Całun Turyński jest relikwią szczególną. Budzi skrajne emocje. Czego jest świadkiem? Na pewno straszliwej męki Człowieka, który został w niego owinięty po śmierci krzyżowej. Jest także świadkiem czegoś, co przekracza możliwości ludzkiego rozumu – Zmartwychwstania.
Według wszelkiego prawdopodobieństwa właśnie w Całun Turyński zostało owinięte Ciało Pana Jezusa po zdjęciu z Krzyża i przed złożeniem do grobu. Relikwia liczy nieco ponad metr szerokości i 4 metry długości.
Nie będziemy w tym miejscu opisywać dziejów Całunu, znajdującego się od 1578 roku w turyńskiej katedrze. Pragniemy zaś – wpatrując się w tę szczególną relikwię – kontemplować Mękę naszego Zbawiciela. Pamiętamy bowiem o Jego słowach skierowanych do św. Siostry Faustyny: Jedna godzina rozważania Mojej bolesnej Męki większą zasługę ma, aniżeli cały rok biczowania się aż do krwi; rozważanie Moich bolesnych Ran jest dla ciebie z wielkim pożytkiem, a Mnie sprawia wielką radość (Dzienniczek 369).
Konanie w Ogrodzie Oliwnym
Pogrążony w udręce jeszcze usilniej się modlił, a Jego pot był jak gęste krople krwi, sączące się na ziemię (Łk 22, 44).
Wydzielanie krwawego potu (hematidroza) jest zjawiskiem znanym medycynie, choć niezwykle rzadkim. Pojawia się w czasie krańcowego osłabienia fizycznego organizmu i wstrząsu emocjonalnego, wywołanego głębokimi przeżyciami – np. wielkim strachem. Następuje wtedy pękanie naczyń krwionośnych w gruczołach potowych. Krew miesza się z potem. To właśnie o tej mieszaninie, ściekającej po całym ciele na ziemię, pisze św. Łukasz Ewangelista.
Prof. Giovanni Tamburelli z Uniwersytetu w Turynie, poddając komputerowej analizie trójwymiarowe zdjęcie twarzy Człowieka z Całunu, zauważył, że oprócz niezliczonych śladów krwi i małych skrzepów, Oblicze pobrudzone było krwią. Według badacza tak właśnie mogła wyglądać twarz Pana Jezusa podczas konania w Ogrodzie Oliwnym.
Pan Jezus wyszydzony i spoliczkowany
Jezus odpowiedział Arcykapłanowi: „Ja przemawiałem jawnie przed światem. Uczyłem zawsze w synagodze i w świątyni, gdzie się gromadzą wszyscy Żydzi. Potajemnie zaś nie uczyłem niczego. Dlaczego Mnie pytasz? Zapytaj tych, którzy słyszeli, co im mówiłem. Oto oni wiedzą, co powiedziałem”. Gdy to powiedział, jeden ze sług obok stojących spoliczkował Jezusa, mówiąc: „Tak odpowiadasz arcykapłanowi?”. Odrzekł mu Jezus: „Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz?” (J 18,20–23).
Po pojmaniu w Ogrójcu nasz Pan był poniżany i policzkowany. Przy czym „policzkowanie” oznaczało brutalne wymierzanie ciosów pięścią w prawą część twarzy Zbawiciela przy jednoczesnym pluciu na Nią. Potwierdza to Całun Turyński. Oblicze umęczonego Człowieka jest zniekształcone przez opuchliznę właśnie prawej strony twarzy. Z kolei wspomniany w Ewangelii „policzek” wymierzony Panu Jezusowi przez sługę arcykapłana był w rzeczywistości mocnym uderzeniem drewnianą pałką o średnicy 4–5 centymetrów, który pozostawił po sobie szeroką ranę w okolicy nosa i policzka. W efekcie uderzenia, chrząstka nosa została złamana i przesunięta w prawo. Dodatkowym śladem tych tortur są wyrwane fragmenty brody.
Okrutne biczowanie
Ewangelie św. Mateusza, św. Marka i św. Jana uwieczniły dramat biczowania Pana Jezusa. Całun Turyński potwierdza tę prawdę. Całe ciało Człowieka owiniętego w płótno pokryte było ranami po brutalnym biczowaniu. Chrystusa bito m.in. rzymskimi biczami flagellum taxillatum, złożonymi z trzech odgałęzień zakończonych małymi ołowianymi kulkami. Pozostawiały one rany zbliżone kształtem do cyfry „8”. Rany pokrywały całe ciało Zbawiciela z wyjątkiem okolic serca i podbrzusza. Na podstawie Całunu uczeni ustalili, badając kierunek tych krwawień i kierunek uderzeń, że Jezus w czasie biczowania znajdował się w pozycji pochylonej i był przywiązany do niskiego słupa. Badacz prof. Pierluigi Bollone doliczył się ponad 600 ran na całym ciele dręczonego Człowieka z Całunu i 121 śladów po biczu.
Ukoronowanie cierniem
A żołnierze uplótłszy koronę z cierni, włożyli Mu ją na głowę i okryli Go płaszczem purpurowym (J 19, 2).
Całun ukazuje na głowie umęczonego Człowieka ponad 50 małych, głębokich ran, które świadczą o obecności korony cierniowej. Większe plamy odpowiadają dokładnie miejscom, gdzie znajdowały się żyły i tętnice. Korona cierniowa włożona przez żołnierzy na głowę Pana Jezusa miała kształt hełmu. Wystające z gałązek ostre kolce przekłuwały skórę. Ciernie były najprawdopodobniej przyczyną powstania rany znajdującej się pośrodku czoła, o śladzie krwawienia w kształcie cyfry „3”. Wiadomo, że w tej części głowy u wielu osób występuje dosyć duża żyła, która przy wielkim wysiłku znacznie się rozszerza. Jeden z cierni prawdopodobnie przekłuł tę żyłę, powodując ciągłe krwawienie.
Warto podkreślić, że inni skazańcy nie byli w taki sposób torturowani. Brytyjski pisarz i badacz Całunu Turyńskiego, Ian Wilson, tak opisuje okoliczności, w jakich doszło do ukoronowania cierniem: Na podstawie epizodu z Piotrem, grzejącym się przy ognisku, wiemy że w tym okresie noce w Jerozolimie były raczej chłodne. W Palestynie zawsze trudno było o drewno opałowe, żołnierze przygotowali sobie więc prawdopodobnie wiązki cierniowego krzaku, aby móc rozpalić ognisko. Kiedy „Król Żydowski” został im wydany, wpadli na pomysł „ukoronowania” Go splecioną z owych ciernistych gałązek „koroną”, która na wieki została znakiem rozpoznawczym umęczonego Chrystusa.
Dźwiganie Krzyża
A On sam dźwigając krzyż wyszedł na miejsce zwane Miejscem Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota (J 19,17).
Osłabiony okrutnym biczowaniem Chrystus wziął krzyż na Swe ramiona. Wiele wskazuje na to, że na miejsce kaźni niósł belkę poziomą – pionowa czekała na Golgocie. Wspomniane osłabienie było przyczyną licznych upadków. Ewangelie o nich nie wspominają, mówi o nich tradycja. Dlatego zostały włączone do nabożeństwa Drogi Krzyżowej. Te upadki potwierdza także Całun. Kolana udręczonego Człowieka są poranione w wyniku gwałtownego uderzenia o kamieniste podłoże. Nie mogąc zamortyzować siły upadku rękoma, przywiązanymi do belki poprzecznej, Jego twarz nieuchronnie uderzała z całej siły o ziemię; poprzeczka napierała na głowę, silnie uderzając w kark, raniony koroną cierniową. Łatwo więc zrozumieć, dlaczego na Całunie kark Umęczonego jest zmasakrowany.
Przybicie do Krzyża
Tam Go ukrzyżowano, a z Nim dwóch innych, z jednej i drugiej strony, pośrodku zaś Jezusa (J 19, 18).
Na Całunie widoczne są obfite skrzepy krwi w okolicy nadgarstka. To pozostałości ran po gwoździach. W tym miejscu budowa anatomiczna dłoni gwarantuje utrzymanie ciężaru ciała wiszącego na krzyżu. Tędy przebiega też nerw pośrodkowy, którego zranienie powoduje niewyobrażalny ból. Prawdopodobnie jego uszkodzenie było przyczyną przykurczu kciuków. Na Całunie są one niewidoczne, schowane za pozostałymi czterema palcami.
Nogi Pana Jezusa zostały przybite jednym gwoździem. Najpierw przeszedł on przez stopę lewą, a potem przez prawą. Aby to było możliwe, tę drugą zwichnięto w stawie skokowym.
Ślad obfitego krwawienia wyznacza także miejsce eliptycznej rany zadanej przez żołnierza włócznią w prawy bok nieżyjącego już Pana Jezusa. Ostrze włóczni przeszło pomiędzy piątym a szóstym żebrem. Z wnętrza wylała się krew, a potem osocze – płyn podobny do wody.
Po ściągnięciu z Krzyża, ciało Pana Jezusa zostało złożone na płótnie Całunu, a następnie przytuliła je Boleściwa Matka. O takim przebiegu wydarzeń ma świadczyć tzw. krwawy pasek, który jest śladem po sączeniu się strużki krwi z rany w boku Zbawiciela. Przeszkodą, która zmieniła kierunek jego przepływu, mogła być ręka lub kolano Maryi.
Ciało Pana Jezusa złożono do grobu bez tradycyjnego obmycia. Wynikało to z przepisów prawa żydowskiego, zalecającego, by w przypadku gwałtownej śmierci pozostawić krew na ciele zmarłego.
Tajemnica zniknięcia Ciała a Zmartwychwstanie
A jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara… Tymczasem jednak Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli (por. 1 Kor 15,14–20).
W pierwszy dzień tygodnia poszły skoro świt do grobu, niosąc przygotowane wonności. Kamień zastały odsunięty od grobu. A skoro weszły, nie znalazły ciała Pana Jezusa. Gdy wobec tego były bezradne, nagle stanęło przed nimi dwóch mężczyzn w lśniących szatach. Przestraszone, pochyliły twarze ku ziemi, lecz tamci rzekli do nich: „Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał” (Łk 24,1–6).
Całun Turyński potwierdza Prawdę o Zmartwychwstaniu Jezusa. Według hematologów analizujących ślady krwi, martwy Mężczyzna został owinięty w płótno i chusty około 2,5 godziny po śmierci, ale nie mógł przebywać w nich dłużej niż 36 godzin – gdyż nie ma na nich żadnych śladów rozkładu.
Badacz Gino Zaninotti na podstawie badań płótna i opisów ewangelicznych zrekonstruował sposób pochowania Jezusa Chrystusa. Szczególnie interesował się, w jaki sposób powstał wizerunek na Całunie i jakim „sposobem” ciało owinięte w płótno i chusty mogło opuścić ten szczelny „kokon”.
Według badających ten fenomen fizyków, odbicie postaci ludzkiej na Całunie dokonało się na skutek wybuchu ogromnej energii wewnątrz owego „kokonu”. Ta energia spowodowała „przypalenie” włókien płótna w taki sposób, że nie jest możliwe jego zmycie. Nie można go też niczym wywabić.
Uczeni twierdzą, że ciało jakby wyparowało, wydzielając promieniowanie, które miało ukształtować ten cudowny wizerunek. Jest wysoce prawdopodobne, że w chwili wytwarzania tego promieniowania ciało lewitowało.
Tak opisuje to naukowiec, pracujący dla Międzynarodowego Ośrodka Badań nad Całunem Turyńskm (CIELT) Arnaud-Aaron Upinsky: Oto jedna z największych tajemnic Całunu: w jaki sposób martwe ciało, odrywając się od tkaniny, w ogóle jej nie dotknęło. Uleciało na zewnątrz, w najmniejszym stopniu nie poruszając włókien, nie rozdzierając ich ani nie przesuwając istniejących już plam krwi. Dla normalnego ciała, podlegającego prawom natury, jest to niemożliwe. W żaden sposób nie można by wyjąć z Całunu zwłok pokrytych ranami, nie poruszając płótna i nie pozostawiając na nim żadnych śladów. Oto fakt decydujący i niemożliwy do podważenia przez żadną naukę. Można go wytłumaczyć jedynie „zdematerializowaniem” ciała, które uleciało z całunu na zewnątrz, nie podlegając już prawom natury – czyli tym, co chrześcijanie nazywają „Zmartwychwstaniem”.
Reasumując, ten jedyny w swoim rodzaju obraz-fotografię utworzył wybuch ogromnej energii. Ciało przeniknęło przez lnianą tkaninę w niczym nie uszkadzając jej struktury. Na skutek tego „kokon” zwiotczał i opadł.
To właśnie widok nienaruszonych, ale pustych płócien zdumiał św. Jana, który wreszcie zrozumiał słowa Pisma, że Mesjasz ma cierpieć, zostać zabity i ostatecznie powstać z martwych. Wtedy właśnie ujrzał i uwierzył (J 20,8).
Postscripum
Badania krwi z Całunu Turyńskiego wykazały, że należy ona do grupy AB, czyli tej samej, która pojawia się zarówno przy cudach eucharystycznych, jak i na innych relikwiach związanych z Męką Pańską. Znaleziono ją na ukazującej twarz Pana Jezusa Chuście z Manopello, uchodzącej za oryginał chusty św. Weroniki czy na Sudarionie z Oviedo, czyli chuście, w którą według tradycji owinięto po śmierci głowę Zbawiciela. Także na niej zachowało się odbicie twarzy. Po porównaniu stwierdzono, że jest to oblicze tego samego mężczyzny, który spoczywał w Całunie…
Oprac. Bogusław Bajor
Pani Barbara Kaptur, która jest dzisiejszą bohaterką rubryki poświęconej Apostolatowi Fatimy, należy do naszej wspólnoty od ponad 10 lat.
– Przypadkowo w skrzynce znalazłam ulotkę, to było w 2012 roku, w listopadzie. Wysłałam zgłoszenie i od tego czasu zaczęła się korespondencja. Mam jeszcze pierwszy list, który dostałam 7 grudnia – wspomina.
– Pochodzę z parafii pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Trzemesznie. Tam byłam ochrzczona, tam też przystąpiłam do Pierwszej Komunii i tam brałam ślub. Wiarę przekazali mi rodzice. Co niedziela chodzili na Mszę Świętą, a my za nimi podążaliśmy. Nie mówili: musicie chodzić, tylko szykowaliśmy się i tak jak rodzice szli, tak i my szliśmy.
– Gdy miałam 12 lat, w pokoju rodziców zapalił się ołtarz z obrazem Matki Bożej, który peregrynował po naszej parafii. Rodzice spali. Nagle poczułam, że ktoś mnie budzi. Na szczęście szybko się przebudziłam i zobaczyłam obraz Matki Bożej w ogniu. Wszystkich pobudziłam i tak uratowałam obraz oraz rodzinę, bo cały budynek poszedłby z ogniem.
U stóp Jasnogórskiej Pani
- Gdy miałam 10 lat po raz pierwszy byłam w Częstochowie, na pielgrzymce dzieci komunijnych, którą zorganizowała siostra zakonna z naszej parafii. Od Trzemeszna byliśmy ścigani przez milicję, której nie w smak był nasz wyjazd, a my grupkami, na różnych stacjach, wsiadaliśmy do pociągu. W końcu wszyscy zebraliśmy się w Inowrocławiu i stamtąd razem pojechaliśmy do Częstochowy.
- Pamiętam jak od zakrystii szliśmy przed sam ołtarz na kolanach, blisko Matki Bożej, nie tak jak teraz trzeba, za balustradą. To zapamiętałam, bo dzisiaj już tego nie ma, takiej czci i oddania. Zawsze mnie ciągnie na Jasną Górę. To jest nasza ostoja! Przedtem jeździłam tam ze swoimi dziećmi, a dziś wożę tam wnuki.
Pielgrzymka do Fatimy
- Kiedyś, w 1987 roku, kupiłam książkę o Fatimie, zapragnęłam tam pojechać i to się sprawdziło. W 2017 roku udałam się do Fatimy z pielgrzymką z Legnicy. W Fatimie naprawdę czuć obecność Matki Bożej. Na miejscu można odczuć takie ciepło, którego nawet nie umiem dobrze opisać. Takie Matczyne! Na kolanach szliśmy i płakaliśmy, że tam jesteśmy.
W Fatimie czułam się chroniona, byłam jakby okryta płaszczem.
- Spotkało mnie tam też takie zdarzenie: byłam zmęczona i poszłam odpocząć na pół godzinki. Wtedy przyśniła mi się kobieta ubrana na niebiesko. Tak jakby mnie chroniła, była ze mną, taka jaką mam w kapliczce przed domem. Szybko się przebudziłam.
Matka Boża chroni mój dom
- Z Fatimy przywiozłam różne dewocjonalia. Jeden z różańców podarowałam wnuczce, która zdawała wtedy maturę. Teraz wnuczka mówi: – Ja wszędzie biorę ten różaniec, bo on mi pomaga. Druga wnuczka jest tegoroczną maturzystką i też uszykowałam dla niej różaniec, żeby ją prowadził.
- Pamiątką z Portugalii jest też figurka Matki Bożej Fatimskiej. Pół roku później otrzymałam też z Krakowa figurkę Fatimskiej Pani, a trzecią mam przed domem. Pojechaliśmy po nią specjalnie do Gniezna, bo byłam wraz z moją rodziną atakowana przez świadków Jehowy. Zrobiliśmy postument z płytek, zadaszenie i powstała kapliczka, żeby statua Matki Bożej była chroniona od deszczu i nieprzyjaciół. Odkąd figura Maryi stanęła w kapliczce przed domem, mam święty spokój – przestali nas atakować i przychodzić. Niestety, są też tacy, którzy wciąż próbują do tej figurki ciskać kamieniami. A ja zawsze jak jest rocznica fatimska i różne inne święta, to zapalam przed nią lampkę.
Cuda i łaski
Z racji przynależności do Apostolatu Fatimy Pani Barbara otrzymuje ze Stowarzyszenia czasopisma, dewocjonalia i inne pamiątki, którymi dzieli się z najbliższymi i parafianami. O jednym z nich tak opowiada: – Kilka lat temu dostałam plastikowy obrazek Michała Archanioła i dałam mężowi Stanisławowi. Jakiś czas potem małżonek miał wypadek: wpadł do dużego i głębokiego zbiornika na nieczystości. Normalnie nie wyszedłby z tego cało, ale miał przy sobie ten obrazek. Cały czas go przy sobie nosił. I św. Michał Archanioł go uratował!
- Codziennie odmawiam z mężem dziesiątkę Różańca do Matki Bożej Fatimskiej i Ona nam daje siły. Mamy z mężem już po 72 lata i jeszcze normalnie funkcjonujemy. Ja zawsze odczuwałam przy sobie obecność Matki Bożej, zawsze Jej się oddawałam. Ona mnie chroni.
Oprac. Janusz Komenda
Szczęść Boże!
Serdecznie pozdrawiam wszystkich pracowników „Przymierza z Maryją” oraz Pana Prezesa. Dziękuję za wszystko, co mi przesyłacie. W „Przymierzu…” są bardzo dobre artykuły – wszystko już przeczytałam i dam sąsiadom do czytania. W miarę moich możliwości nadal będę Was wspierać. Jeszcze raz wszystkich serdecznie pozdrawiam i życzę wszystkiego najlepszego od Pana Jezusa Miłosiernego. Modlę się za Was Koronką do Pana Jezusa i na Różańcu do Matki Bożej.
Apostołka Zofia z Białegostoku
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Proszę przyjąć serdeczne podziękowania za życzenia, które otrzymałem z okazji moich urodzin. Szczególnie dziękuję za modlitwy w mojej intencji kierowane do Matki Najświętszej oraz Pana Jezusa o udzielanie mi potrzebnych łask. Zbiegło się to w czasie z tym, że zachorowałem. Wtedy właśnie Msza Święta odprawiona w Krakowie 2 lutego za wszystkich Przyjaciół Stowarzyszenia w tym także za mnie oraz modlitwy pozwoliły mi mieć nadzieję na chociaż częściowy powrót do zdrowia, za co również dziękuję. Korzystając z okazji chciałem również podziękować za wszystkie dyplomy i wyróżnienia, wydawnictwa i upominki, które regularnie otrzymuję, szczególnie za „Przymierze z Maryją”. Gazeta ta ma szczególną moc, gdyż wnosi tak wiele w umocnienie wiary w Boga w naszej Ojczyźnie. Bardzo się cieszę, że mogę choć w skromnym zakresie brać w tym udział. Dlatego w miarę moich możliwości angażuję się, aby wydawanie „Przymierza…” trwało jak najdłużej. Kończąc, serdecznie pozdrawiam cały zespół redakcyjny i całe Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi z Panem Prezesem na czele.
Bogdan z Kielc
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Bóg zapłać za czasopismo „Przymierze z Maryją”. Lubię je czytać, podobnie jak moja rodzina i znajomi. Zgadzam się z tym, że ubiór młodzieży i kobiet często jest dziś nieodpowiedni. Czasami trudno na to patrzeć. Same Święta Zmartwychwstania Pańskiego przeżyłam tak jak dawniej, z rodziną. Święta Wielkanocne są pięknymi świętami, pozwalają odnaleźć drogę do Boga. Cieszę się, że wielu Polaków czyta nasze wspólne pismo i również idzie tą drogą. Zmartwychwstał Pan prawdziwie!
Stefania
Szanowny Panie Prezesie!
Jak wielka jest radość w moim sercu z powodu kampanii Miłosierdzie Boże! To bardzo ważna inicjatywa na dzisiejsze czasy. Jestem młodym człowiekiem, 25 lipca skończę 32 lata. Gdy odszedłem od Boga po bierzmowaniu i zacząłem żyć w grzechu, zgodnie z duchem tego świata, łaska nawrócenia spadła na mnie w wieku 28 lat. Wówczas zmarł mój dziadek, następnie chorowałem, dopadła mnie depresja i leczyłem się psychiatrycznie. Po powrocie do pracy nie mogłem się odnaleźć, aż wreszcie zostałem zwolniony. Świat zaczął mi się walić. Wyprowadziłem się z domu, chciałem nawet popełnić samobójstwo! Gdy przebywałem w szpitalu, przyszedł do mnie pewien mężczyzna i zapytał, czy może się za mnie pomodlić. Powiedziałem mu, że jak chce, to może, a jak nie, to nic mnie to nie obchodzi. Odmówił „Ojcze nasz”, „Zdrowaś Maryjo” i jeszcze jedną modlitwę, której nie pamiętam. Następnie wyciągnął z kieszeni Cudowne Medaliki i dał je moim kolegom, którzy wtedy u mnie byli. Ja nie dostałem, ale wcale mu się nie dziwię, że mi nie dał, po tym, jak na niego nakrzyczałem. Wtedy poczułem jakiś dziwny ucisk w sercu. Nie wiem czemu, ale poprosiłem tego mężczyznę, by mnie też obdarował. On skinął głową, ucałował medalik i mi go dał. Zacząłem nosić ten medalik i modlić się. Wyspowiadałem się u kapelana, przyjąłem Komunię Świętą i coś zaczęło się we mnie zmieniać. Obecnie mam dobrze płatną pracę, mieszkam i utrzymuję się sam, jednak to wszystko dzięki łasce, którą wyprosiła mi Maryja, powoli i delikatnie przyprowadzając mnie do Swojego Syna, a naszego Pana i Zbawiciela Jezusa Chrystusa. Niech Jezus, Maryja i święty Józef mają Pana i całe Stowarzyszenie w Swojej opiece.
Patryk z Gdańska
Szczęść Boże!
Bardzo się cieszę, że mogę za pośrednictwem „Przymierza z Maryją” podziękować Panu Bogu i Maryi za otrzymane łaski, rady życiowe i podarunki, które od Was regularnie otrzymuję. Dziękuję Bogu za to, że czuwa nade mną i moją rodziną.
Aleksander
Droga Redakcjo!
Uważam, że właściwe byłoby zamieszczanie w „Przymierzu z Maryją” treści na temat Mszy Świętej sprzed Soboru Watykańskiego II. Należy też regularnie uświadamiać młode pokolenie, wskazując pewne niepokojące sygnały i wydarzenia w obecnym życiu Kościoła – naszej Matki.
Jolanta z Pszczyny
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Dziękuję za przesłanie pakietu „Chrzest Święty”. Pięknie, że prowadzicie taką akcję, niech Pan Bóg Wam błogosławi! Jestem babcią dziecka, które ma być w maju ochrzczone i pragnę dla wnuczki Bożej Opieki od Jezusa Chrystusa, a jej rodzicom przekazywać wszelkie wartości wiary chrześcijańskiej, jakie czerpiemy z Pisma Świętego i Kościoła.
Jadwiga z Włocławka
Szczęść Boże!
Bardzo Wam dziękuję za regularne przesyłanie „Przymierza z Maryją”. Proszę zawsze Matkę Bożą o opiekę nad całą rodziną, bardzo się o to modlę. Dziękuję też za wszystkie przesyłki, które otrzymuję. Cieszę się, że jesteście i mogę korzystać z owoców Waszej pracy. Pozdrawiam, życząc dużo zdrowia i potrzebnych łask. Z Panem Bogiem.
Zofia
Szczęść Boże!
Serdecznie dziękuję za list i pakiet materiałów propagujący Boże Miłosierdzie. Bardzo mnie niepokoi obecna sytuacja w Polsce. To prawda, że katolicy są prześladowani i wykpiwani w mediach. Najbardziej boli mnie atak na świętego Jana Pawła II, który jest przecież uznawany za wielki autorytet na całym świecie.
Maria