Święte wzory
 
Święty Wojciech - patron Polski

Jego imię nie wskazywało, że syn księcia Sławnika zostanie w przyszłości biskupem, mnichem i świętym. Wojciech znaczy tyle co pociecha wojów, radość stanu rycerskiego. Urodził się ok. 956 r. w czeskich Libicach, jako jeden z młodszych synów księcia Sławnika. We wczesnym dzieciństwie ku rozpaczy rodziców Wojciech ciężko zachorował. Gdy medycy okazali się bezradni, para książęca złożyła synka na ołtarzu, ofiarując go Bogu i błagając o pomoc. Modlitwy zostały wysłuchane - chłopiec wyzdrowiał. Jeżeli rodzice wahali się wcześniej w jakim kierunku kształcić syna, śluby przyniosły kres tym wątpliwościom.

Pod opieką św. Adalberta

O ile rycerz nie potrzebował zbyt rozległej wiedzy naukowej, to duchowny bez znajomości filozofii i teologii mógłby być tylko zarządcą dóbr kurii, a nie duszpasterzem. Dlatego młody Wojciech trafił do szkoły katedralnej w Magdeburgu. Był bardzo zdolny, więc szybko przyswajał sobie wiedzę. Jego biograf, św. Bruno z Kwerfurtu, pisał: „Chłopcu towarzyszyła łaska Boża, toteż obficie spłynęły na niego dary zdolności, rozumu i pojętności".

Młodemu uczniowi patronował, zaprzyjaźniony z rodziną, św. Adalbert, arcybiskup Magdeburga. Zafascynowany postacią opiekuna, Wojciech przyjął jego imię przy bierzmowaniu i właśnie pod imieniem Adalbert znany jest w świecie zachodnim.

Nauka trwała 9 lat. Kończył ją Wojciech już jako dorosły, w pełni ukształtowany mężczyzna w 981 r. po święceniach niższych. Prowadził się stosunkowo dobrze, zbyt dużą wagę jednak - jak na duchownego - przywiązując do przyjemności doczesnego życia. Wielką przemianę przeżył dopiero po śmierci biskupa Dytmara. Ten władczy i opływający w dostatki za życia zwierzchnik diecezji praskiej umierał z krzykiem rozpaczy na ustach, gdyż świadom popełnionych grzechów i zaniedbań bał się wiecznego potępienia. W Wojciechu, który pierwszy raz był świadkiem tak ciężkiej śmierci, nastąpił przełom. Od trumny Dytmara odszedł przemieniony, postanawiając zmienić swoje życie i uniknąć błędów, które stały się udziałem zmarłego. Było to tym ważniejsze, że został jego następcą na urzędzie biskupim.

Biskup w klasztorze

Wbrew dotychczasowemu obyczajowi Wojciech objął diecezję skromnie, bez hucznych uroczystości. Dochody biskupie podzielił na cztery części i tylko jedną z nich przeznaczył na własne wydatki. Resztę przekazywał na potrzeby Kościoła, utrzymanie duchowieństwa, wykup jeńców oraz jałmużnę dla ubogich.

Z dużym zaangażowaniem przystąpił też do pracy duszpasterskiej, w której natrafił jednak na liczne problemy. W społeczeństwie czeskim przesiąkniętym jeszcze pogańską obyczajowością poważny problem stanowiło wielożeństwo, nie stroniono również od zawierania małżeństw pomiędzy bliskimi krewnymi. Prawdziwą plagą było porzucanie żon przez mężów, popularny był handel ludźmi, zaś zabójstwa związane z barbarzyńskim prawem zemsty uchodziły bezkarnie. W takiej sytuacji z trudem przyjmowano nakazy życia chrześcijańskiego, takie jak przestrzeganie świąt i zachowywanie postu. Biskup Dytmar wyraził się nawet o swoich owieczkach, że: „niczego innego nie znają, jeno to, co palec szatański napisał w ich sercach". Nic więc dziwnego, że gorliwy Wojciech popadł w konflikt niemal ze wszystkimi, łącznie z przyzwyczajonym do rozluźnionej dyscypliny duchowieństwem. Zniechęcony, wyjechał do Rzymu, by tam prosić papieża o zwolnienie z obowiązków biskupich w diecezji praskiej. Ojciec Święty Jan XV nie odniósł się początkowo przychylnie do tej prośby, w końcu jednak wyraził zgodę na dłuższy pobyt Wojciecha w Rzymie. Pod nieobecność biskupa w Pradze rządy w jego diecezji miał sprawować wikariusz - biskup Falkold. Tymczasem spragniony spokojnego życia Wojciech, wraz ze swym przyrodnim bratem Radzimem, wstąpił do klasztoru benedyktynów na Awentynie, gdzie poświęcił się modlitwie i umartwieniom, okazując się przykładnym mnichem.

Opór „owieczek"

Pan Bóg miał jednak wobec Wojciecha inne plany. W roku 992 zmarł jego zastępca i diecezja praska upomniała się o swojego pasterza. Niewiele się jednak zmieniło w niej w ciągu nieobecności Wojciecha i znów jego gorliwa praca duszpasterska natrafiła na opór „owieczek". „Co dobrego obiecali, temu w czynach zadają kłam" - wspominał później biskup. Jego ponowny pobyt w diecezji zakończył się tragicznie, kiedy to Wojciech stanął w obronie niewiasty przyłapanej na cudzołóstwie. Rozjuszony tłum domagający się śmierci kobiety, której biskup pozwolił ukryć się w zabudowaniach kościelnych, złamał starożytne prawo kościelnego azylu, wtargnął do środka, wyciągnął cudzołożnicę na zewnątrz i zamordował. Zniechęcony Wojciech znów wyjechał do Rzymu. Tam dosięgła go wiadomość o spaleniu jego rodzinnego grodu w Libicach i śmierci czterech braci z całymi rodzinami. Masakrę przeżyli tylko dwaj, przebywający w Polsce, bracia: najstarszy Sobiebór oraz młodszy, przyrodni, Radzim. Autonomiczne dotąd księstwo rodowe włączone zostało do Czech. Stało się jasne, że o powrocie do kraju nie może być mowy. Alternatywą, zgodnie z decyzją papieża, były misje wśród pogan.

Gorliwy misjonarz

Po powrocie z pielgrzymki do Francji Wojciech zadecydował, że pojedzie jako misjonarz nawracać pogańskich Prusów. Udał się więc na ziemie Polski, graniczącej z Prusami, gdzie skorzystał z gościny Bolesława Chrobrego. Władca Polski próbował odwieść go od zamiaru pruskiej wyprawy, namawiając do pozostania w Polsce, w której wszak nie brakowało pogan do nawracania, zważywszy, że dopiero 30 lat minęło od chrztu Polski. Jednak Wojciech pragnął nieść naukę Chrystusa dalej: do zatwardziałych pogan - dumnych i wojowniczych.


Na początku kwietnia 997 r. wyruszył na północ. Towarzyszył mu brat Radzim oraz kapłan włoski Benedykt. W Gdańsku odprawił Mszę św., ochrzcił wielki tłum ludzi, po czym wraz z towarzyszami wyruszył łodzią na wschód. Wylądowali w okolicach obecnego Królewca i ruszyli wgłąb pogańskiego kraju odważnie głosząc Ewangelię, mimo wyraźnie okazywanej im przez Prusów wrogości.

Kiedy jednak podążali lasami w kierunku ziem polskich, zostali otoczeni przez dużą grupę uzbrojonych Prusów, którym przewodził pogański kapłan. Cała nienawiść pogan skoncentrowała się na Wojciechu, którego zabili, pozostałych misjonarzy pozostawiając przy życiu i zwalniając tylko po to, by wrócili z okupem za ciało męczennika. Uwolnieni niezwłocznie wrócili z tragiczną wieścią na dwór Bolesława Chrobrego, który odkupił ciało Wojciecha, płacąc ilością złota równą wadze jego doczesnych szczątków.

Błogosławieństwo dla Polski

Nie udało się Wojciechowi nawrócić Prusów, stał się jednak błogosławieństwem dla Polski. Został obrany jej patronem. Jego wspomnienie przypada 23 kwietnia. Dzięki przyjaźni świętego z cesarzem Ottonem III Polska uzyskała niezależną organizację kościelną. Los narodu siepaczy, wzywanego jeszcze przez kilka stuleci przez Boga do nawrócenia, okazał się natomiast tragiczny. Dumni i okrutni poganie zamykali oczy na światło Ewangelii, nękając jednocześnie uciążliwymi najazdami ziemie polskie, aż wreszcie niemal zupełnie wytępieni zostali przez sprowadzonych na ich ziemie Krzyżaków. Obecnie z ich kulturą obcują na co dzień jedynie archeolodzy.


Adam Kowalik



NAJNOWSZE WYDANIE:
Królowa Apostołów
Ten numer naszego pisma poświęciliśmy w dużej mierze Kościołowi Apostolskiemu oraz Maryi, która jest Królową Apostołów i wszystkich dusz apostolskich. Zatem także w tym aspekcie Matka Boża jest naszą Królową, bo przecież każdy z nas, ochrzczonych, jest powołany do apostolstwa, do świadczenia o wierze katolickiej słowem i czynem.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Dotknięcie Karoliny

Kilka dni przed Świętami Wielkanocnymi redakcję „Przymierza z Maryją” odwiedzili Państwo Anna i Jerzy Kasperczykowie z Krakowa, którzy wspierają Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi od początku jego istnienia. – Prowadzicie Państwo dobrą działalność. Wiem, że teraz jest ciężej, ale z pomocą Bożą…, bo inaczej się nie da – mówi pani Anna.

 

– Do Apostolatu Fatimy należymy wspólnie z mężem od 2001 roku – kontynuuje. To się stało tak, że listonosz przyniósł do naszej pracy ulotkę Stowarzyszenia. Zainteresowaliśmy się i napisaliśmy…

Aktywni Dobrodzieje Stowarzyszenia


– Bierzemy udział w kampaniach organizowanych przez Stowarzyszenie i modlimy się, wykorzystując otrzymane materiały. Wzięliśmy też udział w akcji, podczas której zbierano pieniądze na wykupienie i remont siedziby Stowarzyszenia przy ul. Augustiańskiej w Krakowie
– dodaje pan Jerzy. – Parę lat temu byliśmy na ul. Augustiańskiej podczas peregrynacji figury Matki Bożej Fatimskiej – dopowiada pani Anna. – Ja osobiście byłam też gościem na jednym z Kongresów Konserwatywnych, który odbywał się w Krakowie przy ul. Sławkowskiej. To było bardzo przyjemne doświadczenie. Do wspierania Stowarzyszenia wciągnęliśmy naszą mamę, która obecnie ma już 96 lat, ale wciąż otrzymuje i czyta „Przymierze z Maryją”. [...]

 

[Pełny tekst w wydaniu papierowym]


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szanowny Panie Prezesie!

Jestem osobą wiekową (88 lat), schorowaną – o bardzo niewielkich możliwościach działania. Od lat jestem zwolenniczką działalności Pana oraz Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi. Dziękuję Panu Bogu za Pana osobę, modlę się od kilkunastu lat o powodzenie Waszych akcji. W życiu wiele przeżyłam i widziałam, mogę więc obiektywnie ocenić Waszą działalność. Wyrażam więc mój ogromny szacunek za wszystko, czego dokonujecie. Dziękuję za Wasze pisma, w szczególności za „Przymierze z Maryją” oraz za inne materiały. Jestem także szczególnie wdzięczna za Waszą akcję „Stop deprawacji polskich dzieci”, która nasuwa pytanie: Dokąd zmierzasz Polsko? Panie Prezesie – oby Pan Bóg dał Panu dużo zdrowia i siły!

Joanna z Bytomia

 

Szczęść Boże!

Dziękujemy Państwu za akcję „Stop deprawacji polskich dzieci”. Cieszymy się, że została podjęta taka inicjatywa. Chętnie się do niej włączamy. Kształtowanie w duchu Bożym naszych dzieci od najmłodszych lat to nasz obowiązek i najważniejszy cel naszego życia. Dlatego musimy czynić wszystko, co w naszej mocy, aby ocalić dzieci od zgorszenia, a szkoła to przecież drugi dom naszych dzieci. Szczęść Boże dla Waszej pięknej pracy! Prosimy o modlitwę w obliczu choroby nowotworowej, z którą musimy się zmagać w naszej Rodzinie.

Agnieszka i Witold z Podkarpacia

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Dziękuję za wszystkie otrzymane od Państwa materiały, które sobie bardzo cenię i które zajmują w moim domu szczególne miejsce. Postanowiłam też napisać, by dać świadectwo. Moje pierwsze badania medyczne wypadły niekorzystnie, później nastąpiła biopsja i „wielkie czekanie”. Cały czas nie traciłam nadziei. Wszystko zawierzyłam Bogu i Maryi, modląc się jednocześnie nowenną do św. Ojca Pio, którego to obrazek i relikwie dostałam od Was. Zaraz potem odebrałam wiadomość, że nie mam komórek rakowych. Dziękuję Bogu, Maryi i św. Ojcu Pio za łaskę zdrowia, a Wam za dzieło, które prowadzicie. Niech dobry Pan Bóg błogosławi w Waszej wspaniałej pracy… Dziękuję i pozdrawiam serdecznie!

Renata

 

Szanowny Panie Redaktorze, Szanowny Panie Prezesie

Zdaję sobie sprawę, że chwilę się nie odzywałam, ale było to spowodowane moją niedyspozycją, którą odczuwam od zeszłego roku. Miałam nadzieję na poprawę. Niestety, poważny wiek spowodował moją niepełnosprawność ruchową. Bardzo mi trudno zachować pionową postawę i równowagę, dlatego w domu mam dokładnie wytyczony bezpieczny obszar poruszania się, a na zewnątrz metalowy wózek, który umożliwia mi poruszanie się na niewielkich dystansach. Z powodu wielu ograniczeń i zmian, wiele spraw przejęły moje dzieci. Teraz niestety ze względów zdrowotnych obawiam się, że będę zmuszona opuścić Stowarzyszenie i „Przymierze…”, o czym jest mi trudno i przykro pisać i mówić. Przyzwyczaiłam się bowiem do kontaktów z Wami poprzez wsparcie, lektury, dyskusje na aktualnie zamieszczane tematy, możliwość uczestnictwa w spotkaniach „Przymierza z Maryją” i liczne okazje do podzielenia się z bliźnimi efektami moich praktyk religijnych i możliwością wykazania się religijną postawą.

Dla mnie osobiście wspieranie „Przymierza…” jako największego pisma dla katolików w Polsce było i jest satysfakcjonujące i ważne. Nie bez znaczenia są osobistości od lat związane i utożsamiane z pismem. Redaktor naczelny we wstępie do każdego egzemplarza zapoznaje z jego tematyką, ale też akcentuje najważniejsze przesłania obecnej chwili, tj. że wszystkie aktualne wydarzenia nie mogą przesłaniać faktu w jakich czasach żyjemy obecnie i co jest naszym teraźniejszym obowiązkiem. Cenię także postawę Prezesa Stowarzyszenia, p. Sławomira Olejniczaka za pracowitość, energię i siłę działania. Niebanalne formy imiennego i adresowego sposobu komunikowania się też mają wielu zwolenników i entuzjastów. A w piśmie szczególną uwagę przykuwają: temat główny, święte wzory, kampanie, lektury duchowe, felietony, problemy. Ciekawa tematyka poszerza grono Czytelników.

Kończąc, pragnę złożyć na ręce Pana Prezesa oraz Pana Redaktora i całej Redakcji moje podziękowania i pozdrowienia. Życzę dużo wytrwałości i siły w działaniu. Pragnę też zapewnić o swojej modlitwie w Waszej intencji i intencji Przyjaciół. Szczęść Boże!

Zofia

 

Od Redakcji:

Szanowna Pani Zofio!

Z całego serca dziękujemy za Pani piękne, pełne serdeczności i szczerości słowa. To dla nas zaszczyt, że mogliśmy być częścią Pani codzienności i duchowej drogi przez tak długi czas. Mimo wszelkich trudności, ufamy, że nadal będziemy mieć ze sobą kontakt! Dziękujemy za Pani zapewnienie o modlitwie. Prosimy również przyjąć nasze modlitwy i życzenia wszelkich łask Bożych, szczególnie w tym wymagającym czasie. Niech Matka Najświętsza otacza Panią swoją opieką, a Duch Święty napełnia siłą, pokojem i nadzieją.

Z wdzięcznością i szacunkiem
Redakcja „Przymierza z Maryją” oraz Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi

 

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję Stowarzyszeniu Ks. Piotra Skargi za obfite, mądre, rozsądne i aktualne tematy poruszane w korespondencji i wydawnictwach, przypominające wielokrotnie ważne wydarzenia historyczne, ważne zdarzenia utwierdzające w człowieku głęboko wierzącym i myślącym rzeczywistą prawdę, że nasza wiara opiera się na ufności, że Pan Bóg działa w naszym imieniu i z wielką mocą, że prowadzi nas dobrymi drogami. Jest to bardzo ważne, że Prezes Stowarzyszenia i Redakcja „Przymierza z Maryją” swoją pracą stale wzmacniają i przypominają o obecności Pana Boga w naszym życiu. Ufam, dziękuję i proszę o dalsze wskazówki prowadzące do dobrego i mądrego działania. Serdecznie pozdrawiam i życzę dużo cierpliwości i zdrowia w działalności!

Cecylia z Poznania