Katolicka matka nie przystaje do obrazu tak chętnie promowanego dziś przez liberalno-lewicowe środowiska. Według nich idealna matka to kobieta „wyzwolona”. Po pierwsze ma prawo zdecydować kiedy i czy w ogóle pozwoli dziecku przyjść na świat. Stąd należy się jej łatwy dostęp do antykoncepcji, a w razie „potrzeby” także i aborcji. Po drugie – macierzyństwo nie powinno jej przeszkadzać w karierze, rozwoju osobistym, rozrywkach…
Stąd też – wedle lewicowej narracji – w równym stopniu w obowiązkach związanych z opieką nad dzieckiem powinien jej pomagać mąż/partner, ewentualnie niania, dziadkowie lub instytucje opiekuńcze: żłobki, przedszkola – najlepiej otwarte od rana do wieczora, z opcją pozostawienia w razie potrzeby dziecka na noc. Po trzecie – współczesna matka powinna być dla swojego dziecka koleżanką, „wychowywać” je bezstresowo, zapewnić mu dobrobyt materialny i spełniać jego zachcianki. Jest to opis oczywiście nieco przerysowany, ale w wielu punktach oddający prawdę o współcześnie hołubionym modelu macierzyństwa. Jak w tym wszystkim przedstawia się osoba matki-katoliczki? Jaka jest jej rola w rodzinie? Przeanalizujmy ten problem krok po kroku.
Macierzyństwo to dar dla kobiety
Jako katolicy wierzymy, że powołując kobietę do małżeństwa, Bóg wyznaczył jej zadanie szczególne, przeznaczając jej rolę bycia nie tylko żoną, ale również matką. Obdarzając ją tym niezwykłym charyzmatem macierzyństwa, wyposażył ją w odpowiednie cechy do jego wypełniania. Otrzymała większą od mężczyzny wrażliwość na problemy innych, potrzebę i umiejętność budowania głębokich więzi między członkami rodziny, zdolność empatii i poświęcania się (często w stopniu heroicznym), cierpliwość. Prawdą jest to, co mówi się o miłości matczynej, o jej doskonałości – wśród ludzkich rodzajów miłości nie ma bardziej bezinteresownej, bardziej ofiarnej i nastawionej na służbę.
Przeżywanie macierzyństwa staje się dla kobiety szansą na rozwinięcie wszystkich tych cech, a w konsekwencji możliwością doskonalenia się jako osoby i uświęcania się poprzez różne poświęcenia i wyrzeczenia. W swej pracy ma też zawsze wspaniałą sojuszniczkę – Maryję, najdoskonalszą z matek, na której opiekę zawsze może liczyć.
Dobra matka to dobra żona
Dla kobiety wierzącej macierzyństwo jest naturalną konsekwencją małżeństwa, wejściem na jego nowy poziom. Miłość małżeńska, której fundamentem jest wiara, to miłość, która chce się dzielić i być zwielokrotniana, a jej ucieleśnieniem, owocem jest właśnie dziecko. Miłość ta jest zawsze otwarta na jego pojawienie się – traktuje je jako najcenniejszy dar Boży i zawsze, niezależnie od trudności zewnętrznych, takich jak np. zła sytuacja materialna czy inne plany na przyszłość, przyjmuje z radością. Narodziny dziecka sprawiają, że życie małżonków może stać się pełniejsze, a oni sami doskonalsi, bo bardziej skłonni do poświęceń i wyzbycia się egoizmu.
Aby być dojrzałą, dobrą i mądrą katolicką matką, trzeba najpierw stworzyć opartą na miłości relację z mężem. Małżonkowie powinni być dla siebie najważniejsi, dzieci, nawet najbardziej ukochane, są nieco niżej w hierarchii rodzinnej.
Cóż z tego, że matka uczy swoje dziecko słów modlitwy czy zabiera je do kościoła na Mszę Świętą, jeśli w domu nie ma atmosfery miłości i życzliwości. Dziecko to najlepszy badacz i naśladowca, a zarazem wytrawny krytyk, bezbłędnie wyczuwający wszelki fałsz w relacjach między rodzicami. Doskonale zauważa stosunki, jakie panują między nimi – jeśli matka odnosi się do ojca z serdecznością, zaufaniem, współpracuje z nim w wychowaniu potomstwa – taki obraz utrwala w swojej pamięci i kopiuje dziecko. Dobry wzór, jaki swoją postawą prezentuje matka, staje się podwaliną właściwego wypełniania po latach przez dorosłe dziecko jego roli małżeńskiej i rodzicielskiej.
Wychować dziecko do wartości
Matka w sensie fizycznym jest przez pierwsze dziewięć miesięcy domem dla swojego dziecka, potem jego niestrudzoną opiekunką zabiegającą wraz z jego ojcem, by nie było głodne, miało się w co ubrać i by miało zapewnioną solidną edukację. Matka od samego początku jest przy dziecku, przez swoją czułość i opiekę daje niemowlęciu poczucie bezpieczeństwa. Potem skupia na rosnącym dziecku swoją uwagę, rozmawiając z nim, starając się zrozumieć jego uczucia, poświęcając mu czas i uwagę – pomagając mu przez te gesty miłości prawidłowo rozwijać się emocjonalnie.
Oprócz tych podstawowych zabiegów w sferze fizycznej i emocjonalnej, w rodzinie katolickiej przed rodzicami stoją jeszcze inne ważne zadania: dbanie o kształtowanie moralności dziecka. Rodzina to szkoła miłości – w niej ma ono nauczyć się dobrego wypełniania najważniejszych życiowych zadań, które czekają go w życiu rodzinnym i w relacjach z innymi: przyjaciółmi, współpracownikami. W niej jego serce i umysł mają się otworzyć na współczucie i pomaganie potrzebującym, na szacunek do drugiego człowieka. Wpływ tej nauki jest niezwykle silny i sięga na długie lata po usamodzielnieniu się człowieka.
Dlatego, kochając dziecko bezgranicznie, matka i ojciec nie mogą się koncentrować bezkrytycznie na jego zaletach, ale w razie potrzeby powinni nie wahać się go upominać i wskazywać jasno co jest dobre, a co złe w jego postępowaniu. Kochają, więc muszą wymagać. Co ważne, również sami będą starali się swoją życiową postawą dawać świadectwo swoim dzieciom, utwierdzać je w słuszności wyznawanych wartości. Jeśli rodzice będą szanować się nawzajem, będą zawsze uprzejmi w relacjach z innymi, będą angażować się w działalność charytatywną – dziecko przyjmie takie postawy i zachowania za swoje.
By dobrze wychowywać dziecko, trzeba mieć dla niego czas. Jest to oczywistość, o której często się dzisiaj zapomina. Żadna instytucja nie będzie miała nigdy takich wyników wychowawczych, jak naprawdę zaangażowany rodzic. I tu znowu wrócić trzeba do roli matki – kobieta, która wie, jak ważną inwestycją w rozwój dziecka jest poświęcenie mu jak największej uwagi w pierwszych latach jego życia, bez żalu ograniczy, czy nawet chwilowo porzuci, obowiązki zawodowe i rozrywki na rzecz pozostania z nim w domu. Dokona takiego wyboru nawet wtedy, jeśli nieco miałaby pogorszyć się sytuacja materialna rodziny. Ta sama matka zrobi wiele, by być jak najwięcej przy dziecku w momencie, gdy zaczyna ono dorastać, wchodzić w tzw. trudny wiek – będzie niestrudzenie rozmawiać, dawać swój czas, budować relację. Nigdy nie będzie starała się kompensować braku zainteresowania prezentami. Taka postawa, w połączeniu z autentycznym życiem wartościami przez rodzica, na pewno dobrze zaowocuje w życiu dziecka.
Na kolanach świętych Matek…
Wspomniane budowanie przyjaznej atmosfery domowej, wspierającej rozwój dziecka i wychowywanie do wartości, to cele które w mniejszym lub większym stopniu przyświecają każdej matce. Zasadnicza różnica, która sprawia, że matka katolicka jest inna od współczesnych matek, jest taka, że ona w przeciwieństwie do wielu kobiet mających dzieci wie, że najważniejszym zadaniem jest takie wychowanie dziecka, by osiągnęło ono zbawienie. Wszystkie zabiegi wychowawcze mają temu służyć.
Oprócz już wymienionych, trzeba wspomnieć jeszcze o nauce praktyk religijnych i świadectwie żywej wiary rodziców. Często jest tak, że katolicka matka na długo przed narodzinami dziecka otacza je modlitwą, prosząc Boga o jego poczęcie, potem o szczęśliwe narodziny i błogosławieństwo na całe życie. Gdy przychodzi ono na świat i rośnie, to właśnie matka jako ta, która spędza z dzieckiem najwięcej czasu, uczy, używając języka i obrazów przystosowanych do wieku, słów pierwszych prostych modlitw, opowiada historie biblijne. Kształtuje tym samym w jego wyobraźni pierwszą wizję Boga – od niej właśnie zależy, jaki to będzie obraz.
Wychować dla Boga
Z biegiem czasu zakres tych działań rozszerza się: następują inicjowane przez nią rodzinne modlitwy, wspólne czytanie Pisma Świętego oraz książek religijnych, rozmowy na tematy religijne. Przed matką (i – rzecz jasna – ojcem) stają też inne zadania: posyłanie dziecka na katechezę i wspólne z kapłanem przygotowywanie go do przyjęcia sakramentów: pokuty, Eucharystii, bierzmowania. Ważne jest też wspólne, świadome uczestniczenie we Mszy Świętej i nabożeństwach: majowych, czerwcowych, różańcowych, roratach. Innym polem pracy matki, związanym z życiem religijnym rodziny jest wprowadzanie dziecka w świat obyczajów związanych z przeżywaniem świąt i uroczystości rodzinnych.
Wszystko to składa się na wychowanie religijne. By było ono skuteczne, musi jednak iść w parze ze świadectwem życia rodziców. Dlatego oni sami powinni uczestniczyć w praktykach religijnych, czytać Pismo Święte, dokształcać się – sami zobowiązani są do doskonalenia się i uświęcania. W rodzinie katolickiej muszą być trzy filary, które ją podtrzymują: Bóg oraz współpracujący ze sobą zgodnie i szanujący się: żona (matka) i mąż (ojciec). Dopiero pod wzniesionym na tak mocnym fundamentem gmachem dziecko może właściwie wzrastać.
Arcybiskup Fulton Sheen napisał: Czcigodność macierzyństwa wynika z faktu, że matka jest rodzicielką nie tylko ciała, ale i ducha. Jest to najlepsze podsumowanie powołania, jakie otrzymała katolicka matka. Dobre wypełnianie go nie przyniesie jej zapewne pochwał tego świata, ale może za nie otrzymać dwie wspaniałe nagrody – zbawienie swoich dzieci i własne.
Katarzyna Malicka
Nieco szersza wersja tego artykułu ukazała się na portalu PCh24.pl.
Pani Grażyna Wolny z Rybnika należy do Apostolatu Fatimy od około 10 lat. W maju 2022 roku zawitała wraz z mężem Janem na spotkanie Apostołów do Zawoi. Oprócz czasu poświęconego na pielgrzymki do Zakopanego, Wadowic i Kalwarii Zebrzydowskiej, udało nam się porozmawiać o tym, za co ceni Apostolat Fatimy, jak kształtowała się jej wiara i pobożność. Oto co nam o sobie opowiedziała Pani Grażyna…
U mnie w domu rodzinnym rodzice nie przymuszali nas do modlitwy. Po prostu klękali i my robiliśmy to samo, nie było nacisku. Gdy przychodziła niedziela czy święta, wiedzieliśmy, że trzeba iść do kościoła, rodzice nie musieli nam tego mówić, każdy to robił i to zostało po dzień dzisiejszy w głowie. Jeszcze dziś mam przed oczami obraz Mamy i Taty, jak klęczeli. To było normalne. Kiedyś nie patrzyłam na to tak jak teraz, gdy mam swoje dzieci.
Moja babcia, mama mojej mamy, pochodziła z Bukowiny Tatrzańskiej; bardzo dużo się modliła, była bardzo wierzącą kobietą. Praktycznie dzień w dzień chodziła pieszo do kościoła, który był oddalony od jej domu o 40 minut; często przystępowała do Komunii Świętej. Jeździłam do niej na wakacje. Zawsze chodziłam z nią do kościoła w środy – na Nowennę do Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Przykład był naprawdę dobry.
W 2014 roku miałam otwarte, bardzo poważne złamanie nogi. Lekarz stwierdził, że nadawała się do amputacji. Jak widziałam moją nogę, która wisiała tylko na skórze, to mówiłam sobie po cichu: – Jezu ufam Tobie! Po operacji przywieziono mnie na salę, a nad łóżkiem, na którym miałam leżeć, wisiał obrazek „Jezu ufam Tobie”. Po dwóch tygodniach wróciłam do szpitala i przed drugą operacją powiedziałam pielęgniarzowi: – Niech ręka Boża was prowadzi. Po operacji trafiłam w to samo miejsce, do tej samej sali. Pomyślałam, że chyba Pan Jezus czuwa nade mną. Leżąc w szpitalu, odmawiałam litanię do Matki Bożej Nieustającej Pomocy, Koronkę do Miłosierdzia Bożego i Różaniec. Na drugi dzień po operacji przyszedł ten pielęgniarz i powiedział: – Ja Panią słyszałem przez całą noc, to co Pani do mnie powiedziała. Noga została uratowana, wszystko się pozrastało, tak że dzisiaj nie mam żadnych dolegliwości, zostały tylko blizny. Różaniec i Koronka ratują mnie w takich trudnych sytuacjach.
Kilka miesięcy później wypadek miał mój młodszy syn i jego nauczyciel. Syn zadzwonił do mnie mówiąc: – Mamo, mieliśmy wypadek, ale nic poważnego się nie stało. Na miejscu wypadku zebrało się trochę ludzi. Nagle z tłumu wyszedł uśmiechnięty pan i powiedział do nich: – Chłopcy, ja myślałem, że wy z tego wypadku nie wyjdziecie cało. Po czym dał im obrazki „Jezu ufam Tobie” z modlitwą na odwrocie i zniknął. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z taką modlitwą.
Kilka lat temu zmarł mój brat. Chorował na raka wątroby. Jeździł ze mną i moim mężem do spowiedzi, na rekolekcje, na Mszę o uzdrowienie. On był człowiek-dusza, gołębie serce. Zamawialiśmy Msze Święte, żeby umarł pojednany z Bogiem i tak się stało. Byliśmy przy jego śmierci w szpitalu. Modliliśmy się przy nim na Koronce, a po pierwszej dziesiątce Różańca odszedł spokojnie, pojednany z Bogiem.
W Apostolacie Fatimy jestem od około 10 lat, choć Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi wspierałam już wcześniej. Pewnego razu wzbudziła moje zainteresowanie strona z apelem: Zostań Apostołem Fatimy! Pomyślałam: A czemu nie! I napisałam lub raczej zadzwoniłam, że chcę zostać Apostołem i dostałam wszystkie materiały: obrazek i figurkę Matki Bożej Fatimskiej, Różaniec, krzyżyk. No i „Przymierze z Maryją” – dla mnie to jest naprawdę dobre pismo. Można w nim przeczytać na przykład niezwykle budujące świadectwa innych czytelników…
Piękne jest to, że za Apostołów Fatimy odprawiana jest co miesiąc Msza Święta, że codziennie modlą się też za nas siostry zakonne. Cieszę się, że Apostolat jest taką wspólnotą, którą tworzą podobnie myślący ludzie.
oprac. Janusz Komenda
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Serdeczne Bóg zapłać za przesłanie pięknej figurki Matki Bożej. Tak bardzo czekałam na Mateczkę Najświętszą. Klękam codziennie i modlę się do Niej, prosząc o łaskę nawrócenia dla mojego męża i dzieci, którzy odeszli od Pana Boga. Będę nieustannie się za nich modlić i błagać o ich nawrócenie. Będę wypraszać i błagać Mateńkę o opiekę nad moimi wnukami, które też są daleko od Pana Boga, a ja nie mogę do nich dotrzeć, bo rodzice nie dają im przykładu. Zaznaczę, że dwóch wnuków mam za granicą i całkiem nie mam na nich wpływu. Pozostaje tylko wiara, nadzieja i modlitwa, że kiedyś moje prośby zostaną wysłuchane. Bardzo się cieszę, że mogę wspomagać Apostolat Fatimy drobnymi datkami, przez co inne rodziny mogą też poznawać to wielkie dzieło dla Matki Bożej. Zapewniam o moim wsparciu, dopóki Pan Bóg pozwoli. Dziękuję za wszystkie dewocjonalia, które do tej pory otrzymałam. Codziennie modlę się na podarowanym mi różańcu. Życzę zdrowia, dużo siły i wsparcia Mateńki Bożej w dalszym posługiwaniu. Proszę o modlitwę. Bóg zapłać za to, że trafiłam do Apostolatu Fatmy i że Matka Boża mnie tam zaprowadziła. Był to zupełny przypadek, gdy na mojej drodze pojawiło się „Przymierze z Maryją”. Bardzo czekam na każdy kolejny numer, który czytam z wielką uwagą. Po przeczytaniu zanoszę do kościoła, aby ktoś inny mógł skorzystać i dowiedzieć się o „Przymierzu…”.
Maria
Szczęść Boże!
Bardzo dziękuję za regularne przesyłanie „Przymierza z Maryją”. Uważam, że jeśli chcemy zadbać o lepszą przyszłość kolejnych pokoleń, musimy zamieszczać na łamach „Przymierza…” artykuły nawiązujące do minionych pokoleń i ludzi, którzy byli wierni Panu Bogu, Ewangelii i żyli według zaleceń i wskazań Kościoła. Teraz widzimy, jaka jest moralność młodzieży, jakie słowa padają z ust nastolatków, nawet dziewcząt. Brak im jakichkolwiek autorytetów. Pokutuje podejście „róbta, co chceta” i, niestety, w ten sposób postępują… To straszne!
Bogusław z Milanówka
Szanowni Państwo!
Chciałabym serdecznie podziękować za wszystkie przesyłki otrzymane w 2022 roku. Staram się je skrupulatnie przeglądać i czytać. Szczególnie dziękuję za kalendarz, z którego korzystam przez cały rok. Stoi zawsze na honorowym miejscu. Dziękuję bardzo za modlitwę i proszę o dalszą w 2023 roku. Życzę całej Redakcji błogosławieństwa Bożego i życzliwości ludzi w Waszym dziele nawracania na dobrą drogę wiary.
Teresa z Łódzkiego
Szczęść Boże!
Mam propozycję kilku tematów, które myślę, że warto poruszyć na łamach „Przymierza z Maryją”. Proszę rozważyć publikację tekstów modlitw, aktów zawierzenia, proszę także o dalszą publikację tekstów o świętych wzorach do naśladowania. Warto również doradzić Czytelnikom, jak pomagać osobom uzależnionym.
Celina z Dolnośląskiego
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Pragnę podzielić się kilkoma refleksjami od siebie. W mojej rodzinie od 30 lat jest obecna modlitwa „Sen Najświętszej Maryi Panny”. Modlitwa ta pomaga nam w trudnych chwilach, niespodziewanych zdarzeniach, była wybawieniem w sytuacjach bez wyjścia – „A kto będzie odmawiał albo słuchał nie zginie na każdym miejscu; ani na wojnie, ani na drodze, a w którym domu ten sen będzie się znajdował, temu ani ogień szkodzić nie będzie”. Bardzo bym chciał, aby ta modlitwa została jak najszerzej rozpropagowana.
Jan z Lubuskiego
Szanowni Państwo!
Mam kilka propozycji tematycznych. Uważam, że dobrze by się stało, gdyby w pismach katolickich położyć większy nacisk na naukę historii Polski, propagować życiorysy wybitnych Polaków na przykład rotmistrza Witolda Pileckiego, Łukasza Cieplińskiego „Pługa”, generała Fieldorfa „Nila” czy kardynała Stefana Wyszyńskiego. Pokazujmy odważnie rolę Kościoła katolickiego w powstaniu cywilizacji łacińskiej, która zapanowała prawie na całym świecie. Teraz jest ona bardzo skutecznie zwalczana, a Europa traci swą wiodącą rolę i kroczy ku upadkowi.
Jan ze Skierniewic
Szczęść Boże!
Serdecznie dziękuję Państwu za kontakt i przesłanie mi kalendarza „365 dni z Maryją”. Zawarte prawdy w otrzymanym liście wzruszają, bo dotyczą ogromnej roli Matki Najświętszej w naszym codziennym życiu oraz szerzącej się obojętności na wiarę chrześcijańską. Dziękuję bardzo za propagowanie modlitwy w „Przymierzu z Maryją”. Cieszę się, że jesteście, że mogę korzystać i potwierdzać w moim życiu opiekę i dobro Matki Bożej. Mam 88 lat i wszystko, co w życiu zdobyłam, stało się dzięki Maryi, do której zwracam się w modlitwie każdego dnia.
Zofia z Łódzkiego
Szczęść Boże!
Moje dzieci i wnuki mają prawo jazdy, a tym samym własne auta. Jako matka i babcia chciałabym, aby w ich samochodach znajdował się wizerunek patrona kierowców św. Krzysztofa wraz z modlitwą. Myślę, że można którąś z akcji poświęcić kierowcom, aby pamiętali o modlitwie przed podróżą oraz o bezpieczeństwie podczas jazdy.
Teresa
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Bardzo dziękuję za wszystkie przesyłki, które otrzymuję. Dostałam dyplom oraz Kartę Apostoła Fatimy, książkę o Ojcu Pio z poświęconym różańcem i obrazkiem z relikwią. Bardzo się cieszę z tego wszystkiego. Akcje, które przeprowadzacie, są wspaniałe. Chciałabym, aby w „Przymierzu z Maryją” było jeszcze więcej listów od Czytelników, więcej świadectw – to ludzi bardzo interesuje. Pozdrawiam, życząc dużo zdrowia i potrzebnych łask.
Halina z Gdyni