
Ewangelia dość zwięźle opisuje podróże Najświętszej Maryi Panny i świętego Józefa poprzedzające przyjście na świat Pana Jezusa, jak i ich poniewierkę związaną z ucieczką przed siepaczami Heroda do Egiptu. Więcej szczegółów dotyczących tego radosnego, mimo wielu przeciwności, czasu narodzenia i niemowlęctwa naszego Zbawiciela, możemy poznać dzięki pobożnej lekturze zawierającej uznane przez Kościół objawienia błogosławionej Anny Katarzyny Emmerich.
Korzystając z możliwości, jakie oferuje nam współczesny świat, lubimy podróżować. Dbamy jednak o to, aby nasza podróż była jak najbardziej komfortowa i bezpieczna. Czy wyobrażamy sobie natomiast kilkudniową lub kilkumiesięczną pieszą wyprawę bezdrożami, nocą, na mrozie, w chłodzie lub upale, bez zarezerwowanego uprzednio miejsca noclegowego czy bez nawigacji GPS wskazującej nam właściwą drogę i chroniącej przed zabłądzeniem?
A taką przecież podróż odbyła kilkukrotnie Święta Rodzina.
Wyprawa do En Kerem
Pierwsza z tych podróży miała miejsce tuż po Wcieleniu Pana Jezusa. Jak pisze św. Łukasz Ewangelista, Najświętsza Maryja Panna wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w (ziemi) Judy (Łk 1,39). Oznacza to, że nastoletnia Maryja z Jezusem pod swoim sercem oraz z mężem, świętym Józefem, który wtedy nawet jeszcze nie wiedział, że został opiekunem Boga-Człowieka (a w oczach świata ojcem), udała się w około 150 km pieszą podróż do swojej krewnej, św. Elżbiety i jej małżonka Zachariasza, którzy mieszkali w En Kerem; teraz jest to część zachodniej Jerozolimy.
Bł. Anna Katarzyna Emmerich tak opisuje tę podróż Świętej Rodziny: Widziałam Maryję z Józefem w podróży ku południowi. Raz widziałam ich nocujących w pewnej chacie o plecionych ścianach, porosłej liściem i pięknymi białymi kwiatami. Szli drogami, którymi później często chodził Jezus. Widziałam ich, jak krople balsamu, zebrane po drodze, mieszali z wodą do picia i chleb jedli. Maryja miała na sobie brunatną wełnianą suknię, na niej inną szarą z paskiem, a na głowie żółtawą chustkę. Józef niósł w tłumoczku długą, brunatną szatę z kapturem i z wstążkami z przodu, którą Maryja przywdziewała, ilekroć szła do Świątyni lub synagogi. (…) Mieszkańcy, zdumieni Jej pięknością i wzruszeni całą Jej postacią, cofali się z pewną skromnością. Po narodzinach Jana Chrzciciela, Józef wrócił po Maryję i razem – tą samą drogą – ruszyli do Nazaretu.
Podróż do Miasta Dawidowego
Już kilka miesięcy później, za sprawą rozporządzenia Cezara Augusta, żeby przeprowadzić spis ludności w całym państwie (Łk 2,1), Święta Rodzina musiała wyruszyć w kolejną podróż. Tak pisze o niej św. Łukasz Ewangelista: Udał się także Józef z Galilei, z miasta Nazaret, do Judei, do miasta Dawidowego, zwanego Betlejem, ponieważ pochodził z domu i rodu Dawida, żeby się dać zapisać z poślubioną sobie Maryją, która była brzemienna. Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania (Łk 2,3–6).
Bł. Anna Katarzyna Emmerich – zgodnie ze swym widzeniem mistycznym – podaje nam więcej szczegółów tej wyprawy. Pisze, że św. Józefowi ukazał się Anioł, mówiąc, iżby wnet z Maryją udał się do Betlejem, albowiem dziecię Jej tamże ma się narodzić. Józef otrzymał od anioła polecenie zabrania kilku niezbędnych rzeczy i jednorocznej oślicy, która wskazywała im drogę.
Dzięki relacji niemieckiej mistyczki wiemy, że Maryja i Józef posilali się w trakcie podróży małymi chlebami oraz rosnącymi w niektórych miejscach jagodami i owocami, a pragnienie gasili chłodzącym i wzmacniającym napojem.
Przez pierwsze kilka godzin podróży z Nazaretu do Betlejem Świętej Rodzinie towarzyszyli matka Maryi, św. Anna, oraz jej krewna, Maria Kleofasowa, a także kilkoro sług. Potem Józef i Maryja pożegnali się z bliskimi i sami ruszyli w dalszą drogę. Wizjonerka widziała Świętych Małżonków idących przy padającym śniegu przez ciemną dolinę. Maryi było bardzo zimno i musiała się zatrzymać, aby choć trochę się ogrzać. Podczas postoju prosiła Pana Boga, aby nie pozwolił jej zmarznąć i wtedy ogarnęło ją tak wielkie ciepło, że świętemu Józefowi podała ręce, by się nimi zagrzał.
Nie tylko w samym Betlejem, ale już w trakcie podróży, Święta Rodzina spotykała się z brakiem gościnności. Anna Katarzyna Emmerich wspomina np. o gospodarzu, który odmówił Józefowi noclegu i dopiero później, strofowany przez swoją żonę, wskazał podróżnym drogę do gospody. Niestety, mało brakowało, aby również tam ich nie przyjęto. Jednak, jak czytamy u wizjonerki, gdy święta Dziewica zbliżyła się i prosiła o nocleg, żona gospodarza bardzo się wzruszyła, a także i mąż jej, który zrobił im miejsce w pobliskiej szopie.
Z kolei gdy Józef i Maryja dotarli do pewnego wielkiego domu pasterskiego, gospodarz wprawdzie przyjął ich mile, ale jego żona zupełnie ich zignorowała. Wedle świadectwa Katarzyny Emmerich kobieta miała poczuć się zazdrosna o piękno Maryi. Wizjonerka podaje też, że 30 lat później Pan Jezus uzdrowił tę kobietę z choroby i oznajmił jej, że przyczyną jej dolegliwości była niegościnność wobec Jego Rodziców.
Przed wejściem do Jerozolimy Józef i Maryja załatwili z urzędnikami rzymskimi formalności spisowo-podatkowe, po czym udali się w poszukiwaniu noclegu. Gdy nic nie znaleźli, Józef przypomniał sobie o grocie pasterzy owiec za miastem. Tam, w Grocie Narodzenia, zakończyła się ich podróż do Betlejem. Narodził się Zbawiciel!
Ucieczka do Egiptu
Kolejna wyprawa Świętej Rodziny została zainspirowana przez Anioła Pańskiego, który ukazał się Józefowi we śnie i rzekł: „Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu; pozostań tam, aż ci powiem; bo Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić”. On wstał, wziął w nocy Dziecię i Jego Matkę i udał się do Egiptu (Mt 2,13–14).
Z objawień bł. Katarzyny Emmerich wiemy, że w trakcie tej długiej i trudnej podróży Święta Rodzina nocowała na pustkowiach i w dolinach, wędrowała oddalona od głównego szlaku i gospód, aby nie ryzykować życiem Dzieciątka. Taki sposób podróży narażał na kontakt z dzikimi zwierzętami, a i niebezpieczeństwa ze strony ludzi nie udało się zupełnie uniknąć. Dobrym tego przykładem było spotkanie ze zbójcami, którzy jednak – według widzenia niemieckiej mistyczki – przeszyci promieniem łaski ze strony Dzieciątka Jezus, pozbyli się złych zamiarów i zaprowadzili wędrowców do swojego obozu.
Żona herszta bandy ugościła Świętą Rodzinę chlebem, owocami, miodem i napojem, a dla Dzieciątka przygotowała kąpiel. Jej mąż dostrzegł niezwykłość malutkiego Jezusa i polecił żonie, aby zapytała Maryję, czy w wodzie, w której kąpała Jezusa, mogłaby umyć ich 3-letniego trędowatego syna. Matka Boża pokornie zgodziła się, a syn rozbójników został w trakcie kąpieli cudownie uzdrowiony ze swojej choroby. Według niemieckiej mistyczki był to Dyzmas, Dobry Łotr, który został ukrzyżowany z Panem Jezusem i któremu Zbawiciel obiecał: Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze mną będziesz w Raju (Łk 23,43).
Po wizycie u rozbójników Święta Rodzina ruszyła w dalszą podróż przez pustynię. Dziesięć dni później Józef, Maryja i mały Jezus dotarli do granicy z Egiptem, a mijając kolejne pogańskie plemiona, dotarli w końcu do miasta Heliopolis.
Ciężkie życie w Heliopolis i Matarey
Charakterystyczne dla pobytu Świętej Rodziny w Egipcie było to, że ilekroć przychodzili do miejsca, gdzie czczono pogańskie bożki, te były niszczone np. przez trzęsienia ziemi, w związku z czym spotykali się z nienawiścią i prześladowaniami ze strony miejscowej ludności. Tak stało się m.in. właśnie w Heliopolis, gdzie Święta Rodzina mieszkała przez pierwszy rok pobytu w Egipcie.
– Józef pracował już to w domu, już to poza domem. Wyrabiał długie laski z okrągłymi główkami, małe, trójnogie stołeczki z rączką do chwytania i coś w rodzaju koszy; sporządzał wiele lekkich plecionek i sześcio- czy ośmiościenne lekkie wieżyczki, z cienkich i długich desek, w górze ostro się zwężające i kończące główką; były to więc zapewne strażnice lub budki do ochrony przed promieniami słońca. Najświętsza Panna tkała dywany, a nadto zajęta była jakąś pracą, przy czym miała obok siebie laskę, zakończoną małą główką, nie wiem tylko, czy przędła, czy też coś wyszywała – czytamy u bł. Anny Katarzyny Emmerich.
– Niedaleko swego mieszkania wystawił Józef mały domek, w którym Święta Rodzina zbierała się razem z mieszkającymi w okolicy Żydami na modlitwę. Wielu z pomiędzy tych żydów zapoznało się ze św. Rodziną. Maryja robiła im różnego rodzaju roboty kobiece, a w zamian za to oni zaopatrywali Ją w chleb i inne środki do życia – tak mistyczka kontynuuje opis życia Świętej Rodziny.
Z Heliopolis Józef, Maryja i Jezus udali się na południe, docierając do Matarey (dzisiejsza Matarija), gdzie Józef znalazł dla siebie dużo pracy. W pogańskiej świątyni, którą odstąpili im miejscowi kapłani, Józef powołał wspólnotę, którą tworzyła grupka miejscowych Żydów.
Święta Rodzina żyła tu bardzo ubogo i gdy któregoś razu Józef wrócił do domu bez zapłaty za swoją pracę, przygnębiony biedą i otaczającym go pogaństwem, zaczął gorąco się modlić. Wtedy ukazał mu się anioł, który oznajmił, że mogą wracać do domu w Nazarecie, bo ze strony Heroda nie grozi im już niebezpieczeństwo, a on będzie się nimi opiekował w drodze.
Powrót do Nazaretu
Następnego dnia Święta Rodzina spakowała cały swój skromny dobytek i żegnana przez przyjaciół wyruszyła do domu w Nazarecie. Najpierw czekała ich trudna droga przez pustynię. Aby chronić się przed promieniami słońca, na głowach nosili zrobione przez Józefa osłony z łyka. Maryja miała na nogach sandały, a mały Jezus sporządzone przez Józefa także z łyka trzewiki, aby nie parzył Go w stopy gorący piasek.
Po opuszczeniu Egiptu Święta Rodzina zatrzymała się na około trzy miesiące w Gazie. Józef wciąż obawiał się niebezpieczeństwa, ale napomniany przez anioła, że nic im nie grozi, udał się z Maryją i Jezusem do Nazaretu.
Tam dobiegła końca pierwsza część wędrówek, które odbył Pan Jezus ze swoją Świętą Rodziną. Kolejną – pielgrzymkę do Świątyni Jerozolimskiej – znamy dobrze z kart Pisma Świętego, a następne były związane z okresem publicznego nauczania Zbawiciela, gdy przemierzył On ziemie zamieszkane przez naród wybrany wzdłuż i wszerz.
Jest to już jednak opowieść na inny czas i osobny artykuł…
Kilka miesięcy temu moja starsza córka – Kinga – zapytała: Tato, ilu masz przyjaciół? Moja odpowiedź brzmiała: Jednego – wujka Kacpra, na co Kinga zareagowała słowami: Uuuuu… To bardzo mało. Podejrzewam, że nie zrozumiała nic z mojego miniwykładu, iż nie liczy się ilość, tylko jakość… Kacper nigdy mnie nie zawiódł; gdy tylko może, służy mi pomocną dłonią; nie wstydzi się odmawiać ze mną publicznie Różańca; zawsze potrafi mnie wysłuchać, gdy trzeba – pocieszyć lub przywołać do porządku…
Na pewno każda z osób czytających ten tekst ma teraz przed oczami swojego przyjaciela lub przyjaciółkę, którzy czasem potrafią być bliżsi niż rodzeństwo. Jak zareagowalibyście, Drodzy Państwo, gdybym poinformował, że pewnego wrześniowego, deszczowego tygodnia miałem zaszczyt i przyjemność poznać kilkanaście osób, których tak jak Kacpra mógłbym nazwać moimi przyjaciółmi? Tak, tak… Spotkałem takich ludzi i – co ciekawe – wszyscy znajdowali się w jednym miejscu, czyli Centrum Szkoleniowo-Konferencyjnym im. Ks. Piotra Skargi w Zawoi. Tak, proszę Państwa, chodzi o Apostołów Fatimy i ich bliskich, którymi dane mi było opiekować się podczas wyjazdu pielgrzymkowego po Małopolsce.
Pięć dni…
W ciągu trwającego pięć dni wyjazdu wysłuchałem dziesiątek przeróżnych – czasem smutnych, niekiedy poruszających, często zabawnych, ale zawsze opowiedzianych z pasją – historii, rozmawiałem na setki różnych tematów i odmówiłem niezliczoną liczbę przepięknych modlitw, litanii i koronek, ale o tym za moment…
Wszystko zaczęło się w poniedziałek od mojej… nadmiernej pewności siebie. Na niebie pięknie świeciło słońce, chmury znajdowały się gdzieś hen, daleko, a temperatura zdawała się z każdą minutą rosnąć. Mając to wszystko na uwadze, powiedziałem sam do siebie: Niemożliwe, żeby z dnia na dzień pogoda zmieniła się tak jak to zapowiadają. A prognozy głosiły, że nadchodzi tydzień deszczu, a temperatura spadnie o niemal 20 stopni. Ja jednak nie wziąłem ani kurtki, ani żadnego okrycia przeciwdeszczowego…
W Krakowie i Kalwarii…
I tak oto nastał wtorek. Bardzo szybko przekonałem się, że prognozy tym razem się sprawdziły. Apostołowie Fatimy patrzyli na mnie z lekko zażenowanym uśmiechem – jakby prawie wszyscy chcieli mi powiedzieć: A nie mówiliśmy?…
No nic… Trzeba ruszać w drogę. Pierwszym punktem na naszej pielgrzymkowej mapie było Sanktuarium św. Jana Pawła II w Krakowie. Równo w południe wzięliśmy udział we Mszy Świętej, po której odmówiliśmy Koronkę do Bożego Miłosierdzia wraz z Litanią do Najświętszego Serca Pana Jezusa, a następnie mieliśmy możliwość zwiedzania wraz z przewodnikiem miejscowego muzeum i całego sanktuarium. Dla mnie osobiście najważniejszym punktem tegoż zwiedzania była kaplica Świętej Kingi. Kto nie wie dlaczego, tego odsyłam do początku czytanego właśnie teraz tekstu.
Kolejnym punktem naszej trasy była Kalwaria Zebrzydowska i… czy trzeba pisać coś więcej? Napisać, że jest to jedno z najwspanialszych miejsc na duchowej mapie Polski, to nic nie napisać. Powiedzieć, że Apostołowie Fatimy, mimo nieustannie padającego deszczu, byli zachwyceni zarówno, jeśli idzie o doznania turystyczne oraz przede wszystkim religijne, to jakby nic nie powiedzieć.
Ze św. Charbelem…
Niezwykle wzruszającym momentem był dla mnie środowy poranek, kiedy to każdy z obecnych na naszej pielgrzymce zapytał mnie: czy weźmiemy udział we Mszy Świętej. Tak się stało i to pomimo faktu, że musieliśmy przejść pieszo półtora kilometra w nieustających strugach deszczu.
Środa w ogóle była „dniem na odpoczynek”. Apostołowie Fatimy mogli przeżyć ten dzień w dowolny sposób. Zdecydowali jednak, że spędzą go na wspólnej modlitwie i wysłuchaniu kilku przesłań duchowych, jakie dla nich przygotowałem. Na koniec dnia odwiedził nas Jacek Kotula. Wygłosił on poruszający wykład o św. Charbelu Makhloufie, podczas którego mogliśmy uczcić jego relikwie. Następnie odśpiewaliśmy Apel Jasnogórski.
Fatimskie Sanktuarium na Krzeptówkach
Czwartek z kolei był dniem kulminacji złych warunków atmosferycznych. Tego dnia mieliśmy się udać do Zakopanego do Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach. Nie dość, że deszcz padał i padał, to jeszcze – jak to w Zakopanem – mocno dawał o sobie znać porywisty wiatr. Apostołowie dzielnie to przetrwali…. Po Mszy Świętej zapytałem jednego z kapłanów, czy możemy wspólnie odmówić Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Duchowny oczywiście się zgodził, ale nie to było najbardziej poruszające, tylko to, że do naszej kilkunastoosobowej modlącej się grupy dołączyło kilkadziesiąt osób.
Tak jak wcześniej poinformowałem – starałem się wraz z Apostołami Fatimy odmawiać nie tylko Różaniec i Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Wielu z nich powiedziało, że nie znało wcześniej np. Koronki do Ducha Świętego, Koronki Anielskiej czy też koronek wstawienniczych m. in. do świętego Gerarda, świętego Peregryna czy świętego Franciszka. Odmawialiśmy również litanie, których ja sam nie znałem, jak Litania do Ducha Świętego, po odmówieniu której wywiązała się bardzo ciekawa dyskusja dotycząca wezwania: Duchu Święty, który nas umocniłeś w sakramencie bierzmowania, zmiłuj się nad nami. Apostołowie Fatimy zwrócili uwagę, że tak wielu dziś zapomina, czym jest sakrament bierzmowania i ubolewali, że równie wielu nie chce przyjąć darów Ducha Świętego.
Piękny czas
Cóż więcej mogę napisać? To był naprawdę przepiękny czas. Ludzie, których miałem przyjemność poznać, z którymi rozmawiałem, wspólnie modliłem się i posilałem, są skarbem Kościoła, Polski i naszego Stowarzyszenia. Ja osobiście czułem się, jakbym znał ich od zawsze i jednocześnie mógłbym powiedzieć im o wszystkim, co dobre i co złe. Każdy z Apostołów Fatimy miał swoją własną historię wzlotów i upadków, radości i cierpień, przy których moje problemy są zwykłą błahostką. Każdy jednak przetrwał dobry i trudny czas dzięki wierze w Chrystusa – naszego Pana i Zbawiciela!
Szanowni Państwo!
Cieszę się ze wszystkich kampanii, jakie prowadzicie. Jako osoba wierząca uważam, że jest to wspaniała uczta duchowa. Oglądałam jubileusz Stowarzyszenia ks. Piotra Skargi i życzę Wam wszelkiego dobra. Bóg Wam zapłać za wszystkie lata. Zostańcie z Bogiem!
Barbara ze Środy Śląskiej
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Jestem pełna podziwu za to, co Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi robi na rzecz rodzin. Ja prawdziwie wierzę, że rodzina jest podstawą ładu i porządku społecznego oraz istotnych wartości dla funkcjonowania społeczeństwa. Jestem bardzo wdzięczna Panu Prezesowi za tę kampanię, dzięki której ludzie mogą zrozumieć, co to znaczy być prawdziwym chrześcijaninem. Bardzo pragnę, by nasza polska rodzina stała się miejscem modlitwy, pokoju i chrześcijańskich wartości, na wzór Świętej Rodziny z Nazaretu.
Najświętsza Rodzino, bądź naszą obroną! Tego bardzo pragnie polskie społeczeństwo!
Janina z Lubelskiego
Szczęść Boże!
Jako Apostołka Fatimy jestem bardzo zadowolona z akcji na rzecz rodziny, ponieważ właśnie rodzina jest najważniejsza. W naszym kraju niestety niszczy się ją najbardziej, jak tylko się da. Mam nadzieję, że Matka Boża pomoże Wam ją obronić. Bez rodzin jesteśmy skończeni. Cieszę się, że są takie akcje jak Wasza. Bardzo proszę o modlitwę – o to żebym wyszła z nowotworu.
Bóg zapłać!
Helena z Krakowa
Szczęść Boże!
Bardzo dziękuję za przepiękne materiały z niedawnej kampanii, a w szczególności za piękną tabliczkę z wizerunkiem Świętej Rodziny. Uważam, że jest to najpiękniejsza akcja z dotychczasowych, które znam. Gratuluję kreatywności! Niech Duch Święty prowadzi Was każdego dnia.
Roman ze Rzgowa
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Od kilku lat moje życie toczy się w cieniu trudnych doświadczeń, które jednak zbliżyły mnie do Jezusa i Maryi. Przez długi czas zmagałam się z problemami rodzinnymi – mąż był chorobliwie zazdrosny, atmosfera w domu była pełna napięcia, a ja nie miałam siły, by się bronić. Do tego doszły obowiązki wobec dzieci, chora siostra i matka w szpitalu. Czułam się przytłoczona, rozważałam rozwód, ale modlitwa dawała mi nadzieję. Prosiłam Boga, by pomógł mi przetrwać albo zakończyć to, co mnie niszczyło. W 2023 roku moje zdrowie załamało się. Trafiłam do szpitala z hemoglobiną na poziomie 6. Przeszłam transfuzję, badania wykazały guzy, zapalenia jelit, wątroby, nadżerki. Lekarze podejrzewali nowotwór. Byłam słaba, nie mogłam jeść ani się modlić. Mimo to ofiarowałam swoje cierpienie za grzeszników. W styczniu 2024, w święto Matki Bożej Gromnicznej, miałam trafić do szpitala, ale mnie nie przyjęto. Oddałam wszystko Bogu, prosząc o siłę i prowadzenie. W kwietniu usłyszałam wewnętrzny głos: „26 kwietnia otrzymasz dobrą wiadomość”. I rzeczywiście – hematolog powiedziała, że przeszczep szpiku nie będzie konieczny. W czerwcu przeszłam operację, podczas której miałam mistyczne doświadczenie. To wydarzenie umocniło moją wiarę. Wróciłam do zdrowia, choć ZUS odmówił mi świadczeń, a sąd pracy nie uwzględnił mojej sytuacji. Mimo to wróciłam do pracy w DPS. Zaangażowałam się w modlitwę za kapłanów w ramach Apostolatu Margaretka i Róż Różańcowych. Mam 14 kapłanów pod opieką modlitewną i 8 róż. Codzienna modlitwa daje mi siłę. W styczniu uczestniczyłam w Dniu Skupienia w Licheniu. To głęboko poruszyło moje serce. Doświadczyłam też duchowych ataków – nocą pojawiały się dziwne światła, cienie, głosy. Modliłam się, odpędzałam je, czułam obecność Pana Jezusa, który mnie chronił. Wierzę, że to była próba. Dziś wiem, że Bóg prowadzi mnie przez wszystko. Moje życie się odmieniło. Po latach wróciłam do spowiedzi, przyjęłam Komunię Świętą… Widzę, jak świat się zmienia, jak ludzie oddalają się od Boga, a ja chcę być świadkiem Jego miłości. Dziękuję Bogu za uzdrowienie, za siłę, za prowadzenie. Moje świadectwo to dowód, że nawet w najciemniejszych chwilach można odnaleźć światło – jeśli tylko otworzy się serce na Bożą obecność.
Marzena
Szczęść Boże!
Wasza kampania o Aniele Stróżu jest bardzo potrzebna, aby ludzie w niego uwierzyli, prosili go o potrzebne łaski i modlili się do niego. Wszystkie Wasze akcje są bardzo pożyteczne i potrzebne!
Daniela z Włocławka
Szanowni Państwo!
Dziękuję! Wielkich dzieł dokonujecie. Cieszę się, że należę do Apostolatu Fatimy, że otrzymuję „Przymierze z Maryją”. Bardzo mnie to raduje. Niestety, ogólny kryzys jest odczuwalny. Dzisiaj to wszystko mnie stresuje. Istnieje realne zagrożenie, a społeczeństwo potrzebuje informacji; niestety jest jej mało. Ludzie nadal milczą i stresują się, a władza chce wprowadzać programy deprawujące dzieci i młodzież. Musimy więc uciekać się pod opiekę Świętej Rodziny! Brawo za tę akcję! To jest Boże prawo – proszę nie ustawać!
Mieczysława z Przemyśla
Szczęść Boże!
Bardzo się cieszę, że powstała akcja dotycząca obrony rodziny. Jestem ojcem piątki dzieci, dzięki którym jestem dumny i szczęśliwy. Dziękuję Bogu za ten wspaniały dar. Proszę o Jego błogosławieństwo dla wszystkich rodzin w naszej Ojczyźnie! Święty Józefie, módl się za nami!
Jan z Lubelskiego
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Bardzo dziękuję całemu Stowarzyszeniu za wszystkie akcje i za „Przymierze z Maryją”. Wasze kampanie prowadzą do szczęścia Bożego na tym świecie i pięknego życia w Niebie. Bóg zapłać, że przyjmujecie to potrzebne natchnienie od Ducha Świętego.
Apostołka Agnieszka z Łódzkiego