Problemy
 
Zdrada małżeńska
Ks. Marcin Kostka FSSP

Pani Grażyna pisze: Po 30 latach małżeństwa dowiedziałam się, że mąż mnie zdradził z młodszą kobietą. Nie mogę sobie z tym poradzić. Co mam robić? Jak się zachować?

Odnosząc się do tego zagadnienia, przede wszystkim pragnę wyrazić serdeczne współczucie i życzliwość dla Pani i dla wszystkich osób zdradzonych przez współmałżonków.

Osoba zdradzona cierpi przede wszystkim duchowo, ale także fizycznie i psychicznie. Dlatego potrzebuje zrozumienia i wsparcia. Trudno sobie poradzić z tak wielką raną w sercu i na duszy.

Tak po ludzku, zdradę na pewno ciężko jest wybaczyć. Chrystus Pan uczy wybaczania, uczy miłosierdzia, jednak niestety nie każdy na to zasługuje. Każdy przypadek trzeba rozpatrywać indywidualnie. Dobrze jest poradzić się spowiednika bądź kierownika duchowego, może dobrze byłoby wybrać się do poradni małżeńskiej. No i oczywiście należałoby porozmawiać ze zdrajcą. Najważniejsze jednak, by nie działać zbyt pochopnie i pod wpływem emocji.

Poruszając problem zdrady małżeńskiej i zagrożeń z nią związanych, chciałbym w pierwszej kolejności odnieść się do samej instytucji małżeństwa, która w naszym katolickim rozumieniu jest nie tylko związkiem kobiety i mężczyzny, ale nade wszystko jest sakramentem – czyli znakiem widzialnym działania łaski niewidzialnej – działaniem Boga w człowieku dla uświęcenia tegoż człowieka.

Jak czytamy w Kodeksie Prawa Kanonicznego: Sakrament małżeństwa jest przymierzem między ochrzczonymi, mężczyzną i kobietą, którzy tworzą ze sobą wspólnotę życia i miłości, skierowaną na dobro małżonków oraz zrodzenie i wychowanie potomstwa (KPK, kan. 1055). Twórcą małżeństwa jest sam Bóg. Rzeczywistość małżeństwa wpisana jest w samą naturę mężczyzny i kobiety, którzy wyszli z rąk Stwórcy (Konstytucja Dogmatyczna o Kościele 48). Małżeństwo nie jest więc instytucją czysto ludzką, ale pochodzi od Boga, który stwarza człowieka z miłości i do miłości go powołuje (Katechizm Kościoła Katolickiego 1604). Mężczyzna i kobieta są stworzeni wzajemnie dla siebie, aby tworzyć parę małżeńską. Czytamy o tym w Księdze Rodzaju: Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swoją żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem (Rdz 2,24).

Pan Jezus w swoim nauczaniu przypomina pierwotny sens związku mężczyzny i kobiety, tak jak został zamierzony przez Boga Stwórcę (Mt 19,8). Zbawiciel podkreśla nierozerwalność małżeństwa, a jednocześnie daje siłę i łaskę do przeżywania małżeństwa w nowych wymiarach Królestwa Bożego. Chrystus nie tylko potwierdza szczególną godność małżeństwa, ale podnosi je do rangi sakramentu. Małżeństwo chrześcijańskie staje się znakiem przymierza Chrystusa i Kościoła (KKK 1617).

Miłość małżeńska zmierza do jedności głęboko osobowej. Wymaga ona nierozerwalności i wierności w całkowitym wzajemnym obdarowaniu i otwiera się ku płodności (Familiaris Consortio 13). Miłość małżeńska chce być trwała, a nie tylko „tymczasowa”. Ze względu na miłość i na dobro dzieci, małżeństwo wymaga pełnej wierności małżonków i nieprzerwanej jedności ich współżycia. Płodność miłości małżeńskiej obejmuje nie tylko zrodzenie potomstwa, ale również jego wychowanie.

I tu dochodzimy do sedna problemu postawionego w pytaniu – zdrady małżeńskiej i problemów z nią związanych. Dlatego postawmy sobie kilka pytań, które pomogą nam w zrozumieniu tego problemu.

Czym właściwie jest zdrada?

Słowo „zdrada” drażni szczególnie tych ludzi, którzy w życiu małżeńskim w jakiś sposób odeszli od miłości i zobowiązań. Znajdują oni całą masę pokrętnych wytłumaczeń i usprawiedliwień, próbują zrzucić winę na innych. Z etycznego punktu widzenia – zdrajca jest człowiekiem zasługującym na najwyższą naganę.

Jednak nam chodzi o sam fakt, o odpowiedzenie na pytanie, czym właściwie jest zdrada. Otóż, przyznanie się do jakichś ideałów, złożenie obietnicy czy przysięgi i potem – dla takich czy innych powodów – odejście od nich, to właśnie jest zdrada.

Dlaczego zdrada tak bardzo boli?

Więź małżeńska to najsilniejszy i najbardziej intymny związek mężczyzny i kobiety, a zdrada małżeńska to najbardziej radykalna forma zniszczenia tej więzi. W pewnych aspektach jest to rana wręcz nieuleczalna, której nie sposób wymazać ze świadomości i z sumienia.

Zdrada małżeńska oznacza, że dla kogoś przyjemność stała się ważniejsza od osoby. Prawo kanoniczne uznaje zdradę za wystarczającą podstawę do ubiegania się o separację małżeńską. Zdrada powoduje bolesne ­konsekwencje psychiczne i moralne, a czasem także skutki prawne i finansowe, które wynikają na przykład z odpowiedzialności za dziecko pozamałżeńskie.

Mogą też pojawić się konsekwencje zdrowotne, łącznie z chorobą AIDS. Warto wyjaśnić, że nawet jeśli małżonek wybacza choremu na AIDS współmałżonkowi zdradę, to chory na AIDS – jeśli znowu naprawdę kocha małżonka – nigdy nie zgodzi się na współżycie! Nie będzie bowiem narażał kochanej osoby na śmiertelną chorobę. Człowiek chory na AIDS jest zobowiązany w sumieniu do tego, by do śmierci zachować wstrzemięźliwość seksualną.

Zdrada małżeńska powoduje ogromne cierpienie obojga małżonków. W początkowej fazie zwykle bardziej cierpi zdradzony małżonek, jednak w dłuższej perspektywie z reguły jeszcze większe cierpienie dotyka tego, kto dopuścił się zdrady. Stopniowo uświadamia on sobie, że boleśnie skrzywdził nie tylko współmałżonka i dzieci, ale również samego siebie oraz tę osobę, z którą dopuścił się cudzołóstwa.

Co zrobić, gdy przydarzy się takie nieszczęście?

Jeśli niestety już doszło do cudzołóstwa, czy powinniśmy za wszelką cenę ratować swoje małżeństwo?

Odkrycie, że jest się zdradzanym, wiąże się z ogromnym szokiem oraz powoduje długotrwały uraz psychiczny i moralny. Czasem poczucie krzywdy u osoby zdradzonej jest tak wielkie i bolesne, że nie ma szans na złagodzenie tego bólu i na powrót do wspólnoty małżeńskiej. W takim przypadku nie pozostaje zwykle nic innego, jak złożenie przez osobę skrzywdzoną wniosku o separację.

W świetle Ewangelii optymalnym rozwiązaniem jest przezwyciężenie kryzysu poprzez pojednanie i przebaczenie. W odniesieniu do osób nie ma bowiem sytuacji nieodwracalnych. Zawsze możliwa jest radykalna przemiana, nawrócenie i przezwyciężenie przeszłości. Przebaczenie i pojednanie to droga, którą Chrystus proponuje w obliczu każdego grzechu i każdej krzywdy. Droga ta nie ma jednak nic wspólnego z naiwnością czy z tolerowaniem zła. Prawdziwe pojednanie jest możliwe wyłącznie wtedy, gdy małżonek, który dopuścił się zdrady, uzna swoją winę oraz radykalnie się zmieni. Jeśli warunek ten zostaje spełniony, to konieczne jest również zadośćuczynienie wyrządzonej krzywdy i zadanego bólu. Najbardziej dojrzałym sposobem wynagrodzenia zdrady jest konsekwentne okazywanie tu i teraz dojrzałej, rozumnej, ofiarnej, wiernej miłości małżeńskiej i rodzicielskiej.

Do czego prowadzi zdrada małżeńska?

Zdrada jest zawsze wyrazem wielkiej niesprawiedliwości wobec drugiego człowieka, zaprzeczeniem miłości, oznaką kryzysu małżeńskiego i braku wiary. Jej skutkiem jest zawód, brak zaufania i lęk przed powtórzeniem się takiej sytuacji. Nawet jeśli niewierność zostanie wybaczona, nie jest możliwe przecież wymazanie tego faktu z pamięci, dlatego ponowne zaufanie staje się sprawą niezwykle trudną. Do tego dochodzi jeszcze cierpienie dzieci, jeśli zdążyły pojawić się na świecie.

Zdradzając małżonka, zdradzasz też Boga

Ludzie wiary powinni traktować małżeństwo jako związek sakramentalny, pobłogosławiony przez samego Boga, pamiętając, że w Ewangelii ciało człowieka podniesione zostało do wymiaru sacrum. Wszak św. Paweł mówi: Ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który w was jest (1 Kor 6,19). W świetle nauczania Chrystusa zdrada nie jest więc tylko podeptaniem uczuć drugiego człowieka i odrzuceniem jego zaufania, wierności i uczciwości, ale przede wszystkim pogwałceniem świętości ciała człowieka i jednocześnie tej świętości, którą jest sam Bóg. Jeśli zdradzasz w małżeństwie, a jesteś człowiekiem wiary, katolikiem, to nie zapominaj, że zdradzasz również

Boga! Przede wszystkim Boga!

I nie miej pretensji do Kościoła, że ci przypomina o wierności, o czystości; bo Kościół stoi na straży Słowa Bożego, Bożego przykazania, Świętych Sakramentów i Miłości.
 
* * *
Reasumując, każda zdrada i każdy rozpad małżeństwa jest wielkim dramatem dla małżonków, dla dzieci, dla Kościoła, dla narodu, a nawet dla całej ludzkości. Osoby, które doprowadzają do rozdarcia małżeństwa, nigdy nie są bez winy, czasem ta wina jest na samym początku, kiedy dobiera się nieodpowiedniego człowieka, ale zawsze ona jest. Niewinne są cierpiące dzieci i one najgłębiej przeżywają ten dramat.

Chciałbym jeszcze wspomnieć o jednej sytuacji. Kościół jest dziś często krytykowany za to, że jest nieżyciowy, bo nie uznaje rozwodów, bo broni życia od poczęcia do naturalnej śmierci, bo stoi na straży dziewictwa, zakazując stosunków przedmałżeńskich… Powiem jasno: nawet gdyby wszyscy chrześcijanie się rozwiedli i zdradzili wiarę oraz moralność chrześcijańską, to Kościół i tak nadal nie będzie uznawał rozwodów, bo nie może „poprawiać”Boga. Kościół stoi na straży Bożego Prawa, a nierozerwalność małżeństwa jest Prawem Boskim.

Z doświadczenia mogę powiedzieć, że wielu z tych, którzy w dyskusji ostro krytykowali Kościół za „nieludzkie” podejście do małżeństwa, na łożu śmierci i w spokojnej rozmowie stwierdzali: Księże, ja dobrze wiem, że nierozerwalność małżeństwa jest jedyną słuszną drogą, że Kościół nie może z tego ustąpić. Ich wyznania szły po linii: byłbym szczęśliwy, gdybym dochował wierności żonie, bo życie moje wyglądałoby zupełnie inaczej.

Człowiek z perspektywy lat przyznaje rację Kościołowi, bo zasada, którą on wskazuje, jest słuszna i niepodważalna. Niektórzy niestety przyznają to dopiero po latach, gdy obiektywnie popatrzą na swoje życie przez pryzmat Prawa Bożego.

"Przymierze z Maryją" dociera regularnie do ponad 430 tysięcy osób. Dołącz do grona naszych Przyjaciół i zostań stałym czytelnikiem czasopisma.

NAJNOWSZE WYDANIE:
Dlaczego nas prześladują?
Maryja jest naszą Matką, daną przez Pana Jezusa. I do Niej uciekamy się we wszelkich potrzebach. Będąc Matką, nie przestaje jednak być Królową. Pięknie wyrażają to kolejne wezwania z ostatniej części litanii loretańskiej. Jest wśród nich tytuł: Królowa Męczenników. I właśnie męczeństwu wyznawców Chrystusa poświęcone jest to wydanie naszego pisma.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Płaszczem Maryi okryta

Pani Barbara Kaptur, która jest dzisiejszą bohaterką rubryki poświęconej Apostolatowi Fatimy, należy do naszej wspólnoty od ponad 10 lat.

– Przypadkowo w skrzynce znalazłam ulotkę, to było w 2012 roku, w listopadzie. Wysłałam zgłoszenie i od tego czasu zaczęła się korespondencja. Mam jeszcze pierwszy list, który dostałam 7 grudnia – wspomina.

 

– Pochodzę z parafii pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Trzemesznie. Tam byłam ochrzczona, tam też przystąpiłam do Pierwszej Komunii i tam brałam ślub. Wiarę przekazali mi rodzice. Co niedziela chodzili na Mszę Świętą, a my za nimi podążaliśmy. Nie mówili: musicie chodzić, tylko szykowaliśmy się i tak jak rodzice szli, tak i my szliśmy.


– Gdy miałam 12 lat, w pokoju rodziców zapalił się ołtarz z obrazem Matki Bożej, który peregrynował po naszej parafii. Rodzice spali. Nagle poczułam, że ktoś mnie budzi. Na szczęście szybko się przebudziłam i zobaczyłam obraz Matki Bożej w ogniu. Wszystkich pobudziłam i tak uratowałam obraz oraz rodzinę, bo cały budynek poszedłby z ogniem.


U stóp Jasnogórskiej Pani


- Gdy miałam 10 lat po raz pierwszy byłam w Częstochowie, na pielgrzymce dzieci komunijnych, którą zorganizowała siostra zakonna z naszej parafii. Od Trzemeszna byliśmy ścigani przez milicję, której nie w smak był nasz wyjazd, a my grupkami, na różnych stacjach, wsiadaliśmy do pociągu. W końcu wszyscy zebraliśmy się w Inowrocławiu i stamtąd razem pojechaliśmy do Częstochowy.


- Pamiętam jak od zakrystii szliśmy przed sam ołtarz na kolanach, blisko Matki Bożej, nie tak jak teraz trzeba, za balustradą. To zapamiętałam, bo dzisiaj już tego nie ma, takiej czci i oddania. Zawsze mnie ciągnie na Jasną Górę. To jest nasza ostoja! Przedtem jeździłam tam ze swoimi dziećmi, a dziś wożę tam wnuki.


Pielgrzymka do Fatimy


- Kiedyś, w 1987 roku, kupiłam książkę o Fatimie, zapragnęłam tam pojechać i to się sprawdziło. W 2017 roku udałam się do Fatimy z pielgrzymką z Legnicy. W Fatimie naprawdę czuć obecność Matki Bożej. Na miejscu można odczuć takie ciepło, którego nawet nie umiem dobrze opisać. Takie Matczyne! Na kolanach szliśmy i płakaliśmy, że tam jesteśmy.

W Fatimie czułam się chroniona, byłam jakby okryta płaszczem.

- Spotkało mnie tam też takie zdarzenie: byłam zmęczona i poszłam odpocząć na pół godzinki. Wtedy przyśniła mi się kobieta ubrana na niebiesko. Tak jakby mnie chroniła, była ze mną, taka jaką mam w kapliczce przed domem. Szybko się przebudziłam.


Matka Boża chroni mój dom


- Z Fatimy przywiozłam różne dewocjonalia. Jeden z różańców podarowałam wnuczce, która zdawała wtedy maturę. Teraz wnuczka mówi: – Ja wszędzie biorę ten różaniec, bo on mi pomaga. Druga wnuczka jest tegoroczną maturzystką i też uszykowałam dla niej różaniec, żeby ją prowadził.


- Pamiątką z Portugalii jest też figurka Matki Bożej Fatimskiej. Pół roku później otrzymałam też z Krakowa figurkę Fatimskiej Pani, a trzecią mam przed domem. Pojechaliśmy po nią specjalnie do Gniezna, bo byłam wraz z moją rodziną atakowana przez świadków Jehowy. Zrobiliśmy postument z płytek, zadaszenie i powstała kapliczka, żeby statua Matki Bożej była chroniona od deszczu i nieprzyjaciół. Odkąd figura Maryi stanęła w kapliczce przed domem, mam święty spokój – przestali nas atakować i przychodzić. Niestety, są też tacy, którzy wciąż próbują do tej figurki ciskać kamieniami. A ja zawsze jak jest rocznica fatimska i różne inne święta, to zapalam przed nią lampkę.


Cuda i łaski


Z racji przynależności do Apostolatu Fatimy Pani Barbara otrzymuje ze Stowarzyszenia czasopisma, dewocjonalia i inne pamiątki, którymi dzieli się z najbliższymi i parafianami. O jednym z nich tak opowiada: – Kilka lat temu dostałam plastikowy obrazek Michała Archanioła i dałam mężowi Stanisławowi. Jakiś czas potem małżonek miał wypadek: wpadł do dużego i głębokiego zbiornika na nieczystości. Normalnie nie wyszedłby z tego cało, ale miał przy sobie ten obrazek. Cały czas go przy sobie nosił. I św. Michał Archanioł go uratował!


- Codziennie odmawiam z mężem dziesiątkę Różańca do Matki Bożej Fatimskiej i Ona nam daje siły. Mamy z mężem już po 72 lata i jeszcze normalnie funkcjonujemy. Ja zawsze odczuwałam przy sobie obecność Matki Bożej, zawsze Jej się oddawałam. Ona mnie chroni.


Oprac. Janusz Komenda


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szczęść Boże!

Serdecznie pozdrawiam wszystkich pracowników „Przymierza z Maryją” oraz Pana Prezesa. Dziękuję za wszystko, co mi przesyłacie. W „Przymierzu…” są bardzo dobre artykuły – wszystko już przeczytałam i dam sąsiadom do czytania. W miarę moich możliwości nadal będę Was wspierać. Jeszcze raz wszystkich serdecznie pozdrawiam i życzę wszystkiego najlepszego od Pana Jezusa Miłosiernego. Modlę się za Was Koronką do Pana Jezusa i na Różańcu do Matki Bożej.

Apostołka Zofia z Białegostoku

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Proszę przyjąć serdeczne podziękowania za życzenia, które otrzymałem z okazji moich urodzin. Szczególnie dziękuję za modlitwy w mojej intencji kierowane do Matki Najświętszej oraz Pana Jezusa o udzielanie mi potrzebnych łask. Zbiegło się to w czasie z tym, że zachorowałem. Wtedy właśnie Msza Święta odprawiona w Krakowie 2 lutego za wszystkich Przyjaciół Stowarzyszenia w tym także za mnie oraz modlitwy pozwoliły mi mieć nadzieję na chociaż częściowy powrót do zdrowia, za co również dziękuję. Korzystając z okazji chciałem również podziękować za wszystkie dyplomy i wyróżnienia, wydawnictwa i upominki, które regularnie otrzymuję, szczególnie za „Przymierze z Maryją”. Gazeta ta ma szczególną moc, gdyż wnosi tak wiele w umocnienie wiary w Boga w naszej Ojczyźnie. Bardzo się cieszę, że mogę choć w skromnym zakresie brać w tym udział. Dlatego w miarę moich możliwości angażuję się, aby wydawanie „Przymierza…” trwało jak najdłużej. Kończąc, serdecznie pozdrawiam cały zespół redakcyjny i całe Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi z Panem Prezesem na czele.

Bogdan z Kielc

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Bóg zapłać za czasopismo „Przymierze z Maryją”. Lubię je czytać, podobnie jak moja rodzina i znajomi. Zgadzam się z tym, że ubiór młodzieży i kobiet często jest dziś nieodpowiedni. Czasami trudno na to patrzeć. Same Święta Zmartwychwstania Pańskiego przeżyłam tak jak dawniej, z rodziną. Święta Wielkanocne są pięknymi świętami, pozwalają odnaleźć drogę do Boga. Cieszę się, że wielu Polaków czyta nasze wspólne pismo i również idzie tą drogą. Zmartwychwstał Pan prawdziwie!

Stefania

 

 

Szanowny Panie Prezesie!

Jak wielka jest radość w moim sercu z powodu kampanii Miłosierdzie Boże! To bardzo ważna inicjatywa na dzisiejsze czasy. Jestem młodym człowiekiem, 25 lipca skończę 32 lata. Gdy odszedłem od Boga po bierzmowaniu i zacząłem żyć w grzechu, zgodnie z duchem tego świata, łaska nawrócenia spadła na mnie w wieku 28 lat. Wówczas zmarł mój dziadek, następnie chorowałem, dopadła mnie depresja i leczyłem się psychiatrycznie. Po powrocie do pracy nie mogłem się odnaleźć, aż wreszcie zostałem zwolniony. Świat zaczął mi się walić. Wyprowadziłem się z domu, chciałem nawet popełnić samobójstwo! Gdy przebywałem w szpitalu, przyszedł do mnie pewien mężczyzna i zapytał, czy może się za mnie pomodlić. Powiedziałem mu, że jak chce, to może, a jak nie, to nic mnie to nie obchodzi. Odmówił „Ojcze nasz”, „Zdrowaś Maryjo” i jeszcze jedną modlitwę, której nie pamiętam. Następnie wyciągnął z kieszeni Cudowne Medaliki i dał je moim kolegom, którzy wtedy u mnie byli. Ja nie dostałem, ale wcale mu się nie dziwię, że mi nie dał, po tym, jak na niego nakrzyczałem. Wtedy poczułem jakiś dziwny ucisk w sercu. Nie wiem czemu, ale poprosiłem tego mężczyznę, by mnie też obdarował. On skinął głową, ucałował medalik i mi go dał. Zacząłem nosić ten medalik i modlić się. Wyspowiadałem się u kapelana, przyjąłem Komunię Świętą i coś zaczęło się we mnie zmieniać. Obecnie mam dobrze płatną pracę, mieszkam i utrzymuję się sam, jednak to wszystko dzięki łasce, którą wyprosiła mi Maryja, powoli i delikatnie przyprowadzając mnie do Swojego Syna, a naszego Pana i Zbawiciela Jezusa Chrystusa. Niech Jezus, Maryja i święty Józef mają Pana i całe Stowarzyszenie w Swojej opiece.

Patryk z Gdańska

 

 

Szczęść Boże!

Bardzo się cieszę, że mogę za pośrednictwem „Przymierza z Maryją” podziękować Panu Bogu i Maryi za otrzymane łaski, rady życiowe i podarunki, które od Was regularnie otrzymuję. Dziękuję Bogu za to, że czuwa nade mną i moją rodziną.

Aleksander

 

 

Droga Redakcjo!

Uważam, że właściwe byłoby zamieszczanie w „Przymierzu z Maryją” treści na temat Mszy Świętej sprzed Soboru Watykańskiego II. Należy też regularnie uświadamiać młode pokolenie, wskazując pewne niepokojące sygnały i wydarzenia w obecnym życiu Kościoła – naszej Matki.

Jolanta z Pszczyny

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Dziękuję za przesłanie pakietu „Chrzest Święty”. Pięknie, że prowadzicie taką akcję, niech Pan Bóg Wam błogosławi! Jestem babcią dziecka, które ma być w maju ochrzczone i pragnę dla wnuczki Bożej Opieki od Jezusa Chrystusa, a jej rodzicom przekazywać wszelkie wartości wiary chrześcijańskiej, jakie czerpiemy z Pisma Świętego i Kościoła.

Jadwiga z Włocławka

 

 

Szczęść Boże!

Bardzo Wam dziękuję za regularne przesyłanie „Przymierza z Maryją”. Proszę zawsze Matkę Bożą o opiekę nad całą rodziną, bardzo się o to modlę. Dziękuję też za wszystkie przesyłki, które otrzymuję. Cieszę się, że jesteście i mogę korzystać z owoców Waszej pracy. Pozdrawiam, życząc dużo zdrowia i potrzebnych łask. Z Panem Bogiem.

Zofia

 

 

Szczęść Boże!

Serdecznie dziękuję za list i pakiet materiałów propagujący Boże Miłosierdzie. Bardzo mnie niepokoi obecna sytuacja w Polsce. To prawda, że katolicy są prześladowani i wykpiwani w mediach. Najbardziej boli mnie atak na świętego Jana Pawła II, który jest przecież uznawany za wielki autorytet na całym świecie.

Maria