
Żal za grzechy jest drugim warunkiem dobrej spowiedzi. Można go zdefiniować jako wewnętrzny smutek duszy z powodu popełnionego zła. Nie musi on przybierać formy uczuciowej, wystarczy wewnętrzne uznanie, że dany czyn był z mojej strony przekroczeniem Prawa Bożego i z tego powodu wyrażam skruchę. Bardzo często te dwie rzeczywistości (uczuciowa i rozumowa) są ze sobą powiązane, niemniej może się zdarzyć, że ktoś nie odczuwa emocjonalnie żadnego smutku, a jednak ma prawdziwy żal za grzechy, i odwrotnie – może ktoś rzewnie płakać, a jednak nie mieć prawdziwego żalu za grzechy.
Do ważności sakramentu pokuty wymagany jest żal nadprzyrodzony, a więc powodowany łaską Ducha Świętego, wynikający z motywu nadprzyrodzonego. Tak zwany żal przyrodzony, a więc wynikający z motywów „przyziemnych”, nie jest wystarczający do odbycia ważnej spowiedzi. Przykładem żalu przyrodzonego jest np. sytuacja, gdy ktoś spowiada się z kradzieży i rzewnie płacze z tego powodu, ale gdy się bliżej przyjrzymy jego motywom, to odkrywamy, iż ów złodziej płacze, gdyż ma już wyrok w zawieszeniu, a wczoraj dowiedział się, że przy wejściu do sklepu, który okradł, znajduje się kamera, która najprawdopodobniej zarejestrowała jego twarz, a więc będzie miał kłopoty. Widzimy więc, że ten człowiek tak naprawdę nie dostrzega w swoim czynie niczego złego: „żałuje” tylko swojej „małej roztropności” w dokonywaniu kradzieży.
Jeśli zaś chodzi o żal nadprzyrodzony, to dzielimy go na żal doskonały (łac. contritio) oraz żal niedoskonały (łac. attritio). Oba są powodowane poruszeniem Ducha Świętego, jednak różnią się motywem. Otóż żal niedoskonały wypływa z lęku przed zasłużoną karą (np. ktoś bardzo obawia się piekła jako wiecznej kary za swój grzech) i właśnie ten lęk gra pierwsze skrzypce w jego drodze do konfesjonału. Tymczasem żal doskonały wypływa w pierwszym rzędzie z motywu miłości Boga, którego grzesznik zranił swoim grzechem oraz którego zaufanie zawiódł i dlatego chce jak najszybciej pojednać się z Najwyższym Dobrem. W żalu niedoskonałym dominuje więc myślenie o sobie (co będzie ze mną w wieczności? itd.), natomiast w żalu doskonałym dominuje myślenie o Bogu (że Jego zraniłem i chcę Mu zadośćuczynić).
Jak sprawdzić, czy żal, który wzbudzamy, jest doskonały? Cóż… pewności metafizycznej nigdy mieć nie będziemy, niemniej kilka kryteriów może nam pomóc osiągnąć moralną pewność.
Po pierwsze, istotne jest subiektywne przekonanie, że mój żal wynika z miłości do Boga, którego swoim grzechem obraziłem. Po drugie, aby żal był doskonały, musi zawierać w sobie postanowienie przystąpienia do spowiedzi przy najbliższej możliwej okazji. Oczywiście, nie chodzi o to, że jeśli ktoś zgrzeszył wieczorem, to musi np. o 23.00 dzwonić po księżach, że chce się wyspowiadać. Wystarczy, że postanowienie jest szczere, a spowiedź może być odprawiona na następny dzień, a może nawet w najbliższą niedzielę, jeśli wcześniejszą możliwość blokuje np. wykonywana w dni powszednie praca. Jeśli natomiast ktoś twierdzi, że bardzo żałuje za grzech, ale nie przystępuje do spowiedzi przez kilka tygodni, to znaczy, że oszukuje samego siebie. Po trzecie, warto ćwiczyć się w postawie skruchy, która wyraża się natychmiastowym wzbudzaniem aktu żalu po popełnieniu jakiegokolwiek grzechu, zwłaszcza ciężkiego. Wtedy człowiek nie popada w „serię” grzechów, ale po każdym stara się powstać, co jest do pogodzenia z rzeczywistością żalu doskonałego. Po czwarte wreszcie, częste zdobywanie odpustów i podejmowanie uczynków wynagradzających za grzechy bardzo pomaga w utrzymaniu postawy skruchy, będącej podstawą żalu doskonałego.
Rzecz jasna, skoro żal doskonały jest aktem nadprzyrodzonym, to znaczy, że własnymi siłami nie jesteśmy w stanie go wzbudzić, dlatego warto modlić się o łaskę skruszonego serca: Stwórz, Boże, we mnie serce czyste i odnów we mnie moc ducha. Nie odtrącaj mnie od swego Oblicza i nie odbieraj mi świętego ducha swego (Ps 51(50),12–13).
Jak naucza nas Kościół Święty, żal doskonały odpuszcza grzechy, także śmiertelne. Dlatego od razu po popełnieniu grzechu, a szczególnie w niebezpieczeństwie śmierci, trzeba z pomocą Ducha Świętego wzbudzać akt żalu doskonałego, aby nasze grzechy zostały odpuszczone. Nie dzieje się to w oderwaniu od sakramentu pokuty, ale w ścisłej łączności z tym sakramentem, gdyż szczere pragnienie przystąpienia do spowiedzi jest warunkiem koniecznym zaistnienia doskonałego żalu. To jest również powód, dla którego nie wolno nam wyrokować o wiecznym losie człowieka, gdyż nawet w ostatniej chwili człowiek poruszony łaską Bożą mógł wzbudzić akt żalu doskonałego i dostąpić zbawienia. Pisze św. Siostra Faustyna w swoim Dzienniczku: Miłosierdzie Boże dosięga nieraz grzesznika w ostatniej chwili, w sposób dziwny i tajemniczy. Na zewnątrz widzimy, jakoby było wszystko stracone, lecz nie tak jest; dusza oświecona promieniem silnej łaski Bożej ostatecznej, zwraca się do Boga w ostatnim momencie z taką siłą miłości, że w jednej chwili otrzymuje od Boga przebaczenie i win, i kar, a na zewnątrz nie daje nam żadnego znaku, ani żalu, ani skruchy, ponieważ już na zewnętrzne rzeczy oni nie reagują. O, jak niezbadane jest Miłosierdzie Boże. Ale o zgrozo są też dusze, które dobrowolnie i świadomie tę łaskę odrzucają i nią gardzą. Chociaż już w samym skonaniu Bóg miłosierny daje duszy ten moment jasny wewnętrzny, że jeżeli dusza chce, ma możność wrócić do Boga. Lecz nieraz u dusz jest zatwardziałość tak wielka, że świadomie wybierają piekło, udaremnią wszystkie modlitwy, jakie inne dusze za nimi do Boga zanoszą i nawet same wysiłki Boże (Dz 1698).
A co w przypadku, gdy mamy przekonanie, że nasz żal jest doskonały, nie ma jednak możliwości spowiedzi, a bardzo pragniemy przyjąć Komunię Świętą? Generalna zasada jest taka, że nawet w takiej sytuacji powinniśmy jednak poczekać na spowiedź sakramentalną i dopiero po niej przystąpić do Komunii. Wyjątek stanowi sytuacja, gdy nieprzyjęcie Ciała Chrystusa wiązałoby się z poważną szkodą dla człowieka np. ksiądz, który popełniłby grzech ciężki, a musiał rano odprawiać Mszę Świętą, nie musi wiernym tłumaczyć, że właśnie zgrzeszył i Mszy nie będzie, tylko powinien on wzbudzić akt żalu doskonałego, odprawić Mszę, przyjąć Komunię, a potem jak najprędzej pójść do spowiedzi. Wówczas taka Komunia nie jest Komunią świętokradzką, bo nie była przyjmowana w stanie grzechu ciężkiego, odpuszczonego przez żal doskonały. Natomiast u wiernych świeckich, którzy nie są zobowiązani do przyjmowania Komunii codziennie, taka okoliczność raczej nie zachodzi. Jedynym wyjątkiem, jaki potrafię sobie wyobrazić, jest sytuacja, gdy wierny świecki ma mieć pogrzeb ojca czy matki i przed pogrzebem chciał się wyspowiadać, ale ksiądz nie przyszedł… Wówczas, jeśli umie wzbudzić akt żalu doskonałego, może podejść na Mszy pogrzebowej do Komunii Świętej, a potem spowiedź odprawić jak najszybciej.
Kilka miesięcy temu moja starsza córka – Kinga – zapytała: Tato, ilu masz przyjaciół? Moja odpowiedź brzmiała: Jednego – wujka Kacpra, na co Kinga zareagowała słowami: Uuuuu… To bardzo mało. Podejrzewam, że nie zrozumiała nic z mojego miniwykładu, iż nie liczy się ilość, tylko jakość… Kacper nigdy mnie nie zawiódł; gdy tylko może, służy mi pomocną dłonią; nie wstydzi się odmawiać ze mną publicznie Różańca; zawsze potrafi mnie wysłuchać, gdy trzeba – pocieszyć lub przywołać do porządku…
Na pewno każda z osób czytających ten tekst ma teraz przed oczami swojego przyjaciela lub przyjaciółkę, którzy czasem potrafią być bliżsi niż rodzeństwo. Jak zareagowalibyście, Drodzy Państwo, gdybym poinformował, że pewnego wrześniowego, deszczowego tygodnia miałem zaszczyt i przyjemność poznać kilkanaście osób, których tak jak Kacpra mógłbym nazwać moimi przyjaciółmi? Tak, tak… Spotkałem takich ludzi i – co ciekawe – wszyscy znajdowali się w jednym miejscu, czyli Centrum Szkoleniowo-Konferencyjnym im. Ks. Piotra Skargi w Zawoi. Tak, proszę Państwa, chodzi o Apostołów Fatimy i ich bliskich, którymi dane mi było opiekować się podczas wyjazdu pielgrzymkowego po Małopolsce.
Pięć dni…
W ciągu trwającego pięć dni wyjazdu wysłuchałem dziesiątek przeróżnych – czasem smutnych, niekiedy poruszających, często zabawnych, ale zawsze opowiedzianych z pasją – historii, rozmawiałem na setki różnych tematów i odmówiłem niezliczoną liczbę przepięknych modlitw, litanii i koronek, ale o tym za moment…
Wszystko zaczęło się w poniedziałek od mojej… nadmiernej pewności siebie. Na niebie pięknie świeciło słońce, chmury znajdowały się gdzieś hen, daleko, a temperatura zdawała się z każdą minutą rosnąć. Mając to wszystko na uwadze, powiedziałem sam do siebie: Niemożliwe, żeby z dnia na dzień pogoda zmieniła się tak jak to zapowiadają. A prognozy głosiły, że nadchodzi tydzień deszczu, a temperatura spadnie o niemal 20 stopni. Ja jednak nie wziąłem ani kurtki, ani żadnego okrycia przeciwdeszczowego…
W Krakowie i Kalwarii…
I tak oto nastał wtorek. Bardzo szybko przekonałem się, że prognozy tym razem się sprawdziły. Apostołowie Fatimy patrzyli na mnie z lekko zażenowanym uśmiechem – jakby prawie wszyscy chcieli mi powiedzieć: A nie mówiliśmy?…
No nic… Trzeba ruszać w drogę. Pierwszym punktem na naszej pielgrzymkowej mapie było Sanktuarium św. Jana Pawła II w Krakowie. Równo w południe wzięliśmy udział we Mszy Świętej, po której odmówiliśmy Koronkę do Bożego Miłosierdzia wraz z Litanią do Najświętszego Serca Pana Jezusa, a następnie mieliśmy możliwość zwiedzania wraz z przewodnikiem miejscowego muzeum i całego sanktuarium. Dla mnie osobiście najważniejszym punktem tegoż zwiedzania była kaplica Świętej Kingi. Kto nie wie dlaczego, tego odsyłam do początku czytanego właśnie teraz tekstu.
Kolejnym punktem naszej trasy była Kalwaria Zebrzydowska i… czy trzeba pisać coś więcej? Napisać, że jest to jedno z najwspanialszych miejsc na duchowej mapie Polski, to nic nie napisać. Powiedzieć, że Apostołowie Fatimy, mimo nieustannie padającego deszczu, byli zachwyceni zarówno, jeśli idzie o doznania turystyczne oraz przede wszystkim religijne, to jakby nic nie powiedzieć.
Ze św. Charbelem…
Niezwykle wzruszającym momentem był dla mnie środowy poranek, kiedy to każdy z obecnych na naszej pielgrzymce zapytał mnie: czy weźmiemy udział we Mszy Świętej. Tak się stało i to pomimo faktu, że musieliśmy przejść pieszo półtora kilometra w nieustających strugach deszczu.
Środa w ogóle była „dniem na odpoczynek”. Apostołowie Fatimy mogli przeżyć ten dzień w dowolny sposób. Zdecydowali jednak, że spędzą go na wspólnej modlitwie i wysłuchaniu kilku przesłań duchowych, jakie dla nich przygotowałem. Na koniec dnia odwiedził nas Jacek Kotula. Wygłosił on poruszający wykład o św. Charbelu Makhloufie, podczas którego mogliśmy uczcić jego relikwie. Następnie odśpiewaliśmy Apel Jasnogórski.
Fatimskie Sanktuarium na Krzeptówkach
Czwartek z kolei był dniem kulminacji złych warunków atmosferycznych. Tego dnia mieliśmy się udać do Zakopanego do Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach. Nie dość, że deszcz padał i padał, to jeszcze – jak to w Zakopanem – mocno dawał o sobie znać porywisty wiatr. Apostołowie dzielnie to przetrwali…. Po Mszy Świętej zapytałem jednego z kapłanów, czy możemy wspólnie odmówić Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Duchowny oczywiście się zgodził, ale nie to było najbardziej poruszające, tylko to, że do naszej kilkunastoosobowej modlącej się grupy dołączyło kilkadziesiąt osób.
Tak jak wcześniej poinformowałem – starałem się wraz z Apostołami Fatimy odmawiać nie tylko Różaniec i Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Wielu z nich powiedziało, że nie znało wcześniej np. Koronki do Ducha Świętego, Koronki Anielskiej czy też koronek wstawienniczych m. in. do świętego Gerarda, świętego Peregryna czy świętego Franciszka. Odmawialiśmy również litanie, których ja sam nie znałem, jak Litania do Ducha Świętego, po odmówieniu której wywiązała się bardzo ciekawa dyskusja dotycząca wezwania: Duchu Święty, który nas umocniłeś w sakramencie bierzmowania, zmiłuj się nad nami. Apostołowie Fatimy zwrócili uwagę, że tak wielu dziś zapomina, czym jest sakrament bierzmowania i ubolewali, że równie wielu nie chce przyjąć darów Ducha Świętego.
Piękny czas
Cóż więcej mogę napisać? To był naprawdę przepiękny czas. Ludzie, których miałem przyjemność poznać, z którymi rozmawiałem, wspólnie modliłem się i posilałem, są skarbem Kościoła, Polski i naszego Stowarzyszenia. Ja osobiście czułem się, jakbym znał ich od zawsze i jednocześnie mógłbym powiedzieć im o wszystkim, co dobre i co złe. Każdy z Apostołów Fatimy miał swoją własną historię wzlotów i upadków, radości i cierpień, przy których moje problemy są zwykłą błahostką. Każdy jednak przetrwał dobry i trudny czas dzięki wierze w Chrystusa – naszego Pana i Zbawiciela!
Szanowni Państwo!
Cieszę się ze wszystkich kampanii, jakie prowadzicie. Jako osoba wierząca uważam, że jest to wspaniała uczta duchowa. Oglądałam jubileusz Stowarzyszenia ks. Piotra Skargi i życzę Wam wszelkiego dobra. Bóg Wam zapłać za wszystkie lata. Zostańcie z Bogiem!
Barbara ze Środy Śląskiej
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Jestem pełna podziwu za to, co Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi robi na rzecz rodzin. Ja prawdziwie wierzę, że rodzina jest podstawą ładu i porządku społecznego oraz istotnych wartości dla funkcjonowania społeczeństwa. Jestem bardzo wdzięczna Panu Prezesowi za tę kampanię, dzięki której ludzie mogą zrozumieć, co to znaczy być prawdziwym chrześcijaninem. Bardzo pragnę, by nasza polska rodzina stała się miejscem modlitwy, pokoju i chrześcijańskich wartości, na wzór Świętej Rodziny z Nazaretu.
Najświętsza Rodzino, bądź naszą obroną! Tego bardzo pragnie polskie społeczeństwo!
Janina z Lubelskiego
Szczęść Boże!
Jako Apostołka Fatimy jestem bardzo zadowolona z akcji na rzecz rodziny, ponieważ właśnie rodzina jest najważniejsza. W naszym kraju niestety niszczy się ją najbardziej, jak tylko się da. Mam nadzieję, że Matka Boża pomoże Wam ją obronić. Bez rodzin jesteśmy skończeni. Cieszę się, że są takie akcje jak Wasza. Bardzo proszę o modlitwę – o to żebym wyszła z nowotworu.
Bóg zapłać!
Helena z Krakowa
Szczęść Boże!
Bardzo dziękuję za przepiękne materiały z niedawnej kampanii, a w szczególności za piękną tabliczkę z wizerunkiem Świętej Rodziny. Uważam, że jest to najpiękniejsza akcja z dotychczasowych, które znam. Gratuluję kreatywności! Niech Duch Święty prowadzi Was każdego dnia.
Roman ze Rzgowa
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Od kilku lat moje życie toczy się w cieniu trudnych doświadczeń, które jednak zbliżyły mnie do Jezusa i Maryi. Przez długi czas zmagałam się z problemami rodzinnymi – mąż był chorobliwie zazdrosny, atmosfera w domu była pełna napięcia, a ja nie miałam siły, by się bronić. Do tego doszły obowiązki wobec dzieci, chora siostra i matka w szpitalu. Czułam się przytłoczona, rozważałam rozwód, ale modlitwa dawała mi nadzieję. Prosiłam Boga, by pomógł mi przetrwać albo zakończyć to, co mnie niszczyło. W 2023 roku moje zdrowie załamało się. Trafiłam do szpitala z hemoglobiną na poziomie 6. Przeszłam transfuzję, badania wykazały guzy, zapalenia jelit, wątroby, nadżerki. Lekarze podejrzewali nowotwór. Byłam słaba, nie mogłam jeść ani się modlić. Mimo to ofiarowałam swoje cierpienie za grzeszników. W styczniu 2024, w święto Matki Bożej Gromnicznej, miałam trafić do szpitala, ale mnie nie przyjęto. Oddałam wszystko Bogu, prosząc o siłę i prowadzenie. W kwietniu usłyszałam wewnętrzny głos: „26 kwietnia otrzymasz dobrą wiadomość”. I rzeczywiście – hematolog powiedziała, że przeszczep szpiku nie będzie konieczny. W czerwcu przeszłam operację, podczas której miałam mistyczne doświadczenie. To wydarzenie umocniło moją wiarę. Wróciłam do zdrowia, choć ZUS odmówił mi świadczeń, a sąd pracy nie uwzględnił mojej sytuacji. Mimo to wróciłam do pracy w DPS. Zaangażowałam się w modlitwę za kapłanów w ramach Apostolatu Margaretka i Róż Różańcowych. Mam 14 kapłanów pod opieką modlitewną i 8 róż. Codzienna modlitwa daje mi siłę. W styczniu uczestniczyłam w Dniu Skupienia w Licheniu. To głęboko poruszyło moje serce. Doświadczyłam też duchowych ataków – nocą pojawiały się dziwne światła, cienie, głosy. Modliłam się, odpędzałam je, czułam obecność Pana Jezusa, który mnie chronił. Wierzę, że to była próba. Dziś wiem, że Bóg prowadzi mnie przez wszystko. Moje życie się odmieniło. Po latach wróciłam do spowiedzi, przyjęłam Komunię Świętą… Widzę, jak świat się zmienia, jak ludzie oddalają się od Boga, a ja chcę być świadkiem Jego miłości. Dziękuję Bogu za uzdrowienie, za siłę, za prowadzenie. Moje świadectwo to dowód, że nawet w najciemniejszych chwilach można odnaleźć światło – jeśli tylko otworzy się serce na Bożą obecność.
Marzena
Szczęść Boże!
Wasza kampania o Aniele Stróżu jest bardzo potrzebna, aby ludzie w niego uwierzyli, prosili go o potrzebne łaski i modlili się do niego. Wszystkie Wasze akcje są bardzo pożyteczne i potrzebne!
Daniela z Włocławka
Szanowni Państwo!
Dziękuję! Wielkich dzieł dokonujecie. Cieszę się, że należę do Apostolatu Fatimy, że otrzymuję „Przymierze z Maryją”. Bardzo mnie to raduje. Niestety, ogólny kryzys jest odczuwalny. Dzisiaj to wszystko mnie stresuje. Istnieje realne zagrożenie, a społeczeństwo potrzebuje informacji; niestety jest jej mało. Ludzie nadal milczą i stresują się, a władza chce wprowadzać programy deprawujące dzieci i młodzież. Musimy więc uciekać się pod opiekę Świętej Rodziny! Brawo za tę akcję! To jest Boże prawo – proszę nie ustawać!
Mieczysława z Przemyśla
Szczęść Boże!
Bardzo się cieszę, że powstała akcja dotycząca obrony rodziny. Jestem ojcem piątki dzieci, dzięki którym jestem dumny i szczęśliwy. Dziękuję Bogu za ten wspaniały dar. Proszę o Jego błogosławieństwo dla wszystkich rodzin w naszej Ojczyźnie! Święty Józefie, módl się za nami!
Jan z Lubelskiego
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Bardzo dziękuję całemu Stowarzyszeniu za wszystkie akcje i za „Przymierze z Maryją”. Wasze kampanie prowadzą do szczęścia Bożego na tym świecie i pięknego życia w Niebie. Bóg zapłać, że przyjmujecie to potrzebne natchnienie od Ducha Świętego.
Apostołka Agnieszka z Łódzkiego