
Świętujesz Boże Narodzenie co roku. Cieszysz się, że Chrystus przyszedł na świat, kłaniasz się Mu, śpiewasz kolędy, przyjmujesz Komunię, spotykasz z rodziną… Oto Pan, Zbawiciel, przychodzi na ziemię! A właściwie przyszedł – dwa tysiące lat temu. Nowina ta, nawet najpobożniejszym z nas, spowszedniała tak bardzo, że prawie w ogóle się nad nią nie zastanawiamy. Co prawda, pobożni kaznodzieje co roku przypominają nam o znaczeniu Narodzin Pana Jezusa, ale czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, co stałoby się ze światem, jaki los czekałby ciebie, gdyby Chrystus się… nie narodził? Gdyby świat nadal czekał na Mesjasza?
Kościół Święty nie zadaje nam tego pytania w okresie samego Bożego Narodzenia, jednak w swej wielowiekowej mądrości próbuje przypomnieć nam tę przerażającą wizję w okresie Adwentu, kiedy z utęsknieniem oczekujemy przyjścia Pana i kiedy prosimy podczas Mszy roratnich:
Spuśćcie nam na ziemskie niwy, Zbawcę z Niebios obłoki!
Świat przez grzechy nieszczęśliwy, Wołał w nocy głębokiej.
Przecież tak właśnie było – świat był nieszczęśliwy przez grzechy i pogrążony w głębokim mroku. Jakby tego było mało, Kościół przypomina nam także, śpiewając:
Gdy wśród przekleństwa od Boga Czart panował, śmierć i trwoga, A ciężkie przewinienia
Zamkły bramy zbawienia.
Śpiewamy to co roku, niektórzy z nas nawet kilka razy w tygodniu. Może tegoroczny Adwent lub okres Bożego Narodzenia to dobry czas, byśmy przeanalizowali sobie te słowa dokładniej? Co to znaczy, że panował czart, śmierć i trwoga? Co to znaczy, że bramy zbawienia były zamknięte? I przede wszystkim – dlaczego ta sytuacja się zmieniła. Dlaczego dziś grzechy, nawet te najcięższe, niekoniecznie – jeśli ich głęboko żałujemy – muszą zamykać nam drogę do Nieba?
Odpowiedź na ostatnie pytanie jest prosta: bo narodził się Chrystus, Pan, Zbawiciel, wszego świata Odkupiciel! A więc, podpowiada logika, gdyby się nie narodził, świat nadal pogrążony byłby w mroku, książę ciemności wciąż by triumfował, a żegnając swoich najświątobliwszych nawet bliskich nikt z nas nie ośmieliłby się nawet pomyśleć, że oni mogą znajdować się w Niebie…
Odchodząc jednak od mądrości zawartej w dwóch strofach jednej tylko pieśni, musimy pamiętać, że Bóg, który umiłował każdego z nas, dał nam swojego ukochanego Syna w konkretnym celu. I tą właśnie decyzją zmienił świat nie do poznania.
Jak bowiem wyglądałby świat, gdyby Chrystus się nie narodził?
Po pierwsze, posiadaczami wiedzy o jedynym prawdziwym Bogu po dziś dzień byliby przedstawiciele tylko jednego narodu – wybranego. Byłaby to religia de facto plemienna, do której przedstawiciele innych narodów, poganie, nie mieliby prawa. Mogliby ją tylko obserwować z dziedzińców świątyni.
Po drugie, najbardziej fundamentalnym skutkiem nieobecności Chrystusa w historii byłby brak odkupienia grzechów. To właśnie przez narodziny, śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa została złożona ofiara za grzechy ludzkości. Gdyby Chrystus się nie narodził, pozostalibyśmy w stanie grzechu pierworodnego. Nie mielibyśmy dostępu do łaski zbawienia.
Po trzecie, nie istniałyby sakramenty, które znamy przecież jako kanały łaski. Bez narodzin Chrystusa nie istniałaby Eucharystia, sakrament pokuty ani inne sakramenty, które odgrywają kluczową rolę w życiu duchowym katolików. Eucharystia, będąca Ciałem i Krwią Chrystusa, jest uznawana za „źródło i szczyt” życia chrześcijańskiego. Gdyby Chrystus się nie narodził, nie byłoby możliwości uczestniczenia w Jego ofierze w sposób sakramentalny. A na przykład bez sakramentu pokuty ludzkość nie miałaby dostępu do przebaczenia grzechów, co oznaczałoby trwałe oddzielenie człowieka od Boga. A przecież sakramenty są nie tylko źródłem łaski, ale również dają nam pewność Bożej obecności w codziennym życiu. Wyobrażasz sobie swoje życie bez sakramentów?
Po czwarte, Pan nasz Jezus Chrystus jest pełnym i ostatecznym objawieniem Boga. W Nim Stwórca ukazał swoją miłość, miłosierdzie oraz plan zbawienia ludzkości. Jezus powiedział o sobie: Ja jestem drogą, prawdą i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie (J 14,6). To objawienie ukazało ludziom, że Bóg nie jest odległym i surowym sędzią, ale kochającym Ojcem, który pragnie bliskiej relacji z każdym człowiekiem. Gdyby Chrystus nie przyszedł na świat, ludzkość nie miałaby dostępu do tego pełnego Objawienia. Relacja człowieka z Bogiem byłaby nadal oparta na niepewności i lęku, a pełnia prawdy o Bożym Miłosierdziu i miłości pozostawałaby poza naszym zasięgiem.
Po piąte, musimy pamiętać, że jednym z centralnych elementów nauczania Pana Jezusa była nowa zasada moralna, oparta na miłości: miłości do Boga oraz do bliźniego. W Starym Testamencie moralność była często oparta na szczegółowych przepisach prawa, które regulowały codzienne życie Izraelitów. Chrystus, jak podkreśla Kościół, przyszedł nie po to, aby znieść prawo, ale by je wypełnić w duchu miłości i miłosierdzia. Aż trudno sobie wyobrazić, jak wyglądałby dzisiejszy świat bez chrześcijańskiej moralności, miłosierdzia, dobroczynności, przebaczenia. A może wcale nie tak trudno to sobie wyobrazić? Może wystarczy zmrużyć oczy i przypomnieć sobie, jak wyglądał świat tworzony w kontrze do chrześcijaństwa? Jak wyglądał nazizm, jak komunizm i inne ateistyczne czy pogańskie systemy polityczne?
Po szóste, bez Bożego Narodzenia… nie byłoby Kościoła. To przecież Chrystus Pan ustanowił Kościół jako swoje Ciało Mistyczne na ziemi. Kościół pełni funkcję nie tylko duchowej wspólnoty, ale także nauczyciela i przewodnika na drodze do Nieba. Kościół jest również miejscem, w którym człowiek może znaleźć wsparcie duchowe, moralne i intelektualne. Przez wieki Kościół Katolicki kształtował moralność, kulturę, sztukę i naukę, wpływając na całe społeczeństwa. Gdyby Chrystus się nie narodził, nie byłoby tej instytucji, która prowadzi ludzkość do głębszego poznania Boga i Jego Miłości.
Po siódme, to Chrystus przybliżył nam, można stwierdzić, że wręcz urealnił nadzieję na życie wieczne. Otworzył dla ludzkości bramy Nieba. Gdyby się nie narodził, człowiek nie miałby tej nadziei. Nauczanie Kościoła podkreśla, że bez Chrystusa nie byłoby zmartwychwstania ciał, a życie po śmierci byłoby niepewne. Chrystus przyniósł ludzkości nadzieję na życie wieczne w Bożej obecności. Jego Narodziny przyniosły nam pewność, że życie nie kończy się wraz ze śmiercią, a każdy człowiek ma możliwość osiągnięcia wiecznego szczęścia w Bogu.
Warto zastanowić się nad tym wszystkim w dniach oczekiwania lub świętowania Bożego Narodzenia: co Jezus Chrystus przyniósł na świat – nam wszystkim, ale i każdemu z osobna; co też zaoferował Tobie?
Wspomnijmy o tym, witając Zbawcę z dawna żądanego, tyle tysięcy lat wyglądanego, na którego czekali króle i prorocy, a który tej szczególnej nocy, właśnie nam się objawił…
Kilka miesięcy temu moja starsza córka – Kinga – zapytała: Tato, ilu masz przyjaciół? Moja odpowiedź brzmiała: Jednego – wujka Kacpra, na co Kinga zareagowała słowami: Uuuuu… To bardzo mało. Podejrzewam, że nie zrozumiała nic z mojego miniwykładu, iż nie liczy się ilość, tylko jakość… Kacper nigdy mnie nie zawiódł; gdy tylko może, służy mi pomocną dłonią; nie wstydzi się odmawiać ze mną publicznie Różańca; zawsze potrafi mnie wysłuchać, gdy trzeba – pocieszyć lub przywołać do porządku…
Na pewno każda z osób czytających ten tekst ma teraz przed oczami swojego przyjaciela lub przyjaciółkę, którzy czasem potrafią być bliżsi niż rodzeństwo. Jak zareagowalibyście, Drodzy Państwo, gdybym poinformował, że pewnego wrześniowego, deszczowego tygodnia miałem zaszczyt i przyjemność poznać kilkanaście osób, których tak jak Kacpra mógłbym nazwać moimi przyjaciółmi? Tak, tak… Spotkałem takich ludzi i – co ciekawe – wszyscy znajdowali się w jednym miejscu, czyli Centrum Szkoleniowo-Konferencyjnym im. Ks. Piotra Skargi w Zawoi. Tak, proszę Państwa, chodzi o Apostołów Fatimy i ich bliskich, którymi dane mi było opiekować się podczas wyjazdu pielgrzymkowego po Małopolsce.
Pięć dni…
W ciągu trwającego pięć dni wyjazdu wysłuchałem dziesiątek przeróżnych – czasem smutnych, niekiedy poruszających, często zabawnych, ale zawsze opowiedzianych z pasją – historii, rozmawiałem na setki różnych tematów i odmówiłem niezliczoną liczbę przepięknych modlitw, litanii i koronek, ale o tym za moment…
Wszystko zaczęło się w poniedziałek od mojej… nadmiernej pewności siebie. Na niebie pięknie świeciło słońce, chmury znajdowały się gdzieś hen, daleko, a temperatura zdawała się z każdą minutą rosnąć. Mając to wszystko na uwadze, powiedziałem sam do siebie: Niemożliwe, żeby z dnia na dzień pogoda zmieniła się tak jak to zapowiadają. A prognozy głosiły, że nadchodzi tydzień deszczu, a temperatura spadnie o niemal 20 stopni. Ja jednak nie wziąłem ani kurtki, ani żadnego okrycia przeciwdeszczowego…
W Krakowie i Kalwarii…
I tak oto nastał wtorek. Bardzo szybko przekonałem się, że prognozy tym razem się sprawdziły. Apostołowie Fatimy patrzyli na mnie z lekko zażenowanym uśmiechem – jakby prawie wszyscy chcieli mi powiedzieć: A nie mówiliśmy?…
No nic… Trzeba ruszać w drogę. Pierwszym punktem na naszej pielgrzymkowej mapie było Sanktuarium św. Jana Pawła II w Krakowie. Równo w południe wzięliśmy udział we Mszy Świętej, po której odmówiliśmy Koronkę do Bożego Miłosierdzia wraz z Litanią do Najświętszego Serca Pana Jezusa, a następnie mieliśmy możliwość zwiedzania wraz z przewodnikiem miejscowego muzeum i całego sanktuarium. Dla mnie osobiście najważniejszym punktem tegoż zwiedzania była kaplica Świętej Kingi. Kto nie wie dlaczego, tego odsyłam do początku czytanego właśnie teraz tekstu.
Kolejnym punktem naszej trasy była Kalwaria Zebrzydowska i… czy trzeba pisać coś więcej? Napisać, że jest to jedno z najwspanialszych miejsc na duchowej mapie Polski, to nic nie napisać. Powiedzieć, że Apostołowie Fatimy, mimo nieustannie padającego deszczu, byli zachwyceni zarówno, jeśli idzie o doznania turystyczne oraz przede wszystkim religijne, to jakby nic nie powiedzieć.
Ze św. Charbelem…
Niezwykle wzruszającym momentem był dla mnie środowy poranek, kiedy to każdy z obecnych na naszej pielgrzymce zapytał mnie: czy weźmiemy udział we Mszy Świętej. Tak się stało i to pomimo faktu, że musieliśmy przejść pieszo półtora kilometra w nieustających strugach deszczu.
Środa w ogóle była „dniem na odpoczynek”. Apostołowie Fatimy mogli przeżyć ten dzień w dowolny sposób. Zdecydowali jednak, że spędzą go na wspólnej modlitwie i wysłuchaniu kilku przesłań duchowych, jakie dla nich przygotowałem. Na koniec dnia odwiedził nas Jacek Kotula. Wygłosił on poruszający wykład o św. Charbelu Makhloufie, podczas którego mogliśmy uczcić jego relikwie. Następnie odśpiewaliśmy Apel Jasnogórski.
Fatimskie Sanktuarium na Krzeptówkach
Czwartek z kolei był dniem kulminacji złych warunków atmosferycznych. Tego dnia mieliśmy się udać do Zakopanego do Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach. Nie dość, że deszcz padał i padał, to jeszcze – jak to w Zakopanem – mocno dawał o sobie znać porywisty wiatr. Apostołowie dzielnie to przetrwali…. Po Mszy Świętej zapytałem jednego z kapłanów, czy możemy wspólnie odmówić Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Duchowny oczywiście się zgodził, ale nie to było najbardziej poruszające, tylko to, że do naszej kilkunastoosobowej modlącej się grupy dołączyło kilkadziesiąt osób.
Tak jak wcześniej poinformowałem – starałem się wraz z Apostołami Fatimy odmawiać nie tylko Różaniec i Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Wielu z nich powiedziało, że nie znało wcześniej np. Koronki do Ducha Świętego, Koronki Anielskiej czy też koronek wstawienniczych m. in. do świętego Gerarda, świętego Peregryna czy świętego Franciszka. Odmawialiśmy również litanie, których ja sam nie znałem, jak Litania do Ducha Świętego, po odmówieniu której wywiązała się bardzo ciekawa dyskusja dotycząca wezwania: Duchu Święty, który nas umocniłeś w sakramencie bierzmowania, zmiłuj się nad nami. Apostołowie Fatimy zwrócili uwagę, że tak wielu dziś zapomina, czym jest sakrament bierzmowania i ubolewali, że równie wielu nie chce przyjąć darów Ducha Świętego.
Piękny czas
Cóż więcej mogę napisać? To był naprawdę przepiękny czas. Ludzie, których miałem przyjemność poznać, z którymi rozmawiałem, wspólnie modliłem się i posilałem, są skarbem Kościoła, Polski i naszego Stowarzyszenia. Ja osobiście czułem się, jakbym znał ich od zawsze i jednocześnie mógłbym powiedzieć im o wszystkim, co dobre i co złe. Każdy z Apostołów Fatimy miał swoją własną historię wzlotów i upadków, radości i cierpień, przy których moje problemy są zwykłą błahostką. Każdy jednak przetrwał dobry i trudny czas dzięki wierze w Chrystusa – naszego Pana i Zbawiciela!
Szanowni Państwo!
Cieszę się ze wszystkich kampanii, jakie prowadzicie. Jako osoba wierząca uważam, że jest to wspaniała uczta duchowa. Oglądałam jubileusz Stowarzyszenia ks. Piotra Skargi i życzę Wam wszelkiego dobra. Bóg Wam zapłać za wszystkie lata. Zostańcie z Bogiem!
Barbara ze Środy Śląskiej
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Jestem pełna podziwu za to, co Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi robi na rzecz rodzin. Ja prawdziwie wierzę, że rodzina jest podstawą ładu i porządku społecznego oraz istotnych wartości dla funkcjonowania społeczeństwa. Jestem bardzo wdzięczna Panu Prezesowi za tę kampanię, dzięki której ludzie mogą zrozumieć, co to znaczy być prawdziwym chrześcijaninem. Bardzo pragnę, by nasza polska rodzina stała się miejscem modlitwy, pokoju i chrześcijańskich wartości, na wzór Świętej Rodziny z Nazaretu.
Najświętsza Rodzino, bądź naszą obroną! Tego bardzo pragnie polskie społeczeństwo!
Janina z Lubelskiego
Szczęść Boże!
Jako Apostołka Fatimy jestem bardzo zadowolona z akcji na rzecz rodziny, ponieważ właśnie rodzina jest najważniejsza. W naszym kraju niestety niszczy się ją najbardziej, jak tylko się da. Mam nadzieję, że Matka Boża pomoże Wam ją obronić. Bez rodzin jesteśmy skończeni. Cieszę się, że są takie akcje jak Wasza. Bardzo proszę o modlitwę – o to żebym wyszła z nowotworu.
Bóg zapłać!
Helena z Krakowa
Szczęść Boże!
Bardzo dziękuję za przepiękne materiały z niedawnej kampanii, a w szczególności za piękną tabliczkę z wizerunkiem Świętej Rodziny. Uważam, że jest to najpiękniejsza akcja z dotychczasowych, które znam. Gratuluję kreatywności! Niech Duch Święty prowadzi Was każdego dnia.
Roman ze Rzgowa
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Od kilku lat moje życie toczy się w cieniu trudnych doświadczeń, które jednak zbliżyły mnie do Jezusa i Maryi. Przez długi czas zmagałam się z problemami rodzinnymi – mąż był chorobliwie zazdrosny, atmosfera w domu była pełna napięcia, a ja nie miałam siły, by się bronić. Do tego doszły obowiązki wobec dzieci, chora siostra i matka w szpitalu. Czułam się przytłoczona, rozważałam rozwód, ale modlitwa dawała mi nadzieję. Prosiłam Boga, by pomógł mi przetrwać albo zakończyć to, co mnie niszczyło. W 2023 roku moje zdrowie załamało się. Trafiłam do szpitala z hemoglobiną na poziomie 6. Przeszłam transfuzję, badania wykazały guzy, zapalenia jelit, wątroby, nadżerki. Lekarze podejrzewali nowotwór. Byłam słaba, nie mogłam jeść ani się modlić. Mimo to ofiarowałam swoje cierpienie za grzeszników. W styczniu 2024, w święto Matki Bożej Gromnicznej, miałam trafić do szpitala, ale mnie nie przyjęto. Oddałam wszystko Bogu, prosząc o siłę i prowadzenie. W kwietniu usłyszałam wewnętrzny głos: „26 kwietnia otrzymasz dobrą wiadomość”. I rzeczywiście – hematolog powiedziała, że przeszczep szpiku nie będzie konieczny. W czerwcu przeszłam operację, podczas której miałam mistyczne doświadczenie. To wydarzenie umocniło moją wiarę. Wróciłam do zdrowia, choć ZUS odmówił mi świadczeń, a sąd pracy nie uwzględnił mojej sytuacji. Mimo to wróciłam do pracy w DPS. Zaangażowałam się w modlitwę za kapłanów w ramach Apostolatu Margaretka i Róż Różańcowych. Mam 14 kapłanów pod opieką modlitewną i 8 róż. Codzienna modlitwa daje mi siłę. W styczniu uczestniczyłam w Dniu Skupienia w Licheniu. To głęboko poruszyło moje serce. Doświadczyłam też duchowych ataków – nocą pojawiały się dziwne światła, cienie, głosy. Modliłam się, odpędzałam je, czułam obecność Pana Jezusa, który mnie chronił. Wierzę, że to była próba. Dziś wiem, że Bóg prowadzi mnie przez wszystko. Moje życie się odmieniło. Po latach wróciłam do spowiedzi, przyjęłam Komunię Świętą… Widzę, jak świat się zmienia, jak ludzie oddalają się od Boga, a ja chcę być świadkiem Jego miłości. Dziękuję Bogu za uzdrowienie, za siłę, za prowadzenie. Moje świadectwo to dowód, że nawet w najciemniejszych chwilach można odnaleźć światło – jeśli tylko otworzy się serce na Bożą obecność.
Marzena
Szczęść Boże!
Wasza kampania o Aniele Stróżu jest bardzo potrzebna, aby ludzie w niego uwierzyli, prosili go o potrzebne łaski i modlili się do niego. Wszystkie Wasze akcje są bardzo pożyteczne i potrzebne!
Daniela z Włocławka
Szanowni Państwo!
Dziękuję! Wielkich dzieł dokonujecie. Cieszę się, że należę do Apostolatu Fatimy, że otrzymuję „Przymierze z Maryją”. Bardzo mnie to raduje. Niestety, ogólny kryzys jest odczuwalny. Dzisiaj to wszystko mnie stresuje. Istnieje realne zagrożenie, a społeczeństwo potrzebuje informacji; niestety jest jej mało. Ludzie nadal milczą i stresują się, a władza chce wprowadzać programy deprawujące dzieci i młodzież. Musimy więc uciekać się pod opiekę Świętej Rodziny! Brawo za tę akcję! To jest Boże prawo – proszę nie ustawać!
Mieczysława z Przemyśla
Szczęść Boże!
Bardzo się cieszę, że powstała akcja dotycząca obrony rodziny. Jestem ojcem piątki dzieci, dzięki którym jestem dumny i szczęśliwy. Dziękuję Bogu za ten wspaniały dar. Proszę o Jego błogosławieństwo dla wszystkich rodzin w naszej Ojczyźnie! Święty Józefie, módl się za nami!
Jan z Lubelskiego
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Bardzo dziękuję całemu Stowarzyszeniu za wszystkie akcje i za „Przymierze z Maryją”. Wasze kampanie prowadzą do szczęścia Bożego na tym świecie i pięknego życia w Niebie. Bóg zapłać, że przyjmujecie to potrzebne natchnienie od Ducha Świętego.
Apostołka Agnieszka z Łódzkiego