Słowo kapłana
 
Nie Ulegajmy Pokusie Kremacji
Ks. Adam Martyna

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

 

Drodzy Bracia i Siostry! Przeżywamy Wielki Post, który rozpoczął się od ceremonii posypania głów popiołem i od przypomnienia słów, które skłonią do refleksji nawet największego światowca i sceptyka: Pamiętaj człowiecze, że jesteś prochem i w proch się obrócisz. Są one swego rodzaju znakiem stopu na drodze życia i wymagają zadania sobie podstawowych pytań: Dokąd zmierzam, co jest dla mnie ważne; gdyby moja droga dziś się skończyła, czego mogę się spodziewać?.

 

Chrześcijanie zawsze zdawali sobie sprawę z tego, że podobnie jak starożytni Izraelici z Egiptu zdążali do Ziemi Obiecanej, tak my zdążamy do wieczności, a naszą Ziemią Obiecaną jest Niebo.

Wielki Post jest przede wszystkim przygotowaniem do godnego przeżywania Zmartwychwstania Chrystusa Pana, a także nadzieją na nasze przyszłe zmartwychwstanie. Dlatego człowiek w chrześcijaństwie jest święty cały: jako ciało i dusza. Nie jest prawdą, że chrześcijaństwo gardzi ciałem. Tak czyniła filozofia platońska. Religia objawiona Abrahamowi od początku niosła tę prawdę: człowiek umierając, nie zasługuje na zniszczenie, wyrzucenie czy też przestaje być sobą. Pismo Święte zazwyczaj mówi o śmierci jako o złączeniu się z przodkami, którzy nadal żyją dla Boga. Dlatego ciału zmarłego należy się szacunek, bo ono też bierze udział w tym przejściu człowieka, a od Zmartwychwstania Chrystusa oczekuje też na swoje własne zmartwychwstanie.

 

Niestety, ostatnio coraz częściej słyszymy o faktach kremacji ludzkiego ciała, co napawa nie tylko wątpliwościami, ale i smutkiem. Ciało ludzkie jest – jak uczy św. Paweł – za życia świątynią Ducha Świętego i po śmierci nie przestaje nią być, tyle że ziemia zakrywa proces rozkładu starego człowieka, który to proces musi nastąpić, abyśmy otrzymali ciało duchowe. Dokona się to przy powtórnym nadejściu Pana Jezusa. Kremacja była powszechnie stosowana w tych religiach, w których zaprzeczano zmartwychwstaniu. Zarówno w tych bardzo prymitywnych, które widziały w śmierci odejście ducha do przodków, jak i tych bardziej złożonych, jak u np. starożytnych Greków czy Rzymian, którzy – według swoich wierzeń – odchodzili duchem do lepszej krainy, a ciało spełniło już swoją rolę, więc poddawano je kremacji, okazując w ten sposób swego rodzaju cześć.

 

Nie tak jest w chrześcijaństwie. Ciało ludzkie po śmierci ulega rozkładowi, ale to jest jego uczestnictwo w poniżeniu Chrystusa. Stąd chrześcijanie, podobnie jak żydzi, chowali swoich zmarłych, a miejsca ich pochówku otaczane były opieką i czcią. Na grobach męczenników pierwotnie odprawiano Mszę Świętą, co poniekąd obowiązuje do dzisiaj – w starych ołtarzach zamurowane są relikwie, czyli cząstki ciała osób świętych. Zwyczaj ten został niejako „podyktowany” przez samego Boga, z woli którego najwięcej cudów i łask dokonywało się właśnie na grobach świętych. Chrześcijanie odnajdują Boże Miłosierdzie nie tylko przed tzw. cudownymi obrazami czy ikonami, ale również w zetknięciu z ciałami zmarłych świątobliwych męczenników czy wyznawców, a nawet poprzez modlitwę przy ich grobach.

 

Zauważmy, że nawet w czasach wojny żołnierzy wroga, jeśli byli chrześcijanami, należało pogrzebać i armia, która mając taką możliwość, zaniedbałaby tego obowiązku, okryłaby się hańbą. Palenie ciał było dopuszczalne tylko w wypadku różnych nieuleczalnych epidemii, kiedy umierało tylu ludzi, że nikt nie był w stanie ich pochować.

 

Możemy powiedzieć, że pierwsze kremacje „na życzenie” pojawiają się w XVIII wieku wraz ze wzrostem wpływów masonerii, by zaprzeczyć wierze Kościoła w przyszłe zmartwychwstanie. Taki zdeklarowany mason, który nie wierzył w życie pozagrobowe, dawał wyraz swemu zwątpieniu i niewierze poprzez nakaz spalenia swojego ciała. Szczytem pogardy dla wiary w zmartwychwstanie i pogardy dla człowieka miało być właśnie zabranie mu pochówku.

 

Z tym zjawiskiem masowo spotykamy się w wieku XX w obozach koncentracyjnych, gdzie ludzi poddawało się kremacji zarówno za życia, jak i po śmierci, a ich prochy rozsypywano na polach. Oprawcy chcieli przez to powiedzieć: Jesteście nawozem. Nie ma żadnego zmartwychwstania. Nawet nie pozwolimy wam obrócić się w proch, ale zdepczemy was do ostatka. Oto na co zasługujecie.

 

Zdumieniem napawa fakt, jak to się mogło stać, że kremacja zdobyła sobie tylu zwolenników wśród wierzących katolików. Moim zdaniem, z pewnością jest to jakiś brak wiary, bo ci którzy wierzą w zmartwychwstanie, nie obawialiby się rozkładu. Ten, który ich stworzył raz, może w odpowiednim czasie stworzyć ich od nowa. Poza tym, mając przykład tylu świętych, których ciała nawet po śmierci pomagają ludziom, a zwłaszcza samego Pana Jezusa, który chciał być złożony w grobie, nie powinno się ulegać pokusie spalenia swojego własnego ciała.

 

Jak więc wspomniałem, moim zdaniem są to jakieś braki w wierze. Ale skoro tylu uważających się za wierzących uległo temu trendowi, a do tego jeszcze doszły względy praktyczne: mniej miejsca na cmentarzach, kwestie finansowe; Kościół nie chciał opuszczać tych, którzy umierając, nie zaparli się wiary, umarli jako katolicy, a jednak zadysponowali, że należy ich skremować. Dlatego został opracowany ryt pogrzebu z udziałem tylko urny, który podobnie jak wiele obyczajów liturgicznych naszych czasów (np. Komunia Święta na rękę, świeccy szafarze itd.) został niejako wymuszony okolicznościami. Jednak Kościół stawia dwa podstawowe warunki: chrześcijanin nie chce spalenia swojego ciała jako aktu niewiary w zmartwychwstanie, a Msza Święta za zmarłego ma się odbyć w kaplicy przed spaleniem zwłok. Nie nad popiołem, a nad ciałem. To jest właściwa forma. Nad popiołem w urnie odprawia się jedynie nabożeństwo żałobne i odprowadza na cmentarz. Jest to ryt, który pomimo tego, że nowy i niepasujący nijak do chrześcijańskiego podejścia do ludzkiego ciała w przeszłości, obecnie stał się „modny”.

 

Pamiętajmy, że Pan Bóg może z prochu, który powstaje po spaleniu ciała, stworzyć z powrotem ciało uwielbione. Tak czy inaczej będziemy prochem. Ale katolickie podejście do pogrzebu, śmierci, nigdy nie było powiązane z paleniem zwłok, poza wyjątkowymi przypadkami. Dlatego zawczasu pomyślmy o tym i zakomunikujmy bliskim, że naszą wolą jest, by się spełniły słowa Boga skierowane do Adama: Wrócisz do ziemi, z której zostałeś wzięty. Bo prochem jesteś i w proch się obrócisz (por. Rdz 3,19). Ale przecież nie na zawsze. Życzę wszystkim błogosławionych owoców Wielkiego Postu.


"Przymierze z Maryją" dociera regularnie do ponad 430 tysięcy osób. Dołącz do grona naszych Przyjaciół i zostań stałym czytelnikiem czasopisma.

NAJNOWSZE WYDANIE:
Zmartwychwstanie Piękna
Św. Augustyn radził: Żyj dobrze, abyś źle nie umarł… Trzeba nam żyć po chrześcijańsku, modlić się, pracować na chwałę Bożą, wspierać ubogich, spełniać dobre uczynki. Trzeba nam żyć w Prawdzie, czynić Dobro, być wrażliwym na Piękno.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
W Apostolacie od 10 lat. A czemu nie?

Pani Grażyna Wolny z Rybnika należy do Apostolatu Fatimy od około 10 lat. W maju 2022 roku zawitała wraz z mężem Janem na spotkanie Apostołów do Zawoi. Oprócz czasu poświęconego na pielgrzymki do Zakopanego, Wadowic i Kalwarii Zebrzydowskiej, udało nam się porozmawiać o tym, za co ceni Apostolat Fatimy, jak kształtowała się jej wiara i pobożność. Oto co nam o sobie opowiedziała Pani Grażyna…

 

U mnie w domu rodzinnym rodzice nie przymuszali nas do modlitwy. Po prostu klękali i my robiliśmy to samo, nie było nacisku. Gdy przychodziła niedziela czy święta, wiedzieliśmy, że trzeba iść do kościoła, rodzice nie musieli nam tego mówić, każdy to robił i to zostało po dzień dzisiejszy w głowie. Jeszcze dziś mam przed oczami obraz Mamy i Taty, jak klęczeli. To było normalne. Kiedyś nie patrzyłam na to tak jak teraz, gdy mam swoje dzieci.


Moja babcia, mama mojej mamy, pochodziła z Bukowiny Tatrzańskiej; bardzo dużo się modliła, była bardzo wierzącą kobietą. Praktycznie dzień w dzień chodziła pieszo do kościoła, który był oddalony od jej domu o 40 minut; często przystępowała do Komunii Świętej. Jeździłam do niej na wakacje. Zawsze chodziłam z nią do kościoła w środy – na Nowennę do Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Przykład był naprawdę dobry.


W 2014 roku miałam otwarte, bardzo poważne złamanie nogi. Lekarz stwierdził, że nadawała się do amputacji. Jak widziałam moją nogę, która wisiała tylko na skórze, to mówiłam sobie po cichu: – Jezu ufam Tobie! Po operacji przywieziono mnie na salę, a nad łóżkiem, na którym miałam leżeć, wisiał obrazek „Jezu ufam Tobie”. Po dwóch tygodniach wróciłam do szpitala i przed drugą operacją powiedziałam pielęgniarzowi: – Niech ręka Boża was prowadzi. Po operacji trafiłam w to samo miejsce, do tej samej sali. Pomyślałam, że chyba Pan Jezus czuwa nade mną. Leżąc w szpitalu, odmawiałam litanię do Matki Bożej Nieustającej Pomocy, Koronkę do Miłosierdzia Bożego i Różaniec. Na drugi dzień po operacji przyszedł ten pielęgniarz i powiedział: – Ja Panią słyszałem przez całą noc, to co Pani do mnie powiedziała. Noga została uratowana, wszystko się pozrastało, tak że dzisiaj nie mam żadnych dolegliwości, zostały tylko blizny. Różaniec i Koronka ratują mnie w takich trudnych sytuacjach.


Kilka miesięcy później wypadek miał mój młodszy syn i jego nauczyciel. Syn zadzwonił do mnie mówiąc: – Mamo, mieliśmy wypadek, ale nic poważnego się nie stało. Na miejscu wypadku zebrało się trochę ludzi. Nagle z tłumu wyszedł uśmiechnięty pan i powiedział do nich: – Chłopcy, ja myślałem, że wy z tego wypadku nie wyjdziecie cało. Po czym dał im obrazki „Jezu ufam Tobie” z modlitwą na odwrocie i zniknął. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z taką modlitwą.


Kilka lat temu zmarł mój brat. Chorował na raka wątroby. Jeździł ze mną i moim mężem do spowiedzi, na rekolekcje, na Mszę o uzdrowienie. On był człowiek-dusza, gołębie serce. Zamawialiśmy Msze Święte, żeby umarł pojednany z Bogiem i tak się stało. Byliśmy przy jego śmierci w szpitalu. Modliliśmy się przy nim na Koronce, a po pierwszej dziesiątce Różańca odszedł spokojnie, pojednany z Bogiem.


W Apostolacie Fatimy jestem od około 10 lat, choć Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi wspierałam już wcześniej. Pewnego razu wzbudziła moje zainteresowanie strona z apelem: Zostań Apostołem Fatimy! Pomyślałam: A czemu nie! I napisałam lub raczej zadzwoniłam, że chcę zostać Apostołem i dostałam wszystkie materiały: obrazek i figurkę Matki Bożej Fatimskiej, Różaniec, krzyżyk. No i „Przymierze z Maryją” – dla mnie to jest naprawdę dobre pismo. Można w nim przeczytać na przykład niezwykle budujące świadectwa innych czytelników…


Piękne jest to, że za Apostołów Fatimy odprawiana jest co miesiąc Msza Święta, że codziennie modlą się też za nas siostry zakonne. Cieszę się, że Apostolat jest taką wspólnotą, którą tworzą podobnie myślący ludzie.


oprac. Janusz Komenda

 


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Serdeczne Bóg zapłać za przesłanie pięknej figurki Matki Bożej. Tak bardzo czekałam na Mateczkę Najświętszą. Klękam codziennie i modlę się do Niej, prosząc o łaskę nawrócenia dla mojego męża i dzieci, którzy odeszli od Pana Boga. Będę nieustannie się za nich modlić i błagać o ich nawrócenie. Będę wypraszać i błagać Mateńkę o opiekę nad moimi wnukami, które też są daleko od Pana Boga, a ja nie mogę do nich dotrzeć, bo rodzice nie dają im przykładu. Zaznaczę, że dwóch wnuków mam za granicą i całkiem nie mam na nich wpływu. Pozostaje tylko wiara, nadzieja i modlitwa, że kiedyś moje prośby zostaną wysłuchane. Bardzo się cieszę, że mogę wspomagać Apostolat Fatimy drobnymi datkami, przez co inne rodziny mogą też poznawać to wielkie dzieło dla Matki Bożej. Zapewniam o moim wsparciu, dopóki Pan Bóg pozwoli. Dziękuję za wszystkie dewocjonalia, które do tej pory otrzymałam. Codziennie modlę się na podarowanym mi różańcu. Życzę zdrowia, dużo siły i wsparcia Mateńki Bożej w dalszym posługiwaniu. Proszę o modlitwę. Bóg zapłać za to, że trafiłam do Apostolatu Fatmy i że Matka Boża mnie tam zaprowadziła. Był to zupełny przypadek, gdy na mojej drodze pojawiło się „Przymierze z Maryją”. Bardzo czekam na każdy kolejny numer, który czytam z wielką uwagą. Po przeczytaniu zanoszę do kościoła, aby ktoś inny mógł skorzystać i dowiedzieć się o „Przymierzu…”.

Maria

 

 

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję za regularne przesyłanie „Przymierza z Maryją”. Uważam, że jeśli chcemy zadbać o lepszą przyszłość kolejnych pokoleń, musimy zamieszczać na łamach „Przymierza…” artykuły nawiązujące do minionych pokoleń i ludzi, którzy byli wierni Panu Bogu, Ewangelii i żyli według zaleceń i wskazań Kościoła. Teraz widzimy, jaka jest moralność młodzieży, jakie słowa padają z ust nastolatków, nawet dziewcząt. Brak im jakichkolwiek autorytetów. Pokutuje podejście „róbta, co chceta” i, niestety, w ten sposób postępują… To straszne!

Bogusław z Milanówka

 

 

Szanowni Państwo!

Chciałabym serdecznie podziękować za wszystkie przesyłki otrzymane w 2022 roku. Staram się je skrupulatnie przeglądać i czytać. Szczególnie dziękuję za kalendarz, z którego korzystam przez cały rok. Stoi zawsze na honorowym miejscu. Dziękuję bardzo za modlitwę i proszę o dalszą w 2023 roku. Życzę całej Redakcji błogosławieństwa Bożego i życzliwości ludzi w Waszym dziele nawracania na dobrą drogę wiary.

Teresa z Łódzkiego

 

 

Szczęść Boże!

Mam propozycję kilku tematów, które myślę, że warto poruszyć na łamach „Przymierza z Maryją”. Proszę rozważyć publikację tekstów modlitw, aktów zawierzenia, proszę także o dalszą publikację tekstów o świętych wzorach do naśladowania. Warto również doradzić Czytelnikom, jak pomagać osobom uzależnionym.

Celina z Dolnośląskiego

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Pragnę podzielić się kilkoma refleksjami od siebie. W mojej rodzinie od 30 lat jest obecna modlitwa „Sen Najświętszej Maryi Panny”. Modlitwa ta pomaga nam w trudnych chwilach, niespodziewanych zdarzeniach, była wybawieniem w sytuacjach bez wyjścia – „A kto będzie odmawiał albo słuchał nie zginie na każdym miejscu; ani na wojnie, ani na drodze, a w którym domu ten sen będzie się znajdował, temu ani ogień szkodzić nie będzie”. Bardzo bym chciał, aby ta modlitwa została jak najszerzej rozpropagowana.

Jan z Lubuskiego

 

 

Szanowni Państwo!

Mam kilka propozycji tematycznych. Uważam, że dobrze by się stało, gdyby w pismach katolickich położyć większy nacisk na naukę historii Polski, propagować życiorysy wybitnych Polaków na przykład rotmistrza Witolda Pileckiego, Łukasza Cieplińskiego „Pługa”, generała Fieldorfa „Nila” czy kardynała Stefana Wyszyńskiego. Pokazujmy odważnie rolę Kościoła katolickiego w powstaniu cywilizacji łacińskiej, która zapanowała prawie na całym świecie. Teraz jest ona bardzo skutecznie zwalczana, a Europa traci swą wiodącą rolę i kroczy ku upadkowi.

Jan ze Skierniewic

 

Szczęść Boże!

Serdecznie dziękuję Państwu za kontakt i przesłanie mi kalendarza „365 dni z Maryją”. Zawarte prawdy w otrzymanym liście wzruszają, bo dotyczą ogromnej roli Matki Najświętszej w naszym codziennym życiu oraz szerzącej się obojętności na wiarę chrześcijańską. Dziękuję bardzo za propagowanie modlitwy w „Przymierzu z Maryją”. Cieszę się, że jesteście, że mogę korzystać i potwierdzać w moim życiu opiekę i dobro Matki Bożej. Mam 88 lat i wszystko, co w życiu zdobyłam, stało się dzięki Maryi, do której zwracam się w modlitwie każdego dnia.

Zofia z Łódzkiego

 

Szczęść Boże!

Moje dzieci i wnuki mają prawo jazdy, a tym samym własne auta. Jako matka i babcia chciałabym, aby w ich samochodach znajdował się wizerunek patrona kierowców św. Krzysztofa wraz z modlitwą. Myślę, że można którąś z akcji poświęcić kierowcom, aby pamiętali o modlitwie przed podróżą oraz o bezpieczeństwie podczas jazdy.

Teresa

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Bardzo dziękuję za wszystkie przesyłki, które otrzymuję. Dostałam dyplom oraz Kartę Apostoła Fatimy, książkę o Ojcu Pio z poświęconym różańcem i obrazkiem z relikwią. Bardzo się cieszę z tego wszystkiego. Akcje, które przeprowadzacie, są wspaniałe. Chciałabym, aby w „Przymierzu z Maryją” było jeszcze więcej listów od Czytelników, więcej świadectw – to ludzi bardzo interesuje. Pozdrawiam, życząc dużo zdrowia i potrzebnych łask.

Halina z Gdyni