedłem do spowiedzi. Od śmierci żony uczestniczę co dzień we Mszy Świętej, regularnie korzystam z sakramentu pokuty. Pojednałem się też z córką, która często odwiedza mnie wraz z wnuczką. Razem spędzamy święta.

Z Panem Bogiem

Ryszard z Krakowa

 

Szczęść Boże!

Jestem bardzo wdzięczna Waszemu Stowarzyszeniu za wszelkie kampanie – nie tylko kalendarze, ale i inne ciekawe książki czy gazetę „Przymierze z Maryją”. Już od kilku lat ten piękny kalendarz z Maryją ubogaca moje mieszkanie, ponieważ jestem wielką czcicielką Najświętszej Maryi Panny. Dlatego bardzo zasmuciło mnie to, że może go już nie otrzymam. Dziękuję za wszystko!

Elżbieta z Wieprza