Temat numeru
 
Święta Hiacynta - dziecko, które stało się wzorem wiary
Bogusław Bajor

W tym roku, 20 lutego obchodzimy 100. rocznicę narodzin dla Nieba świętej Hiacynty Marto. Była jedną z trojga wizjonerów, którym w Fatimie objawiła się Matka Boża. Hiacynta widziała i słyszała Maryję. Jej starszy o dwa lata brat Franciszek tylko Ją widział. Natomiast jedyną, która dostąpiła zaszczytu rozmowy z Najświętszą Dziewicą, była najstarsza z tej trójki – kuzynka rodzeństwa Marto, Łucja dos Santos.

 

Św. Hiacynta do dziś pozostaje fascynującą zagadką. Jak to możliwe – pyta wielu, że dziesięcioletnie dziecko praktykowało chrześcijańskie cnoty w tak doskonałym stopniu? Brzydziła się każdym grzechem. Nie tylko ciężkim, ale także powszednim. Była bardzo wrażliwa na kulturę słowa i zachowania oraz czystość obyczajów.

 

Żywa, dziecięca wiara, posłuszeństwo względem próśb Matki Najświętszej, praktyki pokutne i wyrzeczenia podejmowane w intencji nawrócenia grzeszników – to rys charakterystyczny jej duchowości. Warto ją naśladować, bo jak mówił Pan Jezus: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Niebieskiego (Mt 18,3).

 

Droga do świętości

 

Hiacynta, podobnie jak jej brat i kuzynka, miała swoje dziecięce radości i smutki, zainteresowania i ulubione zabawy. Zalety i wady… Hiacynta była uparta. Grzeczna, miła, pobożna, ale uparta. Lubiła stawiać na swoim. Miało być tak jak ona chce… Ale podobnie jak Franciszek, miała ten duchowy spokój, który zawdzięczała głębokiej wierze wyniesionej z domu rodzinnego.

 

We wszystkim, co robiła, widać było obecność Boga i Maryi. W górach, z dala od ludzi, zdarzało jej się recytować całe Ave Maria tak, by echo po każdym słowie było doskonale słyszalne. I to Hiacyntę, jak przyznała później Łucja, Matka Boża obdarowała większą obfitością łask oraz lepszą znajomością Boga i cnoty.

 

Uwielbiała patrzeć na księżyc. Jak mówiła – był on lampą Matki Bożej. Słońce – to lampa Pana Boga. Z rozbrajającą, dziecięcą szczerością wyznała kiedyś: – Wolę lampę Matki Bożej. Ona nas nie parzy ani nie oślepia. Faktem jest, że Hiacynta, będąc dzieckiem o delikatnej budowie ciała, szczególnie ciężko znosiła upały.

 

Jest prawdziwym cudem, że mali pastuszkowie z tak wielkim heroizmem praktykowali cnoty chrześcijańskie. Dążyli do świętości z ufnością i determinacją. Mali pokutnicy, w gorącej Portugalii, radykalnie ograniczali przyjmowanie napojów, a posiłki często ofiarowywali innym. Mocno opasywali się rzemieniem pokutnym, aż do krwi. Często w ciągu dnia, głęboko pochyleni do ziemi, wznosili modły o nawrócenie grzeszników i za Ojca Świętego. Oddawali się kontemplacji.

 

Ofiara za grzeszników

 

Od momentu objawień, szczególnie zaś od wizji piekła, przedstawionej im przez Maryję 17 lipca 1917 roku oboje – Franciszek i Hiacynta – zrezygnowali z ulubionych zabaw. Jakże przerażająca musiała być ta wizja demonów i potępieńców w morzu ognia!


Nigdy nie narzekali na doznawane bóle. Najmłodsza z trójki pastuszków unikała słodkich winogron, fig, posilając się gorzkimi żołędziami. Swą pokutę ofiarowywała za grzeszników. Każdego dnia wieczorem prosiła rodziców i rodzeństwo o wspólne odmawianie Różańca. Zapraszała do modlitwy również sąsiadów.

 

Hiacynta z niespotykaną u dzieci powagą wielokrotnie ostrzegała wielu dorosłych, mówiąc: Grzechy, które prowadzą najwięcej dusz do piekła, są to grzechy cielesne. Przyjdą mody, które będą bardzo obrażać Pana Jezusa. Osoby, które służą Bogu, nie powinny ulegać modzie. Kościół nie ulega modzie. Pan Jezus jest zawsze taki sam. (…) Gdyby ludzie wiedzieli, co to jest wieczność, uczyniliby wszystko, aby zmienić sposób życia. Ludzie skazują się na potępienie, ponieważ nie myślą o śmierci Pana Jezusa i nie czynią pokuty.

 

Służyła też chrześcijańską radą: Nie szukaj luksusu, uciekaj od bogactw. Bądź przyjaciółką świętego ubóstwa i ciszy! Bądź miłosierna, nawet dla tych, którzy są źli. Nie mów źle o nikim i unikaj tych, którzy obmawiają. Bądź bardzo cierpliwa, ponieważ cierpliwość prowadzi do Nieba. Umartwianie się i ofiary podobają się bardzo Panu Jezusowi. Spowiedź jest sakramentem miłosierdzia. Dlatego też należy podchodzić do konfesjonału z zaufaniem i radością. Bez spowiedzi nie ma zbawienia.

 

Heroiczna wiara

 

Fatimscy pastuszkowie dali świadectwo dojrzałej i heroicznej wiary podczas dwóch dni uwięzienia w sierpniu 1917 roku przez administratora kantonu Ourem, który siłą chciał wyrwać ich tajemnice związane z objawieniami Matki Bożej. Antyklerykalni funkcjonariusze państwowi groźbami usiłowali zmusić dzieci do przyznania się, iż wszystko, co przekazały ludziom, było wymysłem ich dziecięcej wyobraźni.


I jakaż była reakcja Hiacynty? W obecności funkcjonariuszy odparła odważnie: – Nigdy tego nie powiemy, bo Piękna Pani (Matka Boża – przyp. BB) by tego nie chciała. Wolimy raczej umrzeć.

 

Na te słowa sędzia zareagował niezwykle ostro – poprowadził Hiacyntę do innego pomieszczenia, strasząc ją „usmażeniem w oleju”. Pozostała dwójka była przekonana, że Hiacynta zginęła w straszliwych męczarniach, a mimo to ani Franciszek, ani Łucja także niczego nie wyjawili. Tak oto antykatolicka władza przegrała z prostą wiarą trójki niepiśmiennych chłopskich dzieci.

 

Jakby ciągle żyła…

 

W roku 1918, w tym samym czasie co brat Franciszek, Hiacynta zachorowała na grypę hiszpankę. Umarła rok po swym bracie, po długich i niewyobrażalnych wręcz cierpieniach. Wszystko znosiła i ofiarowała za nawrócenie grzeszników. W tym okresie Matka Boża ukazała jej się trzy razy. Hiacynta umarła w samotności, ale nie bała się, bo Najświętsza Panna obiecała po nią przyjść i zabrać ją do Nieba.


Trumna małej wizjonerki trafiła do kościoła w Anges. Trzy dni po śmierci jej ciało emanowało zapachem różnych kwiatów. Wargi i policzki Hiacynta miała zaróżowione, jakby ciągle żyła.

 

12 września 1935 roku jej trumna została przetransportowana z Vila Nova w Ourém do Fatimy. Kiedy ją otwarto, stwierdzono, że twarz wizjonerki pozostała nietknięta. Podobnie podczas ostatniej ekshumacji w fatimskiej Bazylice Matki Bożej Różańcowej, 1 maja 1951 roku.

 

Zapiszcie dzieci  do szkoły Maryi!

 

Hiacynta i Franciszek Marto są pierwszymi dziećmi, bratem i siostrą – niemęczennikami, którzy stali się świętymi. Do wyniesienia ich na ołtarze potrzebne były cuda. Pierwszym za ich wstawiennictwem, zbadanym w procesie beatyfikacyjnym, było uzdrowienie Maríi Emilii Santos z Leria w Portugalii (25 marca 1987 roku), która cierpiała na porażenie kończyn dolnych, a wyzdrowiała po odmówieniu nowenny w trakcie rekolekcji w Fatimie.


Drugim cudem uznanym w procesie kanonizacyjnym jest uzdrowienie portugalskiego dziecka mieszkającego w Szwajcarii, Felipe Moura Marquesa, który od urodzenia cierpiał na cukrzycę i uznawany był za nieuleczalnie chorego.

 

Ojciec Święty Jan Paweł II podczas beatyfikacji rodzeństwa Marto, 13 maja 2000 roku, zwrócił się w Fatimie do dzieci: Poproście waszych rodziców i nauczycieli, ażeby was zapisali do „szkoły” Matki Bożej, ażeby was nauczyła stać się jak pastuszkowie, którzy starali się czynić to, o co Ona ich prosiła. Mówię wam, że „żyjąc w poddaństwie i zależności od Maryi postąpimy w krótkim czasie więcej, aniżeli żyjąc przez całe lata w samowoli i opierając się na własnych siłach” (por. św. Ludwik Maria Grignion de Montfort). Tak właśnie się stało, że ci pastuszkowie błyskawicznie zostali świętymi. Pewna kobieta, która przyjęła Hiacyntę w Lizbonie, słuchając tak pięknych i mądrych rad, których dziewczynka udzielała, zapytała, od kogo tego się nauczyła. „Od Matki Bożej” – odpowiedziała. Poddając się całkowicie pod kierownictwo tak dobrej Mistrzyni, Hiacynta i Franciszek w krótkim czasie osiągnęli szczyty doskonałości. „Wysławiam Cię, Ojcze, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom”. Wysławiam Cię, Ojcze, za wszystkich Twoich maluczkich, poczynając od Dziewicy Maryi, pokornej Twojej Służebnicy, aż do pastuszków Franciszka i Hiacynty. Orędzie ich życia niechaj pozostanie zawsze żywe, aby rozświetlać drogę ludzkości!

 

13 maja 2017 roku – w setną rocznicę objawień, Hiacynta i Franciszek Marto zostali wpisani w poczet świętych przez obecnego biskupa Rzymu – Franciszka.

 

Odwaga i męstwo

 

Hiacynta, podobnie jak pozostali wizjonerzy fatimscy, uczy nas odwagi w wierze i męstwa, a także prawdziwej miłości bliźniego, zwłaszcza tego, który upada. Jej ofiary poniesione w intencji grzeszników przyniosą owoce!

 

Bogusław Bajor



NAJNOWSZE WYDANIE:
Wzór męża i ojca
Wielu z nas ma wielkie nabożeństwo do świętego Józefa. Prosimy go o pomoc między innymi w problemach rodzinnych czy w sytuacjach trudnych. Dlaczego tak się dzieje? Nie mamy przecież o nim większej wiedzy, bo i Ewangelie poświęciły mu niewiele miejsca.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Opatrzność Boża czuwa nade mną

– Jestem sympatykiem Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi od wielu lat. Podoba mi się to, że bronicie fundamentalnej, a nie liberalnej wiary katolickiej oraz poruszacie temat prześladowań i działań przeciw naszemu Kościołowi. Martwię się tym chaosem, który jest obecnie w Kościele – mówi Pan Józef Łazaj należący do Apostolatu Fatimy od 2019 roku. W tym numerze naszego pisma prezentujemy jego świadectwo.

 

W tym roku będę obchodził z żoną 58. rocznicę ślubu i sam skończę 80 lat. Mamy dwójkę dzieci, oboje dali nam pięcioro wnuków i troje prawnuków. Wielokrotnie w swoim życiu doświadczyłem działania Opatrzności Bożej, której każdego dnia się powierzam i która nade mną czuwa, o czym jestem głęboko przekonany. Żeby nie być gołosłownym Pan Józef opowiada jedną z historii, która zdarzyła się, zanim przeszedł na emeryturę.

Świadectwo


W zakładzie pracy mieliśmy pasiekę. Pewnej czerwcowej niedzieli jechałem drogą leśną z Żyglinka do Nakła Śląskiego, przez Świerklaniec, by skontrolować lot pszczół. Żadnego ruchu na drodze, słońce świeciło wprost w oczy. Na liczniku skromne 120 km/h. W pewnym momencie, zupełnie nieoczekiwanie, w odległości około 10–15 metrów przed sobą zauważyłem przechodzącego, w poprzek drogi, łosia. Na hamowanie nie było już czasu, krzyknąłem tylko: „Jezu” i gwałtownie skręciłem w prawo, chcąc rowem ominąć potężne zwierzę. Nie potrafię odpowiedzieć, jak to się stało. Droga stosunkowo wąska, pobocza prawie nie było, a ja wyjechałem na drogę bez wstrząsu, bez uszkodzeń. Zatrzymałem się po kilkudziesięciu metrach. Cały trzęsący się z wrażenia, spojrzałem do tyłu – przez drogę przechodził drugi łoś. Gdy wracałem, oglądałem to miejsce. Nie mogłem uwierzyć, pobocze bardzo wąskie z wyrwami, wkopany kamienny słupek. Jakim cudem wyszedłem z tego cało, nie wiem. Mogłem tylko przypuszczać, że mój krzyk o pomoc został wysłuchany. Ten przypadek na wiele lat pozbawił mnie poczucia bezpieczeństwa przy jeździe przez las.

Rodzina szkołą życia i wiary


Urodziłem się w Woźnikach Śląskich. Pochodzę z wielodzietnej rodziny robotniczej. To była rodzina zwarta i kochająca się. Panowała w niej dyscyplina, której dziś w rodzinach brakuje. Ojciec pracował jako robotnik leśny, a pomagali mu najstarsi moi bracia. Mieliśmy też małe gospodarstwo. Kiedy ojciec wstawał o brzasku i szedł kosić łąkę, to ja szedłem później z młodszą siostrą Ireną tę trawę rozrzucać i suszyć, a kiedy on, spracowany po całym dniu, wieczorem, klękał przy łóżku, to dla mnie był to autorytet i widok, którego nigdy nie zapomnę. Wszyscy pracowali ciężko i choć przy pracy niewiele mówiło się o Bogu, to ten Bóg był zawsze blisko. Dla wszystkich było oczywiste, że w niedzielę idzie się do kościoła. Wiara nie podlegała żadnym wątpliwościom.

Szykany za sprzeciw


Skończyłem szkołę podstawową w miejscowości Dyrdy, liceum ogólnokształcące w Tarnowskich Górach, a 2-letnie technikum górnicze w Chorzowie-Batorym. Gdy w 1965 roku biskupi polscy napisali słynny list do biskupów niemieckich, komuniści organizowali masówki, podczas których krzyczano: „Jakim prawem przebaczają?”. Ja się odezwałem, broniąc polskich hierarchów; z tego powodu byłem gnębiony i nawet chciano mnie wyrzucić ze szkoły, ale wszystko skończyło się dobrze: zdobyłem tytuł technika-górnika i rozpocząłem pracę w odkrywkowej kopalni dolomitu i w tej branży, na wielu stanowiskach, przepracowałem aż do emerytury.

Wiary trzeba bronić!


Już w okresie komuny miałem świadomość, że naszej wiary trzeba bronić i z takim nastawieniem żyję cały czas, bo wciąż widzę, że jest ona atakowana przez system, później przez liberalizm. Po przejściu na emeryturę czytałem bardzo dużo książek katolickich i zgromadziłem bardzo bogatą bibliotekę religijną, w której największym skarbem jest mistyczne, cudowne dzieło Marii Valtorty, pt. Poemat Boga-Człowieka. Dzięki temu moja wiedza i świadomość religijna bardzo mocno się rozwijały.


Na Facebooku toczę na temat wiary zacięte dyskusje, w których wykorzystuję wiedzę zdobytą m.in. dzięki artykułom publikowanym w „Przymierzu z Maryją”. Prowadzę bloga, (myslebowierze.pl), gdzie publikuję artykuły poświęcone obronie wiary. Co istotne, na blogu tematy te są trwałe i dostępne, a na Facebooku są usuwane i znikają. Cieszę się z tego, co robię, i jestem przekonany, że są to działania niezbędne i konieczne, bo jeśli nie będziemy bronić naszej wiary, to jej przeciwnicy zapędzą nas do katakumb lub uznają, że jest to tylko nasza prywatna sprawa i wtedy nie będziemy mogli się w ogóle odzywać.

Moja książka


Zdecydowałem się nawet napisać książkę w obronie wiary, w której starałem się zestawić wszystkie elementy świata, które noszą znamiona cudów lub są cudami. Książka nosi tytuł Dlaczego? i jest opatrzona mottem: Dlaczego ludzie żyją dzisiaj tak, jakby Boga wcale nie było? Wydałem tę książkę za własne pieniądze, a cały nakład w większości rozdałem.


Oprac. JK

 


Listy od Przyjaciół
 

Szczęść Boże!

Jestem bardzo wdzięczna Redakcji za tak piękną pracę. 25-lecie istnienia Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi to dowód na to, że potrzebna jest taka działalność tysiącom polskich rodzin, jak również nam wszystkim. To pobudza serce i otwiera umysł na wiarę katolicką. Jeszcze raz serdecznie dziękuję za wyróżnienie w postaci pamiątkowego dyplomu i modlitwy Sługi Bożego Ks. Piotra Skargi.

Anna z Ostrowca Świętokrzyskiego

 

Szanowni Państwo!

Od dawna otrzymuję od Państwa „Przymierze z Maryją”. Na mojej ścianie też co roku wisi piękny kalendarz z Matką Bożą. Jakiś czas temu hojnie wspierałem Państwa działalność. Od tego czasu zdążyłem się ożenić, mam dwójkę wspaniałych dzieci. Razem z żoną wychowujemy je w duchu katolickim. Od czasu, gdy wspierałem Państwa moja sytuacja ekonomiczna nieco się pogorszyła, już nie jestem kawalerem, który swobodnie może dysponować swoimi zasobami. Może jednak wkrótce będę mógł wesprzeć Państwa działalność jakąś kwotą, bo uważam, że jest ona szlachetna i ważna.

Paweł


Szanowny Panie Prezesie!

Na wstępie pragnę Pana przeprosić za wieloletnie milczenie. Mimo braku reakcji z mojej strony, przysyłał mi Pan każdego roku kalendarz. Chociaż na to nie zasługiwałam, bardzo sobie to cenię. Kalendarze przypominają mi o każdym święcie kościelnym. Myślę, że miała w tym udział Fatimska Pani, której kapliczką obok naszego kościoła przez kilkanaście lat się opiekowałam. Od dwudziestu dwóch lat jestem na emeryturze, a głównym moim zajęciem są obecnie wizyty u lekarzy, w aptekach, na badaniach, no i oczywiście prace domowe. Kończąc, serdecznie Pana pozdrawiam, życzę wielu wspaniałych Przyjaciół, a przede wszystkim, aby Matka Najświętsza wspierała wszystkie inicjatywy podejmowane przez Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi.

Maria z Lubelskiego

 

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję za kolejną kampanię, od której zależy los i przyszłość naszej katolickiej Polski. Tak wielu Polaków zmieniło życie i poglądy po pandemii. Od nas, Apostołów, wymaga się budzenia sumień naszych rodaków, żeby nie odeszli od chrześcijańskich korzeni. Bóg zapłać za tak cudowne Wasze dzieło. Niech Wam Bóg błogosławi!

Anna z Małopolski

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Szanowny Panie Prezesie! Serdecznie dziękuję za dotychczasową korespondencję, która służy Czytelnikom w dziele popularyzacji Orędzia naszej Fatimskiej Pani, rozpala ogień patriotycznej miłości do naszej ukochanej Ojczyzny i podejmuje jakże niezbędną dla nas troskę o rozwój cywilizacji łacińskiej, a przede wszystkim jej trwanie w Europie i na świecie. Jestem Panu i Stowarzyszeniu, któremu Pan przewodzi, szczerze i serdecznie wdzięczny i mniemam, że tak czyni wielu Księży i Rodaków w Polsce i na emigracji. Niech te Wasze starania i trud wokół tej sprawy oraz tych tematów wynagrodzi Boża Opatrzność. Za przesłane egzemplarze „Przymierza z Maryją” serdecznie dziękuję. Staram się rozprowadzić je wśród moich najlepszych znajomych i przyjaciół.

Ks. Kazimierz

 

Szczęść Boże!

Dziękuję bardzo za piękny kalendarz „366 dni z Maryją” na 2024 rok, który poświęcony jest szkaplerzowi świętemu. Kalendarz jest bardzo ciekawy i pięknie wydany. Nie o wszystkich przedstawionych szkaplerzach wiedziałam, ale też nie wszystkie można przedstawić w kalendarzu ze względu na objętość. Tak samo jak Pana pragnieniem, tak również i moim jest, aby ten kalendarz trafił do jak największej liczby osób. Pozdrawiam serdecznie.

Lucyna z Bydgoszczy

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Na początku dziękuję serdecznie za przesłany kalendarz „366 dni z Maryją” na rok 2024. Dziękuję też za grudniowe „Przymierze z Maryją”. Dostałam również 4. numer „Apostoła Fatimy”. Przeczytałam list od Pana Prezesa i świadectwa ludzi, którzy są Apostołami Fatimy. Proponuje Pan, abym opowiedziała swoją historię. Moja historia nie jest niestety chwalebna. Żyłam bardzo daleko od Boga i Kościoła świętego. W zasadzie to nie było życie. Moja mama, bardzo pobożna niewiasta, modliła się za mnie, również kapłani modlili się za mnie. Kiedyś, gdy leżałam i czułam od nóg drętwienie, poczułam trzy pocałunki tak gorące i pełne miłości, że zapragnęłam żyć. Mama była przy mnie, wyciągnęłam ręce do niej i pomogła mi wstać. Teraz sama jestem mamą i wiem, co czuła moja, kiedy żyłam daleko od Boga…

Anna


Szczęść Boże!

Dziękuję za wielkie zaangażowanie i tak wspaniałe dzieło, jakie tworzycie. Dziękuję też za list, „Przymierze z Maryją” i drugi kalendarz z Maryją. W świątecznym „Przymierzu…” opisaliście różne ciekawe tematy związane z Bożym Narodzeniem np. jak godnie przeżyć Wigilię i narodziny Chrystusa. Dziękuję jeszcze za dwa wspaniałe upominki: szopkę bożonarodzeniową i kartę z modlitwą o triumf wiary katolickiej. Nie możemy ani na moment przestać działać na rzecz obrony wiary. Ja w miarę swoich możliwości finansowych, jak do tej pory, gdy zdrowie pozwoli, będę nadal wspierać Was swoim „groszem”… W modlitwach często polecam Bogu i Matce Najświętszej całe Stowarzyszenie. Szczęść Wam Boże na dalsze lata!

Z Panem Bogiem

Stefania z Płocka

 

Szanowni Państwo!

Mozambik jest jednym z najbiedniejszych państw świata i wszelka pomoc materialna, a nade wszystko duchowa, jest nieodzowna. Wsparcie Stowarzyszenia dla tych społeczności jest wielką radością, gdyż mogą z nadzieją budować swoją przyszłość i wieczność! Szczęść Wam Boże!

Marek z Lublina