Temat numeru
 
Ks. Piotr Skarga - wielki obrońca Kościoła

27 września mija 390 lat od śmierci jednego z najwybitniejszych polskich jezuitów, który swoje życie poświęcił Kościołowi i Ojczyźnie, broniąc prawdziwej doktryny katolickiej i katolickiego porządku w państwie. Podczas ostatniej pielgrzymki Ojciec Święty Jan Paweł II parokrotnie wymienił również ks. Skargę obok wielkich świętych Krakowa - ludzi oddanych miłosiernej służbie ludziom potrzebującym. Podczas inauguracji Kongresu Skargowskiego w 1936 roku, w 400. rocznicę urodzin kaznodziei, ks. kard. A. Kakowski powiedział o nim: „Czym w chrześcijaństwie św. Paweł, tym w Polsce ks. Piotr Skarga".

Jeszcze nie tak dawno katolicy zgodni byli co do faktu, że królewski kaznodzieja Zygmunta III Wazy - ks. Piotr Skarga, w pełni zasługuje na rozpoczęcie starań o jego beatyfikację. To powszechne przeświadczenie towarzyszyło wiernym Kościoła w Polsce i do II wojny światowej było bardzo mocno manifestowane w opracowaniach na temat Skargi i uroczystościach rocznicowych z nim związanych. Jeszcze w latach osiemdziesiątych niejeden z nas słyszał o możliwym wyniesieniu Skargi na ołtarze. Co zatem spowodowało ciszę wokół tego, który w czasie ataku pierwszej rewolucji - protestantyzmu, zasłynął najbardziej z jej zwalczania?

Student i kapłan

Piotr Skarga Powęski (lub też Pawęski) urodził się 2 lutego 1536 roku w Grójcu, na Mazowszu, w szlacheckiej rodzinie Michała i Anny ze Świątków. W wieku siedemnastu lat wstąpił na Akademię Krakowską. W 1562 roku przyjął święcenia subdiakonatu i został kaznodzieją w katedrze lwowskiej. Święceń kapłańskich udzielił mu arcybiskup lwowski Paweł Tarło. Szybko zyskał rozgłos dobrego mówcy, a za wzmocnienie wpływów Kościoła katolickiego, Tarło mianował Piotra Skargę kanonikiem, a następnie kanclerzem kapituły lwowskiej.

Mimo wielu obowiązków, dużo czasu poświęcał na pogłębianie swojej wiedzy. Śledził także wydarzenia religijne w Polsce i za granicą. Prowadził życie bardzo ubogie, wszystko co posiadał, rozdawał biednym. Oprócz wypełniania swoich urzędowych obowiązków w kapitule, odwiedzał chorych w szpitalach i udzielał ostatniej posługi kapłańskiej skazańcom.

Pragnienie wojskowej formacji

O wstąpieniu do Zakonu Jezuitów myślał Skarga od pobytu w Wiedniu, gdzie przez jakiś czas przebywał wraz z powierzonym jego opiece wychowawczej synem kasztelana krakowskiego Jędrzeja Tęczyńskiego. Piotr Skarga, od początku swojej działalności nie szczędzący wysiłków w nawracaniu heretyków, szybko przekonał się do zakonu św. Ignacego, którego formacja przypominała wojskową dyscyplinę, połączoną z pogłębionymi studiami teologicznymi i filozoficznymi. Kaznodzieja ze Lwowa gorąco pragnął połączyć swoją pracę z działalnością organizacji mocnej i zwartej o wojskowym niemal charakterze. Odczuwał gorącą potrzebę pracy misyjnej pośród ludzi omamionych protestanckimi doktrynami. Gorąca modlitwa, w której Piotr Skarga nie ustawał, pomogła mu pokonać trudności i wahania związane z podjęciem ostatecznej decyzji o wstąpieniu do Towarzystwa Jezusowego.

Powołanie za przyczyną Najświętszej Maryi Panny

Dwuletni nowicjat, obowiązujący w zakonie św. Ignacego, odbył Skarga w Rzymie. Kiedy wstępował do zakonu, przyjmował go ówczesny generał jezuitów - św. Franciszek Borgiasz. Było to miesiąc po śmierci, w tym samym domu zakonnym, innego wielkiego Polaka św. Stanisława Kostki. Piotr Skarga wstąpił do Societatis Jesu w momencie jego największego rozkwitu. Rozwijało się w tym czasie modlitewne skupienie, asceza oparta na „Ćwiczeniach duchownych" św. Ignacego i heroiczne poświęcenie jezuickich misjonarzy. Dom nowicjatu, w którym przebywał Skarga, pełny był jeszcze ojców należących do grona najbliższych uczniów świętego założyciela. Sam święty Franciszek Borgiasz przedstawił Piotra Skargę papieżowi św. Piusowi V jako pierwszego polskiego spowiednika w katedrze św. Piotra. Niewątpliwie na Skargę wpłynęła ta szczególna atmosfera i otoczenie heroicznych zakonników. Każdą rocznicę swojego wstąpienia do zakonu obchodził ze szczególnym nabożeństwem. Swoje powołanie przypisywał opiece Matki Najświętszej. W jednym z kazań mówił do Niej: „Tyś mnie do służby Syna swego oddała, proszę, abyś się za mnie nie wstydziła".

Po odbyciu nowicjatu, został wysłany przez władze zakonne do Pułtuska, gdzie nękany pokusami w pokorze napisał do generała zakonu: „Niech mi Bóg dopomoże spełnić Ojca wolę, zmysły bowiem zaczęły się burzyć we mnie, tak jestem jeszcze pyszny i niedoskonały. Ale zawsze trzeba walczyć przeciwko nam samym, by wolę Bożą wypełniać". Po tej udanej bitwie pisał znowu do generała: „Z jak największą pilnością i wdzięcznością będę zajmował stanowisko przeznaczone mi przez święte posłuszeństwo".

Cześć dla Najświętszego Sakramentu

Podczas pracy na wschodzie kraju, widział Skarga spustoszenie duchowe wywołane rosnącymi wpływami pierwszej rewolucji - reformacji. „Nie mogę się od łez powstrzymać, kiedy rozważam, jak Bóg z dnia na dzień utwierdza nas w przekonaniu, że powołał nas na Litwę w celu podniesienia katolickiej wiary" - napisał w liście do generała. Wobec nieustannych świętokradzkich ataków na Najświętszy Sakrament ze strony protestantów (zdarzały się nawet ataki na księdza idącego do chorych z Najświętszym Sakramentem), Skarga coraz mocniej okazuje swoją wielką cześć dla Boga ukrytego pod postacią chleba i wina. Od przyjęcia Najświętszego Sakramentu zaczynał zawsze ważne prace. W Wilnie szerzył gorący kult Eucharystii i założył Bractwo Najświętszego Sakramentu. Członkowie bractwa mieli obowiązek uczestniczenia w adoracjach i procesjach ku czci Eucharystii, pomagali biednym i odwiedzali chorych. W procesji ze świecami, asystowali kapłanom udającym się z Najświętszym Sakramentem do umierających.

Ataki

Wzorem pokory i wiernej służby zakonnej był ks. Skarga także podczas ciągle powtarzających się bezpośrednich ataków na jego osobę. Doświadczył tego m.in. w Rydze. „To miasto jakby się sprzysięgło trwać uporczywie przy swojej herezji[...] Z początku bowiem do tego doszło, że mię o mało nie przebito w kościele; często na nas kamieniami rzucano, ale bez rozlewu krwi, czego mi żal" - pisał do generała. Przez całe życie towarzyszyło mu pragnienie męczeńskiej śmierci za Chrystusa. Jak mówił, tylko dzięki tej ofierze mógłby odkupić swoje grzechy. Niewiele też w na pozór cieszącej się „złotą wolnością" Rzeczpospolitej brakowało, aby właśnie za Świętą Wiarę Katolicką śmierć ponieść. Kazania i pisma Skargi, zwalczające z olbrzymią gorliwością herezje, stawały się przyczyną wyzwisk i kłamliwych oskarżeń. Licznych gróźb, jakie go spotykały, też się nie obawiał, bo chciał bardziej cierpieć dla chwały Zbawiciela. To pragnienie dało znać o sobie, kiedy dowiedział się o męczeńskiej śmierci o. Marcina Laterny, utopionego przez rozjuszonych heretyków w wodach Bałtyku. „Któregom za morze, aby za mnie u Króla kazanie odprawował [...] Ale aby za mię dla prawdy od heretyków umierać miał: tegom mu nie poruczył.[...] A ja jako grzechy moje odkupię" - pytał Skarga, wspominając śmierć Laterny. Za tę pobożność został nagrodzony.

Nagroda Ukrzyżowanego

O. Piotr przyjeżdżał często do podkrakowskiej Mogiły, aby tam, przed cudownym wizerunkiem Ukrzyżowanego, odprawiać Msze Święte. Podczas jednej z liturgii, której uczestnikami byli wierni, Chrystus Pan przemówił z krzyża do o. Piotra Skargi. Jednakże nikt, oprócz kapłana, nie mógł zrozumieć słów Ukrzyżowanego. Cztery lata przed swoją śmiercią, w trakcie odprawiania Mszy św., miał widzenie niezwykłego światła jaśniejącego wokół Najświętszego Sakramentu. Jak opowiadał, usłyszał wtedy głos: „Daję ci zadatek miłości mojej ku tobie. Przyjmuję cię w jedność ciała mego, abyś był częścią moją nierozdzielną. Czynię cię uczestnikiem dziedzictwa mojego".

Skutki protestantyzmu

Wiedział Piotr Skarga, jakie zagrożenie niosą ze sobą liczne wówczas w królestwie polskim herezje. Znał miernotę i nijakość wielu katolików, w tym również duchownych, dlatego krytykował tych flegmatyków „co to jako barszczykowie rzeczy dobrych, świętych, Boskich, sprawiedliwych, popierać y gorąco ich odprawować nie mogą. Ani ciepli ani zimni, ale rozmokli, jako zmokła kokosz, tak się ruszają, nic nie sprawują, y wyrzucenia godni są wedle Pisma" pisał w „Kazaniach na niedziele i święta". Oburzała Skargę ta „oziębłość, nikczemność y ziewanie flegmatyckie katolików niektórych: którzy nie patrzą na koniec, do którego wszystkie herezje zmierzają".

Katolicka tolerancja

Katolickie na wskroś było jego rozumienie tolerancji. „Wszystkie zaraz heretyctwa wypleść: to niepodobieństwo, zwłaszcza gdzie się zasypało y omieszkało, a gdzie się ich tak namnożyło, iż bez szkody pszenice plewidło być nie może" - pisał jezuita. Dlatego też jego katolicka tolerancja była znoszeniem, a raczej ścierpieniem herezji. Widział Skarga w szerzących się kacerstwach zgubę dla dusz i rozłam religijny prowadzący do zniszczenia fundamentów katolickiego porządku społecznego. Skarga nawoływał także biskupów do duchowej wojny z trucizną heretycką. Nie nawoływał jednak do wojny otwartej „bo katholicy iako wołowie, y duże konie, nie czują się w mocy swey, ażeby ie wielki przymus ściskał". W konfederacji warszawskiej upatrywał ogromnego niebezpieczeństwa, uznawał jednak, że wojna domowa byłaby większym złem, gdyż nie byłoby w niej wygranych i doprowadziłaby do upadku królestwa. W tym też duchu znosił herezję, ale nie zgadzał się na jej uprzywilejowanie i zawsze wskazywał na tragiczne, dla duszy i całego państwa, skutki jej szerzenia.

Jednak dla protestanckich dysydentów, takich jak np. Diabeł Stadnicki, walka o tolerancję w Rzplitej oznaczała zamykanie katolickich kościołów, ich profanacje i napaści na księży głoszących kazania. Konfederacja warszawska, o którą tak walczyli dysydenci, oznaczała w rzeczywistości konieczność brania w obronę przez katolickiego monarchę każdego bluźniercy. Skarga przypomina, że „Chryzostom ś. w kazaniu swoim przeciw bluźnierstwu prosi słuchaczów swoich, aby za ono jego kazanie tę mu zapłatę dali: żeby słysząc kogo, a on Boga chrześcijańskiego bluźni, w gębę go bili, pokazując miłość swoię ku Bogu swemu". Przeciwieństwo tej właściwej postawy widzi o. Skarga właśnie w konfederacji warszawskiej. W piątym z „Kazań Sejmowych" uczy „Jako katolicka wiara policyj i królestw szczęśliwie dochowywa, a heretyctwo je obala". Herezja nie sprzyja również, zdaniem o. Piotra, sprawiedliwości będącej fundamentem królestwa. W dalszym ciągu Kazania Piątego królewski kaznodzieja poucza, że herezja niszczy i podkopuje autorytet władzy, a w ten sposób uderza w fundamenty państwa. „I teraz są takie między lutry i ewangeliki błędy, które nauczają, iż urzędnik, król albo starosta, w grzechu śmiertelnym będąc, urząd traci, i nikt go nie winien słuchać" - pisze Skarga. Wspomina też arian, którzy głosili, że poza Chrystusem nie mają żadnego króla. „Wiara katolicka pilnie i często naucza, aby każdy Boga się bał, a króla czcił, jako Piotr ś. nauczał, aby każdy urzędom, królowi i sprawcom jego podlegał, aby się ich miecza bał, aby o nieposłuszeństwo ku nim sumienie miał"- odpowiada kaznodzieja.

Osobiste świadectwo

Kazania, które głosił Skarga, zawsze miały odzwierciedlenie w jego świątobliwym życiu. „Kaznodzieja, gdy sam źle żyje, mało kazaniem zbuduje" - mawiał o posłudze na ambonie. Przed wygłoszeniem każdego kazania prosił w modlitwie o Bożą pomoc i odprawiał pokutne biczowanie. Był także gorliwym czcicielem Matki Bożej. Jej czystość i Niepokalane Poczęcie uznawał za dogmat na długo przed jego ogłoszeniem.

Nienawiść, jaką wzbudzał swoją postawą wśród heretyków, najlepiej obrazuje napad, jakiego dokonał na nim jeden ze sług księcia Radziwiłła. Jak podają opracowania, sługa protestanta Radziwiłła „najechał go koniem i przyparł do muru, groził mu nagim mieczem i zasypał gradem przezwisk, a wreszcie wypoliczkował". Po tym wydarzeniu o. Skarga wrócił do klasztoru i powiedział współbraciom, że cieszy się z tej doznanej zniewagi. „Bo ten policzek wymierzono mi dlatego, iżem jezuitą i katolicką wyznawam wiarę" - wyjaśniał powód swojej radości współbraciom. Gdy sam winowajca przyszedł prosić o przebaczenie, o. Skarga nie tylko przebaczył, ale powiedział, że mógłby mu za ten policzek podziękować, gdyby nie obraza Boga i publiczne zgorszenie, jakich ów się dopuścił.

Kościół i państwo

Kiedy zarzucano mu mieszanie się do polityki odpowiadał: „Rzecze kto, ksiądz się wdawa w politykę. Wdawa się i wdawać się winien, nie w rządy jej ale, aby jej grzechy nie gubiły i wykorzenione z niej były, a dusze ludzkie w niej nie ginęły". Państwo porównywał Skarga do ludzkiego ciała, w którym wszystkie jego członki stanowią jeden organizm. Zwieńczeniem ciała i tym co góruje nad całością jest głowa, do której porównuje monarchę. „W ciele ludzkim są dwa przedniejsze członki, którymi się ciało ożywia i umacnia: serce i głowa[...] Religia i stan duchowny w ciele Rzeczpospolitej jest jako serce zakryte i wnętrzne, z którego żywot wieczny pochodzi; a stan królewski jest jako głowa, w której są do rządu członków oczy wszystkich, uszy i inne smysły powierzchne[...] Gdy wiara katolicka i duchowny stan naruszony jest, jako ranne serce, prędką śmierć Rzeczpospolitej przywodzi. Gdy też stan królewski słabieje i boleje, jako głowa chora, władza członów wszystkich gnije i boleje i królestwo upada" - pisze Skarga w szóstym kazaniu. Chwalił monarchię katolicką i panującą w niej hierarchię jako model nawiązujący do Królestwa Niebieskiego i hierarchicznego Kościoła. „Na Kościół nowego testamentu i na zakonodawcę jego patrzmy. Jeślić Chrystus w Kościele swoim monarhiją postawił, pewnie ta jest nalepsza. Bo tak mądry Bóg nasz, w domu swoim, który tak umiłował, nalazłby inny rządzenia obyczaj" argumentuje kaznodzieja króla. Tzw. reformacja jako przejaw egalitaryzmu była w tym wypadku jedną z chorób, które toczą organizm państwa, zaszczepiając w nim pogląd o powszechnej równości i odrzuceniu zasady hierarchii.

Cnota miłosierdzia

Nie zabrakło w życiu Skargi dzieł miłosierdzia, do których należą: Arcybractwo Miłosierdzia (celem było urabianie postawy miłosierdzia chrześcijańskiego wśród braci, modlitwa i czyn - cotygodniowa obowiązkowa jałmużna, oprócz tego dobrowolna, do Arcybractwa zapisał się również Zygmunt III Waza wraz z całym swoim dworem) i Skrzynka św. Mikołaja ufundowana przez Mikołaja Zebrzydowskiego, do niej wpłacało się pieniądze na posagi dla biednych a uczciwych dziewcząt.

Przed odejściem do wieczności

W ostatnich chwilach tak jak i przez całe życie ubolewał nad tym, że nie może swojej krwi przelać za Chrystusa. „Zastałeś mię, ojcze, przy tym słodkim czytaniu słów świętych, które mi cierpliwość zalecają. Wstydzę się ich, bom jeszcze nic nie ucierpiał dla Pana mego, gdyżem się grzechom nie sprzeciwił aż do krwi" zwracał się do odwiedzającego go prowincjała zakonu. Od początku września 1612 roku nie mógł już odprawiać Mszy św. a jedynie codziennie przyjmował Komunię Świętą. Na tydzień przed śmiercią wyspowiadał się z całego życia „dla zmniejszenia mąk czyśćcowych, a swego własnego zawstydzenia" jak sam powiedział. Po przyjęciu olei św. i Komunii Świętej, zasnął w Panu 27 września o godz. 4 po południu 1612 roku. Jakże aktualne są nadal nawoływania ks. Józefa Warszawskiego SJ: "Postawmy go na ołtarze nasze, uczyńmy go świętym sobie, a będziem mieli patrona i ojca, i opiekuna, jakiego nam potrzeba na dzień dzisiejszy".

Sławomir Skiba
Tekst opublikowany również
w kwartalniku „Cywilizacja" numer 2/2002


NAJNOWSZE WYDANIE:
Matka Kościoła zmiażdży jego głowę!
Dopiero co nastał nam nowy rok, a już za moment przeżywać będziemy Wielki Post. Szczególny to czas, w którym możemy przyjrzeć się wnikliwiej naszej chrześcijańskiej postawie i dokonać w niej niezbędnych korekt tak, by rzeczywiście być solą ziemi i świadectwem dla świata. Wszak Krew naszego Pana nie darmo została wylana za nas i za wielu…

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Dziękuję za każdy przeżyty dzień

Pani Henryka Kłopotowska należy do Apostolatu Fatimy od jego początków, czyli od 2003 roku. Pochodzi z parafii Przemienienia Pańskiego w Perlejewie koło Siemiatycz. Tam przystąpiła do Pierwszej Komunii Świętej i bierzmowania, tam również mając zaledwie 17 lat zawarła sakrament małżeństwa.

 

– Po ślubie z mężem Stanisławem mieszkaliśmy w Siemiatyczach, ale w 1999 roku przeprowadziliśmy się do Białegostoku – opowiada Pani Henryka. – Tu należeliśmy najpierw do parafii katedralnej pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, ale później przenieśliśmy się na nowe osiedle i teraz chodzimy do kościoła pw. bł. Bolesławy Lament. Katedra była przepiękna, stara, a w nowym kościele jest na razie bardzo skromnie, chociaż ksiądz proboszcz stara się to zmienić, i w miarę możliwości finansowych robi, co się da.


– Mąż pracował 54 lata jako kierowca, 36 lat jeździł po Europie. Gdy mąż zarabiał, ja wychowywałam dzieci. Pilnowałam, żeby iść z nimi do kościoła na pierwszy piątek, do spowiedzi i Komunii, żeby je nauczyć, że tak trzeba. Teraz to
mój starszy syn, Sławek, musi o tym pamiętać i prowadzić do kościoła swoje dzieci. Czasami mogę mu co najwyżej o tym przypomnieć. Sławek jest szanowanym radcą prawnym, ale wciąż jako lektor służy do Mszy Świętej, co jest dla mnie wielkim zaszczytem. Synowa też jest bardzo religijna, z czego jestem bardzo zadowolona. Mam dwóch wnuków: jeden już pracuje, a drugi kończy studia.


– Młodszy syn, Ernest, skończył szkołę zawodową i interesuje się informatyką. Chodzi do kościoła, co miesiąc jest u spowiedzi i Komunii, co jest dla mnie bardzo ważne.


W Apostolacie od 20 lat


– Do Apostolatu Fatimy należę od 2003 roku. W 2017 roku byłam nawet zaproszona na Kongres Apostołów Fatimy w Krakowie. Przy okazji odwiedziłam wtedy Sanktuarium Bożego Miłosierdzia i Sanktuarium Jana Pawła II.


– Przez 20 lat dostałam ze Stowarzyszenia tak dużo dewocjonaliów, że trudno wszystkie spamiętać. Były wśród nich różańce, książki, szkaplerz, kropielnica i różne obrazki. Niedawno otrzymałam piękne wizerunki Najświętszego Serca Pana Jezusa i Niepokalanego Serca Maryi, które oprawione w ramki wiszą na ścianie w moim pokoju. Z kolei figura Matki Bożej Fatimskiej stoi w witrynie.


– Kiedyś nazbierałam tak dużo numerów „Przymierza z Maryją”, że nie wiedziałam, co z nimi zrobić. W końcu mąż zaniósł je do katedry i w ciągu dwóch dni się rozeszły, a ja je gromadziłam może nawet ponad 10 lat. Dopiero teraz, z ostatniego numeru „Przymierza…”, dowiedziałam się, że na obrazie Matka Boża Ostrobramska jest pokazana bez Pana Jezusa, bo nosiła Go wtedy pod swoim sercem. I że oryginał tego obrazu znajduje się w Wilnie, w Ostrej Bramie.


Złote gody na Jasnej Górze


Warto w tym miejscu wspomnieć, że Pani Henryka osobiście pielgrzymowała do ostrobramskiego – i nie tylko sanktuarium. – W 1992 roku byłam z mężem i młodszym synem w Druskiennikach i Ostrej Bramie, w kościele św. św. Piotra i Pawła. Wspólnie nawiedziliśmy również kilka razy sanktuarium Matki Bożej w Licheniu. Pamiętam, że jak byłam tam po raz pierwszy w 1994 roku z pielgrzymką z mojej parafii, to był tam tylko pusty plac; ziemia była dopiero poświęcona. A jak pojechałam tam z mężem kilka lat później, to zwiedzaliśmy kościół św. Doroty, Las Grębliński, drogę krzyżową, byliśmy na Mszy Świętej i Apelu Jasnogórskim. Kilka razy byliśmy także w Częstochowie. Naszą 50. rocznicę ślubu obchodziliśmy właśnie w jasnogórskim sanktuarium. Uczestniczyliśmy wtedy w Różańcu i Mszy Świętej w naszej intencji w Kaplicy Matki Bożej Częstochowskiej.

Jak być szczęśliwym


– Teraz opiekuję się mężem. On tyle lat pracował i zrobił dla nas bardzo dużo. Na co dzień wspólnie odmawiamy Różaniec z
 Radiem Maryja i Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Ostatnimi czasy najczęściej modlę się za zmarłych z naszych rodzin, a także o zdrowie i pokój w rodzinie. Dziękuję Panu Bogu za każdy przeżyty dzień, za rodzinę, za wnuki. Za to, że czuwa nade mną, że mam siłę do pracy. Czasami jest ciężko nawet obiad ugotować, ale jak wszystko się uda, to dziękuję za to Matce Bożej i Duchowi Świętemu.

Zakończmy to świadectwo Pani Henryki słowami, które usłyszała kiedyś od matki swojego męża i które utkwiły Jej w pamięci: – Kogo Pan Bóg kocha, temu krzyże daje, kto je cierpliwie znosi, szczęśliwym zostaje.


Oprac. JK


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję za przesłanie mi pięknego kalendarza „366 dni z Maryją” na rok 2024. Zajmie on bardzo ważne miejsce w moim domu. Obecność Maryi pomaga mi przezwyciężyć samotność i czasami smutek. Ona mnie nie opuści!

Barbara z Rudy Śląskiej

 

Szczęść Boże!

Jako mała dziewczynka zachorowałam na zapalenie opon mózgowych i wyszłam z tego zupełnie zdrowa. Do 18. roku życia byłam pod lekarską kontrolą, miałam nigdy nie mieć dzieci, a urodziłam ich czworo. Pierwsze dziecko zmarło mając 6 tygodni na zapalenie płuc. Mam jednego syna i dwie córki, doczekałam się pięciorga wnuków i jednego prawnuka. Wierzę, że z Bożą pomocą można osiągnąć wszystko czego człowiek pragnie. Chciałabym, żeby wszyscy ludzie uwierzyli w łaski, które płyną od Pana Jezusa za przyczyną Matki Najświętszej.

Lilianna ze Śląska

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Na wstępie serdecznie dziękuję za życzenia błogosławieństwa Bożego i opieki Najświętszej Maryi Panny. Podziękowania składam również za interesującą i wartościową książkę autorstwa Jerzego Wolaka o objawieniach Maki Bożej w Akicie. Maryja ciągle ostrzega nas przed Bożym gniewem i nie chce, abyśmy zginęli śmiercią wieczną. Matka Boża pragnie nas ratować i powinniśmy o tym zawsze pamiętać. Nadchodzą bardzo trudne czasy. Bardzo często zastanawiam się nad tym, że jeżeli ludzkość nie pokona grzechu, to Bóg może nas ukarać. Modlę się więc do Niepokalanego Serca Maryi, aby Ono zatryumfowało dla całej ludzkości. Kończąc moje przemyślenia na temat tych pełnych zamętu czasów – pamiętajmy, że Matka Boża nas przed nimi ostrzega, cały świat (w tym nasza Ojczyzna) jest zagrożony aborcją, eutanazją, ingerencją w płeć czy błędami popełnianymi przez niektórych kapłanów. Częstym zjawiskiem w obecnych czasach jest krytyka Kościoła, księży, a także wyśmiewanie się z naszej wiary. Te zjawiska prowadzą do kłótni i nienawiści….

Marianna z Włocławka

 

Szczęść Boże!

Z całego serca dziękuję za „Przymierze z Maryją” oraz wszystkie upominki. Wciąż dowiaduję się czegoś nowego z tej prasy katolickiej. Niech Bóg Was błogosławi. Proszę o modlitwę wstawienniczą za mnie w intencji szybkiego powrotu do zdrowia. Bóg zapłać za wszystko!

Justyna ze Śląska

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Bardzo dziękuję za piękny „Notes Apostoła Fatimy”, przygotowany z okazji 20-lecia istnienia Apostolatu Fatimy. Te 20 lat przyczyniły się do upowszechniania Prawdy, Dobra i Piękna, dzięki czemu wielu ludzi uznało te wartości za najistotniejsze w swoim życiu. Życzę Apostolatowi Fatimy i Panu Prezesowi wielu kolejnych lat w upowszechnianiu tego dzieła.

Marek z Lublina

 

Szczęść Boże!

Pragnę serdecznie podziękować za tak miłe i wzruszające życzenia urodzinowe. Jestem zachwycona tym, że przy nawale pracy w Stowarzyszeniu można jeszcze chwilę przeznaczyć dla innych. Jeszcze raz pięknie dziękuję, prosząc Matkę Bożą Częstochowską o opiekę i wiele łask tak potrzebnych do działania.

Z Panem Bogiem

Teresa z Częstochowy

 

Szczęść Boże!

Dziękuję za życzenia urodzinowe oraz za modlitwę. Pragnę w dużym skrócie podzielić się swoim życiem. Moja, mama urodzona w Warszawie, wojnę spędziła na Podhalu w oddziale AK. Pod koniec wojny dowiedziała się, że jej rodzina zginęła na Woli. Została sama z dzieckiem, które miała pod sercem. Wsiadła w pociąg i pojechała na ziemie odzyskane, gdzie przyjęli ją dobrzy ludzie. Znaleźli jej pracę, a ja wychowywałem się na wsi. Po przeprowadzce do Jeleniej Góry, gdzie zaopiekowali się nami jej znajomi z partyzantki, mama pracowała, a ja… wagarowałem. Na swoje potrzeby „zarabiałem” żebrząc pod kinem. Po przeprowadzce do Ząbkowic Śląskich mama zachorowała, a ja musiałem powtarzać piątą klasę. Po jej śmierci w 1958 roku, zostałem sam. Miałem 12 lat. Nazywano mnie „dzieckiem ulicy”. Trafiłem do znajomej mamy z dzieciństwa mieszkającej w Zakopanem. Traktowano mnie tam jak służącego. W kościele bywałem, choć w tym domu nie obchodzono świąt. Dziś mogę powiedzieć, że tak jak śmierć Pana Jezusa uratowała ludzkość, tak śmierć mamy uratowała mnie. To co nazywałem wolnością, było tak naprawdę moją „drogą krzyżową”. Wpadłem w szpony szatana. Gdy wyjechałem do Krakowa, ożeniłem się. Po roku dostałem mieszkanie, urodziła mi się córka i zacząłem wszystko od nowa. Wyjeżdżałem z zakładu pracy na Słowację, Węgry i do Izraela, gdzie zwiedziłem większość miejsc związanych ze Zbawicielem. Częste rozłąki oddaliły mnie jednak od żony. Byłem złym mężem i ojcem. Żona zachorowała na raka piersi i po ślubie córki i urodzeniu się wnuczki to ja się nią opiekowałem. Będąc na emeryturze, sam zacząłem chorować i miałem głęboką depresję. Wtedy nagle nastąpił przełom w moim życiu. Po przeczytaniu książki „Moc uwielbienia” odmieniło się wszystko. Wróciłem do Boga, zniknęły lęki depresyjne, a z nimi wszystko co było we mnie złe. Po latach poszedłem do spowiedzi. Od śmierci żony uczestniczę co dzień we Mszy Świętej, regularnie korzystam z sakramentu pokuty. Pojednałem się też z córką, która często odwiedza mnie wraz z wnuczką. Razem spędzamy święta.

Z Panem Bogiem

Ryszard z Krakowa

 

Szczęść Boże!

Jestem bardzo wdzięczna Waszemu Stowarzyszeniu za wszelkie kampanie – nie tylko kalendarze, ale i inne ciekawe książki czy gazetę „Przymierze z Maryją”. Już od kilku lat ten piękny kalendarz z Maryją ubogaca moje mieszkanie, ponieważ jestem wielką czcicielką Najświętszej Maryi Panny. Dlatego bardzo zasmuciło mnie to, że może go już nie otrzymam. Dziękuję za wszystko!

Elżbieta z Wieprza