Temat numeru
 
Cuda - znak Bożego działania
Bogusław Bajor

cuda znak bożego działaniaKtóż z nas nie chciałby doznać cudu? Cudowne wydarzenia intrygują, bo utwierdzają nas w przekonaniu, że istnieje świat nadprzyrodzony. Po ludzku – choćby podświadomie – chcemy potwierdzenia, że życie to coś więcej niż materia, więcej niż to, co postrzegają nasze zmysły. Cuda dodają nam otuchy, przymnażają wiary, ponieważ mówią nam, że nie jesteśmy na tym świecie sami. Poprzez te niezwykłe zdarzenia, mamy dowód, że Bóg istnieje i interesuje się nami, bo wkracza w nasze życie, czasami zawieszając nawet prawa ustanowione przez Siebie.

Kiedy mówimy o cudach, zazwyczaj myślimy o uzdrowieniach – z nieuleczalnej choroby, usprawnieniu członków ciała. Musimy jednak pamiętać, że największymi cudami są nawrócenia, ponieważ przez powrót człowieka do Boga dokonuje się radykalna przemiana ludzkiego ducha.

Według leksykonu Katolicyzm A-Z cud to znak Boga wyrażony w empirycznej (poznanej przez doświadczenie) rzeczywistości świata, poprzez który Bóg manifestuje swą obecność i działa, objawiając swą Miłość w celu nawiązania dialogu z człowiekiem. Innymi słowy cud, to niezwykły znak, który dzieje się poza wszelkim porządkiem stworzenia (św. Tomasz z Akwinu), a dzięki któremu Bóg objawia swą moc, a zarazem troskę o człowieka.

By cuda mogły zaistnieć, konieczna jest czysta intencja, nasza ufność i prawdziwa wiara. Słowa Pana Jezusa są tutaj jednoznaczne: Wstań, idź, Twoja wiara Cię uzdrowiła (Łk 17, 19), Bo zaprawdę, powiadam wam: Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej górze: Przesuń się stąd tam!, a przesunie się. I nic niemożliwego nie będzie dla was (Mt 17, 20).


Zbawiciel potwierdza swą naukę cudami
 
Nasz Zbawiciel nie przyszedł na świat po to, by go potępić, lecz żeby go zbawić (por. J 12,47). Oddał swoje życie dla naszego zbawienia, a wcześniej wezwał do naśladowania Siebie. On – Droga, Prawda, Życie i Miłość w najczystszej postaci chce wiecznego szczęścia wszystkich ludzi.

Bóg-Człowiek potwierdzał Swą naukę cudami. Co warte podkreślenia, nawet Jego wrogowie, faryzeusze, nie kwestionowali Jego cudów, tylko moc, jaką je czyni (fałszywie zarzucając inspirację diabelską).

W Ewangeliach znajduje się 36 opisów cudów Jezusa Chrystusa i 12 wzmianek o Jego cudotwórczej działalności. Wiemy ponadto z Ewangelii św. Jana, że jest wiele innych rzeczy, których Jezus dokonał, a które, gdyby je szczegółowo opisać, to cały świat nie pomieściłby ksiąg, które by trzeba napisać. (J 21,25). 

Największym cudem Jezusa Chrystusa jest oczywiście jego Zmartwychwstanie. Na powstaniu Zbawiciela z martwych opiera się nasza wiara, bo jak pisze św. Paweł: Jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara… Tymczasem jednak Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli. (por. 1 Kor 15, 14-20).

Pan Jezus dokonywał cudów nad naturą fizyczną (np. uciszenie gwałtownej burzy, rozmnożenie chleba), uwalniał opętanych od złych duchów, uzdrawiał fizycznie i wskrzeszał. Najsłynniejszym było przywrócenie do życia swego przyjaciela, Łazarza: Jezus przyszedł do grobu. Była to pieczara, a na niej spoczywał kamień. Jezus rzekł: „Usuńcie kamień”. Siostra zmarłego, Marta, rzekła do Niego: „Panie, już cuchnie. Leży bowiem od czterech dni w grobie”. Jezus rzekł do niej: „Czyż nie powiedziałem ci, że jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą?” Usunięto więc kamień. Jezus wzniósł oczy do góry i rzekł: „Ojcze, dziękuję Ci, żeś Mnie wysłuchał. Ja wiedziałem, że Mnie zawsze wysłuchujesz. Ale ze względu na otaczający Mnie lud to powiedziałem, aby uwierzyli, żeś Ty Mnie posłał”. To powiedziawszy zawołał donośnym głosem: „Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!” I wyszedł zmarły, mając nogi i ręce powiązane opaskami, a twarz jego była zawinięta chustą. Rzekł do nich Jezus: „Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić”. Wielu więc spośród Żydów przybyłych do Marii ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego (por. J 11, 38-45).

Cuda Jezusa są manifestacją obecności i władzy Bożej, ale też poprzez to, że Zbawiciel pokonuje zło, upostaciowane w chorobie, w złych duchach, w siłach przyrody, mamy niezbity dowód, że jest On wybawcą ludzi. Te cuda pokazują, że Bóg, najlepszy Ojciec,  interesuje się losem swych dzieci i w każdej chwili gotów jest nam spieszyć na ratunek.

W imię moje…
 
Po chwalebnym zmartwychwstaniu Chrystus Pan nakazał swym uczniom głoszenie Ewangelii po całym świecie i udzielanie poganom chrztu. Zapowiedział też, że tym, którzy będą świadczyć o Nim, da szczególną moc: W imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać do rąk będą, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie (Mk 16, 17-18). Cała historia chrześcijaństwa pełna jest przykładów świętych, którzy w imię Pańskie czynili cudowne znaki. Cuda za pośrednictwem św. Judy Tadeusza, św. Antoniego z Padwy, św. Józefa z Kupertynu, św. Patryka, św. Rity czy św. Stanisława ze Szczepanowa, to zaledwie ułamek procenta ponadnaturalnej działalności tych, którzy poszli za Chrystusem.

Cuda za przyczyną św. Ojca Pio
 
W XX stuleciu, epoce tak bardzo rozpowszechnionego racjonalizmu i kultu cielesności, Pan Bóg postanowił w specyficzny sposób „zadrwić” sobie z ludzkiej pychy, zsyłając Ojca Pio z Pietrelciny, świętego w stylu „średniowiecznym”, pokornego kapucyna, stygmatyka i cudotwórcę.

By opowiedzieć o wszystkich cudownych wydarzeniach, związanych ze św. Ojcem Pio, trzeba by zapisać grubą księgę. Ograniczmy się zatem w tym miejscu tylko do kilku szczególnych darów, jakie otrzymał od Boga. Krew z jego stygmatów wydzielała piękny zapach kwiatów; Ojciec Pio posiadał zdolność bilokacji, czyli przebywania równocześnie w dwóch różnych miejscach; świadkowie mówili też, że potrafił przenikać przez zamknięte drzwi, a cudowne uzdrowienia, przypisywane jego modlitwom trudno zliczyć. Wspomnijmy tutaj choćby uzdrowienie z choroby nowotworowej znanej obrończyni życia, prof. Wandy Półtawskiej. Wielkimi cudami za przyczyną św. Ojca Pio były też głośne nawrócenia – m.in. komediopisarza Luigiego Antonellego czy prof. Mario Spallone (słynnego lekarza Palmiro Togliattiego, współzałożyciela komunistycznej partii Włoch).

Trudno przejść obojętnie obok takich wydarzeń, jak to, gdy Gemma Di Giorgi, która urodziła się niewidoma (ba, nie posiadała źrenic!), zaczęła widzieć i to w dniu swojej pierwszej Komunii Świętej, udzielanej przez Padre Pio (18 czerwca 1947 roku). Lekarze nie dawali żadnej nadziei, by kiedykolwiek mogła oglądać świat. A jednak! Dziewczynkę zaprowadzono do słynnego okulisty, który musiał przyznać – choć z medycznego punktu widzenia było to nieprawdopodobne, bo oczom dziewczynki nadal brakowało źrenic – że dziecko rzeczywiście widzi! Dla Boga jednak nie ma nic niemożliwego. By uczynić cud, posłużył się świętym stygmatykiem…

Św. Charbel – „Boży chirurg”
 
Ojciec Charbel Makhlouf to niezwykły pustelnik libański, który żył w XIX wieku. Świadectwa cudów za jego przyczyną napływają każdego dnia do klasztoru maronitów w Annaya, w którym mieszkał. Kanonizowany w 1977 roku przez papieża Pawła VI, ogromny rozgłos zyskał po swej śmierci w 1898 roku. 

Już dzień po jego pogrzebie okoliczni mieszkańcy zauważyli jasną smugę światła unoszącą się i opadającą nad mogiłą. To nieziemskie zjawisko powtarzało się przez 45 nocy. W tym czasie, w ciągu zaledwie trzech pierwszych miesięcy od śmierci, zanotowano aż 350 uzdrowień – niewidomi odzyskali wzrok, głusi – słuch, sparaliżowani i nieuleczalnie chorzy stawali się zdrowi. Dzięki rozwojowi jego kultu pogłębiło się życie religijne bliskowschodnich chrześcijan.

Podczas kilkukrotnych ekshumacji ciała pustelnika (które miały miejsce w przeciągu 52 lat po jego śmierci!) nie tylko okazywało się, że pozostało ono nienaruszone, ale także wydzielało krew i pot oraz zachowywało temperaturę ciała żywego człowieka…

W 1993 roku za sprawą św. Charbela doszło do niesamowitego uzdrowienia pięćdziesięcioletniej kobiety, matki 12 dzieci – Nouhad Al-Chami, cierpiącej na częściowy paraliż i obstrukcję arterii szyjnej. Lekarze nie dawali jej szans na wyzdrowienie. Najstarszy syn chorej udał się więc do klasztoru w Annaya, by tam zawierzyć los matki świętemu zakonnikowi.

Po tej pielgrzymce kobieta miała sen. Cudowny sen… Widziała w nim dwóch mnichów – św. Charbela oraz syryjskiego męczennika, św. Marona. Nouhad relacjonowała: – Dwóch mnichów podeszło do mojego łóżka. Jeden z nich, św. Charbel, podszedł bliżej, odkrył szyję, położył rękę na niej i powiedział: „Przyszedłem cię zoperować”. Odwróciłam głowę, aby zobaczyć jego twarz, ale nie mogłam, bo światło, które biło od jego ciała i oczu było zbyt oślepiające i potężne. Byłam zmieszana i zapytałam go: „Ojcze, dlaczego chcesz mnie operować? Lekarze nie mówili, że potrzebuję operacji”. Ale św. Charbel odparł, że na pewno jest potrzebna.

Kobieta opowiadała, że poczuła straszny ból, gdy św. Charbel zaczął dotykać jej szyi. Kiedy święty zakończył „operację”, drugi mnich pomógł jej usiąść, poprawił poduszkę za plecami i podał wodę do picia. Nouhad mówiła mu, że nie może pić bez słomki, a wtedy on odparł, że jest już zdrowa, może sama pić, jeść, wstać i chodzić, a nawet pracować.

Gdy się obudziła, czuła ból. Jednak ku swojemu zdziwieniu o własnych siłach poszła do łazienki. Spojrzała w lustro i ujrzała dwie rany na 12 cm długości po obu stronach szyi, z których zwisały czarne szwy. Natychmiast poszła do pokoju, gdzie spał mąż. Jej szyja i nocna koszula były całe zakrwawione. Kiedy małżonek się przebudził, zaczął krzyczeć z przerażenia. Nouhad uspokoiła go i w szczegółach opowiedziała o „nocnej wizycie” św. Charbela, o przebytej „operacji” oraz o swoim całkowitym uzdrowieniu.

Następnego dnia Nouhad Al-Chami pojechała do szpitala w Bejrucie. Wszyscy lekarze byli zszokowani tym, co zobaczyli i usłyszeli. Medycy po dokładnym badaniu i usunięciu szwów stwierdzili, że z medycznego punktu widzenia nie da się wytłumaczyć jej całkowitego powrotu do zdrowia. Dodali, że tak perfekcyjnie założonych szwów jeszcze nigdy nie widzieli!

„Cud cudów” Maryi
 
Niezliczona ilość cudów dokonała się za wstawiennictwem Najświętszej Maryi Panny. Przypomnijmy, że już pierwszy cud Pana Jezusa – zamiana wody w wino podczas wesela w Kanie Galilejskiej – wydarzył się za przyczyną Bożej Rodzicielki. Wydaje się rzeczą niewykonalną spisanie wszystkich cudownych wydarzeń związanych z Matką Bożą – uzdrowień duszy i ciała wiernych, objawień etc. Zatrzymajmy się na jednym, które miało miejsce w XVII wieku w Hiszpanii. Było to jedno z najbardziej spektakularnych wydarzeń w historii Kościoła, które do dziś szokuje nawet niektórych ateistów. Hiszpanie nazwali je „cudem cudów”. Oto co się wydarzyło…

W 1640 roku w małym hiszpańskim miasteczku Calanda w Aragonii (100 km od Saragossy) młodemu wieśniakowi Miguelowi Juanowi Pellicerowi koło wozu pogruchotało prawą nogę. Zmiażdżoną kończynę zaatakowała gangrena. Trzeba było ją więc amputować. Operację przeprowadzono w szpitalu w Saragossie pod koniec października 1637 r. Chirurdzy dokonali wówczas amputacji i kauteryzacji, czyli zabiegu przyżegania kikuta gorącym żelazem, by zamknąć otwarte naczynia krwionośne i zapobiec ewentualnemu zakażeniu. Odciętą tuż pod kolanem nogę zakopano na szpitalnym cmentarzu.

Miguel Juan Pellicer, który wyszedł ze szpitala z drewnianą nogą i dwiema kulami – jako żebrak z oficjalnymi uprawnieniami – przebywał od tej pory na terenie sanktuarium Matki Bożej na Kolumnie (El Pilar) w Saragossie, prosząc przechodniów i pielgrzymów o jałmużnę. Maryję królującą w tej świątyni czcił od lat, powierzał jej swoje życie, a kiedy został kaleką, jeszcze ściślej związał z Nią swe losy. Od chwili opuszczenia szpitala codziennie namaszczał swój kikut oliwą z lamp palących się przed świętą figurą.

29 marca 1640 roku 23-letni mężczyzna przebywał u swoich rodziców w Calandzie. Była godzina 22.00, kiedy poszedł spać. O 22.30 został obudzony przez rodziców. Wstał i oniemiał… Miał dwie zdrowe nogi! Odcięta kończyna w cudowny sposób została mu przywrócona i nie różniła się – poza tym, że była cała i zdrowa – od tej, która została zakopana dwa lata wcześniej na szpitalnym cmentarzu.

Cud był niebywały i ewidentny. Badano go w sposób szczegółowy (także sądownie) przez wiele miesięcy. Nie znaleziono żadnych argumentów, które mogłyby podważać prawdziwość tego, co się stało. Po zakończonym pozytywnym rezultatem dochodzeniu sam król Hiszpanii Filip IV wezwał Miguela Juana Pellicera do swojego pałacu w Madrycie i klękając przed nim, ucałował jego cudownie przywróconą nogę.

Oto jak wspaniałe jest wstawiennictwo Matki Najświętszej!

Lanciano, Santarem, Sokółka…
 
Osobną kategorią niezwykłych wydarzeń są cuda eucharystyczne… Najświętszy Sakrament, który od początku istnienia Kościoła otaczany jest (a na pewno powinien być!) największą czcią przez wiernych, był też przez wieki celem częstych, szatańskich ataków. Nieraz błądzący lub wrogowie Kościoła podawali w wątpliwość realną obecność Pana Jezusa w Eucharystii. Zdarzały się i zdarzają nadal pośród niekatolików, ale też  niektórych katolików przypadki lekceważenia, zaniedbywania lub niegodnego przyjmowania Ciała Pańskiego, które sprawiają ból i cierpienie Zbawicielowi. Dochodziło i dochodzi do zbezczeszczeń i świętokradczych ataków na Najświętsze Ciało i Krew Zbawiciela.

W odpowiedzi na te wszystkie zdrady, zwątpienia i profanacje Boża Opatrzność w swym niezmierzonym miłosierdziu wielokrotnie potwierdzała i przypominała prawdę o realnej obecności Pana Jezusa w Eucharystii poprzez liczne znaki i cuda eucharystyczne, gdzie hostia lub jej fragment zamieniły się zazwyczaj podczas Mszy Świętej we fragment krwawiącego ciała ludzkiego. Co ciekawe, badania przemienionych hostii wykazują, że stały się one fragmentem mięśnia sercowego, a badana grupa krwi jest taka sama, jak ta, którą znaleziono na Całunie Turyńskim.

Do najbardziej znanych cudów eucharystycznych doszło we włoskim Lanciano – VIII w., niemieckim Augsburgu – XI w., portugalskim Santarem – XIII w., włoskiej Sienie – XIV w., we francuskim Bordeaux – XIX wiek, niemieckim Stich – XX w. i w naszej Sokółce na Podlasiu – w 2008 roku.  

Dla niedowiarków litościwy Pan Bóg wciąż zsyła cuda eucharystyczne, których dotąd Kościół uznał na całym świecie aż 130!

„Największy szpital świata”
 
Żyjąc wiarą, otwieramy się także na łaskę Bożą i w naszym życiu codziennie mogą zdarzać się mniejsze lub większe cuda. Świadkami niezwykłych wydarzeń są choćby sanktuaria maryjne – m.in. w Lourdes, La Salette, Fatimie, Częstochowie, Kalwarii Zebrzydowskiej albo sanktuarium Bożego Miłosierdzia w krakowskich Łagiewnikach. Dość powiedzieć, że Lourdes nazywane jest „największym szpitalem świata”. Ale, co warte podkreślenia, spośród kilku tysięcy trudnych do wytłumaczenia uzdrowień w tym miejscu, Kościół – po starannych badaniach – uznał tylko 69 przypadków za autentyczne.

Życie jest cudem!
 
W tym artykule mówiliśmy o cudach, jako niezwykłych znakach, ale na zakończenie warto zadać pytanie: czyż samo życie nie jest cudem? Czy piękno przyrody nie jest cudem? Czy czymś cudownym nie jest funkcjonowanie ludzkiego organizmu? Człowiek został wyposażony przez Boga we wszystko, co potrzebne, by móc sobie czynić ziemię poddaną – nogi do przemieszczania się, ręce do pracy, zmysły, by móc orientować się w tym świecie, umysł, by odróżniać dobro od zła i jednocześnie podziwiać Boże dzieło stworzenia.

A perfekcyjnie zaprojektowany układ trawienny czy kostny? To wszystko jest cud, za który powinniśmy nieustannie dziękować Stwórcy. Tylko niestety, przytłoczeni codziennymi problemami albo w pogoni za czymś niezwykłym, rzadko się nad tym zastanawiamy i nieczęsto okazujemy Bogu wdzięczność za te dary.


NAJNOWSZE WYDANIE:
Ty też masz zostać świętym!
W tym numerze pragniemy zastanowić się z jednej strony nad fenomenem śmierci, a z drugiej – nad świętością. Jedno jest pewne, śmierć to dopiero początek nowego Życia. Życia bez końca. Jakie jednak ono będzie, zależy od naszych codziennych wyborów.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Maryja mnie wysłuchała

Pani Stanisława Tracz pochodzi z parafii pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego w Rzeczycy Ziemiańskiej, niedaleko Kraśnika. O swoich początkach w Apostolacie Fatimy mówi tak: – Znalazłam ulotkę w skrzynce pocztowej, zauważyłam że jest na niej wizerunek cudownej Matki Bożej Fatimskiej, przeczytałam i postanowiłam przystąpić do tej duchowej wspólnoty. A było to już prawie 20 lat temu…

 

Panią Stanisławę poznałem w trakcie pielgrzymki Apostolatu do Fatimy w maju tego roku. Jestem bardzo szczęśliwa, że tam byłam i że zwiedziłam tyle sanktuariów. To trzeba przeżyć, bo tego nie da się opisać. Przeżyłam to głęboko i bardzo dziękuje całemu Stowarzyszeniu powiedziała kilka tygodni po powrocie do Polski.


Nasza rozmowa była jednak przede wszystkim okazją do tego, żeby dowiedzieć się, skąd Pani Stanisława wyniosła swoją głęboką wiarę i wyjątkową cześć do Najświętszej Maryi Panny.


Zasługa mamy i babci


Wiarę przekazała mi szczególnie moja mama Stanisława i babcia Wiktoria. Babcia była bardzo skromną kobietą. Pamiętam jak mama wysłała mnie do niej w Wielki Piątek, a babcia powiedziała wtedy do mnie: Dziecko, dzisiaj jest Wielki Piątek, je się tylko chleb i pije się tylko wodę.

Mama nauczyła mnie między innymi, że na święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny święci się ziele, a na zakończenie oktawy po uroczystości Bożego Ciała święci się wianki. To co widziałam u mamy, starałam się naśladować i zachować. W dzień ślubu dostałam od niej obraz Matki Bożej Częstochowskiej.

Uważam, że wszystkie łaski błogosławieństwo i opiekę Maryi dla rodziny i dla siebie otrzymałam dzięki modlitwie za wstawiennictwem Jasnogórskiej Pani. Gdy byłam chora, prosiłam Matkę Najświętszą o zdrowie i zostawałam wysłuchana. To tylko umacniało moją wiarę. Swoimi modlitwami wspomagałam też inne chore osoby z mojej rodziny. A teraz, w każdą sobotę, odmawiam nowennę do Matki Bożej Częstochowskiej, a każdego 13. dnia miesiąca dziękuję Matce Bożej Fatimskiej za zdrowie i opiekę.


Róża Różańcowa


W swojej parafii Pani Stanisława należy do koła różańcowego pod wezwaniem Matki Bożej Częstochowskiej; niedawno została jego zelatorką. – Do Róży Różańcowej należy 15 kobiet. Trudno o więcej osób, bo młodzi nie bardzo się garną. Staramy się, żeby odmawiany był cały Różaniec włącznie z tajemnicami światła dodanymi przez Jana Pawła II. Zmianki mamy w pierwszą niedzielę miesiąca.


Piękno katolicyzmu ludowego


Doskonałym wyrazem i świadectwem wiary Pani Stanisławy jest pomoc w prowadzeniu modlitwy przy zabytkowej kapliczce i krzyżu, znajdujących się w jej rodzinnej miejscowości. Na nabożeństwa majowe i czerwcowe chodzę pod krzyż i do kapliczki z obrazem Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Modlę się tam przeważnie z sąsiadkami i koleżankami. Czasami w środy, z moją siostrą cioteczną Józefą, odmawiamy przy kapliczce nowennę do Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Pamiętam, że jak byłam dzieckiem, młodą dziewczyną, to w tym miejscu też się modlono. Teraz my staramy się przekazać ten zwyczaj młodszemu pokoleniu.


Na trudne sprawy święta Rita


Oprócz szczególnego nabożeństwa do Matki Bożej Pani Stanisława zwraca się też często do świętej Rity. Koronkę, modlitwy i książkę o św. Ricie otrzymałam ze Stowarzyszenia. Do tej świętej modlę się codziennie, a zwłaszcza 22. dnia każdego miesiąca. Robię też bukiet na jej cześć. Wzięłam również udział w zorganizowanej przez Stowarzyszenie akcji złożenia róż w sanktuarium św. Rity we Włoszech.


Maryja słynąca łaskami


Warto nadmienić, że parafia Pani Stanisławy w Rzeczycy Ziemiańskiej posiada piękny, drewniany i zabytkowy kościół pochodzący z połowy XVIII wieku. Można w nim podziwiać rokokowe rzeźby i malowidła ścienne, ambonę i chrzcielnicę. Najważniejszą ozdobę bogato zdobionego wnętrza świątyni stanowi ołtarz główny z obrazem Matki Bożej Łaskawej.

Oprac. Janusz Komenda

 


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Od długiego czasu biłam się z myślami, czy podzielić się świadectwem o otrzymanych łaskach w szerokim gronie Czytelników, czy głęboko trzymać to w swoim sercu. Zadaniem każdego katolika jest jednak szerzenie wiary, mówienie o otrzymanych łaskach głośno, zwłaszcza teraz, gdy młodych ludzi w kościołach jest coraz mniej.

Rok 2017 był bardzo trudnym czasem w moim życiu. Od 3 lat byłam młodą mężatką, bardzo chciałam mieć dziecko. Miałam wszystko: dom, pracę, miłość, poukładane życie religijne, bardzo dobre wyniki zdrowotne, a mimo to nie mogłam zajść w ciążę. Dni mijały, a ja zaczęłam popadać w depresję. Małżeństwo bez dziecka wydawało mi się bez przyszłości, coraz częściej dochodziło do kłótni między mną a mężem. Pewnego dnia otrzymałam przesyłkę od Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi, w której był różaniec. Moje zdziwienie było ogromne: Skąd? Jak? Za darmo? Dla mnie? Odczytałam to jako wołanie Matki Bożej o modlitwę. Zaczęłam modlić się na tym różańcu, jednak nadal nie mogłam zajść w ciążę, a mój entuzjazm znów opadł. Zaczęły pojawiać się nawet myśli samobójcze…

Pewnego dnia w odwiedziny do moich teściów przyjechał znajomy ksiądz. Porozmawiałam z nim, a on wręczył mi modlitwę, którą wziął ze sobą niby przypadkiem. Był to „Akt oddania się przeciwko niepokojom i zmartwieniom”. Od pierwszego przeczytania poczułam w sobie spokój, którego nie miałam od 2 lat. Odmawiałam ten akt codziennie i modliłam się na różańcu. Uwierzyłam, że Bóg da mi dziecko, potrzeba tylko cierpliwości i wytrwania. Po kilku miesiącach miałam bardzo realny sen, obudziłam się cała zapłakana z radości. We śnie towarzyszyła mi ogromna jasność i usłyszałam piękny głos: „Będziesz miała dziecko”. W rocznicę ślubu zaszłam w ciążę, a dziś mam już dwie córki.

Teraz Matka Boża i słowa „Jezu, Ty się tym zajmij” pomagają mojej drugiej córce w walce o zdrowie, gdyż urodziła się z wadą serca. Na dziś rokowania są dobre. Polecam odmawianie tej pięknej modlitwy każdemu, kto ma problemy życiowe. W życiu bywa ciężko, jednak z Bożą pomocą łatwiej jest przez to przejść, czego i ja jestem przykładem.

Anna

 

 

Szczęść Boże!

Serdecznie dziękuję za przesłanie obrazu Matki Bożej Ostrobramskiej. Jest on dla mnie bardzo ważny! Wiele modliłam się przed tym obrazem w Klinice Akademii Medycznej we Wrocławiu, kiedy mój mąż był po wypadku. Miał 1 procent szans na przeżycie. Najpierw była trudna operacja, potem długa rehabilitacja. Dzisiaj mąż jest całkowicie sprawny. Dziękuję za tę łaskę! Pozdrawiam Was serdecznie.

Blandyna z Dolnośląskiego

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Dziękuję za przesłanie mi „Przymierza z Maryją” wraz ze smutnym listem… W liście pisze Pan Prezes o odległym miejscu w Iraku, gdzie znajduje się katolicka świątynia, w której to podczas niedzielnej Mszy Świętej dochodzi do zamachu. Terroryści z Państwa Islamskiego strzelają do bezbronnych ludzi, są zabici i ranni.

Panie Prezesie, ta porażająca scena jest nie do przyjęcia i w głowie się nie mieści. Możemy sobie wyobrazić, jakby to się wydarzyło w Polsce, choć już słyszymy o profanacjach i zakłóceniach Mszy Świętych, pobiciach księży. W naszych czasach nie słyszało się o napadach czy profanacjach. My, Apostołowie Fatimy, nie możemy jednak ograniczać się do emocji. Kiedy widzimy takie zło na świecie, musimy odpowiedzieć sobie, co teraz możemy zrobić, aby to zmienić? Aby z Bożą pomocą to zło zmienić w duchowe dobro dla siebie i bliźnich. Jak wiemy, wielu świętych naszych patronów to też byli męczennicy za wiarę katolicką. W naszym 130. numerze „Przymierza z Maryją” głównym tematem jest męczeństwo i prześladowania chrześcijan. Zyskaliśmy więc rzetelną wiedzę na temat współczesnych prześladowań.

Pisze Pan Prezes, że musimy wysłać „Przymierze…” do 202000 osób i musimy zebrać 670 000 zł. Ta kwota nie jest jeszcze taka duża. Zbieraliśmy większą i daliśmy radę, to teraz razem też damy radę. Martwi mnie jednak, że coraz rzadziej docieramy do naszych bliźnich. Co się z nimi dzieje? Czy nie chcą współpracować z naszym Stowarzyszeniem?

Dobrze jest sobie uświadomić, że mój datek pieniężny w żaden sposób nie równa się z ofiarą życia, którą składają codziennie nasi prześladowani bracia i siostry w różnych częściach świata…

Ewa z Olkusza

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Szanowni Państwo, bardzo szczytny cel akcji, związanej z szerzeniem kultu Matki Bożej Miłosierdzia moim skromnym zdaniem zasługuje na to, aby ją wspierać. Odmówiłem modlitwę błagalną do Matki Miłosierdzia, jest piękna, bardzo Wam za nią dziękuję.

Bez Waszego Stowarzyszenia nie doświadczyłbym tego, czego teraz mam okazję doświadczyć. Dziękuję raz jeszcze, że jesteście i działacie tak prężnie.

Wojciech z Rodziną z Buska-Zdroju



Szczęść Boże!

Dziękuję Panu Bogu i Matce Bożej Fatimskiej, że jesteście i czynicie piękne dzieła na chwałę Bożą i rozpowszechniacie kult Fatimskiej Pani. Wszystko, co robi Stowarzyszenie, jest według mnie zawsze aktualne i ma głębokie znaczenie dla nas, katolików. To dla mnie zaszczyt być Apostołem Fatimy i wierzę, że to dzieło Matki Bożej. Módlmy się za siebie wzajemnie i nie ustawajmy w szerzeniu kultu Maryjnego!

Iwona z Wielunia

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Droga Redakcjo, skończyły się już na szczęście obostrzenia związane z koronawirusem, a niestety w naszych świątyniach Komunia Święta nadal jest rozdawana na rękę. W związku z tym warto propagować szczególnie 111. numer „Przymierza z Maryją” z roku 2020, w którym znajduje się artykuł „Komunia Święta na rękę. Czy to się godzi?”, który bardzo poważnie traktuje tę kwestię. Przy okazji pragnę podziękować Państwu za Waszą działalność. Ona wniosła wiele dobra do mojego życia i przyczyniła się do pogłębienia mojej wiary. Dziękuję za przesyłanie „Przymierza…”, mimo że nie zawsze mam możliwość wsparcia Państwa finansowo. Pozdrawiam serdecznie.

Karolina