Problemy
 
Bogactwo może być środkiem do zbawienia

O katolickiej nauce społecznej, najnowszej encyklice Fratelli tutti papieża Franciszka i o tym, co myślimy o przedsiębiorcach – z ks. dr. Jackiem Gniadkiem SVD, teologiem moralnym, rozmawia Paweł Kot.

 

 

Papież Franciszek wydał nową encyklikę Fratelli tutti – rozwiązaniem problemów społeczno-gospodarczych ma być według papieża powszechne braterstwo….

– Ale Kościół mówi to od 2000 tysięcy lat. Cały czas o tym mówimy i chcemy tym żyć. Dla mnie braterstwo jest pochodną wolności. Ono bez wolności się nie pojawi. Jeżeli będziemy na siłę zmuszać ludzi do życia w braterstwie, to jest to droga do totalitaryzmu.


Wiemy,
że granicą mojej wolności jest wolność drugiego człowieka. Ale czy da się tę granicę precyzyjnie wytyczyć?

– Bardzo prosto – Dekalog mówi wyraźnie: nie kradnij, nie zabijaj. Według św. Tomasza z Akwinu państwo ma stworzyć przestrzeń, w której będziemy mogli realizować swoje cele, a te cele są różne i – w ramach Dekalogu – jest ich nieskończona ilość. Trzeba jednak podkreślić, że ostatecznym naszym celem jest szczęście wieczne.


Jaka jest wizja ekonomii wed
ług Franciszka, jak on sobie wyobraża idealną gospodarkę?

– Powiem szczerze – nie wiem. Franciszek krytykuje świat, który widzi wokół siebie. Jest to zasada, którą Jan XXIII wprowadził do katolickiej nauki społecznej: widzieć, oceniać i działać. Problem polega na tym, że to nie jest takie proste. Można widzieć, ale mimo to można pewnych rzeczy nie dostrzec z punktu widzenia pewnej ideologii i wydaje mi się, że w katolickiej nauce społecznej jest dziś zbyt dużo ideologii.


Czy wobec tego katolicka nauka spo
łeczna zeszła na złą drogę?

– Katolicka nauka społeczna jest w swoich ogólnych założeniach trafna. Problem w tym, że obecnie bardzo często interpretujemy ją z perspektywy bardziej socjalistycznej. Dziś ekonomia, podobnie jak polityka, została odpersonalizowana. Mówi się o jakimś homo economicus, doskonałym człowieku ekonomicznym, który będzie alokował środki, w sposób, który da się opisać matematycznie. Natomiast są szkoły w ekonomii, jak np. szkoła austriacka, która krytykuje właśnie takie pojęcie człowieka ekonomicznego, a zwraca uwagę na ludzkie wybory i działanie. Prawdopodobnie Franciszkowi obce jest tego typu myślenie o ekonomii. Natomiast, tak jak większości ludzi, wydaje mu się, że jedyną właściwą szkołą jest keynesizm, czyli proponowanie daleko posuniętego państwowego interwencjonizmu.


Czego wi
ęc brakuje?

– W katolickiej nauce społecznej brakuje analizy moralnej poszczególnych systemów ekonomicznych. Na to zwracał uwagę Jan Paweł II, który w swoich encyklikach społecznych nawoływał dwukrotnie, aby wydziały katolickiej nauki społecznej zostały przeniesione z wydziałów nauk społecznych i stały się częścią teologii moralnej. Miejsce dla katolickiej nauki społecznej jest w teologii moralnej, ponieważ ekonomia to nauka o ludzkich wyborach, a to nie ma nic wspólnego z polityką – i nie powinno mieć, ponieważ wtedy gubimy się i zajmujemy się taką ekonomią polityczną, a nie analizujemy człowieka w działaniu.


Czy polityka a
ż tak zaciemnia obraz?

– Tak, popatrzymy na przykład na współczesny system pieniężny. Siódme przykazanie mówi nam, że nie wolno kraść. Ale przecież istnieje zjawisko inflacji, czyli dosypywanie innego kruszcu do złota i obniżanie siły nabywczej pieniądza. To było kiedyś uważane za grzech. Dzisiaj niektórzy politycy twierdzą, podobnie jak niektórzy ekonomiści, że inflacja jest dobrem, które napędza gospodarkę. A przecież to jest podstawowa rzecz, o której mówi też katolicka nauka społeczna: owoce pracy należą do człowieka, który je wyprodukował – nie można ich oddzielić od podmiotu, który je wypracował. A w dzisiejszym świecie tak właśnie jest, że pozbawia się nas owoców pracy w bardzo wyrafinowany sposób, jak na przykład poprzez inflację. Siła nabywcza pieniądza, tego papieru, które nam państwo drukuje, spada z czasem i tego jakoś nikt nie nazywa oszustwem czy wykorzystywaniem słabszego.


Jednak papie
ż we Fratelli tutti wskazuje, że prawo do własności prywatnej jest podrzędne wobec zasady powszechnego przeznaczenia dóbr…

– Papież mówi, że tradycja chrześcijańska nigdy nie uznawała prawa do własności prywatnej za absolutne i nienaruszalne. Tak rzeczywiście jest. Ale trzeba podkreślić, że powszechne przeznaczenie dóbr jest konsekwencją prawa własności. Św. Tomasz z Akwinu dochodzi do tej kwestii rozumowo – mówi, że prawo własności pomaga nam w uporządkowaniu tego świata. Daje nam ono ­gwarancję ­bezpieczeństwa, gwarancję wolności swobód obywatelskich. W ramach własności prywatnej mogę podejmować autonomiczne decyzje. Nawiązuję relację z Bogiem i Pan Bóg pozwala mi działać w ramach przestrzeni, którą sobie tworzę. Prawo do własności prywatnej nabywam przez swoją pracę. Owoce tej pracy stają się moją własnością i w sposób dobrowolny dzielę się nimi z innymi. Jeżeli zatrzymywałbym owoce pracy, to nie mógłbym ich pomnożyć. Mogę je pomnożyć tylko wtedy, gdy wchodzę w interakcje z innymi, czyli właśnie wtedy następuje uniwersalne przeznaczenie dóbr. Dla mnie wspólne przeznaczenie dóbr nie wyklucza własności prywatnej, a wręcz przeciwnie – zakłada. Własność prywatna jest zawsze nakierowana na wspólne przeznaczenie dóbr. Natomiast jest zawsze taka pokusa, żeby istniał jakiś jeden umysł, człowiek, który te dobra będzie rozdzielał – to takie myślenie w kategoriach redystrybucji.


Mo
że to dobry pomysł?

– Jest to utopia, ponieważ nie da się tego zrobić w przypadku milionów decyzji, jakie podejmują ludzie każdego dnia. Ludzie kierując się własnym sumieniem, osiągają własne cele, postępują racjonalnie i w sposób spontaniczny – co nie znaczy, że bezcelowo – realizują to dobro uniwersalne. Noblista z ekonomii, F. A. Hayek mówił o „zgubnej pysze rozumu”, mówił, że ludzie – na swoje nieszczęście – często myślą, że mogą wszystko kontrolować. Ale nie można zaprogramować społeczeństwa, żeby realizować jakiś projekt. W Polsce doświadczyliśmy takiego zgubnego myślenia w postaci komunizmu. Wydaje mi się, że nie mając takiego osobistego doświadczenia, papież uważa, że można to osiągnąć. Jest to jednak niemożliwe.


Papie
ż napisał też, że sam rynek nie rozwiązuje wszystkiego, chociaż czasami chcą, abyśmy uwierzyli w ten dogmat wiary neoliberalnej.

– Nikt nie mówi, że rynek rozwiązuje wszystko, bo rynek to są ludzie, a nie jakiś mechanizm. Liberałowie gospodarczy mówią o tym, że bez wzajemnego zaufania na rynku nie można niczego zrobić. A papież, podejrzewam, ma na myśli „kapitalizm kolesiów” – ludzi, którzy są na styku ekonomii i polityki, którzy wykorzystują politykę do tego, żeby uprawiać biznes. To jest to, co się Franciszkowi nie podoba – i mnie również. Tylko że papież nie nazywa tego interwencjonistycznego systemu trafnie: mówi, że jest to kapitalizm i że to kapitalizm należy zmienić. Ja uważam odwrotnie: problem jest – tylko należy go zmienić poprzez redukcję państwowego interwencjonizmu, tak aby nieuczciwi ludzie nie mieli możliwości wykorzystywania systemu gospodarczego dla swoich celów.


Czy przypadkiem nie jest tak,
że przedsiębiorcy nie znajdują zrozumienia u papieża Franciszka?

– Ja mam takie wrażenie. We Fratelli tutti Franciszek mówi o kapitalizmie, że to jest neoliberalizm i że to jest kiepska teoria. Mówi, że społeczeństwo trzeba budować na solidarności, na zaufaniu. A przecież to samo mówią liberałowie – oczywiście gospodarczy liberałowie, żeby tu nie mieszać terminów. Tylko mówią w inny sposób. Franciszek twierdzi, że rynek sam nie będzie działał i krytykuje liberałów, którzy według niego wierzą, iż rynek wszystko sam załatwi. Ale przecież liberałowie uważają, że dla funkcjonowania rynku konieczne jest zaufanie. Jak się idzie na jakieś szkolenia dla przedsiębiorców – to ciągle się o tym słyszy: Nie zbudujesz firmy, jeżeli nie będziesz bazował na zaufaniu wzajemnym. Jest jakiś fałszywy obraz ludzi przedsiębiorczych. Ja nie znam ludzi przedsiębiorczych, którzy by nadużywali alkoholu. Oni chcą mieć rodzinę, dom. Chcą mieć spokój – bo muszą mieć te warunki, żeby móc pracować.


Ale czy przypadkiem Franciszek nie krytykuje kogo
ś innego, o co innego mu chodzi?

– Ci, o których mówi Franciszek, to ludzie z pogranicza polityki i gospodarki, którzy wykorzystują swoją pozycję polityczną do tego, żeby robić nieczyste interesy, natomiast większość przedsiębiorców to są ludzie uczciwi. Oni wiedzą, że to im się opłaca, bo oni nie mają kontaktu z polityką i jeżeli tego zaufania sobie nie wyrobią u ludzi, to kto kupi ich towary czy usługi? Dlatego jestem za tym, żeby o ekonomii mówić na teologii moralnej i żeby mniej było w tym polityki. Zbyt dużo jest polityki u Franciszka. Rozwiązań globalnych – że państwa muszą coś zrobić. Ja uważam, że im mniej państwa, tym lepiej. Papież obrał sobie imię Franciszek, nawiązując do św. Franciszka z Asyżu. Ale przecież w czasach Franciszka z Asyżu żył święty Homobonus. To dwie fantastyczne postacie w Kościele. Św. Homobonus ma coś wspólnego ze św. Franciszkiem. Jeden i drugi jest synem bogatego kupca. Św. Franciszek rezygnuje z bogactwa, a św. Homobonus to bogactwo pomnaża i ze swoich pieniędzy buduje szkoły, szpitale, pomaga biednym. Umiera podczas Mszy Świętej i jest kanonizowany. Jest zapomnianym patronem przedsiębiorców. Mamy takie postacie w Kościele i nie korzystamy z ich wstwiennictwa. Pomagajmy innym! Jak najbardziej pomagajmy, tylko za swoje pieniądze, a nie za pieniądze podatników.


A czy w dzisiejszych czasach mamy
świętych przedsiębiorców?

– Jest z tym pewien problem, bo współczesny Kościół na piedestale umieszcza raczej ludzi, którzy rozdają dobra, a nie tych, którzy te dobra produkują. Widzimy to w praktyce duszpasterskiej – o ludziach bogatych myślimy tylko, jak jest „dziura w dachu” – wtedy zwracamy się do nich z prośbą o pomoc.

Na co dzień posługujemy się fałszywym stereotypem, że robienie czegoś dla zysku jest złe. A przecież przeciwieństwem zysku jest strata. Nikt nie robi niczego, żeby stracić. Ta fraza, żeby „nie robić niczego dla zysku”, powtarzana na kazaniach, spycha ludzi przedsiębiorczych na jakiś margines. To oni są marginalizowani w Kościele, a nie biedni. O biednych się ciągle mówi, biednym trzeba pomagać, natomiast przedsiębiorcy, którzy chcą pracować uczciwie, nie są w ogóle doceniani… Każdy jest przedsiębiorcą. Każdy chce pomnażać dobra. Bóg daje nam wolność. Bogactwo możemy wykorzystać na zabawę, dla przyjemności, a może stać się środkiem do zbawienia. W ten sposób powinniśmy pozytywnie mówić o zysku. A tego mi dziś w Kościele trochę brakuje.

Dziękuję za rozmowę.



NAJNOWSZE WYDANIE:
Cudotwórca z Libanu
Święci są naszymi sprzymierzeńcami, przewodnikami w drodze do Nieba. Spójrzmy na ich żywoty. To ludzie z krwi i kości, którzy jednak bezkompromisowo wybrali w życiu Boga. Z miłości do Chrystusa i w trosce o zbawienie swoje oraz bliźnich zaparli się siebie, odrzucili fałszywe „błyskotki” tego świata. W tym numerze przedstawiamy pustelnika, który w swym uniżeniu chciał być zapomniany przez wszystkich – św. Charbela Makhloufa.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 

Kocham Boga i ludzi


Pani Zofia Kłakowicz wspiera Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi od 2007 roku. Urodziła się w miejscowości Stary Las koło Głuchołaz w województwie opolskim. Tam należała do parafii pod wezwaniem św. Marcina, w której przyjęła wszystkie sakramenty. Po zawarciu małżeństwa, którego 60. rocznicę będzie obchodziła z mężem w przyszłym roku, przeprowadziła się do sąsiedniego Nowego Lasu, do parafii pw. św. Jadwigi Śląskiej. 

– Kocham Boga, kocham ludzi i dobrze mi z tym. W domu urządziłam „kaplicę”: krzyż Trójcy Świętej, figury Boga Ojca, Jezusa Miłosiernego, Jezusa Chrystusa – Króla Polski i naszych rodzin oraz figurę Matki Bożej oraz wielu świętych.


Bóg mnie prowadzi


– Ja jestem tylko po siedmiu klasach szkoły podstawowej. Nie miałam możliwości dłużej się uczyć, bo ojciec był inwalidą, mama była po pobycie na Syberii, a poza mną mieli jeszcze troje dzieci i trzeba było ciężko pracować w polu. To niesamowite, jak Pan Bóg mnie prowadził w moim życiu.

Wraz z mężem ufamy Bogu i Go kochamy. Mamy gospodarkę, hodujemy kury, uprawiamy ziemniaki, owoców się pełno u nas rodzi, robimy przetwory, dzielimy się z ludźmi. Ze zdrowiem już różnie bywa, ale nie dajemy się, a córka Katarzyna nam pomaga. Córka mieszka w Bielsku-Białej, wyposaża apteki i szpitale, otwiera i projektuje ludziom apteki. Ma bardzo dobrego męża.


Maryja otarła moje łzy


– Syn Jan zmarł w tamtym roku. To był bardzo dobry człowiek dla ludzi, znana osoba w powiecie. Był mechanikiem samochodowym, miał swój warsztat i dobrze wykonywał swoją pracę. Jego syn i córka teraz pracują w tym warsztacie.

– W tamtym roku, podczas oktawy Bożego Ciała, w święto Najświętszego Serca Pana Jezusa pochowaliśmy go, a w tym roku Matka Boża otarła mi łzy, bo akurat w oktawie zaprosiła mnie do Fatimy. Pan Bóg dał, że córka też skorzystała i była ze mną w tym miejscu, bo też bardzo kocha Pana Boga. Uważam, że to była też nagroda z Nieba.


Z Apostolatem w Fatimie


– Przed wyjazdem do Fatimy córka mi mówiła: „Mamuś, to jest jakieś Stowarzyszenie, ty pieniądze dajesz, a dzisiaj świat jest jaki jest; nie byłaś tam, nie wiesz. Trzeba wziąć pieniądze, bo nie wiadomo, jak będzie. Może trzeba będzie za nocleg zapłacić, może za jakieś obiady”. Ona wzięła i ja wzięłam i był kłopot, bo faktycznie, co się okazało – i to nas bardzo zaskoczyło – że wszystko było domknięte, wszystko było zadbane, była bardzo dobra opieka…

Co było dla mnie bardzo fajne, to pierwsze przeżycie, jeszcze w Krakowie, w hotelu, gdy pan prezes bardzo miło nas przywitał, z uśmiechem i serdecznością, słowami: „Szczęść Boże”. To było dla mnie takie piękne!

Na pielgrzymce poznaliśmy pracowników Stowarzyszenia; moja córka dużo z nimi przebywała. Pani przewodnik powiedziała, że taka paczka, jak nasza, to jest mało spotykana. Było pięknie, nie było kłopotów i na wszystko było dużo czasu. Córka dbała o mnie i Bogu dzięki, że była ze mną. Ja wiem, że to był palec Boży i zasługa Matki Bożej.

W Fatimie wychodziłam trochę wcześniej na Mszę Świętą o szóstej rano. Mieliśmy kapłana, z którym dużo rozmawiałam. Zamówiliśmy Mszę Świętą za Stowarzyszenie, za pracowników Stowarzyszenia oraz ich rodziny i ksiądz ją odprawił. Chcieliśmy w ten sposób wynagrodzić i żeby Pan Bóg Wam wynagrodził, Waszym rodzinom i całej organizacji.


Podziękowania


– Dziękuję Bogu Najwyższemu, Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu, a także Matce Najświętszej za wielkie łaski, którymi mnie obdarzyli. Dziękuję, że żyję bez żadnych uszczerbków na ciele. Jestem pewna, że Pan Jezus czuwa nade mną. Jest to znak, że krzyż jest naszą obroną zawsze, a szczególnie na te ostateczne czasy. Za wszystkie łaski i błogosławieństwa dla mnie i całej rodziny serdecznie dziękuję Stwórcy. Twoja cześć i chwała, po wszystkie wieki wieków. Amen. Wdzięczna Twoja służebnica Zofia.


Oprac. JK


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Pragnę podziękować za wszelkie informacje, broszury i książeczki, jakie otrzymuję od Państwa. Najbardziej cieszy mnie wydawane „Przymierze z Maryją”, ponieważ wiele trudnych spraw zostaje przedstawionych w klarowny sposób, wnosi wiele radości, ale przede wszystkim przybliża nam drogę do naszego Ojca. Czasami trzeba wrócić do początku i odnaleźć siebie, a to niełatwe. Wy w tym pomagacie. I róbcie to nadal, bo tego potrzebujemy.

„Przymierze z Maryją” jest początkiem. I z tego zrezygnować nie warto. To moje skromne zdanie, które podyktowane jest szczerą troską o byt „Przymierza…”. Sama jestem w trudnej sytuacji finansowej, dwoje dzieci uczących się poza domem to niemałe koszty. I dlatego z mężem postanowiliśmy ograniczyć wszystko do minimum przez jakiś czas, żeby stać nas było na utrzymanie domu. W dzisiejszych czasach jest to niełatwe zadanie, bo przez ostatnie lata przyzwyczailiśmy się do spełniania wszystkich swoich pragnień i zachcianek i nas też to się tyczy. Jednak trzeba wybrać, co w danym momencie jest ważniejsze. Nawet w pewnym momencie rozważaliśmy rezygnację z comiesięcznego datku na rzecz Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi, ale moje sumienie by tego nie zniosło, więc nadal będziemy Państwa wspierać finansowo oraz codzienną modlitwą. Proszę Was zarazem o modlitwę za moją rodzinę, by wspólnie umiała przetrwać trudne chwile. Ja nie mogę ofiarować nic poza tym. Zatem bardzo mi przykro, że tak jest, ale z ufnością patrzę w przyszłość i wiem, że będziemy oglądać owoce Waszej działalności. Serdecznie pozdrawiam i polecam Was opiece naszej Matuchny Matki Bożej Rychwałdzkiej.

Dagmara z mężem



Szanowni Państwo

Bardzo dziękuję za Wasz wkład w krzewienie prawd wiary. Pragnę podziękować za otrzymane materiały edukacyjne, które poszerzają moją wiedzę religijną. Życzę Wam błogosławieństwa Bożego i obfitych łask w działalności. Trzeba dbać o to, aby wiara nie wygasła. Szczęść Wam Boże!

Jadwiga

 

 

Szczęść Boże!

Dziękuję za prowadzenie tak pięknych i potrzebnych akcji katolickich. W miarę moich możliwości wspieram Was w tym pięknym dziele materialnie i duchowo. Życzę Wam, abyście kontynuowali to dzieło jak najdłużej. Pozdrawiam serdecznie!

Janina z Krakowa

 

 

Szanowny Panie Prezesie

Wspominając niedawną konferencję „Czy chrześcijanie są skazani na ewolucję”, chciałbym bardzo podziękować za niezwykłą możliwość uczestniczenia w niej. Jest to dla mnie jedyna okazja do kontaktu na żywo z najwybitniejszymi naukowcami, którzy sami odnaleźli właściwą drogę prawdy, a teraz wskazują ją innym. Takie spotkanie to coś absolutnie bezcennego, co będę wspominał jako najpiękniejsze chwile w moim życiu. Pragnę podziękować wszystkim osobom zaangażowanym w to niezwykle ważne przedsięwzięcie.

Te wszystkie dzieła, co zrozumiałe, wymagają poświęcenia oraz wsparcia również finansowego. Chyba wszyscy to rozumieją, widząc przecież efekty Państwa działalności, ale zapewne widzi to również ta druga strona, która robi wszystko, aby to zniszczyć, co jest najlepszym dowodem na właściwy kierunek Państwa działalności. Doskonale zdają sobie z tego sprawę wszystkie siły, które wiedzą, że tego ewolucjonistycznego matactwa zapewne nie da się już długo utrzymać. Myślę, że właśnie dlatego sam plan zniszczenia musi być doskonały i właśnie dlatego postanowiono uderzyć w korzenie, czyli członków Państwa organizacji, tak, by nie mogli wesprzeć dalszego rozwoju tych dzieł.

Rozwiązania, które obecnie wdraża się w firmach produkcyjnych, to kierunek dokładnie wskazany przez śp. Pana Krzysztofa Karonia w polecanym przez niego filmie „Amerykańska fabryka” – dostępnym na Netflixie. Plan, który przygotowany jest krok po kroku dla wszystkich narodów. Myślę, że dlatego choć chcielibyśmy ogromnie pomóc dalszemu rozwojowi Państwa działalności, to będzie to coraz trudniejsze.

Rozwój Państwa wszechstronnej działalności na polu wiary – (by wspomnieć choćby o Apostolacie Fatimy czy piśmie „Przymierze z Maryją”), historii, polityki, prawa – Ordo Iuris, nauki – „Polonia Christiana” i informacji – PCh24.pl, Klubie Przyjaciół, to wszystko z dumą przypomina mi, że jestem Polakiem, a moi bracia i siostry, twórcy tych pięknych dzieł, przypominają mi o właściwej postawie moralnej.

Temat ewolucji inspirował mnie, odkąd pamiętam. Brakujące ogniwo, które „na pewno jest” i „niebawem wam go ukażemy”, to temat flagowy wszystkich „naukowych czasopism”. A ja, posiadając jedynie maturę, mam nadzieję, że większość wykładów rozumiem, bo przedstawione są w takiej formie, aby wszyscy mogli zobaczyć to, co najwybitniejszym umysłom udało się dostrzec pod mikroskopem. Ich geniusz dodatkowo polega na obserwacji zjawisk zachodzących w ułamkach sekund w mikro i makroskali.

Podsumowując, w mojej skromnej opinii pomysł udostępnienia tej wiedzy wszystkim chętnym jest wyrazem chrześcijańskiej miłości, wskazującej właściwą drogę do Boga. Przecież to nasz Stwórca oddał nam ziemię, abyśmy czynili ją sobie poddaną, nie czyniąc wiedzy tajemną, tylko dla wybranych. Jeszcze raz niech będzie mi wolno podziękować za całą działalność Państwa organizacji.

Z wyrazami szacunku

Czytelnik

 

 

Szczęść Boże!

Wasza działalność zasługuje na szacunek i podziw! Otwieracie drzwi do serc ludzi zagubionych, pokazujecie inną drogę – uświadamiając, że życie to nie tylko praca, ale przede wszystkim duchowe potrzeby, które dają nadzieję i siłę do życia. Walczcie o serca, które są jeszcze uśpione. Powodzenia!

Anna z Mysłowic

 

 

Szczęść Boże!

Pragnę z całego serca podziękować za dwumiesięcznik „Przymierze z Maryją”. Od kilku lat gości on w moim rodzinnym domu, niosąc umocnienie duchowe, światło i pokój. I niech tak pozostanie jak najdłużej.

Daniel