Temat numeru
 
Męka Chrystusa według Całunu
Bogusław Bajor

Całun Turyński jest relikwią szczególną. Budzi skrajne emocje. Czego jest świadkiem? Na pewno straszliwej męki Człowieka, który został w niego owinięty po śmierci krzyżowej. Jest także świadkiem czegoś, co przekracza możliwości ludzkiego rozumu – Zmartwychwstania.

Według wszelkiego prawdopodobieństwa właśnie w Całun Turyński zostało owinięte Ciało Pana Jezusa po zdjęciu z Krzyża i przed złożeniem do grobu. Relikwia liczy nieco ponad metr szerokości i 4 metry długości.

Nie będziemy w tym miejscu opisywać dziejów Całunu, znajdującego się od 1578 roku w turyńskiej katedrze. Pragniemy zaś – wpatrując się w tę szczególną relikwię – kontemplować Mękę naszego Zbawiciela. Pamiętamy bowiem o Jego słowach skierowanych do św. Siostry Faustyny: Jedna godzina rozważania Mojej bolesnej Męki większą zasługę ma, aniżeli cały rok biczowania się aż do krwi; rozważanie Moich bolesnych Ran jest dla ciebie z wielkim pożytkiem, a Mnie sprawia wielką radość (Dzienniczek 369).

Konanie w Ogrodzie Oliwnym
Pogrążony w udręce jeszcze usilniej się modlił, a Jego pot był jak gęste krople krwi, sączące się na ziemię (Łk 22, 44).

Wydzielanie krwawego potu (hematidroza) jest zjawiskiem znanym medycynie, choć niezwykle rzadkim. Pojawia się w czasie krańcowego osłabienia fizycznego organizmu i wstrząsu emocjonalnego, wywołanego głębokimi przeżyciami – np. wielkim strachem. Następuje wtedy pękanie naczyń krwionośnych w gruczołach potowych. Krew miesza się z potem. To właśnie o tej mieszaninie, ściekającej po całym ciele na ziemię, pisze św. Łukasz Ewangelista.

Prof. Giovanni Tamburelli z Uniwersytetu w Turynie, poddając komputerowej analizie trójwymiarowe zdjęcie twarzy Człowieka z Całunu, zauważył, że oprócz niezliczonych śladów krwi i małych skrzepów, Oblicze pobrudzone było krwią. Według badacza tak właśnie mogła wyglądać twarz Pana Jezusa podczas konania w Ogrodzie Oliwnym.

Pan Jezus wyszydzony i spoliczkowany
Jezus odpowiedział Arcykapłanowi: „Ja przemawiałem jawnie przed światem. Uczyłem zawsze w synagodze i w świątyni, gdzie się gromadzą wszyscy Żydzi. Potajemnie zaś nie uczyłem niczego. Dlaczego Mnie pytasz? Zapytaj tych, którzy słyszeli, co im mówiłem. Oto oni wiedzą, co powiedziałem”. Gdy to powiedział, jeden ze sług obok stojących spoliczkował Jezusa, mówiąc: „Tak odpowiadasz arcykapłanowi?”. Odrzekł mu Jezus: „Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz?” (J 18,20–23).

Po pojmaniu w Ogrójcu nasz Pan był poniżany i policzkowany. Przy czym „policzkowanie” oznaczało brutalne wymierzanie ciosów pięścią w prawą część twarzy Zbawiciela przy jednoczesnym pluciu na Nią. Potwierdza to Całun Turyński. Oblicze umęczonego Człowieka jest zniekształcone przez opuchliznę właśnie prawej strony twarzy. Z kolei wspomniany w Ewangelii „policzek” wymierzony Panu Jezusowi przez sługę arcykapłana był w rzeczywistości mocnym uderzeniem drewnianą pałką o średnicy 4–5 centymetrów, który pozostawił po sobie szeroką ranę w okolicy nosa i policzka. W efekcie uderzenia, chrząstka nosa została złamana i przesunięta w prawo. Dodatkowym śladem tych tortur są wyrwane fragmenty brody.

Okrutne biczowanie
Ewangelie św. Mateusza, św. Marka i św. Jana uwieczniły dramat biczowania Pana Jezusa. Całun Turyński potwierdza tę prawdę. Całe ciało Człowieka owiniętego w płótno pokryte było ranami po brutalnym biczowaniu. Chrystusa bito m.in. rzymskimi biczami flagellum taxillatum, złożonymi z trzech odgałęzień zakończonych małymi ołowianymi kulkami. Pozostawiały one rany zbliżone kształtem do cyfry „8”. Rany pokrywały całe ciało Zbawiciela z wyjątkiem okolic serca i podbrzusza. Na podstawie ­Całunu uczeni ustalili, badając kierunek tych krwawień i kierunek uderzeń, że Jezus w czasie biczowania znajdował się w pozycji pochylonej i był przywiązany do niskiego słupa. Badacz prof. Pierluigi Bollone doliczył się ponad 600 ran na całym ciele dręczonego Człowieka z Całunu i 121 śladów po biczu.

Ukoronowanie cierniem
A żołnierze uplótłszy koronę z cierni, włożyli Mu ją na głowę i okryli Go płaszczem purpurowym (J 19, 2).

Całun ukazuje na głowie umęczonego Człowieka ponad 50 małych, głębokich ran, które świadczą o obecności korony cierniowej. Większe plamy odpowiadają dokładnie miejscom, gdzie znajdowały się żyły i tętnice. Korona cierniowa włożona przez żołnierzy na głowę Pana Jezusa miała kształt hełmu. Wystające z gałązek ostre kolce przekłuwały skórę. Ciernie były najprawdopodobniej przyczyną powstania rany znajdującej się pośrodku czoła, o śladzie krwawienia w kształcie cyfry „3”. Wiadomo, że w tej części głowy u wielu osób występuje dosyć duża żyła, która przy wielkim wysiłku znacznie się rozszerza. Jeden z cierni prawdopodobnie przekłuł tę żyłę, powodując ciągłe krwawienie.

Warto podkreślić, że inni skazańcy nie byli w taki sposób torturowani. Brytyjski pisarz i badacz Całunu Turyńskiego, Ian Wilson, tak opisuje okoliczności, w jakich doszło do ukoronowania cierniem: Na podstawie epizodu z Piotrem, grzejącym się przy ognisku, wiemy że w tym okresie noce w Jerozolimie były raczej chłodne. W Palestynie zawsze trudno było o drewno opałowe, żołnierze przygotowali sobie więc prawdopodobnie wiązki cierniowego krzaku, aby móc rozpalić ognisko. Kiedy „Król Żydowski” został im wydany, wpadli na pomysł „ukoronowania” Go splecioną z owych ciernistych gałązek „koroną”, która na wieki została znakiem rozpoznawczym umęczonego Chrystusa.

Dźwiganie Krzyża
A On sam dźwigając krzyż wyszedł na miejsce zwane Miejscem Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota (J 19,17).

Osłabiony okrutnym biczowaniem Chrystus wziął krzyż na Swe ramiona. Wiele wskazuje na to, że na miejsce kaźni niósł belkę poziomą – pionowa czekała na Golgocie. Wspomniane osłabienie było przyczyną licznych upadków. Ewangelie o nich nie wspominają, mówi o nich tradycja. Dlatego zostały włączone do nabożeństwa Drogi Krzyżowej. Te upadki potwierdza także Całun. Kolana udręczonego Człowieka są poranione w wyniku gwałtownego uderzenia o kamieniste podłoże. Nie mogąc zamortyzować siły upadku rękoma, przywiązanymi do belki poprzecznej, Jego twarz nieuchronnie uderzała z całej siły o ziemię; poprzeczka napierała na głowę, silnie uderzając w kark, raniony koroną cierniową. Łatwo więc zrozumieć, dlaczego na Całunie kark Umęczonego jest zmasakrowany.

Przybicie do Krzyża
Tam Go ukrzyżowano, a z Nim dwóch innych, z jednej i drugiej strony, pośrodku zaś Jezusa (J 19, 18).

Na Całunie widoczne są obfite skrzepy krwi w okolicy nadgarstka. To pozostałości ran po gwoździach. W tym miejscu budowa anatomiczna dłoni gwarantuje utrzymanie ciężaru ciała wiszącego na krzyżu. Tędy przebiega też nerw pośrodkowy, którego zranienie powoduje niewyobrażalny ból. Prawdopodobnie jego uszkodzenie było przyczyną przykurczu kciuków. Na Całunie są one niewidoczne, schowane za pozostałymi czterema ­palcami.

Nogi Pana Jezusa zostały przybite jednym gwoździem. Najpierw przeszedł on przez stopę lewą, a potem przez prawą. Aby to było możliwe, tę drugą zwichnięto w stawie skokowym.
Ślad obfitego krwawienia wyznacza także miejsce eliptycznej rany zadanej przez żołnierza włócznią w prawy bok nieżyjącego już Pana Jezusa. Ostrze włóczni przeszło pomiędzy piątym a szóstym żebrem. Z wnętrza wylała się krew, a potem osocze – płyn podobny do wody.

Po ściągnięciu z Krzyża, ciało Pana Jezusa zostało złożone na płótnie Całunu, a następnie przytuliła je Boleściwa Matka. O takim przebiegu wydarzeń ma świadczyć tzw. krwawy pasek, który jest śladem po sączeniu się strużki krwi z rany w boku Zbawiciela. Przeszkodą, która zmieniła kierunek jego przepływu, mogła być ręka lub kolano Maryi.

Ciało Pana Jezusa złożono do grobu bez tradycyjnego obmycia. Wynikało to z przepisów prawa żydowskiego, zalecającego, by w przypadku gwałtownej śmierci pozostawić krew na ciele zmarłego.

Tajemnica zniknięcia Ciała a Zmartwychwstanie
A jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara… Tymczasem jednak Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli (por. 1 Kor 15,14–20).

W pierwszy dzień tygodnia poszły skoro świt do grobu, niosąc przygotowane wonności. Kamień zastały odsunięty od grobu. A skoro weszły, nie znalazły ciała Pana Jezusa. Gdy wobec tego były bezradne, nagle stanęło przed nimi dwóch mężczyzn w lśniących szatach. Przestraszone, pochyliły twarze ku ziemi, lecz tamci rzekli do nich: „Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał” (Łk 24,1–6).

Całun Turyński potwierdza Prawdę o Zmartwychwstaniu Jezusa. Według hematologów analizujących ślady krwi, martwy Mężczyzna został owinięty w płótno i chusty około 2,5 godziny po śmierci, ale nie mógł przebywać w nich dłużej niż 36 godzin – gdyż nie ma na nich żadnych śladów rozkładu.

Badacz Gino Zaninotti na podstawie badań płótna i opisów ewangelicznych zrekonstruował sposób pochowania Jezusa Chrystusa. Szczególnie interesował się, w jaki sposób powstał wizerunek na Całunie i jakim „sposobem” ciało owinięte w płótno i chusty mogło opuścić ten szczelny „kokon”.

Według badających ten fenomen fizyków, odbicie postaci ludzkiej na Całunie dokonało się na skutek wybuchu ogromnej energii wewnątrz owego „kokonu”. Ta energia spowodowała „przypalenie” włókien płótna w taki sposób, że nie jest możliwe jego zmycie. Nie można go też niczym wywabić.

Uczeni twierdzą, że ciało jakby wyparowało, wydzielając promieniowanie, które miało ukształtować ten cudowny wizerunek. Jest wysoce prawdopodobne, że w chwili wytwarzania tego promieniowania ciało lewitowało.

Tak opisuje to naukowiec, pracujący dla Międzynarodowego Ośrodka Badań nad Całunem Turyńskm (CIELT) Arnaud-Aaron Upinsky: Oto jedna z największych tajemnic Całunu: w jaki sposób martwe ciało, odrywając się od tkaniny, w ogóle jej nie dotknęło. Uleciało na zewnątrz, w najmniejszym stopniu nie poruszając włókien, nie rozdzierając ich ani nie przesuwając istniejących już plam krwi. Dla normalnego ciała, podlegającego prawom natury, jest to niemożliwe. W żaden sposób nie można by wyjąć z Całunu zwłok pokrytych ranami, nie poruszając płótna i nie pozostawiając na nim żadnych śladów. Oto fakt decydujący i niemożliwy do podważenia przez żadną naukę. Można go wytłumaczyć jedynie „zdematerializowaniem” ciała, które uleciało z całunu na zewnątrz, nie podlegając już prawom natury – czyli tym, co chrześcijanie nazywają „Zmartwychwstaniem”.

Reasumując, ten jedyny w swoim rodzaju obraz-fotografię utworzył wybuch ogromnej energii. Ciało przeniknęło przez lnianą tkaninę w niczym nie uszkadzając jej struktury. Na skutek tego „kokon” zwiotczał i opadł.

To właśnie widok nienaruszonych, ale pustych płócien zdumiał św. Jana, który wreszcie zrozumiał słowa Pisma, że Mesjasz ma cierpieć, zostać zabity i ostatecznie powstać z martwych. Wtedy właśnie ujrzał i uwierzył (J 20,8).

Postscripum
Badania krwi z Całunu Turyńskiego wykazały, że należy ona do grupy AB, czyli tej samej, która pojawia się zarówno przy cudach eucharystycznych, jak i na innych relikwiach związanych z Męką Pańską. Znaleziono ją na ukazującej twarz Pana Jezusa Chuście z Manopello, uchodzącej za oryginał chusty św. Weroniki czy na Sudarionie z Oviedo, czyli chuście, w którą według tradycji owinięto po śmierci głowę Zbawiciela. Także na niej zachowało się odbicie twarzy. Po porównaniu stwierdzono, że jest to oblicze tego samego mężczyzny, który spoczywał w Całunie…

Oprac. Bogusław Bajor



NAJNOWSZE WYDANIE:
Cudotwórca z Libanu
Święci są naszymi sprzymierzeńcami, przewodnikami w drodze do Nieba. Spójrzmy na ich żywoty. To ludzie z krwi i kości, którzy jednak bezkompromisowo wybrali w życiu Boga. Z miłości do Chrystusa i w trosce o zbawienie swoje oraz bliźnich zaparli się siebie, odrzucili fałszywe „błyskotki” tego świata. W tym numerze przedstawiamy pustelnika, który w swym uniżeniu chciał być zapomniany przez wszystkich – św. Charbela Makhloufa.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 

Kocham Boga i ludzi


Pani Zofia Kłakowicz wspiera Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi od 2007 roku. Urodziła się w miejscowości Stary Las koło Głuchołaz w województwie opolskim. Tam należała do parafii pod wezwaniem św. Marcina, w której przyjęła wszystkie sakramenty. Po zawarciu małżeństwa, którego 60. rocznicę będzie obchodziła z mężem w przyszłym roku, przeprowadziła się do sąsiedniego Nowego Lasu, do parafii pw. św. Jadwigi Śląskiej. 

– Kocham Boga, kocham ludzi i dobrze mi z tym. W domu urządziłam „kaplicę”: krzyż Trójcy Świętej, figury Boga Ojca, Jezusa Miłosiernego, Jezusa Chrystusa – Króla Polski i naszych rodzin oraz figurę Matki Bożej oraz wielu świętych.


Bóg mnie prowadzi


– Ja jestem tylko po siedmiu klasach szkoły podstawowej. Nie miałam możliwości dłużej się uczyć, bo ojciec był inwalidą, mama była po pobycie na Syberii, a poza mną mieli jeszcze troje dzieci i trzeba było ciężko pracować w polu. To niesamowite, jak Pan Bóg mnie prowadził w moim życiu.

Wraz z mężem ufamy Bogu i Go kochamy. Mamy gospodarkę, hodujemy kury, uprawiamy ziemniaki, owoców się pełno u nas rodzi, robimy przetwory, dzielimy się z ludźmi. Ze zdrowiem już różnie bywa, ale nie dajemy się, a córka Katarzyna nam pomaga. Córka mieszka w Bielsku-Białej, wyposaża apteki i szpitale, otwiera i projektuje ludziom apteki. Ma bardzo dobrego męża.


Maryja otarła moje łzy


– Syn Jan zmarł w tamtym roku. To był bardzo dobry człowiek dla ludzi, znana osoba w powiecie. Był mechanikiem samochodowym, miał swój warsztat i dobrze wykonywał swoją pracę. Jego syn i córka teraz pracują w tym warsztacie.

– W tamtym roku, podczas oktawy Bożego Ciała, w święto Najświętszego Serca Pana Jezusa pochowaliśmy go, a w tym roku Matka Boża otarła mi łzy, bo akurat w oktawie zaprosiła mnie do Fatimy. Pan Bóg dał, że córka też skorzystała i była ze mną w tym miejscu, bo też bardzo kocha Pana Boga. Uważam, że to była też nagroda z Nieba.


Z Apostolatem w Fatimie


– Przed wyjazdem do Fatimy córka mi mówiła: „Mamuś, to jest jakieś Stowarzyszenie, ty pieniądze dajesz, a dzisiaj świat jest jaki jest; nie byłaś tam, nie wiesz. Trzeba wziąć pieniądze, bo nie wiadomo, jak będzie. Może trzeba będzie za nocleg zapłacić, może za jakieś obiady”. Ona wzięła i ja wzięłam i był kłopot, bo faktycznie, co się okazało – i to nas bardzo zaskoczyło – że wszystko było domknięte, wszystko było zadbane, była bardzo dobra opieka…

Co było dla mnie bardzo fajne, to pierwsze przeżycie, jeszcze w Krakowie, w hotelu, gdy pan prezes bardzo miło nas przywitał, z uśmiechem i serdecznością, słowami: „Szczęść Boże”. To było dla mnie takie piękne!

Na pielgrzymce poznaliśmy pracowników Stowarzyszenia; moja córka dużo z nimi przebywała. Pani przewodnik powiedziała, że taka paczka, jak nasza, to jest mało spotykana. Było pięknie, nie było kłopotów i na wszystko było dużo czasu. Córka dbała o mnie i Bogu dzięki, że była ze mną. Ja wiem, że to był palec Boży i zasługa Matki Bożej.

W Fatimie wychodziłam trochę wcześniej na Mszę Świętą o szóstej rano. Mieliśmy kapłana, z którym dużo rozmawiałam. Zamówiliśmy Mszę Świętą za Stowarzyszenie, za pracowników Stowarzyszenia oraz ich rodziny i ksiądz ją odprawił. Chcieliśmy w ten sposób wynagrodzić i żeby Pan Bóg Wam wynagrodził, Waszym rodzinom i całej organizacji.


Podziękowania


– Dziękuję Bogu Najwyższemu, Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu, a także Matce Najświętszej za wielkie łaski, którymi mnie obdarzyli. Dziękuję, że żyję bez żadnych uszczerbków na ciele. Jestem pewna, że Pan Jezus czuwa nade mną. Jest to znak, że krzyż jest naszą obroną zawsze, a szczególnie na te ostateczne czasy. Za wszystkie łaski i błogosławieństwa dla mnie i całej rodziny serdecznie dziękuję Stwórcy. Twoja cześć i chwała, po wszystkie wieki wieków. Amen. Wdzięczna Twoja służebnica Zofia.


Oprac. JK


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Pragnę podziękować za wszelkie informacje, broszury i książeczki, jakie otrzymuję od Państwa. Najbardziej cieszy mnie wydawane „Przymierze z Maryją”, ponieważ wiele trudnych spraw zostaje przedstawionych w klarowny sposób, wnosi wiele radości, ale przede wszystkim przybliża nam drogę do naszego Ojca. Czasami trzeba wrócić do początku i odnaleźć siebie, a to niełatwe. Wy w tym pomagacie. I róbcie to nadal, bo tego potrzebujemy.

„Przymierze z Maryją” jest początkiem. I z tego zrezygnować nie warto. To moje skromne zdanie, które podyktowane jest szczerą troską o byt „Przymierza…”. Sama jestem w trudnej sytuacji finansowej, dwoje dzieci uczących się poza domem to niemałe koszty. I dlatego z mężem postanowiliśmy ograniczyć wszystko do minimum przez jakiś czas, żeby stać nas było na utrzymanie domu. W dzisiejszych czasach jest to niełatwe zadanie, bo przez ostatnie lata przyzwyczailiśmy się do spełniania wszystkich swoich pragnień i zachcianek i nas też to się tyczy. Jednak trzeba wybrać, co w danym momencie jest ważniejsze. Nawet w pewnym momencie rozważaliśmy rezygnację z comiesięcznego datku na rzecz Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi, ale moje sumienie by tego nie zniosło, więc nadal będziemy Państwa wspierać finansowo oraz codzienną modlitwą. Proszę Was zarazem o modlitwę za moją rodzinę, by wspólnie umiała przetrwać trudne chwile. Ja nie mogę ofiarować nic poza tym. Zatem bardzo mi przykro, że tak jest, ale z ufnością patrzę w przyszłość i wiem, że będziemy oglądać owoce Waszej działalności. Serdecznie pozdrawiam i polecam Was opiece naszej Matuchny Matki Bożej Rychwałdzkiej.

Dagmara z mężem



Szanowni Państwo

Bardzo dziękuję za Wasz wkład w krzewienie prawd wiary. Pragnę podziękować za otrzymane materiały edukacyjne, które poszerzają moją wiedzę religijną. Życzę Wam błogosławieństwa Bożego i obfitych łask w działalności. Trzeba dbać o to, aby wiara nie wygasła. Szczęść Wam Boże!

Jadwiga

 

 

Szczęść Boże!

Dziękuję za prowadzenie tak pięknych i potrzebnych akcji katolickich. W miarę moich możliwości wspieram Was w tym pięknym dziele materialnie i duchowo. Życzę Wam, abyście kontynuowali to dzieło jak najdłużej. Pozdrawiam serdecznie!

Janina z Krakowa

 

 

Szanowny Panie Prezesie

Wspominając niedawną konferencję „Czy chrześcijanie są skazani na ewolucję”, chciałbym bardzo podziękować za niezwykłą możliwość uczestniczenia w niej. Jest to dla mnie jedyna okazja do kontaktu na żywo z najwybitniejszymi naukowcami, którzy sami odnaleźli właściwą drogę prawdy, a teraz wskazują ją innym. Takie spotkanie to coś absolutnie bezcennego, co będę wspominał jako najpiękniejsze chwile w moim życiu. Pragnę podziękować wszystkim osobom zaangażowanym w to niezwykle ważne przedsięwzięcie.

Te wszystkie dzieła, co zrozumiałe, wymagają poświęcenia oraz wsparcia również finansowego. Chyba wszyscy to rozumieją, widząc przecież efekty Państwa działalności, ale zapewne widzi to również ta druga strona, która robi wszystko, aby to zniszczyć, co jest najlepszym dowodem na właściwy kierunek Państwa działalności. Doskonale zdają sobie z tego sprawę wszystkie siły, które wiedzą, że tego ewolucjonistycznego matactwa zapewne nie da się już długo utrzymać. Myślę, że właśnie dlatego sam plan zniszczenia musi być doskonały i właśnie dlatego postanowiono uderzyć w korzenie, czyli członków Państwa organizacji, tak, by nie mogli wesprzeć dalszego rozwoju tych dzieł.

Rozwiązania, które obecnie wdraża się w firmach produkcyjnych, to kierunek dokładnie wskazany przez śp. Pana Krzysztofa Karonia w polecanym przez niego filmie „Amerykańska fabryka” – dostępnym na Netflixie. Plan, który przygotowany jest krok po kroku dla wszystkich narodów. Myślę, że dlatego choć chcielibyśmy ogromnie pomóc dalszemu rozwojowi Państwa działalności, to będzie to coraz trudniejsze.

Rozwój Państwa wszechstronnej działalności na polu wiary – (by wspomnieć choćby o Apostolacie Fatimy czy piśmie „Przymierze z Maryją”), historii, polityki, prawa – Ordo Iuris, nauki – „Polonia Christiana” i informacji – PCh24.pl, Klubie Przyjaciół, to wszystko z dumą przypomina mi, że jestem Polakiem, a moi bracia i siostry, twórcy tych pięknych dzieł, przypominają mi o właściwej postawie moralnej.

Temat ewolucji inspirował mnie, odkąd pamiętam. Brakujące ogniwo, które „na pewno jest” i „niebawem wam go ukażemy”, to temat flagowy wszystkich „naukowych czasopism”. A ja, posiadając jedynie maturę, mam nadzieję, że większość wykładów rozumiem, bo przedstawione są w takiej formie, aby wszyscy mogli zobaczyć to, co najwybitniejszym umysłom udało się dostrzec pod mikroskopem. Ich geniusz dodatkowo polega na obserwacji zjawisk zachodzących w ułamkach sekund w mikro i makroskali.

Podsumowując, w mojej skromnej opinii pomysł udostępnienia tej wiedzy wszystkim chętnym jest wyrazem chrześcijańskiej miłości, wskazującej właściwą drogę do Boga. Przecież to nasz Stwórca oddał nam ziemię, abyśmy czynili ją sobie poddaną, nie czyniąc wiedzy tajemną, tylko dla wybranych. Jeszcze raz niech będzie mi wolno podziękować za całą działalność Państwa organizacji.

Z wyrazami szacunku

Czytelnik

 

 

Szczęść Boże!

Wasza działalność zasługuje na szacunek i podziw! Otwieracie drzwi do serc ludzi zagubionych, pokazujecie inną drogę – uświadamiając, że życie to nie tylko praca, ale przede wszystkim duchowe potrzeby, które dają nadzieję i siłę do życia. Walczcie o serca, które są jeszcze uśpione. Powodzenia!

Anna z Mysłowic

 

 

Szczęść Boże!

Pragnę z całego serca podziękować za dwumiesięcznik „Przymierze z Maryją”. Od kilku lat gości on w moim rodzinnym domu, niosąc umocnienie duchowe, światło i pokój. I niech tak pozostanie jak najdłużej.

Daniel