Święte wzory
 
Św. Rita z Cascii - patronka spraw beznadziejnych
Adam Kowalik

Rok 1381 był szczególnie szczęśliwy dla Antoniego Lotti i jego żony Amaty, mieszkańców wioski Roccaporena w górach Umbrii (centralna część Italii). Spełniło się ich wielkie pragnienie – po latach wyczekiwania i próśb wznoszonych do Boga, zostali wreszcie rodzicami. Na świat przyszła córeczka Rita, w przyszłości stygmatyczka i mistyczka...

Według starej tradycji poczęcie dziecka miał zapowiedzieć Amacie anioł. Kilka dni po narodzinach Rity miało miejsce niezwykłe zdarzenie. Na twarzy leżącej w kołysce dziewczynki usiadły pszczoły. Przez chwilę spacerowały po niej, raz po raz wchodząc do ust dzieciny. Nie uczyniły jej jednak żadnej krzywdy...

Dziewczynka rosła otoczona miłością matki i ojca. Była niezwykle pobożnym dzieckiem, bardzo lubiła się modlić. Wcześnie znalazła sobie kierownika duchowego. Został nim żyjący w jednej z grot w okolicach Roccaporena mnich. Kontakt z mieszkającymi w pobliskiej Cascii augustianami i augustiankami zaowocował zafascynowaniem Rity duchowością zakonu. Nic dziwnego, że w końcu zapragnęła wstąpić do klasztoru. Niestety, na drodze do spełnienia tego zamiaru stanęła decyzja rodziców, którzy uznali, że ich córka winna wyjść za mąż. Rita przyjęła wolę rodziców z pokorą.

Małżeństwo – ciernista droga


Nie było problemu z wydaniem za mąż ładnej, skromnej i cnotliwej panny. Wybór Antoniego i Amaty padł na mieszkającego w Roccaporena Paolo Manciniego. W 1394 r. państwo młodzi ślubowali sobie miłość i wierność aż do śmierci.

Niestety, krótko po ślubie Rita przekonała się, że pod atrakcyjną powierzchownością męża kryje się człowiek trudny we współżyciu. Jego gwałtowny charakter, skłonność do zwady, szorstkość obyczajów były nieraz przyczyną łez małżonki. Trosk przysparzała jej także obojętność religijna Paola. Przy jego ognistym temperamencie, a jednocześnie braku naturalnego wędzidła, jakim dla natury człowieka jest żywa wiara, trudno było liczyć na jego duchowy postęp. Mimo to ich małżeństwo uchodziło za zgodne. Niewątpliwie całą zasługę za to należy przypisać pobożnej żonie, znoszącej wybryki męża z samozaparciem i pokorą. Według niektórych podań, z czasem, pod wpływem Rity, Paolo nieco się ustatkował. Niedługo po ślubie do trosk małżeńskich doszły trudy macierzyństwa. Na świat przyszli dwaj synowie: Giacomo Antonio i Paolo Mario. Szybko okazało się, że chłopcy odziedziczyli charakter po ojcu. Jak on byli krewcy i ambitni. Niełatwo było nad nimi zapanować. Niestety, nad rodziną zbierały się czarne chmury. Pewnego razu, najprawdopodobniej w 1413 r., Paolo nie wrócił z wyprawy do Cascii. Gdzieś na drodze został napadnięty i zamordowany. Do bólu, jaki odczuwała Rita w związku z utratą męża, wkrótce miała dołączyć troska o los synów. Obaj zadeklarowali, że postąpią zgodnie z wymaganiami popularnego wówczas w tych okolicach „prawa” do zemsty. Na nic zdały się błagania matki dowodzącej, że pogański zwyczaj vendetty sprzeciwia się nauce Kościoła; nastoletni bliźniacy trwali w swoim postanowieniu.

Rita wiedziała, co to oznacza. Po dokonaniu zbrodni synom groziła nie tylko kara za tego typu przestępstwa wymierzana przez sądy państwowe – pomsty mogła na własną rękę dochodzić także rodzina ofiary. Przede wszystkim jednak popełnienie grzechu śmiertelnego wepchnęłoby jej ukochanych synów w objęcia szatana.

Co robić?! Jeżeli nie pomaga perswazja, pozostają modlitwy. Rita żarliwie prosiła więc Boga, by zachował jej synów od popełnienia zbrodni. Jakże ciężko było kochającej matce modlić się, by Wszechmogący raczej zabrał jej dzieci z tego świata, niż by mieli popełnić grzech śmiertelny. Grzech vendetty pociągał za sobą cały łańcuch zbrodni. Twórcy jednego ogniwa w łańcuchu nieprawości zaciągali część winy za późniejsze mordy. Rita wiedziała jednak, że Bóg jest nie tylko miłosierny, ale także sprawiedliwy.

Jej prośba została wysłuchana, synowie nie tylko wyrzekli się zemsty, ale także wybaczyli zabójcom ojca. Niestety, uczynili to dopiero na łożu śmierci. Padli bowiem ofiarą zarazy. W ten sposób, młoda jeszcze Rita, rok po tragicznej śmierci męża, utraciła ukochanych synów.

Duchowa córka św. Augustyna


Po śmierci swoich najbliższych Rita powróciła do dawnych planów wstąpienia do klasztoru. Niestety, ksieni odmówiła przyjęcia jej. Autor ­najstarszej biografii świętej jako przyczynę odmowy podaje przepisy wewnętrzne klasztoru, które miały zabraniać przyjmowania do nowicjatu wdów. Należy się jednak domyślać, że prawdziwa przyczyna była inna. Władze klasztoru obawiały się, że mord popełniony na mężu Rity, może mieć następstwa, które wpłyną negatywnie na życie klasztoru, zakłócą pożądany spokój. We wspólnocie mogły się bowiem znaleźć przedstawicielki skonfliktowanych dokonaną zbrodnią rodów. Liczyć jedynie na dojrzałość emocjonalną i duchową sióstr, byłoby nieroztropne.

Przed Ritą stanęło więc trudne zadanie, musiała nie tylko pogodzić krewnych swojego męża z rodziną morderców, ale jeszcze zawartą zgodę umocnić deklaracjami na piśmie. Wiele wysiłku kosztowało przyszłą świętą, by pokonać urazy i wzajemne uprzedzenia obu stron umocnione wielowiekową tradycją vendetty. W końcu jednak udało się i w 1417 r. udręczona wdowa przywdziała strój zakonny.

Warto na marginesie wspomnieć piękne podanie, które zasługę przyjęcia Rity do klasztoru w Cascii przypisuje interwencji trzech świętych: Jana Chrzciciela, Augustyna i Mikołaja z Tolentino, którzy w cudowny sposób mieli wprowadzić Ritę do zamkniętego na noc klasztoru.

Naznaczona Cierniem z Korony


Jeżeli, jak chce tradycja, początkowo nowa zakonnica miała pewne problemy z przystosowaniem się do obowiązku pełnego posłuszeństwa przełożonym, szybko przezwyciężyła miłość własną. Biografowie Rity przekazali nam historię swoistej próby pokory, jakiej poddała ją przełożona. Święta zobowiązana była regularnie podlewać jedną z roślin znajdujących się na terenie klasztoru. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie fakt, że roślina była zupełnie wyschnięta. Jakież było więc zdumienie wszystkich, gdy pewnego dnia krzak puścił zielone pędy.

Umiłowanie Chrystusa i Kościoła, jakim niewątpliwie odznaczała się Rita od młodych lat, przekształciło się za murami klasztoru w bliskość duchową z Bogiem. Przyszła święta w sposób szczególny umiłowała kontemplację Chrystusa Cierpiącego. Za rozważaniami Męki Pańskiej szła chęć naśladowania Mistrza w cierpieniu. Oddawała się praktykom pokutnym, często pościła, nosiła włosiennicę, biczowała się. Słynna była także pomoc, jaką niosła ubogim i cierpiącym. Widząc to wielkie oddanie pokrzywdzonym przez los, ksieni powierzyła Ricie funkcję pielęgniarki niosącej pomoc chorym i ubogim z miasteczka. To wtedy zaczęto ją nazywać „aniołem miłości”.

Intensywne życie duchowe i oddanie Bogu przygotowały Ritę do doznań mistycznych. Tuż przed złożeniem profesji miała widzenie ogromnej drabiny Jakubowej, na szczycie której czekał na nią Jezus. Mieszkające w klasztorze siostry często były świadkami ekstaz i omdleń Rity. Pewnego razu, a było to w Wielki Piątek, przyszła święta zobaczyła Chrystusa, który włożył na jej głowę koronę cierniową. Jeden z kolców uraził ją tak mocno, że aż zemdlała z bólu. Gdy się ocknęła, odkryła na swym czole krwawą ranę, która mimo starań medyków nie zasychała. Wydzielała się z niej nieprzyjemna woń. Był to stygmat, który Rita miała nosić aż do śmierci.

Tylko raz rana zabliźniła się. Było to w roku 1450, gdy papież Mikołaj V ogłosił Rok Święty. Rita zapragnęła wówczas pójść z grupą sióstr do Rzymu, by wziąć udział w uroczystościach jubileuszowych. Jednak ksieni nie chciała puścić w trudną drogę siostry z krwawiącą raną.

Rita prosiła więc Boga o pomoc. Wkrótce krwawienie ustało, choć związany ze stygmatem ból nie ustąpił. Po powrocie do klasztoru wszystko wróciło do poprzedniego stanu.

Sława świątobliwej zakonnicy z Cascii rosła. Wierni przychodzili do niej z prośbami o modlitwę wstawienniczą, która tak często była skuteczna.

Wyniesiona na ołtarze


Z biegiem lat umęczona Rita słabła i gasła. 22 maja 1457 r. na wieżach kościelnych Cascii odezwały się dzwony. Uruchomiła je moc Boża. Właśnie w tym czasie św. Rita przekroczyła próg śmierci. Zaraz po tym rana na czole zabliźniła się, a przykry zapach, który jej towarzyszył zamienił się w woń róży.

W 1628 r. papież Urban VIII beatyfikował Ritę z Cascii, a w maju 1900 r. Ojciec Święty Leon XIII ogłosił ją świętą. Wspomnienie liturgiczne św. Rity obchodzimy 22 maja. Sarkofag z jej nienaruszonym ciałem znajduje się w sanktuarium w Cascii

* * *

Św. Rita jest patronką spraw trudnych i beznadziejnych, osób chorych, rannych, poniżanych, problemów małżeńskich i matek.



NAJNOWSZE WYDANIE:
Królowa Apostołów
Ten numer naszego pisma poświęciliśmy w dużej mierze Kościołowi Apostolskiemu oraz Maryi, która jest Królową Apostołów i wszystkich dusz apostolskich. Zatem także w tym aspekcie Matka Boża jest naszą Królową, bo przecież każdy z nas, ochrzczonych, jest powołany do apostolstwa, do świadczenia o wierze katolickiej słowem i czynem.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Dotknięcie Karoliny

Kilka dni przed Świętami Wielkanocnymi redakcję „Przymierza z Maryją” odwiedzili Państwo Anna i Jerzy Kasperczykowie z Krakowa, którzy wspierają Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi od początku jego istnienia. – Prowadzicie Państwo dobrą działalność. Wiem, że teraz jest ciężej, ale z pomocą Bożą…, bo inaczej się nie da – mówi pani Anna.

 

– Do Apostolatu Fatimy należymy wspólnie z mężem od 2001 roku – kontynuuje. To się stało tak, że listonosz przyniósł do naszej pracy ulotkę Stowarzyszenia. Zainteresowaliśmy się i napisaliśmy…

Aktywni Dobrodzieje Stowarzyszenia


– Bierzemy udział w kampaniach organizowanych przez Stowarzyszenie i modlimy się, wykorzystując otrzymane materiały. Wzięliśmy też udział w akcji, podczas której zbierano pieniądze na wykupienie i remont siedziby Stowarzyszenia przy ul. Augustiańskiej w Krakowie
– dodaje pan Jerzy. – Parę lat temu byliśmy na ul. Augustiańskiej podczas peregrynacji figury Matki Bożej Fatimskiej – dopowiada pani Anna. – Ja osobiście byłam też gościem na jednym z Kongresów Konserwatywnych, który odbywał się w Krakowie przy ul. Sławkowskiej. To było bardzo przyjemne doświadczenie. Do wspierania Stowarzyszenia wciągnęliśmy naszą mamę, która obecnie ma już 96 lat, ale wciąż otrzymuje i czyta „Przymierze z Maryją”. [...]

 

[Pełny tekst w wydaniu papierowym]


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szanowny Panie Prezesie!

Jestem osobą wiekową (88 lat), schorowaną – o bardzo niewielkich możliwościach działania. Od lat jestem zwolenniczką działalności Pana oraz Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi. Dziękuję Panu Bogu za Pana osobę, modlę się od kilkunastu lat o powodzenie Waszych akcji. W życiu wiele przeżyłam i widziałam, mogę więc obiektywnie ocenić Waszą działalność. Wyrażam więc mój ogromny szacunek za wszystko, czego dokonujecie. Dziękuję za Wasze pisma, w szczególności za „Przymierze z Maryją” oraz za inne materiały. Jestem także szczególnie wdzięczna za Waszą akcję „Stop deprawacji polskich dzieci”, która nasuwa pytanie: Dokąd zmierzasz Polsko? Panie Prezesie – oby Pan Bóg dał Panu dużo zdrowia i siły!

Joanna z Bytomia

 

Szczęść Boże!

Dziękujemy Państwu za akcję „Stop deprawacji polskich dzieci”. Cieszymy się, że została podjęta taka inicjatywa. Chętnie się do niej włączamy. Kształtowanie w duchu Bożym naszych dzieci od najmłodszych lat to nasz obowiązek i najważniejszy cel naszego życia. Dlatego musimy czynić wszystko, co w naszej mocy, aby ocalić dzieci od zgorszenia, a szkoła to przecież drugi dom naszych dzieci. Szczęść Boże dla Waszej pięknej pracy! Prosimy o modlitwę w obliczu choroby nowotworowej, z którą musimy się zmagać w naszej Rodzinie.

Agnieszka i Witold z Podkarpacia

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Dziękuję za wszystkie otrzymane od Państwa materiały, które sobie bardzo cenię i które zajmują w moim domu szczególne miejsce. Postanowiłam też napisać, by dać świadectwo. Moje pierwsze badania medyczne wypadły niekorzystnie, później nastąpiła biopsja i „wielkie czekanie”. Cały czas nie traciłam nadziei. Wszystko zawierzyłam Bogu i Maryi, modląc się jednocześnie nowenną do św. Ojca Pio, którego to obrazek i relikwie dostałam od Was. Zaraz potem odebrałam wiadomość, że nie mam komórek rakowych. Dziękuję Bogu, Maryi i św. Ojcu Pio za łaskę zdrowia, a Wam za dzieło, które prowadzicie. Niech dobry Pan Bóg błogosławi w Waszej wspaniałej pracy… Dziękuję i pozdrawiam serdecznie!

Renata

 

Szanowny Panie Redaktorze, Szanowny Panie Prezesie

Zdaję sobie sprawę, że chwilę się nie odzywałam, ale było to spowodowane moją niedyspozycją, którą odczuwam od zeszłego roku. Miałam nadzieję na poprawę. Niestety, poważny wiek spowodował moją niepełnosprawność ruchową. Bardzo mi trudno zachować pionową postawę i równowagę, dlatego w domu mam dokładnie wytyczony bezpieczny obszar poruszania się, a na zewnątrz metalowy wózek, który umożliwia mi poruszanie się na niewielkich dystansach. Z powodu wielu ograniczeń i zmian, wiele spraw przejęły moje dzieci. Teraz niestety ze względów zdrowotnych obawiam się, że będę zmuszona opuścić Stowarzyszenie i „Przymierze…”, o czym jest mi trudno i przykro pisać i mówić. Przyzwyczaiłam się bowiem do kontaktów z Wami poprzez wsparcie, lektury, dyskusje na aktualnie zamieszczane tematy, możliwość uczestnictwa w spotkaniach „Przymierza z Maryją” i liczne okazje do podzielenia się z bliźnimi efektami moich praktyk religijnych i możliwością wykazania się religijną postawą.

Dla mnie osobiście wspieranie „Przymierza…” jako największego pisma dla katolików w Polsce było i jest satysfakcjonujące i ważne. Nie bez znaczenia są osobistości od lat związane i utożsamiane z pismem. Redaktor naczelny we wstępie do każdego egzemplarza zapoznaje z jego tematyką, ale też akcentuje najważniejsze przesłania obecnej chwili, tj. że wszystkie aktualne wydarzenia nie mogą przesłaniać faktu w jakich czasach żyjemy obecnie i co jest naszym teraźniejszym obowiązkiem. Cenię także postawę Prezesa Stowarzyszenia, p. Sławomira Olejniczaka za pracowitość, energię i siłę działania. Niebanalne formy imiennego i adresowego sposobu komunikowania się też mają wielu zwolenników i entuzjastów. A w piśmie szczególną uwagę przykuwają: temat główny, święte wzory, kampanie, lektury duchowe, felietony, problemy. Ciekawa tematyka poszerza grono Czytelników.

Kończąc, pragnę złożyć na ręce Pana Prezesa oraz Pana Redaktora i całej Redakcji moje podziękowania i pozdrowienia. Życzę dużo wytrwałości i siły w działaniu. Pragnę też zapewnić o swojej modlitwie w Waszej intencji i intencji Przyjaciół. Szczęść Boże!

Zofia

 

Od Redakcji:

Szanowna Pani Zofio!

Z całego serca dziękujemy za Pani piękne, pełne serdeczności i szczerości słowa. To dla nas zaszczyt, że mogliśmy być częścią Pani codzienności i duchowej drogi przez tak długi czas. Mimo wszelkich trudności, ufamy, że nadal będziemy mieć ze sobą kontakt! Dziękujemy za Pani zapewnienie o modlitwie. Prosimy również przyjąć nasze modlitwy i życzenia wszelkich łask Bożych, szczególnie w tym wymagającym czasie. Niech Matka Najświętsza otacza Panią swoją opieką, a Duch Święty napełnia siłą, pokojem i nadzieją.

Z wdzięcznością i szacunkiem
Redakcja „Przymierza z Maryją” oraz Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi

 

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję Stowarzyszeniu Ks. Piotra Skargi za obfite, mądre, rozsądne i aktualne tematy poruszane w korespondencji i wydawnictwach, przypominające wielokrotnie ważne wydarzenia historyczne, ważne zdarzenia utwierdzające w człowieku głęboko wierzącym i myślącym rzeczywistą prawdę, że nasza wiara opiera się na ufności, że Pan Bóg działa w naszym imieniu i z wielką mocą, że prowadzi nas dobrymi drogami. Jest to bardzo ważne, że Prezes Stowarzyszenia i Redakcja „Przymierza z Maryją” swoją pracą stale wzmacniają i przypominają o obecności Pana Boga w naszym życiu. Ufam, dziękuję i proszę o dalsze wskazówki prowadzące do dobrego i mądrego działania. Serdecznie pozdrawiam i życzę dużo cierpliwości i zdrowia w działalności!

Cecylia z Poznania