Zgromadzenie Sióstr Świętego Feliksa z Kantalicjo Trzeciego Zakonu Regularnego Świętego Franciszka z Asyżu należy obecnie do grona najliczniejszych żeńskich wspólnot zakonnych w Polsce. Ten wielki dar Kościół w Polsce zawdzięcza Zofii Truszkowskiej, młodej dziewczynie, która odpowiadając na wezwanie Pana Boga, podjęła służbę Stwórcy i ludziom.
Zofia Truszkowska urodziła się 16 maja 1825 roku w Kaliszu, jako najstarsza z siedmiorga dzieci Józefa i Józefy z Rudzińskich. Ojciec był prawnikiem, asesorem sądowym. W 1830 roku rodzina przeniosła się do Warszawy. Wiedzę na poziomie szkoły elementarnej przekazywała Zofii guwernantka. Potem rodzice zapisali ją na pensję dla dziewcząt. Była bardzo pilna i chętnie się uczyła. Wyniesioną z domu rodzinnego pobożność pogłębiła w szkole, gdzie dużą wagę przywiązywano do rozwoju tej sfery życia.
Od dzieciństwa bardzo chorowita, w wieku 16 lat zapadła na gruźlicę i musiała przerwać naukę. Wraz z guwernantką wyjechała do Szwajcarii. Nie wróciła już do szkoły. Poszerzała swą wiedzę w domu, korzystając z obszernej biblioteki zgromadzonej przez ojca.
Boże natchnienie
Jej myśli jednak biegły do Boga. Miała wielkie nabożeństwo do Eucharystii. Wspominała po latach: Każde wystawienie Najświętszego Sakramentu, uroczystość Bożego Ciała była dla mnie źródłem szczęścia i radości. Jak ja się na nie już naprzód cieszyłam, z jaką niecierpliwością tych dni wyglądałam.
Pragnęła wstąpić do sióstr wizytek. Sprzeciw rodziny i spowiednika powstrzymał ją od tego kroku, zwłaszcza że w tym czasie chorował ojciec i potrzebował szczególnej opieki. Towarzyszyła mu więc podczas pobytu w uzdrowisku na Dolnym Śląsku. Po skończonej kuracji przed powrotem do domu wędrowali po znaczniejszych miastach Niemiec. Odwiedzili m.in. Kolonię. Podczas modlitwy w tamtejszej katedrze Zofia doznała olśnienia. Zrozumiała, że Bóg wcale nie oczekuje od niej, by zasiliła szeregi wizytek.
Tercjarka franciszkańska
Po powrocie do Warszawy poświęciła się pomocy ubogim. W 1854 roku przystąpiła do Stowarzyszenia Pań Miłosierdzia św. Wincentego à Paulo przy warszawskim kościele pw. Świętego Krzyża. Od wczesnej młodości odznaczała się dużą wrażliwością na ludzką biedę. Teraz w sposób zorganizowany mogła nieść pomoc potrzebującym. Znalazła pomocnicę w serdecznej przyjaciółce, a zarazem kuzynce, Klotyldzie Ciechanowskiej. Dzięki wsparciu darczyńców wynajęły w mieście dwupokojowe mieszkanie, do którego zapraszały bezdomne sieroty i staruszki. Z czasem warszawiacy zaczęli nazywać to szczególne schronisko „Zakładem panny Truszkowskiej”.
Szukając własnej drogi duchowej, obie kuzynki zapisały się w 1855 roku do III Zakonu św. Franciszka. Ich opiekunem duchowym został kapucyn bł. o. Honorat Koźmiński. 27 maja tegoż roku, zgodnie z tradycją tercjarską, przyjęły nowe imiona. Odtąd Zofia była Angelą, a Klotylda – Weroniką.
Rosnąca liczba podopiecznych skłoniła Angelę Truszkowską do wynajęcia dla przytułku nowego, większego mieszkania. Patronem schroniska ogłosiła św. Feliksa z Kantalicjo – patrona chorych dzieci, matek i ubogich. W nowym lokalu, 21 listopada 1855 roku, przed obrazem Matki Bożej Częstochowskiej Angela z kuzynką przyrzekły uroczyście „poświęcić się na Jej służbę według woli Jej Syna, Jezusa Chrystusa”.
Siostry św. Feliksa
Budujący przykład działalności Angeli i Weroniki przyciągał wiele dziewcząt, które pragnęły je naśladować. Szybko uformowała się nowa wspólnota. 10 kwietnia 1857 roku dziesięć pierwszych sióstr, wśród nich oczywiście obie założycielki, przyjęły habity.
Ułożenie reguły powierzono o. Honoratowi Koźmińskiemu, który prowadząc duchowo siostry, miał wielki wpływ na formowanie się zgromadzenia i uznawany jest przez felicjanki, razem z matką Angelą, za fundatora zgromadzenia.
Pan Bóg błogosławił felicjankom. Ich liczba szybko rosła. Żyjąc w ubóstwie, modląc się i pracując z potrzebującymi, zdobyły szacunek ludzi. Ciekawa jest historia nazwy zgromadzenia. Siostry często przychodziły z dziećmi do kościoła OO. Kapucynów, by tam modlić się przed ołtarzem św. Feliksa z Kantalicjo. Powstała powszechna opinia, że ich patronem jest ów pokorny kapucyn i nazywano je „siostrami św. Feliksa”, co uznały one za wolę Bożą.
W 1860 roku w Warszawie odbyła się Kapituła Generalna, na której członkinie Zgromadzenia powierzyły Angeli Truszkowskiej funkcję przełożonej generalnej. Ostatecznie przyjęła ona tylko tytuł wikarii generalnej, za przełożoną i fundatorkę uznając Maryję. Pod wpływem sugestii części sióstr, zgromadzenie podzielono na dwa chóry: kontemplacyjny, tj. żyjący za klauzurą, i czynny. Na polecenie o. Honorata matka Angela zamieszkała wśród sióstr klauzurowych.
Rozkwit zgromadzenia i represje
Wraz ze wzrostem liczebności zgromadzenia powstawały nowe placówki felicjańskie. Lokowano je głównie na prowincji, w małych miejscowościach. W latach 1858–1864 na terenie zaboru rosyjskiego siostry założyły 27 ochronek wiejskich, które stały się dodatkowo przyczółkami do walki o podniesienie moralne starszych pokoleń chłopów polskich.
Podczas powstania styczniowego w wielu placówkach urządzono szpitale dla rannych. Pomoc znajdowali w nich żołnierze obu walczących stron. Mimo to działalność sióstr nie spodobała się władzom rosyjskim, które w ramach represji, 17 grudnia 1864 roku, wydały nakaz kasaty zgromadzenia. Członkinie prowadzące życie czynne musiały zdjąć habity i wrócić do swoich rodzin. Jedynie grupa sióstr klauzurowych mogła zachować strój zakonny, jednak musiały zamieszkać w klasztorze Sióstr Bernardynek w Łowiczu z zakazem przyjmowania nowych kandydatek. Na życzenie o. Honorata towarzyszyła im s. Angela. Mimo początkowych obaw, pobyt za klauzurą bardzo jej odpowiadał. Spokój ducha zakłócał tylko niepokój o los rozproszonych sióstr.
Po kilkunastu miesiącach, w maju 1866 roku, Angela Truszkowska opuściła Kongresówkę i przeniosła się do Krakowa, gdzie felicjanki prowadziły ochronkę. Przy niej powstał nowy klasztor felicjański. Dodajmy, że wspólnota sióstr klauzurowych przetrwała czas represji i przekształciła się w nowe zgromadzenie klarysek-kapucynek.
W Krakowie matka Angela zabiegała o ostateczne zatwierdzenie zgromadzenia. 21 listopada 1868 roku wraz z innymi siostrami złożyła śluby wieczyste połączone z oddaniem siebie i wszystkich sióstr w niewolę Najświętszej Maryi Pannie, według wskazówek św. Ludwika Grignion de Montfort.
Krzyż codzienny i pociecha
Niestety, z czasem matka Angela podupadła na zdrowiu. Mimo coraz liczniejszych dolegliwości, m.in. postępującej utraty słuchu, wytrwale spełniała powierzone jej przez zgromadzenie obowiązki. Wreszcie o. Honorat Koźmiński odpowiedział pozytywnie na jej prośbę i zwolnił ją z obowiązków wikarii. Matka fundatorka usunęła się w zacisze celi nowego klasztoru przy ul. Smoleńsk w Krakowie. Zamiast codziennej troski o zgromadzenie zakonne, oddawała się teraz modlitwie, pielęgnowaniu kwiatów i przygotowywaniu szat liturgicznych dla ubogich kościołów.
Czasem brakowało jej dawnej aktywności. Wtedy oddawała się adoracji Zbawiciela. Przez całe życie wymagała od siebie i od innych skromności, całkowitego wyzbycia się miłości własnej i radosnego posłuszeństwa, i do końca tym zasadom pozostała wierna.
Czuła się jednak nadal matką zgromadzenia, powołaną do otaczania swego dzieła miłością i modlitwą. Z radością przyjmowała informacje o stałym wzroście liczebnym wspólnoty, o dekrecie pochwalnym, jaki 1 czerwca 1874 roku felicjanki otrzymały od Stolicy Apostolskiej, o rozpoczęciu przez pięć sióstr pracy wśród polskich emigrantów w USA czy otrzymaniu przywileju nieustannej adoracji Najświętszego Sakramentu.
Wreszcie nadeszła szczególna chwila. 3 września 1899 roku matkę Angelę odwiedził kard. Jan Puzyna, aby osobiście wręczyć jej dekret zatwierdzający zgromadzenie oraz egzemplarz Konstytucji z aprobatą Stolicy Świętej. Była to wielka pociecha, dla przykutej do łoża boleści Matki Fundatorki. Chora na nowotwór powoli gasła.
Narodziny dla Nieba
Wreszcie 10 października 1899 roku odeszła do wieczności. 18 kwietnia 1993 roku Ojciec Święty Jan Paweł II uznawszy wyjątkowe cnoty i świętość życia matki Angeli, zaliczył ją do grona błogosławionych. Wraz z nią na ołtarze została wyniesiona s. Faustyna Kowalska.
Wspomnienie liturgiczne Marii Angeli Truszkowskiej przypada 10 października.
Adam Kowalik
Pani Grażyna Wolny z Rybnika należy do Apostolatu Fatimy od około 10 lat. W maju 2022 roku zawitała wraz z mężem Janem na spotkanie Apostołów do Zawoi. Oprócz czasu poświęconego na pielgrzymki do Zakopanego, Wadowic i Kalwarii Zebrzydowskiej, udało nam się porozmawiać o tym, za co ceni Apostolat Fatimy, jak kształtowała się jej wiara i pobożność. Oto co nam o sobie opowiedziała Pani Grażyna…
U mnie w domu rodzinnym rodzice nie przymuszali nas do modlitwy. Po prostu klękali i my robiliśmy to samo, nie było nacisku. Gdy przychodziła niedziela czy święta, wiedzieliśmy, że trzeba iść do kościoła, rodzice nie musieli nam tego mówić, każdy to robił i to zostało po dzień dzisiejszy w głowie. Jeszcze dziś mam przed oczami obraz Mamy i Taty, jak klęczeli. To było normalne. Kiedyś nie patrzyłam na to tak jak teraz, gdy mam swoje dzieci.
Moja babcia, mama mojej mamy, pochodziła z Bukowiny Tatrzańskiej; bardzo dużo się modliła, była bardzo wierzącą kobietą. Praktycznie dzień w dzień chodziła pieszo do kościoła, który był oddalony od jej domu o 40 minut; często przystępowała do Komunii Świętej. Jeździłam do niej na wakacje. Zawsze chodziłam z nią do kościoła w środy – na Nowennę do Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Przykład był naprawdę dobry.
W 2014 roku miałam otwarte, bardzo poważne złamanie nogi. Lekarz stwierdził, że nadawała się do amputacji. Jak widziałam moją nogę, która wisiała tylko na skórze, to mówiłam sobie po cichu: – Jezu ufam Tobie! Po operacji przywieziono mnie na salę, a nad łóżkiem, na którym miałam leżeć, wisiał obrazek „Jezu ufam Tobie”. Po dwóch tygodniach wróciłam do szpitala i przed drugą operacją powiedziałam pielęgniarzowi: – Niech ręka Boża was prowadzi. Po operacji trafiłam w to samo miejsce, do tej samej sali. Pomyślałam, że chyba Pan Jezus czuwa nade mną. Leżąc w szpitalu, odmawiałam litanię do Matki Bożej Nieustającej Pomocy, Koronkę do Miłosierdzia Bożego i Różaniec. Na drugi dzień po operacji przyszedł ten pielęgniarz i powiedział: – Ja Panią słyszałem przez całą noc, to co Pani do mnie powiedziała. Noga została uratowana, wszystko się pozrastało, tak że dzisiaj nie mam żadnych dolegliwości, zostały tylko blizny. Różaniec i Koronka ratują mnie w takich trudnych sytuacjach.
Kilka miesięcy później wypadek miał mój młodszy syn i jego nauczyciel. Syn zadzwonił do mnie mówiąc: – Mamo, mieliśmy wypadek, ale nic poważnego się nie stało. Na miejscu wypadku zebrało się trochę ludzi. Nagle z tłumu wyszedł uśmiechnięty pan i powiedział do nich: – Chłopcy, ja myślałem, że wy z tego wypadku nie wyjdziecie cało. Po czym dał im obrazki „Jezu ufam Tobie” z modlitwą na odwrocie i zniknął. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z taką modlitwą.
Kilka lat temu zmarł mój brat. Chorował na raka wątroby. Jeździł ze mną i moim mężem do spowiedzi, na rekolekcje, na Mszę o uzdrowienie. On był człowiek-dusza, gołębie serce. Zamawialiśmy Msze Święte, żeby umarł pojednany z Bogiem i tak się stało. Byliśmy przy jego śmierci w szpitalu. Modliliśmy się przy nim na Koronce, a po pierwszej dziesiątce Różańca odszedł spokojnie, pojednany z Bogiem.
W Apostolacie Fatimy jestem od około 10 lat, choć Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi wspierałam już wcześniej. Pewnego razu wzbudziła moje zainteresowanie strona z apelem: Zostań Apostołem Fatimy! Pomyślałam: A czemu nie! I napisałam lub raczej zadzwoniłam, że chcę zostać Apostołem i dostałam wszystkie materiały: obrazek i figurkę Matki Bożej Fatimskiej, Różaniec, krzyżyk. No i „Przymierze z Maryją” – dla mnie to jest naprawdę dobre pismo. Można w nim przeczytać na przykład niezwykle budujące świadectwa innych czytelników…
Piękne jest to, że za Apostołów Fatimy odprawiana jest co miesiąc Msza Święta, że codziennie modlą się też za nas siostry zakonne. Cieszę się, że Apostolat jest taką wspólnotą, którą tworzą podobnie myślący ludzie.
oprac. Janusz Komenda
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Serdeczne Bóg zapłać za przesłanie pięknej figurki Matki Bożej. Tak bardzo czekałam na Mateczkę Najświętszą. Klękam codziennie i modlę się do Niej, prosząc o łaskę nawrócenia dla mojego męża i dzieci, którzy odeszli od Pana Boga. Będę nieustannie się za nich modlić i błagać o ich nawrócenie. Będę wypraszać i błagać Mateńkę o opiekę nad moimi wnukami, które też są daleko od Pana Boga, a ja nie mogę do nich dotrzeć, bo rodzice nie dają im przykładu. Zaznaczę, że dwóch wnuków mam za granicą i całkiem nie mam na nich wpływu. Pozostaje tylko wiara, nadzieja i modlitwa, że kiedyś moje prośby zostaną wysłuchane. Bardzo się cieszę, że mogę wspomagać Apostolat Fatimy drobnymi datkami, przez co inne rodziny mogą też poznawać to wielkie dzieło dla Matki Bożej. Zapewniam o moim wsparciu, dopóki Pan Bóg pozwoli. Dziękuję za wszystkie dewocjonalia, które do tej pory otrzymałam. Codziennie modlę się na podarowanym mi różańcu. Życzę zdrowia, dużo siły i wsparcia Mateńki Bożej w dalszym posługiwaniu. Proszę o modlitwę. Bóg zapłać za to, że trafiłam do Apostolatu Fatmy i że Matka Boża mnie tam zaprowadziła. Był to zupełny przypadek, gdy na mojej drodze pojawiło się „Przymierze z Maryją”. Bardzo czekam na każdy kolejny numer, który czytam z wielką uwagą. Po przeczytaniu zanoszę do kościoła, aby ktoś inny mógł skorzystać i dowiedzieć się o „Przymierzu…”.
Maria
Szczęść Boże!
Bardzo dziękuję za regularne przesyłanie „Przymierza z Maryją”. Uważam, że jeśli chcemy zadbać o lepszą przyszłość kolejnych pokoleń, musimy zamieszczać na łamach „Przymierza…” artykuły nawiązujące do minionych pokoleń i ludzi, którzy byli wierni Panu Bogu, Ewangelii i żyli według zaleceń i wskazań Kościoła. Teraz widzimy, jaka jest moralność młodzieży, jakie słowa padają z ust nastolatków, nawet dziewcząt. Brak im jakichkolwiek autorytetów. Pokutuje podejście „róbta, co chceta” i, niestety, w ten sposób postępują… To straszne!
Bogusław z Milanówka
Szanowni Państwo!
Chciałabym serdecznie podziękować za wszystkie przesyłki otrzymane w 2022 roku. Staram się je skrupulatnie przeglądać i czytać. Szczególnie dziękuję za kalendarz, z którego korzystam przez cały rok. Stoi zawsze na honorowym miejscu. Dziękuję bardzo za modlitwę i proszę o dalszą w 2023 roku. Życzę całej Redakcji błogosławieństwa Bożego i życzliwości ludzi w Waszym dziele nawracania na dobrą drogę wiary.
Teresa z Łódzkiego
Szczęść Boże!
Mam propozycję kilku tematów, które myślę, że warto poruszyć na łamach „Przymierza z Maryją”. Proszę rozważyć publikację tekstów modlitw, aktów zawierzenia, proszę także o dalszą publikację tekstów o świętych wzorach do naśladowania. Warto również doradzić Czytelnikom, jak pomagać osobom uzależnionym.
Celina z Dolnośląskiego
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Pragnę podzielić się kilkoma refleksjami od siebie. W mojej rodzinie od 30 lat jest obecna modlitwa „Sen Najświętszej Maryi Panny”. Modlitwa ta pomaga nam w trudnych chwilach, niespodziewanych zdarzeniach, była wybawieniem w sytuacjach bez wyjścia – „A kto będzie odmawiał albo słuchał nie zginie na każdym miejscu; ani na wojnie, ani na drodze, a w którym domu ten sen będzie się znajdował, temu ani ogień szkodzić nie będzie”. Bardzo bym chciał, aby ta modlitwa została jak najszerzej rozpropagowana.
Jan z Lubuskiego
Szanowni Państwo!
Mam kilka propozycji tematycznych. Uważam, że dobrze by się stało, gdyby w pismach katolickich położyć większy nacisk na naukę historii Polski, propagować życiorysy wybitnych Polaków na przykład rotmistrza Witolda Pileckiego, Łukasza Cieplińskiego „Pługa”, generała Fieldorfa „Nila” czy kardynała Stefana Wyszyńskiego. Pokazujmy odważnie rolę Kościoła katolickiego w powstaniu cywilizacji łacińskiej, która zapanowała prawie na całym świecie. Teraz jest ona bardzo skutecznie zwalczana, a Europa traci swą wiodącą rolę i kroczy ku upadkowi.
Jan ze Skierniewic
Szczęść Boże!
Serdecznie dziękuję Państwu za kontakt i przesłanie mi kalendarza „365 dni z Maryją”. Zawarte prawdy w otrzymanym liście wzruszają, bo dotyczą ogromnej roli Matki Najświętszej w naszym codziennym życiu oraz szerzącej się obojętności na wiarę chrześcijańską. Dziękuję bardzo za propagowanie modlitwy w „Przymierzu z Maryją”. Cieszę się, że jesteście, że mogę korzystać i potwierdzać w moim życiu opiekę i dobro Matki Bożej. Mam 88 lat i wszystko, co w życiu zdobyłam, stało się dzięki Maryi, do której zwracam się w modlitwie każdego dnia.
Zofia z Łódzkiego
Szczęść Boże!
Moje dzieci i wnuki mają prawo jazdy, a tym samym własne auta. Jako matka i babcia chciałabym, aby w ich samochodach znajdował się wizerunek patrona kierowców św. Krzysztofa wraz z modlitwą. Myślę, że można którąś z akcji poświęcić kierowcom, aby pamiętali o modlitwie przed podróżą oraz o bezpieczeństwie podczas jazdy.
Teresa
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Bardzo dziękuję za wszystkie przesyłki, które otrzymuję. Dostałam dyplom oraz Kartę Apostoła Fatimy, książkę o Ojcu Pio z poświęconym różańcem i obrazkiem z relikwią. Bardzo się cieszę z tego wszystkiego. Akcje, które przeprowadzacie, są wspaniałe. Chciałabym, aby w „Przymierzu z Maryją” było jeszcze więcej listów od Czytelników, więcej świadectw – to ludzi bardzo interesuje. Pozdrawiam, życząc dużo zdrowia i potrzebnych łask.
Halina z Gdyni