Co mamy na myśli, gdy odmawiając Skład Apostolski wypowiadamy słowa: Wierzę w Ducha Świętego? Wyznajemy wiarę – w Kogo?
Niełatwo wierzyć w Trójcę Świętą. I to nawet nie tyle w trójosobowość Jedynego – tę bez problemu da się wytłumaczyć Bożą wszechmocą. Skoro Pan Bóg jest wszechmogący – czyli może wszystko – to znaczy, że może istnieć Jeden w Trzech Osobach. Proste. Co innego stanowi problem – to mianowicie, że z niejednakową łatwością przychodzi nam wiara w poszczególne Osoby Trójcy Przenajświętszej.
Czy Duch jest Bogiem?
Stosunkowo łatwo wierzyć w Boga Ojca – wszak że jest jeden Bóg (…) także i złe duchy wierzą i drżą (Jk 2,19). Bóg Ojciec – najwyższa siła sprawcza wszechświata – jest oczywistością. Trzeba być zakutym postchrześcijańskim ateistą, żeby negować Jego istnienie. Nie pozwoli sobie na to żaden szanujący się wyznawca religii abrahamicznych, zaratusztrianizmu, części hinduizmu, a także wielu kultów naturalnych. Po prostu – z wielkości i piękna stworzeń poznaje się przez podobieństwo ich Stwórcę (Mdr 13,5).
Znacznie trudniej wyznawać wiarę w Syna Bożego. Wprawdzie fakt istnienia człowieka o imieniu Jezus potwierdzają liczne źródła historyczne, również pióra autorów niechrześcijańskich, jak rzymski historyk Publiusz Korneliusz Tacyt, który pisząc o chrześcijanach, nadmienia, iż początek tej nazwie dał Chrystus, który za panowania Tyberiusza skazany został na śmierć przez prokuratora Poncjusza Piłata. Inny rzymski pisarz, Swetoniusz, w biografii cesarza Klaudiusza wspomina fakt wypędzenia przezeń Żydów z Rzymu, ponieważ bezustannie wichrzyli, podżegani przez jakiegoś Chrestosa. Podobną wzmiankę faktograficzną znajdziemy w żydowskim Talmudzie: W wigilię Paschy powieszono Jeszu. Jeszcze półtora wieku po Chrystusie grecki poganin Lukian z Samosaty zanotował, że czciciele tamtego wielkiego człowieka, ukrzyżowanego w Palestynie (…) żywią przekonanie, że po wsze czasy będą nieśmiertelni i że ich życie trwać będzie na wieki.
Ale co innego uznanie istnienia postaci historycznej, a co innego dostrzeżenie w niej Syna Bożego. Nie udało się to przytłaczającej większości starszyzny żydowskiej oraz intelektualnej elity starożytnego Izraela. Przywołajmy Mateuszową relację z procesu Jezusa w pałacu arcykapłana (Mt 26,63–68). Oto najwyższy kapłan Kajfasz zwraca się do Jezusa z pytaniem:
– Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Boży?
Jezus odpowiada bez wahania:
– Tak, Ja Nim jestem.
Wtedy arcykapłan wpada w niezrozumiały amok i rozdzierając swe szaty, przejmująco woła:
– Zbluźnił! Na cóż nam jeszcze potrzeba świadków? Oto teraz słyszeliście bluźnierstwo.
Zaiste niepojęte to zachowanie wykształconych Żydów, którzy zęby zjedli na studiowaniu proroctw głoszących nadejście Mesjasza i na oczekiwaniu nań. Ale tak się, nieszczęśni, przyzwyczaili do obrazu, jaki sobie w głowach wymodelowali, że gdy stanął On przed nimi we własnej Osobie, z miejsca Go odrzucili. Mało tego! Jak pies ogrodnika zatroszczyli się o to, by swych mniej nadętych pychą współwyznawców odciągnąć od wiary kłamstwem, jakoby uczniowie Ukrzyżowanego przyszli w nocy i wykradli Go, gdy wartownicy smacznie spali…
Tak czy inaczej jednak w Jezusa Chrystusa łatwiej uwierzyć, gdyż w Jego osobie możemy oglądać Boga twarzą w twarz (1 Kor 13,12). Jest on wszak jedyną widzialną Osobą Trójcy Świętej i wielu faktycznie Go widziało – także po Jego zmartwychwstaniu.
Najtrudniej za to przychodzi nam – również wierzącym i praktykującym katolikom – wiara w Ducha Świętego. Nie od dziś katecheci spotykają się z następującą reakcją katechizowanych:
– Czy Ojciec Niebieski, Stwórca wszechświata jest Bogiem?
– Oczywiście!
– Czy Syn Boży sam też jest Bogiem?
Chwila zawahania.
– Yyy…, jest Bogiem…
– Czy Duch Święty jest Bogiem?
– Noo…, chyba taak… Jest w Trójcy Świętej, więc raczej tak…
– Ale czy jest w pełni Bogiem?
Konsternacja. Milczenie.
Niby gołębica
Ducha Świętego najtrudniej sobie wyobrazić – bo przecież wierzymy zmysłami: dusza operuje w nas za pośrednictwem mózgu. Jaki więc obraz ducha rozwijają przed człowiekiem jego władze umysłowe? Zazwyczaj eterycznej czy „ektoplazmatycznej” półprzezroczyście mglistej zjawy jak z tandetnych horrorów. Katolicy na szczęście tak sobie Ducha Świętego nie wyobrażają. Jeżeli już przywołują przed oczy duszy jakiś Jego obraz, to raczej jako gołębicy – zgodnie z zapisem Ewangelii Łukaszowej, jak to podczas chrztu Pana Jezusa w Jordanie Duch Święty zstąpił na Niego w postaci cielesnej niby gołębica (Łk 3,22).
Tak należało ukazać Ducha Świętego, zstępującego na Pana, aby każdy zrozumiał, iż jeśli ma Ducha Świętego, musi być prosty jak gołębica, musi z braćmi utrzymywać prawdziwy pokój, który oznaczają pocałunki gołębi – przekonuje święty Augustyn z Hippony.
Jednakowoż Ducha Świętego nie wolno utożsamiać z gołębicą, ponieważ to grozi wypaczeniem chrześcijaństwa w stronę religii naturalnej. Duch Święty przecież nie jest gołębiem, tylko się akcydentalnie w takiej postaci objawił. Jak sobie Go zatem lepiej, pełniej wyobrazić? Niezwykle trudne to zadanie, przeto wielu chrześcijan woli sobie Ducha Świętego wcale nie wyobrażać. Nie żeby Go nie uznawali, Boże broń! Nie żeby Go jakoś postponowali – niekiedy wszak kilkanaście razy dziennie wymieniają Jego imię – czy to czyniąc znak krzyża, czy odmawiając modlitwę Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu… Ot, po prostu traktują Go jak część krajobrazu. Tak właśnie – wielu wierzących traktuje Ducha Świętego jak powietrze.
Jak uderzenie wiatru
Ale paradoksalnie są w tym znacznie bliżej prawdy i rzeczywistości, niż by się mogło wydawać (i niż sami to sobie uświadamiają). Przecież Duch Święty w pewnym sensie jest jak powietrze. Sam Pan Jezus utożsamia Go z wiatrem, mówiąc, iż wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża (J 3,8). Apostołowie w dzień Pięćdziesiątnicy odebrali Ducha Świętego jako uderzenie gwałtownego wiatru (Dz 2,2). Oba języki biblijne opisują Go synonimem wiatru, podmuchu, tchnienia (w Starym Testamencie hebrajskim słowem ruah, w Nowym Testamencie zaś greckim słowem pneuma. Co ciekawe, w jakże odległej kulturowo Słowiańszczyźnie sprawa przedstawia się całkiem podobnie – słowo „duch” wyraźnie kojarzy się etymologicznie ze słowem „dech” (od prasłowiańskiego duchъ, opartego na praindoeuropejskim rdzeniu dheu-s-).
Tak, Duch Święty to powietrze, którym oddycha Kościół. A czy można żyć bez powietrza? W środowisku i oddziaływaniu Ducha Świętego żyjemy, poruszamy się i jesteśmy (Dz 17,28). Bez Ducha Świętego żadną miarą nie byłaby w stanie przetrwać Owczarnia Chrystusowa, albowiem – jak uczy święty Augustyn – czym dusza jest w naszym ciele, tym Duch Święty jest w ciele Chrystusa, którym jest Kościół. A czy można żyć bez duszy?
Duch Święty jest wieczny. Duch [pneuma] przenika wszystko, nawet głębokości Boga samego (1 Kor 2,10). Towarzyszy światu od jego stworzenia: Duch Boży [ruah elohim] unosił się nad wodami (Rdz 1,2).
Jaki Ojciec i Syn, taki Duch
Duch Święty pochodzi wszak od Boga Ojca, a kiedy się mówi o pochodzeniu Ducha Świętego od Ojca – tu jeszcze raz odwołajmy się do świętego Augustyna – trzeba to rozumieć w taki sposób, że pochodzi On również od Syna, co jednak Syn otrzymał od Ojca. Jeśli bowiem wszystko, co Syn ma, otrzymuje od Ojca, w takim razie od Ojca ma również i to, że od Niego Duch Święty pochodzi.
A pochodząc od Ojca i Syna, nie może Duch Święty być jedynie Ich częścią (tak samo jak Syn nie jest częścią Ojca), lecz jest On pełną Osobą Boską, współistotną z Ojcem i Synem, ponieważ Bóg jako Najwyższa Doskonałość nie istnieje w autonomicznych częściach, lecz każda Osoba Trójcy jest całym Bogiem.
Duch Święty jest Bogiem. Najpełniej i najpiękniej prawdę tę wyraża Symbol Atanazjański – równy autorytetem Symbolowi Nicejsko-Konstantynopolskiemu i Składowi Apostolskiemu, acz niestety rzadziej używany w katolickiej liturgii – w którym padają słowa: Ojca i Syna, i Ducha Świętego jedno jest Bóstwo, równa chwała, współwieczny majestat. Jaki Ojciec, taki Syn, taki Duch Święty. (…) Ojciec Bogiem, Syn Bogiem, Duch Święty Bogiem. A przecie nie trzej bogowie, lecz jeden Bóg.
Jednoznacznie na ten temat wypowiada się również katolicki katechizm. Co prawda w katechizmie z roku 1992 sprawa trochę gubi się w wielomówstwie, za to niezawodny katechizm kardynała Pietra Gasparriego przedstawia ją ze spiżową zwięzłością: Wierzymy w Ducha Świętego tak, jak w Ojca i Syna, ponieważ Duch Święty jest prawdziwym Bogiem, jak Ojciec i Syn, i jest jednym Bogiem z Ojcem i Synem.
Kocham Boga i ludzi
Pani Zofia Kłakowicz wspiera Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi od 2007 roku. Urodziła się w miejscowości Stary Las koło Głuchołaz w województwie opolskim. Tam należała do parafii pod wezwaniem św. Marcina, w której przyjęła wszystkie sakramenty. Po zawarciu małżeństwa, którego 60. rocznicę będzie obchodziła z mężem w przyszłym roku, przeprowadziła się do sąsiedniego Nowego Lasu, do parafii pw. św. Jadwigi Śląskiej.
– Kocham Boga, kocham ludzi i dobrze mi z tym. W domu urządziłam „kaplicę”: krzyż Trójcy Świętej, figury Boga Ojca, Jezusa Miłosiernego, Jezusa Chrystusa – Króla Polski i naszych rodzin oraz figurę Matki Bożej oraz wielu świętych.
Bóg mnie prowadzi
– Ja jestem tylko po siedmiu klasach szkoły podstawowej. Nie miałam możliwości dłużej się uczyć, bo ojciec był inwalidą, mama była po pobycie na Syberii, a poza mną mieli jeszcze troje dzieci i trzeba było ciężko pracować w polu. To niesamowite, jak Pan Bóg mnie prowadził w moim życiu.
Wraz z mężem ufamy Bogu i Go kochamy. Mamy gospodarkę, hodujemy kury, uprawiamy ziemniaki, owoców się pełno u nas rodzi, robimy przetwory, dzielimy się z ludźmi. Ze zdrowiem już różnie bywa, ale nie dajemy się, a córka Katarzyna nam pomaga. Córka mieszka w Bielsku-Białej, wyposaża apteki i szpitale, otwiera i projektuje ludziom apteki. Ma bardzo dobrego męża.
Maryja otarła moje łzy
– Syn Jan zmarł w tamtym roku. To był bardzo dobry człowiek dla ludzi, znana osoba w powiecie. Był mechanikiem samochodowym, miał swój warsztat i dobrze wykonywał swoją pracę. Jego syn i córka teraz pracują w tym warsztacie.
– W tamtym roku, podczas oktawy Bożego Ciała, w święto Najświętszego Serca Pana Jezusa pochowaliśmy go, a w tym roku Matka Boża otarła mi łzy, bo akurat w oktawie zaprosiła mnie do Fatimy. Pan Bóg dał, że córka też skorzystała i była ze mną w tym miejscu, bo też bardzo kocha Pana Boga. Uważam, że to była też nagroda z Nieba.
Z Apostolatem w Fatimie
– Przed wyjazdem do Fatimy córka mi mówiła: „Mamuś, to jest jakieś Stowarzyszenie, ty pieniądze dajesz, a dzisiaj świat jest jaki jest; nie byłaś tam, nie wiesz. Trzeba wziąć pieniądze, bo nie wiadomo, jak będzie. Może trzeba będzie za nocleg zapłacić, może za jakieś obiady”. Ona wzięła i ja wzięłam i był kłopot, bo faktycznie, co się okazało – i to nas bardzo zaskoczyło – że wszystko było domknięte, wszystko było zadbane, była bardzo dobra opieka…
Co było dla mnie bardzo fajne, to pierwsze przeżycie, jeszcze w Krakowie, w hotelu, gdy pan prezes bardzo miło nas przywitał, z uśmiechem i serdecznością, słowami: „Szczęść Boże”. To było dla mnie takie piękne!
Na pielgrzymce poznaliśmy pracowników Stowarzyszenia; moja córka dużo z nimi przebywała. Pani przewodnik powiedziała, że taka paczka, jak nasza, to jest mało spotykana. Było pięknie, nie było kłopotów i na wszystko było dużo czasu. Córka dbała o mnie i Bogu dzięki, że była ze mną. Ja wiem, że to był palec Boży i zasługa Matki Bożej.
W Fatimie wychodziłam trochę wcześniej na Mszę Świętą o szóstej rano. Mieliśmy kapłana, z którym dużo rozmawiałam. Zamówiliśmy Mszę Świętą za Stowarzyszenie, za pracowników Stowarzyszenia oraz ich rodziny i ksiądz ją odprawił. Chcieliśmy w ten sposób wynagrodzić i żeby Pan Bóg Wam wynagrodził, Waszym rodzinom i całej organizacji.
Podziękowania
– Dziękuję Bogu Najwyższemu, Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu, a także Matce Najświętszej za wielkie łaski, którymi mnie obdarzyli. Dziękuję, że żyję bez żadnych uszczerbków na ciele. Jestem pewna, że Pan Jezus czuwa nade mną. Jest to znak, że krzyż jest naszą obroną zawsze, a szczególnie na te ostateczne czasy. Za wszystkie łaski i błogosławieństwa dla mnie i całej rodziny serdecznie dziękuję Stwórcy. Twoja cześć i chwała, po wszystkie wieki wieków. Amen. Wdzięczna Twoja służebnica Zofia.
Oprac. JK
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Pragnę podziękować za wszelkie informacje, broszury i książeczki, jakie otrzymuję od Państwa. Najbardziej cieszy mnie wydawane „Przymierze z Maryją”, ponieważ wiele trudnych spraw zostaje przedstawionych w klarowny sposób, wnosi wiele radości, ale przede wszystkim przybliża nam drogę do naszego Ojca. Czasami trzeba wrócić do początku i odnaleźć siebie, a to niełatwe. Wy w tym pomagacie. I róbcie to nadal, bo tego potrzebujemy.
„Przymierze z Maryją” jest początkiem. I z tego zrezygnować nie warto. To moje skromne zdanie, które podyktowane jest szczerą troską o byt „Przymierza…”. Sama jestem w trudnej sytuacji finansowej, dwoje dzieci uczących się poza domem to niemałe koszty. I dlatego z mężem postanowiliśmy ograniczyć wszystko do minimum przez jakiś czas, żeby stać nas było na utrzymanie domu. W dzisiejszych czasach jest to niełatwe zadanie, bo przez ostatnie lata przyzwyczailiśmy się do spełniania wszystkich swoich pragnień i zachcianek i nas też to się tyczy. Jednak trzeba wybrać, co w danym momencie jest ważniejsze. Nawet w pewnym momencie rozważaliśmy rezygnację z comiesięcznego datku na rzecz Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi, ale moje sumienie by tego nie zniosło, więc nadal będziemy Państwa wspierać finansowo oraz codzienną modlitwą. Proszę Was zarazem o modlitwę za moją rodzinę, by wspólnie umiała przetrwać trudne chwile. Ja nie mogę ofiarować nic poza tym. Zatem bardzo mi przykro, że tak jest, ale z ufnością patrzę w przyszłość i wiem, że będziemy oglądać owoce Waszej działalności. Serdecznie pozdrawiam i polecam Was opiece naszej Matuchny Matki Bożej Rychwałdzkiej.
Dagmara z mężem
Szanowni Państwo
Bardzo dziękuję za Wasz wkład w krzewienie prawd wiary. Pragnę podziękować za otrzymane materiały edukacyjne, które poszerzają moją wiedzę religijną. Życzę Wam błogosławieństwa Bożego i obfitych łask w działalności. Trzeba dbać o to, aby wiara nie wygasła. Szczęść Wam Boże!
Jadwiga
Szczęść Boże!
Dziękuję za prowadzenie tak pięknych i potrzebnych akcji katolickich. W miarę moich możliwości wspieram Was w tym pięknym dziele materialnie i duchowo. Życzę Wam, abyście kontynuowali to dzieło jak najdłużej. Pozdrawiam serdecznie!
Janina z Krakowa
Szanowny Panie Prezesie
Wspominając niedawną konferencję „Czy chrześcijanie są skazani na ewolucję”, chciałbym bardzo podziękować za niezwykłą możliwość uczestniczenia w niej. Jest to dla mnie jedyna okazja do kontaktu na żywo z najwybitniejszymi naukowcami, którzy sami odnaleźli właściwą drogę prawdy, a teraz wskazują ją innym. Takie spotkanie to coś absolutnie bezcennego, co będę wspominał jako najpiękniejsze chwile w moim życiu. Pragnę podziękować wszystkim osobom zaangażowanym w to niezwykle ważne przedsięwzięcie.
Te wszystkie dzieła, co zrozumiałe, wymagają poświęcenia oraz wsparcia również finansowego. Chyba wszyscy to rozumieją, widząc przecież efekty Państwa działalności, ale zapewne widzi to również ta druga strona, która robi wszystko, aby to zniszczyć, co jest najlepszym dowodem na właściwy kierunek Państwa działalności. Doskonale zdają sobie z tego sprawę wszystkie siły, które wiedzą, że tego ewolucjonistycznego matactwa zapewne nie da się już długo utrzymać. Myślę, że właśnie dlatego sam plan zniszczenia musi być doskonały i właśnie dlatego postanowiono uderzyć w korzenie, czyli członków Państwa organizacji, tak, by nie mogli wesprzeć dalszego rozwoju tych dzieł.
Rozwiązania, które obecnie wdraża się w firmach produkcyjnych, to kierunek dokładnie wskazany przez śp. Pana Krzysztofa Karonia w polecanym przez niego filmie „Amerykańska fabryka” – dostępnym na Netflixie. Plan, który przygotowany jest krok po kroku dla wszystkich narodów. Myślę, że dlatego choć chcielibyśmy ogromnie pomóc dalszemu rozwojowi Państwa działalności, to będzie to coraz trudniejsze.
Rozwój Państwa wszechstronnej działalności na polu wiary – (by wspomnieć choćby o Apostolacie Fatimy czy piśmie „Przymierze z Maryją”), historii, polityki, prawa – Ordo Iuris, nauki – „Polonia Christiana” i informacji – PCh24.pl, Klubie Przyjaciół, to wszystko z dumą przypomina mi, że jestem Polakiem, a moi bracia i siostry, twórcy tych pięknych dzieł, przypominają mi o właściwej postawie moralnej.
Temat ewolucji inspirował mnie, odkąd pamiętam. Brakujące ogniwo, które „na pewno jest” i „niebawem wam go ukażemy”, to temat flagowy wszystkich „naukowych czasopism”. A ja, posiadając jedynie maturę, mam nadzieję, że większość wykładów rozumiem, bo przedstawione są w takiej formie, aby wszyscy mogli zobaczyć to, co najwybitniejszym umysłom udało się dostrzec pod mikroskopem. Ich geniusz dodatkowo polega na obserwacji zjawisk zachodzących w ułamkach sekund w mikro i makroskali.
Podsumowując, w mojej skromnej opinii pomysł udostępnienia tej wiedzy wszystkim chętnym jest wyrazem chrześcijańskiej miłości, wskazującej właściwą drogę do Boga. Przecież to nasz Stwórca oddał nam ziemię, abyśmy czynili ją sobie poddaną, nie czyniąc wiedzy tajemną, tylko dla wybranych. Jeszcze raz niech będzie mi wolno podziękować za całą działalność Państwa organizacji.
Z wyrazami szacunku
Czytelnik
Szczęść Boże!
Wasza działalność zasługuje na szacunek i podziw! Otwieracie drzwi do serc ludzi zagubionych, pokazujecie inną drogę – uświadamiając, że życie to nie tylko praca, ale przede wszystkim duchowe potrzeby, które dają nadzieję i siłę do życia. Walczcie o serca, które są jeszcze uśpione. Powodzenia!
Anna z Mysłowic
Szczęść Boże!
Pragnę z całego serca podziękować za dwumiesięcznik „Przymierze z Maryją”. Od kilku lat gości on w moim rodzinnym domu, niosąc umocnienie duchowe, światło i pokój. I niech tak pozostanie jak najdłużej.
Daniel