Rodzina
 
Jak młodych zbliżyć do Boga
 Z ks. Markiem Dziewieckim, doktorem psychologii rozmawia Kajetan Rajski.

Łatwo można zauważyć, że wśród pokolenia, które ma obecnie 15–25 lat, praktykowanie wiary jest na najniższym poziomie spośród wszystkich grup wiekowych. Dlaczego jest ono tak bardzo zsekularyzowane?

– Rzeczywiście, coraz mniej młodych praktykuje wiarę, czyli świętuje i pogłębia osobistą przyjaźń z Bogiem. Na to zjawisko składa się wiele czynników, m.in. dominacja ateistycznych mediów i niskiej, często wręcz wulgarnej kultury. A wszystko, co prymitywne i niegodne człowieka, oddala dzieci i młodzież od Boga, który chroni w nas to, co mądre, dobre, piękne i święte. Sądzę jednak, że najważniejsze są tu trzy czynniki: brak doświadczenia miłości w domu rodzinnym, brak solidnego wychowania opartego na Ewangelii oraz postępowanie nastolatków niezgodne z ich sumieniem i godnością dziecka Bożego. Nie może trwać w przyjaźni z Bogiem ktoś, kto łamie przykazania, niszczy własną wolność, popada w uzależnienia, podporządkowuje się popędom, instynktom czy zasadom postępowania, jakie proponują ludzie wyuzdani i ateiści.

W jaki sposób rodzice czy dziadkowie powinni rozmawiać na temat wiary ze zbuntowanym nastolatkiem?

– Zadaniem dorosłych jest okazywanie wychowankom mądrej miłości, uczenie chrześcijańskich zasad postępowania i przyprowadzanie do Jezusa w każdej fazie ich życia. Wtedy jest duża szansa na to, że dany nastolatek w ogóle nie będzie przeżywał kryzysu czy buntu, a jeśli już do niego dojdzie, to – poza wyjątkowymi sytuacjami – ów bunt będzie tym krótszy, a kryzys tym mniej groźny, im bardziej rodzice oraz dziadkowie trwają przy Jezusie, żyją według Jego przykazań oraz promieniują mądrością i radością życia. Wtedy nastolatek sam widzi, że im bliżej jest ktoś Boga, tym spokojniejsze ma sumienie i tym bardziej pogodnie reaguje nawet na trudne sytuacje.

Rodzice i dziadkowie nie powinni zatem popadać w panikę, ale zachować spokój i nadzieję, która płynie z trwania przy Bogu. Jednocześnie powinni stanowczo zakomunikować zbuntowanemu nastolatkowi, że dopóki mieszka z nimi, dopóty to oni decydują, kiedy ma wracać do domu, ile czasu spędzać przed komputerem, czy i jaki będzie miał telefon komórkowy i kieszonkowe, jacy znajomi będą przez rodziców wpuszczani do domu. W fazie buntu bezpośrednie rozmowy o wierze i o Bogu pozostają raczej w tle oddziaływań wychowawczych, gdyż istotą problemu jest wtedy kryzys życia chłopaka czy dziewczyny, a nie kryzys wiary. Trudności z wiarą są bowiem wtedy jedną z konsekwencji kryzysu życia. Najbardziej pilnym zadaniem dorosłych jest pomaganie nastolatkowi, by uporządkował swój sposób postępowania i uwolnił się od kontaktu z tymi, którzy sami są daleko od Boga.

Niejednokrotnie słyszałem, jak bardzo religijna babcia swojemu zbuntowanemu wnukowi niemal nakazywała oglądać TV Trwam albo wręczała katolickie pisma. Czy czasem takie zachowanie nie powoduje reakcji odwrotnej – całkowitego odrzucenia Boga i Kościoła?

– Wychowanie to nie tylko najważniejszy, ale i najtrudniejszy przejaw miłości dorosłych do dzieci i młodzieży. Potrzebny jest tu zdrowy rozsądek, a także podstawowa wiedza z zakresu pedagogiki i psychologii, by nie popełniać choćby wspomnianych błędów. Podstawą wychowania religijnego jest zachwycanie wychowanków Bogiem, który nas rozumie, kocha i uczy kochać, a może to zrobić tylko ten, kto sam jest Bogiem zachwycony i żyje na co dzień w Jego obecności. Przyprowadzamy dzieci i młodzież do Jezusa nie wtedy, gdy każemy im oglądać katolicką telewizję lub czytać katolickie książki, lecz wtedy, gdy z takim przekonaniem opowiadamy wychowankom o naszej przyjaźni z Bogiem, że i oni zaczynają pragnąć kontaktu z tym niezwykłym Przyjacielem. Wtedy z własnej ­inicjatywy będą oni chodzić do kościoła, zapiszą się do katolickich ruchów formacyjnych, zaczną czytać książki katolickie czy zaglądać na strony internetowe pomagające poznać Boga i kierować się Jego mądrością.

W którym roku życia – według Księdza – następuje moment, gdy rodzice nie powinni już bezpośrednio przymuszać do praktyk religijnych?

– Formalnie jest to okres, gdy syn czy córka osiągają pełnoletność. Jednak mądrość podpowiada, że bezpośrednie przymuszanie do praktyk religijnych jest niewskazane w żadnej fazie życia. Do przyjaźni z Bogiem nie da się nikogo przymusić. Jeśli syn czy córka nie chcą się modlić, czyli rozmawiać z Bogiem o swoim życiu, jeśli unikają niedzielnej Eucharystii czy spowiedzi, to prawidłową reakcją rodziców powinno być otwarte, spokojne i szczere rozmawianie ze swoimi dorastającymi dziećmi o powodach takiego ich zachowania. Należy usuwać przyczyny oddalania się nastolatków od Boga, a nie skupiać się na zwalczaniu skutków. A przyczynami są zwykle niezgodne z Dekalogiem postępowanie nastolatków czy uwikłanie się w więzi z kimś, kto żyje daleko od Boga.

Co pozostaje rodzicom, których dzieci odwróciły się od Boga?

– Warto w takiej sytuacji przeanalizować całą historię, która doprowadziła do odwrócenia się dziecka od Boga. Lepszą teraźniejszość możemy budować jedynie wtedy, gdy wyciągamy trafne wnioski z przeszłości i nie powtarzamy minionych błędów. W każdej sytuacji rodzicom i dziadkom pozostaje ufna modlitwa, wierność Bogu i kierowanie się Jego przykazaniami w codzienności. Są to znaki, które najbardziej zastanawiają młodych ludzi i najskuteczniej mobilizują ich do tego, by powrócić do Boga. Dorośli nie powinni skupiać się jedynie na tym, kto odwrócił się od Boga, by nie zadręczać samych siebie i by mimo cierpienia nie utracić Bożej radości życia.

A jak powinni zachowywać się dorośli w przypadku złych wyborów moralnych swoich dzieci czy wnuków? Czy – na przykład – powinni uczestniczyć w ceremonii świeckiego ślubu cywilnego, jeśli ich dorosłe dzieci nie mają przeszkód do zawarcia sakramentu małżeństwa, a pobierają się w urzędzie stanu cywilnego na złość Kościołowi?

– Pierwsza zasada brzmi: rodzice i dziadkowie nigdy nie powinni zgodzić się na to, by ich dzieci czy wnuki łamały zasady Dekalogu w ich domu i za ich – choćby milczącą – zgodą. Nigdy nie powinni zgodzić się na przykład na to, że syn czy wnuczek nocuje u nich ze „swoją” dziewczyną, że ktoś z nastolatków sięga po alkohol czy narkotyk, ogląda pornografię czy otrzymuje od nich pieniądze, które wydaje na niemoralne cele. Gdy chodzi o „ślub” cywilny, to rodzice i dziadkowie powinni stanowczo wyjaśnić, że małżeński kontrakt cywilny jest fikcją prawną i opiera się na czymś nieskończenie mniejszym niż czysta i wierna miłość, jakiej uczy nas Bóg. Świętowanie fikcji nie ma sensu. W urzędzie stanu cywilnego narzeczeni w ogóle nie przyrzekają sobie miłości.

Warto pamiętać, że jeśli ktoś z młodych ludzi nie reaguje ani na miłość Boga, ani na miłość swoich rodziców czy dziadków, to pozostaje jeszcze ostatnia deska ratunku, jaką dla błądzącego jest jego osobiste cierpienie, które zsyła sam sobie na skutek popełnianych przez siebie błędów. Kto nie przychodzi do Boga z powodu miłości, której doświadcza od Boga i swoich bliskich, ten ma jeszcze szansę zastanowić się i wrócić – jak syn marnotrawny – wtedy, gdy doświadczy bolesnych skutków życia w krainie położonej daleko od Boga i od Jego miłości.

Dziękuję za rozmowę.


NAJNOWSZE WYDANIE:
Wzór męża i ojca
Wielu z nas ma wielkie nabożeństwo do świętego Józefa. Prosimy go o pomoc między innymi w problemach rodzinnych czy w sytuacjach trudnych. Dlaczego tak się dzieje? Nie mamy przecież o nim większej wiedzy, bo i Ewangelie poświęciły mu niewiele miejsca.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Opatrzność Boża czuwa nade mną

– Jestem sympatykiem Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi od wielu lat. Podoba mi się to, że bronicie fundamentalnej, a nie liberalnej wiary katolickiej oraz poruszacie temat prześladowań i działań przeciw naszemu Kościołowi. Martwię się tym chaosem, który jest obecnie w Kościele – mówi Pan Józef Łazaj należący do Apostolatu Fatimy od 2019 roku. W tym numerze naszego pisma prezentujemy jego świadectwo.

 

W tym roku będę obchodził z żoną 58. rocznicę ślubu i sam skończę 80 lat. Mamy dwójkę dzieci, oboje dali nam pięcioro wnuków i troje prawnuków. Wielokrotnie w swoim życiu doświadczyłem działania Opatrzności Bożej, której każdego dnia się powierzam i która nade mną czuwa, o czym jestem głęboko przekonany. Żeby nie być gołosłownym Pan Józef opowiada jedną z historii, która zdarzyła się, zanim przeszedł na emeryturę.

Świadectwo


W zakładzie pracy mieliśmy pasiekę. Pewnej czerwcowej niedzieli jechałem drogą leśną z Żyglinka do Nakła Śląskiego, przez Świerklaniec, by skontrolować lot pszczół. Żadnego ruchu na drodze, słońce świeciło wprost w oczy. Na liczniku skromne 120 km/h. W pewnym momencie, zupełnie nieoczekiwanie, w odległości około 10–15 metrów przed sobą zauważyłem przechodzącego, w poprzek drogi, łosia. Na hamowanie nie było już czasu, krzyknąłem tylko: „Jezu” i gwałtownie skręciłem w prawo, chcąc rowem ominąć potężne zwierzę. Nie potrafię odpowiedzieć, jak to się stało. Droga stosunkowo wąska, pobocza prawie nie było, a ja wyjechałem na drogę bez wstrząsu, bez uszkodzeń. Zatrzymałem się po kilkudziesięciu metrach. Cały trzęsący się z wrażenia, spojrzałem do tyłu – przez drogę przechodził drugi łoś. Gdy wracałem, oglądałem to miejsce. Nie mogłem uwierzyć, pobocze bardzo wąskie z wyrwami, wkopany kamienny słupek. Jakim cudem wyszedłem z tego cało, nie wiem. Mogłem tylko przypuszczać, że mój krzyk o pomoc został wysłuchany. Ten przypadek na wiele lat pozbawił mnie poczucia bezpieczeństwa przy jeździe przez las.

Rodzina szkołą życia i wiary


Urodziłem się w Woźnikach Śląskich. Pochodzę z wielodzietnej rodziny robotniczej. To była rodzina zwarta i kochająca się. Panowała w niej dyscyplina, której dziś w rodzinach brakuje. Ojciec pracował jako robotnik leśny, a pomagali mu najstarsi moi bracia. Mieliśmy też małe gospodarstwo. Kiedy ojciec wstawał o brzasku i szedł kosić łąkę, to ja szedłem później z młodszą siostrą Ireną tę trawę rozrzucać i suszyć, a kiedy on, spracowany po całym dniu, wieczorem, klękał przy łóżku, to dla mnie był to autorytet i widok, którego nigdy nie zapomnę. Wszyscy pracowali ciężko i choć przy pracy niewiele mówiło się o Bogu, to ten Bóg był zawsze blisko. Dla wszystkich było oczywiste, że w niedzielę idzie się do kościoła. Wiara nie podlegała żadnym wątpliwościom.

Szykany za sprzeciw


Skończyłem szkołę podstawową w miejscowości Dyrdy, liceum ogólnokształcące w Tarnowskich Górach, a 2-letnie technikum górnicze w Chorzowie-Batorym. Gdy w 1965 roku biskupi polscy napisali słynny list do biskupów niemieckich, komuniści organizowali masówki, podczas których krzyczano: „Jakim prawem przebaczają?”. Ja się odezwałem, broniąc polskich hierarchów; z tego powodu byłem gnębiony i nawet chciano mnie wyrzucić ze szkoły, ale wszystko skończyło się dobrze: zdobyłem tytuł technika-górnika i rozpocząłem pracę w odkrywkowej kopalni dolomitu i w tej branży, na wielu stanowiskach, przepracowałem aż do emerytury.

Wiary trzeba bronić!


Już w okresie komuny miałem świadomość, że naszej wiary trzeba bronić i z takim nastawieniem żyję cały czas, bo wciąż widzę, że jest ona atakowana przez system, później przez liberalizm. Po przejściu na emeryturę czytałem bardzo dużo książek katolickich i zgromadziłem bardzo bogatą bibliotekę religijną, w której największym skarbem jest mistyczne, cudowne dzieło Marii Valtorty, pt. Poemat Boga-Człowieka. Dzięki temu moja wiedza i świadomość religijna bardzo mocno się rozwijały.


Na Facebooku toczę na temat wiary zacięte dyskusje, w których wykorzystuję wiedzę zdobytą m.in. dzięki artykułom publikowanym w „Przymierzu z Maryją”. Prowadzę bloga, (myslebowierze.pl), gdzie publikuję artykuły poświęcone obronie wiary. Co istotne, na blogu tematy te są trwałe i dostępne, a na Facebooku są usuwane i znikają. Cieszę się z tego, co robię, i jestem przekonany, że są to działania niezbędne i konieczne, bo jeśli nie będziemy bronić naszej wiary, to jej przeciwnicy zapędzą nas do katakumb lub uznają, że jest to tylko nasza prywatna sprawa i wtedy nie będziemy mogli się w ogóle odzywać.

Moja książka


Zdecydowałem się nawet napisać książkę w obronie wiary, w której starałem się zestawić wszystkie elementy świata, które noszą znamiona cudów lub są cudami. Książka nosi tytuł Dlaczego? i jest opatrzona mottem: Dlaczego ludzie żyją dzisiaj tak, jakby Boga wcale nie było? Wydałem tę książkę za własne pieniądze, a cały nakład w większości rozdałem.


Oprac. JK

 


Listy od Przyjaciół
 

Szczęść Boże!

Jestem bardzo wdzięczna Redakcji za tak piękną pracę. 25-lecie istnienia Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi to dowód na to, że potrzebna jest taka działalność tysiącom polskich rodzin, jak również nam wszystkim. To pobudza serce i otwiera umysł na wiarę katolicką. Jeszcze raz serdecznie dziękuję za wyróżnienie w postaci pamiątkowego dyplomu i modlitwy Sługi Bożego Ks. Piotra Skargi.

Anna z Ostrowca Świętokrzyskiego

 

Szanowni Państwo!

Od dawna otrzymuję od Państwa „Przymierze z Maryją”. Na mojej ścianie też co roku wisi piękny kalendarz z Matką Bożą. Jakiś czas temu hojnie wspierałem Państwa działalność. Od tego czasu zdążyłem się ożenić, mam dwójkę wspaniałych dzieci. Razem z żoną wychowujemy je w duchu katolickim. Od czasu, gdy wspierałem Państwa moja sytuacja ekonomiczna nieco się pogorszyła, już nie jestem kawalerem, który swobodnie może dysponować swoimi zasobami. Może jednak wkrótce będę mógł wesprzeć Państwa działalność jakąś kwotą, bo uważam, że jest ona szlachetna i ważna.

Paweł


Szanowny Panie Prezesie!

Na wstępie pragnę Pana przeprosić za wieloletnie milczenie. Mimo braku reakcji z mojej strony, przysyłał mi Pan każdego roku kalendarz. Chociaż na to nie zasługiwałam, bardzo sobie to cenię. Kalendarze przypominają mi o każdym święcie kościelnym. Myślę, że miała w tym udział Fatimska Pani, której kapliczką obok naszego kościoła przez kilkanaście lat się opiekowałam. Od dwudziestu dwóch lat jestem na emeryturze, a głównym moim zajęciem są obecnie wizyty u lekarzy, w aptekach, na badaniach, no i oczywiście prace domowe. Kończąc, serdecznie Pana pozdrawiam, życzę wielu wspaniałych Przyjaciół, a przede wszystkim, aby Matka Najświętsza wspierała wszystkie inicjatywy podejmowane przez Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi.

Maria z Lubelskiego

 

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję za kolejną kampanię, od której zależy los i przyszłość naszej katolickiej Polski. Tak wielu Polaków zmieniło życie i poglądy po pandemii. Od nas, Apostołów, wymaga się budzenia sumień naszych rodaków, żeby nie odeszli od chrześcijańskich korzeni. Bóg zapłać za tak cudowne Wasze dzieło. Niech Wam Bóg błogosławi!

Anna z Małopolski

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Szanowny Panie Prezesie! Serdecznie dziękuję za dotychczasową korespondencję, która służy Czytelnikom w dziele popularyzacji Orędzia naszej Fatimskiej Pani, rozpala ogień patriotycznej miłości do naszej ukochanej Ojczyzny i podejmuje jakże niezbędną dla nas troskę o rozwój cywilizacji łacińskiej, a przede wszystkim jej trwanie w Europie i na świecie. Jestem Panu i Stowarzyszeniu, któremu Pan przewodzi, szczerze i serdecznie wdzięczny i mniemam, że tak czyni wielu Księży i Rodaków w Polsce i na emigracji. Niech te Wasze starania i trud wokół tej sprawy oraz tych tematów wynagrodzi Boża Opatrzność. Za przesłane egzemplarze „Przymierza z Maryją” serdecznie dziękuję. Staram się rozprowadzić je wśród moich najlepszych znajomych i przyjaciół.

Ks. Kazimierz

 

Szczęść Boże!

Dziękuję bardzo za piękny kalendarz „366 dni z Maryją” na 2024 rok, który poświęcony jest szkaplerzowi świętemu. Kalendarz jest bardzo ciekawy i pięknie wydany. Nie o wszystkich przedstawionych szkaplerzach wiedziałam, ale też nie wszystkie można przedstawić w kalendarzu ze względu na objętość. Tak samo jak Pana pragnieniem, tak również i moim jest, aby ten kalendarz trafił do jak największej liczby osób. Pozdrawiam serdecznie.

Lucyna z Bydgoszczy

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Na początku dziękuję serdecznie za przesłany kalendarz „366 dni z Maryją” na rok 2024. Dziękuję też za grudniowe „Przymierze z Maryją”. Dostałam również 4. numer „Apostoła Fatimy”. Przeczytałam list od Pana Prezesa i świadectwa ludzi, którzy są Apostołami Fatimy. Proponuje Pan, abym opowiedziała swoją historię. Moja historia nie jest niestety chwalebna. Żyłam bardzo daleko od Boga i Kościoła świętego. W zasadzie to nie było życie. Moja mama, bardzo pobożna niewiasta, modliła się za mnie, również kapłani modlili się za mnie. Kiedyś, gdy leżałam i czułam od nóg drętwienie, poczułam trzy pocałunki tak gorące i pełne miłości, że zapragnęłam żyć. Mama była przy mnie, wyciągnęłam ręce do niej i pomogła mi wstać. Teraz sama jestem mamą i wiem, co czuła moja, kiedy żyłam daleko od Boga…

Anna


Szczęść Boże!

Dziękuję za wielkie zaangażowanie i tak wspaniałe dzieło, jakie tworzycie. Dziękuję też za list, „Przymierze z Maryją” i drugi kalendarz z Maryją. W świątecznym „Przymierzu…” opisaliście różne ciekawe tematy związane z Bożym Narodzeniem np. jak godnie przeżyć Wigilię i narodziny Chrystusa. Dziękuję jeszcze za dwa wspaniałe upominki: szopkę bożonarodzeniową i kartę z modlitwą o triumf wiary katolickiej. Nie możemy ani na moment przestać działać na rzecz obrony wiary. Ja w miarę swoich możliwości finansowych, jak do tej pory, gdy zdrowie pozwoli, będę nadal wspierać Was swoim „groszem”… W modlitwach często polecam Bogu i Matce Najświętszej całe Stowarzyszenie. Szczęść Wam Boże na dalsze lata!

Z Panem Bogiem

Stefania z Płocka

 

Szanowni Państwo!

Mozambik jest jednym z najbiedniejszych państw świata i wszelka pomoc materialna, a nade wszystko duchowa, jest nieodzowna. Wsparcie Stowarzyszenia dla tych społeczności jest wielką radością, gdyż mogą z nadzieją budować swoją przyszłość i wieczność! Szczęść Wam Boże!

Marek z Lublina