W dzisiejszych czasach grzesznicy nie wspominają ani nie rozważają spraw związanych ze śmiercią. Dlatego też szukają spokoju, chociaż nigdy go nie zaznają w grzesznym życiu, jakie prowadzą. Jednak, kiedy już się znajdą blisko śmierci, mając właśnie wkroczyć do wieczności, nie będą w stanie uciec od tortury ich grzesznej świadomości. „Będą szukać ratunku, a nie znajdą go" (Ez 7,26). Jakim spokojem będzie się cieszył grzesznik, kiedy spostrzeże, że za parę chwil będzie musiał pojawić się przed sędziowskim tronem Jezusa Chrystusa, którego przykazaniami i miłością aż do tej pory pogardzał?
Świadomość mającej nadejść śmierci, myśl o konieczności pozostawienia wszystkiego na tym świecie, wyrzuty sumienia, świadomość straconego czasu i pragnienie przedłużenia go dla uporządkowania wszelkich spraw, nieuchronność sądu Bożego, nieszczęśliwa wieczność czekająca zatwardziałych grzeszników - wszystkie te rzeczy tworzą straszną burzę, która zwodzi umysł i zwiększa jeszcze bardziej jego obawy.
„Klęska za klęską spada" (Ez 7,26)
Jakie przerażenie i chaos ogarnie nieszczęśliwego chrześcijanina, który wiódł lekkomyślne życie, kiedy uzna się za pokonanego przez grzechy! Pojawią się straszliwe obawy związane z sądem ostatecznym, piekłem i wiecznością! Wielka będzie męka i cierpienie. W tym momencie demony będą wytężać wszelkie siły, aby zapewnić sobie potępienie duszy, która ma właśnie opuścić ten świat. Umierający człowiek będzie kuszony nie tylko przez jednego, ale niezliczoną liczbę czartów.
Jeden będzie mówił: „nie martw się, wyzdrowiejesz, nie umrzesz". Inny: „Przez tyle lat byłeś nieczuły na głos Boga i teraz spodziewasz się, że okaże ci On swoje miłosierdzie?" A jeszcze inny zapyta: „Czy nie widzisz, że twoje spowiedzi były nieważne, że były pozbawione skruchy i mocnego postanowienia poprawy? W jaki sposób teraz chcesz to naprawić?"
To cudownie, że Bóg nieustannie zagraża człowiekowi niespodziewaną śmiercią. Przyjdzie ten dzień, kiedy „będą Mnie prosić - lecz ja nie odpowiem" (Prz 1,28). Czy umierający będzie miał nadzieję, że Bóg usłyszy jego wołanie, kiedy dotknie go nieszczęście? (Hi 27,9).
„Moja jest odpłata i kara, w dniu, gdy się noga ich potknie" (Pwt 32,35). Pan wypowiada te same groźby w tylu innych miejscach, a tymczasem grzesznicy wciąż żyją w spokoju, tak bezpiecznie, tak pewni, jakby Bóg im na pewno obiecał przebaczenie win i wstąpienie do raju w godzinie śmierci.
Prawdą jest, że w jakiejkolwiek godzinie grzesznik się nawróci, Bóg obiecuje, że mu wybaczy. Jednak Bóg nie obiecał, że grzesznicy będą nawróceni na łożu śmierci. Przeciwnie, On zapowiedział, że ci, którzy żyją w grzechu, umrą w nim. „W grzechu swoim pomrzecie" (J 8,21,24). Powiedział także, że ci, którzy będą Go szukać w godzinie śmierci, nie znajdą Go (zob. J 7,34). Dlatego musimy szukać Boga, kiedy może być znaleziony (zob. Iz 55,6), bo wtedy przyjdzie, kiedy już nie będziemy w stanie Go odnaleźć.
Św. Robert Bellarmin relacjonuje, że kiedy namawiał do skruchy pewnego mężczyznę, któremu posługiwał w godzinie śmierci, wówczas on odparł, że nie wie, co należy rozumieć przez skruchę. Święty kardynał usiłował mu to wytłumaczyć, ale on odrzekł: „Ojcze nie rozumiem ciebie ani nie pojmuję tych rzeczy, o których mówisz". I w takim stanie ów nieszczęśnik zmarł, pozostawiając, jak ten czcigodny kardynał napisał: „dostatecznie widoczne znaki swojego potępienia".
Drogi Czytelniku, to co zostało powiedziane do innych, odnosi się także do Ciebie. Powiedz mi, czy jeślibyś był na progu śmierci, poddając się zrozpaczony lekarzom, odchodząc od zmysłów w tej agonii, to z jaką żarliwością prosiłbyś Boga o jeszcze jeden miesiąc życia, albo chociaż tydzień, aby uporządkować sprawy sumienia! Bóg ten czas daje Ci teraz. Podziękuj Mu za to i bezzwłocznie zadośćuczyń za zło, które wyrządziłeś, wykorzystując wszystkie środki do tego, aby być w stanie łaski uświęcającej, kiedy nadejdzie śmierć; gdyż wtedy, kiedy ona nadejdzie, nie będzie już czasu na zyskanie przyjaźni Bożej.
Śmierć sprawiedliwego
Tertulian słusznie powiedział, że kiedy Bóg skraca życie, to skraca on też ból. Stąd chociaż człowiek jest skazany na śmierć, która jest karą za grzech, to wciąż cierpienia życia są tak wielkie, że według św. Ambrożego śmierć wydaje się być zadośćuczynieniem i ulgą raczej, aniżeli karą. Męki, które nękają grzeszników u progu śmierci, nie mącą spokoju świętych. „A dusze sprawiedliwe są w ręku Boga i nie dosięgnie ich męka" (Mdr 3,1).
Śmierć wyrządza gwałt naturze, dlatego że oddziela duszę od ciała. Stąd rzeczą normalną jest to, że osoba, nawet jeśli jest cnotliwa, odczuje ten straszny moment. Niemniej jednak, wierząc w Boga i pośrednictwo Najświętszej Maryi Panny, sprawiedliwi będą spokojni i nie przezwycięży ich strach. Święci nie niepokoili się z powodu śmierci i sprawiedliwy człowiek nie jest dręczony myślą, że jest zmuszony do opuszczenia dóbr ziemskich, dlatego, że jego serce zawsze pozostawało wolne od tego przywiązania.
„I otrze z ich oczu wszelką łzę, a śmierci już odtąd nie będzie" (Ap 21,4). W chwili śmierci Pan otrze wszelkie łzy z oczu swoich sług jakie uronili na tym świecie, gdzie żyli pośród przykrości, obaw, niebezpieczeństw i zmagali się z piekłem. Największe pocieszenie dla duszy w chwili śmierci, która kochała Boga, będzie pochodziło z myśli o tym, że wkrótce będzie oderwana od tak wielu niebezpieczeństw obrażania Go, na które jest narażona w tym życiu, od utrapień sumienia i od tak wielu pokus szatana. Życie jest wspaniałą rzeczą, która może nas dowieść do nieba, ale jest ono także nieustanną walką z piekłem, w której ciągle istnieje niebezpieczeństwo utraty naszych dusz i Boga, o ile nie będziemy kroczyć właściwą ścieżką.
Bóg okazuje wielką przychylność duszy, która jest w stanie łaski, kiedy zabiera ją z tego świata, aby nie odmieniła ona swojej woli i nie straciła przyjaźni Bożej (Mdr 4,11).
Wincenty Karafa, jezuicki generał, pocieszał się na łożu śmierci mówiąc: „Przez utratę życia zaprzestanę raz na zawsze obrażać Boga". A św. Ambroży powiedział: „Dlaczego tak bardzo pragniemy tego życia, w którym im dłużej żyjemy, tym bardziej przepełnieni jesteśmy grzechami?" Prawdą jest, że musimy pragnąć żyć tak długo, jak długo Bóg sobie życzy, po to, aby Go kochać i Mu służyć na ziemi i walczyć dla Niego, gdy zajdzie taka potrzeba, a nie dla przyjemności. Z tego powodu Dawid wykrzyknął: „Boże mój, nie zabieraj mnie w połowie moich dni" (P 101,25).
Św. Jan Chryzostom nawiązał do następującej analogii: wyobraź sobie króla, który przygotował pokoje w całym swoim pałacu dla jednego ze swoich podwładnych, ale obecnie każe mu mieszkać w namiocie. Jak żarliwie ten wasal będzie wypatrywał dnia, w którym będzie mógł opuścić namiot i wejść do pałacu! W tym życiu dusza będąc w ciele jest jakby zamknięta w więzieniu, które musi opuścić, aby wstąpić do niebiańskiego pałacu. Stąd Dawid modli się do Pana, aby uwolnił go z więzienia (zob. Ps 141,8).
„Dla sprawiedliwych, śmierć jest jedynie przejściem do życia wiecznego", mówi św. Atanazy. Zatwardziały grzesznik ma powód, aby obawiać się śmierci, dlatego, że przejdzie od śmierci doczesnej do wiecznej. Ale ten, który jest w stanie łaski i ma nadzieję przejść z śmierci do życia, nie boi się śmierci. Szatan przyjdzie w godzinie śmierci, aby kusić i atakować każdego, nawet świętych. Jednak prawdą jest także to, że anioł stróż będzie przy nas, aby nas wzmocnić, że przybędą święci, aby nas chronić. Święty Michał Archanioł, któremu Bóg nakazał bronić jego wiernych sług w ostatniej walce z piekłem, także przyjdzie. Matka Najświętsza przyjdzie, aby uwolnić od pokus sprawiedliwą bądź skruszoną duszę, której wybawienie kosztowało tak wiele krwi Jej Boskiego Syna. A będzie Ona w sposób szczególny chroniła tych, którzy poświęcili się Jej i Jej ufali przez całe życie.
Bóg jest wspaniałomyślny. Nie pozwala nam być kuszonymi ponad nasze siły (zob. 1 Kor 10,13). Znanych jest kilka przykładów osób, które prowadząc święte życie umarły obawiając się o swoje wieczne zbawienie. Pan czasami dozwala, aby przez te obawy dusze zupełnie oczyściły się z wad w godzinie śmierci. Jednak zasadniczo słudzy Boży umierają z pogodnym wyrazem twarzy. W chwili śmierci sąd Boży wznieca lęk we wszystkich; ale jeśli grzesznicy przechodzą od przerażenia do rozpaczy, to święci przechodzą od lęku do zawierzenia.
Czy myśl o obrażaniu Boga, co czyniliśmy czasami w naszym życiu, powinna dręczyć nas w chwili śmierci? Pamiętajmy, że obiecał On zapomnieć niegodziwości wszystkich skruszonych grzeszników. „A jeśli występny porzuciłby wszystkie swoje grzechy,... nie będą mu poczytane wszystkie grzechy jakie popełnił" (Ez 18, 21, 22).
Jednak możesz zapytać, jak można być pewnym uzyskania przebaczenia? Św. Bazyli zadaje to samo pytanie: „Jak ktoś może być pewny, że Bóg przebaczy jego grzechy?" „On może być pewien przebaczenia - odpowiada święty - jeśli powie, że nienawidzi i czuje odrazę do niegodziwości". Ten, który nienawidzi grzechu, może być spokojny o uzyskanie przebaczenia. Serce człowieka nie może istnieć bez kochania pewnych przedmiotów; musi ono kochać stworzenia, czy też Boga.
Wszyscy ci, którzy kochają Boga, będą przestrzegać Jego przykazań (zob. J 14,21). Zatem ci, którzy umrą w poszanowaniu przykazań, umrą w miłości Bożej i ten, który kocha, nie musi się obawiać śmierci. Oczywiście, jak uczy Kościół Święty, ci, którzy umierają w łasce i przyjaźni z Bogiem, ale nie są całkowicie oczyszczeni, chociaż są już pewni swego wiecznego zbawienia, przechodzą po śmierci w czyśćcu oczyszczenie, by uzyskać świętość konieczną do wejścia do radości nieba*.
Nieskończone miłosierdzie Boga
Pan Jezus w objawieniach skierowanych do siostry Józefy Menedez mówi do każdego z nas: Jeżeli ty jesteś przepaścią nędzy, to Ja jestem Przepaścią Dobroci i Miłosierdzia. Moje Serce jest twoją ucieczką. Przyjdź i znajdź w Nim wszystko, co potrzebujesz, nawet jeśli dotyczy to rzeczy, o które ciebie proszę. (.) Nie jestem zmęczony duszami, a Moje Serce zawsze czeka na nie, aby przyszły i znalazły w nim azyl, bez względu na to, jak byłyby nędzne! (.) Najmniejszy akt uczyniony z miłości może zdobyć wiele zasług i dać Mi wiele pociechy! Moje Serce nadaje Boską wartość nawet najmniejszym działaniom. To czego chcę, to jest miłość. Nie szukam niczego oprócz miłości. nie proszę o nic oprócz miłości.**
Wieczny ogień piekielny będzie zasłużoną zapłatą dla tych wszystkich, którzy gardzą i depczą nieskończoną miłość Boga.
Tłumaczenie i opracowanie
Agnieszka Stelmach
Na podstawie tekstu z „Crusade Magazine", lipiec-sierpień 1994.
Materiał do tego rozważania z pewnymi zmianami zaczerpnięty został z Przygotowania do śmierci św. Alfonsa de Liguori.
* Por. Katechizm Kościoła Katolickiego 1030
** Cyt. za List zza grobu, Kraków 2003 s. 30-31.
Kilka miesięcy temu moja starsza córka – Kinga – zapytała: Tato, ilu masz przyjaciół? Moja odpowiedź brzmiała: Jednego – wujka Kacpra, na co Kinga zareagowała słowami: Uuuuu… To bardzo mało. Podejrzewam, że nie zrozumiała nic z mojego miniwykładu, iż nie liczy się ilość, tylko jakość… Kacper nigdy mnie nie zawiódł; gdy tylko może, służy mi pomocną dłonią; nie wstydzi się odmawiać ze mną publicznie Różańca; zawsze potrafi mnie wysłuchać, gdy trzeba – pocieszyć lub przywołać do porządku…
Na pewno każda z osób czytających ten tekst ma teraz przed oczami swojego przyjaciela lub przyjaciółkę, którzy czasem potrafią być bliżsi niż rodzeństwo. Jak zareagowalibyście, Drodzy Państwo, gdybym poinformował, że pewnego wrześniowego, deszczowego tygodnia miałem zaszczyt i przyjemność poznać kilkanaście osób, których tak jak Kacpra mógłbym nazwać moimi przyjaciółmi? Tak, tak… Spotkałem takich ludzi i – co ciekawe – wszyscy znajdowali się w jednym miejscu, czyli Centrum Szkoleniowo-Konferencyjnym im. Ks. Piotra Skargi w Zawoi. Tak, proszę Państwa, chodzi o Apostołów Fatimy i ich bliskich, którymi dane mi było opiekować się podczas wyjazdu pielgrzymkowego po Małopolsce.
Pięć dni…
W ciągu trwającego pięć dni wyjazdu wysłuchałem dziesiątek przeróżnych – czasem smutnych, niekiedy poruszających, często zabawnych, ale zawsze opowiedzianych z pasją – historii, rozmawiałem na setki różnych tematów i odmówiłem niezliczoną liczbę przepięknych modlitw, litanii i koronek, ale o tym za moment…
Wszystko zaczęło się w poniedziałek od mojej… nadmiernej pewności siebie. Na niebie pięknie świeciło słońce, chmury znajdowały się gdzieś hen, daleko, a temperatura zdawała się z każdą minutą rosnąć. Mając to wszystko na uwadze, powiedziałem sam do siebie: Niemożliwe, żeby z dnia na dzień pogoda zmieniła się tak jak to zapowiadają. A prognozy głosiły, że nadchodzi tydzień deszczu, a temperatura spadnie o niemal 20 stopni. Ja jednak nie wziąłem ani kurtki, ani żadnego okrycia przeciwdeszczowego…
W Krakowie i Kalwarii…
I tak oto nastał wtorek. Bardzo szybko przekonałem się, że prognozy tym razem się sprawdziły. Apostołowie Fatimy patrzyli na mnie z lekko zażenowanym uśmiechem – jakby prawie wszyscy chcieli mi powiedzieć: A nie mówiliśmy?…
No nic… Trzeba ruszać w drogę. Pierwszym punktem na naszej pielgrzymkowej mapie było Sanktuarium św. Jana Pawła II w Krakowie. Równo w południe wzięliśmy udział we Mszy Świętej, po której odmówiliśmy Koronkę do Bożego Miłosierdzia wraz z Litanią do Najświętszego Serca Pana Jezusa, a następnie mieliśmy możliwość zwiedzania wraz z przewodnikiem miejscowego muzeum i całego sanktuarium. Dla mnie osobiście najważniejszym punktem tegoż zwiedzania była kaplica Świętej Kingi. Kto nie wie dlaczego, tego odsyłam do początku czytanego właśnie teraz tekstu.
Kolejnym punktem naszej trasy była Kalwaria Zebrzydowska i… czy trzeba pisać coś więcej? Napisać, że jest to jedno z najwspanialszych miejsc na duchowej mapie Polski, to nic nie napisać. Powiedzieć, że Apostołowie Fatimy, mimo nieustannie padającego deszczu, byli zachwyceni zarówno, jeśli idzie o doznania turystyczne oraz przede wszystkim religijne, to jakby nic nie powiedzieć.
Ze św. Charbelem…
Niezwykle wzruszającym momentem był dla mnie środowy poranek, kiedy to każdy z obecnych na naszej pielgrzymce zapytał mnie: czy weźmiemy udział we Mszy Świętej. Tak się stało i to pomimo faktu, że musieliśmy przejść pieszo półtora kilometra w nieustających strugach deszczu.
Środa w ogóle była „dniem na odpoczynek”. Apostołowie Fatimy mogli przeżyć ten dzień w dowolny sposób. Zdecydowali jednak, że spędzą go na wspólnej modlitwie i wysłuchaniu kilku przesłań duchowych, jakie dla nich przygotowałem. Na koniec dnia odwiedził nas Jacek Kotula. Wygłosił on poruszający wykład o św. Charbelu Makhloufie, podczas którego mogliśmy uczcić jego relikwie. Następnie odśpiewaliśmy Apel Jasnogórski.
Fatimskie Sanktuarium na Krzeptówkach
Czwartek z kolei był dniem kulminacji złych warunków atmosferycznych. Tego dnia mieliśmy się udać do Zakopanego do Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach. Nie dość, że deszcz padał i padał, to jeszcze – jak to w Zakopanem – mocno dawał o sobie znać porywisty wiatr. Apostołowie dzielnie to przetrwali…. Po Mszy Świętej zapytałem jednego z kapłanów, czy możemy wspólnie odmówić Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Duchowny oczywiście się zgodził, ale nie to było najbardziej poruszające, tylko to, że do naszej kilkunastoosobowej modlącej się grupy dołączyło kilkadziesiąt osób.
Tak jak wcześniej poinformowałem – starałem się wraz z Apostołami Fatimy odmawiać nie tylko Różaniec i Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Wielu z nich powiedziało, że nie znało wcześniej np. Koronki do Ducha Świętego, Koronki Anielskiej czy też koronek wstawienniczych m. in. do świętego Gerarda, świętego Peregryna czy świętego Franciszka. Odmawialiśmy również litanie, których ja sam nie znałem, jak Litania do Ducha Świętego, po odmówieniu której wywiązała się bardzo ciekawa dyskusja dotycząca wezwania: Duchu Święty, który nas umocniłeś w sakramencie bierzmowania, zmiłuj się nad nami. Apostołowie Fatimy zwrócili uwagę, że tak wielu dziś zapomina, czym jest sakrament bierzmowania i ubolewali, że równie wielu nie chce przyjąć darów Ducha Świętego.
Piękny czas
Cóż więcej mogę napisać? To był naprawdę przepiękny czas. Ludzie, których miałem przyjemność poznać, z którymi rozmawiałem, wspólnie modliłem się i posilałem, są skarbem Kościoła, Polski i naszego Stowarzyszenia. Ja osobiście czułem się, jakbym znał ich od zawsze i jednocześnie mógłbym powiedzieć im o wszystkim, co dobre i co złe. Każdy z Apostołów Fatimy miał swoją własną historię wzlotów i upadków, radości i cierpień, przy których moje problemy są zwykłą błahostką. Każdy jednak przetrwał dobry i trudny czas dzięki wierze w Chrystusa – naszego Pana i Zbawiciela!
Szanowni Państwo!
Cieszę się ze wszystkich kampanii, jakie prowadzicie. Jako osoba wierząca uważam, że jest to wspaniała uczta duchowa. Oglądałam jubileusz Stowarzyszenia ks. Piotra Skargi i życzę Wam wszelkiego dobra. Bóg Wam zapłać za wszystkie lata. Zostańcie z Bogiem!
Barbara ze Środy Śląskiej
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Jestem pełna podziwu za to, co Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi robi na rzecz rodzin. Ja prawdziwie wierzę, że rodzina jest podstawą ładu i porządku społecznego oraz istotnych wartości dla funkcjonowania społeczeństwa. Jestem bardzo wdzięczna Panu Prezesowi za tę kampanię, dzięki której ludzie mogą zrozumieć, co to znaczy być prawdziwym chrześcijaninem. Bardzo pragnę, by nasza polska rodzina stała się miejscem modlitwy, pokoju i chrześcijańskich wartości, na wzór Świętej Rodziny z Nazaretu.
Najświętsza Rodzino, bądź naszą obroną! Tego bardzo pragnie polskie społeczeństwo!
Janina z Lubelskiego
Szczęść Boże!
Jako Apostołka Fatimy jestem bardzo zadowolona z akcji na rzecz rodziny, ponieważ właśnie rodzina jest najważniejsza. W naszym kraju niestety niszczy się ją najbardziej, jak tylko się da. Mam nadzieję, że Matka Boża pomoże Wam ją obronić. Bez rodzin jesteśmy skończeni. Cieszę się, że są takie akcje jak Wasza. Bardzo proszę o modlitwę – o to żebym wyszła z nowotworu.
Bóg zapłać!
Helena z Krakowa
Szczęść Boże!
Bardzo dziękuję za przepiękne materiały z niedawnej kampanii, a w szczególności za piękną tabliczkę z wizerunkiem Świętej Rodziny. Uważam, że jest to najpiękniejsza akcja z dotychczasowych, które znam. Gratuluję kreatywności! Niech Duch Święty prowadzi Was każdego dnia.
Roman ze Rzgowa
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Od kilku lat moje życie toczy się w cieniu trudnych doświadczeń, które jednak zbliżyły mnie do Jezusa i Maryi. Przez długi czas zmagałam się z problemami rodzinnymi – mąż był chorobliwie zazdrosny, atmosfera w domu była pełna napięcia, a ja nie miałam siły, by się bronić. Do tego doszły obowiązki wobec dzieci, chora siostra i matka w szpitalu. Czułam się przytłoczona, rozważałam rozwód, ale modlitwa dawała mi nadzieję. Prosiłam Boga, by pomógł mi przetrwać albo zakończyć to, co mnie niszczyło. W 2023 roku moje zdrowie załamało się. Trafiłam do szpitala z hemoglobiną na poziomie 6. Przeszłam transfuzję, badania wykazały guzy, zapalenia jelit, wątroby, nadżerki. Lekarze podejrzewali nowotwór. Byłam słaba, nie mogłam jeść ani się modlić. Mimo to ofiarowałam swoje cierpienie za grzeszników. W styczniu 2024, w święto Matki Bożej Gromnicznej, miałam trafić do szpitala, ale mnie nie przyjęto. Oddałam wszystko Bogu, prosząc o siłę i prowadzenie. W kwietniu usłyszałam wewnętrzny głos: „26 kwietnia otrzymasz dobrą wiadomość”. I rzeczywiście – hematolog powiedziała, że przeszczep szpiku nie będzie konieczny. W czerwcu przeszłam operację, podczas której miałam mistyczne doświadczenie. To wydarzenie umocniło moją wiarę. Wróciłam do zdrowia, choć ZUS odmówił mi świadczeń, a sąd pracy nie uwzględnił mojej sytuacji. Mimo to wróciłam do pracy w DPS. Zaangażowałam się w modlitwę za kapłanów w ramach Apostolatu Margaretka i Róż Różańcowych. Mam 14 kapłanów pod opieką modlitewną i 8 róż. Codzienna modlitwa daje mi siłę. W styczniu uczestniczyłam w Dniu Skupienia w Licheniu. To głęboko poruszyło moje serce. Doświadczyłam też duchowych ataków – nocą pojawiały się dziwne światła, cienie, głosy. Modliłam się, odpędzałam je, czułam obecność Pana Jezusa, który mnie chronił. Wierzę, że to była próba. Dziś wiem, że Bóg prowadzi mnie przez wszystko. Moje życie się odmieniło. Po latach wróciłam do spowiedzi, przyjęłam Komunię Świętą… Widzę, jak świat się zmienia, jak ludzie oddalają się od Boga, a ja chcę być świadkiem Jego miłości. Dziękuję Bogu za uzdrowienie, za siłę, za prowadzenie. Moje świadectwo to dowód, że nawet w najciemniejszych chwilach można odnaleźć światło – jeśli tylko otworzy się serce na Bożą obecność.
Marzena
Szczęść Boże!
Wasza kampania o Aniele Stróżu jest bardzo potrzebna, aby ludzie w niego uwierzyli, prosili go o potrzebne łaski i modlili się do niego. Wszystkie Wasze akcje są bardzo pożyteczne i potrzebne!
Daniela z Włocławka
Szanowni Państwo!
Dziękuję! Wielkich dzieł dokonujecie. Cieszę się, że należę do Apostolatu Fatimy, że otrzymuję „Przymierze z Maryją”. Bardzo mnie to raduje. Niestety, ogólny kryzys jest odczuwalny. Dzisiaj to wszystko mnie stresuje. Istnieje realne zagrożenie, a społeczeństwo potrzebuje informacji; niestety jest jej mało. Ludzie nadal milczą i stresują się, a władza chce wprowadzać programy deprawujące dzieci i młodzież. Musimy więc uciekać się pod opiekę Świętej Rodziny! Brawo za tę akcję! To jest Boże prawo – proszę nie ustawać!
Mieczysława z Przemyśla
Szczęść Boże!
Bardzo się cieszę, że powstała akcja dotycząca obrony rodziny. Jestem ojcem piątki dzieci, dzięki którym jestem dumny i szczęśliwy. Dziękuję Bogu za ten wspaniały dar. Proszę o Jego błogosławieństwo dla wszystkich rodzin w naszej Ojczyźnie! Święty Józefie, módl się za nami!
Jan z Lubelskiego
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Bardzo dziękuję całemu Stowarzyszeniu za wszystkie akcje i za „Przymierze z Maryją”. Wasze kampanie prowadzą do szczęścia Bożego na tym świecie i pięknego życia w Niebie. Bóg zapłać, że przyjmujecie to potrzebne natchnienie od Ducha Świętego.
Apostołka Agnieszka z Łódzkiego