Cudowne wydarzenia
 
Sposób na zatwardziałych grzeszników
Agnieszka Stelmach

Na przełomie XVII i XVIII wieku żył pewien jezuita potrafiący w szczególny sposób oddziaływać na zatwardziałych grzeszników. Ktoś mógłby powiedzieć, że pewnie Pan Bóg nie pos­kąpił mu darów potrzebnych do nawracania, a nawet że był on natchniony przez Ducha Świętego. To prawda, ale trzeba jednak pamiętać, że jego sukcesy w dużej mierze zależne były również od… starannego planowania i przygotowania się do głoszenia kazań.

 

W 1675 roku św. Franciszek de Hieronimo został skierowany do pracy w kościele Gesu Nuovo w Neapolu, gdzie miał pozostać przez kolejne 40 lat. Przyszły święty marzył o tym, by móc wyruszyć na misje do Japonii albo do Indii i tam ponieść śmierć w obronie wiary. Przełożeni jednak zdecydowali inaczej. Duchowny pogodził się z ich wolą i zaczął starannie przygotowywać się do misji na miejscu.

Spośród swoich współpracowników wybrał 72 najzdolniejszych i wysłał ich do miasta. Ich zadaniem było sprawdzenie, czym żyją ludzie, jakie są ich problemy i gdzie szerzy się największe zło. Dwa razy w miesiącu o. Franciszek spotykał się z nimi, a zdobytą wiedzę wykorzystywał do starannego planowania swoich kazań oraz określania miejsc, w których trzeba prowadzić pracę duszpasterską. Ludzie chętnie go słuchali, bo miał niezwykły dar przekonywania. Potrafił w największych grzesznikach obudzić pragnienie przyjęcia Komunii Świętej. Franciszek de Hieronimo obdarzony został donośnym i dźwięcznym głosem. Potrafił mówić niezwykle elokwentnie, ale zarazem prosto i zawsze zrozumiale. Z jednej strony był delikatny i taktowny, z drugiej zaś – porywczy. Umiał przytoczyć setki argumentów wyjaśniających, dlaczego nie można pozwolić na szerzenie się zła, a wszystkie poprzeć odpowiednimi cytatami z Pisma Świętego i Ojców Kościoła.

 

Misjonarz z Neapolu, jak czasami o nim mówiono, z niezwykłym powodzeniem nawracał grzeszników. Kluczem do jego sukcesu było to, że potrafił do głębi nimi wstrząsnąć.

ODMALOWYWAŁ BRZYDOTĘ GRZECHU


De Hieronimo najpierw odmalowywał przed przechodniami i przypadkowymi ludźmi na ulicy brzydotę grzechu oraz grozę Boskich wyroków. Następnie w mistrzowski sposób zmieniał ton głosu, by podobnie jak Chrystus mówić łagodnie i słodko, roztaczając przed nimi wizję zbawienia. Przekonywał, że nawet najgorszy grzesznik ma szansę się nawrócić i uniknąć wiecznego potępienia. Jezuita chciał, aby wśród słuchaczy pojawiła się nadzieja. Zwykle wtedy wielu grzeszników zginało kolana przed obrazem Ukrzyżowanego Chrystusa i usilnie błagało o przebaczenie. Razem z nimi klęczał ojciec Franciszek i prosił o miłosierdzie.

 

De Hieronimo przed wyruszeniem na podbój miasta zapisywał sobie najważniejsze argumenty, które miały przemówić do rozsądku i duszy zagubionych owieczek. Co więcej, zawsze długo modlił się w tej intencji przed obliczem Chrystusa. Stąd często wydawało się, że to sam Bóg inspiruje jego mowę. Jezuita walczył o każdą duszę. Niestrudzenie posługiwał w szpitalach, więzieniach, wśród ubogich i głodnych, odwiedzając potrzebujących w ich domach i wysłuchując spowiedzi w konfesjonale. Udzielał się w klasztorach, bractwach oraz w szkołach.

Efektem jego pracy były niezliczone rzesze nawróconych mężczyzn i kobiet. Potrafił przemawiać do najbardziej niesfornych żołnierzy, a także bandytów, zdrajców i oszustów, a w szczególności do kobiet lekkich obyczajów. Duchowny nie bał się wychodzić w nocy do niecieszących się najlepszą sławą dzielnic….

NAGŁA ŚMIERĆ ZATWARDZIAŁEGO GRZESZNIKA…

Pewnego razu ojciec Franciszek w środku nocy poczuł przymus, by udać się do pewnego miejsca. Tam zaczął donośnym głosem mówić o karze, która spotka zatwardziałych grzeszników. Rano odwiedziła go pewna kobieta. Wyznała, że poruszyły ją do głębi słowa o karze dla grzeszników zwlekających z nawróceniem. Opowiadała, że kilka godzin wcześniej naciskała na mężczyznę, z którym utrzymywała grzeszne relacje, by bezwzględnie zerwać znajomość. Mężczyzna jednak nie chciał o tym słyszeć. Śmiał się i przeklinał kapłana. Po chwili jednak okazało się, że słowa o nagłej i niespodziewanej śmierci dla zuchwałych grzeszników, zaczęły spełniać się na jej oczach… Grzeszny mężczyzna zaniemówił. Umarł nagle z wykrzywionymi od przekleństw wargami. Kobieta natychmiast zerwała z występnym życiem.

 

Po tym zdarzeniu do przełożonego zakonnika napłynęło wiele skarg na duchownego, który nie daje ludziom spać w nocy…

 

Arcybiskup zabronił więc jezuicie wychodzenia do miasta po zmierzchu przez kilka miesięcy. Pokorny zakonnik nie wypowiedział żadnej skargi, a pragnienie pomagania grzesznikom realizował spędzając wiele godzin w konfesjonale.

 

Przyszły święty posiadał wspaniały dar nawracania osób, które pozostawały z dala od Kościoła przez dziesiątki lat.

Kiedyś umierający mężczyzna nie chciał słyszeć o pojednaniu z Bogiem. Franciszek długo wzywał go do nawrócenia. Namawiał do szczerej spowiedzi. Na próżno. W końcu zmienił ton i powiedział mu, żeby nie sądził, iż Bóg w jakiś szczególny sposób potraktuje go na Sądzie Ostatecznym. Mówił: – Ilu książąt i arystokratów skończyło w piekle, a za których przecież Chrystus cierpiał na krzyżu. I co? Myślisz, że Pan nasz będzie Cię w szczególny sposób traktował, że się zlituje nad Tobą, jeśli zasłużysz na potępienie? Powiedziawszy to, jezuita odwrócił się i zaczął kierować się do wyjścia. Ten nagły zwrot okazał się zbawienny. Mężczyzna w agonii smutku i trwogi prosił duchownego, aby go nie zostawiał. Potem wyznał swoje grzechy i ze szczerą skruchą prosił o wybaczenie.

NADZIEJA DLA CHCĄCYCH SIĘ NAWRÓCIĆ

Innym razem pewien młodzieniec rzucił się do stóp Świętego, wykrzykując: – Ojcze, nie jestem już człowiekiem, ale demonem. Wiele lat temu spowiednik nie udzielił mi rozgrzeszenia. Od tego czasu nigdy się nie spowiadałem, nigdy nie uczestniczyłem we Mszy Świętej, nigdy nie wszedłem do kościoła, nigdy nie odmówiłem „Zdrowaś Maryjo”, a nawet nigdy nie uczyniłem znaku krzyża. Co więcej, posunąłem się tak daleko w swojej niegodziwości, że wszedłem w kontakt z szatanem i korzystałem z pomocy tych, którzy są wyszkoleni w magii. Czy po takim życiu mogę mieć nadzieję? Czy mogę prosić o miłosierdzie? – pytał.

 

Jezuita, nie chcąc go zrazić, powiedział: – Dlaczego nie, mój synu? To prawda że twoje przewinienia są straszne, ale miłosierdzie Boże przewyższa je. Czyż nie za grzeszników umarł Chrystus? Jest jeszcze ratunek dla ciebie, jeśli będziesz szczerze i żarliwie zabiegać o miłosierdzie Boże i radykalnie zerwiesz z grzechem. Te słowa otuchy ucieszyły grzesznika. Wyrzekł się nieprawości i zaczął służyć Panu.

 

Jeszcze bardziej zadziwiające jest następujące zdarzenie. Gdy pewnego dnia głosił kazanie do tłumu, nagle młody mężczyzna stanął przed nim i powiedział: – Ojcze, przyszedłem tutaj, aby opowiedzieć o cudzie miłosierdzia Bożego w moim życiu. Chciałbym prosić ojca o to, aby w moim imieniu podziękował za znaki, które mi dawał Bóg, i radę, jak najlepiej z nich skorzystać. Mężczyzna zaczął opowiadać: – Wiele lat upłynęło od czasu, kiedy byłem uzależniony od pewnego występku, który tak głęboko zakorzenił się w mojej duszy, że aż Bóg postanowił przemienić moje serce tak bardzo, iż stałem się… bestią. Zrzuciłem z siebie ubranie i zacząłem wędrować przez pola. Pełzałem po ziemi wystawiony na słońce i deszcz, mróz i śnieg, w towarzystwie dzikich zwierząt, żywiąc się ich jedzeniem i naśladując ich odgłosy. Po roku takiego życia spodobało się Bogu okazać mi miłosierdzie i przywrócił mnie do poprzedniego stanu. Trudno słowami opisać zmieszanie i wstyd, jakie czułem. Wyraźnie się zmieniłem. Zrozumiałem, że to, co mnie spotkało, to była kara za grzechy. Szczerze się wyspowiadałem i od tego czasu żyję w stanie łaski uświęcającej.

 

Mężczyzna chciał się upewnić, że Bóg nigdy więcej nie cofnie swojej łaski i nie pozwoli mu ponownie upaść. Duchowny pocieszył go, że tak długo, jak pozostanie wierny Panu, nic takiego się nie stanie. Wyjaśnił mu także, że te doświadczenia, które przeszedł, miały go właśnie nawrócić. Mówił: – Czyż grzesznik nie jest jak dzika bestia, która nie myśli?

WSTRZĄŚNIĘTY ZABÓJCA I ZMARŁA NAGLE NIERZĄDNICA

Jeszcze innym razem pewien płatny zabójca, mijając ludzi, dla których Święty głosił kazanie, zatrzymał się na chwilę, mówiąc sam do siebie: – Być może ten, którego szukam, jest wśród tłumu. Po czym zaczął obserwować jezuitę i słuchać tego, co mówi. Nagle pewne słowa mocno zapadły mu w pamięć: – Ty nędzny grzeszniku! – wołał de Hieronimo. – Stare grzechy nie są odpokutowane, a już planujesz nową zbrodnię! Ty nieszczęsny stworze, którego ani ręka Boga rzucającego pioruny nie jest w stanie poruszyć, ani bramy piekła otwierające się pod stopami, nie są w stanie odstraszyć od tej nieprawości…
Mężczyzna był przerażony, słysząc słowa kierowane do niego, a które głęboko poruszyły jego sumienie. W końcu przełamał się. Wyznał swoje zbrodnie i zaczął żyć jak święty.

 

Ci, którzy chętnie korzystali z rad ojca Franciszka i nawracali się, doświadczali zbawiennych skutków. Tych zaś, którzy tymi radami gardzili, często spotykała bolesna kara doczesna.

 

Pewnego dnia sługa Boży głosił kazanie przed domem jednej z nierządnic. Kobieta nie okazywała najmniejszej skruchy. Co więcej, robiła wszystko, co w jej mocy, aby przerwać duchownemu. Śmiała się głośno, przeklinała i krzyczała.

Kilka dni później ojciec Franciszek zjawił się przed jej domem ponownie. Gdy spostrzegł, że drzwi są zamknięte, zapytał tych, którzy byli w pobliżu: – Co się stało z Katarzyną?
– Zmarła nagle, wczoraj – odpowiedzieli.
– Zmarła! – wykrzyknął duchowny. – Pozwólcie mi wejść tam i ją zobaczyć.

 

Wszedł do budynku. Wspiął się po schodach. W mieszkaniu ujrzał martwe ciało kobiety przygotowane do pochówku. Potem, pośród głębokiej ciszy, która zapanowała na miejscu – pomimo dużej liczby świadków – wykrzyknął: – Powiedz mi, Katarzyno, gdzie jest twoja dusza?

 

Dwa razy zadał to pytanie, a nie uzyskawszy odpowiedzi, powtórzył je po raz trzeci. Martwa kobieta otworzyła oczy i ledwo poruszając ustami odparła słabym głosem, który zdawał się pochodzić z głębokiej otchłani: – W piekle. Jest w piekle!

 

Wszystkich obecnych ogarnęło przerażenie. De Hieronimo wielokrotnie powtarzał: – W piekle. W piekle. O wszechmocny Boże! W piekle!

 

Odpowiedź zmarłej i reakcja Świętego zrobiły takie wrażenie na świadkach zdarzenia, że wielu z nich nie odważyło się powrócić do domu bez spowiedzi.

 

Oby jak najwięcej było takich kapłanów, którzy głosiliby kazania niezwykle sugestywnie, a zarazem prosto i zrozumiale. Oby jak najwięcej grzeszników chciało z nich także skorzystać…


Na podstawie The Lives of the Fathers, Martyrs and Other Principal Saints ks. Albana Butlera



NAJNOWSZE WYDANIE:
Piekła możesz uniknąć!
Wypoczynek – któż go nie lubi! Nie wolno nam go zaniedbywać, bo ma to fatalny wpływ na naszą kondycję – duchową, intelektualną i fizyczną, co z kolei przekłada się na jakość: życia, pracy, rozwoju duchowego, wykonywania codziennych obowiązków. Trzeba jednak uważać, by wypoczynku nie pomylić z lenistwem – zwłaszcza duchowym.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
U stóp Fatimskiej Pani
Janusz Komenda

Podchodzimy do lądowania. Przez niewielkie okienka samolotu widzimy coraz wyraźniej czerwone dachy i jasne elewacje budynków Lizbony. Jeszcze moment i dotkniemy portugalskiej ziemi. Jest druga połowa maja i Portugalia wita nas – grupę 21 Apostołów Fatimy, towarzyszących im osób i pracowników Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi – słoneczną, ale nie upalną pogodą.

 

Na parkingu, obok budynku lotniska, czeka już autobus, który zabiera nas w 120-kilometrową podróż do Fatimy. Początkowo płaskie krajobrazy przesuwają się powoli przed naszymi oczami, ustępując stopniowo miejsca pofalowanym wzgórzom…


Batalha i Alcobaça


W trakcie pięciodniowego pobytu na Półwyspie Iberyjskim Portugalia odsłania przed nami swoje najpiękniejsze skarby. Tak jest na przykład wtedy, gdy spośród malowniczych wapiennych wzgórz Estremadury wyłania się zachwycający klasztor Matki Bożej Zwycięskiej w Batalha, ufundowany przez króla Jana I Portugalskiego w podzięce za zwycięstwo nad Hiszpanami pod Aljubarottą w 1385 roku. Na dobre zapewniło ono temu krajowi niezależność od hiszpańskiego sąsiada.


Podobnie niezapomniane wrażenia czekają na nas w Alcobaça – miasteczku słynącym ze średniowiecznego opactwa cysterskiego. Zespół klasztorny powstał jako wotum króla Alfonsa I Zdobywcy dla Matki Bożej za odbicie z rąk muzułmańskich grodu Santarem. Imponujący klasztor oprócz bogato zdobionych krużganków i Dziedzińca Królewskiego kryje w sobie sarkofagi władców – Alfonsa IV i jego syna Piotra I oraz królowej Beatrycze Kastylijskiej i żony Piotra I – Ines de Castro.


Nazaré, Santarem, Obidos


Odwiedzamy też leżące nad Atlantykiem miasteczko Nazaré. Jego nazwa wywodzi się od biblijnego Nazaretu, z którego pochodzi figura Maryi, przyniesiona tu w VIII wieku przez mnicha Romano. Statua portugalskiej Czarnej Madonny spoczywa w ołtarzu barokowego sanktuarium Matki Bożej, mieszczącym się na szczycie oceanicznego klifu.


Modne wśród portugalskich celebrytów miasteczko leży na portugalskim szlaku św. Jakuba. Przybyliśmy tu, aby nawiedzić kościół pw. św. Stefana, mieszczący Sanktuarium Cudu Eucharystycznego z XIII wieku. W ciszy, skupieniu i z pochylonymi głowami podziwiamy zachowaną w relikwiarzu cudowną, zakrwawioną Hostię.


Nie omijamy również uroczego, otoczonego średniowiecznymi murami miasteczka Obidos. Przez wieki była to własność kolejnych portugalskich królowych. Kilkusetletni zamek oraz zabytkowe budynki ciasno okalające wąskie, wybrukowane uliczki przyciągają tu każdego roku nowe rzesze turystów i pątników…


Fatima


…No, ale choćby i były najpiękniejsze, nie dla tych miejsc przybyliśmy do Portugalii. Po ok. 100 minutach podróży z lotniska zjeżdżamy w końcu z autostrady. Mijamy znak z napisem „Fatima”. Po lewej stronie drogi rozciągają się parkingi i miejsca kempingowe, teraz puste, ale w trakcie większych uroczystości religijnych szczelnie zapełnione. Dojeżdżamy do Ronda Pastuszków, na środku którego podziwiamy figury spacerujących z owieczkami Łucji, Franciszka i Hiacynty. Zbliżamy się do sanktuarium. Teraz wzdłuż ulicy ciągnie się nieprzerwany rząd oczekujących na pielgrzymów hoteli. Mijamy rondo z figurą św. Antoniego. Zza rosnących wzdłuż ulicy drzew powoli przebija się widok wyłożonego płytami placu Modlitwy. W jego sercu leży Kaplica Objawień, na szczycie góruje Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej.


U Fatimskiej Matki


Opuszczamy autobus i po szybkim rozlokowaniu się w hotelowych pokojach oraz zjedzeniu kolacji możemy w końcu pokłonić się Matce Bożej Fatimskiej. Zapada zmrok, a my kierujemy nasze kroki do zapełniającej się coraz szczelniej pielgrzymami Kaplicy Objawień. Tutaj, jak co wieczór, o 21.30 rozpoczyna się nabożeństwo różańcowe i procesja z figurą Matki Bożej Fatimskiej.


Trudno wyrazić emocje kłębiące się w głowach i sercach pątników. To bardzo osobiste dla każdego spotkanie, ten specyficzny nastrój skupienia i spotkania z majestatem Królowej Nieba i Ziemi, ale też z naszą najukochańszą Matką. Każdy sam, w swoim wnętrzu, przeżywa ten osobisty moment spotkania z Maryją; wdzięczny, że mógł tu przybyć i uklęknąć na miejscu uświęconym przez Matkę Boga. Nazajutrz w imieniu Darczyńców i uczestników kampanii organizowanych przez Stowarzyszenie składamy Matce Bożej wieniec z tysiąca róż.


Via Crucis
i Aljustrel


Wkrótce potem udajemy się na Drogę Krzyżową zwaną też Szlakiem Pastuszków. Przy jej trasie nawiedzamy miejsce objawienia pastuszkom Anioła Portugalii, Valinhos, gdzie Matka Boża objawiła się dzieciom fatimskim w sierpniu 1917 roku, a także domy rodzinne Łucji oraz świętych Franciszka i Hiacynty, wciąż zachowane i jako muzea udostępniane zwiedzającym w ich rodzinnej wiosce Aljustrel.


Sanktuarium i bazylika


Po południu czeka nas zwiedzanie bazyliki Trójcy Świętej i Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej. Pierwsza z tych świątyń nie robi na mnie dobrego wrażenia. Nowoczesny budynek, z zewnątrz bardziej przypominający betonowy bunkier, a w środku przestronną halę mogącą pomieścić prawie 10 000 osób, sprawia mało sakralne wrażenie. W dodatku tuż przed nim widzimy sporych rozmiarów krzyż, na którym sylwetkę naszego Pana Jezusa Chrystusa zastąpiono kilkoma prostymi kawałkami metalu.


Zdecydowanie lepiej wygląda utrzymane w neobarokowym stylu Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej. Stałym punktem przy jego zwiedzaniu są kaplice po obu stronach prezbiterium, gdzie pielgrzymi modlą się przy grobach świętych Franciszka i Hiacynty oraz Służebnicy Bożej, siostry Łucji dos Santos.


Ofiara Mszy Świętej


W trakcie pobytu w Fatimie codziennie rano uczestniczymy w Mszy Świętej w klasycznym rycie rzymskim i w tradycyjny sposób przyjmujemy Najświętszy Sakrament. Niestety, nie jest to obecnie możliwe w samym sanktuarium, dlatego Msze Święte są odprawiane w pobliskiej kaplicy. Najświętszą Ofiarę sprawuje nasz duchowy opiekun ks. Grzegorz Śniadoch z Instytutu Dobrego Pasterza.


Odmawiajcie Różaniec!


Bóg zapłać wszystkim, z którymi pielgrzymowałem do Fatimy: Księdzu Grzegorzowi, Apostołom Fatimy i ich osobom towarzyszącym, Panu Przewodnikowi, koleżance i kolegom ze Stowarzyszenia. To była prawdziwa przyjemność i łaska spotkać Was, lepiej Was poznać, rozmawiać z Wami i wspólnie z Wami modlić się w miejscu objawień Matki Bożej. Jesteśmy wspólnotą skupiającą ludzi o różnych charakterach i temperamentach, których łączy wyjątkowa miłość do Najświętszej Maryi Panny.


Za to wszystko: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szanowny Panie Prezesie!

Dziękuję bardzo za otrzymane życzenia urodzinowe. Miło mnie zaskoczyły i sprawiły mi dużo radości. Dziś rzadko dostaje się tyle ciepłych słów płynących z serca. Dziękuję za modlitwy za mnie!

Alina z Warszawy

 

 

Szczęść Boże!

Po przestudiowaniu książeczki pt. „Zanim przyjdzie sprawiedliwość…”, którą mi przysłaliście, jestem pod wielkim wrażeniem, że w tak zwięzły, przekonujący sposób została przekazana istota wiedzy na temat Bożego Miłosierdzia. Na nowo pomogła mi uwierzyć i przylgnąć do Miłosierdzia Bożego. Z tejże lektury dowiedziałam się wreszcie, co znaczy ofiarować Bogu Ojcu „Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo Jezusa Chrystusa” i jak należy rozumieć tę formułę. Bardzo pomogła mi przytoczona bulla papieża Piusa IV z 1564 roku.

Cecylia ze Śląska

 

 

Szczęść Boże!

Uważam, że Wasza inicjatywa „Chrzest Święty” jest bardzo piękna i potrzebna. Dziś, kiedy u młodych ludzi zatraca się poczucie wrażliwości wobec tego sakramentu, taka akcja i forma prezentu może być bardzo pomocna w zrozumieniu, jakie znaczenie ma ten sakrament oraz jak bardzo ważny jest wybór rodziców chrzestnych. Będę polecał znajomym Państwa inicjatywę i te prezenty. Serdecznie pozdrawiam.

Ryszard z Raciborza

 

 

Szczęść Boże!

Popieram każdą akcję, która służy dobru ludzi kochających Pana Boga, którzy także wielbią Jego Matkę. Pragnę też podzielić się swoim świadectwem. Pan Jezus uratował mnie, gdy podczas zawału serca błagałam o pomoc Bożego Syna słowami: „Panie Jezu ratuj, mam tyle jeszcze do spełnienia”. Od tego dnia mija prawie 20 lat. Mam wsparcie od Pana Jezusa i modlę się codzienne na różańcu, dziękując za pomoc i opiekę.

Danuta z Krasnegostawu

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Bardzo dziękuję za list oraz pismo „Przymierze z Maryją” nr 129 pt. „Powrót do piękna”. Obecnie jesteśmy atakowani niemal zewsząd brzydotą, chociażby poprzez absurdalne i obsceniczne pokazy „mody” na świecie. Chcę, aby to „Przymierze…” dotarło do jak największej liczby polskich domów i jak najwięcej osób czytało je z radością. Chcemy, aby świątynie były piękne i aby umiłowanie piękna człowieka było drogą do Boga. Życzę całej redakcji Bożego błogosławieństwa i życzliwości ludzi w waszym dziele. Z Panem Bogiem

Stefania z Dolnośląskiego

 

 

Szczęść Boże!

Nasze życie przemija bardzo szybko, chwila za chwilą, dzień za dniem. Jesteśmy zabiegani coraz bardziej wśród spraw codziennych, „gonimy coraz szybciej” za określonym celem życia. Niesiemy w sercu jednak tęsknotę za czymś, czego sami nie potrafimy określić. Z jednej strony pełne wzruszeń wspomnienia lat dzieciństwa i lat młodości, wspominamy dom rodzinny pełen ciepła, niezapomniane tradycje rodzinne, zapracowanego ojca i matkę, jej serce pełne miłości do nas. Z drugiej strony myślimy o nieustannym pragnieniu, by jak najwięcej zaczerpnąć w naszym życiu z tego, co wzniosłe, pięknie i szlachetne. Często narzekamy, że dzisiaj już nie jest tak, jak kiedyś, że wszystko wokół nas się zmienia, niekoniecznie na lepsze. Do tradycji trzeba nam powracać, jak do źródła, aby odnawiać, oczyszczać i napełniać na nowo tym, co piękne, bogate w szacunek do człowieka i miłość do Boga. Ona po części kształtuje naszą osobowość, nasze człowieczeństwo. Dziś mentalność człowieka jest już trochę inna i inne jest pojmowanie otaczającego nas świata. Mniej w nas wspólnoty rodzinnej, sąsiedzkiej, która dawniej była filarem życia, tworzyła specyficzną atmosferę relacji międzyludzkiej. Kolebką tradycji była zawsze rodzina. Wielkim przeżyciem są dwa najważniejsze święta katolickie; Boże Narodzenie i Wielkanoc, o których jeszcze nie zapomnieliśmy, pragniemy zachować je jako „swoje”, będąc dumni, że jesteśmy Polakami i katolikami.. (…)

Takie wartości i takie postrzeganie świata wyniosłem z domu rodzinnego. Z tego domu, który prowadzony przez Mamę był domem wzorcowym. Taki pozostał w naszej pamięci – jej dzieci i wnuków, którzy zapamiętali ją zawsze uśmiechniętą, radosną, idącą z pomocą każdemu, kto jej potrzebował.

Fragment rozważań Edwarda z Kalisza

 

 

Szanowni Państwo!

Widzimy, jak bardzo jest poważna sytuacja – zarówno w Kościele, jak i na świecie. Wzorem naszych ojców szukajmy pomocy u Pana Boga i Matki Najświętszej. Podejmijmy to sami, łączmy się w działaniu i zachęcajmy do tego innych, by zamawiać Msze Święte, odmawiać Różaniec i Koronkę do Miłosierdzia Bożego oraz prosić o modlitwę zakony. Intencji jest tak bardzo wiele, lecz Matka Najświętsza nie tylko zna je wszystkie, ale wie najlepiej, w jakich sprawach należy się modlić, o co prosić, za co wynagradzać, za co dziękować. Możemy zatem modlić się „we wszystkich intencjach powierzonych Matce Najświętszej”, możemy również zamawiać Msze Święte w konkretnych intencjach, np. „za Ojca Świętego, za wszystkich Księży Biskupów i o rozwój Tradycji”, „przez wstawiennictwo Matki Najświętszej z błaganiem o oddalenie: powietrza, głodu, ognia i wojny oraz o pokój Chrystusowy na świecie”, „o Polskę wierną Bogu, Krzyżowi i Ewangelii” i w podobnych intencjach.

W szczególny sposób zamawiajmy Msze Święte w klasycznym rycie rzymskim oraz greckokatolickie Boskie Liturgie. Zachęcajmy siebie i innych do Tradycji i Różańca Świętego, to bezcenny skarb, a tak wiele jeszcze osób go nie odkryło. Trwajmy mocno przy Ojcu Świętym i hierarchii kościelnej. Dołączmy nasze małe ofiary oraz obowiązki stanu i wszystko ofiarujmy Matce Bożej. Ona ma moc przebłagać słusznie zagniewanego Pana Boga. Ona wie, jak trudno żyć w dzisiejszym zepsutym świecie, Ona jest Tą, która chce i może udzielić nam łaski ostatecznego wytrwania, jeśli tylko o nią prosić będziemy i czynić, co możemy. Ona wreszcie może doprowadzić nas do portu wiecznego zbawienia – słusznie powiedział przecież św. Bernard z Clairvaux: „Maryja podstawą całej nadziei mojej”.

Czytelnik zatroskany o los katolickiej Polski