Temat numeru
 
Nie było dla nich miejsca…
Valdis Grinsteins

 – I co teraz zrobimy? Musimy zdecydować, którego z kuzynów przyjąć w domu! – głos Samuela był donośny, lecz brzmiało w nim niezdecydowanie. Jego siostry, Sara i Debora, zawsze zmuszały go do podejmowania decyzji, bo gdyby tego nie robiły, żyliby w kompletnej niepewności i nigdy nie wiedzieliby, co czynić.

 

– Wybierz Józefa – powiedziała Sara. – Jest w końcu dziedzicem tronu Izraela, a poza tym jego żona Maria spodziewa się pierwszego dziecka. Przydadzą się nam dobre stosunki z kimś, kto pewnego dnia, jeśli polityka się zmieni i Rzymianie wyniosą się z Izraela, może zostać królem.
– Nie!
– sprzeciwiła się Debora. – Lepiej wybrać Jonatana. Jest bogaty, mieszka w Jerozolimie, nie to, co zwykły cieśla z Nazaretu. Skoro musimy co roku bywać w Jerozolimie, lepiej mieć dobre stosunki z kimś, kto posiada tam wygodny, nowoczesny dom.

Problem polegał na tym, że Samuel i jego siostry mieszkali w Betlejem – miasteczku tak małym, że ­właściwie było mieściną, w której nic się nigdy nie działo. Wiadomo było jednak, że Betlejem to miejsce pochodzenia króla Dawida i jego potomków. A tak się złożyło, że akurat rzymski cesarz August nakazał przeprowadzić spis ludności i wszyscy musieli się zapisać w miejscu, z którego pochodziła ich rodzina. Dlatego wszyscy członkowie królewskiego rodu, który już nie rządził, lecz zachował wpływy, mieli przybyć do Betlejem, by się zapisać zgodnie z rozkazem cesarza.

 

– Dobrze – podsumował Samuel. – Mamy powody, by przyjąć i jednego, i drugiego. Właściwie obaj są naszymi kuzynami i kto wie, czy nie byłoby lepiej ugościć ich obu.
– Nieee!
– zawołały jednym głosem dwie siostry.

– W domu zrobi się ciasno i niewygodnie, jeśli przybędzie tyle osób – rzekła Sara.

– Za dużo pracy przy tylu gościach – dodała Debora.

Dyskusja wróciła do punktu wyjścia.

– Trzeba wybrać jednego z dwóch – stwierdził Samuel.

– Lepiej bogatych niż biednych. Są bardziej wpływowi – podsunęła Debora.

– Lepiej wybierz bliższego krewnego, czyli Józefa, mimo że jest cieślą. Jeśli go nie przyjmiemy, co powiedzą sąsiedzi – przekonywała Sara.

 

To ostatnie zdanie odnosiło się do tego, że gościnność była w tamtych czasach świętą powinnością. Z wyjątkiem dużych miast, takich jak Jerozolima, nie istniały gospody ani inne miejsca, w których można by przenocować za opłatą. Wprawdzie w miejscowościach położonych na szlakach handlowych znajdowały się otoczone murami domy zajezdne, w których kupcy mogli złożyć na noc towary, zjeść i przenocować, ale Betlejem nawet w snach nie zbliżało się do wielkiego handlu. Bóg wybrał je na narodziny króla Dawida właśnie dlatego, że była to ostatnia, najpośledniejsza z miejscowości Izraela. A skoro nie było się gdzie zatrzymać, i to w czasach kiedy podróżowało się pieszo lub konno, gościnność miała kluczowe znaczenie – była nieodzowna. Przybywający podróżni zawsze mogli liczyć na nocleg – przyjęcie ich pod swój dach uważano za powinność, choćby byli obcymi. Tym większym moralnym obowiązkiem stawało się ugoszczenie krewnych albo przynajmniej znajomych. Można więc sobie wyobrazić, że osobom nieskorym do wysiłku, egoistycznym i wygodnickim, jak Samuel, Debora i Sara, nie uśmiechała się perspektywa spędzenia kilku dni w niewygodzie z powodu wypełniania tej powinności.

 

Sęk w tym, że musieli się zdecydować, a nie mieli zbyt wiele czasu. Zbliżała się zima, która – zgodnie z przepowiedniami – w tym roku miała być szczególnie chłodna.

 

– Cóż, trzeba coś postanowić – orzekł Samuel, ale niedane mu było powiedzieć nic więcej.

– O, w jakich ciężkich żyjemy czasach! – zaczęła jak zwykle narzekać Sara. – Co za utrapienie! Jesteśmy zmuszeni decydować! A wszystko dlatego, że jeśli przyjmiemy dwóch kuzynów z rodzinami, nie będziemy miały czasu na pogaduszki i plotki, będziemy przez cały dzień uwiązane pracami w kuchni i przy sprzątaniu! A co gorsza, to o nas będą mówili wszyscy sąsiedzi…
– Uważam, że powinniśmy przyjąć Jonatana z rodziną. On zawsze nosi się elegancko w nowych szatach, ma wspaniałe konie. Sąsiedzi będą nam zazdrościli
– Debora bardzo lubiła znajdować się w centrum zainteresowania.

– Dobrze więc – rzekł Samuel. – Zdecydujcie i dajcie mi znać, co mam zrobić.

Dwie siostry zaczęły się naradzać. Największy problem polegał na tym, że jeżeli nie ugoszczą krewnego w potrzebie, sąsiedzi dowiedzą się o tym i wezmą ich na języki. A skoro one chętnie obmawiały sąsiadów, ci zapewne skorzystają z nadarzającej się okazji, by się zemścić. Jednak co dwie głowy, to nie jedna i siostry szybko podjęły decyzję.

 

– No to kogo w końcu przyjmiemy? – spytał Samuel.

– Jonatana – odpowiedziały razem. – Jest bardziej wpływowy i użyteczny, ponieważ później on ugości nas w Jerozolimie. A żeby sąsiedzi nie mówili, że nie przyjęliśmy kuzyna Józefa z jego żoną Marią, zaproponujemy im nocleg w stajence, którą mamy na obrzeżu miasta. Jeśli nie będzie się miał jak ogrzać, z konieczności zgłosi się szybko na spis i wróci do swojego Nazaretu, zanim ktokolwiek go zauważy. Bo to ważne, żeby nikt nie spostrzegł, że nie przyjmujemy go w domu.
– Dobrze, zatem postanowione
– zgodził się Samuel.

A potem dni biegły aż do przyjazdu gości…

 

Zima rzeczywiście okazała się tego roku bardzo chłodna. Śnieg nie przestawał padać, co w tych stronach należało do rzadkości, a ponieważ wiele osób przybyło na spis powszechny, brakowało drewna do ogrzewania domów.


Jonatan i jego rodzina przybyli konno oraz w powozie i zostali serdecznie przywitani przez kuzyna Samuela i jego dwie siostry. Wkrótce potem pojawił się Józef ze swoją małżonką Marią, która jechała na osiołku, ponieważ spodziewała się dziecka i nie powinna była wędrować pieszo ani się zbytnio przemęczać. Samuel zaczął się rozpływać w przeprosinach i usprawiedliwieniach, ale kazał ubogiemu krewnemu zatrzymać się w stajence na końcu miasteczka. Na próżno Józef próbował go przekonać, żeby przenocował przynajmniej jego żonę, a on sam jakoś sobie poradzi. Kuzyn pozostał nieubłagany i nie dał mu innego wyboru, jak przyjąć to nędzne miejsce, bo inaczej zostaliby na ulicy. Deborze i Sarze zrobiło się trochę żal Marii, która w zaawansowanej ciąży bez skargi znosiła zimno, ale w końcu interesowne wygodnictwo zwyciężyło i obie siostry bez problemów pożegnały kuzyna Józefa, mając nadzieję, że sąsiedzi nic nie widzieli. No a skoro nikt się nie dowiedział, to nic się nie stało. Taki był tok ich rozumowania…

 

Jednakże ścieżki Boże są inne od ludzkich. Najpierw nad Betlejem pojawiła się wielka gwiazda i sprawiła, że wszyscy zaczęli się zastanawiać, co może oznaczać. Później, w środku nocy, Samuel, jego siostry i ich goście zauważyli niezwykły ruch na ulicach. Przed domem przechodzili grupami pasterze, śpiewając i obwieszczając, że ukazał im się Anioł i ogłosił narodzenie Odkupiciela. Jak przystało na osoby religijne, Samuel i jego siostry mieli świadomość, że przyszedł czas, w którym powinien się objawić Mesjasz, nikt jednak nie wiedział, jak ma to nastąpić. Ale najwyraźniej ci wszyscy pasterze wiedzieli i ze śpiewem na ustach kierowali się do stajenki.

Sara i Debora zaniepokoiły się. A sąsiedzi zaczynali już szemrać:

 

– Jak to możliwe, że ktoś musiał rodzić dziecko w stajence, skoro ma w tej miejscowości krewnych.
– Co robimy?
– zapytała jedna.

– A możemy coś zrobić? – odpowiedziała druga.

– No to co zrobimy? – wtrącił Samuel. – Lepiej szybko się zdecydujmy!

W końcu postanowili nie robić nic i zobaczyć, czy wszystko to nie rozejdzie się samo po kościach za dzień albo dwa. Zimno zapewne sprawi, że ludzie się zmęczą chodzeniem do stajni i wrócą do swych wygodnych domów.

 

Boże ścieżki są jednak inne od ludzkich… Gdy nikt się tego nie spodziewał, ze Wschodu przybyła bogata karawana z trzema Królami i liczną służbą, wielbłądami i końmi. I dokąd podążyła? Prosto do ubogiej stajenki, gdzie Dzieciątko spało u boku swej Matki i świętego Józefa, mając za towarzyszy tylko osła i wołu.

 

I jeżeli przedtem ludzie szemrali, teraz zwracali się otwarcie przeciw Samuelowi i jego siostrom.

 

– Co za wstyd! – mówili mieszkańcy Betlejem. – Nawet Królowie wypytywali, jacyż to ludzie tu mieszkają, że nie mieli serca, by przyjąć pod swój dach krewnego w potrzebie! Wszyscy przez nich wyjdziemy na bandę interesownych, bezdusznych egoistów.

Samuel i jego siostry nie wiedzieli, gdzie się schować. Cały ich plan opierał się na tym, żeby się nikt nie dowiedział, a teraz cały świat zdawał się wiedzieć o tym, co zrobili! Co gorsza, trzej Królowie ze Wschodu nie zatrzymali się w żadnym z domów zajezdnych, tylko rozbili swoje bogate namioty z pięknych, drogich tkanin tuż obok stajni. Jeden z nich odstąpili świętemu Józefowi, Marii i Dzieciątku, sami zaś rozlokowali się w pozostałych.

 

Mieszkańcy Betlejem poczuli się nadzwyczaj urażeni i zaciekle krytykowali Samuela i jego siostry. I jak zwykle jedno nieszczęście pociąga za sobą inne – kuzyn Jonatan nie chciał więcej słyszeć o pozostawaniu u nich, a ponieważ syn Józefa miał być ofiarowany w Świątyni, Jonatan zaprosił Józefa z rodziną, by zatrzymali się u niego w Jerozolimie. O Samuelu i jego siostrach zaś zupełnie zapomniał.

 

W rezultacie Samuel i jego siostry z powodu gniewu sąsiadów musieli się wyprowadzić z Betlejem i przez długi czas tułali się po miasteczkach Judei, błagając różnych krewnych o nocleg. Skończyło się ich egoistyczne i wygodne życie. A dlaczego ich to spotkało? Ponieważ myśleli, że jeżeli zachowają się niegodnie i zgrzeszą, nikt się nie dowie o tym, co zrobili. Bóg jednak wie wszystko i za dobre wynagradza, a za złe karze. Nieprawdaż, Drogi Czytelniku?

 



NAJNOWSZE WYDANIE:
Ty też masz zostać świętym!
W tym numerze pragniemy zastanowić się z jednej strony nad fenomenem śmierci, a z drugiej – nad świętością. Jedno jest pewne, śmierć to dopiero początek nowego Życia. Życia bez końca. Jakie jednak ono będzie, zależy od naszych codziennych wyborów.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Maryja mnie wysłuchała

Pani Stanisława Tracz pochodzi z parafii pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego w Rzeczycy Ziemiańskiej, niedaleko Kraśnika. O swoich początkach w Apostolacie Fatimy mówi tak: – Znalazłam ulotkę w skrzynce pocztowej, zauważyłam że jest na niej wizerunek cudownej Matki Bożej Fatimskiej, przeczytałam i postanowiłam przystąpić do tej duchowej wspólnoty. A było to już prawie 20 lat temu…

 

Panią Stanisławę poznałem w trakcie pielgrzymki Apostolatu do Fatimy w maju tego roku. Jestem bardzo szczęśliwa, że tam byłam i że zwiedziłam tyle sanktuariów. To trzeba przeżyć, bo tego nie da się opisać. Przeżyłam to głęboko i bardzo dziękuje całemu Stowarzyszeniu powiedziała kilka tygodni po powrocie do Polski.


Nasza rozmowa była jednak przede wszystkim okazją do tego, żeby dowiedzieć się, skąd Pani Stanisława wyniosła swoją głęboką wiarę i wyjątkową cześć do Najświętszej Maryi Panny.


Zasługa mamy i babci


Wiarę przekazała mi szczególnie moja mama Stanisława i babcia Wiktoria. Babcia była bardzo skromną kobietą. Pamiętam jak mama wysłała mnie do niej w Wielki Piątek, a babcia powiedziała wtedy do mnie: Dziecko, dzisiaj jest Wielki Piątek, je się tylko chleb i pije się tylko wodę.

Mama nauczyła mnie między innymi, że na święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny święci się ziele, a na zakończenie oktawy po uroczystości Bożego Ciała święci się wianki. To co widziałam u mamy, starałam się naśladować i zachować. W dzień ślubu dostałam od niej obraz Matki Bożej Częstochowskiej.

Uważam, że wszystkie łaski błogosławieństwo i opiekę Maryi dla rodziny i dla siebie otrzymałam dzięki modlitwie za wstawiennictwem Jasnogórskiej Pani. Gdy byłam chora, prosiłam Matkę Najświętszą o zdrowie i zostawałam wysłuchana. To tylko umacniało moją wiarę. Swoimi modlitwami wspomagałam też inne chore osoby z mojej rodziny. A teraz, w każdą sobotę, odmawiam nowennę do Matki Bożej Częstochowskiej, a każdego 13. dnia miesiąca dziękuję Matce Bożej Fatimskiej za zdrowie i opiekę.


Róża Różańcowa


W swojej parafii Pani Stanisława należy do koła różańcowego pod wezwaniem Matki Bożej Częstochowskiej; niedawno została jego zelatorką. – Do Róży Różańcowej należy 15 kobiet. Trudno o więcej osób, bo młodzi nie bardzo się garną. Staramy się, żeby odmawiany był cały Różaniec włącznie z tajemnicami światła dodanymi przez Jana Pawła II. Zmianki mamy w pierwszą niedzielę miesiąca.


Piękno katolicyzmu ludowego


Doskonałym wyrazem i świadectwem wiary Pani Stanisławy jest pomoc w prowadzeniu modlitwy przy zabytkowej kapliczce i krzyżu, znajdujących się w jej rodzinnej miejscowości. Na nabożeństwa majowe i czerwcowe chodzę pod krzyż i do kapliczki z obrazem Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Modlę się tam przeważnie z sąsiadkami i koleżankami. Czasami w środy, z moją siostrą cioteczną Józefą, odmawiamy przy kapliczce nowennę do Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Pamiętam, że jak byłam dzieckiem, młodą dziewczyną, to w tym miejscu też się modlono. Teraz my staramy się przekazać ten zwyczaj młodszemu pokoleniu.


Na trudne sprawy święta Rita


Oprócz szczególnego nabożeństwa do Matki Bożej Pani Stanisława zwraca się też często do świętej Rity. Koronkę, modlitwy i książkę o św. Ricie otrzymałam ze Stowarzyszenia. Do tej świętej modlę się codziennie, a zwłaszcza 22. dnia każdego miesiąca. Robię też bukiet na jej cześć. Wzięłam również udział w zorganizowanej przez Stowarzyszenie akcji złożenia róż w sanktuarium św. Rity we Włoszech.


Maryja słynąca łaskami


Warto nadmienić, że parafia Pani Stanisławy w Rzeczycy Ziemiańskiej posiada piękny, drewniany i zabytkowy kościół pochodzący z połowy XVIII wieku. Można w nim podziwiać rokokowe rzeźby i malowidła ścienne, ambonę i chrzcielnicę. Najważniejszą ozdobę bogato zdobionego wnętrza świątyni stanowi ołtarz główny z obrazem Matki Bożej Łaskawej.

Oprac. Janusz Komenda

 


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Od długiego czasu biłam się z myślami, czy podzielić się świadectwem o otrzymanych łaskach w szerokim gronie Czytelników, czy głęboko trzymać to w swoim sercu. Zadaniem każdego katolika jest jednak szerzenie wiary, mówienie o otrzymanych łaskach głośno, zwłaszcza teraz, gdy młodych ludzi w kościołach jest coraz mniej.

Rok 2017 był bardzo trudnym czasem w moim życiu. Od 3 lat byłam młodą mężatką, bardzo chciałam mieć dziecko. Miałam wszystko: dom, pracę, miłość, poukładane życie religijne, bardzo dobre wyniki zdrowotne, a mimo to nie mogłam zajść w ciążę. Dni mijały, a ja zaczęłam popadać w depresję. Małżeństwo bez dziecka wydawało mi się bez przyszłości, coraz częściej dochodziło do kłótni między mną a mężem. Pewnego dnia otrzymałam przesyłkę od Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi, w której był różaniec. Moje zdziwienie było ogromne: Skąd? Jak? Za darmo? Dla mnie? Odczytałam to jako wołanie Matki Bożej o modlitwę. Zaczęłam modlić się na tym różańcu, jednak nadal nie mogłam zajść w ciążę, a mój entuzjazm znów opadł. Zaczęły pojawiać się nawet myśli samobójcze…

Pewnego dnia w odwiedziny do moich teściów przyjechał znajomy ksiądz. Porozmawiałam z nim, a on wręczył mi modlitwę, którą wziął ze sobą niby przypadkiem. Był to „Akt oddania się przeciwko niepokojom i zmartwieniom”. Od pierwszego przeczytania poczułam w sobie spokój, którego nie miałam od 2 lat. Odmawiałam ten akt codziennie i modliłam się na różańcu. Uwierzyłam, że Bóg da mi dziecko, potrzeba tylko cierpliwości i wytrwania. Po kilku miesiącach miałam bardzo realny sen, obudziłam się cała zapłakana z radości. We śnie towarzyszyła mi ogromna jasność i usłyszałam piękny głos: „Będziesz miała dziecko”. W rocznicę ślubu zaszłam w ciążę, a dziś mam już dwie córki.

Teraz Matka Boża i słowa „Jezu, Ty się tym zajmij” pomagają mojej drugiej córce w walce o zdrowie, gdyż urodziła się z wadą serca. Na dziś rokowania są dobre. Polecam odmawianie tej pięknej modlitwy każdemu, kto ma problemy życiowe. W życiu bywa ciężko, jednak z Bożą pomocą łatwiej jest przez to przejść, czego i ja jestem przykładem.

Anna

 

 

Szczęść Boże!

Serdecznie dziękuję za przesłanie obrazu Matki Bożej Ostrobramskiej. Jest on dla mnie bardzo ważny! Wiele modliłam się przed tym obrazem w Klinice Akademii Medycznej we Wrocławiu, kiedy mój mąż był po wypadku. Miał 1 procent szans na przeżycie. Najpierw była trudna operacja, potem długa rehabilitacja. Dzisiaj mąż jest całkowicie sprawny. Dziękuję za tę łaskę! Pozdrawiam Was serdecznie.

Blandyna z Dolnośląskiego

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Dziękuję za przesłanie mi „Przymierza z Maryją” wraz ze smutnym listem… W liście pisze Pan Prezes o odległym miejscu w Iraku, gdzie znajduje się katolicka świątynia, w której to podczas niedzielnej Mszy Świętej dochodzi do zamachu. Terroryści z Państwa Islamskiego strzelają do bezbronnych ludzi, są zabici i ranni.

Panie Prezesie, ta porażająca scena jest nie do przyjęcia i w głowie się nie mieści. Możemy sobie wyobrazić, jakby to się wydarzyło w Polsce, choć już słyszymy o profanacjach i zakłóceniach Mszy Świętych, pobiciach księży. W naszych czasach nie słyszało się o napadach czy profanacjach. My, Apostołowie Fatimy, nie możemy jednak ograniczać się do emocji. Kiedy widzimy takie zło na świecie, musimy odpowiedzieć sobie, co teraz możemy zrobić, aby to zmienić? Aby z Bożą pomocą to zło zmienić w duchowe dobro dla siebie i bliźnich. Jak wiemy, wielu świętych naszych patronów to też byli męczennicy za wiarę katolicką. W naszym 130. numerze „Przymierza z Maryją” głównym tematem jest męczeństwo i prześladowania chrześcijan. Zyskaliśmy więc rzetelną wiedzę na temat współczesnych prześladowań.

Pisze Pan Prezes, że musimy wysłać „Przymierze…” do 202000 osób i musimy zebrać 670 000 zł. Ta kwota nie jest jeszcze taka duża. Zbieraliśmy większą i daliśmy radę, to teraz razem też damy radę. Martwi mnie jednak, że coraz rzadziej docieramy do naszych bliźnich. Co się z nimi dzieje? Czy nie chcą współpracować z naszym Stowarzyszeniem?

Dobrze jest sobie uświadomić, że mój datek pieniężny w żaden sposób nie równa się z ofiarą życia, którą składają codziennie nasi prześladowani bracia i siostry w różnych częściach świata…

Ewa z Olkusza

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Szanowni Państwo, bardzo szczytny cel akcji, związanej z szerzeniem kultu Matki Bożej Miłosierdzia moim skromnym zdaniem zasługuje na to, aby ją wspierać. Odmówiłem modlitwę błagalną do Matki Miłosierdzia, jest piękna, bardzo Wam za nią dziękuję.

Bez Waszego Stowarzyszenia nie doświadczyłbym tego, czego teraz mam okazję doświadczyć. Dziękuję raz jeszcze, że jesteście i działacie tak prężnie.

Wojciech z Rodziną z Buska-Zdroju



Szczęść Boże!

Dziękuję Panu Bogu i Matce Bożej Fatimskiej, że jesteście i czynicie piękne dzieła na chwałę Bożą i rozpowszechniacie kult Fatimskiej Pani. Wszystko, co robi Stowarzyszenie, jest według mnie zawsze aktualne i ma głębokie znaczenie dla nas, katolików. To dla mnie zaszczyt być Apostołem Fatimy i wierzę, że to dzieło Matki Bożej. Módlmy się za siebie wzajemnie i nie ustawajmy w szerzeniu kultu Maryjnego!

Iwona z Wielunia

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Droga Redakcjo, skończyły się już na szczęście obostrzenia związane z koronawirusem, a niestety w naszych świątyniach Komunia Święta nadal jest rozdawana na rękę. W związku z tym warto propagować szczególnie 111. numer „Przymierza z Maryją” z roku 2020, w którym znajduje się artykuł „Komunia Święta na rękę. Czy to się godzi?”, który bardzo poważnie traktuje tę kwestię. Przy okazji pragnę podziękować Państwu za Waszą działalność. Ona wniosła wiele dobra do mojego życia i przyczyniła się do pogłębienia mojej wiary. Dziękuję za przesyłanie „Przymierza…”, mimo że nie zawsze mam możliwość wsparcia Państwa finansowo. Pozdrawiam serdecznie.

Karolina