Święte wzory
 
Św. Elżbieta Seton - miłość i cierpienie
Adam Kowalik

Matka Elżbieta Anna Seton należy do grona świętych mniej znanych w Polsce. Jednak jej trudne, znaczone śmiercią bliskich osób i pracą nad umocnieniem katolicyzmu w USA życie, z pewnością zasługuje na przybliżenie. Beatyfikowana przez papieża Jana XXIII 17 marca 1963 roku, a kanonizowana przez Pawła VI w dniu 14 września 1975 r. założycielka amerykańskiej gałęzi Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia jest pierwszą osobą urodzoną w USA wyniesioną na ołtarze. Kościół wspomina ją 4 stycznia.

Elżbieta przyszła na świat 28 sierpnia 1774 roku w Nowym Jorku, w rodzinie anglikańskiej. Gdy miała trzy lata, osierociła ją matka. Ojciec, dr Ryszard Bayley, dziekan wydziału anatomii w Columbia College, a zarazem lekarz portu nowojorskiego, ożenił się po raz drugi z Karoliną Barclay. Macocha należała do organizacji charytatywnej, działającej w ramach wspólnoty anglikańskiej. Towarzysząc jej w wizytach u ubogich, Elżbieta nabrała zamiłowania do dzieł miłosierdzia. Niestety, drugie małżeństwo ojca rozpadło się.

Wiosna życia
Późniejsza święta od dzieciństwa odznaczała się zamiłowaniem do modlitwy. Sporo czasu poświęcała lekturze Pisma Świętego. Fascynowały ją zwłaszcza tradycyjne nurty pobożnościowe, bliskie katolicyzmowi.

Wczesne dzieciństwo Elżbiety przebiegło w cieniu wojny o niepodległość. Ojciec pełnił obowiązki chirurga przy sztabie angielskiego dowódcy gen. Guya Carletona. Po klęsce Anglików uniknął jednak prześladowań ze strony zwycięskich kolonistów, głównie dzięki szacunkowi, jakim cieszył się w społeczeństwie.

25 stycznia 1794 roku Elżbieta wyszła za mąż za młodego biznesmena Williama Magee Setona. Pan Bóg pobłogosławił ich związkowi. Wkrótce na świat zaczęły przychodzić kolejne dzieci: Anna, William, Ryszard, Katarzyna i Rebeka. Szczególna przyjaźń połączyła Elżbietę z siostrą męża, Rebeką. Razem prowadziły działalność charytatywną.

Niestety, konflikt polityczno-militarny, jaki wybuchł w 1798 roku między Stanami Zjednoczonymi a Francją, stał się przyczyną szeregu niepowodzeń przedsiębiorstwa handlowego zarządzanego przez Williama Setona. Jakby kłopotów było mało, mąż Elżbiety poważnie zachorował. W 1803 roku za radą lekarzy małżonkowie udali się do Italii. Towarzyszyła im najstarsza córka. Gdy opuścili statek w Livorno, ze względu na epidemię żółtej febry panującą w USA skierowano ich na czterotygodniową przymusową kwarantannę do lazaretu. Mieścił się on w zimnym, zawilgoconym gmachu, co źle wpływało na stan zdrowia Williama. Elżbieta pielęgnowała męża, a wolny czas spędzała na modlitwie i pobożnej lekturze. Niestety, niedługo po odzyskaniu wolności i wyjeździe do wynajętej willi w Pizie William zgasł. Przed śmiercią jego myśli kierowały się ku Bogu. Pochowano go na cmentarzu w Livorno. W mieście tym zatrzymała się także na dłużej Elżbieta. Mieszkała u przyjaciół męża, rodziny Filicchi.

Nawrócenie
Znalazłszy się w środowisku głęboko religijnym, młoda wdowa pocieszenie znajdowała w wizytach w katolickich świątyniach oraz kontemplacji sztuki religijnej najlepszych włoskich mistrzów. Szczególnie inspirująca pod tym względem była dla niej wycieczka do Florencji. Pobyt obu Amerykanek w Italii nieoczekiwanie przedłużył się ze względu na szkarlatynę, na którą kolejno zapadły Anna i Elżbieta.

Jakby nie dość było nieszczęść, zaraz po powrocie do ojczyzny młodej wdowie przyszło pożegnać serdeczną przyjaciółkę i powierniczkę, Rebekę Seton. Śmierć szwagierki tym mocniej ją dotknęła, że od pobytu w Italii nosiła się z zamiarem przejścia na ¬katolicyzm, wobec czego spodziewała się, że odwróci się od niej środowisko, w którym dotąd żyła. Nienawiść do „papistów”, jak pogardliwie protestanci nazywali katolików, była wówczas wśród Amerykanów ogromna.

Ponowne znalezienie się w anglikańskim otoczeniu ostudziło nieco zapał Elżbiety do konwersji. Rodzina i znajomi odwodzili ją od tego kroku. Ostatecznie jednak wsparcie ze strony braci Filicchich oraz katolickiego biskupa Baltimore ks. Jana Carolla pomogło jej przezwyciężyć skrupuły. 14 marca 1805 roku, w Środę Popielcową, dokonała aktu wyznania wiary katolickiej przed posługującym w Nowym Jorku ks. Mateuszem O’Brienem.

Teraz obawy spełniły się. Protestanckie środowisko, w którym Elżbieta wyrosła, odrzuciło ją. Tymczasem sytuacja materialna rodziny znacznie się pogorszyła. Próbę otwarcia przez młodą wdowę szkoły udaremniły wrogie knowania anglikańskich byłych znajomych. Wyrzekła się jej także rodzina męża, za wyjątkiem nastoletniej szwagierki, Cecylii. Ta wkrótce także otrzymała łaskę nawrócenia i przeszła na katolicyzm. Wyrzucona z domu, wprowadziła się do Elżbiety.

Wobec poważnych problemów finansowych, z jakimi borykała się Elżbieta, przebywający wówczas w USA Antonio Filicchi namawiał ją, by przeniosła się do Italii i zamieszkała w należącej do jego rodziny posiadłości. Odwiedli ją jednak od tego amerykańscy duchowni katoliccy, przekonani, że konwertytka może zdziałać wiele dobrego dla umocnienia katolickiej mniejszości w USA.

Matka Zgromadzenia
W czerwcu 1808 roku, na zaproszenie księży sulpicjan, przeniosła się z córkami do Baltimore w stanie Maryland, gdzie otwarła szkołę dla katolickich dziewcząt. Wkrótce dzięki wsparciu zamożnego neofity, Samuela Coopera, wówczas kandydata do kapłaństwa, zakupiono farmę w oddalonej kilkadziesiąt kilometrów od Baltimore miejscowości Emmitsburg. To tam ostatecznie miał działać zakład dla panienek z zamożnych domów, a przy nim szkoła dla ubogich dzieci. Synowie Elżbiety podjęli naukę w kolegium prowadzonym w Baltimore przez Towarzystwo Kapłnów św. Sulpicjusza.

W tym czasie do Elżbiety Seton dołączały nowe współpracownice. Rosła wspólnota, na czele której stanęła Elżbieta obdarzona przez abp. Carrolla tytułem „matki”. 25 marca 1809 roku w kościele seminaryjnym w Baltimore złożyła na ręce arcypasterza roczne śluby czystości, posłuszeństwa i ubóstwa. Nieco ponad dwa miesiące później także jej towarzyszki przywdziały stroje zakonne, wzorowane zresztą na ubiorze noszonym przez Elżbietę po śmierci męża: czarne suknie z pelerynami i kapturami oraz białe czepki. W ten sposób oficjalnie powstało Zgromadzenie Sióstr św. Józefa.

W lipcu 1809 roku mała wspólnota sióstr przeprowadziła się do Emmitsburga. Towarzyszyły im dwie szwagierki Elżbiety, ciężko chora Cecylia oraz jej siostra Henrietta. Obie założyły stroje zakonne, lecz rychło Pan Bóg powołał je do siebie. Wkrótce dzięki pomocy niezawodnych braci Filicchich na farmie stanął nowy, piętrowy budynek.

Życie zgromadzenia zostało oparte na regule Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo (szarytek). Kopię reguły przywiózł z Francji do USA mianowany właśnie biskupem Bardstowne sulipcjanin, ks. Benedykt Flaget. Pierwotny plan, polegający na przyłączeniu się amerykańskich zakonnic do zgromadzenia szarytek, nie został zrealizowany ze względu na przeszkody stawiane przez władze Francji.

Doświadczona cierpieniem
Do wzrastającego zgromadzenia wstąpiła także córka Elżbiety, Anna. Uczyniła to zaraz po osiągnięciu wieku 16 lat. Jako uczennica zakładu zorganizowała pobożny związek dziewcząt. Niestety, w 1812 roku poważnie zapadła na zdrowiu. Tuż przed śmiercią, w drodze wyjątku, została dopuszczona do złożenia ślubów zakonnych. Matka mimo bólu, jaki sprawiało jej powolne odchodzenie ukochanego dziecka, była dumna z jej postawy i głębokiej wiary.

Niestety, nie była to ostatnia próba, którą przejść musiała Elżbieta Seton jako zwykła matka. W 1812 roku nieszczęśliwemu wypadkowi uległa dziewięcioletnia Rebeka. Upadła i dotkliwie się potłukła. Mimo opieki lekarzy, na jej nodze powstał wrzód. Dziewczynka bardzo cierpiała. W końcowym etapie choroby ból sprawiało jej nawet leżenie. Pobożne dziecko pociechę znajdowało w modlitwie. Rebeka zmarła na rękach matki w listopadzie 1816 roku.

Utrata córek nie załamała Elżbiety, która nadal z wielkim oddaniem pracowała nad rozwojem zgromadzenia. W 1814 kilka sióstr zamieszkało w Filadelfii, gdzie zaopiekowały się sierocińcem i przytułkiem św. Józefa. Podobna placówka powstała w 1817 roku w Nowym Jorku. Wreszcie 4 stycznia 1821 roku osłabiona trudnymi warunkami życia, wyniszczona przez gruźlicę, matka Seton odeszła do Pana.

* * *
W 1850 spełnił się pierwotny plan Elżbiety Seton. Założone przez nią Zgromadzenie Sióstr św. Józefa połączyło się z zakonem szarytek.



NAJNOWSZE WYDANIE:
Królowa Apostołów
Ten numer naszego pisma poświęciliśmy w dużej mierze Kościołowi Apostolskiemu oraz Maryi, która jest Królową Apostołów i wszystkich dusz apostolskich. Zatem także w tym aspekcie Matka Boża jest naszą Królową, bo przecież każdy z nas, ochrzczonych, jest powołany do apostolstwa, do świadczenia o wierze katolickiej słowem i czynem.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Dotknięcie Karoliny

Kilka dni przed Świętami Wielkanocnymi redakcję „Przymierza z Maryją” odwiedzili Państwo Anna i Jerzy Kasperczykowie z Krakowa, którzy wspierają Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi od początku jego istnienia. – Prowadzicie Państwo dobrą działalność. Wiem, że teraz jest ciężej, ale z pomocą Bożą…, bo inaczej się nie da – mówi pani Anna.

 

– Do Apostolatu Fatimy należymy wspólnie z mężem od 2001 roku – kontynuuje. To się stało tak, że listonosz przyniósł do naszej pracy ulotkę Stowarzyszenia. Zainteresowaliśmy się i napisaliśmy…

Aktywni Dobrodzieje Stowarzyszenia


– Bierzemy udział w kampaniach organizowanych przez Stowarzyszenie i modlimy się, wykorzystując otrzymane materiały. Wzięliśmy też udział w akcji, podczas której zbierano pieniądze na wykupienie i remont siedziby Stowarzyszenia przy ul. Augustiańskiej w Krakowie
– dodaje pan Jerzy. – Parę lat temu byliśmy na ul. Augustiańskiej podczas peregrynacji figury Matki Bożej Fatimskiej – dopowiada pani Anna. – Ja osobiście byłam też gościem na jednym z Kongresów Konserwatywnych, który odbywał się w Krakowie przy ul. Sławkowskiej. To było bardzo przyjemne doświadczenie. Do wspierania Stowarzyszenia wciągnęliśmy naszą mamę, która obecnie ma już 96 lat, ale wciąż otrzymuje i czyta „Przymierze z Maryją”. [...]

 

[Pełny tekst w wydaniu papierowym]


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szanowny Panie Prezesie!

Jestem osobą wiekową (88 lat), schorowaną – o bardzo niewielkich możliwościach działania. Od lat jestem zwolenniczką działalności Pana oraz Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi. Dziękuję Panu Bogu za Pana osobę, modlę się od kilkunastu lat o powodzenie Waszych akcji. W życiu wiele przeżyłam i widziałam, mogę więc obiektywnie ocenić Waszą działalność. Wyrażam więc mój ogromny szacunek za wszystko, czego dokonujecie. Dziękuję za Wasze pisma, w szczególności za „Przymierze z Maryją” oraz za inne materiały. Jestem także szczególnie wdzięczna za Waszą akcję „Stop deprawacji polskich dzieci”, która nasuwa pytanie: Dokąd zmierzasz Polsko? Panie Prezesie – oby Pan Bóg dał Panu dużo zdrowia i siły!

Joanna z Bytomia

 

Szczęść Boże!

Dziękujemy Państwu za akcję „Stop deprawacji polskich dzieci”. Cieszymy się, że została podjęta taka inicjatywa. Chętnie się do niej włączamy. Kształtowanie w duchu Bożym naszych dzieci od najmłodszych lat to nasz obowiązek i najważniejszy cel naszego życia. Dlatego musimy czynić wszystko, co w naszej mocy, aby ocalić dzieci od zgorszenia, a szkoła to przecież drugi dom naszych dzieci. Szczęść Boże dla Waszej pięknej pracy! Prosimy o modlitwę w obliczu choroby nowotworowej, z którą musimy się zmagać w naszej Rodzinie.

Agnieszka i Witold z Podkarpacia

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Dziękuję za wszystkie otrzymane od Państwa materiały, które sobie bardzo cenię i które zajmują w moim domu szczególne miejsce. Postanowiłam też napisać, by dać świadectwo. Moje pierwsze badania medyczne wypadły niekorzystnie, później nastąpiła biopsja i „wielkie czekanie”. Cały czas nie traciłam nadziei. Wszystko zawierzyłam Bogu i Maryi, modląc się jednocześnie nowenną do św. Ojca Pio, którego to obrazek i relikwie dostałam od Was. Zaraz potem odebrałam wiadomość, że nie mam komórek rakowych. Dziękuję Bogu, Maryi i św. Ojcu Pio za łaskę zdrowia, a Wam za dzieło, które prowadzicie. Niech dobry Pan Bóg błogosławi w Waszej wspaniałej pracy… Dziękuję i pozdrawiam serdecznie!

Renata

 

Szanowny Panie Redaktorze, Szanowny Panie Prezesie

Zdaję sobie sprawę, że chwilę się nie odzywałam, ale było to spowodowane moją niedyspozycją, którą odczuwam od zeszłego roku. Miałam nadzieję na poprawę. Niestety, poważny wiek spowodował moją niepełnosprawność ruchową. Bardzo mi trudno zachować pionową postawę i równowagę, dlatego w domu mam dokładnie wytyczony bezpieczny obszar poruszania się, a na zewnątrz metalowy wózek, który umożliwia mi poruszanie się na niewielkich dystansach. Z powodu wielu ograniczeń i zmian, wiele spraw przejęły moje dzieci. Teraz niestety ze względów zdrowotnych obawiam się, że będę zmuszona opuścić Stowarzyszenie i „Przymierze…”, o czym jest mi trudno i przykro pisać i mówić. Przyzwyczaiłam się bowiem do kontaktów z Wami poprzez wsparcie, lektury, dyskusje na aktualnie zamieszczane tematy, możliwość uczestnictwa w spotkaniach „Przymierza z Maryją” i liczne okazje do podzielenia się z bliźnimi efektami moich praktyk religijnych i możliwością wykazania się religijną postawą.

Dla mnie osobiście wspieranie „Przymierza…” jako największego pisma dla katolików w Polsce było i jest satysfakcjonujące i ważne. Nie bez znaczenia są osobistości od lat związane i utożsamiane z pismem. Redaktor naczelny we wstępie do każdego egzemplarza zapoznaje z jego tematyką, ale też akcentuje najważniejsze przesłania obecnej chwili, tj. że wszystkie aktualne wydarzenia nie mogą przesłaniać faktu w jakich czasach żyjemy obecnie i co jest naszym teraźniejszym obowiązkiem. Cenię także postawę Prezesa Stowarzyszenia, p. Sławomira Olejniczaka za pracowitość, energię i siłę działania. Niebanalne formy imiennego i adresowego sposobu komunikowania się też mają wielu zwolenników i entuzjastów. A w piśmie szczególną uwagę przykuwają: temat główny, święte wzory, kampanie, lektury duchowe, felietony, problemy. Ciekawa tematyka poszerza grono Czytelników.

Kończąc, pragnę złożyć na ręce Pana Prezesa oraz Pana Redaktora i całej Redakcji moje podziękowania i pozdrowienia. Życzę dużo wytrwałości i siły w działaniu. Pragnę też zapewnić o swojej modlitwie w Waszej intencji i intencji Przyjaciół. Szczęść Boże!

Zofia

 

Od Redakcji:

Szanowna Pani Zofio!

Z całego serca dziękujemy za Pani piękne, pełne serdeczności i szczerości słowa. To dla nas zaszczyt, że mogliśmy być częścią Pani codzienności i duchowej drogi przez tak długi czas. Mimo wszelkich trudności, ufamy, że nadal będziemy mieć ze sobą kontakt! Dziękujemy za Pani zapewnienie o modlitwie. Prosimy również przyjąć nasze modlitwy i życzenia wszelkich łask Bożych, szczególnie w tym wymagającym czasie. Niech Matka Najświętsza otacza Panią swoją opieką, a Duch Święty napełnia siłą, pokojem i nadzieją.

Z wdzięcznością i szacunkiem
Redakcja „Przymierza z Maryją” oraz Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi

 

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję Stowarzyszeniu Ks. Piotra Skargi za obfite, mądre, rozsądne i aktualne tematy poruszane w korespondencji i wydawnictwach, przypominające wielokrotnie ważne wydarzenia historyczne, ważne zdarzenia utwierdzające w człowieku głęboko wierzącym i myślącym rzeczywistą prawdę, że nasza wiara opiera się na ufności, że Pan Bóg działa w naszym imieniu i z wielką mocą, że prowadzi nas dobrymi drogami. Jest to bardzo ważne, że Prezes Stowarzyszenia i Redakcja „Przymierza z Maryją” swoją pracą stale wzmacniają i przypominają o obecności Pana Boga w naszym życiu. Ufam, dziękuję i proszę o dalsze wskazówki prowadzące do dobrego i mądrego działania. Serdecznie pozdrawiam i życzę dużo cierpliwości i zdrowia w działalności!

Cecylia z Poznania