Należał do tych "szaleńców Bożych", którzy zostawiali wszystko i szli za Jezusem. Choć był tylko skromnym bratem zakonnym, został ogłoszony świętym i każdego dnia wielu wiernych na całym świecie prosi go o wstawiennictwo u Pana. Ten wierny sługa Boży, który przez całe swoje krótkie życie usiłował upodobnić się we wszystkim do Boskiego Wzoru przez posłuszeństwo, pokorę, modlitwę, umartwienie i gorliwość w zbawianiu dusz, został użyty przez Stwórcę jako narzędzie w wielu cudownych wydarzeniach. Przypomnijmy więc postać nieco zapomnianego w Polsce św. Gerarda Majelli, którego wspomnienie przypada na 16 października.
Święty Gerard Majella przyszedł na świat 6 kwietnia 1726 roku we włoskim Muro Lucano, małym miasteczku w prowincji Podenza, 100 km na wschód od Neapolu. Już jako pięciolatek często udawał się poza miasto, gdzie znajdowała się niewielka kapliczka Najświętszej Maryi Panny z Dzieciątkiem Jezus. Ilekroć mały Gerard upadał tam na kolana, objawiał mu się Pan Jezus i dawał mu bochenek wyśmienitego białego chleba.
Kilka lat później Gerard wyjawił swej siostrze tę tajemnicę, a gdy ona spytała go, czy chciałby znów pójść za miasto spotkać Jezusa, on odparł, że teraz może swego Zbawiciela spotkać wszędzie.
Uczeń św. Alfonsa
W wieku 24 lat wstąpił do zakonu redemptorystów, założonego przez św. Alfonsa Marię Liguoriego, a zatwierdzonego przez Stolicę Apostolską rok wcześniej. Na ten krok zdecydował się wbrew rodzinie, ówczesnym przełożonym i... słabemu zdrowiu, a dzięki wielkiej wierze i wytrwałości. Pociągała go ta droga życia, jaką nakreślił św. Alfons, gdzie miłość do Chrystusa obecnego w Najświętszym Sakramencie oraz nabożeństwo do Matki Bożej znajdowały się w centrum uwagi. W zakonie, jako skromny braciszek, pełnił różne posługi. Był ogrodnikiem, krawcem, zakrystianinem, cieślą, kucharzem. Zajmował się też sprawami administracyjnymi.
Upodobnić się do Zbawiciela
Gerard otaczał ogromną miłością i czcią Chrystusa Pana i Matkę Najświętszą. Głównym celem jego życia było naśladowanie Zbawiciela i pełne poddanie się Jego świętej woli. By naśladować Pana Jezusa, Gerard zaparł się siebie. Umartwiał swe ciało poprzez pokutę, liczne i ciężkie posty, noszenie włosiennicy a także - nierzadko - poprzez biczowanie, zwłaszcza w czwartki i piątki. Pragnął z całych sił upodobnić się do Zbawiciela, nieść z Nim krzyż i z Nim cierpieć. Długie godziny spędzał przed Najświętszym Sakramentem.
„Oto zaręczyłem się z Madonną"
Gerard oddał się też całkowicie Matce Najświętszej. Pewnej majowej niedzieli w 1747 roku, Gerard trwał na kontemplacji przed figurą Maryi. Nagle zerwał się na równe nogi, zdjął ze swego palca zakonną obrączkę, wsunął ją na palec figury, mówiąc: „Oto zaręczyłem się z Madonną". Do świąt maryjnych przygotowywał się poprzez modlitwę i umartwienie. Często - za przykładem św. Alfonsa Marii Liguoriego - powtarzał, iż miłość do Maryi należy wyrażać w taki sposób, "jak syn, który widzi własną matkę, po długim czasie nieobecności".
Narzędzie Boga
Pan Bóg często używał go jako swego narzędzia w cudownych wydarzeniach. Ileż było uzdrowień chorych na duszy i ciele, które dokonały się za jego wstawiennictwem... A dar bilokacji, czyli przebywania równocześnie w dwóch różnych miejscach? A ekstazy, podczas których unosił się nad ziemią? A wgląd w sumienia ludzkie? A rozmnożenie chleba? Znane jest pewne wydarzenie, gdy podczas gwałtownej burzy w Zatoce Neapolitańskiej, krocząc po falach i modląc się nieustannie słowami: "W Imię Trójcy Przenajświętszej, przybądź tutaj!", bezpiecznie przyprowadził do portu wielką łódź. Jego dzieła były powszechnie znane. Jednak, gdy proszono go o cuda, św. Gerard wskazywał na tabernakulum i odpowiadał: "To Jezus czyni cuda i udziela łask, a nie ja". Uciekał przed rozgłosem, unikał chwały głosząc, że należy się ona jedynie Bogu Wszechmogącemu.
Nie bronił się
Opinia o jego świętości wywoływała jednak wśród wielu zazdrość. Znaleźli się oszczercy, którzy fałszywie zeznawali przeciw Świętemu. Gerard jednak, wzorem Zbawiciela, wobec oszczerstw nie wypowiedział ani jednego słowa w swojej obronie. Popadł więc w niełaskę, stracił prawo do głoszenia kazań, nie mógł nikogo przyjmować i - to, co najgorsze - nie mógł przyjmować Komunii Świętej, ba - miał nawet zakaz służenia do Mszy św. I tę próbę przeszedł z wielką pokorą i poddaniem się woli Bożej. Pewnego dnia oszczercy dostąpili łaski nawrócenia, przyznali się do kłamstwa, a brat Gerard został całkowicie uniewinniony. Najważniejsze jednak, że znów mógł przystępować do Komunii.
Patron dobrej spowiedzi
Św. Gerard, mimo że był tylko skromnym bratem zakonnym i nie mógł spowiadać, jest także patronem dobrej spowiedzi. Miał bowiem cudowny wgląd w ludzkie sumienia. Nie zawahał się na przykład zatrzymać jednego z uczestników rekolekcji, który szedł do Komunii Świętej po spowiedzi, w której zataił grzechy. Powiedział mu: „Idziesz do Komunii z tymi grzechami, które ukryłeś przed kapłanem. Musisz się szczerze wyspowiadać, inaczej piekło cię pochłonie". Innym razem rozmawiając na osobności z jakimś grzesznikiem powiedział: „A teraz my trzej...", grzesznik na to: „Widzę tylko nas dwóch". "A On? - zapytał brat Gerard, podnosząc krucyfiks i przypominając zatwardziałemu grzesznikowi jego najpoważniejsze winy. Chrystus na krzyżu zaczął krwawić. Zaskoczony mężczyzna zastanawiał się, skąd ta krew pochodzi. Brat Gerard odpowiedział mu: „To z twojego powodu, przez twoje grzechy i grzechy całego świata. Jakie zło Bóg ci uczynił, że Go tak obrażasz? Strzeż się: kiedy miłosierdzie Boże się wyczerpie, przyjdzie kara".
Kiedy kapłani nie potrafili sobie poradzić z jakimś grzesznikiem, mówili zwykle: „Idźcie po brata Gerarda". Prawie zawsze najbardziej zatwardziali grzesznicy zmieniali pod jego wpływem swe życie.
Patron matek...
Św. Gerard jest patronem m.in. matek spodziewających się dziecka. Znaczącą rolę odegrały tutaj dwa cuda, które wydarzyły się za wstawiennictwem Świętego. Pierwszy miał miejsce w Senerchii, gdzie pewna kobieta umierała podczas porodu. Jej mąż błagał Gerarda, który akurat przebywał tam podczas pracy duszpasterskiej, o modlitwę w ich intencji. Jego modlitwa została wysłuchana i matka wraz z dzieckiem ocalały. Drugi cud wydarzył się już po śmierci Gerarda, ale nie uprzedzajmy faktów...
Pewnego dnia Gerard przebywał u przyjaciół w Oliveto, u państwa Salvadore. Stamtąd wybrał się na jeden dzień do zaprzyjaźnionej rodziny Pirifalo. Kiedy już wychodził, jego chusteczka spadła na podłogę. Widząc to, młoda dziewczyna chciała mu ją oddać. - Proszę ją zatrzymać - powiedział Święty. - Przyda ci się pewnego dnia. Tę odpowiedź zrozumiano dopiero po śmierci św. Gerarda. Po jakimś czasie ta młoda kobieta wyszła za mąż. Niedługo potem, oczekując swego pierwszego dziecka, ciężko zachorowała. Kiedy nadszedł dzień porodu i wydawało się, że straci życie, młoda małżonka przypomniała sobie o chusteczce Gerarda. Położyła ją na brzuchu i nagle, wbrew wszelkim najgorszym przewidywaniom, bez trudu urodziła swe dziecko. Od tego dnia kobiety w stanie błogosławionym przyzywają św. Gerarda w modlitwach.
Narodziny dla nieba
Św. Gerard odszedł do domu Ojca 16 października 1755. Na ziemi przeżył zaledwie 29 lat, z czego pięć w zakonie redemptorystów. Kiedy o poranku zakrystianin poszedł na dzwonnicę, by powiadomić o jego śmierci, sznur wyślizgnął mu się z rąk, rozległo się radosne bicie dzwonów, jak w dni świąteczne, ogłaszając światu, iż dla nieba narodził się nowy święty. W 1893 roku Gerard Majella został beatyfikowany przez Ojca Świętego Leona XIII, a 11 grudnia 1904 r. papież św. Pius X ogłosił go świętym.
Kocham Boga i ludzi
Pani Zofia Kłakowicz wspiera Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi od 2007 roku. Urodziła się w miejscowości Stary Las koło Głuchołaz w województwie opolskim. Tam należała do parafii pod wezwaniem św. Marcina, w której przyjęła wszystkie sakramenty. Po zawarciu małżeństwa, którego 60. rocznicę będzie obchodziła z mężem w przyszłym roku, przeprowadziła się do sąsiedniego Nowego Lasu, do parafii pw. św. Jadwigi Śląskiej.
– Kocham Boga, kocham ludzi i dobrze mi z tym. W domu urządziłam „kaplicę”: krzyż Trójcy Świętej, figury Boga Ojca, Jezusa Miłosiernego, Jezusa Chrystusa – Króla Polski i naszych rodzin oraz figurę Matki Bożej oraz wielu świętych.
Bóg mnie prowadzi
– Ja jestem tylko po siedmiu klasach szkoły podstawowej. Nie miałam możliwości dłużej się uczyć, bo ojciec był inwalidą, mama była po pobycie na Syberii, a poza mną mieli jeszcze troje dzieci i trzeba było ciężko pracować w polu. To niesamowite, jak Pan Bóg mnie prowadził w moim życiu.
Wraz z mężem ufamy Bogu i Go kochamy. Mamy gospodarkę, hodujemy kury, uprawiamy ziemniaki, owoców się pełno u nas rodzi, robimy przetwory, dzielimy się z ludźmi. Ze zdrowiem już różnie bywa, ale nie dajemy się, a córka Katarzyna nam pomaga. Córka mieszka w Bielsku-Białej, wyposaża apteki i szpitale, otwiera i projektuje ludziom apteki. Ma bardzo dobrego męża.
Maryja otarła moje łzy
– Syn Jan zmarł w tamtym roku. To był bardzo dobry człowiek dla ludzi, znana osoba w powiecie. Był mechanikiem samochodowym, miał swój warsztat i dobrze wykonywał swoją pracę. Jego syn i córka teraz pracują w tym warsztacie.
– W tamtym roku, podczas oktawy Bożego Ciała, w święto Najświętszego Serca Pana Jezusa pochowaliśmy go, a w tym roku Matka Boża otarła mi łzy, bo akurat w oktawie zaprosiła mnie do Fatimy. Pan Bóg dał, że córka też skorzystała i była ze mną w tym miejscu, bo też bardzo kocha Pana Boga. Uważam, że to była też nagroda z Nieba.
Z Apostolatem w Fatimie
– Przed wyjazdem do Fatimy córka mi mówiła: „Mamuś, to jest jakieś Stowarzyszenie, ty pieniądze dajesz, a dzisiaj świat jest jaki jest; nie byłaś tam, nie wiesz. Trzeba wziąć pieniądze, bo nie wiadomo, jak będzie. Może trzeba będzie za nocleg zapłacić, może za jakieś obiady”. Ona wzięła i ja wzięłam i był kłopot, bo faktycznie, co się okazało – i to nas bardzo zaskoczyło – że wszystko było domknięte, wszystko było zadbane, była bardzo dobra opieka…
Co było dla mnie bardzo fajne, to pierwsze przeżycie, jeszcze w Krakowie, w hotelu, gdy pan prezes bardzo miło nas przywitał, z uśmiechem i serdecznością, słowami: „Szczęść Boże”. To było dla mnie takie piękne!
Na pielgrzymce poznaliśmy pracowników Stowarzyszenia; moja córka dużo z nimi przebywała. Pani przewodnik powiedziała, że taka paczka, jak nasza, to jest mało spotykana. Było pięknie, nie było kłopotów i na wszystko było dużo czasu. Córka dbała o mnie i Bogu dzięki, że była ze mną. Ja wiem, że to był palec Boży i zasługa Matki Bożej.
W Fatimie wychodziłam trochę wcześniej na Mszę Świętą o szóstej rano. Mieliśmy kapłana, z którym dużo rozmawiałam. Zamówiliśmy Mszę Świętą za Stowarzyszenie, za pracowników Stowarzyszenia oraz ich rodziny i ksiądz ją odprawił. Chcieliśmy w ten sposób wynagrodzić i żeby Pan Bóg Wam wynagrodził, Waszym rodzinom i całej organizacji.
Podziękowania
– Dziękuję Bogu Najwyższemu, Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu, a także Matce Najświętszej za wielkie łaski, którymi mnie obdarzyli. Dziękuję, że żyję bez żadnych uszczerbków na ciele. Jestem pewna, że Pan Jezus czuwa nade mną. Jest to znak, że krzyż jest naszą obroną zawsze, a szczególnie na te ostateczne czasy. Za wszystkie łaski i błogosławieństwa dla mnie i całej rodziny serdecznie dziękuję Stwórcy. Twoja cześć i chwała, po wszystkie wieki wieków. Amen. Wdzięczna Twoja służebnica Zofia.
Oprac. JK
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Pragnę podziękować za wszelkie informacje, broszury i książeczki, jakie otrzymuję od Państwa. Najbardziej cieszy mnie wydawane „Przymierze z Maryją”, ponieważ wiele trudnych spraw zostaje przedstawionych w klarowny sposób, wnosi wiele radości, ale przede wszystkim przybliża nam drogę do naszego Ojca. Czasami trzeba wrócić do początku i odnaleźć siebie, a to niełatwe. Wy w tym pomagacie. I róbcie to nadal, bo tego potrzebujemy.
„Przymierze z Maryją” jest początkiem. I z tego zrezygnować nie warto. To moje skromne zdanie, które podyktowane jest szczerą troską o byt „Przymierza…”. Sama jestem w trudnej sytuacji finansowej, dwoje dzieci uczących się poza domem to niemałe koszty. I dlatego z mężem postanowiliśmy ograniczyć wszystko do minimum przez jakiś czas, żeby stać nas było na utrzymanie domu. W dzisiejszych czasach jest to niełatwe zadanie, bo przez ostatnie lata przyzwyczailiśmy się do spełniania wszystkich swoich pragnień i zachcianek i nas też to się tyczy. Jednak trzeba wybrać, co w danym momencie jest ważniejsze. Nawet w pewnym momencie rozważaliśmy rezygnację z comiesięcznego datku na rzecz Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi, ale moje sumienie by tego nie zniosło, więc nadal będziemy Państwa wspierać finansowo oraz codzienną modlitwą. Proszę Was zarazem o modlitwę za moją rodzinę, by wspólnie umiała przetrwać trudne chwile. Ja nie mogę ofiarować nic poza tym. Zatem bardzo mi przykro, że tak jest, ale z ufnością patrzę w przyszłość i wiem, że będziemy oglądać owoce Waszej działalności. Serdecznie pozdrawiam i polecam Was opiece naszej Matuchny Matki Bożej Rychwałdzkiej.
Dagmara z mężem
Szanowni Państwo
Bardzo dziękuję za Wasz wkład w krzewienie prawd wiary. Pragnę podziękować za otrzymane materiały edukacyjne, które poszerzają moją wiedzę religijną. Życzę Wam błogosławieństwa Bożego i obfitych łask w działalności. Trzeba dbać o to, aby wiara nie wygasła. Szczęść Wam Boże!
Jadwiga
Szczęść Boże!
Dziękuję za prowadzenie tak pięknych i potrzebnych akcji katolickich. W miarę moich możliwości wspieram Was w tym pięknym dziele materialnie i duchowo. Życzę Wam, abyście kontynuowali to dzieło jak najdłużej. Pozdrawiam serdecznie!
Janina z Krakowa
Szanowny Panie Prezesie
Wspominając niedawną konferencję „Czy chrześcijanie są skazani na ewolucję”, chciałbym bardzo podziękować za niezwykłą możliwość uczestniczenia w niej. Jest to dla mnie jedyna okazja do kontaktu na żywo z najwybitniejszymi naukowcami, którzy sami odnaleźli właściwą drogę prawdy, a teraz wskazują ją innym. Takie spotkanie to coś absolutnie bezcennego, co będę wspominał jako najpiękniejsze chwile w moim życiu. Pragnę podziękować wszystkim osobom zaangażowanym w to niezwykle ważne przedsięwzięcie.
Te wszystkie dzieła, co zrozumiałe, wymagają poświęcenia oraz wsparcia również finansowego. Chyba wszyscy to rozumieją, widząc przecież efekty Państwa działalności, ale zapewne widzi to również ta druga strona, która robi wszystko, aby to zniszczyć, co jest najlepszym dowodem na właściwy kierunek Państwa działalności. Doskonale zdają sobie z tego sprawę wszystkie siły, które wiedzą, że tego ewolucjonistycznego matactwa zapewne nie da się już długo utrzymać. Myślę, że właśnie dlatego sam plan zniszczenia musi być doskonały i właśnie dlatego postanowiono uderzyć w korzenie, czyli członków Państwa organizacji, tak, by nie mogli wesprzeć dalszego rozwoju tych dzieł.
Rozwiązania, które obecnie wdraża się w firmach produkcyjnych, to kierunek dokładnie wskazany przez śp. Pana Krzysztofa Karonia w polecanym przez niego filmie „Amerykańska fabryka” – dostępnym na Netflixie. Plan, który przygotowany jest krok po kroku dla wszystkich narodów. Myślę, że dlatego choć chcielibyśmy ogromnie pomóc dalszemu rozwojowi Państwa działalności, to będzie to coraz trudniejsze.
Rozwój Państwa wszechstronnej działalności na polu wiary – (by wspomnieć choćby o Apostolacie Fatimy czy piśmie „Przymierze z Maryją”), historii, polityki, prawa – Ordo Iuris, nauki – „Polonia Christiana” i informacji – PCh24.pl, Klubie Przyjaciół, to wszystko z dumą przypomina mi, że jestem Polakiem, a moi bracia i siostry, twórcy tych pięknych dzieł, przypominają mi o właściwej postawie moralnej.
Temat ewolucji inspirował mnie, odkąd pamiętam. Brakujące ogniwo, które „na pewno jest” i „niebawem wam go ukażemy”, to temat flagowy wszystkich „naukowych czasopism”. A ja, posiadając jedynie maturę, mam nadzieję, że większość wykładów rozumiem, bo przedstawione są w takiej formie, aby wszyscy mogli zobaczyć to, co najwybitniejszym umysłom udało się dostrzec pod mikroskopem. Ich geniusz dodatkowo polega na obserwacji zjawisk zachodzących w ułamkach sekund w mikro i makroskali.
Podsumowując, w mojej skromnej opinii pomysł udostępnienia tej wiedzy wszystkim chętnym jest wyrazem chrześcijańskiej miłości, wskazującej właściwą drogę do Boga. Przecież to nasz Stwórca oddał nam ziemię, abyśmy czynili ją sobie poddaną, nie czyniąc wiedzy tajemną, tylko dla wybranych. Jeszcze raz niech będzie mi wolno podziękować za całą działalność Państwa organizacji.
Z wyrazami szacunku
Czytelnik
Szczęść Boże!
Wasza działalność zasługuje na szacunek i podziw! Otwieracie drzwi do serc ludzi zagubionych, pokazujecie inną drogę – uświadamiając, że życie to nie tylko praca, ale przede wszystkim duchowe potrzeby, które dają nadzieję i siłę do życia. Walczcie o serca, które są jeszcze uśpione. Powodzenia!
Anna z Mysłowic
Szczęść Boże!
Pragnę z całego serca podziękować za dwumiesięcznik „Przymierze z Maryją”. Od kilku lat gości on w moim rodzinnym domu, niosąc umocnienie duchowe, światło i pokój. I niech tak pozostanie jak najdłużej.
Daniel