Temat numeru
 
Boże Narodzenie na Czarnym Lądzie
Radosław Janica

Narodzenie Pańskie jest dziś świętowane niemal w każdej części świata. Niestety, w dobie postępującej komercjalizacji i laicyzacji, wypaczany jest duchowy wymiar tych świąt. Dlatego poszukujemy umocnienia wiary i istoty Bożego Narodzenia. Ważną pomocą mogą okazać się świadectwa misjonarzy, którzy przeżywali te piękne święta w Afryce, gdzie nie ma śniegu, opłatka ani choinki, a Dzieciątko Jezus przychodzi na świat pośród natury i radosnego gwaru dochodzącego z prostych chat.

 

Katoliccy misjonarze są na Czarnym Lądzie bohaterami nieocenionej pracy u podstaw. To dzięki ich oddaniu możemy dziś mówić nie tylko o głoszeniu Afryce Dobrej Nowiny, ale też o walce z klęską głodu, śmiertelnymi chorobami czy powszechnym analfabetyzmem.

 

Nad Jeziorem Wiktorii

 

Ksiądz Tadeusz Dziedzic pochodzi ze skalnego Podhala. W latach 1983–1998 był na misjach w północnej Tanzanii nad Jeziorem Wiktorii. Po powrocie do Krakowa został dyrektorem Papieskich Dzieł Misyjnych w Archidiecezji Krakowskiej. Tę funkcję sprawuje do dzisiaj. Obecnie jest także proboszczem parafii p.w. Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Kasince Małej oraz członkiem Krajowej Rady Misyjnej przy Komisji Episkopatu Polski ds. Misji.


Ksiądz Tadeusz spełnił swoje kapłańskie marzenie powołania do misji po wcześniejszym przygotowaniu we Włoszech. W roku 1983 przybył do Tanzanii. Dołączył tam do innego księdza pracującego w diecezji Musoma. O tamtejszych świątecznych obyczajach opowiada: – Wierni składają sobie życzenia od Pasterki – najczęściej słowami: „Yesu amazaliwa. Aleluya”, tzn.Jezus się narodził, Alleluja”, przy czym kobiety śpiewają, podnosząc ręce do góry. Oczywiście, śpiewa się też kolędy do Objawienia Pańskiego. Niektóre europejskie są przetłumaczone (np. „Cicha noc”), ale większość, to już ich słowa i melodie. Śpiewa się w kościele, ale także na spotkaniach wspólnot, w rodzinach. W święta mieszkańcy Tanzanii podkreślają także wagę tego dnia przez lepsze jedzenie. Najczęściej jest to mięso z kury lub kozy, a na większych spotkaniach (np. agapa po Mszy św.) to mięso z krowy. Każdy coś przynosi, np. mąkę kukurydzianą, ryż, owoce. Krowę często ofiaruje jakiś bogatszy parafianin, który ich ma więcej. Zwykle jedzą „ugali”, czyli papkę z manioku, a na święta starają się o ryż, kukurydzę, ziemniaki (raczej słodkie) i oczywiście piją „pombe” –  rodzaj piwa przeważnie zrobionego z bananów.


Zdaniem księdza dyrektora, najskuteczniejszym sposobem głoszenia Ewangelii na misjach jest nie tyle zdobyta wiedza czy różnego rodzaju techniki duszpasterskie, ale właśnie świadectwo własnego życia. Ksiądz Dziedzic dobrze pamięta, jak podczas okresu adaptacji był pod ciągłą obserwacją Afrykanów, którzy chcieli się przekonać o autentyczności jego posługi.

 

Misja w Republice Środkowoafrykańskiej i Czadzie

 

Misjonarzem jest też br. Jerzy Steliga, kapucyn z prowincji krakowskiej. Od 1 lipca 2015 roku pełni funkcję dyrektora Sekretariatu Misyjnego i prezesa Fundacji Kapucyni i Misje we wspólnocie w Krakowie‑Olszanicy. Brat Jerzy przez ponad 13 lat pracował w Afryce na wielu placówkach misyjnych: w Ngaoundaye, Bocaranga, Yole i Ndim w Republice Środkowoafrykańskiej (w latach: 1993–1996 i 2006–2010) oraz w leżącym w Czadzie – Gore (2000–2005).


Najgłębiej przeżył pierwsze święta Bożego Narodzenia w Republice Środkowoafrykańskiej. – Odkryłem wtedy, że święta można przeżywać równie głęboko bez otoczki polskich i europejskich tradycji; że ich istotą jest spotkanie w moim sercu z wcielonym Synem Bożym – zaznacza. – Nawet obiad w ten szczególny dzień jadłem sam, gdyż Enzo, mój włoski współbrat, wyjechał przed południem do wioski Man przygotować liturgię. O szesnastej wybrałem się do Ngouboye, aby wyspowiadać wiernych przed Pasterką. Mszę Świętą rozpocząłem około dwudziestej, gdyż o północy jest dla ludzi za późno. Po Mszy muszą jeszcze coś zjeść i zatańczyć wokół ogniska przy akompaniamencie bębnów. Ich jedzenie po Pasterce jest skromne. Ogranicza się do kawy lub herbaty i słodkich pączków. W sam dzień Bożego Narodzenia każda rodzina stara się o świąteczne jedzenie. Jest to zazwyczaj klucha z manioku lub prosa z sosem mięsnym w postaci gulaszu. Zamiast gulaszu może być kawałek mięsa wołowego, koziego, drobiowego lub dziczyzny. Nie ma w zwyczaju podawania warzyw do posiłku. Kiedy w ubogiej kaplicy pokrytej strzechą – gdzie zamiast ławek są kołki drewniane, a posadzka to klepisko – pośród „pastuszków” współczesnego świata, przy lampie naftowej zamiast żyrandoli czyta się Ewangelię o narodzeniu Pana Jezusa, to czuje się tajemnicę Wcielenia w sposób wyjątkowy. Poczułem się, jakbym był w Betlejem. Ta Pasterka była dla mnie duchową rekompensatą za to wszystko, czego w tym dniu brakowało mi z polskiej tradycji – opowiada brat Jerzy Steliga OFMCap.


Jak przekazuje br. Steliga, wśród chrześcijańskich zwyczajów obchodzenia Bożego Narodzenia, w Afryce dobrze przyjęła się szopka. Najczęściej jest bardzo skromna: domek z trawy w kształcie wigwamu, otwarty z przodu, a w nim lepione z gliny figurki Świętej Rodziny, i krowy z potężnymi rogami. Choć bywają i wyrzeźbione w hebanie – czarnym afrykańskim drewnie. – Szopkę umieszcza się zwykle pod ołtarzem, a po obu stronach stawia małe bananowce, które imitują palmy. Oprócz szopki odświętną dekorację kaplicy tworzą łańcuchy. Nie są one zrobione z kolorowego papieru, lecz z ­liści ­mangowca. Wokół kaplicy malują wapnem pnie małych drzew i dekorują wstążkami ich korony. Trzeba pamiętać, że Boże Narodzenie przypada tam w okresie pory suchej i na wielu drzewach nie ma liści – dopowiada kapucyn.

 

Misja w Zimbabwe i Zambii

 

Z ramienia Salezjańskiego Wolontariatu Misyjnego – Młodzi Światu z siedzibą w Krakowie, na czterech wyjazdach misyjnych był Marek Wołkowski. W sumie były to 3 lata i cztery święta Bożego Narodzenia, z których każde były inne. Wszystkie wyjazdy były projektami budowlanymi realizowanymi w Zimbabwe i Zambii. Jego praca polegała na kierowaniu i prowadzeniu budowy obiektów mieszkalnych, duszpasterskich i kulturowych, jak np. Don Bosco Technicall College i Centrum Młodzieżowego na placówce misyjnej księży Salezjanów w Hwange (Zimbabwe).


Zgodnie z tym, co Marek usłyszał od rdzennych pracowników, jeśli są głodni, to żadne święta nie mają dla nich znaczenia. – Szczerze mówiąc, to przeżywają te święta w taki sposób, w jaki się im je zorganizuje. W Afryce jest duża mieszanka wyznań i kultur. Część z nich nie wie, co to jest Boże Narodzenie, nigdy nie słyszała o Chrystusie, a większość tylko słyszała o jakimś „Christmas” związanym z rozdawaniem prezentów – wyjaśnia.

– Oczywiście, w kościele odbywają się Msze św. i przygotowania adwentowe. To co dla nas jest nowością, to że na pasterce odbywają się liczne grupowe chrzty, komunie i bierzmowania. Szopka jest zazwyczaj wykonana z liści bananowca, choinek raczej nie ma, a tradycji Mikołaja nie znają – opowiada.


W święta księża z misji rozjeżdżają się po wszystkich parafiach i stacjach misyjnych, aby obsłużyć, wyspowiadać jak najwięcej parafian.

– Pobyt na Czarnym Lądzie na pewno mnie zmienił. Zmienił mój światopogląd, wartościowanie ludzi, nauczył miłości i współpracy z Bogiem. Mieszkanie we wspólnocie wzbogaciło moją wiedzę i wiarę. Otrzymałem może dużo więcej niż dałem. Część mojego serca na pewno tam pozostała. Już nie jestem tym samym człowiekiem co wcześniej – zapewnia Marek.

 

Misja w Etiopii

 

Z kolei Agnieszka Truchan, również z krakowskiego SWM‑u, na misjach w Afryce była przez rok (od sierpnia 2017) w etiopskiej miejscowości Zway, u sióstr salezjanek. Była tam nauczycielką sztuki w przedszkolu, a przez kilka miesięcy także jego dyrektorką. Pracowała w weekendowym oratorium sióstr oraz księży, a także w klinice u sióstr z dziećmi niedożywionymi. Pomagała też w biurze prowincjalnym i biurze misji.

– Katolików w Etiopii jest niewielu, a święta obchodzi się 7 stycznia. Nie ma tam sklepów, więc nie ma żadnych gadżetów, piosenek, choinek, światełek, słowem: nic ze świata konsumpcji nie mówi nam od początku listopada że święta za pasem. Powiedziałabym, że nie ma tej komercyjnej „świątecznej atmosfery” – zauważa Agnieszka.


Jak się okazuje, w kościele przez cały rok jest poranna Msza św. o 6.30, stąd w okresie Adwentu typowych rorat nie ma. Przed świętami idzie się do spowiedzi. Jest pasterka, a przedtem świąteczne przestawienie – jasełka przygotowane przez młodzież. W kościele jest szopka. Świętuje się pierwszy dzień świąt.


– Nie ma tu tradycji Mikołaja, prezentów, choinek, opłatka i kolęd. Na stole gości to, co zwykle, czyli typowe danie etiopskie „injera” – kwaśny placek z fermentowanego zboża- miłki abisyńskiej, zwykle z warzywami, a w święta z narodową potrawą „doro wot”, czyli kurczakiem pokrojonym na 12 części w pikantnym sosie z jajkiem. Na misji czasem pojawiały się elementy kuchni z krajów pochodzenia misjonarzy –
opisuje Agnieszka.


Cały ten rok na misji był dla niej swoistymi rekolekcjami. – Życie na misji, codziennie Msza św., życie bliżej drugiego człowieka, w świecie prostym – bez ciągłej pogoni. To doświadczenie najgłębsze. Bo gdzie można spotkać Boga? Także w człowieku, który teraz jest obok mnie – zakończyła Agnieszka.

 

Radosław Janica



NAJNOWSZE WYDANIE:
Bóg uniżył się dla nas!
Dwa tysiące lat temu nie było miejsca dla godnych narodzin Króla Wszechświata, ale czy dziś jest miejsce dla Niego w sercach i duszach ludzkich? Iluż naszych bliźnich, sąsiadów, członków rodzin zamyka przed Nim – i to z hukiem! – swoje drzwi?

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Małopolska pielgrzymka Apostołów Fatimy
Tomasz D. Kolanek

Kilka miesięcy temu moja starsza córka – Kinga – zapytała: Tato, ilu masz przyjaciół? Moja odpowiedź brzmiała: Jednego – wujka Kacpra, na co Kinga zareagowała słowami: Uuuuu… To bardzo mało. Podejrzewam, że nie zrozumiała nic z mojego miniwykładu, iż nie liczy się ilość, tylko jakość… Kacper nigdy mnie nie zawiódł; gdy tylko może, służy mi pomocną dłonią; nie wstydzi się odmawiać ze mną publicznie Różańca; zawsze potrafi mnie wysłuchać, gdy trzeba – pocieszyć lub przywołać do porządku…

 

Na pewno każda z osób czytających ten tekst ma teraz przed oczami swojego przyjaciela lub przyjaciółkę, którzy czasem potrafią być bliżsi niż rodzeństwo. Jak zareagowalibyście, Drodzy Państwo, gdybym poinformował, że pewnego wrześniowego, deszczowego tygodnia miałem zaszczyt i przyjemność poznać kilkanaście osób, których tak jak Kacpra mógłbym nazwać moimi przyjaciółmi? Tak, tak… Spotkałem takich ludzi i  co ciekawe – wszyscy znajdowali się w jednym miejscu, czyli Centrum Szkoleniowo-Konferencyjnym im. Ks. Piotra Skargi w Zawoi. Tak, proszę Państwa, chodzi o Apostołów Fatimy i ich bliskich, którymi dane mi było opiekować się podczas wyjazdu pielgrzymkowego po Małopolsce.


Pięć dni…


W ciągu trwającego pięć dni wyjazdu wysłuchałem dziesiątek przeróżnych – czasem smutnych, niekiedy poruszających, często zabawnych, ale zawsze opowiedzianych z pasją – historii, rozmawiałem na setki różnych tematów i odmówiłem niezliczoną liczbę przepięknych modlitw, litanii i koronek, ale o tym za moment…

Wszystko zaczęło się w poniedziałek od mojej… nadmiernej pewności siebie. Na niebie pięknie świeciło słońce, chmury znajdowały się gdzieś hen, daleko, a temperatura zdawała się z każdą minutą rosnąć. Mając to wszystko na uwadze, powiedziałem sam do siebie: Niemożliwe, żeby z dnia na dzień pogoda zmieniła się tak jak to zapowiadają. A prognozy głosiły, że nadchodzi tydzień deszczu, a temperatura spadnie o niemal 20 stopni. Ja jednak nie wziąłem ani kurtki, ani żadnego okrycia przeciwdeszczowego…


W Krakowie i Kalwarii…


I tak oto nastał wtorek. Bardzo szybko przekonałem się, że prognozy tym razem się sprawdziły. Apostołowie Fatimy patrzyli na mnie z lekko zażenowanym uśmiechem – jakby prawie wszyscy chcieli mi powiedzieć: A nie mówiliśmy?…


No nic… Trzeba ruszać w drogę. Pierwszym punktem na naszej pielgrzymkowej mapie było Sanktuarium św. Jana Pawła II w Krakowie. Równo w południe wzięliśmy udział we Mszy Świętej, po której odmówiliśmy Koronkę do Bożego Miłosierdzia wraz z Litanią do Najświętszego Serca Pana Jezusa, a następnie mieliśmy możliwość zwiedzania wraz z przewodnikiem miejscowego muzeum i całego sanktuarium. Dla mnie osobiście najważniejszym punktem tegoż zwiedzania była kaplica Świętej Kingi. Kto nie wie dlaczego, tego odsyłam do początku czytanego właśnie teraz tekstu.


Kolejnym punktem naszej trasy była Kalwaria Zebrzydowska i… czy trzeba pisać coś więcej? Napisać, że jest to jedno z najwspanialszych miejsc na duchowej mapie Polski, to nic nie napisać. Powiedzieć, że Apostołowie Fatimy, mimo nieustannie padającego deszczu, byli zachwyceni zarówno, jeśli idzie o doznania turystyczne oraz przede wszystkim religijne, to jakby nic nie powiedzieć.


Ze św. Charbelem…


Niezwykle wzruszającym momentem był dla mnie środowy poranek, kiedy to każdy z obecnych na naszej pielgrzymce zapytał mnie: czy weźmiemy udział we Mszy Świętej. Tak się stało i to pomimo faktu, że musieliśmy przejść pieszo półtora kilometra w nieustających strugach deszczu.


Środa w ogóle była „dniem na odpoczynek”. Apostołowie Fatimy mogli przeżyć ten dzień w dowolny sposób. Zdecydowali jednak, że spędzą go na wspólnej modlitwie i wysłuchaniu kilku przesłań duchowych, jakie dla nich przygotowałem. Na koniec dnia odwiedził nas Jacek Kotula. Wygłosił on poruszający wykład o św. Charbelu Makh­loufie, podczas którego mogliśmy uczcić jego relikwie. Następnie odśpiewaliśmy Apel Jasnogórski.


Fatimskie Sanktuarium na Krzeptówkach


Czwartek z kolei był dniem kulminacji złych warunków atmosferycznych. Tego dnia mieliśmy się udać do Zakopanego do Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach. Nie dość, że deszcz padał i padał, to jeszcze – jak to w Zakopanem – mocno dawał o sobie znać porywisty wiatr. Apostołowie dzielnie to przetrwali…. Po Mszy Świętej zapytałem jednego z kapłanów, czy możemy wspólnie odmówić Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Duchowny oczywiście się zgodził, ale nie to było najbardziej poruszające, tylko to, że do naszej kilkunastoosobowej modlącej się grupy dołączyło kilkadziesiąt osób.


Tak jak wcześniej poinformowałem – starałem się wraz z Apostołami Fatimy odmawiać nie tylko Różaniec i Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Wielu z nich powiedziało, że nie znało wcześniej np. Koronki do Ducha Świętego, Koronki Anielskiej czy też koronek wstawienniczych m. in. do świętego Gerarda, świętego Peregryna czy świętego Franciszka. Odmawialiśmy również litanie, których ja sam nie znałem, jak Litania do Ducha Świętego, po odmówieniu której wywiązała się bardzo ciekawa dyskusja dotycząca wezwania: Duchu Święty, który nas umocniłeś w sakramencie bierzmowania, zmiłuj się nad nami. Apostołowie Fatimy zwrócili uwagę, że tak wielu dziś zapomina, czym jest sakrament bierzmowania i ubolewali, że równie wielu nie chce przyjąć darów Ducha Świętego.


Piękny czas


Cóż więcej mogę napisać? To był naprawdę przepiękny czas. Ludzie, których miałem przyjemność poznać, z którymi rozmawiałem, wspólnie modliłem się i posilałem, są skarbem Kościoła, Polski i naszego Stowarzyszenia. Ja osobiście czułem się, jakbym znał ich od zawsze i jednocześnie mógłbym powiedzieć im o wszystkim, co dobre i co złe. Każdy z Apostołów Fatimy miał swoją własną historię wzlotów i upadków, radości i cierpień, przy których moje problemy są zwykłą błahostką. Każdy jednak przetrwał dobry i trudny czas dzięki wierze w Chrystusa – naszego Pana i Zbawiciela!


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szanowni Państwo!

Cieszę się ze wszystkich kampanii, jakie prowadzicie. Jako osoba wierząca uważam, że jest to wspaniała uczta duchowa. Oglądałam jubileusz Stowarzyszenia ks. Piotra Skargi i życzę Wam wszelkiego dobra. Bóg Wam zapłać za wszystkie lata. Zostańcie z Bogiem!

Barbara ze Środy Śląskiej

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Jestem pełna podziwu za to, co Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi robi na rzecz rodzin. Ja prawdziwie wierzę, że rodzina jest podstawą ładu i porządku społecznego oraz istotnych wartości dla funkcjonowania społeczeństwa. Jestem bardzo wdzięczna Panu Prezesowi za tę kampanię, dzięki której ludzie mogą zrozumieć, co to znaczy być prawdziwym chrześcijaninem. Bardzo pragnę, by nasza polska rodzina stała się miejscem modlitwy, pokoju i chrześcijańskich wartości, na wzór Świętej Rodziny z Nazaretu.

Najświętsza Rodzino, bądź naszą obroną! Tego bardzo pragnie polskie społeczeństwo!

Janina z Lubelskiego

 

 

Szczęść Boże!

Jako Apostołka Fatimy jestem bardzo zadowolona z akcji na rzecz rodziny, ponieważ właśnie rodzina jest najważniejsza. W naszym kraju niestety niszczy się ją najbardziej, jak tylko się da. Mam nadzieję, że Matka Boża pomoże Wam ją obronić. Bez rodzin jesteśmy skończeni. Cieszę się, że są takie akcje jak Wasza. Bardzo proszę o modlitwę – o to żebym wyszła z nowotworu.

Bóg zapłać!

Helena z Krakowa

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję za przepiękne materiały z niedawnej kampanii, a w szczególności za piękną tabliczkę z wizerunkiem Świętej Rodziny. Uważam, że jest to najpiękniejsza akcja z dotychczasowych, które znam. Gratuluję kreatywności! Niech Duch Święty prowadzi Was każdego dnia.

Roman ze Rzgowa

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Od kilku lat moje życie toczy się w cieniu trudnych doświadczeń, które jednak zbliżyły mnie do Jezusa i Maryi. Przez długi czas zmagałam się z problemami rodzinnymi – mąż był chorobliwie zazdrosny, atmosfera w domu była pełna napięcia, a ja nie miałam siły, by się bronić. Do tego doszły obowiązki wobec dzieci, chora siostra i matka w szpitalu. Czułam się przytłoczona, rozważałam rozwód, ale modlitwa dawała mi nadzieję. Prosiłam Boga, by pomógł mi przetrwać albo zakończyć to, co mnie niszczyło. W 2023 roku moje zdrowie załamało się. Trafiłam do szpitala z hemoglobiną na poziomie 6. Przeszłam transfuzję, badania wykazały guzy, zapalenia jelit, wątroby, nadżerki. Lekarze podejrzewali nowotwór. Byłam słaba, nie mogłam jeść ani się modlić. Mimo to ofiarowałam swoje cierpienie za grzeszników. W styczniu 2024, w święto Matki Bożej Gromnicznej, miałam trafić do szpitala, ale mnie nie przyjęto. Oddałam wszystko Bogu, prosząc o siłę i prowadzenie. W kwietniu usłyszałam wewnętrzny głos: „26 kwietnia otrzymasz dobrą wiadomość”. I rzeczywiście – hematolog powiedziała, że przeszczep szpiku nie będzie konieczny. W czerwcu przeszłam operację, podczas której miałam mistyczne doświadczenie. To wydarzenie umocniło moją wiarę. Wróciłam do zdrowia, choć ZUS odmówił mi świadczeń, a sąd pracy nie uwzględnił mojej sytuacji. Mimo to wróciłam do pracy w DPS. Zaangażowałam się w modlitwę za kapłanów w ramach Apostolatu Margaretka i Róż Różańcowych. Mam 14 kapłanów pod opieką modlitewną i 8 róż. Codzienna modlitwa daje mi siłę. W styczniu uczestniczyłam w Dniu Skupienia w Licheniu. To głęboko poruszyło moje serce. Doświadczyłam też duchowych ataków – nocą pojawiały się dziwne światła, cienie, głosy. Modliłam się, odpędzałam je, czułam obecność Pana Jezusa, który mnie chronił. Wierzę, że to była próba. Dziś wiem, że Bóg prowadzi mnie przez wszystko. Moje życie się odmieniło. Po latach wróciłam do spowiedzi, przyjęłam Komunię Świętą… Widzę, jak świat się zmienia, jak ludzie oddalają się od Boga, a ja chcę być świadkiem Jego miłości. Dziękuję Bogu za uzdrowienie, za siłę, za prowadzenie. Moje świadectwo to dowód, że nawet w najciemniejszych chwilach można odnaleźć światło – jeśli tylko otworzy się serce na Bożą obecność.

Marzena

 

 

Szczęść Boże!

Wasza kampania o Aniele Stróżu jest bardzo potrzebna, aby ludzie w niego uwierzyli, prosili go o potrzebne łaski i modlili się do niego. Wszystkie Wasze akcje są bardzo pożyteczne i potrzebne!

Daniela z Włocławka

 

 

Szanowni Państwo!

Dziękuję! Wielkich dzieł dokonujecie. Cieszę się, że należę do Apostolatu Fatimy, że otrzymuję „Przymierze z Maryją”. Bardzo mnie to raduje. Niestety, ogólny kryzys jest odczuwalny. Dzisiaj to wszystko mnie stresuje. Istnieje realne zagrożenie, a społeczeństwo potrzebuje informacji; niestety jest jej mało. Ludzie nadal milczą i stresują się, a władza chce wprowadzać programy deprawujące dzieci i młodzież. Musimy więc uciekać się pod opiekę Świętej Rodziny! Brawo za tę akcję! To jest Boże prawo – proszę nie ustawać!

Mieczysława z Przemyśla

 

 

Szczęść Boże!

Bardzo się cieszę, że powstała akcja dotycząca obrony rodziny. Jestem ojcem piątki dzieci, dzięki którym jestem dumny i szczęśliwy. Dziękuję Bogu za ten wspaniały dar. Proszę o Jego błogosławieństwo dla wszystkich rodzin w naszej Ojczyźnie! Święty Józefie, módl się za nami!

Jan z Lubelskiego

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Bardzo dziękuję całemu Stowarzyszeniu za wszystkie akcje i za „Przymierze z Maryją”. Wasze kampanie prowadzą do szczęścia Bożego na tym świecie i pięknego życia w Niebie. Bóg zapłać, że przyjmujecie to potrzebne natchnienie od Ducha Świętego.

Apostołka Agnieszka z Łódzkiego