Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Drodzy w Chrystusie Panu! Przeżywaliśmy maj, miesiąc Matki Bożej, a w nim niezwykle ważne dni: uroczystość Matki Bożej Królowej Polski, święto św. Stanisława i inne mniej znane. Teraz mamy czerwiec – miesiąc poświęcony Najświętszemu Sercu Pana Jezusa. To dobry czas na uświadomienie sobie, jak bardzo oddaliliśmy się od wiary naszego dzieciństwa…
W ilu wioskach i miastach była teraz śpiewana litania pod figurami Matki Bożej? Ile kościołów było pełnych w czasie nabożeństwa majowego, jak to bywało w czasie dzieciństwa większości z nas? Prawda, że się dużo zmieniło na gorsze? Wielu wiernych uważa, że to przede wszystkim wina księży, bo nie żyją tym, co głoszą, a swoje powołanie traktują jak zwyczajną pracę, tzn. są księżmi przy ołtarzu, a potem prowadzą życie pełne rozrywek, często nawet sprzecznych z życiem kapłańskim. Cóż, zapewne w jakimś stopniu jest to prawda…
Ze smutkiem muszę powiedzieć, że wśród nas, kapłanów, są i tacy. A jest tak dlatego, że jesteśmy tylko ludźmi, i chociaż Pan Jezus dopuścił nas do wielkiej zażyłości ze Sobą, to jednak pielęgnowanie tej zażyłości wymaga wiele trudu i wyrzeczeń ze strony kapłana. Jeżeli braknie trudu i poświęcenia, najświętsze czynności powszednieją i tak powołanie staje się tylko „zawodem”, „pracą” jak każda inna. Trzeba przyznać, że zazwyczaj tacy księża cieszą się sympatią swoich parafian. No bo któż nie lubi nauczyciela, który na wszystko pozwala? Który ojciec nie cieszy się sympatią, jeżeli pozwala dorastającemu dziecku na wszystko i wcale się jego życiem nie interesuje? Na przykład syn wraca do domu po północy w stanie godnym pożałowania i, wyobraźmy sobie, zastaje tatę, który mówi: O widzę, że się dobrze bawiłeś? To fajnie, połóż się teraz i wypocznij. Do pewnego czasu taki ojciec byłby bardzo lubiany. Powtarzam „lubiany”, bo to de facto nie ojciec, tylko kumpel, a kumpli przecież się nie kocha, co najwyżej lubi. Tak samo jest z księżmi. Jeżeli są „kumplami” dla parafian, zawsze uśmiechnięci, zgadzają się na wszystko, wydają wszelkie zaświadczenia, czy się one należą, czy nie, to będą lubiani. A jak jeszcze „wychylą” trochę alkoholu z parafianami, no to cieszą się ogromną sympatią. „Swój ksiądz” – mówią parafianie.
Natomiast biada tym, którzy mówią swoim wiernym o obowiązkach, o trudzie powstrzymywania się od zła, o obowiązku chodzenia na Mszę Świętą. O, tacy mają naprawdę trudne życie! Muszą mierzyć się z krytyką: Po co nam go przysłali? On jest niedzisiejszy! Nie rozumie, że czasy się zmieniły! Ludzie już nie są tacy głupi, jak dawniej, nie pozwolą sobą rządzić! Jak śmie nas krytykować? Chodzenie na Mszę to nasza prywatna sprawa!. Ksiądz, który wymaga, prawie nigdy nie jest lubiany.
Przypomnijmy sobie choćby św. Jana Vianneya. Na początku parafianie mu dokuczali, kpili z niego. Został doceniony dopiero po latach, kiedy przemienił ich przez modlitwę i własne cierpienie. Księża „równi”, niewymagający po jakimś czasie idą w zapomnienie, co najwyżej stają się obiektem dobrodusznej kpiny. Świat zmieniają ci, którzy mimo wylewanych na siebie brudów pamiętają o swoim zadaniu, że Pan Jezus nie posłał ich po to, by starali się o ludzką akceptację, ale po to, by podnosili na duchu, a w razie potrzeby wykazywali błędy, pouczali, pamiętali, że tych swoich wiernych mają zaprowadzić do Nieba, choćby – jak Zbawiciela i Mistrza – kosztowało to ich życie! Niestety, my, księża, już tacy nie jesteśmy. Od bycia ofiarą całopalną na wzór Chrystusa, wolimy być fajnymi księżmi, którzy cieszą się akceptacją wiernych, bo są „spokojni”, nie stawiają wymagań, wszystko można z nimi załatwić.
Dlaczego jesteśmy tchórzami? Przede wszystkim dlatego, że za mało się modlimy. Mamy bardzo dużo zajęć, a potem wolimy się rozerwać, obejrzeć film, posłuchać muzyki niż odmówić Różaniec czy nawiedzić Najświętszy Sakrament. Boimy się umartwienia, nie ma dla nas życia bez internetu. Słowem, staliśmy się we wszystkim podobni do naszych wiernych, zapatrzeni w ziemię i świat, zamiast być zapatrzeni w Niebo. Boimy się braku akceptacji, odrzucenia, obmów, w ogóle strasznie boimy się… krzyża. To jest nasz dramat, bo bez krzyża jesteśmy światu niepotrzebni. W końcu i tak nas wyśmieje i odrzuci, a Kościołowi też wiele pożytku nie przyniesiemy. Nie mówiąc już o tym, że tak żyjąc, nie jesteśmy już pasterzami tylko najemnikami, bo dbamy przede wszystkim o własne bezpieczeństwo i nie zależy nam na owcach.
Czy jeszcze istnieje ratunek? Tak! Musimy się zwrócić ku modlitwie i zamiast świata przede wszystkim szukać Boga. Zamiast własnej wygody i honoru – krzyża! Ale to wbrew naszej naturze, która po grzechu nie jest prawie zdolna do ofiary. Dlatego potrzebujemy modlitwy tych naszych wiernych, którzy rozumieją, że zwietrzała sól na nic się nie przyda, a „światowy” ksiądz nie tylko nikomu nie pomoże, ale zaszkodzi wielu.
W imię miłości do Maryi Królowej Kapłanów błagam Was: Nie zapominajcie o nas! Módlcie się za nas. Jeżeli nie będziecie nas wspierać, uciekniemy przed wilkami. Nie będzie pasterzy. Straszny będzie los nasz i Wasz. Dlatego nie wypuszczajcie z rąk różańca i, wśród Waszych intencji, umieśćcie Waszych duszpasterzy.
Ks. Adam Martyna
Kilka dni przed Świętami Wielkanocnymi redakcję „Przymierza z Maryją” odwiedzili Państwo Anna i Jerzy Kasperczykowie z Krakowa, którzy wspierają Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi od początku jego istnienia. – Prowadzicie Państwo dobrą działalność. Wiem, że teraz jest ciężej, ale z pomocą Bożą…, bo inaczej się nie da – mówi pani Anna.
– Do Apostolatu Fatimy należymy wspólnie z mężem od 2001 roku – kontynuuje. To się stało tak, że listonosz przyniósł do naszej pracy ulotkę Stowarzyszenia. Zainteresowaliśmy się i napisaliśmy…
Aktywni Dobrodzieje Stowarzyszenia
– Bierzemy udział w kampaniach organizowanych przez Stowarzyszenie i modlimy się, wykorzystując otrzymane materiały. Wzięliśmy też udział w akcji, podczas której zbierano pieniądze na wykupienie i remont siedziby Stowarzyszenia przy ul. Augustiańskiej w Krakowie – dodaje pan Jerzy. – Parę lat temu byliśmy na ul. Augustiańskiej podczas peregrynacji figury Matki Bożej Fatimskiej – dopowiada pani Anna. – Ja osobiście byłam też gościem na jednym z Kongresów Konserwatywnych, który odbywał się w Krakowie przy ul. Sławkowskiej. To było bardzo przyjemne doświadczenie. Do wspierania Stowarzyszenia wciągnęliśmy naszą mamę, która obecnie ma już 96 lat, ale wciąż otrzymuje i czyta „Przymierze z Maryją”. [...]
[Pełny tekst w wydaniu papierowym]
Szanowny Panie Prezesie!
Jestem osobą wiekową (88 lat), schorowaną – o bardzo niewielkich możliwościach działania. Od lat jestem zwolenniczką działalności Pana oraz Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi. Dziękuję Panu Bogu za Pana osobę, modlę się od kilkunastu lat o powodzenie Waszych akcji. W życiu wiele przeżyłam i widziałam, mogę więc obiektywnie ocenić Waszą działalność. Wyrażam więc mój ogromny szacunek za wszystko, czego dokonujecie. Dziękuję za Wasze pisma, w szczególności za „Przymierze z Maryją” oraz za inne materiały. Jestem także szczególnie wdzięczna za Waszą akcję „Stop deprawacji polskich dzieci”, która nasuwa pytanie: Dokąd zmierzasz Polsko? Panie Prezesie – oby Pan Bóg dał Panu dużo zdrowia i siły!
Joanna z Bytomia
Szczęść Boże!
Dziękujemy Państwu za akcję „Stop deprawacji polskich dzieci”. Cieszymy się, że została podjęta taka inicjatywa. Chętnie się do niej włączamy. Kształtowanie w duchu Bożym naszych dzieci od najmłodszych lat to nasz obowiązek i najważniejszy cel naszego życia. Dlatego musimy czynić wszystko, co w naszej mocy, aby ocalić dzieci od zgorszenia, a szkoła to przecież drugi dom naszych dzieci. Szczęść Boże dla Waszej pięknej pracy! Prosimy o modlitwę w obliczu choroby nowotworowej, z którą musimy się zmagać w naszej Rodzinie.
Agnieszka i Witold z Podkarpacia
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Dziękuję za wszystkie otrzymane od Państwa materiały, które sobie bardzo cenię i które zajmują w moim domu szczególne miejsce. Postanowiłam też napisać, by dać świadectwo. Moje pierwsze badania medyczne wypadły niekorzystnie, później nastąpiła biopsja i „wielkie czekanie”. Cały czas nie traciłam nadziei. Wszystko zawierzyłam Bogu i Maryi, modląc się jednocześnie nowenną do św. Ojca Pio, którego to obrazek i relikwie dostałam od Was. Zaraz potem odebrałam wiadomość, że nie mam komórek rakowych. Dziękuję Bogu, Maryi i św. Ojcu Pio za łaskę zdrowia, a Wam za dzieło, które prowadzicie. Niech dobry Pan Bóg błogosławi w Waszej wspaniałej pracy… Dziękuję i pozdrawiam serdecznie!
Renata
Szanowny Panie Redaktorze, Szanowny Panie Prezesie
Zdaję sobie sprawę, że chwilę się nie odzywałam, ale było to spowodowane moją niedyspozycją, którą odczuwam od zeszłego roku. Miałam nadzieję na poprawę. Niestety, poważny wiek spowodował moją niepełnosprawność ruchową. Bardzo mi trudno zachować pionową postawę i równowagę, dlatego w domu mam dokładnie wytyczony bezpieczny obszar poruszania się, a na zewnątrz metalowy wózek, który umożliwia mi poruszanie się na niewielkich dystansach. Z powodu wielu ograniczeń i zmian, wiele spraw przejęły moje dzieci. Teraz niestety ze względów zdrowotnych obawiam się, że będę zmuszona opuścić Stowarzyszenie i „Przymierze…”, o czym jest mi trudno i przykro pisać i mówić. Przyzwyczaiłam się bowiem do kontaktów z Wami poprzez wsparcie, lektury, dyskusje na aktualnie zamieszczane tematy, możliwość uczestnictwa w spotkaniach „Przymierza z Maryją” i liczne okazje do podzielenia się z bliźnimi efektami moich praktyk religijnych i możliwością wykazania się religijną postawą.
Dla mnie osobiście wspieranie „Przymierza…” jako największego pisma dla katolików w Polsce było i jest satysfakcjonujące i ważne. Nie bez znaczenia są osobistości od lat związane i utożsamiane z pismem. Redaktor naczelny we wstępie do każdego egzemplarza zapoznaje z jego tematyką, ale też akcentuje najważniejsze przesłania obecnej chwili, tj. że wszystkie aktualne wydarzenia nie mogą przesłaniać faktu w jakich czasach żyjemy obecnie i co jest naszym teraźniejszym obowiązkiem. Cenię także postawę Prezesa Stowarzyszenia, p. Sławomira Olejniczaka za pracowitość, energię i siłę działania. Niebanalne formy imiennego i adresowego sposobu komunikowania się też mają wielu zwolenników i entuzjastów. A w piśmie szczególną uwagę przykuwają: temat główny, święte wzory, kampanie, lektury duchowe, felietony, problemy. Ciekawa tematyka poszerza grono Czytelników.
Kończąc, pragnę złożyć na ręce Pana Prezesa oraz Pana Redaktora i całej Redakcji moje podziękowania i pozdrowienia. Życzę dużo wytrwałości i siły w działaniu. Pragnę też zapewnić o swojej modlitwie w Waszej intencji i intencji Przyjaciół. Szczęść Boże!
Zofia
Od Redakcji:
Szanowna Pani Zofio!
Z całego serca dziękujemy za Pani piękne, pełne serdeczności i szczerości słowa. To dla nas zaszczyt, że mogliśmy być częścią Pani codzienności i duchowej drogi przez tak długi czas. Mimo wszelkich trudności, ufamy, że nadal będziemy mieć ze sobą kontakt! Dziękujemy za Pani zapewnienie o modlitwie. Prosimy również przyjąć nasze modlitwy i życzenia wszelkich łask Bożych, szczególnie w tym wymagającym czasie. Niech Matka Najświętsza otacza Panią swoją opieką, a Duch Święty napełnia siłą, pokojem i nadzieją.
Z wdzięcznością i szacunkiem
Redakcja „Przymierza z Maryją” oraz Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi
Szczęść Boże!
Bardzo dziękuję Stowarzyszeniu Ks. Piotra Skargi za obfite, mądre, rozsądne i aktualne tematy poruszane w korespondencji i wydawnictwach, przypominające wielokrotnie ważne wydarzenia historyczne, ważne zdarzenia utwierdzające w człowieku głęboko wierzącym i myślącym rzeczywistą prawdę, że nasza wiara opiera się na ufności, że Pan Bóg działa w naszym imieniu i z wielką mocą, że prowadzi nas dobrymi drogami. Jest to bardzo ważne, że Prezes Stowarzyszenia i Redakcja „Przymierza z Maryją” swoją pracą stale wzmacniają i przypominają o obecności Pana Boga w naszym życiu. Ufam, dziękuję i proszę o dalsze wskazówki prowadzące do dobrego i mądrego działania. Serdecznie pozdrawiam i życzę dużo cierpliwości i zdrowia w działalności!
Cecylia z Poznania