Temat numeru
 
Rzeczy ostateczne
O. Kazimierz Duda OCD

Żyjemy w czasach, w których nawet wielu pobożnych katolików nie zaprząta sobie głowy myślami o śmierci, sądzie szczegółowym, Niebie, Czyśćcu, Piekle czy sądzie ostatecznym. Tymczasem prawda o rzeczach ostatecznych jest potrzebna dla naszego zbawienia. Warto sobie uświadomić, że nasze wybory, decyzje, czyny, słowa, dążą ku dobru albo ku złu i mają wpływ na naszą wieczność. Dlatego trzeba nam ciągle przypominać prawdę o rzeczach ostatecznych, aby ratować siebie oraz bliźnich.


Sąd szczegółowy


Kościół Święty uczy, że po śmierci człowieka dusza przechodzi sąd, zwany szczegółowym. Jako że życie doczesne jest czasem próby dla każdego z nas, oczywiste jest więc, że po nim powinien nastąpić sąd, który określi, czy dana osoba zasłużyła na nagrodę, czy na karę.


O istnieniu sądu szczegółowego naucza wyraźnie Pismo Święte. W przypowieści o ubogim Łazarzu Chrystus Pan mówi o szybkiej nagrodzie lub karze za czyny popełnione w ziemskim życiu. Dodatkowo, potwierdzenie nauki o sądzie szczegółowym znajdujemy u św. Pawła Apostoła, który w Liście do Hebrajczyków pisze: Postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd (Hbr 9,27).


W Katechizmie Kościoła Katolickiego czytamy: Każdy człowiek w swej nieśmiertelnej duszy otrzymuje zaraz po śmierci wieczną zapłatę na sądzie szczegółowym, który polega na odniesieniu jego życia do Chrystusa i albo dokonuje się przez oczyszczenie, albo otwiera bezpośrednio wejście do szczęścia nieba, albo stanowi bezpośrednio potępienie na wieki (KKK 1022).


Sędzią duszy jest Pan Bóg. Wszystko dokonuje się w jednym momencie. Dusza ludzka, gdy opuszcza ciało, otrzymuje od Chrystusa światło wlane. Dzięki temu światłu poznaje z całą pewnością Jezusa Chrystusa jako Prawdziwego Boga-Człowieka, który jest jej Odkupicielem, ale jest także jej Sędzią. Dusza nie ogląda Chrystusa w sposób bezpośredni, ale posiada pewność, że jest przez Niego sądzona na mocy światła, którego jej udziela. To wlane światło daje duszy również poznać stan moralny, w jakim się znajduje. Widzi w sposób jasny, że jest on wynikiem jej uczynków. Dusza poznaje swoją zasługę lub też winę. Poznaje nagrodę, która jej przysługuje, bądź karę, która jej się należy.


W tym świetle udzielonym przez Chrystusa dusza sama rozpatruje swoją sprawę i wydaje na siebie wyrok, na jaki obiektywnie zasłużyła. Wyrok ten jest ostateczny i niezmienny. To on decyduje o losie duszy na całą wieczność.


Wyrok sądu szczegółowego, na jaki dusza zasłużyła, będzie wykonany natychmiast, czyli dusza od razu trafia do Nieba albo do Piekła, bądź też do Czyśćca. Dusza sądzona jest z miłości. Jeżeli jest w stanie miłości czystej, wówczas zdąża do Nieba, jeśli jej miłość jest nie dość oczyszczona, wtedy udaje się do Czyśćca, a jeśli wreszcie pozbawiona jest miłości, wówczas zapada się na wieczność w Piekle.


Niebo


Zgodnie z nauką Kościoła Niebo jest miejscem i zarazem stanem. Jest miejscem, gdzie Jezus Chrystus chwalebnie króluje wraz ze Swoją Najświętszą Matką i ze świętymi. Ale jest też stanem, w którym dusze ludzkie radują się wieczną szczęśliwością. Jej istotą jest oglądanie Boga twarzą w twarz. To jest najwyższe poznanie religijne i najdoskonalsza kontemplacja, do jakiej każdy z nas jest wezwany.


Postarajmy się głębiej zrozumieć, na czym polega bezpośrednie poznanie Boga w Niebie. Bóg jest obecny we wszystkich rzeczach stworzonych przez Swą wiedzę, przed którą nic nie jest się w stanie ukryć; przez Swoją moc, której wszystko jest podległe; i przez Swą istotę, poprzez którą jest obecny wszędzie. Od tej obecności jeszcze doskonalsza jest Boża obecność przez łaskę i miłość. Jednak najdoskonalsze i najściślejsze zjednoczenie człowieka z Bogiem dokonuje się w Niebie.


W kontemplacji życia wiecznego umysł ludzki zostanie całkowicie nasycony prawdą. W Niebie umysł człowieka ujrzy, jak liczne doskonałości łączą się harmonijnie i jednoczą w niepodzielnej istocie Bożej. To, co jest na pozór dla nas w świecie nie do pogodzenia, w Niebie stanowi jedność, i tak np. nieskończone miłosierdzie utożsamia się ze sprawiedliwością, a najczystsza miłość łączy się z najwyższą mądrością. W Niebie ujrzymy i dogłębnie zrozumiemy, w jaki sposób Syn Boży pochodzi od Boga Ojca, a Duch Święty – od Ojca i Syna. Właśnie w Niebie Pan Bóg w sposób doskonały rozszerzy nasze dusze do nieskończonych rozmiarów, abyśmy samego Boga mogli ogarnąć taką miłością, której płomieni nic nie zdoła zgasić.


Aby dusza mogła oglądać Boga, On obdarzy nas tzw. światłem chwały, które pozwoli nam się wznieść na wyżyny kontemplacji Boga. To właśnie w świetle chwały wiara ludzka znajdzie swój kres, natomiast łaska uświęcająca swoje ostateczne wypełnienie.


Przedmiotem widzenia uszczęśliwiającego będzie to wszystko, co tutaj na ziemi jest dla nas objęte tajemnicą wiary, a więc: sam Bóg w Trójcy Przenajświętszej, tajemnica Wcielenia i Eucharystii, działanie sakramentów świętych, działanie Ducha Świętego w Kościele i w duszach ludzkich, obcowanie świętych, itd. Co prawda, w Niebie święci będą poznawali te tajemnice, jednak nie będą mogli ich całkowicie i wyczerpująco przeniknąć.


Święci w Niebie będą się cieszyć widokiem Kościoła triumfującego, oglądając uwielbione człowieczeństwo Chrystusa i chwałę Matki Bożej, kontemplując chóry anielskie oraz chwałę zbawionych współbraci, z którymi na ziemi wiązały ich najściślejsze więzy społeczne. W Niebie błogosławieni będą się widzieli i miłowali wzajemnie tą miłością, którą na ziemi kochali Boga i bliźnich. Choć ta miłość w Niebie będzie w istocie swojej ta sama, co na ziemi, to jednak będzie nieporównanie gorętsza. Stanie się tak dlatego, że miłość ta nie ma w Niebie najmniejszych przeszkód i oczyszczona jest z przejawów ludzkiego egoizmu. Miłość ta wypełniać będzie nas w Niebie niewysłowioną radością.


Święci w Niebie jeszcze przed sądem ostatecznym widzą w Bogu oraz przez wiedzę wlaną wszystko, co dotyczy ich samych, ale także to, co dotyczy ich braci i sióstr pokutujących w Czyśćcu. Podziwiają sprawiedliwość i miłosierdzie Boże, obejmując dusze czyśćcowe swoim modlitewnym wstawiennictwem. Wreszcie święci zachowują prawdziwą łączność z żyjącymi na ziemi, orędując za nimi.


Zbawieni poznają także karę potępionych w Piekle. Nie czerpią jednak stąd współczucia i smutku, lecz radość, bo widzą jasny triumf sprawiedliwości Bożej, wymierzającej najsprawiedliwszą karę, oraz widzą triumf miłosierdzia Bożego, które ich samych wyrwało z wiecznego potępienia i dało wieczną radość.


Pismo Święte zapewnia nas, że w Niebie nie będzie żadnego cierpienia: Nie będą już łaknąć i nie będą już pragnąć i nie porazi ich słońce i żaden upał, bo pasł ich będzie Baranek, który jest pośrodku tronu, i poprowadzi ich do źródeł wód życia: i każdą łzę otrze Bóg z ich oczu (Ap 7,16), (...) a śmierci już nie będzie. Ani żałoby, ni krzyku, ni trudu już nie będzie, bo pierwsze rzeczy przeminęły (Ap 21,4). W Niebie oczywiście nie ma też grzechu, bo dusza zbawionego jest na zawsze złączona z Bogiem.

Warto zaznaczyć, że choć w Niebie wszyscy będą szczęśliwi, to jednak nie będzie to szczęśliwość w równym stopniu. Stopień szczęścia w Niebie będzie zależał od łask zdobytych na ziemi, dlatego, że łaska rodzi zasługę. A im więcej zasług, tym więcej chwały w Niebie. Zasługi nasze streszczają się w miłości. Im więcej miłości wkładamy w nasze prace, życie tutaj, na ziemi, tym będziemy mieć większą zasługę w Niebie. Św. Paweł poucza nas, że każdy według własnego trudu otrzyma należną mu zapłatę (1 Kor 3,8). Ważne jest dla nas pouczenie św. Pawła, abyśmy wszystko, co robimy w naszym ziemskim życiu, czynili z miłości do Boga, bo od Niego otrzymamy wieczną zapłatę.


Święta teologia uczy, że w Niebie istnieją szczególne nagrody dodatkowe za szczególne zasługi. Bóg udziela dodatkowej chwały w nagrodę za szczególnie heroiczne zwycięstwa odniesione przez ludzi na ziemi. Pismo Święte mówi tutaj o trzech grupach dusz: Dziewicach, Męczennikach i o Doktorach. Każda z tych trzech grup odniosła zwycięstwo nad trzema nieprzyjaciółmi człowieka, o których mówi św. Jan od Krzyża. Dziewice poprzez swoją czystość – nad namiętnościami ciała; Męczennicy – nad światem; Doktorowie, czyli głosiciele nauki Bożej – nad szatanem.


Czyściec


Jest nauką wiary, a więc dogmatem, że dusze, które odchodzą z tego świata z grzechami powszednimi lub nie odpokutowały za życia kary doczesnej za grzechy już odpuszczone, trafiają do Czyśćca, tzn. przechodzą w stan oczyszczenia. Grzech jest bowiem naruszeniem porządku moralnego dla nieuporządkowanej przyjemności – materialnej albo duchowej. A to domaga się naprawy ze strony człowieka.


Potwierdzenie nauki o Czyśćcu znajdujemy w Ewangelii. Sam Chrystus Pan przestrzega nas przed zaciąganiem długów, które będziemy musieli spłacić w przyszłym życiu. Pogódź się ze swoim przeciwnikiem szybko, dopóki jesteś z nim w drodze, by cię przeciwnik nie podał sędziemu, a sędzia dozorcy, i aby nie wtrącono cię do więzienia. Zaprawdę powiadam ci: nie wyjdziesz stamtąd, aż nie zwrócisz ostatniego grosza (Mt 5,25n). Podobnie mówi Chrystus w przypowieści o nielitościwym dłużniku: I uniesiony gniewem pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu całego długu nie odda. Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeśli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu (Mt 18,34n). Pan Jezus mówił także o możliwości odpuszczenia grzechów w „przyszłym wieku” (por. Mt 12,32).


Dusze czyśćcowe pokutują poprzez karę oczyszczającą. Jakiego rodzaju jest to pokuta, tego Kościół nie określa. Teologowie natomiast wyróżniają dwa rodzaje kar: karę czasowej utraty widzenia Boga oraz karę zmysłów.


Dusza w Czyśćcu posiada miłość Bożą, która jest wolna od przeszkód, napotykanych w czasie ziemskiego życia. Ale takie dusze nie są już zdolne do wzrastania w miłości i do zbierania zasług. Ten czas bezpowrotnie przeminął wraz z kresem ludzkiej wędrówki, jaką jest śmierć. Dusze te zdolne są jednak do tego, aby odpokutować za swoje grzechy. W Czyśćcu możliwe jest tylko cierpienie jako ekspiacja, która ma za zadanie wypłacić się sprawiedliwości Bożej za grzechy.


Istotą pokuty czyśćcowej jest czasowa niemożność widzenia Boga, która jest najdotkliwszą karą dla duszy. Trudno jest nam pojąć wielkość tego cierpienia. Święty Tomasz z Akwinu uczy, że najmniejsza kara czyśćcowa jest większa od wielkiego cierpienia ziemskiego. Z jednej strony dusza cierpi, natomiast z drugiej to cierpienie jest dla niej źródłem pociech i radości. Dusza raduje się dlatego, że znalazła Boga. Co prawda, nie może się jeszcze z Nim w pełni zjednoczyć, i stąd jej męka; ale jednocześnie żyje nadzieją, że się z Nim zjednoczy.


Czyściec to przedsionek Nieba, gdzie dusze poprzez męki oczyszczające czekają cierpliwie na swoje ostateczne zbawienie. Teologowie twierdzą, że poza tymczasową utratą Boga, dusze cierpią w Czyśćcu także kary zmysłów. Cierpienia, jakie zadaje zmysłom ogień czyśćcowy, są dotkliwe. Dusze nie mogą nic uczynić, by skrócić lub umniejszyć karę, jaką im wymierzyła sprawiedliwość Boża. Ale przez swoją modlitwę przychodzą nam z pomocą. My także możemy im pomóc, wspierając je modlitwą, ofiarą Mszy Świętej, odpustami i dobrymi uczynkami. Św. Faustyna Kowalska tak opisuje swoje widzenie Czyśćca: W jednej chwili znalazłam się w miejscu mglistym, napełnionym ogniem, a w nim całe mnóstwo dusz cierpiących. Te dusze modlą się bardzo gorąco, ale bez skutku dla siebie, my tylko możemy im przyjść z pomocą. Płomienie, które je paliły, mnie nie dotykały. Mój Anioł Stróż nie odstępował mnie ani na chwilę. I zapytałam się tych dusz, jakie jest ich największe cierpienie? I odpowiedziały mi jednogłośnie, że największe dla nich cierpienie to tęsknota za Bogiem. Widziałam Matkę Bożą odwiedzającą dusze w Czyśćcu. Dusze nazywają Maryję „Gwiazdą Morza”. Ona im przynosi ochłodę. Chciałam więcej z nimi porozmawiać, ale mój Anioł Stróż dał mi znak do wyjścia. Wyszliśmy za drzwi więzienia cierpiących. Usłyszałam głos wewnętrzny, który powiedział: Miłosierdzie Moje nie chce tego, ale Sprawiedliwość każe. Od tej chwili ściślej obcuję z duszami cierpiącymi (Dzienniczek 20).


Piekło


Żaden z dogmatów wiary katolickiej nie jest tak wyraźnie zaznaczony w Piśmie Świętym, jak prawda o karze wiecznego potępienia, czyli o Piekle. Kościół uczy, że ci, co umierają choćby z jednym grzechem ciężkim, idą na wieczne potępienie. W dzisiejszym świecie, gdzie tak wielu katolików powątpiewa w istnienie Piekła, należy stanowczo przypomnieć tę naukę.


Piekło to miejsce kary wiecznej dla upadłych aniołów (czyli diabłów) i ludzi. Ponadto jest ono dalszym ciągiem grzechu śmiertelnego i naturalnym jego wynikiem. Można powiedzieć, że człowiek grzesząc ciężko, sam buduje sobie Piekło. Grzech ciężki jest bowiem dobrowolnym odwróceniem się od naszego ostatecznego celu, którym jest sam Bóg. Jeśli człowiek umiera w takim stanie sumienia, to sam skazuje się na wieczną utratę Boga.


Potępieni w Piekle są pozbawieni widzenia Boga. Jest to istota kary, jaką cierpią, i to stanowi dla nich najcięższą mękę. Grzech czyni człowieka nieprzyjacielem Boga. Po śmierci jednak ta nieprzyjaźń przemienia się w nienawiść do Boga. Grzech ciężki powoduje, że grzesznik na tamtym świecie widzi w Bogu swojego największego wroga i dlatego pała do Niego nienawiścią. Dlatego dusze potępione pragną wyłącznie tego co złe, a jeśli nawet pragną czegoś, co w swej istocie jest dobre, to jest to pragnienie obciążone złą intencją. To z kolei jest dla nich nowym źródłem cierpienia i nieszczęścia. Zawziętość potępieńca jest tak ogromna, że nawet gdyby mógł wrócić do Boga, to woli pozostać w Piekle, niż pójść do Nieba, ponieważ Piekło odpowiada jego nienawiści do Boga. Błędne są więc opinie tych osób, które wyrażają swoją litość dla potępionych, bo rzekomo oni chcą zwrócić się do Boga i żałować za grzechy. Nie! Trzeba podkreślić raz jeszcze, że takie osoby całą swoją wolą nienawidzą Boga i chcą trwać w tym stanie.


Zatwardziałość potępionych odpowiada bowiem stanowi, w który w sposób umyślny weszli z własnej woli. Już na ziemi dane nam jest obserwować ludzi, którzy nie chcą odstąpić od zła, które czynią. Wiedzą oni, że to, co czynią jest złe, że powinni zmienić swoje postępowanie, lecz oni z czystej złości i na przekór wolą trwać w swoim ­uporze.


Złość i zatwardziałość potępionych jest karą, nie winą. Wprawdzie chcieliby oni jeszcze grzeszyć, by w ten sposób niejako dokuczyć Bogu i Go na swój sposób prześladować, lecz już nie mogą i to stanowi dla nich nową katorgę. Ta ich złość i zatwardziałość oczywiście nie przynoszą żadnej szkody Bogu, ale wyłącznie im samym, dlatego, że są dla nich bezustanną udręką.


Pismo Święte mówi o ogniu piekielnym (Mt 25,41). Jego natury nie znamy. Opierając się na Objawieniu Bożym, możemy powiedzieć, że jest on w pewien sposób podobny do ognia ziemskiego. Za pomocą ognia piekielnego Bóg karze dusze potępieńców. Nie wiemy teraz, czy ten ogień zadaje duszy poza cierpieniami moralnymi także cierpienia fizyczne. Wiemy natomiast, że to nastąpi po zmartwychwstaniu, gdy ciało ponownie połączy się z duszą.


Z wymienionymi karami łączą się kary poboczne, a mianowicie wyrzuty sumienia oraz towarzystwo szatanów i innych dusz potępionych. Wyrzuty sumienia pochodzą z żywej świadomości utraty najwyższego Dobra, jakim jest Bóg, i to na dodatek utraty świadomie zawinionej przez człowieka. W tych wyrzutach dusza nie doznaje ulgi, a to z kolei powoduje, że popada w wieczną rozpacz.


Również dręczące jest dla duszy znoszenie „towarzystwa” szatanów i dusz potępionych. W Piekle nie ma bowiem nawet odrobiny miłości, która łączyłaby dusze, jest natomiast tylko nienawiść trawiąca diabły i potępieńców. Najgorsze jest to, że stan ten trwa wiecznie…


Ci, którzy mają nadzieję, że Piekło się skończy i Bóg zbawi wszystkich, nawet samych szatanów, sprzeciwiają się mądrości Bożej. Byłoby to bowiem całkowite zniesienie istotnej różnicy pomiędzy dobrem a złem. Gdyby zło moralne, czyli grzech, prowadziło ostatecznie do tego samego celu, co dobro, to na czym polegałaby różnica między złem a dobrem? Rozum domaga się, by taka różnica była zasadnicza i nieodwołalna. Zatem zło nie może nigdy prowadzić do Nieba, stąd Piekło musi być wieczne. Biskupi zebrani na Synodzie w Konstantynopolu w roku 543 pouczają nas: Jeśli ktoś twierdzi, że kara szatanów i złych ludzi jest tymczasowa i że kiedyś nastąpi jej koniec, czyli „apokatastaza” dla diabłów i bezbożnych ludzi – niech będzie wyklęty.


Być może ktoś zapyta: gdzie jest zatem Miłosierdzie Boże? Należy więc podkreślić, że Boże Miłosierdzie obejmuje okres życia człowieka na ziemi. Warto przypomnieć, że Męka Zbawiciela i Matczyne serce Maryi są najdoskonalszymi przejawami tegoż Miłosierdzia. Miłosierdzie jednak nie może przekreślać Bożej Sprawiedliwości. Logiczne jest więc, że jeżeli człowiek notorycznie gardzi Miłosierdziem, to tym samym oddaje się w ręce Sprawiedliwości. Jeśli już mowa o Miłosierdziu, to i nawet w Piekle zaznacza się jego obecność, chociażby przez to, że sprawia ono, iż potępieni cierpią karę o wiele mniejszą, niż na nią zasłużyli.


Kary potępionych są różne i odpowiadają ciężkości winy. Im człowiek bardziej w swoim ziemskim życiu odwrócił się od Boga, tym większa w Piekle jego zatwardziałość w złu; im bardziej zacięta nienawiść do Boga, tym większe odczucie Jego utraty.


Jeszcze raz powołajmy się na św. Siostrę Faustynę, która tak opisuje Piekło: Dziś byłam w przepaściach Piekła, wprowadzona przez Anioła. Jest to miejsce wielkiej kaźni, jakiż jest obszar jego strasznie wielki. Rodzaje mąk, które widziałam:


pierwszą męką, która stanowi Piekło, jest utrata Boga; drugie – ustawiczny wyrzut sumienia; trzecie – nigdy się już ten los nie zmieni; czwarta męka – jest ogień, który będzie przenikał duszę, ale nie zniszczy jej
(…); piąta męka – jest ustawiczna ciemność, straszny zapach duszący, a chociaż jest ciemność, widzą się wzajemnie szatani i potępione dusze, i widzą wszystko zło innych i swoje; szósta męka jest ustawiczne towarzystwo szatana; siódma męka – jest straszna rozpacz, nienawiść Boga, złorzeczenia, przekleństwa, bluźnierstwa.


Są to męki, które wszyscy potępieni cierpią razem, ale to jest nie koniec mąk, są męki dla dusz poszczególne, które są męki zmysłów, każda dusza czym grzeszyła, tym jest dręczona w straszny i nie do opisania sposób. Są straszne lochy, otchłanie kaźni, gdzie jedna męka odróżnia się od drugiej; umarłabym na ten widok tych strasznych mąk, gdyby mnie nie utrzymywała wszechmoc Boża. Niech grzesznik wie, jakim zmysłem grzeszy, takim dręczony będzie przez wieczność całą; piszę o tym z rozkazu Bożego, aby żadna dusza nie wymawiała się, że nie ma Piekła, albo tym, że nikt tam nie był i nie wie jako tam jest.
(Dz. 741)


Sąd ostateczny


Na wstępie wspomnieliśmy o sądzie szczegółowym, który należy odróżnić od sądu ostatecznego. Otóż, w dniu ostatecznym wszyscy ludzie staną przed sądem Chrystusowym po to, by otrzymać sprawiedliwą nagrodę lub karę.


Na sądzie ostatecznym człowiek, jako członek społeczności ludzkiej, zostanie osądzony na sądzie powszechnym. Majestat Boży domaga się, aby człowiek poznał i uznał Bożą sprawiedliwość, miłosierdzie, mądrość i miłość nie tylko we własnym życiu, ale także na tle dziejów całej ludzkości. Tutaj zostaną odsłonięte przed całą ludzkością wszystkie zagadnienia dziejowe. Wtedy zrozumiemy ich prawdziwy sens, przyczyny i cele.


Pismo Święte poucza nas, że dzień sądu nadejdzie w sposób niezapowiedziany. Wtedy ukaże się znak Syna człowieczego na niebie… (Mt 24,30). Zaraz potem przyjdzie Zbawiciel: …i ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego na obłokach niebieskich z wielką mocą i chwałą (Mt 24,30). Następnie pośle On swoich aniołów z trąbą o głosie potężnym i zgromadzą Jego wybranych z czterech stron świata, od krańca do krańca nieba (Mt 24,31). W jednej chwili wszyscy ludzie, w swych zmartwychwstałych ciałach, staną przed trybunałem Chrystusa, zgromadzą się tam także wszyscy aniołowie i szatani. Tradycja podaje, że miejscem tego sądu będzie dolina Jozafata, leżąca przy górze Oliwnej (por. Jl 4,1–2a).


Sędzią będzie Jezus Chrystus: bo Ojciec nikogo nie sądzi, lecz cały sąd oddał Synowi (J 5,22). Teologowie twierdzą, że współsędziami obok Matki Bożej będą Apostołowie (por. Mt 19,28) i niektórzy Święci i Prorocy Startego Testamentu: św. Jan Chrzciciel, św. Józef…


Na sąd ostateczny staną także aniołowie i szatani, choć ich los jest już dawno przesądzony i rozstrzygnięty. Aniołowie zostaną obdarzeni dodatkową nagrodą za dobro, jakie uczynili, pomagając ludzkości i narodom na drodze do zbawienia. Szatani zaś ujrzą, razem z potępionymi, oblicze Chrystusa Pana Sędziego, który przyniesie im przekleństwo, co będzie dla nich źródłem nowej męki i rozpaczy.


Przedmiotem sądu będzie dobro i zło. Wtedy ujawnione będą wszystkie dobre i grzeszne myśli, zamiary, słowa i uczynki. Gdyby to się bowiem nie dokonało, nie mogłyby zajaśnieć w całej pełni Sprawiedliwość i Miłosierdzie Boże. Zostaną ujawnione wszelkie zamysły serc ludzkich oraz prawdziwy przebieg dziejów poszczególnych narodów i całej ludzkości. Wtedy każdy uzna Bożą Sprawiedliwość i Jego Miłosierdzie oraz Jego Mądrość i Miłość. Będzie to wielki triumf Boga nad całym stworzeniem, triumf Jego doskonałości i dopełnienie Jego chwały.


Głównym przedmiotem sądu i zasadą, na której zostanie oparty wyrok Pański, będzie czynna miłość bliźniego. Tak Święta Ewangelia opisuje ten sąd:


Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z Nim, wtedy zasiądzie na swoim tronie pełnym chwały. I zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, a On oddzieli jednych [ludzi] od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów. Owce postawi po prawej, a kozły po swojej lewej stronie. Wtedy odezwie się Król do tych po prawej stronie: „Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata!


Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie”.


Wówczas zapytają sprawiedliwi: „Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie? spragnionym i daliśmy Ci pić? Kiedy widzieliśmy Cię przybyszem i przyjęliśmy Cię? lub nagim i przyodzialiśmy Cię? Kiedy widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie?” A Król im odpowie: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”.


Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: „Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom!


Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść; byłem spragniony, a nie daliście Mi pić; byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie; byłem nagi, a nie przyodzialiście Mnie;
byłem chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście Mnie”.


Wówczas zapytają i ci: „Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym albo spragnionym, albo przybyszem, albo nagim, kiedy chorym albo w więzieniu, a nie usłużyliśmy Tobie?” Wtedy odpowie im: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili”. I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego
(Mt 25,31–46).


W dniu sądu ostatecznego Syn Człowieczy odniesie całkowity triumf nad szatanem, grzechem, śmiercią. Wtedy to wszystko zostanie poddane Chrystusowi, a On sam jako Syn podda się Temu, który poddał Mu wszystko, aby Bóg był wszystkim we wszystkich (por. 1 Kor 15,28).


Sąd ostateczny doprowadzi ludzkość do ostatecznego celu, dla którego Bóg ją stworzył – będzie więc uczestniczyć z Chrystusem i Matką Najświętszą w wiecznej chwale w królestwie Boga Ojca.





NAJNOWSZE WYDANIE:
Matka Kościoła zmiażdży jego głowę!
Dopiero co nastał nam nowy rok, a już za moment przeżywać będziemy Wielki Post. Szczególny to czas, w którym możemy przyjrzeć się wnikliwiej naszej chrześcijańskiej postawie i dokonać w niej niezbędnych korekt tak, by rzeczywiście być solą ziemi i świadectwem dla świata. Wszak Krew naszego Pana nie darmo została wylana za nas i za wielu…

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Dziękuję za każdy przeżyty dzień

Pani Henryka Kłopotowska należy do Apostolatu Fatimy od jego początków, czyli od 2003 roku. Pochodzi z parafii Przemienienia Pańskiego w Perlejewie koło Siemiatycz. Tam przystąpiła do Pierwszej Komunii Świętej i bierzmowania, tam również mając zaledwie 17 lat zawarła sakrament małżeństwa.

 

– Po ślubie z mężem Stanisławem mieszkaliśmy w Siemiatyczach, ale w 1999 roku przeprowadziliśmy się do Białegostoku – opowiada Pani Henryka. – Tu należeliśmy najpierw do parafii katedralnej pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, ale później przenieśliśmy się na nowe osiedle i teraz chodzimy do kościoła pw. bł. Bolesławy Lament. Katedra była przepiękna, stara, a w nowym kościele jest na razie bardzo skromnie, chociaż ksiądz proboszcz stara się to zmienić, i w miarę możliwości finansowych robi, co się da.


– Mąż pracował 54 lata jako kierowca, 36 lat jeździł po Europie. Gdy mąż zarabiał, ja wychowywałam dzieci. Pilnowałam, żeby iść z nimi do kościoła na pierwszy piątek, do spowiedzi i Komunii, żeby je nauczyć, że tak trzeba. Teraz to
mój starszy syn, Sławek, musi o tym pamiętać i prowadzić do kościoła swoje dzieci. Czasami mogę mu co najwyżej o tym przypomnieć. Sławek jest szanowanym radcą prawnym, ale wciąż jako lektor służy do Mszy Świętej, co jest dla mnie wielkim zaszczytem. Synowa też jest bardzo religijna, z czego jestem bardzo zadowolona. Mam dwóch wnuków: jeden już pracuje, a drugi kończy studia.


– Młodszy syn, Ernest, skończył szkołę zawodową i interesuje się informatyką. Chodzi do kościoła, co miesiąc jest u spowiedzi i Komunii, co jest dla mnie bardzo ważne.


W Apostolacie od 20 lat


– Do Apostolatu Fatimy należę od 2003 roku. W 2017 roku byłam nawet zaproszona na Kongres Apostołów Fatimy w Krakowie. Przy okazji odwiedziłam wtedy Sanktuarium Bożego Miłosierdzia i Sanktuarium Jana Pawła II.


– Przez 20 lat dostałam ze Stowarzyszenia tak dużo dewocjonaliów, że trudno wszystkie spamiętać. Były wśród nich różańce, książki, szkaplerz, kropielnica i różne obrazki. Niedawno otrzymałam piękne wizerunki Najświętszego Serca Pana Jezusa i Niepokalanego Serca Maryi, które oprawione w ramki wiszą na ścianie w moim pokoju. Z kolei figura Matki Bożej Fatimskiej stoi w witrynie.


– Kiedyś nazbierałam tak dużo numerów „Przymierza z Maryją”, że nie wiedziałam, co z nimi zrobić. W końcu mąż zaniósł je do katedry i w ciągu dwóch dni się rozeszły, a ja je gromadziłam może nawet ponad 10 lat. Dopiero teraz, z ostatniego numeru „Przymierza…”, dowiedziałam się, że na obrazie Matka Boża Ostrobramska jest pokazana bez Pana Jezusa, bo nosiła Go wtedy pod swoim sercem. I że oryginał tego obrazu znajduje się w Wilnie, w Ostrej Bramie.


Złote gody na Jasnej Górze


Warto w tym miejscu wspomnieć, że Pani Henryka osobiście pielgrzymowała do ostrobramskiego – i nie tylko sanktuarium. – W 1992 roku byłam z mężem i młodszym synem w Druskiennikach i Ostrej Bramie, w kościele św. św. Piotra i Pawła. Wspólnie nawiedziliśmy również kilka razy sanktuarium Matki Bożej w Licheniu. Pamiętam, że jak byłam tam po raz pierwszy w 1994 roku z pielgrzymką z mojej parafii, to był tam tylko pusty plac; ziemia była dopiero poświęcona. A jak pojechałam tam z mężem kilka lat później, to zwiedzaliśmy kościół św. Doroty, Las Grębliński, drogę krzyżową, byliśmy na Mszy Świętej i Apelu Jasnogórskim. Kilka razy byliśmy także w Częstochowie. Naszą 50. rocznicę ślubu obchodziliśmy właśnie w jasnogórskim sanktuarium. Uczestniczyliśmy wtedy w Różańcu i Mszy Świętej w naszej intencji w Kaplicy Matki Bożej Częstochowskiej.

Jak być szczęśliwym


– Teraz opiekuję się mężem. On tyle lat pracował i zrobił dla nas bardzo dużo. Na co dzień wspólnie odmawiamy Różaniec z
 Radiem Maryja i Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Ostatnimi czasy najczęściej modlę się za zmarłych z naszych rodzin, a także o zdrowie i pokój w rodzinie. Dziękuję Panu Bogu za każdy przeżyty dzień, za rodzinę, za wnuki. Za to, że czuwa nade mną, że mam siłę do pracy. Czasami jest ciężko nawet obiad ugotować, ale jak wszystko się uda, to dziękuję za to Matce Bożej i Duchowi Świętemu.

Zakończmy to świadectwo Pani Henryki słowami, które usłyszała kiedyś od matki swojego męża i które utkwiły Jej w pamięci: – Kogo Pan Bóg kocha, temu krzyże daje, kto je cierpliwie znosi, szczęśliwym zostaje.


Oprac. JK


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję za przesłanie mi pięknego kalendarza „366 dni z Maryją” na rok 2024. Zajmie on bardzo ważne miejsce w moim domu. Obecność Maryi pomaga mi przezwyciężyć samotność i czasami smutek. Ona mnie nie opuści!

Barbara z Rudy Śląskiej

 

Szczęść Boże!

Jako mała dziewczynka zachorowałam na zapalenie opon mózgowych i wyszłam z tego zupełnie zdrowa. Do 18. roku życia byłam pod lekarską kontrolą, miałam nigdy nie mieć dzieci, a urodziłam ich czworo. Pierwsze dziecko zmarło mając 6 tygodni na zapalenie płuc. Mam jednego syna i dwie córki, doczekałam się pięciorga wnuków i jednego prawnuka. Wierzę, że z Bożą pomocą można osiągnąć wszystko czego człowiek pragnie. Chciałabym, żeby wszyscy ludzie uwierzyli w łaski, które płyną od Pana Jezusa za przyczyną Matki Najświętszej.

Lilianna ze Śląska

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Na wstępie serdecznie dziękuję za życzenia błogosławieństwa Bożego i opieki Najświętszej Maryi Panny. Podziękowania składam również za interesującą i wartościową książkę autorstwa Jerzego Wolaka o objawieniach Maki Bożej w Akicie. Maryja ciągle ostrzega nas przed Bożym gniewem i nie chce, abyśmy zginęli śmiercią wieczną. Matka Boża pragnie nas ratować i powinniśmy o tym zawsze pamiętać. Nadchodzą bardzo trudne czasy. Bardzo często zastanawiam się nad tym, że jeżeli ludzkość nie pokona grzechu, to Bóg może nas ukarać. Modlę się więc do Niepokalanego Serca Maryi, aby Ono zatryumfowało dla całej ludzkości. Kończąc moje przemyślenia na temat tych pełnych zamętu czasów – pamiętajmy, że Matka Boża nas przed nimi ostrzega, cały świat (w tym nasza Ojczyzna) jest zagrożony aborcją, eutanazją, ingerencją w płeć czy błędami popełnianymi przez niektórych kapłanów. Częstym zjawiskiem w obecnych czasach jest krytyka Kościoła, księży, a także wyśmiewanie się z naszej wiary. Te zjawiska prowadzą do kłótni i nienawiści….

Marianna z Włocławka

 

Szczęść Boże!

Z całego serca dziękuję za „Przymierze z Maryją” oraz wszystkie upominki. Wciąż dowiaduję się czegoś nowego z tej prasy katolickiej. Niech Bóg Was błogosławi. Proszę o modlitwę wstawienniczą za mnie w intencji szybkiego powrotu do zdrowia. Bóg zapłać za wszystko!

Justyna ze Śląska

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Bardzo dziękuję za piękny „Notes Apostoła Fatimy”, przygotowany z okazji 20-lecia istnienia Apostolatu Fatimy. Te 20 lat przyczyniły się do upowszechniania Prawdy, Dobra i Piękna, dzięki czemu wielu ludzi uznało te wartości za najistotniejsze w swoim życiu. Życzę Apostolatowi Fatimy i Panu Prezesowi wielu kolejnych lat w upowszechnianiu tego dzieła.

Marek z Lublina

 

Szczęść Boże!

Pragnę serdecznie podziękować za tak miłe i wzruszające życzenia urodzinowe. Jestem zachwycona tym, że przy nawale pracy w Stowarzyszeniu można jeszcze chwilę przeznaczyć dla innych. Jeszcze raz pięknie dziękuję, prosząc Matkę Bożą Częstochowską o opiekę i wiele łask tak potrzebnych do działania.

Z Panem Bogiem

Teresa z Częstochowy

 

Szczęść Boże!

Dziękuję za życzenia urodzinowe oraz za modlitwę. Pragnę w dużym skrócie podzielić się swoim życiem. Moja, mama urodzona w Warszawie, wojnę spędziła na Podhalu w oddziale AK. Pod koniec wojny dowiedziała się, że jej rodzina zginęła na Woli. Została sama z dzieckiem, które miała pod sercem. Wsiadła w pociąg i pojechała na ziemie odzyskane, gdzie przyjęli ją dobrzy ludzie. Znaleźli jej pracę, a ja wychowywałem się na wsi. Po przeprowadzce do Jeleniej Góry, gdzie zaopiekowali się nami jej znajomi z partyzantki, mama pracowała, a ja… wagarowałem. Na swoje potrzeby „zarabiałem” żebrząc pod kinem. Po przeprowadzce do Ząbkowic Śląskich mama zachorowała, a ja musiałem powtarzać piątą klasę. Po jej śmierci w 1958 roku, zostałem sam. Miałem 12 lat. Nazywano mnie „dzieckiem ulicy”. Trafiłem do znajomej mamy z dzieciństwa mieszkającej w Zakopanem. Traktowano mnie tam jak służącego. W kościele bywałem, choć w tym domu nie obchodzono świąt. Dziś mogę powiedzieć, że tak jak śmierć Pana Jezusa uratowała ludzkość, tak śmierć mamy uratowała mnie. To co nazywałem wolnością, było tak naprawdę moją „drogą krzyżową”. Wpadłem w szpony szatana. Gdy wyjechałem do Krakowa, ożeniłem się. Po roku dostałem mieszkanie, urodziła mi się córka i zacząłem wszystko od nowa. Wyjeżdżałem z zakładu pracy na Słowację, Węgry i do Izraela, gdzie zwiedziłem większość miejsc związanych ze Zbawicielem. Częste rozłąki oddaliły mnie jednak od żony. Byłem złym mężem i ojcem. Żona zachorowała na raka piersi i po ślubie córki i urodzeniu się wnuczki to ja się nią opiekowałem. Będąc na emeryturze, sam zacząłem chorować i miałem głęboką depresję. Wtedy nagle nastąpił przełom w moim życiu. Po przeczytaniu książki „Moc uwielbienia” odmieniło się wszystko. Wróciłem do Boga, zniknęły lęki depresyjne, a z nimi wszystko co było we mnie złe. Po latach poszedłem do spowiedzi. Od śmierci żony uczestniczę co dzień we Mszy Świętej, regularnie korzystam z sakramentu pokuty. Pojednałem się też z córką, która często odwiedza mnie wraz z wnuczką. Razem spędzamy święta.

Z Panem Bogiem

Ryszard z Krakowa

 

Szczęść Boże!

Jestem bardzo wdzięczna Waszemu Stowarzyszeniu za wszelkie kampanie – nie tylko kalendarze, ale i inne ciekawe książki czy gazetę „Przymierze z Maryją”. Już od kilku lat ten piękny kalendarz z Maryją ubogaca moje mieszkanie, ponieważ jestem wielką czcicielką Najświętszej Maryi Panny. Dlatego bardzo zasmuciło mnie to, że może go już nie otrzymam. Dziękuję za wszystko!

Elżbieta z Wieprza