Temat numeru
 
Cuda - znak Bożego działania
Bogusław Bajor

cuda znak bożego działaniaKtóż z nas nie chciałby doznać cudu? Cudowne wydarzenia intrygują, bo utwierdzają nas w przekonaniu, że istnieje świat nadprzyrodzony. Po ludzku – choćby podświadomie – chcemy potwierdzenia, że życie to coś więcej niż materia, więcej niż to, co postrzegają nasze zmysły. Cuda dodają nam otuchy, przymnażają wiary, ponieważ mówią nam, że nie jesteśmy na tym świecie sami. Poprzez te niezwykłe zdarzenia, mamy dowód, że Bóg istnieje i interesuje się nami, bo wkracza w nasze życie, czasami zawieszając nawet prawa ustanowione przez Siebie.

Kiedy mówimy o cudach, zazwyczaj myślimy o uzdrowieniach – z nieuleczalnej choroby, usprawnieniu członków ciała. Musimy jednak pamiętać, że największymi cudami są nawrócenia, ponieważ przez powrót człowieka do Boga dokonuje się radykalna przemiana ludzkiego ducha.

Według leksykonu Katolicyzm A-Z cud to znak Boga wyrażony w empirycznej (poznanej przez doświadczenie) rzeczywistości świata, poprzez który Bóg manifestuje swą obecność i działa, objawiając swą Miłość w celu nawiązania dialogu z człowiekiem. Innymi słowy cud, to niezwykły znak, który dzieje się poza wszelkim porządkiem stworzenia (św. Tomasz z Akwinu), a dzięki któremu Bóg objawia swą moc, a zarazem troskę o człowieka.

By cuda mogły zaistnieć, konieczna jest czysta intencja, nasza ufność i prawdziwa wiara. Słowa Pana Jezusa są tutaj jednoznaczne: Wstań, idź, Twoja wiara Cię uzdrowiła (Łk 17, 19), Bo zaprawdę, powiadam wam: Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej górze: Przesuń się stąd tam!, a przesunie się. I nic niemożliwego nie będzie dla was (Mt 17, 20).


Zbawiciel potwierdza swą naukę cudami
 
Nasz Zbawiciel nie przyszedł na świat po to, by go potępić, lecz żeby go zbawić (por. J 12,47). Oddał swoje życie dla naszego zbawienia, a wcześniej wezwał do naśladowania Siebie. On – Droga, Prawda, Życie i Miłość w najczystszej postaci chce wiecznego szczęścia wszystkich ludzi.

Bóg-Człowiek potwierdzał Swą naukę cudami. Co warte podkreślenia, nawet Jego wrogowie, faryzeusze, nie kwestionowali Jego cudów, tylko moc, jaką je czyni (fałszywie zarzucając inspirację diabelską).

W Ewangeliach znajduje się 36 opisów cudów Jezusa Chrystusa i 12 wzmianek o Jego cudotwórczej działalności. Wiemy ponadto z Ewangelii św. Jana, że jest wiele innych rzeczy, których Jezus dokonał, a które, gdyby je szczegółowo opisać, to cały świat nie pomieściłby ksiąg, które by trzeba napisać. (J 21,25). 

Największym cudem Jezusa Chrystusa jest oczywiście jego Zmartwychwstanie. Na powstaniu Zbawiciela z martwych opiera się nasza wiara, bo jak pisze św. Paweł: Jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara… Tymczasem jednak Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli. (por. 1 Kor 15, 14-20).

Pan Jezus dokonywał cudów nad naturą fizyczną (np. uciszenie gwałtownej burzy, rozmnożenie chleba), uwalniał opętanych od złych duchów, uzdrawiał fizycznie i wskrzeszał. Najsłynniejszym było przywrócenie do życia swego przyjaciela, Łazarza: Jezus przyszedł do grobu. Była to pieczara, a na niej spoczywał kamień. Jezus rzekł: „Usuńcie kamień”. Siostra zmarłego, Marta, rzekła do Niego: „Panie, już cuchnie. Leży bowiem od czterech dni w grobie”. Jezus rzekł do niej: „Czyż nie powiedziałem ci, że jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą?” Usunięto więc kamień. Jezus wzniósł oczy do góry i rzekł: „Ojcze, dziękuję Ci, żeś Mnie wysłuchał. Ja wiedziałem, że Mnie zawsze wysłuchujesz. Ale ze względu na otaczający Mnie lud to powiedziałem, aby uwierzyli, żeś Ty Mnie posłał”. To powiedziawszy zawołał donośnym głosem: „Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!” I wyszedł zmarły, mając nogi i ręce powiązane opaskami, a twarz jego była zawinięta chustą. Rzekł do nich Jezus: „Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić”. Wielu więc spośród Żydów przybyłych do Marii ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego (por. J 11, 38-45).

Cuda Jezusa są manifestacją obecności i władzy Bożej, ale też poprzez to, że Zbawiciel pokonuje zło, upostaciowane w chorobie, w złych duchach, w siłach przyrody, mamy niezbity dowód, że jest On wybawcą ludzi. Te cuda pokazują, że Bóg, najlepszy Ojciec,  interesuje się losem swych dzieci i w każdej chwili gotów jest nam spieszyć na ratunek.

W imię moje…
 
Po chwalebnym zmartwychwstaniu Chrystus Pan nakazał swym uczniom głoszenie Ewangelii po całym świecie i udzielanie poganom chrztu. Zapowiedział też, że tym, którzy będą świadczyć o Nim, da szczególną moc: W imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać do rąk będą, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie (Mk 16, 17-18). Cała historia chrześcijaństwa pełna jest przykładów świętych, którzy w imię Pańskie czynili cudowne znaki. Cuda za pośrednictwem św. Judy Tadeusza, św. Antoniego z Padwy, św. Józefa z Kupertynu, św. Patryka, św. Rity czy św. Stanisława ze Szczepanowa, to zaledwie ułamek procenta ponadnaturalnej działalności tych, którzy poszli za Chrystusem.

Cuda za przyczyną św. Ojca Pio
 
W XX stuleciu, epoce tak bardzo rozpowszechnionego racjonalizmu i kultu cielesności, Pan Bóg postanowił w specyficzny sposób „zadrwić” sobie z ludzkiej pychy, zsyłając Ojca Pio z Pietrelciny, świętego w stylu „średniowiecznym”, pokornego kapucyna, stygmatyka i cudotwórcę.

By opowiedzieć o wszystkich cudownych wydarzeniach, związanych ze św. Ojcem Pio, trzeba by zapisać grubą księgę. Ograniczmy się zatem w tym miejscu tylko do kilku szczególnych darów, jakie otrzymał od Boga. Krew z jego stygmatów wydzielała piękny zapach kwiatów; Ojciec Pio posiadał zdolność bilokacji, czyli przebywania równocześnie w dwóch różnych miejscach; świadkowie mówili też, że potrafił przenikać przez zamknięte drzwi, a cudowne uzdrowienia, przypisywane jego modlitwom trudno zliczyć. Wspomnijmy tutaj choćby uzdrowienie z choroby nowotworowej znanej obrończyni życia, prof. Wandy Półtawskiej. Wielkimi cudami za przyczyną św. Ojca Pio były też głośne nawrócenia – m.in. komediopisarza Luigiego Antonellego czy prof. Mario Spallone (słynnego lekarza Palmiro Togliattiego, współzałożyciela komunistycznej partii Włoch).

Trudno przejść obojętnie obok takich wydarzeń, jak to, gdy Gemma Di Giorgi, która urodziła się niewidoma (ba, nie posiadała źrenic!), zaczęła widzieć i to w dniu swojej pierwszej Komunii Świętej, udzielanej przez Padre Pio (18 czerwca 1947 roku). Lekarze nie dawali żadnej nadziei, by kiedykolwiek mogła oglądać świat. A jednak! Dziewczynkę zaprowadzono do słynnego okulisty, który musiał przyznać – choć z medycznego punktu widzenia było to nieprawdopodobne, bo oczom dziewczynki nadal brakowało źrenic – że dziecko rzeczywiście widzi! Dla Boga jednak nie ma nic niemożliwego. By uczynić cud, posłużył się świętym stygmatykiem…

Św. Charbel – „Boży chirurg”
 
Ojciec Charbel Makhlouf to niezwykły pustelnik libański, który żył w XIX wieku. Świadectwa cudów za jego przyczyną napływają każdego dnia do klasztoru maronitów w Annaya, w którym mieszkał. Kanonizowany w 1977 roku przez papieża Pawła VI, ogromny rozgłos zyskał po swej śmierci w 1898 roku. 

Już dzień po jego pogrzebie okoliczni mieszkańcy zauważyli jasną smugę światła unoszącą się i opadającą nad mogiłą. To nieziemskie zjawisko powtarzało się przez 45 nocy. W tym czasie, w ciągu zaledwie trzech pierwszych miesięcy od śmierci, zanotowano aż 350 uzdrowień – niewidomi odzyskali wzrok, głusi – słuch, sparaliżowani i nieuleczalnie chorzy stawali się zdrowi. Dzięki rozwojowi jego kultu pogłębiło się życie religijne bliskowschodnich chrześcijan.

Podczas kilkukrotnych ekshumacji ciała pustelnika (które miały miejsce w przeciągu 52 lat po jego śmierci!) nie tylko okazywało się, że pozostało ono nienaruszone, ale także wydzielało krew i pot oraz zachowywało temperaturę ciała żywego człowieka…

W 1993 roku za sprawą św. Charbela doszło do niesamowitego uzdrowienia pięćdziesięcioletniej kobiety, matki 12 dzieci – Nouhad Al-Chami, cierpiącej na częściowy paraliż i obstrukcję arterii szyjnej. Lekarze nie dawali jej szans na wyzdrowienie. Najstarszy syn chorej udał się więc do klasztoru w Annaya, by tam zawierzyć los matki świętemu zakonnikowi.

Po tej pielgrzymce kobieta miała sen. Cudowny sen… Widziała w nim dwóch mnichów – św. Charbela oraz syryjskiego męczennika, św. Marona. Nouhad relacjonowała: – Dwóch mnichów podeszło do mojego łóżka. Jeden z nich, św. Charbel, podszedł bliżej, odkrył szyję, położył rękę na niej i powiedział: „Przyszedłem cię zoperować”. Odwróciłam głowę, aby zobaczyć jego twarz, ale nie mogłam, bo światło, które biło od jego ciała i oczu było zbyt oślepiające i potężne. Byłam zmieszana i zapytałam go: „Ojcze, dlaczego chcesz mnie operować? Lekarze nie mówili, że potrzebuję operacji”. Ale św. Charbel odparł, że na pewno jest potrzebna.

Kobieta opowiadała, że poczuła straszny ból, gdy św. Charbel zaczął dotykać jej szyi. Kiedy święty zakończył „operację”, drugi mnich pomógł jej usiąść, poprawił poduszkę za plecami i podał wodę do picia. Nouhad mówiła mu, że nie może pić bez słomki, a wtedy on odparł, że jest już zdrowa, może sama pić, jeść, wstać i chodzić, a nawet pracować.

Gdy się obudziła, czuła ból. Jednak ku swojemu zdziwieniu o własnych siłach poszła do łazienki. Spojrzała w lustro i ujrzała dwie rany na 12 cm długości po obu stronach szyi, z których zwisały czarne szwy. Natychmiast poszła do pokoju, gdzie spał mąż. Jej szyja i nocna koszula były całe zakrwawione. Kiedy małżonek się przebudził, zaczął krzyczeć z przerażenia. Nouhad uspokoiła go i w szczegółach opowiedziała o „nocnej wizycie” św. Charbela, o przebytej „operacji” oraz o swoim całkowitym uzdrowieniu.

Następnego dnia Nouhad Al-Chami pojechała do szpitala w Bejrucie. Wszyscy lekarze byli zszokowani tym, co zobaczyli i usłyszeli. Medycy po dokładnym badaniu i usunięciu szwów stwierdzili, że z medycznego punktu widzenia nie da się wytłumaczyć jej całkowitego powrotu do zdrowia. Dodali, że tak perfekcyjnie założonych szwów jeszcze nigdy nie widzieli!

„Cud cudów” Maryi
 
Niezliczona ilość cudów dokonała się za wstawiennictwem Najświętszej Maryi Panny. Przypomnijmy, że już pierwszy cud Pana Jezusa – zamiana wody w wino podczas wesela w Kanie Galilejskiej – wydarzył się za przyczyną Bożej Rodzicielki. Wydaje się rzeczą niewykonalną spisanie wszystkich cudownych wydarzeń związanych z Matką Bożą – uzdrowień duszy i ciała wiernych, objawień etc. Zatrzymajmy się na jednym, które miało miejsce w XVII wieku w Hiszpanii. Było to jedno z najbardziej spektakularnych wydarzeń w historii Kościoła, które do dziś szokuje nawet niektórych ateistów. Hiszpanie nazwali je „cudem cudów”. Oto co się wydarzyło…

W 1640 roku w małym hiszpańskim miasteczku Calanda w Aragonii (100 km od Saragossy) młodemu wieśniakowi Miguelowi Juanowi Pellicerowi koło wozu pogruchotało prawą nogę. Zmiażdżoną kończynę zaatakowała gangrena. Trzeba było ją więc amputować. Operację przeprowadzono w szpitalu w Saragossie pod koniec października 1637 r. Chirurdzy dokonali wówczas amputacji i kauteryzacji, czyli zabiegu przyżegania kikuta gorącym żelazem, by zamknąć otwarte naczynia krwionośne i zapobiec ewentualnemu zakażeniu. Odciętą tuż pod kolanem nogę zakopano na szpitalnym cmentarzu.

Miguel Juan Pellicer, który wyszedł ze szpitala z drewnianą nogą i dwiema kulami – jako żebrak z oficjalnymi uprawnieniami – przebywał od tej pory na terenie sanktuarium Matki Bożej na Kolumnie (El Pilar) w Saragossie, prosząc przechodniów i pielgrzymów o jałmużnę. Maryję królującą w tej świątyni czcił od lat, powierzał jej swoje życie, a kiedy został kaleką, jeszcze ściślej związał z Nią swe losy. Od chwili opuszczenia szpitala codziennie namaszczał swój kikut oliwą z lamp palących się przed świętą figurą.

29 marca 1640 roku 23-letni mężczyzna przebywał u swoich rodziców w Calandzie. Była godzina 22.00, kiedy poszedł spać. O 22.30 został obudzony przez rodziców. Wstał i oniemiał… Miał dwie zdrowe nogi! Odcięta kończyna w cudowny sposób została mu przywrócona i nie różniła się – poza tym, że była cała i zdrowa – od tej, która została zakopana dwa lata wcześniej na szpitalnym cmentarzu.

Cud był niebywały i ewidentny. Badano go w sposób szczegółowy (także sądownie) przez wiele miesięcy. Nie znaleziono żadnych argumentów, które mogłyby podważać prawdziwość tego, co się stało. Po zakończonym pozytywnym rezultatem dochodzeniu sam król Hiszpanii Filip IV wezwał Miguela Juana Pellicera do swojego pałacu w Madrycie i klękając przed nim, ucałował jego cudownie przywróconą nogę.

Oto jak wspaniałe jest wstawiennictwo Matki Najświętszej!

Lanciano, Santarem, Sokółka…
 
Osobną kategorią niezwykłych wydarzeń są cuda eucharystyczne… Najświętszy Sakrament, który od początku istnienia Kościoła otaczany jest (a na pewno powinien być!) największą czcią przez wiernych, był też przez wieki celem częstych, szatańskich ataków. Nieraz błądzący lub wrogowie Kościoła podawali w wątpliwość realną obecność Pana Jezusa w Eucharystii. Zdarzały się i zdarzają nadal pośród niekatolików, ale też  niektórych katolików przypadki lekceważenia, zaniedbywania lub niegodnego przyjmowania Ciała Pańskiego, które sprawiają ból i cierpienie Zbawicielowi. Dochodziło i dochodzi do zbezczeszczeń i świętokradczych ataków na Najświętsze Ciało i Krew Zbawiciela.

W odpowiedzi na te wszystkie zdrady, zwątpienia i profanacje Boża Opatrzność w swym niezmierzonym miłosierdziu wielokrotnie potwierdzała i przypominała prawdę o realnej obecności Pana Jezusa w Eucharystii poprzez liczne znaki i cuda eucharystyczne, gdzie hostia lub jej fragment zamieniły się zazwyczaj podczas Mszy Świętej we fragment krwawiącego ciała ludzkiego. Co ciekawe, badania przemienionych hostii wykazują, że stały się one fragmentem mięśnia sercowego, a badana grupa krwi jest taka sama, jak ta, którą znaleziono na Całunie Turyńskim.

Do najbardziej znanych cudów eucharystycznych doszło we włoskim Lanciano – VIII w., niemieckim Augsburgu – XI w., portugalskim Santarem – XIII w., włoskiej Sienie – XIV w., we francuskim Bordeaux – XIX wiek, niemieckim Stich – XX w. i w naszej Sokółce na Podlasiu – w 2008 roku.  

Dla niedowiarków litościwy Pan Bóg wciąż zsyła cuda eucharystyczne, których dotąd Kościół uznał na całym świecie aż 130!

„Największy szpital świata”
 
Żyjąc wiarą, otwieramy się także na łaskę Bożą i w naszym życiu codziennie mogą zdarzać się mniejsze lub większe cuda. Świadkami niezwykłych wydarzeń są choćby sanktuaria maryjne – m.in. w Lourdes, La Salette, Fatimie, Częstochowie, Kalwarii Zebrzydowskiej albo sanktuarium Bożego Miłosierdzia w krakowskich Łagiewnikach. Dość powiedzieć, że Lourdes nazywane jest „największym szpitalem świata”. Ale, co warte podkreślenia, spośród kilku tysięcy trudnych do wytłumaczenia uzdrowień w tym miejscu, Kościół – po starannych badaniach – uznał tylko 69 przypadków za autentyczne.

Życie jest cudem!
 
W tym artykule mówiliśmy o cudach, jako niezwykłych znakach, ale na zakończenie warto zadać pytanie: czyż samo życie nie jest cudem? Czy piękno przyrody nie jest cudem? Czy czymś cudownym nie jest funkcjonowanie ludzkiego organizmu? Człowiek został wyposażony przez Boga we wszystko, co potrzebne, by móc sobie czynić ziemię poddaną – nogi do przemieszczania się, ręce do pracy, zmysły, by móc orientować się w tym świecie, umysł, by odróżniać dobro od zła i jednocześnie podziwiać Boże dzieło stworzenia.

A perfekcyjnie zaprojektowany układ trawienny czy kostny? To wszystko jest cud, za który powinniśmy nieustannie dziękować Stwórcy. Tylko niestety, przytłoczeni codziennymi problemami albo w pogoni za czymś niezwykłym, rzadko się nad tym zastanawiamy i nieczęsto okazujemy Bogu wdzięczność za te dary.


NAJNOWSZE WYDANIE:
Bóg uniżył się dla nas!
Dwa tysiące lat temu nie było miejsca dla godnych narodzin Króla Wszechświata, ale czy dziś jest miejsce dla Niego w sercach i duszach ludzkich? Iluż naszych bliźnich, sąsiadów, członków rodzin zamyka przed Nim – i to z hukiem! – swoje drzwi?

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Małopolska pielgrzymka Apostołów Fatimy
Tomasz D. Kolanek

Kilka miesięcy temu moja starsza córka – Kinga – zapytała: Tato, ilu masz przyjaciół? Moja odpowiedź brzmiała: Jednego – wujka Kacpra, na co Kinga zareagowała słowami: Uuuuu… To bardzo mało. Podejrzewam, że nie zrozumiała nic z mojego miniwykładu, iż nie liczy się ilość, tylko jakość… Kacper nigdy mnie nie zawiódł; gdy tylko może, służy mi pomocną dłonią; nie wstydzi się odmawiać ze mną publicznie Różańca; zawsze potrafi mnie wysłuchać, gdy trzeba – pocieszyć lub przywołać do porządku…

 

Na pewno każda z osób czytających ten tekst ma teraz przed oczami swojego przyjaciela lub przyjaciółkę, którzy czasem potrafią być bliżsi niż rodzeństwo. Jak zareagowalibyście, Drodzy Państwo, gdybym poinformował, że pewnego wrześniowego, deszczowego tygodnia miałem zaszczyt i przyjemność poznać kilkanaście osób, których tak jak Kacpra mógłbym nazwać moimi przyjaciółmi? Tak, tak… Spotkałem takich ludzi i  co ciekawe – wszyscy znajdowali się w jednym miejscu, czyli Centrum Szkoleniowo-Konferencyjnym im. Ks. Piotra Skargi w Zawoi. Tak, proszę Państwa, chodzi o Apostołów Fatimy i ich bliskich, którymi dane mi było opiekować się podczas wyjazdu pielgrzymkowego po Małopolsce.


Pięć dni…


W ciągu trwającego pięć dni wyjazdu wysłuchałem dziesiątek przeróżnych – czasem smutnych, niekiedy poruszających, często zabawnych, ale zawsze opowiedzianych z pasją – historii, rozmawiałem na setki różnych tematów i odmówiłem niezliczoną liczbę przepięknych modlitw, litanii i koronek, ale o tym za moment…

Wszystko zaczęło się w poniedziałek od mojej… nadmiernej pewności siebie. Na niebie pięknie świeciło słońce, chmury znajdowały się gdzieś hen, daleko, a temperatura zdawała się z każdą minutą rosnąć. Mając to wszystko na uwadze, powiedziałem sam do siebie: Niemożliwe, żeby z dnia na dzień pogoda zmieniła się tak jak to zapowiadają. A prognozy głosiły, że nadchodzi tydzień deszczu, a temperatura spadnie o niemal 20 stopni. Ja jednak nie wziąłem ani kurtki, ani żadnego okrycia przeciwdeszczowego…


W Krakowie i Kalwarii…


I tak oto nastał wtorek. Bardzo szybko przekonałem się, że prognozy tym razem się sprawdziły. Apostołowie Fatimy patrzyli na mnie z lekko zażenowanym uśmiechem – jakby prawie wszyscy chcieli mi powiedzieć: A nie mówiliśmy?…


No nic… Trzeba ruszać w drogę. Pierwszym punktem na naszej pielgrzymkowej mapie było Sanktuarium św. Jana Pawła II w Krakowie. Równo w południe wzięliśmy udział we Mszy Świętej, po której odmówiliśmy Koronkę do Bożego Miłosierdzia wraz z Litanią do Najświętszego Serca Pana Jezusa, a następnie mieliśmy możliwość zwiedzania wraz z przewodnikiem miejscowego muzeum i całego sanktuarium. Dla mnie osobiście najważniejszym punktem tegoż zwiedzania była kaplica Świętej Kingi. Kto nie wie dlaczego, tego odsyłam do początku czytanego właśnie teraz tekstu.


Kolejnym punktem naszej trasy była Kalwaria Zebrzydowska i… czy trzeba pisać coś więcej? Napisać, że jest to jedno z najwspanialszych miejsc na duchowej mapie Polski, to nic nie napisać. Powiedzieć, że Apostołowie Fatimy, mimo nieustannie padającego deszczu, byli zachwyceni zarówno, jeśli idzie o doznania turystyczne oraz przede wszystkim religijne, to jakby nic nie powiedzieć.


Ze św. Charbelem…


Niezwykle wzruszającym momentem był dla mnie środowy poranek, kiedy to każdy z obecnych na naszej pielgrzymce zapytał mnie: czy weźmiemy udział we Mszy Świętej. Tak się stało i to pomimo faktu, że musieliśmy przejść pieszo półtora kilometra w nieustających strugach deszczu.


Środa w ogóle była „dniem na odpoczynek”. Apostołowie Fatimy mogli przeżyć ten dzień w dowolny sposób. Zdecydowali jednak, że spędzą go na wspólnej modlitwie i wysłuchaniu kilku przesłań duchowych, jakie dla nich przygotowałem. Na koniec dnia odwiedził nas Jacek Kotula. Wygłosił on poruszający wykład o św. Charbelu Makh­loufie, podczas którego mogliśmy uczcić jego relikwie. Następnie odśpiewaliśmy Apel Jasnogórski.


Fatimskie Sanktuarium na Krzeptówkach


Czwartek z kolei był dniem kulminacji złych warunków atmosferycznych. Tego dnia mieliśmy się udać do Zakopanego do Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach. Nie dość, że deszcz padał i padał, to jeszcze – jak to w Zakopanem – mocno dawał o sobie znać porywisty wiatr. Apostołowie dzielnie to przetrwali…. Po Mszy Świętej zapytałem jednego z kapłanów, czy możemy wspólnie odmówić Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Duchowny oczywiście się zgodził, ale nie to było najbardziej poruszające, tylko to, że do naszej kilkunastoosobowej modlącej się grupy dołączyło kilkadziesiąt osób.


Tak jak wcześniej poinformowałem – starałem się wraz z Apostołami Fatimy odmawiać nie tylko Różaniec i Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Wielu z nich powiedziało, że nie znało wcześniej np. Koronki do Ducha Świętego, Koronki Anielskiej czy też koronek wstawienniczych m. in. do świętego Gerarda, świętego Peregryna czy świętego Franciszka. Odmawialiśmy również litanie, których ja sam nie znałem, jak Litania do Ducha Świętego, po odmówieniu której wywiązała się bardzo ciekawa dyskusja dotycząca wezwania: Duchu Święty, który nas umocniłeś w sakramencie bierzmowania, zmiłuj się nad nami. Apostołowie Fatimy zwrócili uwagę, że tak wielu dziś zapomina, czym jest sakrament bierzmowania i ubolewali, że równie wielu nie chce przyjąć darów Ducha Świętego.


Piękny czas


Cóż więcej mogę napisać? To był naprawdę przepiękny czas. Ludzie, których miałem przyjemność poznać, z którymi rozmawiałem, wspólnie modliłem się i posilałem, są skarbem Kościoła, Polski i naszego Stowarzyszenia. Ja osobiście czułem się, jakbym znał ich od zawsze i jednocześnie mógłbym powiedzieć im o wszystkim, co dobre i co złe. Każdy z Apostołów Fatimy miał swoją własną historię wzlotów i upadków, radości i cierpień, przy których moje problemy są zwykłą błahostką. Każdy jednak przetrwał dobry i trudny czas dzięki wierze w Chrystusa – naszego Pana i Zbawiciela!


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szanowni Państwo!

Cieszę się ze wszystkich kampanii, jakie prowadzicie. Jako osoba wierząca uważam, że jest to wspaniała uczta duchowa. Oglądałam jubileusz Stowarzyszenia ks. Piotra Skargi i życzę Wam wszelkiego dobra. Bóg Wam zapłać za wszystkie lata. Zostańcie z Bogiem!

Barbara ze Środy Śląskiej

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Jestem pełna podziwu za to, co Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi robi na rzecz rodzin. Ja prawdziwie wierzę, że rodzina jest podstawą ładu i porządku społecznego oraz istotnych wartości dla funkcjonowania społeczeństwa. Jestem bardzo wdzięczna Panu Prezesowi za tę kampanię, dzięki której ludzie mogą zrozumieć, co to znaczy być prawdziwym chrześcijaninem. Bardzo pragnę, by nasza polska rodzina stała się miejscem modlitwy, pokoju i chrześcijańskich wartości, na wzór Świętej Rodziny z Nazaretu.

Najświętsza Rodzino, bądź naszą obroną! Tego bardzo pragnie polskie społeczeństwo!

Janina z Lubelskiego

 

 

Szczęść Boże!

Jako Apostołka Fatimy jestem bardzo zadowolona z akcji na rzecz rodziny, ponieważ właśnie rodzina jest najważniejsza. W naszym kraju niestety niszczy się ją najbardziej, jak tylko się da. Mam nadzieję, że Matka Boża pomoże Wam ją obronić. Bez rodzin jesteśmy skończeni. Cieszę się, że są takie akcje jak Wasza. Bardzo proszę o modlitwę – o to żebym wyszła z nowotworu.

Bóg zapłać!

Helena z Krakowa

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję za przepiękne materiały z niedawnej kampanii, a w szczególności za piękną tabliczkę z wizerunkiem Świętej Rodziny. Uważam, że jest to najpiękniejsza akcja z dotychczasowych, które znam. Gratuluję kreatywności! Niech Duch Święty prowadzi Was każdego dnia.

Roman ze Rzgowa

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Od kilku lat moje życie toczy się w cieniu trudnych doświadczeń, które jednak zbliżyły mnie do Jezusa i Maryi. Przez długi czas zmagałam się z problemami rodzinnymi – mąż był chorobliwie zazdrosny, atmosfera w domu była pełna napięcia, a ja nie miałam siły, by się bronić. Do tego doszły obowiązki wobec dzieci, chora siostra i matka w szpitalu. Czułam się przytłoczona, rozważałam rozwód, ale modlitwa dawała mi nadzieję. Prosiłam Boga, by pomógł mi przetrwać albo zakończyć to, co mnie niszczyło. W 2023 roku moje zdrowie załamało się. Trafiłam do szpitala z hemoglobiną na poziomie 6. Przeszłam transfuzję, badania wykazały guzy, zapalenia jelit, wątroby, nadżerki. Lekarze podejrzewali nowotwór. Byłam słaba, nie mogłam jeść ani się modlić. Mimo to ofiarowałam swoje cierpienie za grzeszników. W styczniu 2024, w święto Matki Bożej Gromnicznej, miałam trafić do szpitala, ale mnie nie przyjęto. Oddałam wszystko Bogu, prosząc o siłę i prowadzenie. W kwietniu usłyszałam wewnętrzny głos: „26 kwietnia otrzymasz dobrą wiadomość”. I rzeczywiście – hematolog powiedziała, że przeszczep szpiku nie będzie konieczny. W czerwcu przeszłam operację, podczas której miałam mistyczne doświadczenie. To wydarzenie umocniło moją wiarę. Wróciłam do zdrowia, choć ZUS odmówił mi świadczeń, a sąd pracy nie uwzględnił mojej sytuacji. Mimo to wróciłam do pracy w DPS. Zaangażowałam się w modlitwę za kapłanów w ramach Apostolatu Margaretka i Róż Różańcowych. Mam 14 kapłanów pod opieką modlitewną i 8 róż. Codzienna modlitwa daje mi siłę. W styczniu uczestniczyłam w Dniu Skupienia w Licheniu. To głęboko poruszyło moje serce. Doświadczyłam też duchowych ataków – nocą pojawiały się dziwne światła, cienie, głosy. Modliłam się, odpędzałam je, czułam obecność Pana Jezusa, który mnie chronił. Wierzę, że to była próba. Dziś wiem, że Bóg prowadzi mnie przez wszystko. Moje życie się odmieniło. Po latach wróciłam do spowiedzi, przyjęłam Komunię Świętą… Widzę, jak świat się zmienia, jak ludzie oddalają się od Boga, a ja chcę być świadkiem Jego miłości. Dziękuję Bogu za uzdrowienie, za siłę, za prowadzenie. Moje świadectwo to dowód, że nawet w najciemniejszych chwilach można odnaleźć światło – jeśli tylko otworzy się serce na Bożą obecność.

Marzena

 

 

Szczęść Boże!

Wasza kampania o Aniele Stróżu jest bardzo potrzebna, aby ludzie w niego uwierzyli, prosili go o potrzebne łaski i modlili się do niego. Wszystkie Wasze akcje są bardzo pożyteczne i potrzebne!

Daniela z Włocławka

 

 

Szanowni Państwo!

Dziękuję! Wielkich dzieł dokonujecie. Cieszę się, że należę do Apostolatu Fatimy, że otrzymuję „Przymierze z Maryją”. Bardzo mnie to raduje. Niestety, ogólny kryzys jest odczuwalny. Dzisiaj to wszystko mnie stresuje. Istnieje realne zagrożenie, a społeczeństwo potrzebuje informacji; niestety jest jej mało. Ludzie nadal milczą i stresują się, a władza chce wprowadzać programy deprawujące dzieci i młodzież. Musimy więc uciekać się pod opiekę Świętej Rodziny! Brawo za tę akcję! To jest Boże prawo – proszę nie ustawać!

Mieczysława z Przemyśla

 

 

Szczęść Boże!

Bardzo się cieszę, że powstała akcja dotycząca obrony rodziny. Jestem ojcem piątki dzieci, dzięki którym jestem dumny i szczęśliwy. Dziękuję Bogu za ten wspaniały dar. Proszę o Jego błogosławieństwo dla wszystkich rodzin w naszej Ojczyźnie! Święty Józefie, módl się za nami!

Jan z Lubelskiego

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Bardzo dziękuję całemu Stowarzyszeniu za wszystkie akcje i za „Przymierze z Maryją”. Wasze kampanie prowadzą do szczęścia Bożego na tym świecie i pięknego życia w Niebie. Bóg zapłać, że przyjmujecie to potrzebne natchnienie od Ducha Świętego.

Apostołka Agnieszka z Łódzkiego