Słowo kapłana
 
Czy musimy cierpieć?
Ks. Adam

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Drodzy Bracia i Siostry, Czciciele Matki Bożej Fatimskiej!


Każdemu z nas dane było w życiu doznać cierpienia. Obecnie ono jakby mocniej daje się nam wszystkim odczuć, choćby dlatego, że wielu z nas straciło bliskich w zamęcie związanym z tzw. pandemią, a ponadto za naszą wschodnią granicą rozgorzała wojna. Czasy są niespokojne jak mało kiedy.


Wszyscy boimy się cierpienia, a lęk przed nim jest tak bardzo właściwy ludzkiej naturze, że Pan Jezus, który chciał, oprócz grzechu, doświadczyć tego wszystkiego, czego my doświadczamy, nie zaoszczędził sobie tego lęku i to w tak intensywnej postaci, że ze strachu przed śmiercią pocił się krwią.


Stąd wielu ludzi zadaje sobie pytania na temat cierpienia – czy ono musi istnieć na świecie, czy Pan Bóg, który przecież jest wszechmocny, nie mógłby położyć końca ludzkiemu cierpieniu, a wtedy z pewnością więcej ludzi by Go kochało i łatwiej byłoby o wiarę w Boga i religijne życie…

Otóż chwila zastanowienia nad tym problemem, tajemnicą cierpienia, da nam poznać, że to wszystko nie jest takie proste. Po pierwsze, pamiętajmy, że Pan Bóg cierpienia nie chciał. Stworzył człowieka w Raju. Tam człowiek miał mieszkać i nie poznać cierpienia. Niestety, samowola ludzka wypędziła człowieka z Raju i skazała go na cierpienie. To nie Bóg sprowadził cierpienie na człowieka, ale, jak mówi nam Pismo Święte, człowiek zabił swego brata, Kain zabił Abla. Ten grzech przyniósł cierpienie Ablowi, Adamowi i Ewie, jako jego rodzicom, a nawet samemu Kainowi, mordercy, bo skazał go na wyrzuty sumienia i wzbudził w nim wrogość do innych ludzi, spowodował jego izolację od innych.

 

Tak więc widzimy, że to nie Bóg jest źródłem cierpienia, ale grzech. Grzech człowieka. Grzech nigdy nie jest prywatną sprawą tego, kto grzeszy, ale w jakiś dziwny sposób odbija się na innych ludziach i powoduje ich cierpienie.

Jednak – pojawiają się i takie myśli – skoro Pan Bóg jest wszechmocny, mógłby przecież człowiekowi uniemożliwić grzeszenie. Odebrać możliwość wywoływania wojen, siania nienawiści, rozpusty, godzenia we własność innych. No cóż, pewnie tak, ale wtedy już nie mielibyśmy do czynienia z człowiekiem jako istotą rozumną, która ma wolną wolę. Bez wolnej woli nie ma człowieka. Pan Bóg obdarzył człowieka wolną wolą i nie chce jej zabierać. On wybrał inną drogę: nie zabiera człowiekowi wolności, ale nawet z wielkiego zła potrafi wyprowadzić dobro.

Przypatrzmy się życiu tylu świętych, którzy przez cierpienie zbliżyli się do Boga, otworzyli serca na potrzeby i troski innych ludzi, żałowali mocno swoich wcześniejszych złych czynów i postanowili całkowicie odmienić życie. Takich przykładów mamy bardzo wiele, począwszy od św. Marii Magdaleny przez św. Ignacego Loyolę, aż po nasze czasy. Na pewno wiemy, że Ignacy bardzo wiele wycierpiał fizycznie, a jeszcze więcej zapewne ucierpiała jego duma rycerska i honor. Kiedy kula strzaskała mu kolano podczas bitwy z Francuzami pod Pampeluną, możemy sobie tylko wyobrazić, co to był za ból. Potem rekonwalescencja, kilkukrotne łamanie nogi i składanie jej z powrotem…

I właśnie to cierpienie i przymusowy pobyt w łóżku spowodowały, że Ignacy zaczął zastanawiać się nad sensem życia, nad wartościami, którym służy. W końcu doszedł do wniosku, że to wszystko jest marne i krótkie. Ostatecznie podjął więc decyzję o odmianie życia i dziś jest jednym z najbardziej znanych świętych. Gdybyśmy go mogli zapytać, czy błogosławi cierpienie, które stało się jego udziałem, czy je przeklina, z całą pewnością usłyszelibyśmy, że je błogosławi, bo bez niego do końca życia służyłby marnościom, a może kula znalazłaby go w grzechu śmiertelnym i zamiast świętym, zostałby potępiony…

Zatem Pan Bóg działa, posługując się cierpieniem, aby człowiekowi uzmysłowić, co naprawdę jest ważne i o co warto się starać, o co warto zabiegać.

W Starym Testamencie cierpienie było uważane za przekleństwo i za jawną karę Bożą, dlatego do ludzi cierpiących odnoszono się z pewnym podejrzeniem, ostrożnością, bo skoro cierpi, to znaczy, że zgrzeszył. Może on, może jego rodzice albo inni bliscy. Pan Jezus, który niewinnie cierpiąc, zbawił świat, uczy nas, że cierpienie wcale nie musi być karą, ale trudnym darem, który może wyprosić zbawienie innym, a czasem także dary doczesne. Ilu to starszych schorowanych ludzi mówi nieraz, że bardzo cierpią, ale nie oddaliby za nic swojego cierpienia, bo mają nadzieję, że przez swoje cierpienie znoszone z cierpliwością uproszą nawrócenie swoim dzieciom, czasem uzdrowienie z nieuleczalnej choroby. Ileż przy tym w nich miłości!

Wielu ludzi godzi się z cierpieniem i skoro ono już ich dotyka, postanawiają nie narzekać, nie złorzeczyć Bogu i ludziom zdrowym, ale przyjąć je, bo w ten sposób dają dowód, że bliska im jest Osoba Jezusa Chrystusa, który przecież nie wstydził się cierpienia ani go nie odrzucił, choć przecież miał władzę nad cierpieniem i mógł je przyjąć albo w każdej chwili odrzucić. A jednak przyjął je, a nawet pragnie, żebyśmy uczynili tak samo: Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być Moim uczniem (Łk 14,27). Nie ma się co łudzić, Pan Jezus nie chce być przyjmowany, zapraszany, wielbiony bez Swojego Krzyża. Jeżeli Go przyjmujemy, to albo z Krzyżem, albo wcale.

Cóż zatem wynika z tego, co tu napisane? Ano że nie trzeba bać się cierpienia. Oczywiście, wielu z nas nie ma tej odwagi wielkich świętych, którzy o cierpienie prosili Boga. Mamy prawo prosić naszego Pana, żeby nas od cierpienia zachował. I pewnie tak zrobi nie raz. Ale w taki czy inny sposób w końcu spotkamy je na tej ziemi, bo ono jest wpisane w nasze życie. Ważne, żebyśmy pamiętali, że Bóg nie daje krzyża, którego by człowiek nie mógł unieść. Dając nam krzyż, daje łaskę, by ten krzyż przyjąć i donieść go do końca, jak Pan Jezus. Trzeba jednak modlić się o cierpliwość, o spełnienie woli Bożej do końca.

Przeżywamy Wielki Post. Kontemplujmy więc Krzyż naszego Zbawiciela, a cześć dla tego Krzyża wysłuży nam pogodzenie się z Wolą Bożą i siły do dźwigania naszych codziennych krzyży. Amen.


"Przymierze z Maryją" dociera regularnie do ponad 430 tysięcy osób. Dołącz do grona naszych Przyjaciół i zostań stałym czytelnikiem czasopisma.

NAJNOWSZE WYDANIE:
Zmartwychwstanie Piękna
Św. Augustyn radził: Żyj dobrze, abyś źle nie umarł… Trzeba nam żyć po chrześcijańsku, modlić się, pracować na chwałę Bożą, wspierać ubogich, spełniać dobre uczynki. Trzeba nam żyć w Prawdzie, czynić Dobro, być wrażliwym na Piękno.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
W Apostolacie od 10 lat. A czemu nie?

Pani Grażyna Wolny z Rybnika należy do Apostolatu Fatimy od około 10 lat. W maju 2022 roku zawitała wraz z mężem Janem na spotkanie Apostołów do Zawoi. Oprócz czasu poświęconego na pielgrzymki do Zakopanego, Wadowic i Kalwarii Zebrzydowskiej, udało nam się porozmawiać o tym, za co ceni Apostolat Fatimy, jak kształtowała się jej wiara i pobożność. Oto co nam o sobie opowiedziała Pani Grażyna…

 

U mnie w domu rodzinnym rodzice nie przymuszali nas do modlitwy. Po prostu klękali i my robiliśmy to samo, nie było nacisku. Gdy przychodziła niedziela czy święta, wiedzieliśmy, że trzeba iść do kościoła, rodzice nie musieli nam tego mówić, każdy to robił i to zostało po dzień dzisiejszy w głowie. Jeszcze dziś mam przed oczami obraz Mamy i Taty, jak klęczeli. To było normalne. Kiedyś nie patrzyłam na to tak jak teraz, gdy mam swoje dzieci.


Moja babcia, mama mojej mamy, pochodziła z Bukowiny Tatrzańskiej; bardzo dużo się modliła, była bardzo wierzącą kobietą. Praktycznie dzień w dzień chodziła pieszo do kościoła, który był oddalony od jej domu o 40 minut; często przystępowała do Komunii Świętej. Jeździłam do niej na wakacje. Zawsze chodziłam z nią do kościoła w środy – na Nowennę do Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Przykład był naprawdę dobry.


W 2014 roku miałam otwarte, bardzo poważne złamanie nogi. Lekarz stwierdził, że nadawała się do amputacji. Jak widziałam moją nogę, która wisiała tylko na skórze, to mówiłam sobie po cichu: – Jezu ufam Tobie! Po operacji przywieziono mnie na salę, a nad łóżkiem, na którym miałam leżeć, wisiał obrazek „Jezu ufam Tobie”. Po dwóch tygodniach wróciłam do szpitala i przed drugą operacją powiedziałam pielęgniarzowi: – Niech ręka Boża was prowadzi. Po operacji trafiłam w to samo miejsce, do tej samej sali. Pomyślałam, że chyba Pan Jezus czuwa nade mną. Leżąc w szpitalu, odmawiałam litanię do Matki Bożej Nieustającej Pomocy, Koronkę do Miłosierdzia Bożego i Różaniec. Na drugi dzień po operacji przyszedł ten pielęgniarz i powiedział: – Ja Panią słyszałem przez całą noc, to co Pani do mnie powiedziała. Noga została uratowana, wszystko się pozrastało, tak że dzisiaj nie mam żadnych dolegliwości, zostały tylko blizny. Różaniec i Koronka ratują mnie w takich trudnych sytuacjach.


Kilka miesięcy później wypadek miał mój młodszy syn i jego nauczyciel. Syn zadzwonił do mnie mówiąc: – Mamo, mieliśmy wypadek, ale nic poważnego się nie stało. Na miejscu wypadku zebrało się trochę ludzi. Nagle z tłumu wyszedł uśmiechnięty pan i powiedział do nich: – Chłopcy, ja myślałem, że wy z tego wypadku nie wyjdziecie cało. Po czym dał im obrazki „Jezu ufam Tobie” z modlitwą na odwrocie i zniknął. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z taką modlitwą.


Kilka lat temu zmarł mój brat. Chorował na raka wątroby. Jeździł ze mną i moim mężem do spowiedzi, na rekolekcje, na Mszę o uzdrowienie. On był człowiek-dusza, gołębie serce. Zamawialiśmy Msze Święte, żeby umarł pojednany z Bogiem i tak się stało. Byliśmy przy jego śmierci w szpitalu. Modliliśmy się przy nim na Koronce, a po pierwszej dziesiątce Różańca odszedł spokojnie, pojednany z Bogiem.


W Apostolacie Fatimy jestem od około 10 lat, choć Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi wspierałam już wcześniej. Pewnego razu wzbudziła moje zainteresowanie strona z apelem: Zostań Apostołem Fatimy! Pomyślałam: A czemu nie! I napisałam lub raczej zadzwoniłam, że chcę zostać Apostołem i dostałam wszystkie materiały: obrazek i figurkę Matki Bożej Fatimskiej, Różaniec, krzyżyk. No i „Przymierze z Maryją” – dla mnie to jest naprawdę dobre pismo. Można w nim przeczytać na przykład niezwykle budujące świadectwa innych czytelników…


Piękne jest to, że za Apostołów Fatimy odprawiana jest co miesiąc Msza Święta, że codziennie modlą się też za nas siostry zakonne. Cieszę się, że Apostolat jest taką wspólnotą, którą tworzą podobnie myślący ludzie.


oprac. Janusz Komenda

 


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Serdeczne Bóg zapłać za przesłanie pięknej figurki Matki Bożej. Tak bardzo czekałam na Mateczkę Najświętszą. Klękam codziennie i modlę się do Niej, prosząc o łaskę nawrócenia dla mojego męża i dzieci, którzy odeszli od Pana Boga. Będę nieustannie się za nich modlić i błagać o ich nawrócenie. Będę wypraszać i błagać Mateńkę o opiekę nad moimi wnukami, które też są daleko od Pana Boga, a ja nie mogę do nich dotrzeć, bo rodzice nie dają im przykładu. Zaznaczę, że dwóch wnuków mam za granicą i całkiem nie mam na nich wpływu. Pozostaje tylko wiara, nadzieja i modlitwa, że kiedyś moje prośby zostaną wysłuchane. Bardzo się cieszę, że mogę wspomagać Apostolat Fatimy drobnymi datkami, przez co inne rodziny mogą też poznawać to wielkie dzieło dla Matki Bożej. Zapewniam o moim wsparciu, dopóki Pan Bóg pozwoli. Dziękuję za wszystkie dewocjonalia, które do tej pory otrzymałam. Codziennie modlę się na podarowanym mi różańcu. Życzę zdrowia, dużo siły i wsparcia Mateńki Bożej w dalszym posługiwaniu. Proszę o modlitwę. Bóg zapłać za to, że trafiłam do Apostolatu Fatmy i że Matka Boża mnie tam zaprowadziła. Był to zupełny przypadek, gdy na mojej drodze pojawiło się „Przymierze z Maryją”. Bardzo czekam na każdy kolejny numer, który czytam z wielką uwagą. Po przeczytaniu zanoszę do kościoła, aby ktoś inny mógł skorzystać i dowiedzieć się o „Przymierzu…”.

Maria

 

 

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję za regularne przesyłanie „Przymierza z Maryją”. Uważam, że jeśli chcemy zadbać o lepszą przyszłość kolejnych pokoleń, musimy zamieszczać na łamach „Przymierza…” artykuły nawiązujące do minionych pokoleń i ludzi, którzy byli wierni Panu Bogu, Ewangelii i żyli według zaleceń i wskazań Kościoła. Teraz widzimy, jaka jest moralność młodzieży, jakie słowa padają z ust nastolatków, nawet dziewcząt. Brak im jakichkolwiek autorytetów. Pokutuje podejście „róbta, co chceta” i, niestety, w ten sposób postępują… To straszne!

Bogusław z Milanówka

 

 

Szanowni Państwo!

Chciałabym serdecznie podziękować za wszystkie przesyłki otrzymane w 2022 roku. Staram się je skrupulatnie przeglądać i czytać. Szczególnie dziękuję za kalendarz, z którego korzystam przez cały rok. Stoi zawsze na honorowym miejscu. Dziękuję bardzo za modlitwę i proszę o dalszą w 2023 roku. Życzę całej Redakcji błogosławieństwa Bożego i życzliwości ludzi w Waszym dziele nawracania na dobrą drogę wiary.

Teresa z Łódzkiego

 

 

Szczęść Boże!

Mam propozycję kilku tematów, które myślę, że warto poruszyć na łamach „Przymierza z Maryją”. Proszę rozważyć publikację tekstów modlitw, aktów zawierzenia, proszę także o dalszą publikację tekstów o świętych wzorach do naśladowania. Warto również doradzić Czytelnikom, jak pomagać osobom uzależnionym.

Celina z Dolnośląskiego

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Pragnę podzielić się kilkoma refleksjami od siebie. W mojej rodzinie od 30 lat jest obecna modlitwa „Sen Najświętszej Maryi Panny”. Modlitwa ta pomaga nam w trudnych chwilach, niespodziewanych zdarzeniach, była wybawieniem w sytuacjach bez wyjścia – „A kto będzie odmawiał albo słuchał nie zginie na każdym miejscu; ani na wojnie, ani na drodze, a w którym domu ten sen będzie się znajdował, temu ani ogień szkodzić nie będzie”. Bardzo bym chciał, aby ta modlitwa została jak najszerzej rozpropagowana.

Jan z Lubuskiego

 

 

Szanowni Państwo!

Mam kilka propozycji tematycznych. Uważam, że dobrze by się stało, gdyby w pismach katolickich położyć większy nacisk na naukę historii Polski, propagować życiorysy wybitnych Polaków na przykład rotmistrza Witolda Pileckiego, Łukasza Cieplińskiego „Pługa”, generała Fieldorfa „Nila” czy kardynała Stefana Wyszyńskiego. Pokazujmy odważnie rolę Kościoła katolickiego w powstaniu cywilizacji łacińskiej, która zapanowała prawie na całym świecie. Teraz jest ona bardzo skutecznie zwalczana, a Europa traci swą wiodącą rolę i kroczy ku upadkowi.

Jan ze Skierniewic

 

Szczęść Boże!

Serdecznie dziękuję Państwu za kontakt i przesłanie mi kalendarza „365 dni z Maryją”. Zawarte prawdy w otrzymanym liście wzruszają, bo dotyczą ogromnej roli Matki Najświętszej w naszym codziennym życiu oraz szerzącej się obojętności na wiarę chrześcijańską. Dziękuję bardzo za propagowanie modlitwy w „Przymierzu z Maryją”. Cieszę się, że jesteście, że mogę korzystać i potwierdzać w moim życiu opiekę i dobro Matki Bożej. Mam 88 lat i wszystko, co w życiu zdobyłam, stało się dzięki Maryi, do której zwracam się w modlitwie każdego dnia.

Zofia z Łódzkiego

 

Szczęść Boże!

Moje dzieci i wnuki mają prawo jazdy, a tym samym własne auta. Jako matka i babcia chciałabym, aby w ich samochodach znajdował się wizerunek patrona kierowców św. Krzysztofa wraz z modlitwą. Myślę, że można którąś z akcji poświęcić kierowcom, aby pamiętali o modlitwie przed podróżą oraz o bezpieczeństwie podczas jazdy.

Teresa

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Bardzo dziękuję za wszystkie przesyłki, które otrzymuję. Dostałam dyplom oraz Kartę Apostoła Fatimy, książkę o Ojcu Pio z poświęconym różańcem i obrazkiem z relikwią. Bardzo się cieszę z tego wszystkiego. Akcje, które przeprowadzacie, są wspaniałe. Chciałabym, aby w „Przymierzu z Maryją” było jeszcze więcej listów od Czytelników, więcej świadectw – to ludzi bardzo interesuje. Pozdrawiam, życząc dużo zdrowia i potrzebnych łask.

Halina z Gdyni