Temat numeru
 
Cuda - znak Bożego działania
Bogusław Bajor

cuda znak bożego działaniaKtóż z nas nie chciałby doznać cudu? Cudowne wydarzenia intrygują, bo utwierdzają nas w przekonaniu, że istnieje świat nadprzyrodzony. Po ludzku – choćby podświadomie – chcemy potwierdzenia, że życie to coś więcej niż materia, więcej niż to, co postrzegają nasze zmysły. Cuda dodają nam otuchy, przymnażają wiary, ponieważ mówią nam, że nie jesteśmy na tym świecie sami. Poprzez te niezwykłe zdarzenia, mamy dowód, że Bóg istnieje i interesuje się nami, bo wkracza w nasze życie, czasami zawieszając nawet prawa ustanowione przez Siebie.

Kiedy mówimy o cudach, zazwyczaj myślimy o uzdrowieniach – z nieuleczalnej choroby, usprawnieniu członków ciała. Musimy jednak pamiętać, że największymi cudami są nawrócenia, ponieważ przez powrót człowieka do Boga dokonuje się radykalna przemiana ludzkiego ducha.

Według leksykonu Katolicyzm A-Z cud to znak Boga wyrażony w empirycznej (poznanej przez doświadczenie) rzeczywistości świata, poprzez który Bóg manifestuje swą obecność i działa, objawiając swą Miłość w celu nawiązania dialogu z człowiekiem. Innymi słowy cud, to niezwykły znak, który dzieje się poza wszelkim porządkiem stworzenia (św. Tomasz z Akwinu), a dzięki któremu Bóg objawia swą moc, a zarazem troskę o człowieka.

By cuda mogły zaistnieć, konieczna jest czysta intencja, nasza ufność i prawdziwa wiara. Słowa Pana Jezusa są tutaj jednoznaczne: Wstań, idź, Twoja wiara Cię uzdrowiła (Łk 17, 19), Bo zaprawdę, powiadam wam: Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej górze: Przesuń się stąd tam!, a przesunie się. I nic niemożliwego nie będzie dla was (Mt 17, 20).


Zbawiciel potwierdza swą naukę cudami
 
Nasz Zbawiciel nie przyszedł na świat po to, by go potępić, lecz żeby go zbawić (por. J 12,47). Oddał swoje życie dla naszego zbawienia, a wcześniej wezwał do naśladowania Siebie. On – Droga, Prawda, Życie i Miłość w najczystszej postaci chce wiecznego szczęścia wszystkich ludzi.

Bóg-Człowiek potwierdzał Swą naukę cudami. Co warte podkreślenia, nawet Jego wrogowie, faryzeusze, nie kwestionowali Jego cudów, tylko moc, jaką je czyni (fałszywie zarzucając inspirację diabelską).

W Ewangeliach znajduje się 36 opisów cudów Jezusa Chrystusa i 12 wzmianek o Jego cudotwórczej działalności. Wiemy ponadto z Ewangelii św. Jana, że jest wiele innych rzeczy, których Jezus dokonał, a które, gdyby je szczegółowo opisać, to cały świat nie pomieściłby ksiąg, które by trzeba napisać. (J 21,25). 

Największym cudem Jezusa Chrystusa jest oczywiście jego Zmartwychwstanie. Na powstaniu Zbawiciela z martwych opiera się nasza wiara, bo jak pisze św. Paweł: Jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara… Tymczasem jednak Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli. (por. 1 Kor 15, 14-20).

Pan Jezus dokonywał cudów nad naturą fizyczną (np. uciszenie gwałtownej burzy, rozmnożenie chleba), uwalniał opętanych od złych duchów, uzdrawiał fizycznie i wskrzeszał. Najsłynniejszym było przywrócenie do życia swego przyjaciela, Łazarza: Jezus przyszedł do grobu. Była to pieczara, a na niej spoczywał kamień. Jezus rzekł: „Usuńcie kamień”. Siostra zmarłego, Marta, rzekła do Niego: „Panie, już cuchnie. Leży bowiem od czterech dni w grobie”. Jezus rzekł do niej: „Czyż nie powiedziałem ci, że jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą?” Usunięto więc kamień. Jezus wzniósł oczy do góry i rzekł: „Ojcze, dziękuję Ci, żeś Mnie wysłuchał. Ja wiedziałem, że Mnie zawsze wysłuchujesz. Ale ze względu na otaczający Mnie lud to powiedziałem, aby uwierzyli, żeś Ty Mnie posłał”. To powiedziawszy zawołał donośnym głosem: „Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!” I wyszedł zmarły, mając nogi i ręce powiązane opaskami, a twarz jego była zawinięta chustą. Rzekł do nich Jezus: „Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić”. Wielu więc spośród Żydów przybyłych do Marii ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego (por. J 11, 38-45).

Cuda Jezusa są manifestacją obecności i władzy Bożej, ale też poprzez to, że Zbawiciel pokonuje zło, upostaciowane w chorobie, w złych duchach, w siłach przyrody, mamy niezbity dowód, że jest On wybawcą ludzi. Te cuda pokazują, że Bóg, najlepszy Ojciec,  interesuje się losem swych dzieci i w każdej chwili gotów jest nam spieszyć na ratunek.

W imię moje…
 
Po chwalebnym zmartwychwstaniu Chrystus Pan nakazał swym uczniom głoszenie Ewangelii po całym świecie i udzielanie poganom chrztu. Zapowiedział też, że tym, którzy będą świadczyć o Nim, da szczególną moc: W imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać do rąk będą, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie (Mk 16, 17-18). Cała historia chrześcijaństwa pełna jest przykładów świętych, którzy w imię Pańskie czynili cudowne znaki. Cuda za pośrednictwem św. Judy Tadeusza, św. Antoniego z Padwy, św. Józefa z Kupertynu, św. Patryka, św. Rity czy św. Stanisława ze Szczepanowa, to zaledwie ułamek procenta ponadnaturalnej działalności tych, którzy poszli za Chrystusem.

Cuda za przyczyną św. Ojca Pio
 
W XX stuleciu, epoce tak bardzo rozpowszechnionego racjonalizmu i kultu cielesności, Pan Bóg postanowił w specyficzny sposób „zadrwić” sobie z ludzkiej pychy, zsyłając Ojca Pio z Pietrelciny, świętego w stylu „średniowiecznym”, pokornego kapucyna, stygmatyka i cudotwórcę.

By opowiedzieć o wszystkich cudownych wydarzeniach, związanych ze św. Ojcem Pio, trzeba by zapisać grubą księgę. Ograniczmy się zatem w tym miejscu tylko do kilku szczególnych darów, jakie otrzymał od Boga. Krew z jego stygmatów wydzielała piękny zapach kwiatów; Ojciec Pio posiadał zdolność bilokacji, czyli przebywania równocześnie w dwóch różnych miejscach; świadkowie mówili też, że potrafił przenikać przez zamknięte drzwi, a cudowne uzdrowienia, przypisywane jego modlitwom trudno zliczyć. Wspomnijmy tutaj choćby uzdrowienie z choroby nowotworowej znanej obrończyni życia, prof. Wandy Półtawskiej. Wielkimi cudami za przyczyną św. Ojca Pio były też głośne nawrócenia – m.in. komediopisarza Luigiego Antonellego czy prof. Mario Spallone (słynnego lekarza Palmiro Togliattiego, współzałożyciela komunistycznej partii Włoch).

Trudno przejść obojętnie obok takich wydarzeń, jak to, gdy Gemma Di Giorgi, która urodziła się niewidoma (ba, nie posiadała źrenic!), zaczęła widzieć i to w dniu swojej pierwszej Komunii Świętej, udzielanej przez Padre Pio (18 czerwca 1947 roku). Lekarze nie dawali żadnej nadziei, by kiedykolwiek mogła oglądać świat. A jednak! Dziewczynkę zaprowadzono do słynnego okulisty, który musiał przyznać – choć z medycznego punktu widzenia było to nieprawdopodobne, bo oczom dziewczynki nadal brakowało źrenic – że dziecko rzeczywiście widzi! Dla Boga jednak nie ma nic niemożliwego. By uczynić cud, posłużył się świętym stygmatykiem…

Św. Charbel – „Boży chirurg”
 
Ojciec Charbel Makhlouf to niezwykły pustelnik libański, który żył w XIX wieku. Świadectwa cudów za jego przyczyną napływają każdego dnia do klasztoru maronitów w Annaya, w którym mieszkał. Kanonizowany w 1977 roku przez papieża Pawła VI, ogromny rozgłos zyskał po swej śmierci w 1898 roku. 

Już dzień po jego pogrzebie okoliczni mieszkańcy zauważyli jasną smugę światła unoszącą się i opadającą nad mogiłą. To nieziemskie zjawisko powtarzało się przez 45 nocy. W tym czasie, w ciągu zaledwie trzech pierwszych miesięcy od śmierci, zanotowano aż 350 uzdrowień – niewidomi odzyskali wzrok, głusi – słuch, sparaliżowani i nieuleczalnie chorzy stawali się zdrowi. Dzięki rozwojowi jego kultu pogłębiło się życie religijne bliskowschodnich chrześcijan.

Podczas kilkukrotnych ekshumacji ciała pustelnika (które miały miejsce w przeciągu 52 lat po jego śmierci!) nie tylko okazywało się, że pozostało ono nienaruszone, ale także wydzielało krew i pot oraz zachowywało temperaturę ciała żywego człowieka…

W 1993 roku za sprawą św. Charbela doszło do niesamowitego uzdrowienia pięćdziesięcioletniej kobiety, matki 12 dzieci – Nouhad Al-Chami, cierpiącej na częściowy paraliż i obstrukcję arterii szyjnej. Lekarze nie dawali jej szans na wyzdrowienie. Najstarszy syn chorej udał się więc do klasztoru w Annaya, by tam zawierzyć los matki świętemu zakonnikowi.

Po tej pielgrzymce kobieta miała sen. Cudowny sen… Widziała w nim dwóch mnichów – św. Charbela oraz syryjskiego męczennika, św. Marona. Nouhad relacjonowała: – Dwóch mnichów podeszło do mojego łóżka. Jeden z nich, św. Charbel, podszedł bliżej, odkrył szyję, położył rękę na niej i powiedział: „Przyszedłem cię zoperować”. Odwróciłam głowę, aby zobaczyć jego twarz, ale nie mogłam, bo światło, które biło od jego ciała i oczu było zbyt oślepiające i potężne. Byłam zmieszana i zapytałam go: „Ojcze, dlaczego chcesz mnie operować? Lekarze nie mówili, że potrzebuję operacji”. Ale św. Charbel odparł, że na pewno jest potrzebna.

Kobieta opowiadała, że poczuła straszny ból, gdy św. Charbel zaczął dotykać jej szyi. Kiedy święty zakończył „operację”, drugi mnich pomógł jej usiąść, poprawił poduszkę za plecami i podał wodę do picia. Nouhad mówiła mu, że nie może pić bez słomki, a wtedy on odparł, że jest już zdrowa, może sama pić, jeść, wstać i chodzić, a nawet pracować.

Gdy się obudziła, czuła ból. Jednak ku swojemu zdziwieniu o własnych siłach poszła do łazienki. Spojrzała w lustro i ujrzała dwie rany na 12 cm długości po obu stronach szyi, z których zwisały czarne szwy. Natychmiast poszła do pokoju, gdzie spał mąż. Jej szyja i nocna koszula były całe zakrwawione. Kiedy małżonek się przebudził, zaczął krzyczeć z przerażenia. Nouhad uspokoiła go i w szczegółach opowiedziała o „nocnej wizycie” św. Charbela, o przebytej „operacji” oraz o swoim całkowitym uzdrowieniu.

Następnego dnia Nouhad Al-Chami pojechała do szpitala w Bejrucie. Wszyscy lekarze byli zszokowani tym, co zobaczyli i usłyszeli. Medycy po dokładnym badaniu i usunięciu szwów stwierdzili, że z medycznego punktu widzenia nie da się wytłumaczyć jej całkowitego powrotu do zdrowia. Dodali, że tak perfekcyjnie założonych szwów jeszcze nigdy nie widzieli!

„Cud cudów” Maryi
 
Niezliczona ilość cudów dokonała się za wstawiennictwem Najświętszej Maryi Panny. Przypomnijmy, że już pierwszy cud Pana Jezusa – zamiana wody w wino podczas wesela w Kanie Galilejskiej – wydarzył się za przyczyną Bożej Rodzicielki. Wydaje się rzeczą niewykonalną spisanie wszystkich cudownych wydarzeń związanych z Matką Bożą – uzdrowień duszy i ciała wiernych, objawień etc. Zatrzymajmy się na jednym, które miało miejsce w XVII wieku w Hiszpanii. Było to jedno z najbardziej spektakularnych wydarzeń w historii Kościoła, które do dziś szokuje nawet niektórych ateistów. Hiszpanie nazwali je „cudem cudów”. Oto co się wydarzyło…

W 1640 roku w małym hiszpańskim miasteczku Calanda w Aragonii (100 km od Saragossy) młodemu wieśniakowi Miguelowi Juanowi Pellicerowi koło wozu pogruchotało prawą nogę. Zmiażdżoną kończynę zaatakowała gangrena. Trzeba było ją więc amputować. Operację przeprowadzono w szpitalu w Saragossie pod koniec października 1637 r. Chirurdzy dokonali wówczas amputacji i kauteryzacji, czyli zabiegu przyżegania kikuta gorącym żelazem, by zamknąć otwarte naczynia krwionośne i zapobiec ewentualnemu zakażeniu. Odciętą tuż pod kolanem nogę zakopano na szpitalnym cmentarzu.

Miguel Juan Pellicer, który wyszedł ze szpitala z drewnianą nogą i dwiema kulami – jako żebrak z oficjalnymi uprawnieniami – przebywał od tej pory na terenie sanktuarium Matki Bożej na Kolumnie (El Pilar) w Saragossie, prosząc przechodniów i pielgrzymów o jałmużnę. Maryję królującą w tej świątyni czcił od lat, powierzał jej swoje życie, a kiedy został kaleką, jeszcze ściślej związał z Nią swe losy. Od chwili opuszczenia szpitala codziennie namaszczał swój kikut oliwą z lamp palących się przed świętą figurą.

29 marca 1640 roku 23-letni mężczyzna przebywał u swoich rodziców w Calandzie. Była godzina 22.00, kiedy poszedł spać. O 22.30 został obudzony przez rodziców. Wstał i oniemiał… Miał dwie zdrowe nogi! Odcięta kończyna w cudowny sposób została mu przywrócona i nie różniła się – poza tym, że była cała i zdrowa – od tej, która została zakopana dwa lata wcześniej na szpitalnym cmentarzu.

Cud był niebywały i ewidentny. Badano go w sposób szczegółowy (także sądownie) przez wiele miesięcy. Nie znaleziono żadnych argumentów, które mogłyby podważać prawdziwość tego, co się stało. Po zakończonym pozytywnym rezultatem dochodzeniu sam król Hiszpanii Filip IV wezwał Miguela Juana Pellicera do swojego pałacu w Madrycie i klękając przed nim, ucałował jego cudownie przywróconą nogę.

Oto jak wspaniałe jest wstawiennictwo Matki Najświętszej!

Lanciano, Santarem, Sokółka…
 
Osobną kategorią niezwykłych wydarzeń są cuda eucharystyczne… Najświętszy Sakrament, który od początku istnienia Kościoła otaczany jest (a na pewno powinien być!) największą czcią przez wiernych, był też przez wieki celem częstych, szatańskich ataków. Nieraz błądzący lub wrogowie Kościoła podawali w wątpliwość realną obecność Pana Jezusa w Eucharystii. Zdarzały się i zdarzają nadal pośród niekatolików, ale też  niektórych katolików przypadki lekceważenia, zaniedbywania lub niegodnego przyjmowania Ciała Pańskiego, które sprawiają ból i cierpienie Zbawicielowi. Dochodziło i dochodzi do zbezczeszczeń i świętokradczych ataków na Najświętsze Ciało i Krew Zbawiciela.

W odpowiedzi na te wszystkie zdrady, zwątpienia i profanacje Boża Opatrzność w swym niezmierzonym miłosierdziu wielokrotnie potwierdzała i przypominała prawdę o realnej obecności Pana Jezusa w Eucharystii poprzez liczne znaki i cuda eucharystyczne, gdzie hostia lub jej fragment zamieniły się zazwyczaj podczas Mszy Świętej we fragment krwawiącego ciała ludzkiego. Co ciekawe, badania przemienionych hostii wykazują, że stały się one fragmentem mięśnia sercowego, a badana grupa krwi jest taka sama, jak ta, którą znaleziono na Całunie Turyńskim.

Do najbardziej znanych cudów eucharystycznych doszło we włoskim Lanciano – VIII w., niemieckim Augsburgu – XI w., portugalskim Santarem – XIII w., włoskiej Sienie – XIV w., we francuskim Bordeaux – XIX wiek, niemieckim Stich – XX w. i w naszej Sokółce na Podlasiu – w 2008 roku.  

Dla niedowiarków litościwy Pan Bóg wciąż zsyła cuda eucharystyczne, których dotąd Kościół uznał na całym świecie aż 130!

„Największy szpital świata”
 
Żyjąc wiarą, otwieramy się także na łaskę Bożą i w naszym życiu codziennie mogą zdarzać się mniejsze lub większe cuda. Świadkami niezwykłych wydarzeń są choćby sanktuaria maryjne – m.in. w Lourdes, La Salette, Fatimie, Częstochowie, Kalwarii Zebrzydowskiej albo sanktuarium Bożego Miłosierdzia w krakowskich Łagiewnikach. Dość powiedzieć, że Lourdes nazywane jest „największym szpitalem świata”. Ale, co warte podkreślenia, spośród kilku tysięcy trudnych do wytłumaczenia uzdrowień w tym miejscu, Kościół – po starannych badaniach – uznał tylko 69 przypadków za autentyczne.

Życie jest cudem!
 
W tym artykule mówiliśmy o cudach, jako niezwykłych znakach, ale na zakończenie warto zadać pytanie: czyż samo życie nie jest cudem? Czy piękno przyrody nie jest cudem? Czy czymś cudownym nie jest funkcjonowanie ludzkiego organizmu? Człowiek został wyposażony przez Boga we wszystko, co potrzebne, by móc sobie czynić ziemię poddaną – nogi do przemieszczania się, ręce do pracy, zmysły, by móc orientować się w tym świecie, umysł, by odróżniać dobro od zła i jednocześnie podziwiać Boże dzieło stworzenia.

A perfekcyjnie zaprojektowany układ trawienny czy kostny? To wszystko jest cud, za który powinniśmy nieustannie dziękować Stwórcy. Tylko niestety, przytłoczeni codziennymi problemami albo w pogoni za czymś niezwykłym, rzadko się nad tym zastanawiamy i nieczęsto okazujemy Bogu wdzięczność za te dary.


NAJNOWSZE WYDANIE:
Twoja wiara cię uzdrowi!
Bezspornie kwestia zdrowia jest bardzo ważna. Zwrócił też na nią uwagę Kościół Święty, nadając Matce Najświętszej tytuł Uzdrowienia Chorych, św. Józefowi – Nadziei Chorych, a także ustanawiając świętych patronów, których przyzywamy w różnych dolegliwościach.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Niebo zaczyna się w Fatimie
Łukasz Dankiewicz

Różniło nas wiele: miejsce pochodzenia, życiowe doświadczenie, wiek i osobiste historie. Jedni przyjechali z dużych miast, inni z małych miejscowości. Niektórzy w ciszy serca nieśli trudne intencje, inni jechali z wdzięcznością za otrzymane łaski. Ale połączył nas jeden cel – chęć oddania czci Matce Bożej w portugalskiej Fatimie.

 

W dniach 24–28 czerwca odbyła się kolejna już pielgrzymka Apostołów Fatimy do kraju trojga pastuszków. Nasza podróż rozpoczęła się w Lizbonie, mieście o niezwykle bogatej historii, której ślady widać niemal na każdym kroku. Jednym z miejsc, które szczególnie zapadły pielgrzymom w pamięć, był manueliński Klasztor Hieronimitów w dzielnicy Belem, gdzie spoczywa słynny Vasco da Gama.


Wcześniej stanęliśmy przed Pomnikiem Odkrywców – upamiętniającym tych, którzy z odwagą wypływali na nieznane wody, by odkrywać nowe szlaki i nowe ziemie. Okazały monument symbolicznie przypomniał nam, że i my właśnie wyruszyliśmy w szczególną podróż – nie przez oceany, lecz przez głębię swojego ducha…


Tam, gdzie mówiła Maryja


Po kilkugodzinnym pobycie w stolicy Portugalii udaliśmy się do Fatimy, która stanowiła najważniejszy punkt naszej pielgrzymki. Każdego dnia uczestniczyliśmy w porannej Mszy Świętej. Wieczory spędzaliśmy zaś w modlitewnym skupieniu podczas Różańca i procesji światła. Morze świec niesionych przez pielgrzymów z całego świata i wspólne Ave Maria głęboko zapisały się w naszych sercach.


Odwiedziliśmy również Aljustrel – wioskę, z której pochodzili Łucja, Franciszek i Hiacynta. Ich domy, proste i ubogie, uzmysłowiły nam, dlaczego Maryja ukazała się właśnie trojgu małym pastuszkom. Spacerując ścieżkami Drogi Krzyżowej, odtwarzaliśmy ich codzienność pełną modlitwy, ofiary i dziecięcego zawierzenia.


Z kolei Muzeum Fatimskie pozwoliło spojrzeć na objawienia z historycznej perspektywy. Pamiątki po pastuszkach, wota składane przez pielgrzymów, kula z zamachu na Jana Pawła II umieszczona w bogato zdobionej Maryjnej koronie – wszystko to opowiadało jedną historię: o wierze, cierpieniu, nadziei i Bożej obecności w ludzkich dziejach.


Szlakiem portugalskiej historii


W kolejnych dniach odwiedziliśmy inne ważne miejsca dla portugalskiej historii i duchowości. W Batalhi monumentalny klasztor wybudowany jako wotum wdzięczności dla Maryi po zwycięstwie w bitwie pod Aljubarrotą, kluczowym dla samodzielności Portugalii. W miasteczku Alcobaça zatrzymaliśmy się przy grobach króla Pedra i jego żony Inês de Castro, by poznać historię ich tragicznej miłości i uświadomić sobie, że ta bywa silniejsza niż śmierć.


W Nazaré, nad oceanem, wspięliśmy się do sanktuarium Matki Bożej, spoglądając na bezkres wody i powierzając Jej nasze troski i nadzieje. A w średniowiecznym Óbidos, z jego bielonymi domami i wąskimi uliczkami, mogliśmy poczuć się jak pielgrzymi sprzed wieków. Na mnie bardzo duże wrażenie zrobił zamek templariuszy w Tomar. Budowla ta skąpana jest w aurze tajemnicy i mroku, a legendy na temat tego zakonu rycerskiego do dziś krążą po całej Europie.


Dokładne poznanie wszystkich tych miejsc było możliwe dzięki nieocenionej pilot naszej pielgrzymki, pani Ewelinie. Jej olbrzymia wiedza na temat historii Portugalii, lokalnych obyczajów czy aktualnej sytuacji w kraju mogłaby z pewnością zawstydzić niejednego rdzennego mieszkańca.


Słowa podziękowania


Kilkudniowy pobyt w Portugalii bez wątpienia był czasem modlitwy, rozmów, radości i wzruszeń. Każdy z nas wniósł coś do tej pielgrzymki. W autokarze, przy posiłkach, w ciszy kaplic i na ścieżkach Fatimy stawaliśmy się wspólnotą, która nie tylko podróżowała razem, ale dzieliła się wiarą.


Na zakończenie pragnę z całego serca podziękować każdej i każdemu z Was za ten wspólnie spędzony czas – za obecność, modlitwę, życzliwość i świadectwo. Szczególne słowa wdzięczności kieruję do naszego duszpasterza, ojca Dariusza, który przez te kilka dni prowadził nas duchowo. Doskonałą puentą całego wyjazdu są jego słowa wypowiedziane do Apostołów Fatimy podczas drogi powrotnej do Polski: Dziękuję Wam za to, że nie była to wycieczka z elementami religijnymi, ale prawdziwa pielgrzymka!


Dla mnie ta pielgrzymka miała również szczególny, osobisty wymiar. Właśnie 13 maja 2017 roku – dokładnie w setną rocznicę pierwszego objawienia w Fatimie – wziąłem ślub. Wówczas data ta wydawała mi się jedynie zbiegiem okoliczności. Dziś wiem, że była to zapowiedź i zaproszenie, którego głębię zacząłem rozumieć dopiero w trakcie pobytu w Fatimie.


* * *


Spotkanie Apostołów Fatimy w Zawoi


W dniach 26–29 maja grupa Apostołów Fatimy gościła w Zawoi, która przywitała nas wprawdzie chłodem i deszczem, jednak wszyscy uczestnicy przyjechali z niezwykle pozytywnym nastawieniem. Spotkanie rozpoczęło się od wystąpienia Sławomira Skiby, wiceprezesa Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi, który przypomniał o misji i najważniejszych akcjach Stowarzyszenia, po czym uczestnicy obejrzeli film o Objawieniach Fatimskich. Następnie wspólnie odmówiliśmy Różaniec i odśpiewaliśmy litanię loretańską.

Następnego dnia Apostołowie udali się do sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej w Zakopanem, gdzie uczestniczyli we Mszy Świętej. Następnie zwiedzili ciekawe miejsca, tj. Jaszczurówkę, Czerwony Dwór i urokliwe zakątki stolicy polskich Tatr. Po powrocie do Zawoi p. Jacek Kotula przybliżył wszystkim uczestnikom postać św. Charbela.

28 maja udaliśmy się do Krakowa, gdzie uczestniczyliśmy we Mszy Świętej w Sanktuarium św. Jana Pawła II, a następnie zwiedziliśmy niezwykle interesującą wystawę „Nasz Papież”. Następnie nasza wspólnota udała się do Kalwarii Zebrzydowskiej, by poznać historię i miejsca związane z tym wspaniałym sanktuarium Maryjnym.

Dziękujemy wszystkim za udział w tym niezwykłym kilkudniowym wydarzeniu.

KG

 


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szanowna Redakcjo!

„Przymierze z Maryją” jest bardzo wartościowym pismem. Cenię inicjatywę i tematykę, jaką poruszacie. Jestem głęboko przekonana, że jest ona właściwa, niebudząca żadnych zastrzeżeń ani uwag. Jest wartością samą w sobie. To samo piękno, jakie ukazujecie w osobie Boga-Stwórcy pogłębia naszą wiarę jeszcze bardziej. Jest drogowskazem, prawdą i życiem. Bóg jest źródłem i twórcą wszelkiego piękna.

Anna z Ostrowca

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Piszę do Państwa pierwszy raz, choć znamy się poprzez listy i wszystkie przesyłki, które od Was otrzymałam i za które bardzo serdecznie dziękuję. Listy czytam zaraz po wyjęciu z koperty, a „Przymierze…” – od początku do końca. Szczególnie dziękuję za życzenie urodzinowe, byłam mile zaskoczona, że ktoś tak dalece pamięta o moich urodzinach. Tyle miłych słów napisanych odręcznie i tak pięknym pismem. Jeszcze raz dziękuję za wszystko, za piękne „Przymierze z Maryją”. Niech Pan Bóg błogosławi na kolejne dni i lata, pozdrawiam Was serdecznie, życzę sił i zdrowia. Szczęść Boże!

Stała czytelniczka Zofia

 

 

Szanowny Panie Prezesie!

Z całego serca dziękuję za wszystkie materiały, które od Was otrzymuję: za „Przymierze z Maryją”, „Apostoła Fatimy”, kalendarz, za magazyn „Polonia Christiana” oraz wszystkie inne materiały i upominki. Wszystkie czasopisma czytamy, wzbogacając swoją wiedzę katolicką. Dziękuję za wszystkie akcje, które prowadzicie, bo są bardzo potrzebne. Życzę dalszej wytrwałości w działalności Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi, a Boża Opatrzność niech nad Wami czuwa!

Tadeusz z Pomorskiego

 

 

Szczęść Boże!

Dziękuję bardzo za „Przymierze z Maryją” oraz 4. numer „Apostoła Fatimy”. Wszystkie artykuły zawarte w „Przymierzu…” są interesujące. Dużo nowego wnoszą do mojej dotychczasowej wiedzy. Artykuł „Istota postu” autorstwa ks. Bartłomieja Wajdy wskazuje nam drogi, jak rozróżnić istotę postu podjętego z motywu religijnego od „postu”, jako zwykłej czynności świeckiej. Szczególnie zainteresował mnie artykuł „Rozważania o miłosierdziu” autorstwa red. Bogusława Bajora. Moim zdaniem, jeżeli nie będziemy miłosierni wobec osób trzecich, nasze serca staną się zatwardziałe i niezdolne do przykładania miłosierdzia.

Panie Prezesie, w ostatnim liście wspomina Pan o spadku zainteresowania prenumeratą „Przymierza…”. Jestem zdziwiona tą sytuacją, gdyż każdy artykuł, zawarty w nim, czytałam z zaciekawieniem. Wielu rzeczy się uczę i umacniam moją wiarę i miłość do Pana Boga, Jezusa Chrystusa, a także do Matki Najświętszej. Serdecznie pozdrawiam i życzę Wam wszystkiego najlepszego, błogosławieństwa oraz opieki Matki Bożej Fatimskiej.

Maria z Choszczna

 

 

Szczęść Boże!

Pragnę z serca złożyć podziękowanie za życzenia z okazji moich urodzin oraz za numery pism: „Przymierze z Maryją” i „Polonia Christiana”, które otrzymuję od Państwa. Uważam, że tematyka zawarta we wspomnianych czasopismach jest zawsze wartościowa i życzyłbym sobie (i Wam), by te wartościowe periodyki – „Przymierze…” i „Polonia…”, rozwijały się i były promowane w naszym Narodzie, który zawsze trwał w wierze katolickiej. Jest to nie tylko moje życzenie, ale też wyrażają je moi Przyjaciele, z którymi dzielę się tymi pismami.

Marian z Garwolina

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Serdecznie dziękuję za „Przymierze z Maryją” oraz kalendarze. Z wielką radością i wdzięcznością przyjmuję wszystkie przesyłki. Stanowią one dla mnie nie tylko źródło duchowego umocnienia, ale także inspirację do codziennego życia w wierze. Chciałabym zapewnić, że zgadzam się z poruszaną tematyką, doceniam trud Redakcji w przygotowywaniu każdego numeru. Artykuły pomagają mi pogłębić moją wiarę, zrozumieć przesłanie Matki Bożej oraz lepiej przeżywać liturgiczne okresy, takie jak Wielki Post czy Wielkanoc. Dziękuję również za przypomnienie o wartości nabożeństw Pięciu Pierwszych Sobót Miesiąca oraz za możliwość zapoznania się z Apostolatem Fatimy. To bardzo cenne materiały, które z chęcią po przeczytaniu przekazuję dalej bliskim. Życzę całej Redakcji Bożego błogosławieństwa i nieustannej opieki Najświętszej Maryi Panny w dalszym szerzeniu tego pięknego dzieła.

Regina z Lubuskiego

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Nawiązując kontakt ze Stowarzyszeniem Ks. Piotra Skargi i wstępując do Apostolatu Fatimy pragnęłam być częścią wspaniałej, katolickiej organizacji. Od 2009 roku otrzymałam od Was książki, figurkę Maryi Fatimskiej, dewocjonalia, różańce, medal czy notes Apostoła Fatimy. Brałam też udział w 2023 roku w pielgrzymce do Fatimy, gdzie uczestniczyliśmy w codziennej Mszy Świętej, a wieczorem w procesjach ze świecami (…). My wszyscy Apostołowie Fatimy w zjednoczeniu z naszym Stowarzyszeniem razem zaufaliśmy Maryi i Panu Jezusowi. Mamy spełniać uczynki miłosierdzia. Zawsze modlimy się przez Maryję do Pana Jezusa. Ona nas kocha i nigdy nie opuszcza. My, katolicy, powinniśmy jak najszybciej ochrzcić swoje dzieci, by nie narażać ich na utratę zbawienia wiecznego. Powinniśmy razem z dziećmi i rodzicami klękać przed wizerunkiem Matki Bożej i modlić się, odmawiając modlitwy „Ojcze nasz” i „Zdrowaś Maryjo” w intencjach wynagrodzenia Panu Jezusowi i Jego Matce za każde skandaliczne i gorszące wydarzenia, za bluźnierstwa i za prześladowanych chrześcijan. Powinniśmy uczęszczać na pielgrzymki i prosić Maryję o wyproszenie wszelkich łask. Powinniśmy też w dni majowe uczęszczać na nabożeństwa Maryjne, a po nich nawiedzać kapliczki i oddawać jej cześć w stosownych pieśniach…

Dziękuję za wszystko. Z Panem Bogiem!

Ewa