Nasz Czytelnik, Pan Bogusław ma dylemat: Jaką przyjąć postawę względem zdeklarowanych ateistów? Czy próbować ich przekonywać, czy „odpuścić”? Jaka może być „wspólna płaszczyzna” między katolikami a niewierzącymi?
Zanim przejdę do odpowiedzi na postawione pytania, warto najpierw zastanowić się nad zagadnieniem ateizmu. Otóż, termin „ateizm” wywodzi się z języka greckiego od słowa „atheos” („a” – negacja, przeczenie, „theos” – Bóg) i przede wszystkim oznacza doktrynę lub postawę człowieka, która wyraża negację istnienia Boga rozumianego jako byt w pełni doskonały, transcendentny, niezależny od świata i człowieka, konieczny, przyczyna całej rzeczywistości, osobowy Absolut, z którym człowiek może wejść w świadome relacje (religia).
Wracając jednak do podstawowego zagadnienia… Pragnę zauważyć, że z ateistami – zwłaszcza zdeklarowanymi i wojującymi – bardzo trudno jest rozmawiać. Przede wszystkim dlatego, że oczekują od rozmówcy bezwarunkowego przyjęcia swoich racji. W takim przypadku bardzo łatwo człowiekowi wierzącemu jest się zniechęcić, zwłaszcza wtedy, gdy ateista jest nieprzyjemny i usiłuje za wszelką cenę zdenerwować i obrazić rozmówcę. W takiej sytuacji może nam przyjść na myśl fragment z Drugiego Listu św. Pawła Apostoła do Koryntian:Nie wprzęgajcie się z niewierzącymi w jedno jarzmo. Cóż bowiem ma wspólnego sprawiedliwość z niesprawiedliwością? Albo cóż ma wspólnego światło z ciemnością? Albo jakaż jest wspólnota Chrystusa z Beliarem lub wierzącego z niewiernym? Co wreszcie łączy świątynię Boga z bożkami? (2 Kor 6,14–16).
Szacunek i godność
Jednakże jako chrześcijanie jesteśmy przez Boga wezwani do miłości bliźniego a także do miłości nieprzyjaciół. Pan Jezus mówił do Apostołów: Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy was przeklinają i módlcie się za tych, którzy was oczerniają (Łk 6,27–28). Jest to szczególne zobowiązanie Zbawiciela do heroicznej miłości. Nie jest łatwo kochać kogoś, kto zachowuje się wrogo, kto szydzi z wyznawanych przez nas wartości, kogoś, kto obraża to wszystko, w co święcie wierzymy, a jednocześnie żąda, aby szanować jego przekonania. Wszystko w nas może się wzburzyć, możemy poczuć zniechęcenie do człowieka, ale w głębi serca musimy próbować się przełamać, mając świadomość, że słońce – dzieło Bożych rąk – świeci i dla dobrych, i dla złych. Warto sobie zdać sprawę, że tak jak słońce świeci dla wszystkich, tak i Bóg z miłością patrzy na każdego człowieka, który – obdarzony przez Stwórcę godnością i wolnością – w taki czy inny sposób odnosi się do Niego.
Jaką w takim razie konkretnie postawę powinien przyjąć człowiek wierzący wobec ateisty czy agnostyka? Jeśli naprawdę wierzę Bogu i ufam Mu bez reszty, a nade wszystko kocham Go z całego serca i duszy, to wobec niewierzących moja postawa musi być pełna szacunku i zrozumienia oraz pełna godności.
Jak można by zobrazować taką postawę? Otóż, jak to pięknie podaje w swoim artykule ks. Jerzy Machacz: Wobec człowieka, który wierzy, że Bóg istnieje, znajduje się człowiek, który wierzy, że Bóg nie istnieje, a jeśli nawet istnieje, to nie można z Nim, z jakichś powodów, nawiązać kontaktu, albo że Jego istnienie jest bez znaczenia dla istnienia człowieka. Ważne jest, że drugi człowiek jest wobec mnie, a nie naprzeciw mnie. Naprzeciw są rzeczy. Naprzeciw siebie stają strony walczące ze sobą, próbujące zniszczyć siebie. Jeśli wobec mnie jest drugi człowiek, to jestem w stanie uszanować jego człowieczeństwo i jestem w stanie go zrozumieć. Ludzie powinni siebie rozumieć, ponieważ są osobami. Szkoda, że nie jest to takie oczywiste w życiu codziennym. Niestety, często uprzedmiotawiamy drugiego człowieka. A przecież nie jest on przedmiotem, lecz podmiotem. Jest osobą...
Często się zdarza, że właśnie ludzie niewierzący zmuszają nas, chrześcijan, swoimi pytaniami do zastanowienia się nad naszą wiarą. Często bardziej niż którykolwiek ksiądz na kazaniu czy nawet Papież przy wygłaszaniu przemówienia. Dlatego powinniśmy rozmawiać o trudnych tematach związanych z wiarą, niekoniecznie od razu przy tym zakładając, że musimy nawrócić naszych znajomych niewierzących.
My – katolicy, chrześcijanie – nie wiemy wszystkiego o Bogu, często z własnej winy, a szczególnie z lenistwa, bo przecież tak mało się modlimy, tak mało czytamy Pismo Święte i Katechizm. Przyznajmy się do tego przed niewierzącymi, a nie zbywajmy ich pytań i wątpliwości swoim zniechęceniem. Człowiek uznający się za niewierzącego powinien stać się dla nas zadaniem. Przecież nie przez przypadek Bóg go postawił na drodze naszego życia. Na pewno potrzebuje naszej życzliwości, naszej modlitwy i dobrego słowa, a nade wszystko potrzebuje przykładu wiary. I tu postawione jest przed nami szczególne zadanie; jak żyć, żeby ateista, patrząc na mnie, na moje życie, na moją postawę, na uśmiech na twarzy wobec przeciwności, mógł zastanowić się nad sobą i mógł poznać Boga. W pierwszych wiekach chrześcijaństwa całe rzesze niewierzących nawracały się, obserwując jednoznaczną postawę i świadectwo wiary wyznawców Chrystusa.
Przeciwstawiać się złu
Musimy pamiętać, że Kościół odrzucając ateizm jako grzech przeciwko cnocie religijności, jednak nie stygmatyzuje ateistów. Odrzucając ateizm, zachęca nas do szczerego i roztropnego dialogu z niewierzącymi.
Przy czym pamiętajmy, że dialog nie oznacza jakiegoś relatywizowania wiary, czego obawia się dziś wielu szczerych katolików. Potrzeba dialogu, ponieważ dialog jest przejawem głębokiej, związanej z wiarą chrześcijańskiej miłości. Bo dialog jest częścią zwyczajnego codziennego życia. I ważne jest to, żebyśmy pamiętali, streszczając naukę Kościoła, że katolik nie staje naprzeciw, lecz wobec ateisty, bo naprzeciw siebie stają strony, które walczą ze sobą i próbują siebie zniszczyć.
Mając tego świadomość musimy podkreślić, że zadaniem człowieka wierzącego jest wyrwać drugiego człowieka z obojętności na Boga! Przecież ateista czy agnostyk może dojść do wiary dzięki spotkaniu człowieka wierzącego, który wyznaje swoją wiarę przykładem własnego życia, a nie górnolotnymi słowami. Człowieka, dla którego wiara nie jest pusto brzmiącym frazesem, złudzeniem, sentymentalizmem, ucieczką od rzeczywistości czy wygodnym schronieniem, ale jest zaangażowaniem całego życia – myśli, słów, postawy i czynów. Chrześcijańska wspólnota wierzących stanowi drogę dla ludzi obojętnych i wątpiących. Wymaga to jednak spełnienia pewnego warunku: świadectwo wiary każdego z nas musi stać się bardziej przejrzyste.
Ateistom należy pokazać wartości płynące z wiary – wartość życia, ofiarną i bezinteresowną miłość – które bez wiary w Boga właściwie nie znajdują ostatecznych podstaw. Ludzie, jak wiemy, często stają się ateistami wtedy, gdy, na przykład, poczują się „lepsi” od swojego Boga. Podobnie jak ludzie, którzy dzisiaj z taką premedytacją odrzucają Kościół, bo czują się „lepsi” od tego Mistycznego Ciała Chrystusa.
Postawa wierzącego katolika wobec ateisty nie może być lekceważąca czy obraźliwa, ale ma być życzliwa i bez uprzedzeń. Jednak z uwagi na wyznawane przez niego wartości nie może być bezkrytyczna. Przypomniał o tym papież Benedykt XVI, który podczas swojej wizyty w Hiszpanii skrytykował ludzi, którzy uważając siebie za bogów, myślą, że nie potrzebują więcej korzeni ani fundamentów poza samymi sobą. Papież ostrzegał przed pokusami wolności bez Boga i apelował, szczególnie do młodzieży, aby ich posłanie miłości odbiło się echem u niewierzących.
A więc katolik nie powinien przyjmować postawy milczenia czy obojętności wobec zła. Dlatego jesteśmy na tym świecie, aby dawać świadectwo i walczyć o prawdę. Bo zła nie można tolerować.
Katolik – człowiek wierzący, nie może popadać w jakąś bierną rezygnację czy w bezduszny fatalizm. Przeciwnie: jego świadomość i odwaga wiary powinny go zachęcać do przeciwstawiania się złu i do solidarności z prześladowanymi. Ks. dr Jarosław Grabowski, w artykule Wyrwać człowieka z obojętności na Boga, pisze: Taka solidarność katolików może przybliżyć, utwierdzić w prawdzie, że Bóg współdziała z człowiekiem w jego walce ze złem. A przypominając słowa św. Pawła: „Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam”. A więc wobec tego agresywnego wybuchu misyjnego ateizmu katolik ma prawo domagać się, by traktowano argumenty i przekonania ludzi wierzących z należytą powagą. Odnosi się on do ateistów z chrześcijańską miłością bliźniego. Niestety, wiemy, że ta miłość ze strony ateistów jest nie zawsze odwzajemniana. Katolik na przykład nie nazywa ateisty „chorym psychicznie”, tak jak czynią to niektórzy ateiści (…). My nie idziemy tą drogą. Nikogo nie nazywamy chorymi psychicznie, bo miłość do Boga nam na to nie pozwala, i miłość do człowieka. Ona nas motywuje do odwagi i świadectwa życia.
Podsumowując, pragnę podkreślić, że my, katolicy, mamy święty obowiązek ułatwiać dostęp do Boga drugiemu człowiekowi, mamy obowiązek okazywać obecność Boga w życiu publicznym i mamy czynić to przez świadectwo żywej, dojrzałej wiary. Dzisiaj właśnie my, uczniowie Jezusa Chrystusa, naszego Pana i Zbawiciela, którzy jesteśmy po wielokroć obrażani i spychani na margines życia publicznego i społecznego, nie możemy zgodzić się na odrzucanie Boga. Nie wolno nam zgodzić się na zamknięcie wiary w sferze prywatności, dzisiaj mamy obowiązek z odwagą wyznawać wiarę. Przypominajmy sobie nieustannie, każdego dnia o obowiązku świadectwa wiary w codziennym życiu i odwadze jej wyznawania wobec ludzi i współczesnego świata.
Podchodzimy do lądowania. Przez niewielkie okienka samolotu widzimy coraz wyraźniej czerwone dachy i jasne elewacje budynków Lizbony. Jeszcze moment i dotkniemy portugalskiej ziemi. Jest druga połowa maja i Portugalia wita nas – grupę 21 Apostołów Fatimy, towarzyszących im osób i pracowników Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi – słoneczną, ale nie upalną pogodą.
Na parkingu, obok budynku lotniska, czeka już autobus, który zabiera nas w 120-kilometrową podróż do Fatimy. Początkowo płaskie krajobrazy przesuwają się powoli przed naszymi oczami, ustępując stopniowo miejsca pofalowanym wzgórzom…
Batalha i Alcobaça
W trakcie pięciodniowego pobytu na Półwyspie Iberyjskim Portugalia odsłania przed nami swoje najpiękniejsze skarby. Tak jest na przykład wtedy, gdy spośród malowniczych wapiennych wzgórz Estremadury wyłania się zachwycający klasztor Matki Bożej Zwycięskiej w Batalha, ufundowany przez króla Jana I Portugalskiego w podzięce za zwycięstwo nad Hiszpanami pod Aljubarottą w 1385 roku. Na dobre zapewniło ono temu krajowi niezależność od hiszpańskiego sąsiada.
Podobnie niezapomniane wrażenia czekają na nas w Alcobaça – miasteczku słynącym ze średniowiecznego opactwa cysterskiego. Zespół klasztorny powstał jako wotum króla Alfonsa I Zdobywcy dla Matki Bożej za odbicie z rąk muzułmańskich grodu Santarem. Imponujący klasztor oprócz bogato zdobionych krużganków i Dziedzińca Królewskiego kryje w sobie sarkofagi władców – Alfonsa IV i jego syna Piotra I oraz królowej Beatrycze Kastylijskiej i żony Piotra I – Ines de Castro.
Nazaré, Santarem, Obidos
Odwiedzamy też leżące nad Atlantykiem miasteczko Nazaré. Jego nazwa wywodzi się od biblijnego Nazaretu, z którego pochodzi figura Maryi, przyniesiona tu w VIII wieku przez mnicha Romano. Statua portugalskiej Czarnej Madonny spoczywa w ołtarzu barokowego sanktuarium Matki Bożej, mieszczącym się na szczycie oceanicznego klifu.
Modne wśród portugalskich celebrytów miasteczko leży na portugalskim szlaku św. Jakuba. Przybyliśmy tu, aby nawiedzić kościół pw. św. Stefana, mieszczący Sanktuarium Cudu Eucharystycznego z XIII wieku. W ciszy, skupieniu i z pochylonymi głowami podziwiamy zachowaną w relikwiarzu cudowną, zakrwawioną Hostię.
Nie omijamy również uroczego, otoczonego średniowiecznymi murami miasteczka Obidos. Przez wieki była to własność kolejnych portugalskich królowych. Kilkusetletni zamek oraz zabytkowe budynki ciasno okalające wąskie, wybrukowane uliczki przyciągają tu każdego roku nowe rzesze turystów i pątników…
Fatima
…No, ale choćby i były najpiękniejsze, nie dla tych miejsc przybyliśmy do Portugalii. Po ok. 100 minutach podróży z lotniska zjeżdżamy w końcu z autostrady. Mijamy znak z napisem „Fatima”. Po lewej stronie drogi rozciągają się parkingi i miejsca kempingowe, teraz puste, ale w trakcie większych uroczystości religijnych szczelnie zapełnione. Dojeżdżamy do Ronda Pastuszków, na środku którego podziwiamy figury spacerujących z owieczkami Łucji, Franciszka i Hiacynty. Zbliżamy się do sanktuarium. Teraz wzdłuż ulicy ciągnie się nieprzerwany rząd oczekujących na pielgrzymów hoteli. Mijamy rondo z figurą św. Antoniego. Zza rosnących wzdłuż ulicy drzew powoli przebija się widok wyłożonego płytami placu Modlitwy. W jego sercu leży Kaplica Objawień, na szczycie góruje Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej.
U Fatimskiej Matki
Opuszczamy autobus i po szybkim rozlokowaniu się w hotelowych pokojach oraz zjedzeniu kolacji możemy w końcu pokłonić się Matce Bożej Fatimskiej. Zapada zmrok, a my kierujemy nasze kroki do zapełniającej się coraz szczelniej pielgrzymami Kaplicy Objawień. Tutaj, jak co wieczór, o 21.30 rozpoczyna się nabożeństwo różańcowe i procesja z figurą Matki Bożej Fatimskiej.
Trudno wyrazić emocje kłębiące się w głowach i sercach pątników. To bardzo osobiste dla każdego spotkanie, ten specyficzny nastrój skupienia i spotkania z majestatem Królowej Nieba i Ziemi, ale też z naszą najukochańszą Matką. Każdy sam, w swoim wnętrzu, przeżywa ten osobisty moment spotkania z Maryją; wdzięczny, że mógł tu przybyć i uklęknąć na miejscu uświęconym przez Matkę Boga. Nazajutrz w imieniu Darczyńców i uczestników kampanii organizowanych przez Stowarzyszenie składamy Matce Bożej wieniec z tysiąca róż.
Via Crucis i Aljustrel
Wkrótce potem udajemy się na Drogę Krzyżową zwaną też Szlakiem Pastuszków. Przy jej trasie nawiedzamy miejsce objawienia pastuszkom Anioła Portugalii, Valinhos, gdzie Matka Boża objawiła się dzieciom fatimskim w sierpniu 1917 roku, a także domy rodzinne Łucji oraz świętych Franciszka i Hiacynty, wciąż zachowane i jako muzea udostępniane zwiedzającym w ich rodzinnej wiosce Aljustrel.
Sanktuarium i bazylika
Po południu czeka nas zwiedzanie bazyliki Trójcy Świętej i Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej. Pierwsza z tych świątyń nie robi na mnie dobrego wrażenia. Nowoczesny budynek, z zewnątrz bardziej przypominający betonowy bunkier, a w środku przestronną halę mogącą pomieścić prawie 10 000 osób, sprawia mało sakralne wrażenie. W dodatku tuż przed nim widzimy sporych rozmiarów krzyż, na którym sylwetkę naszego Pana Jezusa Chrystusa zastąpiono kilkoma prostymi kawałkami metalu.
Zdecydowanie lepiej wygląda utrzymane w neobarokowym stylu Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej. Stałym punktem przy jego zwiedzaniu są kaplice po obu stronach prezbiterium, gdzie pielgrzymi modlą się przy grobach świętych Franciszka i Hiacynty oraz Służebnicy Bożej, siostry Łucji dos Santos.
Ofiara Mszy Świętej
W trakcie pobytu w Fatimie codziennie rano uczestniczymy w Mszy Świętej w klasycznym rycie rzymskim i w tradycyjny sposób przyjmujemy Najświętszy Sakrament. Niestety, nie jest to obecnie możliwe w samym sanktuarium, dlatego Msze Święte są odprawiane w pobliskiej kaplicy. Najświętszą Ofiarę sprawuje nasz duchowy opiekun ks. Grzegorz Śniadoch z Instytutu Dobrego Pasterza.
Odmawiajcie Różaniec!
Bóg zapłać wszystkim, z którymi pielgrzymowałem do Fatimy: Księdzu Grzegorzowi, Apostołom Fatimy i ich osobom towarzyszącym, Panu Przewodnikowi, koleżance i kolegom ze Stowarzyszenia. To była prawdziwa przyjemność i łaska spotkać Was, lepiej Was poznać, rozmawiać z Wami i wspólnie z Wami modlić się w miejscu objawień Matki Bożej. Jesteśmy wspólnotą skupiającą ludzi o różnych charakterach i temperamentach, których łączy wyjątkowa miłość do Najświętszej Maryi Panny.
Za to wszystko: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Szanowny Panie Prezesie!
Dziękuję bardzo za otrzymane życzenia urodzinowe. Miło mnie zaskoczyły i sprawiły mi dużo radości. Dziś rzadko dostaje się tyle ciepłych słów płynących z serca. Dziękuję za modlitwy za mnie!
Alina z Warszawy
Szczęść Boże!
Po przestudiowaniu książeczki pt. „Zanim przyjdzie sprawiedliwość…”, którą mi przysłaliście, jestem pod wielkim wrażeniem, że w tak zwięzły, przekonujący sposób została przekazana istota wiedzy na temat Bożego Miłosierdzia. Na nowo pomogła mi uwierzyć i przylgnąć do Miłosierdzia Bożego. Z tejże lektury dowiedziałam się wreszcie, co znaczy ofiarować Bogu Ojcu „Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo Jezusa Chrystusa” i jak należy rozumieć tę formułę. Bardzo pomogła mi przytoczona bulla papieża Piusa IV z 1564 roku.
Cecylia ze Śląska
Szczęść Boże!
Uważam, że Wasza inicjatywa „Chrzest Święty” jest bardzo piękna i potrzebna. Dziś, kiedy u młodych ludzi zatraca się poczucie wrażliwości wobec tego sakramentu, taka akcja i forma prezentu może być bardzo pomocna w zrozumieniu, jakie znaczenie ma ten sakrament oraz jak bardzo ważny jest wybór rodziców chrzestnych. Będę polecał znajomym Państwa inicjatywę i te prezenty. Serdecznie pozdrawiam.
Ryszard z Raciborza
Szczęść Boże!
Popieram każdą akcję, która służy dobru ludzi kochających Pana Boga, którzy także wielbią Jego Matkę. Pragnę też podzielić się swoim świadectwem. Pan Jezus uratował mnie, gdy podczas zawału serca błagałam o pomoc Bożego Syna słowami: „Panie Jezu ratuj, mam tyle jeszcze do spełnienia”. Od tego dnia mija prawie 20 lat. Mam wsparcie od Pana Jezusa i modlę się codzienne na różańcu, dziękując za pomoc i opiekę.
Danuta z Krasnegostawu
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Bardzo dziękuję za list oraz pismo „Przymierze z Maryją” nr 129 pt. „Powrót do piękna”. Obecnie jesteśmy atakowani niemal zewsząd brzydotą, chociażby poprzez absurdalne i obsceniczne pokazy „mody” na świecie. Chcę, aby to „Przymierze…” dotarło do jak największej liczby polskich domów i jak najwięcej osób czytało je z radością. Chcemy, aby świątynie były piękne i aby umiłowanie piękna człowieka było drogą do Boga. Życzę całej redakcji Bożego błogosławieństwa i życzliwości ludzi w waszym dziele. Z Panem Bogiem
Stefania z Dolnośląskiego
Szczęść Boże!
Nasze życie przemija bardzo szybko, chwila za chwilą, dzień za dniem. Jesteśmy zabiegani coraz bardziej wśród spraw codziennych, „gonimy coraz szybciej” za określonym celem życia. Niesiemy w sercu jednak tęsknotę za czymś, czego sami nie potrafimy określić. Z jednej strony pełne wzruszeń wspomnienia lat dzieciństwa i lat młodości, wspominamy dom rodzinny pełen ciepła, niezapomniane tradycje rodzinne, zapracowanego ojca i matkę, jej serce pełne miłości do nas. Z drugiej strony myślimy o nieustannym pragnieniu, by jak najwięcej zaczerpnąć w naszym życiu z tego, co wzniosłe, pięknie i szlachetne. Często narzekamy, że dzisiaj już nie jest tak, jak kiedyś, że wszystko wokół nas się zmienia, niekoniecznie na lepsze. Do tradycji trzeba nam powracać, jak do źródła, aby odnawiać, oczyszczać i napełniać na nowo tym, co piękne, bogate w szacunek do człowieka i miłość do Boga. Ona po części kształtuje naszą osobowość, nasze człowieczeństwo. Dziś mentalność człowieka jest już trochę inna i inne jest pojmowanie otaczającego nas świata. Mniej w nas wspólnoty rodzinnej, sąsiedzkiej, która dawniej była filarem życia, tworzyła specyficzną atmosferę relacji międzyludzkiej. Kolebką tradycji była zawsze rodzina. Wielkim przeżyciem są dwa najważniejsze święta katolickie; Boże Narodzenie i Wielkanoc, o których jeszcze nie zapomnieliśmy, pragniemy zachować je jako „swoje”, będąc dumni, że jesteśmy Polakami i katolikami.. (…)
Takie wartości i takie postrzeganie świata wyniosłem z domu rodzinnego. Z tego domu, który prowadzony przez Mamę był domem wzorcowym. Taki pozostał w naszej pamięci – jej dzieci i wnuków, którzy zapamiętali ją zawsze uśmiechniętą, radosną, idącą z pomocą każdemu, kto jej potrzebował.
Fragment rozważań Edwarda z Kalisza
Szanowni Państwo!
Widzimy, jak bardzo jest poważna sytuacja – zarówno w Kościele, jak i na świecie. Wzorem naszych ojców szukajmy pomocy u Pana Boga i Matki Najświętszej. Podejmijmy to sami, łączmy się w działaniu i zachęcajmy do tego innych, by zamawiać Msze Święte, odmawiać Różaniec i Koronkę do Miłosierdzia Bożego oraz prosić o modlitwę zakony. Intencji jest tak bardzo wiele, lecz Matka Najświętsza nie tylko zna je wszystkie, ale wie najlepiej, w jakich sprawach należy się modlić, o co prosić, za co wynagradzać, za co dziękować. Możemy zatem modlić się „we wszystkich intencjach powierzonych Matce Najświętszej”, możemy również zamawiać Msze Święte w konkretnych intencjach, np. „za Ojca Świętego, za wszystkich Księży Biskupów i o rozwój Tradycji”, „przez wstawiennictwo Matki Najświętszej z błaganiem o oddalenie: powietrza, głodu, ognia i wojny oraz o pokój Chrystusowy na świecie”, „o Polskę wierną Bogu, Krzyżowi i Ewangelii” i w podobnych intencjach.
W szczególny sposób zamawiajmy Msze Święte w klasycznym rycie rzymskim oraz greckokatolickie Boskie Liturgie. Zachęcajmy siebie i innych do Tradycji i Różańca Świętego, to bezcenny skarb, a tak wiele jeszcze osób go nie odkryło. Trwajmy mocno przy Ojcu Świętym i hierarchii kościelnej. Dołączmy nasze małe ofiary oraz obowiązki stanu i wszystko ofiarujmy Matce Bożej. Ona ma moc przebłagać słusznie zagniewanego Pana Boga. Ona wie, jak trudno żyć w dzisiejszym zepsutym świecie, Ona jest Tą, która chce i może udzielić nam łaski ostatecznego wytrwania, jeśli tylko o nią prosić będziemy i czynić, co możemy. Ona wreszcie może doprowadzić nas do portu wiecznego zbawienia – słusznie powiedział przecież św. Bernard z Clairvaux: „Maryja podstawą całej nadziei mojej”.
Czytelnik zatroskany o los katolickiej Polski