Apostolat Fatimy
 
Maryjo, jesteśmy młodzi!
Michał Wikieł

W minionym numerze przybliżyliśmy sylwetki Apostołów, którzy niemal od 10 lat uczestniczą w tym dziele ewangelizacyjnym. Dziś prezentujemy naszym Czytelnikom świadectwo wiary dwudziesto- i trzydziestolatków. Młodzi ludzie – na przekór temu, co twierdzą media głównego nurtu – także mówią „TAK” Maryi. Również oni w dużej mierze zasilają szeregi naszego Apostolatu Fatimy, wprowadzając siłę i dynamikę młodości, zapalając swym przykładem innych.

 

Trzymam się jak najbliżej Kościoła

 

Ma 26 lat, mieszka w Gorzuchowie, małej miejscowości koło Gniezna. Niedawno skończył studia na kierunku zarządzanie i inżynieria produkcji. Obecnie szuka pracy… Często w takiej sytuacji życiowej załamujemy się, a nawet mamy żal do Boga. Ale Dawid Kluczyński dał nam świadectwo wiary i zaufania. – Przeważnie tak jest, że gdy przychodzą jakieś problemy, człowiek szuka ratunku – niektórzy szukają pomocy u różnych ludzi, w różnych dziwnych miejscach… A jedyny ratunek jest w Bogu; wyjątkowe pośrednictwo tutaj oferuje nam Maryja.

 

apostolat fatimyPan Dawid z niepokojem patrzy na to, jak jego rówieśnicy oddalają się od Boga: – Wielu młodych ludzi po bierzmowaniu ucieka od wiary, a następny kontakt z Bogiem zdarzy im się być może przy ślubie, bo taka jest tradycja… A nigdy nie wiadomo, w jakiej sytuacji człowiek może się znaleźć, nawet mając dwadzieścia kilka lat. Ja miałem to szczęście, że wiarę wyniosłem z domu, co ma bardzo pozytywny wpływ na moje życie. Od najmłodszych lat trzymam się jak najbliżej Kościoła.

Różaniec pomaga? Zaryzykuję!

 

Jego rówieśniczka, Patrycja Skowronek ze Świniowic przebywa na urlopie wychowawczym, zajmuje się ukochaną córeczką. Dotykają ją trochę inne problemy, ale również ona zawierza swe życie Bogu przez Maryję. – Mój mąż pracuje za granicą. Wprawdzie co weekend jest w domu, jednak to dla nas wciąż za mało. Dwa lata temu, kiedy byłam w ciąży, bardzo przeszkadzała mi ta rozłąka – wspomina. – Dlatego zaczęłam szukać jakiegokolwiek ratunku. Pan Bóg i Matka Boża nie dają mi o Sobie zapomnieć; zawsze, gdy było mi ciężko, to się do Nich zwracałam. No i w tym momencie pojawił się Apostolat Fatimy. Wstąpiłam do niego i zaczęłam zagłębiać się w materiały otrzymywane od Instytutu. W jednym z artykułów przeczytałam słowa Maryi, że „Nie ma takiego problemu, którego nie dałoby się rozwiązać za pomocą Różańca”. Powiedziałam: „Zaryzykuję. Co mi szkodzi?”. Zaczęło się od dziesiątki, potem przeszłam na cały Różaniec. Od tego czasu zniknęły kłótnie małżeńskie, rozłąka przestała być dla mnie aż takim obciążeniem. Zaufałam we wszystkim Bogu. Oczywiście nie stało się to z dnia na dzień, dochodziłam do tego stopniowo. Cały czas modlę się o powrót męża i wierzę w to, że kiedyś zamieszka z nami na stałe.

Doświadczyłam cudu

 

Pani Patrycja podzieliła się z nami także cudowną historią, jaka przydarzyła się jej w związku z narodzinami córeczki. – Moja ciąża była zagrożona. 

W 33.tygodniu trafiłam z mocnym krwawieniem do szpitala na salę porodową, ale jakimś cudem udało się ten przedwczesny poród odwlec. Istniało zagrożenie mojego życia i niebezpieczeństwo niedotlenienia córki. Trwałam tak z różańcem na ręku, żeby wszystko się dobrze skończyło.

apostolat fatimy Całą rodziną modliliśmy się, zwłaszcza za wstawiennictwem bł. Jana Pawła II. Dzięki Bogu do narodzin nie doszło i dotrwałam niemal do planowanego terminu porodu. Przez cały ten okres byłam na tabletkach na podtrzymanie ciąży. Jednak pewnego dnia musiałam je odstawić, bo zaczęłam się źle po nich czuć. 18 maja 2011 roku znowu pojawiło się krwawienie i trzeba było szybko przeprowadzić cesarskie cięcie. Na salę porodową zdążyłam zabrać tylko obrazek z Papieżem. Gdy się obudziłam, przyniesiono mi zdrową córeczkę, a obrazek z bł. Janem Pawłem II leżał tuż obok. Wszystko dobrze się skończyło. Wtedy się dowiedziałam, że to był dzień urodzin Karola Wojtyły… Tak to miało być, choć poród był planowany na 23 maja. Zawsze chciałam szerzej podzielić się wiadomością o tym cudzie – wyznaje z radością.

Najlepsza z matek

 

Angelika Pacer mieszka w Jastrzębiu‑Zdroju na Śląsku. Jest młodą mamą, więc dobrze wie, jak ważne i skuteczne jest wsparcie Matki. Dlatego sama stale ucieka się do wstawiennictwa Maryi, najlepszej z matek. – Apostolat Fatimy promuje wartości, które są obce dla większości młodych ludzi. Mam 31 lat. Poprzez swój udział w tym dziele chciałabym rozpowszechnić wartości chrześcijańskie i orędzie Matki Bożej. Zresztą, sama wcześniej nie byłam aż tak religijna. Choroba moich dzieci zbliżyła mnie do Kościoła i teraz każdą sprawę powierzam Bogu i Maryi. Staram się także dzielić swoją wiarą, przekazuję innym „Przymierze z Maryją”, by mogli je przeczytać i być może też zmienić swoje życie.

Za przykładem babci i mamy

 

Rodzice, dążąc do świętości, jednocześnie pociągają za sobą ku Dobru swoje pociechy. Dużą świadomość swojej roli w wychowaniu dzieci, a także konieczności wzrastania w wierze usłyszeliśmy w wypowiedzi 36-letniego Konrada Kulawika z Działdowa: – Staramy się żyć zgodnie z prawdami wiary i myślę, że poprzez nasze przywiązanie do Kościoła, do wartości chrześcijańskich, które wpajamy trójce naszych dzieci, objawia się działanie Ducha Świętego. My, jako rodzice, możemy pogłębiać swoją wiarę, a u naszych dzieci kiełkuje to w postaci dobrego zachowania. Wierzę, że wspólna modlitwa ma znaczenie w rozwoju duchowym naszej rodziny. Od czasu do czasu klękamy całą piątką i razem odmawiamy Różaniec, co dodatkowo integruje naszą rodzinę.

Pan Konrad stara się dawać świadectwo swej wiary także wśród znajomych. – Zdarza się, że w pracy moi znajomi podejmują tematy związane z wiarą, Kościołem. Wtedy włączam się w dyskusję, staram się odpowiednimi przykładami pokazać ważną rolę Kościoła w sensie społecznym, czasem mówię o tym, jak wiara przekłada się na indywidualne życie człowieka – mówi.

Taką świadomość i dojrzałość w wierze zdobywa się najczęściej dzięki najbliższym: dziadkom, rodzicom, a pogłębia – poprzez praktyki religijne. – Moja rodzina jest bardzo religijna, szczególnie mama i obie babcie, które zaszczepiły we mnie taką atencję do Matki Bożej i przeświadczenie, że Ona mocno wspiera nas w życiu tu, na ziemi – wspomina Konrad Kulawik.



NAJNOWSZE WYDANIE:
Matka Kościoła zmiażdży jego głowę!
Dopiero co nastał nam nowy rok, a już za moment przeżywać będziemy Wielki Post. Szczególny to czas, w którym możemy przyjrzeć się wnikliwiej naszej chrześcijańskiej postawie i dokonać w niej niezbędnych korekt tak, by rzeczywiście być solą ziemi i świadectwem dla świata. Wszak Krew naszego Pana nie darmo została wylana za nas i za wielu…

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Dziękuję za każdy przeżyty dzień

Pani Henryka Kłopotowska należy do Apostolatu Fatimy od jego początków, czyli od 2003 roku. Pochodzi z parafii Przemienienia Pańskiego w Perlejewie koło Siemiatycz. Tam przystąpiła do Pierwszej Komunii Świętej i bierzmowania, tam również mając zaledwie 17 lat zawarła sakrament małżeństwa.

 

– Po ślubie z mężem Stanisławem mieszkaliśmy w Siemiatyczach, ale w 1999 roku przeprowadziliśmy się do Białegostoku – opowiada Pani Henryka. – Tu należeliśmy najpierw do parafii katedralnej pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, ale później przenieśliśmy się na nowe osiedle i teraz chodzimy do kościoła pw. bł. Bolesławy Lament. Katedra była przepiękna, stara, a w nowym kościele jest na razie bardzo skromnie, chociaż ksiądz proboszcz stara się to zmienić, i w miarę możliwości finansowych robi, co się da.


– Mąż pracował 54 lata jako kierowca, 36 lat jeździł po Europie. Gdy mąż zarabiał, ja wychowywałam dzieci. Pilnowałam, żeby iść z nimi do kościoła na pierwszy piątek, do spowiedzi i Komunii, żeby je nauczyć, że tak trzeba. Teraz to
mój starszy syn, Sławek, musi o tym pamiętać i prowadzić do kościoła swoje dzieci. Czasami mogę mu co najwyżej o tym przypomnieć. Sławek jest szanowanym radcą prawnym, ale wciąż jako lektor służy do Mszy Świętej, co jest dla mnie wielkim zaszczytem. Synowa też jest bardzo religijna, z czego jestem bardzo zadowolona. Mam dwóch wnuków: jeden już pracuje, a drugi kończy studia.


– Młodszy syn, Ernest, skończył szkołę zawodową i interesuje się informatyką. Chodzi do kościoła, co miesiąc jest u spowiedzi i Komunii, co jest dla mnie bardzo ważne.


W Apostolacie od 20 lat


– Do Apostolatu Fatimy należę od 2003 roku. W 2017 roku byłam nawet zaproszona na Kongres Apostołów Fatimy w Krakowie. Przy okazji odwiedziłam wtedy Sanktuarium Bożego Miłosierdzia i Sanktuarium Jana Pawła II.


– Przez 20 lat dostałam ze Stowarzyszenia tak dużo dewocjonaliów, że trudno wszystkie spamiętać. Były wśród nich różańce, książki, szkaplerz, kropielnica i różne obrazki. Niedawno otrzymałam piękne wizerunki Najświętszego Serca Pana Jezusa i Niepokalanego Serca Maryi, które oprawione w ramki wiszą na ścianie w moim pokoju. Z kolei figura Matki Bożej Fatimskiej stoi w witrynie.


– Kiedyś nazbierałam tak dużo numerów „Przymierza z Maryją”, że nie wiedziałam, co z nimi zrobić. W końcu mąż zaniósł je do katedry i w ciągu dwóch dni się rozeszły, a ja je gromadziłam może nawet ponad 10 lat. Dopiero teraz, z ostatniego numeru „Przymierza…”, dowiedziałam się, że na obrazie Matka Boża Ostrobramska jest pokazana bez Pana Jezusa, bo nosiła Go wtedy pod swoim sercem. I że oryginał tego obrazu znajduje się w Wilnie, w Ostrej Bramie.


Złote gody na Jasnej Górze


Warto w tym miejscu wspomnieć, że Pani Henryka osobiście pielgrzymowała do ostrobramskiego – i nie tylko sanktuarium. – W 1992 roku byłam z mężem i młodszym synem w Druskiennikach i Ostrej Bramie, w kościele św. św. Piotra i Pawła. Wspólnie nawiedziliśmy również kilka razy sanktuarium Matki Bożej w Licheniu. Pamiętam, że jak byłam tam po raz pierwszy w 1994 roku z pielgrzymką z mojej parafii, to był tam tylko pusty plac; ziemia była dopiero poświęcona. A jak pojechałam tam z mężem kilka lat później, to zwiedzaliśmy kościół św. Doroty, Las Grębliński, drogę krzyżową, byliśmy na Mszy Świętej i Apelu Jasnogórskim. Kilka razy byliśmy także w Częstochowie. Naszą 50. rocznicę ślubu obchodziliśmy właśnie w jasnogórskim sanktuarium. Uczestniczyliśmy wtedy w Różańcu i Mszy Świętej w naszej intencji w Kaplicy Matki Bożej Częstochowskiej.

Jak być szczęśliwym


– Teraz opiekuję się mężem. On tyle lat pracował i zrobił dla nas bardzo dużo. Na co dzień wspólnie odmawiamy Różaniec z
 Radiem Maryja i Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Ostatnimi czasy najczęściej modlę się za zmarłych z naszych rodzin, a także o zdrowie i pokój w rodzinie. Dziękuję Panu Bogu za każdy przeżyty dzień, za rodzinę, za wnuki. Za to, że czuwa nade mną, że mam siłę do pracy. Czasami jest ciężko nawet obiad ugotować, ale jak wszystko się uda, to dziękuję za to Matce Bożej i Duchowi Świętemu.

Zakończmy to świadectwo Pani Henryki słowami, które usłyszała kiedyś od matki swojego męża i które utkwiły Jej w pamięci: – Kogo Pan Bóg kocha, temu krzyże daje, kto je cierpliwie znosi, szczęśliwym zostaje.


Oprac. JK


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję za przesłanie mi pięknego kalendarza „366 dni z Maryją” na rok 2024. Zajmie on bardzo ważne miejsce w moim domu. Obecność Maryi pomaga mi przezwyciężyć samotność i czasami smutek. Ona mnie nie opuści!

Barbara z Rudy Śląskiej

 

Szczęść Boże!

Jako mała dziewczynka zachorowałam na zapalenie opon mózgowych i wyszłam z tego zupełnie zdrowa. Do 18. roku życia byłam pod lekarską kontrolą, miałam nigdy nie mieć dzieci, a urodziłam ich czworo. Pierwsze dziecko zmarło mając 6 tygodni na zapalenie płuc. Mam jednego syna i dwie córki, doczekałam się pięciorga wnuków i jednego prawnuka. Wierzę, że z Bożą pomocą można osiągnąć wszystko czego człowiek pragnie. Chciałabym, żeby wszyscy ludzie uwierzyli w łaski, które płyną od Pana Jezusa za przyczyną Matki Najświętszej.

Lilianna ze Śląska

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Na wstępie serdecznie dziękuję za życzenia błogosławieństwa Bożego i opieki Najświętszej Maryi Panny. Podziękowania składam również za interesującą i wartościową książkę autorstwa Jerzego Wolaka o objawieniach Maki Bożej w Akicie. Maryja ciągle ostrzega nas przed Bożym gniewem i nie chce, abyśmy zginęli śmiercią wieczną. Matka Boża pragnie nas ratować i powinniśmy o tym zawsze pamiętać. Nadchodzą bardzo trudne czasy. Bardzo często zastanawiam się nad tym, że jeżeli ludzkość nie pokona grzechu, to Bóg może nas ukarać. Modlę się więc do Niepokalanego Serca Maryi, aby Ono zatryumfowało dla całej ludzkości. Kończąc moje przemyślenia na temat tych pełnych zamętu czasów – pamiętajmy, że Matka Boża nas przed nimi ostrzega, cały świat (w tym nasza Ojczyzna) jest zagrożony aborcją, eutanazją, ingerencją w płeć czy błędami popełnianymi przez niektórych kapłanów. Częstym zjawiskiem w obecnych czasach jest krytyka Kościoła, księży, a także wyśmiewanie się z naszej wiary. Te zjawiska prowadzą do kłótni i nienawiści….

Marianna z Włocławka

 

Szczęść Boże!

Z całego serca dziękuję za „Przymierze z Maryją” oraz wszystkie upominki. Wciąż dowiaduję się czegoś nowego z tej prasy katolickiej. Niech Bóg Was błogosławi. Proszę o modlitwę wstawienniczą za mnie w intencji szybkiego powrotu do zdrowia. Bóg zapłać za wszystko!

Justyna ze Śląska

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Bardzo dziękuję za piękny „Notes Apostoła Fatimy”, przygotowany z okazji 20-lecia istnienia Apostolatu Fatimy. Te 20 lat przyczyniły się do upowszechniania Prawdy, Dobra i Piękna, dzięki czemu wielu ludzi uznało te wartości za najistotniejsze w swoim życiu. Życzę Apostolatowi Fatimy i Panu Prezesowi wielu kolejnych lat w upowszechnianiu tego dzieła.

Marek z Lublina

 

Szczęść Boże!

Pragnę serdecznie podziękować za tak miłe i wzruszające życzenia urodzinowe. Jestem zachwycona tym, że przy nawale pracy w Stowarzyszeniu można jeszcze chwilę przeznaczyć dla innych. Jeszcze raz pięknie dziękuję, prosząc Matkę Bożą Częstochowską o opiekę i wiele łask tak potrzebnych do działania.

Z Panem Bogiem

Teresa z Częstochowy

 

Szczęść Boże!

Dziękuję za życzenia urodzinowe oraz za modlitwę. Pragnę w dużym skrócie podzielić się swoim życiem. Moja, mama urodzona w Warszawie, wojnę spędziła na Podhalu w oddziale AK. Pod koniec wojny dowiedziała się, że jej rodzina zginęła na Woli. Została sama z dzieckiem, które miała pod sercem. Wsiadła w pociąg i pojechała na ziemie odzyskane, gdzie przyjęli ją dobrzy ludzie. Znaleźli jej pracę, a ja wychowywałem się na wsi. Po przeprowadzce do Jeleniej Góry, gdzie zaopiekowali się nami jej znajomi z partyzantki, mama pracowała, a ja… wagarowałem. Na swoje potrzeby „zarabiałem” żebrząc pod kinem. Po przeprowadzce do Ząbkowic Śląskich mama zachorowała, a ja musiałem powtarzać piątą klasę. Po jej śmierci w 1958 roku, zostałem sam. Miałem 12 lat. Nazywano mnie „dzieckiem ulicy”. Trafiłem do znajomej mamy z dzieciństwa mieszkającej w Zakopanem. Traktowano mnie tam jak służącego. W kościele bywałem, choć w tym domu nie obchodzono świąt. Dziś mogę powiedzieć, że tak jak śmierć Pana Jezusa uratowała ludzkość, tak śmierć mamy uratowała mnie. To co nazywałem wolnością, było tak naprawdę moją „drogą krzyżową”. Wpadłem w szpony szatana. Gdy wyjechałem do Krakowa, ożeniłem się. Po roku dostałem mieszkanie, urodziła mi się córka i zacząłem wszystko od nowa. Wyjeżdżałem z zakładu pracy na Słowację, Węgry i do Izraela, gdzie zwiedziłem większość miejsc związanych ze Zbawicielem. Częste rozłąki oddaliły mnie jednak od żony. Byłem złym mężem i ojcem. Żona zachorowała na raka piersi i po ślubie córki i urodzeniu się wnuczki to ja się nią opiekowałem. Będąc na emeryturze, sam zacząłem chorować i miałem głęboką depresję. Wtedy nagle nastąpił przełom w moim życiu. Po przeczytaniu książki „Moc uwielbienia” odmieniło się wszystko. Wróciłem do Boga, zniknęły lęki depresyjne, a z nimi wszystko co było we mnie złe. Po latach poszedłem do spowiedzi. Od śmierci żony uczestniczę co dzień we Mszy Świętej, regularnie korzystam z sakramentu pokuty. Pojednałem się też z córką, która często odwiedza mnie wraz z wnuczką. Razem spędzamy święta.

Z Panem Bogiem

Ryszard z Krakowa

 

Szczęść Boże!

Jestem bardzo wdzięczna Waszemu Stowarzyszeniu za wszelkie kampanie – nie tylko kalendarze, ale i inne ciekawe książki czy gazetę „Przymierze z Maryją”. Już od kilku lat ten piękny kalendarz z Maryją ubogaca moje mieszkanie, ponieważ jestem wielką czcicielką Najświętszej Maryi Panny. Dlatego bardzo zasmuciło mnie to, że może go już nie otrzymam. Dziękuję za wszystko!

Elżbieta z Wieprza