W maju 1664 roku w niezwykle malowniczej miejscowości Alp Francuskich, w okolicy Saint-Etienne d’Avançon, a dokładniej w dolinie Fours, siedemnastoletniej pasterce Benedykcie Rencurel ukazała się Matka Boża. Jej przesłanie – zgodnie z zapowiedzią – miało być zapomniane, by na nowo rozbłysnąć przy końcu czasów.
Pani Nieba powierzyła Benedykcie misję zbudowania sanktuarium w Laus, w którym najbardziej zatwardziali grzesznicy mieli otrzymywać szczególne łaski niezbędne do nawrócenia. Dzięki pokucie miały następować uzdrowienia z cierpień fizycznych i duchowych.
Przez 54 lata Benedykta wielokrotnie rozmawiała z Piękną Panią. Maryja poprzez swoich wysłanników – licznych świętych i aniołów, w szczególności zaś Anioła Stróża – utemperowała charakter niecierpliwej i zbytnio przywiązanej do ziemskich rzeczy dziewczyny, by ta mogła Jej pomóc w trudnej misji nawracania grzeszników. Podobnie jak św. Ojciec Pio, uboga pasterka otrzymała dar czytania w ludzkich duszach.
Benedykta przyszła na świat 16 września 1647 r. w małej wiosce w Alpach Francuskich w ubogiej rodzinie. Czasy były niespokojne. Zaledwie rok wcześniej, w Watykanie, widziano dziwne światło przypominające smoka ziejącego ogniem. Po całej Europie rozlewała się rewolucja protestancka.
Ojciec Benedykty zmarł młodo, osierocając trzy córki. Z powodu ogromnej biedy, dziewczynki od najmłodszych lat musiały pracować. Nigdy nie nauczyły się ani czytać, ani pisać. Poznały jednak prawdy wiary w czasie niedzielnych Mszy Świętych.
Matka Boża wcześnie naznaczyła swoją służebnicę, powołaną do wyjątkowego zadania. Kiedyś, gdy miała zaledwie pięć lat, Maryja odciągnęła ją na bok od grupy dzieci, z którymi się bawiła, i pokropiła wodą. Innym razem, gdy wraz z młodszą siostrą zgubiła się w górach, Pani Nieba wskazała jej drogę prowadzącą do domu.
Piękna Pani, czy zechcesz zjeść ze mną śniadanie?
Pewnego majowego dnia 1664 roku siedemnastoletnia pasterka wypasając w dolinie des Fours owce gospodarzy, którzy ją zatrudnili, na jednej ze skał dojrzała cudowne światło otaczające Piękną Panią z Dzieciątkiem na ręku. Podeszła do Niej i zapytała: – O Piękna Pani, co robisz tam tak wysoko? Czy zechcesz zjeść ze mną śniadanie? Mam tu chleb, będzie bardzo dobry, jak zmoczymy go sobie w źródle. Czy możemy pobawić się z tym Dzieckiem? Pani się uśmiechnęła i nic nie odpowiedziała. Pozostała jeszcze przez pewien czas w towarzystwie pasterki, a potem zniknęła w środku groty.
Dziewczyna właśnie w tym miejscu miała wielokrotne widzenia. Maryja w swoisty sposób wychowywała pasterkę, walcząc z jej porywczością, uporem i zbytnim przywiązaniem do rzeczy ziemskich.
Piękna Pani nauczyła Benedyktę Litanii Loretańskiej. Pasterka powtarzała to, co mówiła Matka Boża. Pewnego dnia Maryja zaprosiła ją, by spoczęła obok Niej. Pozwoliła jej nawet spać na rąbku swojego cudownego płaszcza.
Podczas innego spotkania Maryja poleciła Benedykcie, by ostrzegła swoją pracodawczynię, że jej dusza jest poważnie zagrożona. Matka Boża mówiła, że kobieta musi pokutować! Słów tych jednak pasterka nie przekazała gospodyni, jednak sama tak bardzo się nimi przejęła, że natychmiast powróciła do sakramentów, głęboko żałowała za swoje grzechy i naprawiła całe dotychczasowe życie.
29 sierpnia 1664 roku Piękna Pani objawiła jej: – Jestem Maryją, Matką Jezusa i nie ujrzysz mnie teraz przez pewien czas. Po miesiącu nieobecności Maryja ukazała się ponownie w Pindreau i powiedziała Benedykcie: – Idź do Laus. Znajdziesz tam kapliczkę, z której unosić się będą piękne zapachy. Dziewczyna następnego dnia udała się we wskazane miejsce, chociaż odszukanie kapliczki nie było proste.
W „Kapliczce Dobrego Spotkania” Maryja pochwaliła pasterkę, że nie okazała zniecierpliwienia. Jednocześnie objawiła jej swoją wolę: – Prosiłam mojego Syna, aby dał mi to miejsce dla nawrócenia grzeszników i otrzymałam je. Zgodnie z wolą Pięknej Pani, na miejscu kapliczki, z której rozchodziła się cudowna woń róż i lilii, miał powstać kościół oraz dom dla księży. W tym szczególnym, pięknie położonym sanktuarium, miało się nawrócić tysiące grzeszników…
Módl się nieustannie za grzeszników
Benedykta poznawała przesłanie Matki Bożej z Laus. Maryja poprosiła pasterkę, by modliła się nieustannie za grzeszników. – Grzesznicy – pouczała – są w strasznym położeniu. Ich grzechy obrażają Boga. Bóg jednak chce okazać im miłosierdzie, lecz by zyskać to miłosierdzie, muszą sami podjąć decyzję o nawróceniu. Czas na nawrócenie i czynienie pokuty jest krótki – zaznaczała. – Człowiek może go wykorzystać, póki żyje. Nieszczęśni ci, którzy umierają w grzechach śmiertelnych. Grzech to straszna rana, jedyne lekarstwo, które może ją uleczyć, to sakrament pokuty.
Zimą 1665 roku Matka Boża poleciła Benedykcie, by używać oleju umieszczonego w kapliczce do namaszczania tych, którzy zaczęli przychodzić do Laus, mając nadzieję na uzdrowienie z wielu chorób. Już na samym początku odnotowano kilkadziesiąt cudów. Piękna Pani poprosiła pasterkę, by zachęcała grzeszników do spowiedzi. Dziewczyna jednak, uważając, że sama jest osobą niezwykle grzeszną i niegodną, nie chciała wykonać polecenia Maryi. Polecenie, które przybrało formę delikatnego ponaglenia, w końcu zostało zrealizowane. Maryja mówiła Benedykcie, by miała odwagę, cierpliwość i nie zrażała się, jeśli grzesznicy nie posłuchają jej rad. Miała ona mówić im, by nigdy nie obrażali Boga i wystrzegali się pokus. Poleciła też Benedykcie, by roztoczyła swoją opiekę nad rozwiązłymi kobietami dopuszczającymi się „dzieciobójstwa” i mężczyznami oddającymi się perwersyjnym zachowaniom. Pasterka miała także pomagać duchownym, zachęcając ich do przyjmowania z radością i miłosierdziem grzesznych pielgrzymów.
Wkrótce Matka Boża z Laus stała się znana jako Ucieczka Grzeszników, a Jej sanktuarium jako szczególne miejsce pojednania.
Benedykta pomagała więc wielu poranionym, hardym ludziom dostrzec grzechy, których sami nawet nie byli świadomi. Ponieważ robiła to bardzo delikatnie, większość odwiedzających sanktuarium była jej wdzięczna za pomoc.
Niewykształcona, ale obdarzona szczególnymi łaskami pasterka napominała duchownych. Widziała bowiem stan ich duszy podczas odprawiania Eucharystii. Prosiła ich, by w trakcie spowiedzi nie zadawali nieostrożnych pytań, by słuchali cierpliwie spowiadających się i ich nie obrażali. Ostrzegała także, by nie zaniedbywali swoich obowiązków.
Od każdego domagała się prostoty, czystości duszy, pokory i silnej woli, by zmienić swoje życie. Tych, co nie mieli grzechów śmiertelnych, pouczała, by nie przystępowali do Komunii bezmyślnie, bez zrobienia sobie uprzednio rachunku sumienia, biorąc pod uwagę nie tylko Dekalog, ale także Osiem Błogosławieństw Bożych. Poleciła czynić żal za grzechy przed przystąpieniem do Komunii Świętej, nawet jeśli zawiniło się w najmniejszej rzeczy. Penitentom pomagała odróżnić grzechy lekkie od śmiertelnych. Gdy podchodzili do spowiedzi, modliła się za nich. Często, by zyskać łaskę nawrócenia dla kogoś, podejmowała szczególnie ciężką pokutę w jego intencji.
Wyjątkowa więź z Aniołem Stróżem
Benedykta początkowo nie była rada ze swojego zadania. Z czasem jednak, dzięki stałej pracy nad własnym charakterem, zyskała odwagę, by upominać tych, których dusze widziała w całej okazałości. W pełnieniu zadania pomagał jej Anioł Stróż, którego często oglądała twarzą w twarz. Razem odmawiali Różaniec. Razem też adorowali Najświętszy Sakrament. Anioł towarzyszył jej w codziennych czynnościach i chronił ją.
Anioł Stróż pomagał też Matce Bożej w wychowywaniu pasterki. Zabierał więc Benedykcie przedmioty, do których była zbytnio przywiązana, ale dawał także prezenty, na przykład wspaniały naszyjnik, który Benedykta przerobiła na różaniec. Gdy dziewczynę nękały demony albo była wyczerpana z powodu podejmowanej pokuty za grzeszników, Anioł Stróż pocieszał ją i dodawał otuchy.
Benedykta miała dar widzenia także innych aniołów. Często rozmawiała z Archaniołem Michałem. W maju 1681 roku, gdy leżała chora w łóżku, ukazało jej się aż czterech aniołów. Jeden z nich powiedział: – Jutro będziesz uzdrowiona. Musisz udać się do Laus. Misja nie może czekać. Nie zwlekaj.
Benedykta opowiadała Aniołowi Stróżowi o swoich problemach. On pomagał jej w najdrobniejszych nawet sprawach, a szczególnie w osiągnięciu doskonałości, absolutnego wyzwolenia się z przywiązania do czegokolwiek i kogokolwiek.
Ponadto pomagał Benedykcie rozwijać życie duchowe. Uczył ją, że kiedy człowiek jest radosny, to wszystko co robi, jest miłe Bogu. Kiedy zaś staje się zły, nie robi nic, co by się Panu Bogu podobało. Pośród prób i cierpień, Anioł Stróż był źródłem wielkiego pocieszenia dla Benedykty. Wtedy, gdy przychodziło zwątpienie i gdy wielu kapłanów przeciwstawiało się kultowi Matki Bożej z Laus albo pasterka przez wiele lat miała zakaz odwiedzania sanktuarium, Anioł mówił: – Laus jest dziełem Boga, którego nie może zniszczyć ani człowiek, ani diabeł. Będzie trwało do końca świata, kwitło coraz bardziej i przyniesie wszędzie wielkie owoce.
On również pozwolił jej zobaczyć to, co miało nadejść. Anioł Stróż pocieszał Benedyktę, kiedy była zdruzgotana po kilkukrotnej wizji Chrystusa ukrzyżowanego. Ona sama przez wiele lat przeżywała tzw. „ukrzyżowanie mistyczne” od czwartku wieczorem do soboty rana.
Niepokalane Serce ostatecznie zatriumfuje
Laus stało się przedmiotem wielkiej kościelnej debaty. Objawienia wstępnie zostały zaakceptowane przez dwóch biskupów. Trzeci próbował je podważyć. Wizjonerka miała wielu przeciwników. Najbardziej zaciekli wrogowie wywodzili się spośród kapłanów. Niektórzy z nich doprowadzili do jej uwięzienia. Jednak po czternastu dniach spędzonych bez jedzenia w celi, z której przez cały czas rozchodziła się cudowna woń, wskutek żarliwej modlitwy pasterkę wypuszczono.
Po uzdrowieniu w 1665 roku dotkniętej strasznym cierpieniem Katarzyny Vial, ksiądz wikariusz generalny Embrun, Antoine Lambert, zezwolił na oddawanie czci NMP w Laus. Później jednak różne były koleje sanktuarium. Wielu kapłanów, którzy sprawowali nad nim nadzór, nie chciało, by się ono rozwijało i by przesłanie Matki Bożej o potrzebie pokuty było powszechnie znane.
Dopiero w niedzielę 4 maja 2008 roku ks. Jean-Michel di Falco Léandri, biskup diecezji Gap i Embrun, w czasie uroczystej Mszy św. w obecności nuncjusza apostolskiego ks. Fortunata Baldellego, dwudziestu kardynałów i biskupów oraz sześciotysięcznej rzeszy wiernych odczytał dekret uznający nadnaturalne pochodzenie objawień NMP z roku 1664.
Przesłanie z Laus ma odegrać szczególną rolę przy końcu czasów, by mogło zatriumfować Niepokalane Serce Maryi.
Pani Stanisława Tracz pochodzi z parafii pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego w Rzeczycy Ziemiańskiej, niedaleko Kraśnika. O swoich początkach w Apostolacie Fatimy mówi tak: – Znalazłam ulotkę w skrzynce pocztowej, zauważyłam że jest na niej wizerunek cudownej Matki Bożej Fatimskiej, przeczytałam i postanowiłam przystąpić do tej duchowej wspólnoty. A było to już prawie 20 lat temu…
Panią Stanisławę poznałem w trakcie pielgrzymki Apostolatu do Fatimy w maju tego roku. – Jestem bardzo szczęśliwa, że tam byłam i że zwiedziłam tyle sanktuariów. To trzeba przeżyć, bo tego nie da się opisać. Przeżyłam to głęboko i bardzo dziękuje całemu Stowarzyszeniu – powiedziała kilka tygodni po powrocie do Polski.
Nasza rozmowa była jednak przede wszystkim okazją do tego, żeby dowiedzieć się, skąd Pani Stanisława wyniosła swoją głęboką wiarę i wyjątkową cześć do Najświętszej Maryi Panny.
Zasługa mamy i babci
– Wiarę przekazała mi szczególnie moja mama Stanisława i babcia Wiktoria. Babcia była bardzo skromną kobietą. Pamiętam jak mama wysłała mnie do niej w Wielki Piątek, a babcia powiedziała wtedy do mnie: – Dziecko, dzisiaj jest Wielki Piątek, je się tylko chleb i pije się tylko wodę.
– Mama nauczyła mnie między innymi, że na święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny święci się ziele, a na zakończenie oktawy po uroczystości Bożego Ciała święci się wianki. To co widziałam u mamy, starałam się naśladować i zachować. W dzień ślubu dostałam od niej obraz Matki Bożej Częstochowskiej.
– Uważam, że wszystkie łaski – błogosławieństwo i opiekę Maryi – dla rodziny i dla siebie otrzymałam dzięki modlitwie za wstawiennictwem Jasnogórskiej Pani. Gdy byłam chora, prosiłam Matkę Najświętszą o zdrowie i zostawałam wysłuchana. To tylko umacniało moją wiarę. Swoimi modlitwami wspomagałam też inne chore osoby z mojej rodziny. A teraz, w każdą sobotę, odmawiam nowennę do Matki Bożej Częstochowskiej, a każdego 13. dnia miesiąca dziękuję Matce Bożej Fatimskiej za zdrowie i opiekę.
Róża Różańcowa
W swojej parafii Pani Stanisława należy do koła różańcowego pod wezwaniem Matki Bożej Częstochowskiej; niedawno została jego zelatorką. – Do Róży Różańcowej należy 15 kobiet. Trudno o więcej osób, bo młodzi nie bardzo się garną. Staramy się, żeby odmawiany był cały Różaniec włącznie z tajemnicami światła dodanymi przez Jana Pawła II. Zmianki mamy w pierwszą niedzielę miesiąca.
Piękno katolicyzmu ludowego
Doskonałym wyrazem i świadectwem wiary Pani Stanisławy jest pomoc w prowadzeniu modlitwy przy zabytkowej kapliczce i krzyżu, znajdujących się w jej rodzinnej miejscowości. – Na nabożeństwa majowe i czerwcowe chodzę pod krzyż i do kapliczki z obrazem Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Modlę się tam przeważnie z sąsiadkami i koleżankami. Czasami w środy, z moją siostrą cioteczną Józefą, odmawiamy przy kapliczce nowennę do Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Pamiętam, że jak byłam dzieckiem, młodą dziewczyną, to w tym miejscu też się modlono. Teraz my staramy się przekazać ten zwyczaj młodszemu pokoleniu.
Na trudne sprawy święta Rita
Oprócz szczególnego nabożeństwa do Matki Bożej Pani Stanisława zwraca się też często do świętej Rity. – Koronkę, modlitwy i książkę o św. Ricie otrzymałam ze Stowarzyszenia. Do tej świętej modlę się codziennie, a zwłaszcza 22. dnia każdego miesiąca. Robię też bukiet na jej cześć. Wzięłam również udział w zorganizowanej przez Stowarzyszenie akcji złożenia róż w sanktuarium św. Rity we Włoszech.
Maryja słynąca łaskami
Warto nadmienić, że parafia Pani Stanisławy w Rzeczycy Ziemiańskiej posiada piękny, drewniany i zabytkowy kościół pochodzący z połowy XVIII wieku. Można w nim podziwiać rokokowe rzeźby i malowidła ścienne, ambonę i chrzcielnicę. Najważniejszą ozdobę bogato zdobionego wnętrza świątyni stanowi ołtarz główny z obrazem Matki Bożej Łaskawej.
Oprac. Janusz Komenda
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Od długiego czasu biłam się z myślami, czy podzielić się świadectwem o otrzymanych łaskach w szerokim gronie Czytelników, czy głęboko trzymać to w swoim sercu. Zadaniem każdego katolika jest jednak szerzenie wiary, mówienie o otrzymanych łaskach głośno, zwłaszcza teraz, gdy młodych ludzi w kościołach jest coraz mniej.
Rok 2017 był bardzo trudnym czasem w moim życiu. Od 3 lat byłam młodą mężatką, bardzo chciałam mieć dziecko. Miałam wszystko: dom, pracę, miłość, poukładane życie religijne, bardzo dobre wyniki zdrowotne, a mimo to nie mogłam zajść w ciążę. Dni mijały, a ja zaczęłam popadać w depresję. Małżeństwo bez dziecka wydawało mi się bez przyszłości, coraz częściej dochodziło do kłótni między mną a mężem. Pewnego dnia otrzymałam przesyłkę od Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi, w której był różaniec. Moje zdziwienie było ogromne: Skąd? Jak? Za darmo? Dla mnie? Odczytałam to jako wołanie Matki Bożej o modlitwę. Zaczęłam modlić się na tym różańcu, jednak nadal nie mogłam zajść w ciążę, a mój entuzjazm znów opadł. Zaczęły pojawiać się nawet myśli samobójcze…
Pewnego dnia w odwiedziny do moich teściów przyjechał znajomy ksiądz. Porozmawiałam z nim, a on wręczył mi modlitwę, którą wziął ze sobą niby przypadkiem. Był to „Akt oddania się przeciwko niepokojom i zmartwieniom”. Od pierwszego przeczytania poczułam w sobie spokój, którego nie miałam od 2 lat. Odmawiałam ten akt codziennie i modliłam się na różańcu. Uwierzyłam, że Bóg da mi dziecko, potrzeba tylko cierpliwości i wytrwania. Po kilku miesiącach miałam bardzo realny sen, obudziłam się cała zapłakana z radości. We śnie towarzyszyła mi ogromna jasność i usłyszałam piękny głos: „Będziesz miała dziecko”. W rocznicę ślubu zaszłam w ciążę, a dziś mam już dwie córki.
Teraz Matka Boża i słowa „Jezu, Ty się tym zajmij” pomagają mojej drugiej córce w walce o zdrowie, gdyż urodziła się z wadą serca. Na dziś rokowania są dobre. Polecam odmawianie tej pięknej modlitwy każdemu, kto ma problemy życiowe. W życiu bywa ciężko, jednak z Bożą pomocą łatwiej jest przez to przejść, czego i ja jestem przykładem.
Anna
Szczęść Boże!
Serdecznie dziękuję za przesłanie obrazu Matki Bożej Ostrobramskiej. Jest on dla mnie bardzo ważny! Wiele modliłam się przed tym obrazem w Klinice Akademii Medycznej we Wrocławiu, kiedy mój mąż był po wypadku. Miał 1 procent szans na przeżycie. Najpierw była trudna operacja, potem długa rehabilitacja. Dzisiaj mąż jest całkowicie sprawny. Dziękuję za tę łaskę! Pozdrawiam Was serdecznie.
Blandyna z Dolnośląskiego
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Dziękuję za przesłanie mi „Przymierza z Maryją” wraz ze smutnym listem… W liście pisze Pan Prezes o odległym miejscu w Iraku, gdzie znajduje się katolicka świątynia, w której to podczas niedzielnej Mszy Świętej dochodzi do zamachu. Terroryści z Państwa Islamskiego strzelają do bezbronnych ludzi, są zabici i ranni.
Panie Prezesie, ta porażająca scena jest nie do przyjęcia i w głowie się nie mieści. Możemy sobie wyobrazić, jakby to się wydarzyło w Polsce, choć już słyszymy o profanacjach i zakłóceniach Mszy Świętych, pobiciach księży. W naszych czasach nie słyszało się o napadach czy profanacjach. My, Apostołowie Fatimy, nie możemy jednak ograniczać się do emocji. Kiedy widzimy takie zło na świecie, musimy odpowiedzieć sobie, co teraz możemy zrobić, aby to zmienić? Aby z Bożą pomocą to zło zmienić w duchowe dobro dla siebie i bliźnich. Jak wiemy, wielu świętych naszych patronów to też byli męczennicy za wiarę katolicką. W naszym 130. numerze „Przymierza z Maryją” głównym tematem jest męczeństwo i prześladowania chrześcijan. Zyskaliśmy więc rzetelną wiedzę na temat współczesnych prześladowań.
Pisze Pan Prezes, że musimy wysłać „Przymierze…” do 202 000 osób i musimy zebrać 670 000 zł. Ta kwota nie jest jeszcze taka duża. Zbieraliśmy większą i daliśmy radę, to teraz razem też damy radę. Martwi mnie jednak, że coraz rzadziej docieramy do naszych bliźnich. Co się z nimi dzieje? Czy nie chcą współpracować z naszym Stowarzyszeniem?
Dobrze jest sobie uświadomić, że mój datek pieniężny w żaden sposób nie równa się z ofiarą życia, którą składają codziennie nasi prześladowani bracia i siostry w różnych częściach świata…
Ewa z Olkusza
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Szanowni Państwo, bardzo szczytny cel akcji, związanej z szerzeniem kultu Matki Bożej Miłosierdzia moim skromnym zdaniem zasługuje na to, aby ją wspierać. Odmówiłem modlitwę błagalną do Matki Miłosierdzia, jest piękna, bardzo Wam za nią dziękuję.
Bez Waszego Stowarzyszenia nie doświadczyłbym tego, czego teraz mam okazję doświadczyć. Dziękuję raz jeszcze, że jesteście i działacie tak prężnie.
Wojciech z Rodziną z Buska-Zdroju
Szczęść Boże!
Dziękuję Panu Bogu i Matce Bożej Fatimskiej, że jesteście i czynicie piękne dzieła na chwałę Bożą i rozpowszechniacie kult Fatimskiej Pani. Wszystko, co robi Stowarzyszenie, jest według mnie zawsze aktualne i ma głębokie znaczenie dla nas, katolików. To dla mnie zaszczyt być Apostołem Fatimy i wierzę, że to dzieło Matki Bożej. Módlmy się za siebie wzajemnie i nie ustawajmy w szerzeniu kultu Maryjnego!
Iwona z Wielunia
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Droga Redakcjo, skończyły się już na szczęście obostrzenia związane z koronawirusem, a niestety w naszych świątyniach Komunia Święta nadal jest rozdawana na rękę. W związku z tym warto propagować szczególnie 111. numer „Przymierza z Maryją” z roku 2020, w którym znajduje się artykuł „Komunia Święta na rękę. Czy to się godzi?”, który bardzo poważnie traktuje tę kwestię. Przy okazji pragnę podziękować Państwu za Waszą działalność. Ona wniosła wiele dobra do mojego życia i przyczyniła się do pogłębienia mojej wiary. Dziękuję za przesyłanie „Przymierza…”, mimo że nie zawsze mam możliwość wsparcia Państwa finansowo. Pozdrawiam serdecznie.
Karolina