
Pytanie postawione w tytule bardzo konkretnie dotyka tego, kim jest Bóg i w jaki sposób działa w naszym świecie. Wiemy przecież, że On jest Miłością, że jest Ojcem Wszechmogącym, a jednak w codziennym doświadczeniu nieraz bardzo brutalnie dotyka nas zło. W takiej sytuacji rodzi się w nas pytanie, czy rzeczywiście Bóg jest Wszechmogący, a jeśli tak, to dlaczego pozwala na zło. Czy Pan Bóg nie mógł stworzyć świata, w którym zło byłoby niemożliwe?
By odpowiedzieć na te pytania najpierw musimy zastanowić się, czym jest zło, skąd się wzięło, a następnie zastanowić się, co w perspektywie Boga oznacza „pozwalać”.
Zawiść szatana
Otóż, Bóg nie stworzył zła. Bóg ze złem nie ma nic wspólnego. Objawienie poucza nas, że wszelkie zło weszło na świat przez zawiść szatana. Jednakże istnienie diabła, istoty duchowej, która zainicjowała zło, również jest przecież dziełem Boga. I rzeczywiście, Bóg stworzył szatana jako ducha czystego. Stworzył go jako istotę powołaną do miłości, a warunkiem miłości jest istnienie wolnej woli. Miłość zawsze musi być wolnym aktem, wyborem. Wybór zaś zakłada możliwość sprzeciwienia się Bogu.
Zło, którego doświadczamy w świecie, ma dwojaki charakter. Możemy mówić o złu moralnym, o występkach, które rodzą się w sercu, a konkretnie w woli – złu, które właśnie jest skutkiem wolnego wyboru. Takiego zła doświadczamy i w sobie, i wobec siebie. Doświadczamy skłonności do zła (co jest skutkiem grzechu pierworodnego). Jednakże dzięki wolności wspieranej łaską Bożą możemy mu się przeciwstawiać. Doświadczamy również zła wobec nas (np. agresji), wobec której często jesteśmy bezradni.
Jesteśmy też doświadczani przez zło, które nie ma zabarwienia moralnego, jak choroby, ograniczenia, głód, kataklizmy i śmierć. Zło tego rodzaju jest skutkiem grzechu pierworodnego. Jeśli człowiek odwrócił się od Boga, to tym samym odłączył się od Stwórcy porządku i harmonii, źródła życia i szczęścia, a tym samym popadł w bezład.
Wolność – wielki dar
Jednakże, skoro już tak tragicznie potoczyła się historia człowieka, że popadł w grzech, odwrócił się od Boga i boleśnie doświadcza skutków tego wyboru, to czy Bóg na to się godzi i na to pozwala? Czy Bóg nie mógłby po prostu na zło nie pozwolić?
Odpowiedź na te pytania jest prosta. Bóg oczywiście na zło się nie godzi. To, że rozpanoszyło się ono na świecie, nie jest skutkiem Bożego dekretu. Bóg nie pozwala na zło, ale jednocześnie respektuje wolność stworzenia. Oznacza to, że fakt naszego cierpienia czy podatności na zło nie jest wynikiem obojętności Boga na człowieka czy obojętności na zło. Bóg pomimo naszych złych wyborów nie godzi się po prostu na cofnięcie nam największego daru, jakim jest właśnie wolność. Nawet w obliczu grzechu Bóg chce ocalić ludzką wolność, która jest dobra sama w sobie i która właściwie nawet w stanie grzechu i oddalenia od Boga jest warunkiem koniecznym powrotu do Boga i nawiązania z Nim relacji miłości. Ograniczenie wolności, które zażegnałoby zło panujące w świecie, byłoby większą szkodą dla człowieka niż samo doświadczenie zła.
Bez Boga świat jest absurdem
Po drugie, samo doświadczenie zła może mieć dla nas pewien walor pedagogiczny. Doświadczywszy skutków oddalenia, doświadczamy także goryczy życia bez Boga. Doświadczenie tego braku może zaś wprowadzić nas na drogę nawrócenia. Gorycz tego świata uzmysławia nam po prostu, że bez Boga naprawdę nie da się żyć. Bez Boga ten świat i ludzkie życie jest absurdem nie do zniesienia.
Powyższe rozważania mają oczywiście posmak pewnego rodzaju teoretyzowania. Doświadczenie ludzkie jest bardziej skomplikowane, jednakże jedno jest pewne, że bez Boga zło byłoby czymś ostatecznym, a tym samym życie w środowisku zła jawiłoby się jako najwyższy absurd. Doświadczenie nawrócenia, powrót do Boga, dostrzeżenie Ojca, który jest ponad tym wszystkim, co w naszym życiu jest skandalem, jest jedynym argumentem wyjaśniającym i uzasadniającym świat. Zło, aczkolwiek faktycznie istnieje, nie jest ostatecznością. Jest stanem przejściowym.
A co z wojną?
Spróbujmy jednak powyższe zasady przenieść na bardziej konkretny grunt. Przyjrzyjmy się chociażby zagadnieniu wojny – wszak jest to rzeczywistość, która w ostatnim czasie stała się dla nas bardzo namacalna.
Czy więc Bóg zgadza się na wojnę? Oczywiście, nie. Wojna jest czymś złym. Jest grzechem i skutkiem grzechu, a jako taka jest czymś absolutnie obcym Bogu. Czy jednak z tego wynika, że w obliczu wojny prawdziwie Bożym sposobem działania jest pacyfizm, jak coraz częściej się twierdzi? Czy z faktu, że Bóg wojny nie uczynił, należy twierdzić, że koncepcja wojny sprawiedliwej jest nie do obronienia?
Podobnie jak w przypadku grzechu, Bóg nie uczynił go i nie godzi się na niego. Dopuszczenie grzechu nie jest w istocie dopuszczeniem go, ale jest opowiedzeniem się za wartością, jaką jest wolność. Pan Bóg niszcząc zło, nie wylewa dziecka z kąpielą. Nie chce uśmierzać i usuwać zła, okaleczając to, co jest w nas piękne. Zatem Bóg w takiej sytuacji opowiada się nie za złem, ale za ochroną wartości, która przez zło została dotknięta i zainfekowana. Usunięcie wolnej woli byłoby pewną analogią do stanu, w którym zaatakowany naród oddaje swoje dziedzictwo najeźdźcy ze względu na skutek, jakim byłoby ustanie wojny. Wojna rzeczywiście ustałaby, ale ojczyzna byłaby utracona.
Zatem Bóg nie chce wojny, lecz dopuszcza, a nawet zobowiązuje człowieka do ochrony wartości. Kiedy ludzie prowadzą wojnę sprawiedliwą, jaką jest na przykład wojna obronna, to nie wchodzą w spiralę zła, ale walczą o takie wartości jak życie swoich współobywateli, ochrona wartości pozostawianych przez ojców, ochrona przestrzeni wolności i samostanowienia itp. Bóg nie zgadzając się zatem wprost na wojnę, godzi się na opowiadanie się za ochroną wartości zagrożonych przez agresję najeźdźcy.
Po wtóre, samo doświadczenie zła, jakim jest wojna, również może mieć i rzeczywiście ma walor pedagogiczny. Wojna, jak każde zło, jest skutkiem grzechu. Kiedy świat odchodzi od Boga, pogrąża się w coraz większym chaosie. Kiedy człowiek próbuje żyć „samodzielnie”, tzn. bez Boga, doświadcza skutków swojej niewystarczalności. Doświadczenie skutków zła może zatem w pewnym sensie prowadzić także do zwrócenia się do Tego, który jedyny jest Pokojem.
Wezwanie do walki
Kiedy więc zło dotyka człowieka lub świat, to Bóg nie godzi się na nie, co więcej – nie godzi się na to, by zło zniszczyło to, co jest atakowane. Bóg pragnie ocalić każde dobro i w konsekwencji – ze względu na nasze zbawienie i życie wieczne, taka perspektywa ocalenia jest przed nami rzeczywiście otwarta. Nie godzi się Bóg zatem ani na zło, ani na to, by usunięcie zła miało odbyć się kosztem utraty dobra.
I również nas Bóg zobowiązuje do walki – nie do odwetu lub działań mających na celu niszczenie, ale do walki o ocalenie tego, co dobre i konieczne.
Kilka miesięcy temu moja starsza córka – Kinga – zapytała: Tato, ilu masz przyjaciół? Moja odpowiedź brzmiała: Jednego – wujka Kacpra, na co Kinga zareagowała słowami: Uuuuu… To bardzo mało. Podejrzewam, że nie zrozumiała nic z mojego miniwykładu, iż nie liczy się ilość, tylko jakość… Kacper nigdy mnie nie zawiódł; gdy tylko może, służy mi pomocną dłonią; nie wstydzi się odmawiać ze mną publicznie Różańca; zawsze potrafi mnie wysłuchać, gdy trzeba – pocieszyć lub przywołać do porządku…
Na pewno każda z osób czytających ten tekst ma teraz przed oczami swojego przyjaciela lub przyjaciółkę, którzy czasem potrafią być bliżsi niż rodzeństwo. Jak zareagowalibyście, Drodzy Państwo, gdybym poinformował, że pewnego wrześniowego, deszczowego tygodnia miałem zaszczyt i przyjemność poznać kilkanaście osób, których tak jak Kacpra mógłbym nazwać moimi przyjaciółmi? Tak, tak… Spotkałem takich ludzi i – co ciekawe – wszyscy znajdowali się w jednym miejscu, czyli Centrum Szkoleniowo-Konferencyjnym im. Ks. Piotra Skargi w Zawoi. Tak, proszę Państwa, chodzi o Apostołów Fatimy i ich bliskich, którymi dane mi było opiekować się podczas wyjazdu pielgrzymkowego po Małopolsce.
Pięć dni…
W ciągu trwającego pięć dni wyjazdu wysłuchałem dziesiątek przeróżnych – czasem smutnych, niekiedy poruszających, często zabawnych, ale zawsze opowiedzianych z pasją – historii, rozmawiałem na setki różnych tematów i odmówiłem niezliczoną liczbę przepięknych modlitw, litanii i koronek, ale o tym za moment…
Wszystko zaczęło się w poniedziałek od mojej… nadmiernej pewności siebie. Na niebie pięknie świeciło słońce, chmury znajdowały się gdzieś hen, daleko, a temperatura zdawała się z każdą minutą rosnąć. Mając to wszystko na uwadze, powiedziałem sam do siebie: Niemożliwe, żeby z dnia na dzień pogoda zmieniła się tak jak to zapowiadają. A prognozy głosiły, że nadchodzi tydzień deszczu, a temperatura spadnie o niemal 20 stopni. Ja jednak nie wziąłem ani kurtki, ani żadnego okrycia przeciwdeszczowego…
W Krakowie i Kalwarii…
I tak oto nastał wtorek. Bardzo szybko przekonałem się, że prognozy tym razem się sprawdziły. Apostołowie Fatimy patrzyli na mnie z lekko zażenowanym uśmiechem – jakby prawie wszyscy chcieli mi powiedzieć: A nie mówiliśmy?…
No nic… Trzeba ruszać w drogę. Pierwszym punktem na naszej pielgrzymkowej mapie było Sanktuarium św. Jana Pawła II w Krakowie. Równo w południe wzięliśmy udział we Mszy Świętej, po której odmówiliśmy Koronkę do Bożego Miłosierdzia wraz z Litanią do Najświętszego Serca Pana Jezusa, a następnie mieliśmy możliwość zwiedzania wraz z przewodnikiem miejscowego muzeum i całego sanktuarium. Dla mnie osobiście najważniejszym punktem tegoż zwiedzania była kaplica Świętej Kingi. Kto nie wie dlaczego, tego odsyłam do początku czytanego właśnie teraz tekstu.
Kolejnym punktem naszej trasy była Kalwaria Zebrzydowska i… czy trzeba pisać coś więcej? Napisać, że jest to jedno z najwspanialszych miejsc na duchowej mapie Polski, to nic nie napisać. Powiedzieć, że Apostołowie Fatimy, mimo nieustannie padającego deszczu, byli zachwyceni zarówno, jeśli idzie o doznania turystyczne oraz przede wszystkim religijne, to jakby nic nie powiedzieć.
Ze św. Charbelem…
Niezwykle wzruszającym momentem był dla mnie środowy poranek, kiedy to każdy z obecnych na naszej pielgrzymce zapytał mnie: czy weźmiemy udział we Mszy Świętej. Tak się stało i to pomimo faktu, że musieliśmy przejść pieszo półtora kilometra w nieustających strugach deszczu.
Środa w ogóle była „dniem na odpoczynek”. Apostołowie Fatimy mogli przeżyć ten dzień w dowolny sposób. Zdecydowali jednak, że spędzą go na wspólnej modlitwie i wysłuchaniu kilku przesłań duchowych, jakie dla nich przygotowałem. Na koniec dnia odwiedził nas Jacek Kotula. Wygłosił on poruszający wykład o św. Charbelu Makhloufie, podczas którego mogliśmy uczcić jego relikwie. Następnie odśpiewaliśmy Apel Jasnogórski.
Fatimskie Sanktuarium na Krzeptówkach
Czwartek z kolei był dniem kulminacji złych warunków atmosferycznych. Tego dnia mieliśmy się udać do Zakopanego do Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach. Nie dość, że deszcz padał i padał, to jeszcze – jak to w Zakopanem – mocno dawał o sobie znać porywisty wiatr. Apostołowie dzielnie to przetrwali…. Po Mszy Świętej zapytałem jednego z kapłanów, czy możemy wspólnie odmówić Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Duchowny oczywiście się zgodził, ale nie to było najbardziej poruszające, tylko to, że do naszej kilkunastoosobowej modlącej się grupy dołączyło kilkadziesiąt osób.
Tak jak wcześniej poinformowałem – starałem się wraz z Apostołami Fatimy odmawiać nie tylko Różaniec i Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Wielu z nich powiedziało, że nie znało wcześniej np. Koronki do Ducha Świętego, Koronki Anielskiej czy też koronek wstawienniczych m. in. do świętego Gerarda, świętego Peregryna czy świętego Franciszka. Odmawialiśmy również litanie, których ja sam nie znałem, jak Litania do Ducha Świętego, po odmówieniu której wywiązała się bardzo ciekawa dyskusja dotycząca wezwania: Duchu Święty, który nas umocniłeś w sakramencie bierzmowania, zmiłuj się nad nami. Apostołowie Fatimy zwrócili uwagę, że tak wielu dziś zapomina, czym jest sakrament bierzmowania i ubolewali, że równie wielu nie chce przyjąć darów Ducha Świętego.
Piękny czas
Cóż więcej mogę napisać? To był naprawdę przepiękny czas. Ludzie, których miałem przyjemność poznać, z którymi rozmawiałem, wspólnie modliłem się i posilałem, są skarbem Kościoła, Polski i naszego Stowarzyszenia. Ja osobiście czułem się, jakbym znał ich od zawsze i jednocześnie mógłbym powiedzieć im o wszystkim, co dobre i co złe. Każdy z Apostołów Fatimy miał swoją własną historię wzlotów i upadków, radości i cierpień, przy których moje problemy są zwykłą błahostką. Każdy jednak przetrwał dobry i trudny czas dzięki wierze w Chrystusa – naszego Pana i Zbawiciela!
Szanowni Państwo!
Cieszę się ze wszystkich kampanii, jakie prowadzicie. Jako osoba wierząca uważam, że jest to wspaniała uczta duchowa. Oglądałam jubileusz Stowarzyszenia ks. Piotra Skargi i życzę Wam wszelkiego dobra. Bóg Wam zapłać za wszystkie lata. Zostańcie z Bogiem!
Barbara ze Środy Śląskiej
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Jestem pełna podziwu za to, co Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi robi na rzecz rodzin. Ja prawdziwie wierzę, że rodzina jest podstawą ładu i porządku społecznego oraz istotnych wartości dla funkcjonowania społeczeństwa. Jestem bardzo wdzięczna Panu Prezesowi za tę kampanię, dzięki której ludzie mogą zrozumieć, co to znaczy być prawdziwym chrześcijaninem. Bardzo pragnę, by nasza polska rodzina stała się miejscem modlitwy, pokoju i chrześcijańskich wartości, na wzór Świętej Rodziny z Nazaretu.
Najświętsza Rodzino, bądź naszą obroną! Tego bardzo pragnie polskie społeczeństwo!
Janina z Lubelskiego
Szczęść Boże!
Jako Apostołka Fatimy jestem bardzo zadowolona z akcji na rzecz rodziny, ponieważ właśnie rodzina jest najważniejsza. W naszym kraju niestety niszczy się ją najbardziej, jak tylko się da. Mam nadzieję, że Matka Boża pomoże Wam ją obronić. Bez rodzin jesteśmy skończeni. Cieszę się, że są takie akcje jak Wasza. Bardzo proszę o modlitwę – o to żebym wyszła z nowotworu.
Bóg zapłać!
Helena z Krakowa
Szczęść Boże!
Bardzo dziękuję za przepiękne materiały z niedawnej kampanii, a w szczególności za piękną tabliczkę z wizerunkiem Świętej Rodziny. Uważam, że jest to najpiękniejsza akcja z dotychczasowych, które znam. Gratuluję kreatywności! Niech Duch Święty prowadzi Was każdego dnia.
Roman ze Rzgowa
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Od kilku lat moje życie toczy się w cieniu trudnych doświadczeń, które jednak zbliżyły mnie do Jezusa i Maryi. Przez długi czas zmagałam się z problemami rodzinnymi – mąż był chorobliwie zazdrosny, atmosfera w domu była pełna napięcia, a ja nie miałam siły, by się bronić. Do tego doszły obowiązki wobec dzieci, chora siostra i matka w szpitalu. Czułam się przytłoczona, rozważałam rozwód, ale modlitwa dawała mi nadzieję. Prosiłam Boga, by pomógł mi przetrwać albo zakończyć to, co mnie niszczyło. W 2023 roku moje zdrowie załamało się. Trafiłam do szpitala z hemoglobiną na poziomie 6. Przeszłam transfuzję, badania wykazały guzy, zapalenia jelit, wątroby, nadżerki. Lekarze podejrzewali nowotwór. Byłam słaba, nie mogłam jeść ani się modlić. Mimo to ofiarowałam swoje cierpienie za grzeszników. W styczniu 2024, w święto Matki Bożej Gromnicznej, miałam trafić do szpitala, ale mnie nie przyjęto. Oddałam wszystko Bogu, prosząc o siłę i prowadzenie. W kwietniu usłyszałam wewnętrzny głos: „26 kwietnia otrzymasz dobrą wiadomość”. I rzeczywiście – hematolog powiedziała, że przeszczep szpiku nie będzie konieczny. W czerwcu przeszłam operację, podczas której miałam mistyczne doświadczenie. To wydarzenie umocniło moją wiarę. Wróciłam do zdrowia, choć ZUS odmówił mi świadczeń, a sąd pracy nie uwzględnił mojej sytuacji. Mimo to wróciłam do pracy w DPS. Zaangażowałam się w modlitwę za kapłanów w ramach Apostolatu Margaretka i Róż Różańcowych. Mam 14 kapłanów pod opieką modlitewną i 8 róż. Codzienna modlitwa daje mi siłę. W styczniu uczestniczyłam w Dniu Skupienia w Licheniu. To głęboko poruszyło moje serce. Doświadczyłam też duchowych ataków – nocą pojawiały się dziwne światła, cienie, głosy. Modliłam się, odpędzałam je, czułam obecność Pana Jezusa, który mnie chronił. Wierzę, że to była próba. Dziś wiem, że Bóg prowadzi mnie przez wszystko. Moje życie się odmieniło. Po latach wróciłam do spowiedzi, przyjęłam Komunię Świętą… Widzę, jak świat się zmienia, jak ludzie oddalają się od Boga, a ja chcę być świadkiem Jego miłości. Dziękuję Bogu za uzdrowienie, za siłę, za prowadzenie. Moje świadectwo to dowód, że nawet w najciemniejszych chwilach można odnaleźć światło – jeśli tylko otworzy się serce na Bożą obecność.
Marzena
Szczęść Boże!
Wasza kampania o Aniele Stróżu jest bardzo potrzebna, aby ludzie w niego uwierzyli, prosili go o potrzebne łaski i modlili się do niego. Wszystkie Wasze akcje są bardzo pożyteczne i potrzebne!
Daniela z Włocławka
Szanowni Państwo!
Dziękuję! Wielkich dzieł dokonujecie. Cieszę się, że należę do Apostolatu Fatimy, że otrzymuję „Przymierze z Maryją”. Bardzo mnie to raduje. Niestety, ogólny kryzys jest odczuwalny. Dzisiaj to wszystko mnie stresuje. Istnieje realne zagrożenie, a społeczeństwo potrzebuje informacji; niestety jest jej mało. Ludzie nadal milczą i stresują się, a władza chce wprowadzać programy deprawujące dzieci i młodzież. Musimy więc uciekać się pod opiekę Świętej Rodziny! Brawo za tę akcję! To jest Boże prawo – proszę nie ustawać!
Mieczysława z Przemyśla
Szczęść Boże!
Bardzo się cieszę, że powstała akcja dotycząca obrony rodziny. Jestem ojcem piątki dzieci, dzięki którym jestem dumny i szczęśliwy. Dziękuję Bogu za ten wspaniały dar. Proszę o Jego błogosławieństwo dla wszystkich rodzin w naszej Ojczyźnie! Święty Józefie, módl się za nami!
Jan z Lubelskiego
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Bardzo dziękuję całemu Stowarzyszeniu za wszystkie akcje i za „Przymierze z Maryją”. Wasze kampanie prowadzą do szczęścia Bożego na tym świecie i pięknego życia w Niebie. Bóg zapłać, że przyjmujecie to potrzebne natchnienie od Ducha Świętego.
Apostołka Agnieszka z Łódzkiego