Rodzina
 
Przy stole życia
Są takie rodziny, które od lat kultywują piękną tradycję zjadania wspólnie choćby jednego posiłku. Dobrze wiedzą, dlaczego to jest takie ważne i wcale nie trzeba ich do tego namawiać. A czy Ty, drogi Czytelniku zastanawiałeś się, dlaczego trzeba starać się, o ile to możliwe, zjeść choćby jeden posiłek zasiadając do stołu wraz z całą rodziną?

Ci, u których niemal zawsze tak było i jest, zwracają uwagę, że to odpowiedni moment do spokojnej rozmowy i do okazania sobie zainteresowania. To także jest doskonała okazja do ćwiczenia charakteru.

Ci, którzy są bardzo zagonieni, prawie nie zwracają uwagi na to, co jedzą i w jakich warunkach. Jednak postępując w ten sposób traci się coś, co jest trudne do oszacowania. Traci się kontakt z tymi, z którymi chcemy być blisko.

Wykonujemy - jak roboty - czynności, które są do zrobienia. Nie ma czasu na refleksję, nie mówiąc już nawet o świadomym samokształceniu charakteru i doskonaleniu. Dlatego też jeden wspólny posiłek jest ważny. Będzie on miał znaczenie dla całego naszego życia.

Weźmy na przykład małe dzieci. Jest wiele dań, których one wręcz nie znoszą. Zastanawiamy się co robić. Proponujemy po dobroci, a później nawet groźbą. Dzieci bronią się przed nimi, my ulegamy, no „bo nie ma co na siłę forsować". Są jednak takie dzieciaki, którym na szczęście da się przetłumaczyć różne rzeczy. Pod wpływem perswazji da się je skłonić do zjedzenia czegoś, czego bardzo nie lubią, mówiąc im o tym, co będzie, gdy przyjdzie im zmierzyć się ze znacznie większymi trudnościami w życiu dorosłym, aniżeli np. groch czy kapusta, które teraz stanowią taki problem.

Jeśli im się uda i zjedzą coś, czego nie znoszą, to będzie ich pierwsze wspaniałe zwycięstwo nad sobą. W ten sposób ćwiczy się hart ducha, inaczej mówiąc jest to wstęp do praktykowania cnoty męstwa.

Można by powiedzieć, że to takie „byle co". Ale to nie jest „byle co". To właśnie przez takie małe rzeczy kształci się w człowieku siłę, niezbędną w życiu dorosłym do znoszenia wszelkich trudów.

Innym razem, kiedy przyjdzie dziecku dłużej poczekać na posiłek, a przy tym jest bardzo głodne, mamy wspaniałą lekcję wstrzemięźliwości. Oj, jakże trudno z tym sobie poradzić nawet dorosłym!

Wspólne zasiadanie do stołu naprawdę ma sporo zalet.

Po pierwsze, dbając o piękne nakrycie, mamy okazję do miłego spędzenia czasu, w dodatku z osobami nam szczególnie bliskimi. Możemy okazać im zainteresowanie, np. rodzice dzieciom, małżonkowie sobie nawzajem. Wiemy na bieżąco, jakie są problemy i sprawy, które wymagają natychmiastowego załatwienia. Między członkami rodziny siłą rzeczy nawiązuje się silna więź potrzebna do trwania w jedności wtedy, kiedy przychodzą różne próby.

Po drugie, znając zasady właściwego zachowania przy stole z czasem nasze dzieci nabędą dobrych manier, dzięki którym świadomie i z przyjemnością będą uczestniczyć we wszelkich tego typu spotkaniach.

Po trzecie, rzecz najważniejsza, jest to okazja, nie tylko dla dzieci, ale dla nas samych temperowania charakteru. Przy stole uczymy się męstwa, wstrzemięźliwości, bezinteresowności, docenienia tego, co mamy, co jest nam podane i wdzięczności za wszelki trud, który doprowadził do powstania takiego czy innego dania. Uczymy się dobroduszności i poświęcenia.

Dlatego też nie jest bez znaczenia to, czy jesz szybko czy wolno, jak trzymasz widelec i nóż. Czy wybrzydzasz i czy czekasz na innych, i czy starasz się stworzyć miłą atmosferę.

Pewnie, można zachowywać się w sposób nieokrzesany i niecierpliwie. Jednak wtedy odkrywamy karty, które mówią innym o tym, z kim mają do czynienia. Mogą się przekonać, że jesteśmy niecierpliwi, nieopanowani, nietaktowni, samolubni, a co za tym idzie wyciągną wnioski, że nie warto się z nami przyjaźnić, robić interesy czy powierzać ważne sprawy.

Wspólne zjadanie posiłków to doskonała okazja do ćwiczenia swoich cech charakteru. Dlatego, że są to czynności stale się powtarzające. Codziennie jest okazja ku temu, aby uczyć się i praktykować dobre nawyki, dobre maniery, które są niczym innym jak cnotą w przebraniu.

Nawet w Biblii mamy do nich odniesienie. W Księdze Sędziów (7, 3-7) Pan Bóg nakazał Gedeonowi wybrać najlepszych wojowników spośród swego ludu, przy pomocy których miał pokonać Madianitów. Wybór miał polegać na tym, że Gedeon miał wszystkich spragnionych przyprowadzić do wody i obserwować, w jaki sposób piją. Czy przyklękają i nabierają wodę do rąk, czy też chłepcą ją językiem jak psy. Okazało się, że trzystu mężów piło wodę z dłoni i to przy ich pomocy Pan Bóg miał wybawić lud Gedeona. Pozostałych odesłano do swoich domów. Zdarzenie to pokazuje, że tylko zdyscyplinowani i wstrzemięźliwi mogli podołać zadaniu, które miało przed nimi stanąć. Dzięki wspólnemu zjadaniu posiłków może się okazać, że wiele problemów po prostu przestanie istnieć. Dam przykład. Mam syna, który ma tendencję do zamykania się w sobie. Gdy zawsze pytaliśmy go wraz z mężem, jak było w przedszkolu, co takiego robił i co się zdarzyło, on w pewnym momencie ucinał rozmowę, mówiąc: - „A, nie chce mi się mówić".

Gdy jednak pewnego razu zaaranżowałam wspólny podwieczorek przy stole, dowiedziałam się całkiem sporo szczegółów z tego dnia.

Chociaż nie mamy czasu, wydaje nam się, że nie zdążymy wszystkiego ogarnąć, bo trzeba dom posprzątać, załatwić sprawę w banku, przygotować obiad na następny dzień, dopilnować odrobienia zadań przez dzieci i nie wiadomo co jeszcze, to jednak powiem tak: warto starać się zjeść chociaż jeden posiłek wspólnie!

I nawet jeśli nie zawsze wszystko wychodzi, jak sobie zaplanujemy, nie przejmujmy się tak bardzo. To, co teraz jest niewidoczne, zobaczymy w całej krasie po wielu latach. Wtedy okaże się, że warto było się starać i w oku, na samo wspomnienie dawnych lat, zakręci się łezka, a na twarzy zagości uśmiech.

Dlaczego tak się upieram? Kiedyś czytałam wspomnienia pewnej pani, która dzieliła się dwudziestoletnim doświadczeniem wspólnego odmawiania różańca prze całą rodzinę. Mówiła ona o tym, że chociaż zawsze bardzo się starała, aby to piętnastominutowe odmawianie różańca wypadało jak najlepiej, to jednak tak nie było. A to jakiś ośmiolatek biegł w kierunku drzwi i mówił, że zaraz wróci, a to nastolatek mówił, że on zawsze odmawia, ale dzisiaj nie może, bo musi wyjść, a to niemowlę wymiotowało itp.

Zawsze tych trudności piętrzyło się mnóstwo, właśnie wtedy, kiedy trzeba było się zgromadzić i w skupieniu odmówić modlitwę. Razu pewnego, podczas zjazdu rodzinnego, na którym było aż sześćdziesięciu gości w gorącym i dusznym pokoju, kiedy już udało się wszystkich zebrać, nawet niemowlęta były cicho, pod oknem usiadł pies, który wył przez następne 20 minut! No cóż, diabeł zawsze znajdzie sposób, żeby przeszkodzić.

Mimo tego wszystkiego, jak wspomina ta pani, dzieci podorastały, założyły swoje rodziny i zachowały prawdziwą, tradycyjną wiarę w tym burzliwym dla Kościoła czasie, a jedno z nich wybrało nawet stan zakonny. Dorosły również niemowlęta, których twarze wciąż jaśnieją niewinnością i czystością, nawet jeśli od czasu do czasu zdarzy im się bunt.
Przykład tej pani wyraźnie pokazuje, jak to, co jest mozolne, wymaga sporo pracy i cierpliwości, po latach przynosi wspaniałe efekty, nawet jeśli od razu nie wszystko wychodzi tak, jak byśmy chcieli. Dlatego też, pomimo wszelkich trudności, chociaż do jednego posiłku starajmy się zgromadzić wszyscy. Tak jak na modlitwę...

Agnieszka Stelmach


NAJNOWSZE WYDANIE:
Cudotwórca z Libanu
Święci są naszymi sprzymierzeńcami, przewodnikami w drodze do Nieba. Spójrzmy na ich żywoty. To ludzie z krwi i kości, którzy jednak bezkompromisowo wybrali w życiu Boga. Z miłości do Chrystusa i w trosce o zbawienie swoje oraz bliźnich zaparli się siebie, odrzucili fałszywe „błyskotki” tego świata. W tym numerze przedstawiamy pustelnika, który w swym uniżeniu chciał być zapomniany przez wszystkich – św. Charbela Makhloufa.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 

Kocham Boga i ludzi


Pani Zofia Kłakowicz wspiera Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi od 2007 roku. Urodziła się w miejscowości Stary Las koło Głuchołaz w województwie opolskim. Tam należała do parafii pod wezwaniem św. Marcina, w której przyjęła wszystkie sakramenty. Po zawarciu małżeństwa, którego 60. rocznicę będzie obchodziła z mężem w przyszłym roku, przeprowadziła się do sąsiedniego Nowego Lasu, do parafii pw. św. Jadwigi Śląskiej. 

– Kocham Boga, kocham ludzi i dobrze mi z tym. W domu urządziłam „kaplicę”: krzyż Trójcy Świętej, figury Boga Ojca, Jezusa Miłosiernego, Jezusa Chrystusa – Króla Polski i naszych rodzin oraz figurę Matki Bożej oraz wielu świętych.


Bóg mnie prowadzi


– Ja jestem tylko po siedmiu klasach szkoły podstawowej. Nie miałam możliwości dłużej się uczyć, bo ojciec był inwalidą, mama była po pobycie na Syberii, a poza mną mieli jeszcze troje dzieci i trzeba było ciężko pracować w polu. To niesamowite, jak Pan Bóg mnie prowadził w moim życiu.

Wraz z mężem ufamy Bogu i Go kochamy. Mamy gospodarkę, hodujemy kury, uprawiamy ziemniaki, owoców się pełno u nas rodzi, robimy przetwory, dzielimy się z ludźmi. Ze zdrowiem już różnie bywa, ale nie dajemy się, a córka Katarzyna nam pomaga. Córka mieszka w Bielsku-Białej, wyposaża apteki i szpitale, otwiera i projektuje ludziom apteki. Ma bardzo dobrego męża.


Maryja otarła moje łzy


– Syn Jan zmarł w tamtym roku. To był bardzo dobry człowiek dla ludzi, znana osoba w powiecie. Był mechanikiem samochodowym, miał swój warsztat i dobrze wykonywał swoją pracę. Jego syn i córka teraz pracują w tym warsztacie.

– W tamtym roku, podczas oktawy Bożego Ciała, w święto Najświętszego Serca Pana Jezusa pochowaliśmy go, a w tym roku Matka Boża otarła mi łzy, bo akurat w oktawie zaprosiła mnie do Fatimy. Pan Bóg dał, że córka też skorzystała i była ze mną w tym miejscu, bo też bardzo kocha Pana Boga. Uważam, że to była też nagroda z Nieba.


Z Apostolatem w Fatimie


– Przed wyjazdem do Fatimy córka mi mówiła: „Mamuś, to jest jakieś Stowarzyszenie, ty pieniądze dajesz, a dzisiaj świat jest jaki jest; nie byłaś tam, nie wiesz. Trzeba wziąć pieniądze, bo nie wiadomo, jak będzie. Może trzeba będzie za nocleg zapłacić, może za jakieś obiady”. Ona wzięła i ja wzięłam i był kłopot, bo faktycznie, co się okazało – i to nas bardzo zaskoczyło – że wszystko było domknięte, wszystko było zadbane, była bardzo dobra opieka…

Co było dla mnie bardzo fajne, to pierwsze przeżycie, jeszcze w Krakowie, w hotelu, gdy pan prezes bardzo miło nas przywitał, z uśmiechem i serdecznością, słowami: „Szczęść Boże”. To było dla mnie takie piękne!

Na pielgrzymce poznaliśmy pracowników Stowarzyszenia; moja córka dużo z nimi przebywała. Pani przewodnik powiedziała, że taka paczka, jak nasza, to jest mało spotykana. Było pięknie, nie było kłopotów i na wszystko było dużo czasu. Córka dbała o mnie i Bogu dzięki, że była ze mną. Ja wiem, że to był palec Boży i zasługa Matki Bożej.

W Fatimie wychodziłam trochę wcześniej na Mszę Świętą o szóstej rano. Mieliśmy kapłana, z którym dużo rozmawiałam. Zamówiliśmy Mszę Świętą za Stowarzyszenie, za pracowników Stowarzyszenia oraz ich rodziny i ksiądz ją odprawił. Chcieliśmy w ten sposób wynagrodzić i żeby Pan Bóg Wam wynagrodził, Waszym rodzinom i całej organizacji.


Podziękowania


– Dziękuję Bogu Najwyższemu, Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu, a także Matce Najświętszej za wielkie łaski, którymi mnie obdarzyli. Dziękuję, że żyję bez żadnych uszczerbków na ciele. Jestem pewna, że Pan Jezus czuwa nade mną. Jest to znak, że krzyż jest naszą obroną zawsze, a szczególnie na te ostateczne czasy. Za wszystkie łaski i błogosławieństwa dla mnie i całej rodziny serdecznie dziękuję Stwórcy. Twoja cześć i chwała, po wszystkie wieki wieków. Amen. Wdzięczna Twoja służebnica Zofia.


Oprac. JK


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Pragnę podziękować za wszelkie informacje, broszury i książeczki, jakie otrzymuję od Państwa. Najbardziej cieszy mnie wydawane „Przymierze z Maryją”, ponieważ wiele trudnych spraw zostaje przedstawionych w klarowny sposób, wnosi wiele radości, ale przede wszystkim przybliża nam drogę do naszego Ojca. Czasami trzeba wrócić do początku i odnaleźć siebie, a to niełatwe. Wy w tym pomagacie. I róbcie to nadal, bo tego potrzebujemy.

„Przymierze z Maryją” jest początkiem. I z tego zrezygnować nie warto. To moje skromne zdanie, które podyktowane jest szczerą troską o byt „Przymierza…”. Sama jestem w trudnej sytuacji finansowej, dwoje dzieci uczących się poza domem to niemałe koszty. I dlatego z mężem postanowiliśmy ograniczyć wszystko do minimum przez jakiś czas, żeby stać nas było na utrzymanie domu. W dzisiejszych czasach jest to niełatwe zadanie, bo przez ostatnie lata przyzwyczailiśmy się do spełniania wszystkich swoich pragnień i zachcianek i nas też to się tyczy. Jednak trzeba wybrać, co w danym momencie jest ważniejsze. Nawet w pewnym momencie rozważaliśmy rezygnację z comiesięcznego datku na rzecz Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi, ale moje sumienie by tego nie zniosło, więc nadal będziemy Państwa wspierać finansowo oraz codzienną modlitwą. Proszę Was zarazem o modlitwę za moją rodzinę, by wspólnie umiała przetrwać trudne chwile. Ja nie mogę ofiarować nic poza tym. Zatem bardzo mi przykro, że tak jest, ale z ufnością patrzę w przyszłość i wiem, że będziemy oglądać owoce Waszej działalności. Serdecznie pozdrawiam i polecam Was opiece naszej Matuchny Matki Bożej Rychwałdzkiej.

Dagmara z mężem



Szanowni Państwo

Bardzo dziękuję za Wasz wkład w krzewienie prawd wiary. Pragnę podziękować za otrzymane materiały edukacyjne, które poszerzają moją wiedzę religijną. Życzę Wam błogosławieństwa Bożego i obfitych łask w działalności. Trzeba dbać o to, aby wiara nie wygasła. Szczęść Wam Boże!

Jadwiga

 

 

Szczęść Boże!

Dziękuję za prowadzenie tak pięknych i potrzebnych akcji katolickich. W miarę moich możliwości wspieram Was w tym pięknym dziele materialnie i duchowo. Życzę Wam, abyście kontynuowali to dzieło jak najdłużej. Pozdrawiam serdecznie!

Janina z Krakowa

 

 

Szanowny Panie Prezesie

Wspominając niedawną konferencję „Czy chrześcijanie są skazani na ewolucję”, chciałbym bardzo podziękować za niezwykłą możliwość uczestniczenia w niej. Jest to dla mnie jedyna okazja do kontaktu na żywo z najwybitniejszymi naukowcami, którzy sami odnaleźli właściwą drogę prawdy, a teraz wskazują ją innym. Takie spotkanie to coś absolutnie bezcennego, co będę wspominał jako najpiękniejsze chwile w moim życiu. Pragnę podziękować wszystkim osobom zaangażowanym w to niezwykle ważne przedsięwzięcie.

Te wszystkie dzieła, co zrozumiałe, wymagają poświęcenia oraz wsparcia również finansowego. Chyba wszyscy to rozumieją, widząc przecież efekty Państwa działalności, ale zapewne widzi to również ta druga strona, która robi wszystko, aby to zniszczyć, co jest najlepszym dowodem na właściwy kierunek Państwa działalności. Doskonale zdają sobie z tego sprawę wszystkie siły, które wiedzą, że tego ewolucjonistycznego matactwa zapewne nie da się już długo utrzymać. Myślę, że właśnie dlatego sam plan zniszczenia musi być doskonały i właśnie dlatego postanowiono uderzyć w korzenie, czyli członków Państwa organizacji, tak, by nie mogli wesprzeć dalszego rozwoju tych dzieł.

Rozwiązania, które obecnie wdraża się w firmach produkcyjnych, to kierunek dokładnie wskazany przez śp. Pana Krzysztofa Karonia w polecanym przez niego filmie „Amerykańska fabryka” – dostępnym na Netflixie. Plan, który przygotowany jest krok po kroku dla wszystkich narodów. Myślę, że dlatego choć chcielibyśmy ogromnie pomóc dalszemu rozwojowi Państwa działalności, to będzie to coraz trudniejsze.

Rozwój Państwa wszechstronnej działalności na polu wiary – (by wspomnieć choćby o Apostolacie Fatimy czy piśmie „Przymierze z Maryją”), historii, polityki, prawa – Ordo Iuris, nauki – „Polonia Christiana” i informacji – PCh24.pl, Klubie Przyjaciół, to wszystko z dumą przypomina mi, że jestem Polakiem, a moi bracia i siostry, twórcy tych pięknych dzieł, przypominają mi o właściwej postawie moralnej.

Temat ewolucji inspirował mnie, odkąd pamiętam. Brakujące ogniwo, które „na pewno jest” i „niebawem wam go ukażemy”, to temat flagowy wszystkich „naukowych czasopism”. A ja, posiadając jedynie maturę, mam nadzieję, że większość wykładów rozumiem, bo przedstawione są w takiej formie, aby wszyscy mogli zobaczyć to, co najwybitniejszym umysłom udało się dostrzec pod mikroskopem. Ich geniusz dodatkowo polega na obserwacji zjawisk zachodzących w ułamkach sekund w mikro i makroskali.

Podsumowując, w mojej skromnej opinii pomysł udostępnienia tej wiedzy wszystkim chętnym jest wyrazem chrześcijańskiej miłości, wskazującej właściwą drogę do Boga. Przecież to nasz Stwórca oddał nam ziemię, abyśmy czynili ją sobie poddaną, nie czyniąc wiedzy tajemną, tylko dla wybranych. Jeszcze raz niech będzie mi wolno podziękować za całą działalność Państwa organizacji.

Z wyrazami szacunku

Czytelnik

 

 

Szczęść Boże!

Wasza działalność zasługuje na szacunek i podziw! Otwieracie drzwi do serc ludzi zagubionych, pokazujecie inną drogę – uświadamiając, że życie to nie tylko praca, ale przede wszystkim duchowe potrzeby, które dają nadzieję i siłę do życia. Walczcie o serca, które są jeszcze uśpione. Powodzenia!

Anna z Mysłowic

 

 

Szczęść Boże!

Pragnę z całego serca podziękować za dwumiesięcznik „Przymierze z Maryją”. Od kilku lat gości on w moim rodzinnym domu, niosąc umocnienie duchowe, światło i pokój. I niech tak pozostanie jak najdłużej.

Daniel