Rodzina
 
Dziadek na wagę złota, babcia jak czysty brylant
Jerzy Wolak

Rodzina jest jak drzewo. Zakładająca ją para – mężczyzna i kobieta – tworzy pień, z którego wyrastają synowie i córki jak gałązki oliwki dokoła stołu (Ps 128,3). Ale pień nie mógłby zaistnieć bez korzeni – a tymi są dziadkowie i babcie. Oto rodzinne drzewo w całej swojej krasie – jak je Pan Bóg stworzył.

 

Rodzina bez dziadków jest niepełna. W dzisiejszych czasach powszechnej aberracji, gdy mianem niepełnej rodziny określa się społeczne patologie, takie stwierdzenie może szokować, ale w normalnym, katolickim świecie to oczywista oczywistość. Stwórca zaprogramował życie człowieka w cyklu trójpokoleniowym: najpierw jest się dzieckiem, potem ma się dzieci, a na koniec ogląda się ich dzieci.

 

Rodzina to organizm – w pełni funkcjonalna jest tylko wtedy, gdy wszystkie jej elementy znajdują się na swoim miejscu, a każdy spełnia funkcję przeznaczoną mu od stworzenia świata. A jak świat światem rolą najstarszych członków plemienia, niezdolnych już do walki, łowów i trudu zdobywania pożywienia z przeklętej ziemi (Rdz 3,17) było zajmowanie się najmłodszym pokoleniem, aby odciążyć tych, którzy stanowili jego trzon i przewodnią siłę.

Opiekuńczo‑wychowawcza rola dziadków jest nie do przecenienia. Poświadczy to każdy, kto miał możliwość skorzystać z tego dobrodziejstwa. Jak zapewne również niejeden, który z zazdrością patrzył, jak dzieci sąsiada po zakończeniu szkolnych zajęć nie muszą się tułać po świetlicach, tylko z dziadkiem za rączkę udają się wprost do domu, gdzie babcia czeka na nie z ciepłym obiadem.

 

Babcia nauczy

 

A ileż to procesów dydaktycznych przebiega pod czujnym okiem babci, która nie tylko zaprowadzi ucznia czy uczennicę na zajęcia pozaszkolne, nie tylko przypilnuje, żeby na pewno odrobili zadanie domowe, ale też nie jeden raz wydatnie im w tym pomoże, zachęci czy wytłumaczy jakieś trudniejsze zagadnienie (ba, nierzadko znacznie lepiej niż rodzice – ponieważ z racji wieku sama chodziła jeszcze do normalnej szkoły, a nie na targowisko niekompetencji reformatorów oświaty, przeto niejednokrotnie góruje zakresem wiedzy i stopniem jej uporządkowania nad generacją za nie swoje winy skazaną na trzyetapowy system odmóżdżania).

 

W ogóle dziadkowie bardziej są potrzebni wnukom niż ich rodzicom. O ile bowiem dla tych drugich stanowią istotną wyrękę, o tyle tym pierwszym po prostu rozszerzają świat. Są wszak żywą historią, niejako jej ucieleśnieniem – przez sam fakt sięgania do przeszłości sprzed zaistnienia rodziców i pamiętania spraw, których ci żadną miarą nie mogli doświadczyć. Zetknięcie z taką perspektywą ogromnie poszerza dziecięcy horyzont. A przy tym buduje poczucie tożsamości, rozwija poszanowanie tradycji, znacząco pomaga młodemu człowiekowi wpisać się w odwieczny ciąg pokoleń zwany narodem – czyli uczy patriotyzmu.

 

Dziadkowie mają czas na poświęcenie wnukom całej uwagi, „bezboleśnie” więc uczą dzieci prawidłowych relacji. Nie da się przecenić dziadkowych opowieści na niespiesznym spacerze, wspartym solidną porcją lodów. Nie da się przecenić tysięcy rozmów na niezliczone tematy prowadzonych z cierpliwością, której jakże często brakuje zagonionym rodzicom. Nie da się przecenić babcinych odpowiedzi na milion pytań, z których żadne nie zostanie zlekceważone, czy wysłuchania każdej dziecięcej fantazji i zainteresowania dziecięcym światem. Przez brak pośpiechu i dystans dziadkowie są w stanie otworzyć młode dusze na piękno. A jakimi wspaniałymi potrafią być towarzyszami zabaw i najdzikszych przygód!

Co więcej, zakochani we wnukach, niezbicie przekonani o ich ultrawyjątkowości w czasie i przestrzeni, zasiadający w pierwszych rzędach na przedszkolnych i szkolnych występach, grzmiący brawami do obrzęku dłoni i puchnący z dumy na widok każdego dzieła swych oczek w głowie, niezmiernie przyczyniają się do wyrabiania w młodym człowieku poczucia własnej wartości i bezpieczeństwa.

 

Dziadek zabawi

 

Dziadkowie jednak nie powinni dublować rodziców w ich wychowawczej roli, lecz dawać wnukom to, z czym rodzicom nie wolno przesadzić: zachwyt, pobłażanie, miłość bez surowości. Dziadkom wolno bezkarnie rozpieszczać wnuki. Od ustanawiania nakazów i zakazów oraz ich egzekwowania są rodzice. W gestii dziadków ma leżeć wyłącznie przyjemna strona życia.

Gorzej jednak, gdy nie mając innego wyjścia, sami muszą brać ­sprawy wychowawcze w swoje ręce, gdyż w całej rodzinie tylko im leży na sercu prawidłowe wychowanie młodego pokolenia – a to dziś sytuacja wcale nierzadka. Zwłaszcza w kwestiach religijnych. Jakże często babcia jest jedyną osobą, która opowie dzieciom o Panu Jezusie, zaprowadzi do kościoła, zadba o ich szczątkową choćby formację. Nie wspominając nawet, iż bywa, że rodzice decydują się ochrzcić dziecko wyłącznie z powodu kategorycznego nalegania ze strony babci. A ileż to razy pośród szalejącego dziś kryzysu ojcostwa dziadek jest jedynym męskim wzorem dla chłopca.

 

Ponadto w pewnym aspekcie wychowania dziadkowie okazują się nieodzowni poprzez samo swe istnienie. Chodzi o coraz częściej obecnie zaniedbywaną kwestię szacunku dla starszych, zwłaszcza zaś dla podeszłego wieku. Powszechnie wiadomo, że nic tak dobrze nie uczy jak przykład. Obserwując stosunek rodziców do dziadków, dzieci bezwiednie przyswajają model zachowania wobec starszego pokolenia. I tak samo potraktują swoich rodziców, jak oni kiedyś – na ich oczach – traktowali ich dziadków.

 

Ale żeby móc się szacunku domagać, trzeba przede wszystkim samemu się szanować. Siwy włos ma swoje prawa – i nic tu nie zmieni jego usilne farbowanie. Wiecznie młodzi dziadkowie to oksymoron (całkiem jak wolne związki czy ciepłe lody). Słusznemu wiekowi przystoi powaga, a nawet swoista nobliwość (co jednocześnie z miejsca wyklucza niechlujstwo czy zaniedbanie).

Jak kiedyś stwierdziła autorytatywnie pewna wnuczka:

– Ja chcę mieć dziadków starych i eleganckich, bo pajace nadają się tylko do cyrku.

 

Jerzy Wolak



NAJNOWSZE WYDANIE:
Bóg uniżył się dla nas!
Dwa tysiące lat temu nie było miejsca dla godnych narodzin Króla Wszechświata, ale czy dziś jest miejsce dla Niego w sercach i duszach ludzkich? Iluż naszych bliźnich, sąsiadów, członków rodzin zamyka przed Nim – i to z hukiem! – swoje drzwi?

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Małopolska pielgrzymka Apostołów Fatimy
Tomasz D. Kolanek

Kilka miesięcy temu moja starsza córka – Kinga – zapytała: Tato, ilu masz przyjaciół? Moja odpowiedź brzmiała: Jednego – wujka Kacpra, na co Kinga zareagowała słowami: Uuuuu… To bardzo mało. Podejrzewam, że nie zrozumiała nic z mojego miniwykładu, iż nie liczy się ilość, tylko jakość… Kacper nigdy mnie nie zawiódł; gdy tylko może, służy mi pomocną dłonią; nie wstydzi się odmawiać ze mną publicznie Różańca; zawsze potrafi mnie wysłuchać, gdy trzeba – pocieszyć lub przywołać do porządku…

 

Na pewno każda z osób czytających ten tekst ma teraz przed oczami swojego przyjaciela lub przyjaciółkę, którzy czasem potrafią być bliżsi niż rodzeństwo. Jak zareagowalibyście, Drodzy Państwo, gdybym poinformował, że pewnego wrześniowego, deszczowego tygodnia miałem zaszczyt i przyjemność poznać kilkanaście osób, których tak jak Kacpra mógłbym nazwać moimi przyjaciółmi? Tak, tak… Spotkałem takich ludzi i  co ciekawe – wszyscy znajdowali się w jednym miejscu, czyli Centrum Szkoleniowo-Konferencyjnym im. Ks. Piotra Skargi w Zawoi. Tak, proszę Państwa, chodzi o Apostołów Fatimy i ich bliskich, którymi dane mi było opiekować się podczas wyjazdu pielgrzymkowego po Małopolsce.


Pięć dni…


W ciągu trwającego pięć dni wyjazdu wysłuchałem dziesiątek przeróżnych – czasem smutnych, niekiedy poruszających, często zabawnych, ale zawsze opowiedzianych z pasją – historii, rozmawiałem na setki różnych tematów i odmówiłem niezliczoną liczbę przepięknych modlitw, litanii i koronek, ale o tym za moment…

Wszystko zaczęło się w poniedziałek od mojej… nadmiernej pewności siebie. Na niebie pięknie świeciło słońce, chmury znajdowały się gdzieś hen, daleko, a temperatura zdawała się z każdą minutą rosnąć. Mając to wszystko na uwadze, powiedziałem sam do siebie: Niemożliwe, żeby z dnia na dzień pogoda zmieniła się tak jak to zapowiadają. A prognozy głosiły, że nadchodzi tydzień deszczu, a temperatura spadnie o niemal 20 stopni. Ja jednak nie wziąłem ani kurtki, ani żadnego okrycia przeciwdeszczowego…


W Krakowie i Kalwarii…


I tak oto nastał wtorek. Bardzo szybko przekonałem się, że prognozy tym razem się sprawdziły. Apostołowie Fatimy patrzyli na mnie z lekko zażenowanym uśmiechem – jakby prawie wszyscy chcieli mi powiedzieć: A nie mówiliśmy?…


No nic… Trzeba ruszać w drogę. Pierwszym punktem na naszej pielgrzymkowej mapie było Sanktuarium św. Jana Pawła II w Krakowie. Równo w południe wzięliśmy udział we Mszy Świętej, po której odmówiliśmy Koronkę do Bożego Miłosierdzia wraz z Litanią do Najświętszego Serca Pana Jezusa, a następnie mieliśmy możliwość zwiedzania wraz z przewodnikiem miejscowego muzeum i całego sanktuarium. Dla mnie osobiście najważniejszym punktem tegoż zwiedzania była kaplica Świętej Kingi. Kto nie wie dlaczego, tego odsyłam do początku czytanego właśnie teraz tekstu.


Kolejnym punktem naszej trasy była Kalwaria Zebrzydowska i… czy trzeba pisać coś więcej? Napisać, że jest to jedno z najwspanialszych miejsc na duchowej mapie Polski, to nic nie napisać. Powiedzieć, że Apostołowie Fatimy, mimo nieustannie padającego deszczu, byli zachwyceni zarówno, jeśli idzie o doznania turystyczne oraz przede wszystkim religijne, to jakby nic nie powiedzieć.


Ze św. Charbelem…


Niezwykle wzruszającym momentem był dla mnie środowy poranek, kiedy to każdy z obecnych na naszej pielgrzymce zapytał mnie: czy weźmiemy udział we Mszy Świętej. Tak się stało i to pomimo faktu, że musieliśmy przejść pieszo półtora kilometra w nieustających strugach deszczu.


Środa w ogóle była „dniem na odpoczynek”. Apostołowie Fatimy mogli przeżyć ten dzień w dowolny sposób. Zdecydowali jednak, że spędzą go na wspólnej modlitwie i wysłuchaniu kilku przesłań duchowych, jakie dla nich przygotowałem. Na koniec dnia odwiedził nas Jacek Kotula. Wygłosił on poruszający wykład o św. Charbelu Makh­loufie, podczas którego mogliśmy uczcić jego relikwie. Następnie odśpiewaliśmy Apel Jasnogórski.


Fatimskie Sanktuarium na Krzeptówkach


Czwartek z kolei był dniem kulminacji złych warunków atmosferycznych. Tego dnia mieliśmy się udać do Zakopanego do Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach. Nie dość, że deszcz padał i padał, to jeszcze – jak to w Zakopanem – mocno dawał o sobie znać porywisty wiatr. Apostołowie dzielnie to przetrwali…. Po Mszy Świętej zapytałem jednego z kapłanów, czy możemy wspólnie odmówić Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Duchowny oczywiście się zgodził, ale nie to było najbardziej poruszające, tylko to, że do naszej kilkunastoosobowej modlącej się grupy dołączyło kilkadziesiąt osób.


Tak jak wcześniej poinformowałem – starałem się wraz z Apostołami Fatimy odmawiać nie tylko Różaniec i Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Wielu z nich powiedziało, że nie znało wcześniej np. Koronki do Ducha Świętego, Koronki Anielskiej czy też koronek wstawienniczych m. in. do świętego Gerarda, świętego Peregryna czy świętego Franciszka. Odmawialiśmy również litanie, których ja sam nie znałem, jak Litania do Ducha Świętego, po odmówieniu której wywiązała się bardzo ciekawa dyskusja dotycząca wezwania: Duchu Święty, który nas umocniłeś w sakramencie bierzmowania, zmiłuj się nad nami. Apostołowie Fatimy zwrócili uwagę, że tak wielu dziś zapomina, czym jest sakrament bierzmowania i ubolewali, że równie wielu nie chce przyjąć darów Ducha Świętego.


Piękny czas


Cóż więcej mogę napisać? To był naprawdę przepiękny czas. Ludzie, których miałem przyjemność poznać, z którymi rozmawiałem, wspólnie modliłem się i posilałem, są skarbem Kościoła, Polski i naszego Stowarzyszenia. Ja osobiście czułem się, jakbym znał ich od zawsze i jednocześnie mógłbym powiedzieć im o wszystkim, co dobre i co złe. Każdy z Apostołów Fatimy miał swoją własną historię wzlotów i upadków, radości i cierpień, przy których moje problemy są zwykłą błahostką. Każdy jednak przetrwał dobry i trudny czas dzięki wierze w Chrystusa – naszego Pana i Zbawiciela!


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szanowni Państwo!

Cieszę się ze wszystkich kampanii, jakie prowadzicie. Jako osoba wierząca uważam, że jest to wspaniała uczta duchowa. Oglądałam jubileusz Stowarzyszenia ks. Piotra Skargi i życzę Wam wszelkiego dobra. Bóg Wam zapłać za wszystkie lata. Zostańcie z Bogiem!

Barbara ze Środy Śląskiej

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Jestem pełna podziwu za to, co Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi robi na rzecz rodzin. Ja prawdziwie wierzę, że rodzina jest podstawą ładu i porządku społecznego oraz istotnych wartości dla funkcjonowania społeczeństwa. Jestem bardzo wdzięczna Panu Prezesowi za tę kampanię, dzięki której ludzie mogą zrozumieć, co to znaczy być prawdziwym chrześcijaninem. Bardzo pragnę, by nasza polska rodzina stała się miejscem modlitwy, pokoju i chrześcijańskich wartości, na wzór Świętej Rodziny z Nazaretu.

Najświętsza Rodzino, bądź naszą obroną! Tego bardzo pragnie polskie społeczeństwo!

Janina z Lubelskiego

 

 

Szczęść Boże!

Jako Apostołka Fatimy jestem bardzo zadowolona z akcji na rzecz rodziny, ponieważ właśnie rodzina jest najważniejsza. W naszym kraju niestety niszczy się ją najbardziej, jak tylko się da. Mam nadzieję, że Matka Boża pomoże Wam ją obronić. Bez rodzin jesteśmy skończeni. Cieszę się, że są takie akcje jak Wasza. Bardzo proszę o modlitwę – o to żebym wyszła z nowotworu.

Bóg zapłać!

Helena z Krakowa

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję za przepiękne materiały z niedawnej kampanii, a w szczególności za piękną tabliczkę z wizerunkiem Świętej Rodziny. Uważam, że jest to najpiękniejsza akcja z dotychczasowych, które znam. Gratuluję kreatywności! Niech Duch Święty prowadzi Was każdego dnia.

Roman ze Rzgowa

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Od kilku lat moje życie toczy się w cieniu trudnych doświadczeń, które jednak zbliżyły mnie do Jezusa i Maryi. Przez długi czas zmagałam się z problemami rodzinnymi – mąż był chorobliwie zazdrosny, atmosfera w domu była pełna napięcia, a ja nie miałam siły, by się bronić. Do tego doszły obowiązki wobec dzieci, chora siostra i matka w szpitalu. Czułam się przytłoczona, rozważałam rozwód, ale modlitwa dawała mi nadzieję. Prosiłam Boga, by pomógł mi przetrwać albo zakończyć to, co mnie niszczyło. W 2023 roku moje zdrowie załamało się. Trafiłam do szpitala z hemoglobiną na poziomie 6. Przeszłam transfuzję, badania wykazały guzy, zapalenia jelit, wątroby, nadżerki. Lekarze podejrzewali nowotwór. Byłam słaba, nie mogłam jeść ani się modlić. Mimo to ofiarowałam swoje cierpienie za grzeszników. W styczniu 2024, w święto Matki Bożej Gromnicznej, miałam trafić do szpitala, ale mnie nie przyjęto. Oddałam wszystko Bogu, prosząc o siłę i prowadzenie. W kwietniu usłyszałam wewnętrzny głos: „26 kwietnia otrzymasz dobrą wiadomość”. I rzeczywiście – hematolog powiedziała, że przeszczep szpiku nie będzie konieczny. W czerwcu przeszłam operację, podczas której miałam mistyczne doświadczenie. To wydarzenie umocniło moją wiarę. Wróciłam do zdrowia, choć ZUS odmówił mi świadczeń, a sąd pracy nie uwzględnił mojej sytuacji. Mimo to wróciłam do pracy w DPS. Zaangażowałam się w modlitwę za kapłanów w ramach Apostolatu Margaretka i Róż Różańcowych. Mam 14 kapłanów pod opieką modlitewną i 8 róż. Codzienna modlitwa daje mi siłę. W styczniu uczestniczyłam w Dniu Skupienia w Licheniu. To głęboko poruszyło moje serce. Doświadczyłam też duchowych ataków – nocą pojawiały się dziwne światła, cienie, głosy. Modliłam się, odpędzałam je, czułam obecność Pana Jezusa, który mnie chronił. Wierzę, że to była próba. Dziś wiem, że Bóg prowadzi mnie przez wszystko. Moje życie się odmieniło. Po latach wróciłam do spowiedzi, przyjęłam Komunię Świętą… Widzę, jak świat się zmienia, jak ludzie oddalają się od Boga, a ja chcę być świadkiem Jego miłości. Dziękuję Bogu za uzdrowienie, za siłę, za prowadzenie. Moje świadectwo to dowód, że nawet w najciemniejszych chwilach można odnaleźć światło – jeśli tylko otworzy się serce na Bożą obecność.

Marzena

 

 

Szczęść Boże!

Wasza kampania o Aniele Stróżu jest bardzo potrzebna, aby ludzie w niego uwierzyli, prosili go o potrzebne łaski i modlili się do niego. Wszystkie Wasze akcje są bardzo pożyteczne i potrzebne!

Daniela z Włocławka

 

 

Szanowni Państwo!

Dziękuję! Wielkich dzieł dokonujecie. Cieszę się, że należę do Apostolatu Fatimy, że otrzymuję „Przymierze z Maryją”. Bardzo mnie to raduje. Niestety, ogólny kryzys jest odczuwalny. Dzisiaj to wszystko mnie stresuje. Istnieje realne zagrożenie, a społeczeństwo potrzebuje informacji; niestety jest jej mało. Ludzie nadal milczą i stresują się, a władza chce wprowadzać programy deprawujące dzieci i młodzież. Musimy więc uciekać się pod opiekę Świętej Rodziny! Brawo za tę akcję! To jest Boże prawo – proszę nie ustawać!

Mieczysława z Przemyśla

 

 

Szczęść Boże!

Bardzo się cieszę, że powstała akcja dotycząca obrony rodziny. Jestem ojcem piątki dzieci, dzięki którym jestem dumny i szczęśliwy. Dziękuję Bogu za ten wspaniały dar. Proszę o Jego błogosławieństwo dla wszystkich rodzin w naszej Ojczyźnie! Święty Józefie, módl się za nami!

Jan z Lubelskiego

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Bardzo dziękuję całemu Stowarzyszeniu za wszystkie akcje i za „Przymierze z Maryją”. Wasze kampanie prowadzą do szczęścia Bożego na tym świecie i pięknego życia w Niebie. Bóg zapłać, że przyjmujecie to potrzebne natchnienie od Ducha Świętego.

Apostołka Agnieszka z Łódzkiego