Święte wzory
 
Bł. Karol Habsburg i służebnica Boża Zyta Burbon-Parmeńska - święte małżeństwo
Marcin Więckowski

Wielkim zaszczytem dla każdego państwa jest kanonizowany lub beatyfikowany władca. Polska doczekała się tylko jednego króla wyniesionego na ołtarze, św. Jadwigi Andegaweńskiej. Jednak wśród władców, których Kościół uznał za świętych lub błogosławionych, znalazł się także jeden cesarz rządzący częścią ziem polskich. Nadania tego zaszczytnego miana oczekuje również jego małżonka. Ich wspólna droga jest pięknym świadectwem życia pary katolickich władców oraz trwania w wierze i miłości do końca.

Karol I Habsburg przyszedł na świat 17 sierpnia 1887 roku w Persenbeugu w Austrii. Był pierworodnym synem arcyksięcia Ottona i Marii Józefy Saskiej. Pomimo hulaszczego trybu życia ojca, został dobrze uformowany przez bardzo religijną matkę i katechetę, dominikanina o. Norberta Geggerle. W latach 1906–1908 studiował na Uniwersytecie Karola w Pradze, leżącej wówczas na terytorium monarchii habsburskiej. Jednocześnie rozpoczął służbę wojskową, zdobywając stopień porucznika.

 

Zyta Burbon-Parmeńska urodziła się 9 maja 1892 roku w Villa delle Pianore w Toskanii. Była piątym dzieckiem Roberta I, ostatniego księcia Parmy, oraz Marii Antoniny, portugalskiej księżniczki. Po ukończeniu salezjańskiej szkoły w Zangbergu w Bawarii odbyła dodatkowe nauczanie w klasztorze św. Cecylii na angielskiej wyspie ­Wight, gdzie posługiwały jej dalsze krewne. Tam zachwyciła się życiem zakonnym i zapragnęła sama je prowadzić. Los przyniósł jej jednak inne powołanie…

Ciepłym latem 1910 roku, kiedy Zyta miała osiemnaście lat, a Karol dwadzieścia dwa, tych dwoje potomków książąt spotkało się na uroczystości rodzinnej. Zdarzało się to dosyć często, ponieważ na początku XX wieku europejscy monarchowie byli tak naprawdę jedną wielką rodziną, a wszystkie trony łączyły jakieś więzy krwi lub małżeństwa. Karol był szarmanckim gentlemanem, pełnym szacunku do kobiet wyniesionego z kultu maryjnego. Zytę z kolei cechowała skromność i kobiecość przekazana przez matkę oraz opiekunki. Młodzi od razu przypadli sobie do gustu, a rok później się pobrali. Był to rzadki przypadek małżeństwa z miłości zawartego przez władców lub kandydatów do tronu. Z ich autentycznego, gorącego uczucia przyszło na świat ośmioro dzieci. Jak trwała i niegasnąca była ta miłość, niech świadczy fakt, że ich ostatnia córka urodziła się jako pogrobowiec, czyli już po śmierci swojego ojca.

Cesarz pokoju

Kilka miesięcy przed ślubem, w czerwcu 1911 roku, Zyta Burbon-Parmeńska została przyjęta na prywatnej audiencji w Rzymie przez papieża, przyszłego świętego, Piusa X. Ojciec Święty powiedział wówczas o jej narzeczonym, przewidując niedaleką przyszłość: Karol będzie następcą po cesarzu Franciszku Józefie. I bardzo się z tego cieszę, ponieważ Karol jest nagrodą, jaką Bóg zesłał Austrii za wszystko, co uczyniła dla Kościoła. Błogosławię arcyksięcia Karola, przyszłego cesarza Austrii, który będzie dany swoim krajom i ludom ku największej chwale i błogosławieństwu. Objawi się to jednak dopiero po jego śmierci.

Sposób, w jaki Karol został następcą tronu Austrii, był nadzwyczaj skomplikowany i związany z serią niespodziewanych zgonów wśród habsburskich książąt, na czego dokładne opisanie w tym artykule niestety nie ma miejsca. Powiedzmy więc sobie tylko tyle, że po śmierci ostatniego przed nim następcy tronu, arcyksięcia Franciszka Ferdynanda (jego małżeństwo było morganatyczne czyli pozbawione prawa do przekazania władzy dzieciom), nasz bohater stał się sukcesorem sędziwego cesarza Franciszka Józefa, któremu wróżono rychłe odejście. Tymczasem zamach w Sarajewie w 1914 roku, w którym zginął wzmiankowany arcyksiążę, stał się bezpośrednią przyczyną wybuchu I wojny światowej. Straszliwej, bezsensownej wojny, która pochłonęła 10 milionów istnień ludzkich w bratobójczej walce pomiędzy państwami chrześcijańskimi, a przy tym zniszczyła starą Europę, waląc w gruzy kilkusetletnie monarchie oraz pogrążając Stary Kontynent w marazmie rewolucji, kolejnych wojen domowych i etnicznych, upadku moralnego i formujących się totalitaryzmów…
Od początku wojny, do której Austro-Węgry przystąpiły jako jedno z państw centralnych po stronie Niemiec, Turcji i Bułgarii, Karol pełnił czynną służbę wojskową w sztabach różnych jednostek armii austriackiej. Przez cały ten czas miał przy sobie szablę z wygrawerowanym napisem Sub Tuum praesidium confugimus, Sancta Dei Genitrix (Pod Twoją obronę uciekamy się, Święta Boża Rodzicielko). W listopadzie 1916 roku następca tronu został wezwany do Wiednia w związku z pogarszającym się stanem zdrowia cesarza.
Franciszek Józef zmarł 21 listopada, a koronacja Karola i Zyty odbyła się dziewięć dni później w katedrze budapesztańskiej. Karol został nie tylko cesarzem Austrii i królem Węgier, ale też m.in. królem Galicji i Lodomerii, wielkim księciem Krakowa oraz księciem Oświęcimia i Zatoru. Kraków był jednym z pierwszych miast imperium, które odwiedził jako jego nowy władca.

Czas, w którym Karol i Zyta objęli tron, był ze wszech miar tragiczny. Sojusz z Niemcami i uwikłanie w krwawą wojnę na kilku frontach zdecydowanie nie służyły Austro-Węgrom, gdzie dochodziły do głosu liczne ruchy rewolucyjne i antymonarchistyczne. Dlatego para cesarska podjęła działania zmierzające do zawarcia separatystycznego pokoju. Za pośrednictwem brata Zyty, Sykstusa Parmeńskiego, władcy podjęli ściśle tajne rokowania z mocarstwami zachodnimi mające na celu wycofanie Austrii z wojny. Niestety, republikańskiej Francji rządzonej przez masonów bardziej zależało na sianiu fermentu w monarchiach niż na deeskalacji okrutnego konfliktu, dlatego francuski premier ujawnił poufne plany… Kiedy Niemcy dowiedzieli się o zamiarach Karola, negocjacje pokojowe państw Ententy z Austrią zostały zerwane. Tzw. sprawa Sykstusa była jedną z nielicznych prób zatrzymania szaleństwa, jakie ogarnęło w tamtych latach Europę i zapewniła Karolowi przydomek „Cesarza Pokoju”.

Wygnany, ale nie pokonany

11 listopada 1918 roku to dla Polaków data bardzo radosna, bo tego dnia umownie świętujemy odzyskanie niepodległości przez Polskę. Jednak jest to równocześnie moment rozpadu Austro-Węgier, ostatniego katolickiego cesarstwa na świecie. Od upadającego imperium oddzieliły się liczne państwa narodowe, podczas gdy w Wiedniu ogłoszono republikę. Karol odmówił jednak podpisania abdykacji, uważając, że został pozbawiony władzy nielegalnie. Trzeba przypomnieć, że w Rosji rządzili już wtedy bolszewicy, którzy zamordowali cara Mikołaja II wraz z rodziną. Wielu austriackich rewolucjonistów nie kryło się z tym, że chętnie zrobiliby to samo z Karolem, Zytą i ich dziećmi… Dlatego rodzina cesarska w końcu zdecydowała się na emigrację, najpierw do Szwajcarii, a później na portugalską wyspę Maderę. Warto jednak pamiętać, że oficjalnie Karol i Zyta nigdy nie zrzekli się prawa do tronu, a nawet próbowali go jeszcze odzyskać na Węgrzech.

Ponieważ wszystkie dobra rodowe Habsburgów zostały znacjonalizowane przez nowy republikański rząd w Wiedniu, a prywatne kosztowności, które zabrali ze sobą, zostały im skradzione, rodzina pozostała bez środków do życia. Karol musiał pójść do pracy jak zwykły człowiek, aby utrzymać żonę z siódemką dzieci. Zrobił to z miłości do nich pomimo tego, że dla byłego cesarza przyzwyczajonego do życia w pałacach, gdzie wszystko miał zapewnione, musiało to być bardzo trudne doświadczenie. Jednocześnie Karol zawsze dbał o swoje obowiązki ojcowskie, codziennie był obecny przy swoich dzieciach i razem z żoną uczestniczył w ich procesie wychowawczym. Z powodu odmiennego klimatu wyspy i ciężkiej, fizycznej pracy zapadł na liczne choroby, które przyczyniły się do jego śmierci 1 kwietnia 1922 roku. Odszedł na rękach żony, a ostatnim słowem, jakie wypowiedział, było: Jezus!.

Rok później – na zaproszenie króla Alfonsa XIII – Zyta z dziećmi przeniosła się do Hiszpanii, gdzie miejscowi rybacy w odruchu katolickiego serca pomogli cesarzowej organizując zbiórkę na kupno domu dla niej. Warto przypomnieć, że w tamtym okresie obalonym Habsburgom pomagał również polski oficer dawnej armii austriackiej, pułkownik Włodzimierz Ledóchowski.

W 1949 roku rozpoczął się proces beatyfikacyjny Karola. Zyta wróciła do Austrii w 1982, gdzie zmarła siedem lat później w wieku 97 lat. Spoczęła w krypcie pod wiedeńskim kościołem Kapucynów przy Neuer Markt, gdzie złożono doczesne szczątki ponad 30 cesarzy i cesarzowych Austrii. Ciało Karola natomiast pozostało na Maderze ze względu na silny związek z mieszkańcami wyspy, którzy udzielili mu pomocy w trudnym okresie życia. Ich najstarszy syn, Otto, następca obalonego tronu, żył do 2011 roku. Jego pogrzeb miał charakter państwowy i licznie zgromadził austriackich patriotów oraz zwolenników monarchii z całej Europy.

Władca na ołtarzach

Karol został beatyfikowany 3 października 2004 roku w Rzymie przez Jana Pawła II. Jego wspomnienie liturgiczne wyznaczono na 21 października. W czasie Mszy beatyfikacyjnej Ojciec Święty nazwał Karola „cesarzem jego ojca”, z uwagi na to, że Karol Wojtyła senior był żołnierzem armii austriackiej w czasach jego panowania, a rodzina Wojtyłów pochodziła z Galicji wchodzącej w skład monarchii Habsburgów. Istnieje nawet hipoteza, że to po Karolu Habsburgu przyszły papież dostał swoje imię. Ostatni cesarz Austrii i ostatni katolicki cesarz na świecie był zarazem ostatnim człowiekiem, którego Jan Paweł II wyniósł na ołtarze.

10 grudnia 2009 roku został otwarty proces beatyfikacyjny Zyty Burbon-Parmeńskiej. Miejmy nadzieję, że wkrótce będzie nam dane oglądać oboje cesarskich małżonków w nimbie świętości. Przykład ich miłości do Boga i do siebie nawzajem, katolickiej roztropności oraz przywiązania do tradycyjnych wartości niech oświeca wszystkie pary przechodzące kryzys małżeński, a także polityków, od których decyzji zależy życie i los milionów ludzi…



NAJNOWSZE WYDANIE:
Bóg uniżył się dla nas!
Dwa tysiące lat temu nie było miejsca dla godnych narodzin Króla Wszechświata, ale czy dziś jest miejsce dla Niego w sercach i duszach ludzkich? Iluż naszych bliźnich, sąsiadów, członków rodzin zamyka przed Nim – i to z hukiem! – swoje drzwi?

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Małopolska pielgrzymka Apostołów Fatimy
Tomasz D. Kolanek

Kilka miesięcy temu moja starsza córka – Kinga – zapytała: Tato, ilu masz przyjaciół? Moja odpowiedź brzmiała: Jednego – wujka Kacpra, na co Kinga zareagowała słowami: Uuuuu… To bardzo mało. Podejrzewam, że nie zrozumiała nic z mojego miniwykładu, iż nie liczy się ilość, tylko jakość… Kacper nigdy mnie nie zawiódł; gdy tylko może, służy mi pomocną dłonią; nie wstydzi się odmawiać ze mną publicznie Różańca; zawsze potrafi mnie wysłuchać, gdy trzeba – pocieszyć lub przywołać do porządku…

 

Na pewno każda z osób czytających ten tekst ma teraz przed oczami swojego przyjaciela lub przyjaciółkę, którzy czasem potrafią być bliżsi niż rodzeństwo. Jak zareagowalibyście, Drodzy Państwo, gdybym poinformował, że pewnego wrześniowego, deszczowego tygodnia miałem zaszczyt i przyjemność poznać kilkanaście osób, których tak jak Kacpra mógłbym nazwać moimi przyjaciółmi? Tak, tak… Spotkałem takich ludzi i  co ciekawe – wszyscy znajdowali się w jednym miejscu, czyli Centrum Szkoleniowo-Konferencyjnym im. Ks. Piotra Skargi w Zawoi. Tak, proszę Państwa, chodzi o Apostołów Fatimy i ich bliskich, którymi dane mi było opiekować się podczas wyjazdu pielgrzymkowego po Małopolsce.


Pięć dni…


W ciągu trwającego pięć dni wyjazdu wysłuchałem dziesiątek przeróżnych – czasem smutnych, niekiedy poruszających, często zabawnych, ale zawsze opowiedzianych z pasją – historii, rozmawiałem na setki różnych tematów i odmówiłem niezliczoną liczbę przepięknych modlitw, litanii i koronek, ale o tym za moment…

Wszystko zaczęło się w poniedziałek od mojej… nadmiernej pewności siebie. Na niebie pięknie świeciło słońce, chmury znajdowały się gdzieś hen, daleko, a temperatura zdawała się z każdą minutą rosnąć. Mając to wszystko na uwadze, powiedziałem sam do siebie: Niemożliwe, żeby z dnia na dzień pogoda zmieniła się tak jak to zapowiadają. A prognozy głosiły, że nadchodzi tydzień deszczu, a temperatura spadnie o niemal 20 stopni. Ja jednak nie wziąłem ani kurtki, ani żadnego okrycia przeciwdeszczowego…


W Krakowie i Kalwarii…


I tak oto nastał wtorek. Bardzo szybko przekonałem się, że prognozy tym razem się sprawdziły. Apostołowie Fatimy patrzyli na mnie z lekko zażenowanym uśmiechem – jakby prawie wszyscy chcieli mi powiedzieć: A nie mówiliśmy?…


No nic… Trzeba ruszać w drogę. Pierwszym punktem na naszej pielgrzymkowej mapie było Sanktuarium św. Jana Pawła II w Krakowie. Równo w południe wzięliśmy udział we Mszy Świętej, po której odmówiliśmy Koronkę do Bożego Miłosierdzia wraz z Litanią do Najświętszego Serca Pana Jezusa, a następnie mieliśmy możliwość zwiedzania wraz z przewodnikiem miejscowego muzeum i całego sanktuarium. Dla mnie osobiście najważniejszym punktem tegoż zwiedzania była kaplica Świętej Kingi. Kto nie wie dlaczego, tego odsyłam do początku czytanego właśnie teraz tekstu.


Kolejnym punktem naszej trasy była Kalwaria Zebrzydowska i… czy trzeba pisać coś więcej? Napisać, że jest to jedno z najwspanialszych miejsc na duchowej mapie Polski, to nic nie napisać. Powiedzieć, że Apostołowie Fatimy, mimo nieustannie padającego deszczu, byli zachwyceni zarówno, jeśli idzie o doznania turystyczne oraz przede wszystkim religijne, to jakby nic nie powiedzieć.


Ze św. Charbelem…


Niezwykle wzruszającym momentem był dla mnie środowy poranek, kiedy to każdy z obecnych na naszej pielgrzymce zapytał mnie: czy weźmiemy udział we Mszy Świętej. Tak się stało i to pomimo faktu, że musieliśmy przejść pieszo półtora kilometra w nieustających strugach deszczu.


Środa w ogóle była „dniem na odpoczynek”. Apostołowie Fatimy mogli przeżyć ten dzień w dowolny sposób. Zdecydowali jednak, że spędzą go na wspólnej modlitwie i wysłuchaniu kilku przesłań duchowych, jakie dla nich przygotowałem. Na koniec dnia odwiedził nas Jacek Kotula. Wygłosił on poruszający wykład o św. Charbelu Makh­loufie, podczas którego mogliśmy uczcić jego relikwie. Następnie odśpiewaliśmy Apel Jasnogórski.


Fatimskie Sanktuarium na Krzeptówkach


Czwartek z kolei był dniem kulminacji złych warunków atmosferycznych. Tego dnia mieliśmy się udać do Zakopanego do Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach. Nie dość, że deszcz padał i padał, to jeszcze – jak to w Zakopanem – mocno dawał o sobie znać porywisty wiatr. Apostołowie dzielnie to przetrwali…. Po Mszy Świętej zapytałem jednego z kapłanów, czy możemy wspólnie odmówić Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Duchowny oczywiście się zgodził, ale nie to było najbardziej poruszające, tylko to, że do naszej kilkunastoosobowej modlącej się grupy dołączyło kilkadziesiąt osób.


Tak jak wcześniej poinformowałem – starałem się wraz z Apostołami Fatimy odmawiać nie tylko Różaniec i Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Wielu z nich powiedziało, że nie znało wcześniej np. Koronki do Ducha Świętego, Koronki Anielskiej czy też koronek wstawienniczych m. in. do świętego Gerarda, świętego Peregryna czy świętego Franciszka. Odmawialiśmy również litanie, których ja sam nie znałem, jak Litania do Ducha Świętego, po odmówieniu której wywiązała się bardzo ciekawa dyskusja dotycząca wezwania: Duchu Święty, który nas umocniłeś w sakramencie bierzmowania, zmiłuj się nad nami. Apostołowie Fatimy zwrócili uwagę, że tak wielu dziś zapomina, czym jest sakrament bierzmowania i ubolewali, że równie wielu nie chce przyjąć darów Ducha Świętego.


Piękny czas


Cóż więcej mogę napisać? To był naprawdę przepiękny czas. Ludzie, których miałem przyjemność poznać, z którymi rozmawiałem, wspólnie modliłem się i posilałem, są skarbem Kościoła, Polski i naszego Stowarzyszenia. Ja osobiście czułem się, jakbym znał ich od zawsze i jednocześnie mógłbym powiedzieć im o wszystkim, co dobre i co złe. Każdy z Apostołów Fatimy miał swoją własną historię wzlotów i upadków, radości i cierpień, przy których moje problemy są zwykłą błahostką. Każdy jednak przetrwał dobry i trudny czas dzięki wierze w Chrystusa – naszego Pana i Zbawiciela!


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szanowni Państwo!

Cieszę się ze wszystkich kampanii, jakie prowadzicie. Jako osoba wierząca uważam, że jest to wspaniała uczta duchowa. Oglądałam jubileusz Stowarzyszenia ks. Piotra Skargi i życzę Wam wszelkiego dobra. Bóg Wam zapłać za wszystkie lata. Zostańcie z Bogiem!

Barbara ze Środy Śląskiej

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Jestem pełna podziwu za to, co Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi robi na rzecz rodzin. Ja prawdziwie wierzę, że rodzina jest podstawą ładu i porządku społecznego oraz istotnych wartości dla funkcjonowania społeczeństwa. Jestem bardzo wdzięczna Panu Prezesowi za tę kampanię, dzięki której ludzie mogą zrozumieć, co to znaczy być prawdziwym chrześcijaninem. Bardzo pragnę, by nasza polska rodzina stała się miejscem modlitwy, pokoju i chrześcijańskich wartości, na wzór Świętej Rodziny z Nazaretu.

Najświętsza Rodzino, bądź naszą obroną! Tego bardzo pragnie polskie społeczeństwo!

Janina z Lubelskiego

 

 

Szczęść Boże!

Jako Apostołka Fatimy jestem bardzo zadowolona z akcji na rzecz rodziny, ponieważ właśnie rodzina jest najważniejsza. W naszym kraju niestety niszczy się ją najbardziej, jak tylko się da. Mam nadzieję, że Matka Boża pomoże Wam ją obronić. Bez rodzin jesteśmy skończeni. Cieszę się, że są takie akcje jak Wasza. Bardzo proszę o modlitwę – o to żebym wyszła z nowotworu.

Bóg zapłać!

Helena z Krakowa

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję za przepiękne materiały z niedawnej kampanii, a w szczególności za piękną tabliczkę z wizerunkiem Świętej Rodziny. Uważam, że jest to najpiękniejsza akcja z dotychczasowych, które znam. Gratuluję kreatywności! Niech Duch Święty prowadzi Was każdego dnia.

Roman ze Rzgowa

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Od kilku lat moje życie toczy się w cieniu trudnych doświadczeń, które jednak zbliżyły mnie do Jezusa i Maryi. Przez długi czas zmagałam się z problemami rodzinnymi – mąż był chorobliwie zazdrosny, atmosfera w domu była pełna napięcia, a ja nie miałam siły, by się bronić. Do tego doszły obowiązki wobec dzieci, chora siostra i matka w szpitalu. Czułam się przytłoczona, rozważałam rozwód, ale modlitwa dawała mi nadzieję. Prosiłam Boga, by pomógł mi przetrwać albo zakończyć to, co mnie niszczyło. W 2023 roku moje zdrowie załamało się. Trafiłam do szpitala z hemoglobiną na poziomie 6. Przeszłam transfuzję, badania wykazały guzy, zapalenia jelit, wątroby, nadżerki. Lekarze podejrzewali nowotwór. Byłam słaba, nie mogłam jeść ani się modlić. Mimo to ofiarowałam swoje cierpienie za grzeszników. W styczniu 2024, w święto Matki Bożej Gromnicznej, miałam trafić do szpitala, ale mnie nie przyjęto. Oddałam wszystko Bogu, prosząc o siłę i prowadzenie. W kwietniu usłyszałam wewnętrzny głos: „26 kwietnia otrzymasz dobrą wiadomość”. I rzeczywiście – hematolog powiedziała, że przeszczep szpiku nie będzie konieczny. W czerwcu przeszłam operację, podczas której miałam mistyczne doświadczenie. To wydarzenie umocniło moją wiarę. Wróciłam do zdrowia, choć ZUS odmówił mi świadczeń, a sąd pracy nie uwzględnił mojej sytuacji. Mimo to wróciłam do pracy w DPS. Zaangażowałam się w modlitwę za kapłanów w ramach Apostolatu Margaretka i Róż Różańcowych. Mam 14 kapłanów pod opieką modlitewną i 8 róż. Codzienna modlitwa daje mi siłę. W styczniu uczestniczyłam w Dniu Skupienia w Licheniu. To głęboko poruszyło moje serce. Doświadczyłam też duchowych ataków – nocą pojawiały się dziwne światła, cienie, głosy. Modliłam się, odpędzałam je, czułam obecność Pana Jezusa, który mnie chronił. Wierzę, że to była próba. Dziś wiem, że Bóg prowadzi mnie przez wszystko. Moje życie się odmieniło. Po latach wróciłam do spowiedzi, przyjęłam Komunię Świętą… Widzę, jak świat się zmienia, jak ludzie oddalają się od Boga, a ja chcę być świadkiem Jego miłości. Dziękuję Bogu za uzdrowienie, za siłę, za prowadzenie. Moje świadectwo to dowód, że nawet w najciemniejszych chwilach można odnaleźć światło – jeśli tylko otworzy się serce na Bożą obecność.

Marzena

 

 

Szczęść Boże!

Wasza kampania o Aniele Stróżu jest bardzo potrzebna, aby ludzie w niego uwierzyli, prosili go o potrzebne łaski i modlili się do niego. Wszystkie Wasze akcje są bardzo pożyteczne i potrzebne!

Daniela z Włocławka

 

 

Szanowni Państwo!

Dziękuję! Wielkich dzieł dokonujecie. Cieszę się, że należę do Apostolatu Fatimy, że otrzymuję „Przymierze z Maryją”. Bardzo mnie to raduje. Niestety, ogólny kryzys jest odczuwalny. Dzisiaj to wszystko mnie stresuje. Istnieje realne zagrożenie, a społeczeństwo potrzebuje informacji; niestety jest jej mało. Ludzie nadal milczą i stresują się, a władza chce wprowadzać programy deprawujące dzieci i młodzież. Musimy więc uciekać się pod opiekę Świętej Rodziny! Brawo za tę akcję! To jest Boże prawo – proszę nie ustawać!

Mieczysława z Przemyśla

 

 

Szczęść Boże!

Bardzo się cieszę, że powstała akcja dotycząca obrony rodziny. Jestem ojcem piątki dzieci, dzięki którym jestem dumny i szczęśliwy. Dziękuję Bogu za ten wspaniały dar. Proszę o Jego błogosławieństwo dla wszystkich rodzin w naszej Ojczyźnie! Święty Józefie, módl się za nami!

Jan z Lubelskiego

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Bardzo dziękuję całemu Stowarzyszeniu za wszystkie akcje i za „Przymierze z Maryją”. Wasze kampanie prowadzą do szczęścia Bożego na tym świecie i pięknego życia w Niebie. Bóg zapłać, że przyjmujecie to potrzebne natchnienie od Ducha Świętego.

Apostołka Agnieszka z Łódzkiego