Szatańskie ataki
Nieprzypadkowe były daty kolejnych szturmów wojsk szwedzkich podczas oblężenia Jasnej Góry. Zwolennik kalwińskich zabobonów mniemając, że nie dosyć srogość swoją nasycić może przez niepokojenie orężem sług Bogurodzicy, umyślił jeszcze zapalczywość swą świętokradztwem powiększyć, wybierał przeto do szturmu dnie ku czci N. Panny przeznaczone(...) Jeden z tych ataków miał miejsce w dniu Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny. (...) Jak tylko dzień zajaśniał, miotały działa burzące tak gęsty i straszliwy ogień i od strony północnej i południowej, iż przez ten dzień trzysta czterdzieści kul padło, tak to świeccy zliczyli. Ojcowie bowiem jasnogórscy zajmowali się przez ten czas nabożeństwem według swego zwyczaju, postanowiono odśpiewać suplikacje przed Najświętszym Sakramentem, z którym, gdy po Mszy Świętej procesja wyszła pomiędzy przedmurza, sypały się ogromne złomy murów, a świszczące kule przelatywały nie bez wielkiego przestrachu ponad głowami modlących się(...)
Mnisi coraz częściej mówili o konieczności kapitulacji. Wydawało się, że dalszy opór nie ma sensu. Ojciec Kordecki jednak apelował do sumień: Rozważcie, bracia, co nas do tego przywodzi, że pragnąc uniknąć spodziewanego okrucieństwa nieprzyjaciół, zamyślamy oddać miejsce święte (...) w ręce Szwedów. Jasna Góra znana jest światu z łask i cudów (...); dlatego jej też Szwed, wróg świętej wiary, tak bardzo nienawidzi(...) I jakaż to ta nasza wiara, jaka miłość, jaka wdzięczność względem Boga tak szczodrobliwego dla nas, skoro mało znaczący uszczerbek w doczesnych wygodach zdoła nas odwrócić od strzeżenia i zachowania skarbnicy niebieskich darów wiecznego Króla?(...) Wiedzmy z pewnością, że niczym nie zadamy większego ciosu sobie samym i wolnościom naszym, jak poddając się wraz z Świętą Górą pod władzę kacerstwa skażonego Szweda. Cóż nam przeszkadza w poświęcaniu się nadal dla Boga i N.M. Panny? (...) Przybędzie On i będzie wspomagał nasze usiłowania, byle byśmy tylko na duchu nie upadli, i trudy (...) ochoczo ku czci Jego poświęcili.
Nękani przez wroga i własne słabości...
Nieprzyjaciel nie odstępował od jasnogórskich murów, krążyły też wieści, że Szwedzi ściągają potężne armaty do kruszenia murów, ludzka zaś słabość i pokusy zwątpienia, jakim ulegali sami obrońcy, wyrządzały szkody w ich duszach i łamały serca. Pośród załogi znów pojawiały się osoby, które przychodziły do przeora skarżąc się na udręki i nieuchronność zbliżającej się klęski i próbując go skłonić do rozważenia warunków kapitulacji. Ojciec Augustyn odpowiadał zaś: (...) Chcemy, aby miejsce Przeczystej Dziewicy poświęcone, nie było nigdy bezbożną stopą heretyka skalane. Wy, miłościwi panowie, złamani nieszczęściem, pragniecie sprowadzić rzecz do układów, aby uwolniwszy się od przykrości oblężenia i niewygód wojny, używać nadal bez troski błogiego pokoju. Myślicie, że po poddaniu się naszym będziecie wolni od wszelkich klęsk wojny, skoro z klasztoru wyjdziecie?(...) Poddanie więc stanie się dla nas źródłem nieszczęść i klęsk, przeciwnie zaś, jeżeli znosząc mało znaczące niewygody, pokonamy przy pomocy Bożej zaciętość nieprzyjaciół, wtenczas zyskamy niezawodnie pewny i stały pokój.
Tak pokrzepiani żołnierze nie poprzestawali na samej obronie w obrębie murów. Pod osłoną nocy grupy obrońców atakowały pozycje wroga, co budziło popłoch wśród Szwedów. W odpowiedzi na te wydarzenia z Krakowa nadciągnęły wozy ze sprzętem wojennym dla oblegających klasztor.
Wywołało to zniechęcenie w szeregach jasnogórskich. Ponownie pojawiły się głosy o koniecznej kapitulacji. Ci, jak ich określa o. Augustyn Kordecki, przywiązani do życia i wzdychający do pokoju, pragnęli ugody z nieprzyjacielem. Jednakże starsi ojcowie odpowiadali: Milczymy o najpiękniejszym, a zarazem koniecznym obowiązku obstawania przy Bogu i oddania za Niego, gdyby tego było potrzeba, ochotnie naszego życia(...) Pilnie na to zważać potrzeba, żeśmy się podjęli bronić kościoła Bożego i dobra całej najdroższej ojczyzny, już przez to samo, że broniąc całości Jasnej Góry, usiłujemy odeprzeć bezbożne zamachy heretyków, gdzie tym większa dla nas sława, im większe niebezpieczeństwo. Zaiste! Jeżeli najwyższy Sędzia postanowił ojczyznę naszą do dawnej świetności przywrócić(...) cała siła jej ocalenia z Jasnej Góry pochodzić musi, ta bowiem sama, choć tyle już z ciała ojczyzny uległo wrogowi, została dotąd nietknięta. Tu Najdostojniejsza Pani Nieba, poczytując sobie za rzecz miłą i przystojną nazywać się Królową Polską, zasiąść niegdyś raczyła i uczyniła Jasną Górę stolicą swojego Królestwa(...)
Strach obrońców jeszcze wzmógł się, kiedy pewien mieszczanin częstochowski przekazał wiadomość o planowanym przez Szwedów nowym strasznym uderzeniu. Mający nastąpić niebawem szturm został poprzedzony przez generała Millera listem skierowanym do obrońców twierdzy. Wymieniał w nim środki i wojenne przyrządy, które wnet obrócą klasztor w proch. Apelował do zakonników o rozwagę, wskazywał, iż „staną się winowajcami zburzenia tego sławnego miejsca".
Zbliżało się Boże Narodzenie A.D. 1655. Ofensywa mogła przypaść na dzień Wigilii. Udało się jednak powstrzymać agresora na czas świętej nocy i połowy dnia Bożego Narodzenia.
Ostatnia bitwa
Chociaż była to noc wigilii Bożego Narodzenia, zakonnicy spędzili całą noc bezsennie, rozbiegłszy się po stanowiskach, pełnili poruczone obowiązki: jedni czuwali na murach, drudzy dodawali odwagi załodze, inni dawali baczność na puszkarzy - część jednak większa pozostawała na służbie Bożej w kościele. Przed południem dnia następnego obrońcy Jasnej Góry wzięli udział w uroczystościach liturgicznych Bożego Narodzenia.
O samym południu zagrzmiały działa od północy, a kule tak silnie uderzały o ściany klasztoru, iż je w wielu miejscach przedziurawiwszy, wśród kurzawy i gruzu po korytarzach i zakrętach klasztoru, tu i ówdzie się odbijając, latały i taką trwogą mieszkających napełniały, że się nikt nawet wyjrzeć nie ośmielił. Rzucał teraz Szwed jak najwięcej pochodni z konopi ukręconych, smołą oblanych, a siarką i saletrą wypełnionych. Rozniecały one straszliwy płomień, szczególniej też takie, które tak w żelazne rury były opatrzone, iż na wszystkie strony ogień i ołów miotały(...) Najbardziej ze wszystkich przerażały kule żelazne wydrążone, które w różne strony klasztoru, gdzie się spodziewano najwięcej ludzi, z machin już tlące się rzucone z gwałtownością i trzaskiem, po zapaleniu się nagle wewnątrz będącego prochu, pękały i rozpryśniętymi kawałkami we wszelkim kierunku raniły(...)
Pod wieczór wreszcie jedno ciężkie działo, które najbardziej szkodziło murom klasztoru, pękło i położyło koniec szturmowaniu.Sami Szwedzi opowiadali później o nadzwyczajnych wydarzeniach, które towarzyszyły tego dnia ich atakowi. Mówili o kulach, które wystrzelone w kierunku klasztoru odbijały się od murów i wracały do szwedzkiego obozu. Niemały popłoch wywołało zaś to, co stało się z działem, które tak szkodziło klasztorowi. Zaświadczali o tym zdumieni Szwedzi, że przy ostatnim wystrzale kula odbiła się od murów częstochowskich i uderzyła na powrót w działo niszcząc je, zabijając przy tym artylerzystę. Kulę obnoszono później po szwedzkim obozie, a jej wielkość potwierdzała, iż mogła być wystrzelona tylko z działa szwedzkiego, ponieważ obrońcy klasztoru takich nie mieli.
Cudowna opieka Najświętszej Maryi Panny - jasnogórski triumf
Jeszcze tego samego dnia generał Miller wysłał do obrońców swój ostatni list spod murów Jasnej Góry. Pisał w nim o nieuchronnej zgubie, jaka czeka klasztor, jeśli nie zgodzą się na proponowane warunki. Wymieniał dwie możliwości: albo oddanie klasztoru pod opiekę szwedzkiego króla, albo złożenie przez wszystkich przysięgi wiernopoddańczej Karolowi Gustawowi i jako „zadośćuczynienie" za upór zapłacenie przez zakonników czterdzieści tysięcy talarów, zaś przez szlachtę dwadzieścia tysięcy. Po wypełnieniu tego warunku generał Miller obiecywał odstąpić od oblężenia. Jeśli żadnej z propozycji załoga by nie przyjęła, groził m.in. kontynuowaniem oblężenia i zniszczeniem wszystkich miast i wsi w promieniu trzech mil od Częstochowy. Samym broniącym, jeśli go nie posłuchają, zapowiadał, że będą ścigani jako zasługujący na najsroższą karę.
Następnego dnia w święto św. Szczepana, pierwszego męczennika, przeor postanowił zmiękczyć upór generała Millera i hrabiego Wejcharda wysyłając im w podarunku dwie książeczki: po łacinie i po niemiecku o historii Obrazu Jasnogórskiego. W liście do Millera o. Kordecki odpowiadając na warunki postawione przez Szweda, wspominał o tym, iż samo oblężenie wyrządziło olbrzymią krzywdę temu świętemu miejscu i zalecił generałowi, aby zabiegał o modlitwę mnichów w swojej intencji.
W nocy z 26 na 27 grudnia 1655 roku wojska szwedzkie nieoczekiwanie odstąpiły po sześciu tygodniach od oblężenia Jasnej Góry.
Przeor Jasnej Góry na zakończenie Pamiętnika przypomina, że obrona sanktuarium jest dziełem Bożej Opatrzności i wstawiennictwa Najświętszej Maryi Panny. Wymienia przy tym liczne świadectwa cudów, z których większość potwierdzili sami Szwedzi. Wspomina, iż Miller za przyczynę odstąpienia od Jasnej Góry podawał ukazanie mu się postaci kobiety, która do niego groźnie przemówiła, żeby odstąpił od oblężenia, bo w przeciwnym razie on i całe wojsko zginie. Siostry dominikanki z Piotrkowa relacjonowały, iż kiedy Miller zatrzymał się w ich klasztorze, z wielką uwagą przypatrywał się znajdującemu się tam obrazowi Matki Bożej Częstochowskiej. A kiedy tłumacz prosił siostry o podarowanie małej kopii wizerunku, którą zaraz otrzymał, generał wziął ją od razu z rąk tłumacza. Stąd łatwo było poznać, że generał chciał dostrzec, czy postać, którą widział w nocy, podobna była do obrazu(...) Odebrawszy z rąk tłumacza wizerunek, w te słowa się odezwał: Wcale nie jest podobny do owej dziewicy, która mi się ukazała, bo niepodobną rzeczą jest widzieć równą na ziemi. Coś niebieskiego i Boskiego, czemem się nadzwyczaj przestraszył, jaśniało na jej wspaniałym obliczu.
Pośród Szwedów byli i tacy, którzy twierdzili, że widzieli kobietę, która po murach jasnogórskich chodziła podczas oblężenia, własnymi rękami kierowała działami i dostarczała oręża obrońcom. Atakującym ukazywał się również starzec, którego postać widziała także pewna kobieta - Jadwiga Jaroszewska. Podczas widzenia ów człowiek ubrany na biało odprawiał Mszę Świętą. Panowie Jan Więckowski i Maciej Węgierski (...) poświadczali, że słyszeli opowiadających Szwedów, jako ci widzieli tegoż starca u boku kobiety na murach się pokazującej i pociski szwedzkie odtrącającej. Tym starcem, jak pisze o. Kordecki, był św. Paweł pustelnik, od którego paulini biorą swój początek.
Te i wiele innych dowodów cudownej opieki Maryi zapisał przeor klasztoru o. Augustyn Kordecki, który dodaje: Jasna Góra opieką Maryi wśród popiołów dymiącej się Polski sama jedna nieuszkodzona, sama jedna zachowana dla zbawienia powstającej Rzeczypospolitej(...) Bądźmy więc tego przekonania, że niepodległość Królestwa Polskiego, publiczne i prywatne mienie Rzeczypospolitej, kościołów, cześć Boga i dawne wolności, jedynie za pomocą Maryi Jasnogórskiej zachowane i przywrócone zostały, tak iż bardzo słusznie wyrzec możemy, że Bogurodzica tarczą jest Królestwa Polskiego.
Zwycięska obrona Jasnej Góry zapoczątkowała odwrót fal niepowstrzymanego dotąd szwedzkiego potopu. Zjednoczeni Polacy pod wodzą króla Jana Kazimierza rozpoczęli oswabadzanie ziem, Karol Gustaw musiał porzucić marzenia o polskiej koronie. Przypieczętowaniem związku Polski z Jej królową stały się słynne śluby króla Jana Kazimierza, który złożył je za przyzwoleniem senatu w dniu 1 kwietnia 1656 roku, przed ołtarzem Najświętszej Maryi Panny w katedrze lwowskiej, w obecności dworu i całego ludu.
Wielka Boga - Człowieka Matko, o Przeczysta Panno! Ja, Jan Kazimierz, z łaski Twego Syna Króla Królów Pana mojego i z Twojej łaski król, u stóp Twoich najświętszych na kolana padając, obieram Cię dziś za patronkę moją i moich państw Królową i polecam Twojej szczególnej opiece a obronie siebie samego i moje Królestwo Polskie z księstwami: Litewskim, Ruskim, Pruskim, Mazowieckim, Żmudzkim, Inflanckim, Czernihowskim, jako też wojska obydwu narodów i wszystek mój lud. Wzywam pokornie w tym opłakanym i zamieszanym królestwa mego stanie, Twego miłosierdzia i pomocy przeciw nieprzyjaciołom świętego rzymskiego Kościoła...
* o. Augustyn Kordecki, Pamiętnik Oblężenia Częstochowy 1655 r., Dom Wydawniczy "Ostoja", Krzeszowice 2001. Tytuł łacińskiego oryginału: Nova Gigantomachia - 1655.
Większość cytatów zamieszczonych w powyższym tekście pochodzi z książki j.w.
Kocham Boga i ludzi
Pani Zofia Kłakowicz wspiera Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi od 2007 roku. Urodziła się w miejscowości Stary Las koło Głuchołaz w województwie opolskim. Tam należała do parafii pod wezwaniem św. Marcina, w której przyjęła wszystkie sakramenty. Po zawarciu małżeństwa, którego 60. rocznicę będzie obchodziła z mężem w przyszłym roku, przeprowadziła się do sąsiedniego Nowego Lasu, do parafii pw. św. Jadwigi Śląskiej.
– Kocham Boga, kocham ludzi i dobrze mi z tym. W domu urządziłam „kaplicę”: krzyż Trójcy Świętej, figury Boga Ojca, Jezusa Miłosiernego, Jezusa Chrystusa – Króla Polski i naszych rodzin oraz figurę Matki Bożej oraz wielu świętych.
Bóg mnie prowadzi
– Ja jestem tylko po siedmiu klasach szkoły podstawowej. Nie miałam możliwości dłużej się uczyć, bo ojciec był inwalidą, mama była po pobycie na Syberii, a poza mną mieli jeszcze troje dzieci i trzeba było ciężko pracować w polu. To niesamowite, jak Pan Bóg mnie prowadził w moim życiu.
Wraz z mężem ufamy Bogu i Go kochamy. Mamy gospodarkę, hodujemy kury, uprawiamy ziemniaki, owoców się pełno u nas rodzi, robimy przetwory, dzielimy się z ludźmi. Ze zdrowiem już różnie bywa, ale nie dajemy się, a córka Katarzyna nam pomaga. Córka mieszka w Bielsku-Białej, wyposaża apteki i szpitale, otwiera i projektuje ludziom apteki. Ma bardzo dobrego męża.
Maryja otarła moje łzy
– Syn Jan zmarł w tamtym roku. To był bardzo dobry człowiek dla ludzi, znana osoba w powiecie. Był mechanikiem samochodowym, miał swój warsztat i dobrze wykonywał swoją pracę. Jego syn i córka teraz pracują w tym warsztacie.
– W tamtym roku, podczas oktawy Bożego Ciała, w święto Najświętszego Serca Pana Jezusa pochowaliśmy go, a w tym roku Matka Boża otarła mi łzy, bo akurat w oktawie zaprosiła mnie do Fatimy. Pan Bóg dał, że córka też skorzystała i była ze mną w tym miejscu, bo też bardzo kocha Pana Boga. Uważam, że to była też nagroda z Nieba.
Z Apostolatem w Fatimie
– Przed wyjazdem do Fatimy córka mi mówiła: „Mamuś, to jest jakieś Stowarzyszenie, ty pieniądze dajesz, a dzisiaj świat jest jaki jest; nie byłaś tam, nie wiesz. Trzeba wziąć pieniądze, bo nie wiadomo, jak będzie. Może trzeba będzie za nocleg zapłacić, może za jakieś obiady”. Ona wzięła i ja wzięłam i był kłopot, bo faktycznie, co się okazało – i to nas bardzo zaskoczyło – że wszystko było domknięte, wszystko było zadbane, była bardzo dobra opieka…
Co było dla mnie bardzo fajne, to pierwsze przeżycie, jeszcze w Krakowie, w hotelu, gdy pan prezes bardzo miło nas przywitał, z uśmiechem i serdecznością, słowami: „Szczęść Boże”. To było dla mnie takie piękne!
Na pielgrzymce poznaliśmy pracowników Stowarzyszenia; moja córka dużo z nimi przebywała. Pani przewodnik powiedziała, że taka paczka, jak nasza, to jest mało spotykana. Było pięknie, nie było kłopotów i na wszystko było dużo czasu. Córka dbała o mnie i Bogu dzięki, że była ze mną. Ja wiem, że to był palec Boży i zasługa Matki Bożej.
W Fatimie wychodziłam trochę wcześniej na Mszę Świętą o szóstej rano. Mieliśmy kapłana, z którym dużo rozmawiałam. Zamówiliśmy Mszę Świętą za Stowarzyszenie, za pracowników Stowarzyszenia oraz ich rodziny i ksiądz ją odprawił. Chcieliśmy w ten sposób wynagrodzić i żeby Pan Bóg Wam wynagrodził, Waszym rodzinom i całej organizacji.
Podziękowania
– Dziękuję Bogu Najwyższemu, Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu, a także Matce Najświętszej za wielkie łaski, którymi mnie obdarzyli. Dziękuję, że żyję bez żadnych uszczerbków na ciele. Jestem pewna, że Pan Jezus czuwa nade mną. Jest to znak, że krzyż jest naszą obroną zawsze, a szczególnie na te ostateczne czasy. Za wszystkie łaski i błogosławieństwa dla mnie i całej rodziny serdecznie dziękuję Stwórcy. Twoja cześć i chwała, po wszystkie wieki wieków. Amen. Wdzięczna Twoja służebnica Zofia.
Oprac. JK
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Pragnę podziękować za wszelkie informacje, broszury i książeczki, jakie otrzymuję od Państwa. Najbardziej cieszy mnie wydawane „Przymierze z Maryją”, ponieważ wiele trudnych spraw zostaje przedstawionych w klarowny sposób, wnosi wiele radości, ale przede wszystkim przybliża nam drogę do naszego Ojca. Czasami trzeba wrócić do początku i odnaleźć siebie, a to niełatwe. Wy w tym pomagacie. I róbcie to nadal, bo tego potrzebujemy.
„Przymierze z Maryją” jest początkiem. I z tego zrezygnować nie warto. To moje skromne zdanie, które podyktowane jest szczerą troską o byt „Przymierza…”. Sama jestem w trudnej sytuacji finansowej, dwoje dzieci uczących się poza domem to niemałe koszty. I dlatego z mężem postanowiliśmy ograniczyć wszystko do minimum przez jakiś czas, żeby stać nas było na utrzymanie domu. W dzisiejszych czasach jest to niełatwe zadanie, bo przez ostatnie lata przyzwyczailiśmy się do spełniania wszystkich swoich pragnień i zachcianek i nas też to się tyczy. Jednak trzeba wybrać, co w danym momencie jest ważniejsze. Nawet w pewnym momencie rozważaliśmy rezygnację z comiesięcznego datku na rzecz Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi, ale moje sumienie by tego nie zniosło, więc nadal będziemy Państwa wspierać finansowo oraz codzienną modlitwą. Proszę Was zarazem o modlitwę za moją rodzinę, by wspólnie umiała przetrwać trudne chwile. Ja nie mogę ofiarować nic poza tym. Zatem bardzo mi przykro, że tak jest, ale z ufnością patrzę w przyszłość i wiem, że będziemy oglądać owoce Waszej działalności. Serdecznie pozdrawiam i polecam Was opiece naszej Matuchny Matki Bożej Rychwałdzkiej.
Dagmara z mężem
Szanowni Państwo
Bardzo dziękuję za Wasz wkład w krzewienie prawd wiary. Pragnę podziękować za otrzymane materiały edukacyjne, które poszerzają moją wiedzę religijną. Życzę Wam błogosławieństwa Bożego i obfitych łask w działalności. Trzeba dbać o to, aby wiara nie wygasła. Szczęść Wam Boże!
Jadwiga
Szczęść Boże!
Dziękuję za prowadzenie tak pięknych i potrzebnych akcji katolickich. W miarę moich możliwości wspieram Was w tym pięknym dziele materialnie i duchowo. Życzę Wam, abyście kontynuowali to dzieło jak najdłużej. Pozdrawiam serdecznie!
Janina z Krakowa
Szanowny Panie Prezesie
Wspominając niedawną konferencję „Czy chrześcijanie są skazani na ewolucję”, chciałbym bardzo podziękować za niezwykłą możliwość uczestniczenia w niej. Jest to dla mnie jedyna okazja do kontaktu na żywo z najwybitniejszymi naukowcami, którzy sami odnaleźli właściwą drogę prawdy, a teraz wskazują ją innym. Takie spotkanie to coś absolutnie bezcennego, co będę wspominał jako najpiękniejsze chwile w moim życiu. Pragnę podziękować wszystkim osobom zaangażowanym w to niezwykle ważne przedsięwzięcie.
Te wszystkie dzieła, co zrozumiałe, wymagają poświęcenia oraz wsparcia również finansowego. Chyba wszyscy to rozumieją, widząc przecież efekty Państwa działalności, ale zapewne widzi to również ta druga strona, która robi wszystko, aby to zniszczyć, co jest najlepszym dowodem na właściwy kierunek Państwa działalności. Doskonale zdają sobie z tego sprawę wszystkie siły, które wiedzą, że tego ewolucjonistycznego matactwa zapewne nie da się już długo utrzymać. Myślę, że właśnie dlatego sam plan zniszczenia musi być doskonały i właśnie dlatego postanowiono uderzyć w korzenie, czyli członków Państwa organizacji, tak, by nie mogli wesprzeć dalszego rozwoju tych dzieł.
Rozwiązania, które obecnie wdraża się w firmach produkcyjnych, to kierunek dokładnie wskazany przez śp. Pana Krzysztofa Karonia w polecanym przez niego filmie „Amerykańska fabryka” – dostępnym na Netflixie. Plan, który przygotowany jest krok po kroku dla wszystkich narodów. Myślę, że dlatego choć chcielibyśmy ogromnie pomóc dalszemu rozwojowi Państwa działalności, to będzie to coraz trudniejsze.
Rozwój Państwa wszechstronnej działalności na polu wiary – (by wspomnieć choćby o Apostolacie Fatimy czy piśmie „Przymierze z Maryją”), historii, polityki, prawa – Ordo Iuris, nauki – „Polonia Christiana” i informacji – PCh24.pl, Klubie Przyjaciół, to wszystko z dumą przypomina mi, że jestem Polakiem, a moi bracia i siostry, twórcy tych pięknych dzieł, przypominają mi o właściwej postawie moralnej.
Temat ewolucji inspirował mnie, odkąd pamiętam. Brakujące ogniwo, które „na pewno jest” i „niebawem wam go ukażemy”, to temat flagowy wszystkich „naukowych czasopism”. A ja, posiadając jedynie maturę, mam nadzieję, że większość wykładów rozumiem, bo przedstawione są w takiej formie, aby wszyscy mogli zobaczyć to, co najwybitniejszym umysłom udało się dostrzec pod mikroskopem. Ich geniusz dodatkowo polega na obserwacji zjawisk zachodzących w ułamkach sekund w mikro i makroskali.
Podsumowując, w mojej skromnej opinii pomysł udostępnienia tej wiedzy wszystkim chętnym jest wyrazem chrześcijańskiej miłości, wskazującej właściwą drogę do Boga. Przecież to nasz Stwórca oddał nam ziemię, abyśmy czynili ją sobie poddaną, nie czyniąc wiedzy tajemną, tylko dla wybranych. Jeszcze raz niech będzie mi wolno podziękować za całą działalność Państwa organizacji.
Z wyrazami szacunku
Czytelnik
Szczęść Boże!
Wasza działalność zasługuje na szacunek i podziw! Otwieracie drzwi do serc ludzi zagubionych, pokazujecie inną drogę – uświadamiając, że życie to nie tylko praca, ale przede wszystkim duchowe potrzeby, które dają nadzieję i siłę do życia. Walczcie o serca, które są jeszcze uśpione. Powodzenia!
Anna z Mysłowic
Szczęść Boże!
Pragnę z całego serca podziękować za dwumiesięcznik „Przymierze z Maryją”. Od kilku lat gości on w moim rodzinnym domu, niosąc umocnienie duchowe, światło i pokój. I niech tak pozostanie jak najdłużej.
Daniel