Temat numeru
 
„Zdrówko” jest najważniejsze?
Ks. dr Radosław Kacprzak

Spotykając się z ludźmi z okazji różnych uroczystości, słyszymy często słowa: Życzę ci zdrowia, bo ono jest najważniejsze! Czy rzeczywiście jest to priorytet i o jakie zdrowie nam chodzi? Zastanówmy się więc, gdzie przebiega delikatna granica w naszym życiu, polegająca na zachowaniu właściwych proporcji między zdrowiem duchowym i fizycznym.

 

Współczesna kultura nie zawsze potrafi podpowiedzieć, jak w integralny sposób zadbać o siebie, tak by w zdrowym ciele był też zdrowy duch. Czasami można bowiem popaść w skrajności. Z jednej strony pojawia się zaniedbanie zdrowia fizycznego i postawa typu: Jezus jest najlepszym Lekarzem, On mnie uzdrowi bez ludzkiej pomocy, wystarczy się pomodlić i sprawa jest załatwiona. Można też jednak popaść w inną skrajność i tak przesadnie dbać o swoje zdrowie fizyczne, że stanie się to swoistym bożkiem.


Spróbujmy zatem zastanowić się, jaka jest właściwa recepta na troskę o zdrowie w wymiarze duchowym, cielesnym, ale także psychicznym?


Choroba – szansa czy porażka?


Doświadczenie cierpienia, z którym spotykamy się na co dzień, może wywołać różne reakcje na „nieproszonego gościa”, jakim jest choroba. W takich chwilach zarówno osoba chora, ale także ci, którzy się z nią spotykają, mogą przeżywać różne stany emocjonalne. Dobrze jest uświadomić sobie, że każdy z nas ma prawo do własnego zdania i nie warto narzucać swojej wizji w tej dość trudnej sytuacji. Najbardziej kryzysowym momentem jest zazwyczaj chwila, gdy o chorobie dowiadujemy się nagle i nie wiemy, jak ona będzie przebiegała. Warto już na samym początku stanąć w prawdzie i nie wypierać tej sytuacji z przestrzeni duchowo-emocjonalnej. Mogą bowiem w takich chwilach pojawić się też różne pytania, na które nie jest łatwo znaleźć proste odpowiedzi.


Z mojego długiego doświadczenia posługi kapelana szpitala wynika, że te osoby, które nie pytały o to, dlaczego ich spotkała ta choroba, a raczej postawiły sobie pytanie o to, jak przejść przez życie w tym stanie, o wiele łatwiej znosiły swoje cierpienie. Prawdą jest, że każda choroba powoduje pewnego rodzaju spustoszenie w naszej psychice, ale także w relacji z Bogiem, innymi i samym sobą. Taka niełatwa sytuacja może sprawić, że pojawią się momenty buntu, wycofania, a nawet niechęci do spotkań z ludźmi oraz osobistej modlitwy. W takich chwilach wiele zależy od osoby chorej, która powie sobie po prostu: Mam prawo tak się czuć, to jest całkiem naturalne, daję sobie czas i pozwalam sobie na to, co jest teraz. Najgorzej jest, gdy chorzy słyszą słowa taniego pocieszenia: Będzie dobrze, nie martw się. Tego rodzaju komunikaty często wzbudzają w nich bunt i frustrację, a nawet agresję.


Kluczowym momentem w takich chwilach jest obecność przy osobie chorej i postawa słuchania. Tego typu zachowanie sprawia, że osoba cierpiąca widzi często nadzieję i szansę powrotu do zdrowia albo twórczego przejścia przez próbę, jaka ją spotkała.


Wiele razy w czasie rozmów z ludźmi chorymi słyszałem budujące świadectwa, że doświadczenie choroby było okazją do przewartościowania swojego życia, a także umocnienia się od strony duchowej. Potrzebny był jednak czas, by przekonać się, że choroba stała się szansą, żeby lepiej poznać samego siebie i zaufać Panu Bogu w tym doświadczeniu. Widziałem też wyraźnie, że w takich trudnych momentach – mówiąc językiem psychologicznym – dużym zasobem była wiara, która pomagała zwłaszcza w chwilach kryzysowych. Takie osoby często powtarzały, że patrząc na krzyż, widzą sens swojego cierpienia i taka lekcja, choć często trudna do zrozumienia, jest pomocą w rozwoju duchowym.


Choroba – kto zawinił?


W Ewangelii według św. Jana w sytuacji cierpienia niewidomego od urodzenia pojawia się pytanie o to, kto zgrzeszył w jego przypadku: on czy jego rodzice? Jezus odpowiada precyzyjnie, że ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale stało się tak, aby się na nim objawiły sprawy Boże (zob. J 9,1–3). Taka odpowiedź zaprasza do spojrzenia na cierpienie w dwóch aspektach. Ze strony człowieka może pojawić się cierpienie zawinione, którego przyczyną jest złe wykorzystanie daru wolności oraz grzeszne życie. W takich sytuacjach często ludzie pomijają Boże przykazania i żyjąc bez odniesienia do nich, ponoszą skutki swoich złych wyborów oraz decyzji. Wtedy nie można mieć pretensji do Pana Boga, bo On obdarzył nas rozumem i wolną wolą po to, abyśmy we właściwy sposób korzystali z tych darów. Przypominam tu sobie rozmowę z pacjentem szpitala, w którym posługiwałem wiele lat. Powiedział on do mnie wówczas: Gdyby ludzie częściej przestrzegali Bożych przykazań, wielu z nich ­uniknęłoby ­tragedii i cierpienia. Bóg bowiem tak zaplanował nasze życie, abyśmy dzięki przykazaniom się nie pogubili i żyli we właściwy, odpowiedzialny sposób. W świecie niepotrzebne byłyby inne tak skomplikowane prawa i zasady, bo mądrzejszego od Pana Boga nie było i nie będzie.


Kiedy czytamy Pismo Święte, niejednokrotnie dostrzegamy, że Bóg automatycznie nie chroni ludzi przed skrajnie trudnym położeniem. Papież Benedykt XVI powiedział na początku swojego pontyfikatu ważne słowa: Cierpimy z powodu cierpliwości Boga. Tymczasem wszyscy potrzebujemy Jego cierpliwości.


Obok cierpienia zawinionego przez człowieka istnieje też takie, które jest dla nas wielkim znakiem zapytania. I wtedy, gdy ktoś nas zapyta, dlaczego tak się dzieje, najbezpieczniej jest odpowiedzieć „nie wiem” i pozwolić sobie na ciszę. Inne tłumaczenia nie dadzą bowiem jasnej odpowiedzi na ten problem. Znany amerykański pasterz Sługa Boży abp Fulton Sheen powiedział: Gdy człowiek dźwiga na swoich ramionach jakiś ciężar, może poczuć ulgę na dwa sposoby: albo jego ciężar stanie się lżejszy, albo jego ramiona staną się silniejsze. Bóg postępuje czasem z nami właśnie w ten drugi sposób. To jest ważna podpowiedź w kontekście pytania o to, kto zawinił w przypadku choroby. Bóg nigdy nie zostawia nas samych. Jezusowe słowa, podkreślające, że w przypadku cierpienia, którego nie rozumiemy, objawia się chwała Boża, są zaproszeniem, by spojrzeć na taką sytuację z perspektywy wiary. Świat, w którym próbuje się dziś uczynić Boga nieobecnym, podkreśla, że cierpienie jest bezsensownym zagrożeniem, tajemnicą i problemem, na który nie ma właściwej recepty. Jeden z pacjentów powiedział mi kiedyś, że on paradoksalnie po wielu latach dziękuje Bogu za cierpienie, bo choć jest sparaliżowany fizycznie, to jednak nie jest już sparaliżowany duchowo. Takie świadectwo można wypowiedzieć zapewne dopiero po pewnym procesie dojrzewania duchowego, w którym pojawiały się różne etapy.


Chrystus odpowiada na nasze pytania o cierpienie, utożsamiając się wiele razy z cierpiącymi i mówi: Jestem w tym doświadczeniu z Tobą, biorę na siebie Twój ból. Ktoś pięknie powiedział, że na pytanie o sens cierpienia niezawinionego Pan Jezus nie odpowiada nam z wysokości akademickiej katedry, ale z wysokości Krzyża.


Miłość – recepta na cierpienie


Św. Jan Paweł II w Liście apostolskim Salvifici Doloris podpowiada nam: Aby móc poznać prawdziwą odpowiedź na pytanie „dlaczego cierpienie”, musimy skierować nasze spojrzenie na objawienie Bożej miłości, ostatecznego źródła sensu wszystkiego, co istnieje. Miłość jest też najpełniejszym źródłem sensu cierpienia, które pozostaje zawsze tajemnicą: zdajemy sobie sprawę, że wszelkie nasze wyjaśnienia będą zawsze niewystarczające i nieadekwatne. Chrystus pozwala nam wejść w tajemnicę i odkryć „dlaczego cierpienie”, o ile jesteśmy zdolni pojąć wzniosłość miłości Bożej (por. SD, 13). Takie słowa są cenną wskazówką, by w doświadczeniu choroby i cierpienia zapytać się o miłość do siebie, Pana Boga i drugiego człowieka. Miłość idzie razem w parze z odpowiedzialnością.


Św. Tomasz z Akwinu pisał, że łaska bazuje na naturze. Taka podpowiedź jest zaproszeniem, by w odpowiedzialny sposób zadbać o swoje zdrowie fizyczne nie czyniąc z niego bożka, ale przypatrując się temu, co się dzieje z naszym ciałem. Zaopiekowanie się nim zwłaszcza wtedy, gdy pojawia się cierpienie, jest wyrazem naszej miłości wobec samego siebie, ale także dbaniem o wypełnianie piątego przykazania Dekalogu. Gdy zatem przeżywamy cierpienie fizyczne, warto skorzystać z profesjonalnej pomocy medycznej, by poszukać źródła swojej choroby i jak najszybciej podjąć stosowne leczenie.


W stanach chorobowych istotne jest także zadbanie o swoją psychikę. Korzystanie z profesjonalnego wsparcia terapeutycznego jest dużą pomocą w odzyskiwaniu siły. Dobrze przeżyta psychoterapia, podczas której nie narzuca się własnych rozwiązań, ale próbuje się wzmocnić pacjenta, jest dobrym krokiem ku zdrowiu. W takim procesie pacjent może lepiej poznać i pokochać samego siebie oraz odkryć osobiste zasoby, które będą dla niego wsparciem. Warto dziś skończyć ze stygmatyzacją ludzi, którzy przeżywają w cierpieniu także problemy natury psychicznej. Profesjonalna pomoc medyczna w takich momentach może być także dużą pomocą w odzyskiwaniu zdrowia duchowego i właściwego obrazu Pana Boga. Niezwykle ważnym elementem jest tutaj także rozpoznawanie swoich emocji. Właściwe zaopiekowanie się swoimi stanami emocjonalnymi oraz łagodność wobec samego siebie jest istotnym elementem w procesie zdrowienia.


Najważniejsza jest troska o zdrowie duchowe


Człowiek wierzący jest zaproszony, by odkryć przede wszystkim, że ostatecznie najważniejsze jest zadbanie o swoje zdrowie duchowe. Jest to często możliwe, gdy we właściwy sposób zatroszczyliśmy się o nasze ciało i psychikę. Dobrze jest uszanować decyzję osoby chorej i we właściwym momencie zaproponować takie wsparcie, które będzie cennym umocnieniem duchowym. Podkreśla się, że ­prawdziwa miłość to tak naprawdę obecność i bliskość! Wspierając osobę chorą, nie warto narzucać się na siłę i „przemocowo” proponować przyjęcia Sakramentów Świętych. Warto poczekać, by sama osoba chora dojrzała do spotkania z Bogiem w Sakramentach Świętych, które nie działają magicznie i automatycznie, ale jako dar od Pana Boga umacniają wiarę tego, kto je przyjmuje.


Kiedy czytamy Ewangelię, wiele razy przekonujemy się o tym, że Jezus Chrystus w sytuacji choroby pytał o wiarę i dokonywał cudów uzdrowienia ze względu na wiarę. Patrząc na Jego życie, możemy też wyraźnie zauważyć, że jako Bóg i człowiek dbał w Swoim życiu o integrację ciała, psychiki i ducha. Kiedy bowiem potrzebował odpoczynku, potrafił zadbać o swój sen i zareagować dopiero wtedy, gdy inni Go prosili o pomoc. Mistrz z Nazaretu pielęgnował zdrowe relacje, odwiedzając swoich przyjaciół – Marię, Martę i Łazarza. Umiał też wyrazić swoje emocje, tj. radość, smutek, a nawet złość, o której czytamy w ewangelicznej opowieści o kupcach i bankierach w Świątyni Jerozolimskiej. Spotkanie z Bogiem nie może być bowiem traktowane jako miejsce targowiska i robienia z Nim osobistych interesów.


Zbawiciel daje nam wyraźny przykład, że najważniejsza jest troska o ducha. Wiele razy czytamy, że udawał się na miejsce pustynne, by rozmawiać z Ojcem. Takie chwile przeżywane na osobności i w ciszy były dla Niego ważną przestrzenią do podejmowania istotnych decyzji. W obliczu cierpienia wyrażał smutek i lęk, ale w ostateczności podkreślał: Ojcze, nie moja, ale Twoja wola niech się stanie. Taka postawa jest inspiracją dla każdego z nas, by w doświadczeniu choroby szukać woli Bożej w naszym życiu. Choć nie zawsze potrafimy zrozumieć, co jest przyczyną tak przykrej życiowej próby, to jednak Bóg, gdy pozwolimy się Mu poprowadzić, pokaże nam, że w tych chwilach jest z nami. Wszystko jest bowiem po to, by objawiły się w nas sprawy Boże.

 

Kto wierzy, nigdy nie jest sam – te słowa papieża Benedykta XVI są cenną inspiracją, by w doświadczeniu choroby prosić o silną wiarę dla siebie i innych…



NAJNOWSZE WYDANIE:
Cudotwórca z Libanu
Święci są naszymi sprzymierzeńcami, przewodnikami w drodze do Nieba. Spójrzmy na ich żywoty. To ludzie z krwi i kości, którzy jednak bezkompromisowo wybrali w życiu Boga. Z miłości do Chrystusa i w trosce o zbawienie swoje oraz bliźnich zaparli się siebie, odrzucili fałszywe „błyskotki” tego świata. W tym numerze przedstawiamy pustelnika, który w swym uniżeniu chciał być zapomniany przez wszystkich – św. Charbela Makhloufa.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 

Kocham Boga i ludzi


Pani Zofia Kłakowicz wspiera Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi od 2007 roku. Urodziła się w miejscowości Stary Las koło Głuchołaz w województwie opolskim. Tam należała do parafii pod wezwaniem św. Marcina, w której przyjęła wszystkie sakramenty. Po zawarciu małżeństwa, którego 60. rocznicę będzie obchodziła z mężem w przyszłym roku, przeprowadziła się do sąsiedniego Nowego Lasu, do parafii pw. św. Jadwigi Śląskiej. 

– Kocham Boga, kocham ludzi i dobrze mi z tym. W domu urządziłam „kaplicę”: krzyż Trójcy Świętej, figury Boga Ojca, Jezusa Miłosiernego, Jezusa Chrystusa – Króla Polski i naszych rodzin oraz figurę Matki Bożej oraz wielu świętych.


Bóg mnie prowadzi


– Ja jestem tylko po siedmiu klasach szkoły podstawowej. Nie miałam możliwości dłużej się uczyć, bo ojciec był inwalidą, mama była po pobycie na Syberii, a poza mną mieli jeszcze troje dzieci i trzeba było ciężko pracować w polu. To niesamowite, jak Pan Bóg mnie prowadził w moim życiu.

Wraz z mężem ufamy Bogu i Go kochamy. Mamy gospodarkę, hodujemy kury, uprawiamy ziemniaki, owoców się pełno u nas rodzi, robimy przetwory, dzielimy się z ludźmi. Ze zdrowiem już różnie bywa, ale nie dajemy się, a córka Katarzyna nam pomaga. Córka mieszka w Bielsku-Białej, wyposaża apteki i szpitale, otwiera i projektuje ludziom apteki. Ma bardzo dobrego męża.


Maryja otarła moje łzy


– Syn Jan zmarł w tamtym roku. To był bardzo dobry człowiek dla ludzi, znana osoba w powiecie. Był mechanikiem samochodowym, miał swój warsztat i dobrze wykonywał swoją pracę. Jego syn i córka teraz pracują w tym warsztacie.

– W tamtym roku, podczas oktawy Bożego Ciała, w święto Najświętszego Serca Pana Jezusa pochowaliśmy go, a w tym roku Matka Boża otarła mi łzy, bo akurat w oktawie zaprosiła mnie do Fatimy. Pan Bóg dał, że córka też skorzystała i była ze mną w tym miejscu, bo też bardzo kocha Pana Boga. Uważam, że to była też nagroda z Nieba.


Z Apostolatem w Fatimie


– Przed wyjazdem do Fatimy córka mi mówiła: „Mamuś, to jest jakieś Stowarzyszenie, ty pieniądze dajesz, a dzisiaj świat jest jaki jest; nie byłaś tam, nie wiesz. Trzeba wziąć pieniądze, bo nie wiadomo, jak będzie. Może trzeba będzie za nocleg zapłacić, może za jakieś obiady”. Ona wzięła i ja wzięłam i był kłopot, bo faktycznie, co się okazało – i to nas bardzo zaskoczyło – że wszystko było domknięte, wszystko było zadbane, była bardzo dobra opieka…

Co było dla mnie bardzo fajne, to pierwsze przeżycie, jeszcze w Krakowie, w hotelu, gdy pan prezes bardzo miło nas przywitał, z uśmiechem i serdecznością, słowami: „Szczęść Boże”. To było dla mnie takie piękne!

Na pielgrzymce poznaliśmy pracowników Stowarzyszenia; moja córka dużo z nimi przebywała. Pani przewodnik powiedziała, że taka paczka, jak nasza, to jest mało spotykana. Było pięknie, nie było kłopotów i na wszystko było dużo czasu. Córka dbała o mnie i Bogu dzięki, że była ze mną. Ja wiem, że to był palec Boży i zasługa Matki Bożej.

W Fatimie wychodziłam trochę wcześniej na Mszę Świętą o szóstej rano. Mieliśmy kapłana, z którym dużo rozmawiałam. Zamówiliśmy Mszę Świętą za Stowarzyszenie, za pracowników Stowarzyszenia oraz ich rodziny i ksiądz ją odprawił. Chcieliśmy w ten sposób wynagrodzić i żeby Pan Bóg Wam wynagrodził, Waszym rodzinom i całej organizacji.


Podziękowania


– Dziękuję Bogu Najwyższemu, Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu, a także Matce Najświętszej za wielkie łaski, którymi mnie obdarzyli. Dziękuję, że żyję bez żadnych uszczerbków na ciele. Jestem pewna, że Pan Jezus czuwa nade mną. Jest to znak, że krzyż jest naszą obroną zawsze, a szczególnie na te ostateczne czasy. Za wszystkie łaski i błogosławieństwa dla mnie i całej rodziny serdecznie dziękuję Stwórcy. Twoja cześć i chwała, po wszystkie wieki wieków. Amen. Wdzięczna Twoja służebnica Zofia.


Oprac. JK


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Pragnę podziękować za wszelkie informacje, broszury i książeczki, jakie otrzymuję od Państwa. Najbardziej cieszy mnie wydawane „Przymierze z Maryją”, ponieważ wiele trudnych spraw zostaje przedstawionych w klarowny sposób, wnosi wiele radości, ale przede wszystkim przybliża nam drogę do naszego Ojca. Czasami trzeba wrócić do początku i odnaleźć siebie, a to niełatwe. Wy w tym pomagacie. I róbcie to nadal, bo tego potrzebujemy.

„Przymierze z Maryją” jest początkiem. I z tego zrezygnować nie warto. To moje skromne zdanie, które podyktowane jest szczerą troską o byt „Przymierza…”. Sama jestem w trudnej sytuacji finansowej, dwoje dzieci uczących się poza domem to niemałe koszty. I dlatego z mężem postanowiliśmy ograniczyć wszystko do minimum przez jakiś czas, żeby stać nas było na utrzymanie domu. W dzisiejszych czasach jest to niełatwe zadanie, bo przez ostatnie lata przyzwyczailiśmy się do spełniania wszystkich swoich pragnień i zachcianek i nas też to się tyczy. Jednak trzeba wybrać, co w danym momencie jest ważniejsze. Nawet w pewnym momencie rozważaliśmy rezygnację z comiesięcznego datku na rzecz Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi, ale moje sumienie by tego nie zniosło, więc nadal będziemy Państwa wspierać finansowo oraz codzienną modlitwą. Proszę Was zarazem o modlitwę za moją rodzinę, by wspólnie umiała przetrwać trudne chwile. Ja nie mogę ofiarować nic poza tym. Zatem bardzo mi przykro, że tak jest, ale z ufnością patrzę w przyszłość i wiem, że będziemy oglądać owoce Waszej działalności. Serdecznie pozdrawiam i polecam Was opiece naszej Matuchny Matki Bożej Rychwałdzkiej.

Dagmara z mężem



Szanowni Państwo

Bardzo dziękuję za Wasz wkład w krzewienie prawd wiary. Pragnę podziękować za otrzymane materiały edukacyjne, które poszerzają moją wiedzę religijną. Życzę Wam błogosławieństwa Bożego i obfitych łask w działalności. Trzeba dbać o to, aby wiara nie wygasła. Szczęść Wam Boże!

Jadwiga

 

 

Szczęść Boże!

Dziękuję za prowadzenie tak pięknych i potrzebnych akcji katolickich. W miarę moich możliwości wspieram Was w tym pięknym dziele materialnie i duchowo. Życzę Wam, abyście kontynuowali to dzieło jak najdłużej. Pozdrawiam serdecznie!

Janina z Krakowa

 

 

Szanowny Panie Prezesie

Wspominając niedawną konferencję „Czy chrześcijanie są skazani na ewolucję”, chciałbym bardzo podziękować za niezwykłą możliwość uczestniczenia w niej. Jest to dla mnie jedyna okazja do kontaktu na żywo z najwybitniejszymi naukowcami, którzy sami odnaleźli właściwą drogę prawdy, a teraz wskazują ją innym. Takie spotkanie to coś absolutnie bezcennego, co będę wspominał jako najpiękniejsze chwile w moim życiu. Pragnę podziękować wszystkim osobom zaangażowanym w to niezwykle ważne przedsięwzięcie.

Te wszystkie dzieła, co zrozumiałe, wymagają poświęcenia oraz wsparcia również finansowego. Chyba wszyscy to rozumieją, widząc przecież efekty Państwa działalności, ale zapewne widzi to również ta druga strona, która robi wszystko, aby to zniszczyć, co jest najlepszym dowodem na właściwy kierunek Państwa działalności. Doskonale zdają sobie z tego sprawę wszystkie siły, które wiedzą, że tego ewolucjonistycznego matactwa zapewne nie da się już długo utrzymać. Myślę, że właśnie dlatego sam plan zniszczenia musi być doskonały i właśnie dlatego postanowiono uderzyć w korzenie, czyli członków Państwa organizacji, tak, by nie mogli wesprzeć dalszego rozwoju tych dzieł.

Rozwiązania, które obecnie wdraża się w firmach produkcyjnych, to kierunek dokładnie wskazany przez śp. Pana Krzysztofa Karonia w polecanym przez niego filmie „Amerykańska fabryka” – dostępnym na Netflixie. Plan, który przygotowany jest krok po kroku dla wszystkich narodów. Myślę, że dlatego choć chcielibyśmy ogromnie pomóc dalszemu rozwojowi Państwa działalności, to będzie to coraz trudniejsze.

Rozwój Państwa wszechstronnej działalności na polu wiary – (by wspomnieć choćby o Apostolacie Fatimy czy piśmie „Przymierze z Maryją”), historii, polityki, prawa – Ordo Iuris, nauki – „Polonia Christiana” i informacji – PCh24.pl, Klubie Przyjaciół, to wszystko z dumą przypomina mi, że jestem Polakiem, a moi bracia i siostry, twórcy tych pięknych dzieł, przypominają mi o właściwej postawie moralnej.

Temat ewolucji inspirował mnie, odkąd pamiętam. Brakujące ogniwo, które „na pewno jest” i „niebawem wam go ukażemy”, to temat flagowy wszystkich „naukowych czasopism”. A ja, posiadając jedynie maturę, mam nadzieję, że większość wykładów rozumiem, bo przedstawione są w takiej formie, aby wszyscy mogli zobaczyć to, co najwybitniejszym umysłom udało się dostrzec pod mikroskopem. Ich geniusz dodatkowo polega na obserwacji zjawisk zachodzących w ułamkach sekund w mikro i makroskali.

Podsumowując, w mojej skromnej opinii pomysł udostępnienia tej wiedzy wszystkim chętnym jest wyrazem chrześcijańskiej miłości, wskazującej właściwą drogę do Boga. Przecież to nasz Stwórca oddał nam ziemię, abyśmy czynili ją sobie poddaną, nie czyniąc wiedzy tajemną, tylko dla wybranych. Jeszcze raz niech będzie mi wolno podziękować za całą działalność Państwa organizacji.

Z wyrazami szacunku

Czytelnik

 

 

Szczęść Boże!

Wasza działalność zasługuje na szacunek i podziw! Otwieracie drzwi do serc ludzi zagubionych, pokazujecie inną drogę – uświadamiając, że życie to nie tylko praca, ale przede wszystkim duchowe potrzeby, które dają nadzieję i siłę do życia. Walczcie o serca, które są jeszcze uśpione. Powodzenia!

Anna z Mysłowic

 

 

Szczęść Boże!

Pragnę z całego serca podziękować za dwumiesięcznik „Przymierze z Maryją”. Od kilku lat gości on w moim rodzinnym domu, niosąc umocnienie duchowe, światło i pokój. I niech tak pozostanie jak najdłużej.

Daniel