Chociaż coraz częściej słyszy się głosy, że „religia ludziom jest już niepotrzebna”, to jednak baczna obserwacja wydarzeń skłania nas do utwierdzenia się w przekonaniu, że zwłaszcza dzisiaj wiara jest potrzebna i sam Bóg daje nam znaki, świadczące o Jego obecności oraz trosce o człowieka. Oto historia cudownego nawrócenia muzułmanina z Iraku, Muhammada Moussaoui, które dokonało się dwadzieścia lat temu. Po konwersji na wiarę Chrystusową Moussaoui przybrał imię Joseph Fadelle.
Muzułmanin z ważnej rodziny
Muhammad Moussaoui należał do jednego z najważniejszych rodów szyickich w Iraku. Jego powszechnie szanowany ojciec pełnił funkcję sędziego rozstrzygającego spory między członkami klanu.
W 1987 roku Muhammad został wcielony do armii irackiej i brał udział w wojnie z sąsiednim Iranem. Miał wtedy 23 lata i był kawalerem.
Wysłany do garnizonu na granicy z Iranem, zamieszkał w jednym pomieszczeniu z pewnym chrześcijaninem. Był oburzony z powodu zniewagi, jakiej doznał jako muzułmanin, którego rodzina wywodziła swoje korzenie od proroka Mahometa, założyciela islamu.
Czy znasz Koran?
Chrześcijański towarzysz Massoud był starszy od niego. Przywitał go z życzliwością. Powoli uprzedzenia Muhammada zaczęły znikać. Myślał nawet, by nawrócić swojego kolegę na islam.
Pewnego dnia, pod nieobecność Massouda, zaczął przeglądać jego książki. Z wielkim zainteresowaniem wziął się do czytania pracy zatytułowanej Cuda Jezusa. Nie wiedział, kim jest Jezus, którego w Koranie nazywano „Isa”. Lektura niezwykle go wciągnęła.
Po powrocie Massouda zapytał go, czy chrześcijanie również mają swoją świętą księgę, taką jak Koran. Chrześcijanin potwierdził. Powiedział, że mają Biblię. Muhammad poprosił go, by mu ją pożyczył. Chciał bowiem znaleźć w niej stwierdzenia, które posłużyłyby do obalenia wiary w Jezusa Chrystusa.
Zdziwił się, kiedy Massoud odmówił pokazania chrześcijańskiej księgi. W jeszcze większe zdumienie wprawiło go pytanie, jakie zadał mu kolega: – Czy czytałeś Koran? Muhammad potwierdził, bo przecież każdy muzułmanin ma taki obowiązek. Massoud nie dawał za wygraną. Zadał kolejne bardzo kłopotliwe pytanie: – Czy rozumiesz znaczenie każdego słowa, każdego wersu?
Jak relacjonuje w swojej autobiografii nawrócony Muhammad (czyli Joseph Fadelle), to pytanie było jak ognista strzała, która przeszyła mój umysł. W islamie bowiem nie jest istotne zrozumienie Koranu, ale jedynie jego przeczytanie.
Widząc zakłopotanie wyznawcy Mahometa, towarzysz broni zaproponował mu, żeby przeczytał Koran ponownie, ale tym razem starając się zrozumieć każde zdanie. Massoud obiecał, że wówczas pożyczy mu księgę chrześcijan.
Rozczarowanie Koranem i niezwykły sen
Joseph Fadelle przyjął propozycję Massouda, co w efekcie całkowicie odmieniło jego życie. Rzeczywiście, gdy starał się zrozumieć sens tego, co zostało zapisane w Koranie, zdał sobie sprawę, że wiele wyrażeń było absurdalnych. Nawet konsultacje z islamskim duchownym na niewiele się zdały. Nie potrafił on rozwiać wielu jego wątpliwości. Fadelle był rozczarowany. To tak, jakby nagle przesłona opadła z oczu. Przekonał się wreszcie, czego naprawdę naucza Koran. Po zakończeniu czytania, doszedł do wniosku, że ta księga nie może mieć boskiego pochodzenia.
Wtedy też wydarzyło się coś, co niejako przygotowało grunt pod jego nawrócenie. Fadelle śnił, że znalazł się na łące, na brzegu strumyka i zobaczył po drugiej stronie niezwykle piękną postać. Próbował się do niej dostać, jednak usiłując przeskoczyć strumyk nagle zawisł w powietrzu. Wówczas tajemnicza postać wzięła go za rękę i rzekła do niego: – Aby przedostać się przez strumień, trzeba spożywać chleb życia. Potem Fadelle obudził się.
Nawrócenie. Jezus jest Chlebem Życia
Massoud tak jak obiecał, pożyczył Muhammadowi-Josephowi świętą księgę chrześcijan. Muzułmanin otworzył ją na chybił trafił na Ewangelii według św. Jana. Całkowicie pochłonięty jej czytaniem, doznał ogromnego ukojenia. W pewnym momencie głęboko go poruszyły tajemnicze słowa ze snu: „chleb życia”. Słowa Jezusa były jasne: Ja jestem Chlebem Życia. Kto do mnie przychodzi, nie będzie głodny. (Jan 6,35).
Fadelle wspominał później: – Wtedy coś niezwykłego dokonało się we mnie, jakby gwałtowna eksplozja, która wszystko niszczy, co spotyka na swojej drodze. Odczułem zadowolenie i ciepło... Jakby nagle jasne światło oświeciło moje życie w zupełnie nowy sposób i nadało mu sens. Miałem wrażenie, jakbym był pijany. Poczułem w moim sercu nieopisane uczucie siły i gorącą miłość do tego Jezusa Chrystusa, o którym mówiła Ewangelia!
Cena konwersji: śmierć
Nawrócenie było pełne, całkowite i trwałe. Fadelle chciał, aby Massoud pomógł mu stać się chrześcijaninem, ale spotkał się z odmową. Według islamskiego prawa, muzułmanin, który porzuca islam i staje się chrześcijaninem, powinien być zabity wraz z tymi, którzy doprowadzili do jego nawrócenia.
Massoud nauczył go jednak modlić się i zalecił mu czytanie Ewangelii. Niebawem, podczas gdy Fadelle przebywał na urlopie, Massoud został zwolniony z wojska. Obaj mężczyźni nigdy więcej się nie spotkali. Wkrótce także Fadelle wrócił do domu swoich rodziców.
Lata prób
Był to dla niego początek wielkiej udręki, która trwała przez wiele lat. Jak zalecił mu kolega z wojska, starał się ukryć swoją konwersję przed rodziną, unikając – pod różnymi pretekstami – udziału we wspólnych modlitwach muzułmańskich. Jednocześnie próbował zbliżyć się do chrześcijan, ale ci bali się go przyjąć do swoich świątyń, ponieważ go nie znali i obawiali się, że może na nich ściągnąć jeszcze większe prześladowania.
Fadelle potajemnie czytał Biblię, którą otrzymał od Massouda, rozważając szczegółowo przesłanie zawarte w Ewangeliach. W końcu udało mu się zaprzyjaźnić z pewnym chrześcijaninem, dzięki czemu mógł uczęszczać do kościoła. Na chrzest jednak musiał długo czekać.
Czas mijał. W 1992 roku ojciec wyszukał dla niego narzeczoną, z którą miał się ożenić. Dziewczyna miała na imię Anwar. Była oczywiście muzułmanką i wywodziła się z tego samego środowiska społecznego.
Fadelle ożenił się z nią. Po roku na świat przyszedł ich pierwszy syn. Mężczyzna nadal potajemnie uczęszczał do kościoła, gdzie spotkał misjonarza, który zgodził się przygotować go do chrztu.
Zdarzyło się jednak wtedy coś nieoczekiwanego. Pewnego dnia, gdy wrócił ze Mszy Świętej, jego żona – która nie rozumiała, dokąd udaje się w każdą niedzielę – zapytała, czy spotyka się z inną kobietą. Zupełnie zaskoczony tym pytaniem, Fadelle niewiele się namyślając wyjawił, że jest chrześcijaninem i że w każdą niedzielę chodzi na mszę.
Nawrócenie żony
Żona zszokowana wiadomością, którą usłyszała, zamknęła się w swoim pokoju, a następnie – pod nieobecność męża – udała się wraz z synem do domu swej matki. Fadelle znalazł się w niebezpieczeństwie. Obawiał się, że Anwar rozpowie, iż jej mąż jest chrześcijaninem, za co mógł zostać skazany na śmierć. Jednak kobieta nikomu nic nie powiedziała i zgodziła się wrócić do domu. Co więcej, poprosiła nawet męża, by wyjaśnił jej, na czym polega chrześcijaństwo. Fadelle, naśladując kolegę z armii zaproponował jej, by ponownie przeczytała Koran i starała się zwrócić uwagę na znaczenie doktryny tam zawartej. Gdy Anwar to zrobiła, była zaskoczona, przekonawszy się, jak absurdalne sformułowania zawiera księga islamu. W szczególności irytował ją stosunek Koranu do kobiet. Następnie zapoznała się z Biblią i zaczęła wraz z mężem potajemnie uczęszczać na katechezę do misjonarza.
Groźby śmierci i uwięzienia
W 1997 roku miał miejsce epizod o fundamentalnym znaczeniu dla życia Fadelle’a. Rodzina w końcu zrozumiała, że coś jest nie tak. Nabrała podejrzeń. Pewnego razu, gdy para poszła do kościoła, bracia Fadelle’a przeszukali jego dom i znaleźli egzemplarz Biblii. Następnie zaczęli dopytywać o wszystko ich syna, który uczynił znak krzyża, jak nauczyli go rodzice. Następnego dnia o świcie Fadelle został wezwany do domu swoich rodziców na pilną rozmowę. Gdy wszedł do głównego pomieszczenia, natychmiast został pochwycony i pobity przez braci oraz wujków w obecności ojca. Ten ostatni, niezwykle wzburzony, oskarżył go o bycie chrześcijaninem, zaś matka krzyczała: Zabij go, a ciało wrzuć do kanału!
Fadelle przeżył, ale kuzyn doprowadził go do jednego z więzień politycznych Saddama Husajna, gdzie był torturowany. Joseph nie wyjawił jednak nazwiska chrześcijanina, który przyczynił się do jego konwersji. Poddawany przez trzy miesiące ciężkim torturom, stracił prawie połowę swojej wagi. W końcu został uwolniony.
Ucieczka z Iraku i chrzest
Wreszcie w kwietniu 2000 roku, po wielu perypetiach, Fadelle’owi z żoną i dwójką ich dzieci udało się zbiec do Jordanii, gdzie przyjęli upragniony chrzest. Muhammad otrzymał imię Jan (choć znany jest przede wszystkim jako Joseph), a żona – Maryam.
Zamach
Nie było im dane w spokoju praktykować swojej nowej religii. Po ucieczce z Iraku, rodzina nie dawała za wygraną. Zaczęła ich szukać i w końcu znalazła w Jordanii. W grudniu 2000 roku czwórka kuzynów wraz z wujkiem zwabiła Fadelle’a na pustynne miejsce, gdzie uznano go winnym apostazji i skazano na śmierć.
Tylko dzięki cudownemu zrządzeniu Opatrzności Fadelle uniknął śmierci. W momencie, gdy próbowano dokonać egzekucji, usłyszał wewnętrzny głos, nakazujący mu ucieczkę. Wystrzeliwane kule cudem go omijały. W końcu jedna z nich utkwiła w kostce. Fadelle runął na ziemię i stracił przytomność. Jego napastnicy uznali, że nie żyje. Szybko zbiegli z miejsca zdarzenia. Fadelle został zabrany do szpitala przez nieznajomego człowieka, a później był leczony w domu przez chrześcijańskich lekarzy. Jednak władze kościelne nakazały mu opuścić Jordanię, aby zminimalizować zagrożenie dla tamtejszej wspólnoty chrześcijańskiej. Fadelle znalazł schronienie we Francji, gdzie mieszka z rodziną do dziś.
Piękno sprawiedliwych dusz
To niezwykłe nawrócenie irackiego szyity i jego małżonki ukazuje nam, jak człowiek prawy, który był przywiązany do islamu, jedynie z powodu urodzenia i wychowania w tej wierze, został zauroczony katolicką nauką i nie zważając na nic, szukając prawdy, dokonał niezwykłego czynu. Zrezygnował z udogodnień, przywilejów, prestiżu, bogactwa i przyjął cierpienia oraz straszne prześladowania za wiarę w dobie, kiedy wielu śmie twierdzić, iż Bóg przestał już być ludziom potrzebny. Niech ta niezwykła historia skłoni nas do refleksji nad tym, co takiego niezwykłego jest w nauczaniu Chrystusa, że nawet dzisiaj chrześcijanie, prześladowani z powodu wiary, są skłonni oddawać za nią życie.
Na podst. Tfp.org i biografii Josepha Fadelle’a: Le Prix ŕ Payer, L’oeuvre Editions, Paris, 2010.
Kilka miesięcy temu moja starsza córka – Kinga – zapytała: Tato, ilu masz przyjaciół? Moja odpowiedź brzmiała: Jednego – wujka Kacpra, na co Kinga zareagowała słowami: Uuuuu… To bardzo mało. Podejrzewam, że nie zrozumiała nic z mojego miniwykładu, iż nie liczy się ilość, tylko jakość… Kacper nigdy mnie nie zawiódł; gdy tylko może, służy mi pomocną dłonią; nie wstydzi się odmawiać ze mną publicznie Różańca; zawsze potrafi mnie wysłuchać, gdy trzeba – pocieszyć lub przywołać do porządku…
Na pewno każda z osób czytających ten tekst ma teraz przed oczami swojego przyjaciela lub przyjaciółkę, którzy czasem potrafią być bliżsi niż rodzeństwo. Jak zareagowalibyście, Drodzy Państwo, gdybym poinformował, że pewnego wrześniowego, deszczowego tygodnia miałem zaszczyt i przyjemność poznać kilkanaście osób, których tak jak Kacpra mógłbym nazwać moimi przyjaciółmi? Tak, tak… Spotkałem takich ludzi i – co ciekawe – wszyscy znajdowali się w jednym miejscu, czyli Centrum Szkoleniowo-Konferencyjnym im. Ks. Piotra Skargi w Zawoi. Tak, proszę Państwa, chodzi o Apostołów Fatimy i ich bliskich, którymi dane mi było opiekować się podczas wyjazdu pielgrzymkowego po Małopolsce.
Pięć dni…
W ciągu trwającego pięć dni wyjazdu wysłuchałem dziesiątek przeróżnych – czasem smutnych, niekiedy poruszających, często zabawnych, ale zawsze opowiedzianych z pasją – historii, rozmawiałem na setki różnych tematów i odmówiłem niezliczoną liczbę przepięknych modlitw, litanii i koronek, ale o tym za moment…
Wszystko zaczęło się w poniedziałek od mojej… nadmiernej pewności siebie. Na niebie pięknie świeciło słońce, chmury znajdowały się gdzieś hen, daleko, a temperatura zdawała się z każdą minutą rosnąć. Mając to wszystko na uwadze, powiedziałem sam do siebie: Niemożliwe, żeby z dnia na dzień pogoda zmieniła się tak jak to zapowiadają. A prognozy głosiły, że nadchodzi tydzień deszczu, a temperatura spadnie o niemal 20 stopni. Ja jednak nie wziąłem ani kurtki, ani żadnego okrycia przeciwdeszczowego…
W Krakowie i Kalwarii…
I tak oto nastał wtorek. Bardzo szybko przekonałem się, że prognozy tym razem się sprawdziły. Apostołowie Fatimy patrzyli na mnie z lekko zażenowanym uśmiechem – jakby prawie wszyscy chcieli mi powiedzieć: A nie mówiliśmy?…
No nic… Trzeba ruszać w drogę. Pierwszym punktem na naszej pielgrzymkowej mapie było Sanktuarium św. Jana Pawła II w Krakowie. Równo w południe wzięliśmy udział we Mszy Świętej, po której odmówiliśmy Koronkę do Bożego Miłosierdzia wraz z Litanią do Najświętszego Serca Pana Jezusa, a następnie mieliśmy możliwość zwiedzania wraz z przewodnikiem miejscowego muzeum i całego sanktuarium. Dla mnie osobiście najważniejszym punktem tegoż zwiedzania była kaplica Świętej Kingi. Kto nie wie dlaczego, tego odsyłam do początku czytanego właśnie teraz tekstu.
Kolejnym punktem naszej trasy była Kalwaria Zebrzydowska i… czy trzeba pisać coś więcej? Napisać, że jest to jedno z najwspanialszych miejsc na duchowej mapie Polski, to nic nie napisać. Powiedzieć, że Apostołowie Fatimy, mimo nieustannie padającego deszczu, byli zachwyceni zarówno, jeśli idzie o doznania turystyczne oraz przede wszystkim religijne, to jakby nic nie powiedzieć.
Ze św. Charbelem…
Niezwykle wzruszającym momentem był dla mnie środowy poranek, kiedy to każdy z obecnych na naszej pielgrzymce zapytał mnie: czy weźmiemy udział we Mszy Świętej. Tak się stało i to pomimo faktu, że musieliśmy przejść pieszo półtora kilometra w nieustających strugach deszczu.
Środa w ogóle była „dniem na odpoczynek”. Apostołowie Fatimy mogli przeżyć ten dzień w dowolny sposób. Zdecydowali jednak, że spędzą go na wspólnej modlitwie i wysłuchaniu kilku przesłań duchowych, jakie dla nich przygotowałem. Na koniec dnia odwiedził nas Jacek Kotula. Wygłosił on poruszający wykład o św. Charbelu Makhloufie, podczas którego mogliśmy uczcić jego relikwie. Następnie odśpiewaliśmy Apel Jasnogórski.
Fatimskie Sanktuarium na Krzeptówkach
Czwartek z kolei był dniem kulminacji złych warunków atmosferycznych. Tego dnia mieliśmy się udać do Zakopanego do Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach. Nie dość, że deszcz padał i padał, to jeszcze – jak to w Zakopanem – mocno dawał o sobie znać porywisty wiatr. Apostołowie dzielnie to przetrwali…. Po Mszy Świętej zapytałem jednego z kapłanów, czy możemy wspólnie odmówić Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Duchowny oczywiście się zgodził, ale nie to było najbardziej poruszające, tylko to, że do naszej kilkunastoosobowej modlącej się grupy dołączyło kilkadziesiąt osób.
Tak jak wcześniej poinformowałem – starałem się wraz z Apostołami Fatimy odmawiać nie tylko Różaniec i Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Wielu z nich powiedziało, że nie znało wcześniej np. Koronki do Ducha Świętego, Koronki Anielskiej czy też koronek wstawienniczych m. in. do świętego Gerarda, świętego Peregryna czy świętego Franciszka. Odmawialiśmy również litanie, których ja sam nie znałem, jak Litania do Ducha Świętego, po odmówieniu której wywiązała się bardzo ciekawa dyskusja dotycząca wezwania: Duchu Święty, który nas umocniłeś w sakramencie bierzmowania, zmiłuj się nad nami. Apostołowie Fatimy zwrócili uwagę, że tak wielu dziś zapomina, czym jest sakrament bierzmowania i ubolewali, że równie wielu nie chce przyjąć darów Ducha Świętego.
Piękny czas
Cóż więcej mogę napisać? To był naprawdę przepiękny czas. Ludzie, których miałem przyjemność poznać, z którymi rozmawiałem, wspólnie modliłem się i posilałem, są skarbem Kościoła, Polski i naszego Stowarzyszenia. Ja osobiście czułem się, jakbym znał ich od zawsze i jednocześnie mógłbym powiedzieć im o wszystkim, co dobre i co złe. Każdy z Apostołów Fatimy miał swoją własną historię wzlotów i upadków, radości i cierpień, przy których moje problemy są zwykłą błahostką. Każdy jednak przetrwał dobry i trudny czas dzięki wierze w Chrystusa – naszego Pana i Zbawiciela!
Szanowni Państwo!
Cieszę się ze wszystkich kampanii, jakie prowadzicie. Jako osoba wierząca uważam, że jest to wspaniała uczta duchowa. Oglądałam jubileusz Stowarzyszenia ks. Piotra Skargi i życzę Wam wszelkiego dobra. Bóg Wam zapłać za wszystkie lata. Zostańcie z Bogiem!
Barbara ze Środy Śląskiej
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Jestem pełna podziwu za to, co Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi robi na rzecz rodzin. Ja prawdziwie wierzę, że rodzina jest podstawą ładu i porządku społecznego oraz istotnych wartości dla funkcjonowania społeczeństwa. Jestem bardzo wdzięczna Panu Prezesowi za tę kampanię, dzięki której ludzie mogą zrozumieć, co to znaczy być prawdziwym chrześcijaninem. Bardzo pragnę, by nasza polska rodzina stała się miejscem modlitwy, pokoju i chrześcijańskich wartości, na wzór Świętej Rodziny z Nazaretu.
Najświętsza Rodzino, bądź naszą obroną! Tego bardzo pragnie polskie społeczeństwo!
Janina z Lubelskiego
Szczęść Boże!
Jako Apostołka Fatimy jestem bardzo zadowolona z akcji na rzecz rodziny, ponieważ właśnie rodzina jest najważniejsza. W naszym kraju niestety niszczy się ją najbardziej, jak tylko się da. Mam nadzieję, że Matka Boża pomoże Wam ją obronić. Bez rodzin jesteśmy skończeni. Cieszę się, że są takie akcje jak Wasza. Bardzo proszę o modlitwę – o to żebym wyszła z nowotworu.
Bóg zapłać!
Helena z Krakowa
Szczęść Boże!
Bardzo dziękuję za przepiękne materiały z niedawnej kampanii, a w szczególności za piękną tabliczkę z wizerunkiem Świętej Rodziny. Uważam, że jest to najpiękniejsza akcja z dotychczasowych, które znam. Gratuluję kreatywności! Niech Duch Święty prowadzi Was każdego dnia.
Roman ze Rzgowa
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Od kilku lat moje życie toczy się w cieniu trudnych doświadczeń, które jednak zbliżyły mnie do Jezusa i Maryi. Przez długi czas zmagałam się z problemami rodzinnymi – mąż był chorobliwie zazdrosny, atmosfera w domu była pełna napięcia, a ja nie miałam siły, by się bronić. Do tego doszły obowiązki wobec dzieci, chora siostra i matka w szpitalu. Czułam się przytłoczona, rozważałam rozwód, ale modlitwa dawała mi nadzieję. Prosiłam Boga, by pomógł mi przetrwać albo zakończyć to, co mnie niszczyło. W 2023 roku moje zdrowie załamało się. Trafiłam do szpitala z hemoglobiną na poziomie 6. Przeszłam transfuzję, badania wykazały guzy, zapalenia jelit, wątroby, nadżerki. Lekarze podejrzewali nowotwór. Byłam słaba, nie mogłam jeść ani się modlić. Mimo to ofiarowałam swoje cierpienie za grzeszników. W styczniu 2024, w święto Matki Bożej Gromnicznej, miałam trafić do szpitala, ale mnie nie przyjęto. Oddałam wszystko Bogu, prosząc o siłę i prowadzenie. W kwietniu usłyszałam wewnętrzny głos: „26 kwietnia otrzymasz dobrą wiadomość”. I rzeczywiście – hematolog powiedziała, że przeszczep szpiku nie będzie konieczny. W czerwcu przeszłam operację, podczas której miałam mistyczne doświadczenie. To wydarzenie umocniło moją wiarę. Wróciłam do zdrowia, choć ZUS odmówił mi świadczeń, a sąd pracy nie uwzględnił mojej sytuacji. Mimo to wróciłam do pracy w DPS. Zaangażowałam się w modlitwę za kapłanów w ramach Apostolatu Margaretka i Róż Różańcowych. Mam 14 kapłanów pod opieką modlitewną i 8 róż. Codzienna modlitwa daje mi siłę. W styczniu uczestniczyłam w Dniu Skupienia w Licheniu. To głęboko poruszyło moje serce. Doświadczyłam też duchowych ataków – nocą pojawiały się dziwne światła, cienie, głosy. Modliłam się, odpędzałam je, czułam obecność Pana Jezusa, który mnie chronił. Wierzę, że to była próba. Dziś wiem, że Bóg prowadzi mnie przez wszystko. Moje życie się odmieniło. Po latach wróciłam do spowiedzi, przyjęłam Komunię Świętą… Widzę, jak świat się zmienia, jak ludzie oddalają się od Boga, a ja chcę być świadkiem Jego miłości. Dziękuję Bogu za uzdrowienie, za siłę, za prowadzenie. Moje świadectwo to dowód, że nawet w najciemniejszych chwilach można odnaleźć światło – jeśli tylko otworzy się serce na Bożą obecność.
Marzena
Szczęść Boże!
Wasza kampania o Aniele Stróżu jest bardzo potrzebna, aby ludzie w niego uwierzyli, prosili go o potrzebne łaski i modlili się do niego. Wszystkie Wasze akcje są bardzo pożyteczne i potrzebne!
Daniela z Włocławka
Szanowni Państwo!
Dziękuję! Wielkich dzieł dokonujecie. Cieszę się, że należę do Apostolatu Fatimy, że otrzymuję „Przymierze z Maryją”. Bardzo mnie to raduje. Niestety, ogólny kryzys jest odczuwalny. Dzisiaj to wszystko mnie stresuje. Istnieje realne zagrożenie, a społeczeństwo potrzebuje informacji; niestety jest jej mało. Ludzie nadal milczą i stresują się, a władza chce wprowadzać programy deprawujące dzieci i młodzież. Musimy więc uciekać się pod opiekę Świętej Rodziny! Brawo za tę akcję! To jest Boże prawo – proszę nie ustawać!
Mieczysława z Przemyśla
Szczęść Boże!
Bardzo się cieszę, że powstała akcja dotycząca obrony rodziny. Jestem ojcem piątki dzieci, dzięki którym jestem dumny i szczęśliwy. Dziękuję Bogu za ten wspaniały dar. Proszę o Jego błogosławieństwo dla wszystkich rodzin w naszej Ojczyźnie! Święty Józefie, módl się za nami!
Jan z Lubelskiego
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Bardzo dziękuję całemu Stowarzyszeniu za wszystkie akcje i za „Przymierze z Maryją”. Wasze kampanie prowadzą do szczęścia Bożego na tym świecie i pięknego życia w Niebie. Bóg zapłać, że przyjmujecie to potrzebne natchnienie od Ducha Świętego.
Apostołka Agnieszka z Łódzkiego