Spotykając się z ludźmi z okazji różnych uroczystości, słyszymy często słowa: Życzę ci zdrowia, bo ono jest najważniejsze! Czy rzeczywiście jest to priorytet i o jakie zdrowie nam chodzi? Zastanówmy się więc, gdzie przebiega delikatna granica w naszym życiu, polegająca na zachowaniu właściwych proporcji między zdrowiem duchowym i fizycznym.
Współczesna kultura nie zawsze potrafi podpowiedzieć, jak w integralny sposób zadbać o siebie, tak by w zdrowym ciele był też zdrowy duch. Czasami można bowiem popaść w skrajności. Z jednej strony pojawia się zaniedbanie zdrowia fizycznego i postawa typu: Jezus jest najlepszym Lekarzem, On mnie uzdrowi bez ludzkiej pomocy, wystarczy się pomodlić i sprawa jest załatwiona. Można też jednak popaść w inną skrajność i tak przesadnie dbać o swoje zdrowie fizyczne, że stanie się to swoistym bożkiem.
Spróbujmy zatem zastanowić się, jaka jest właściwa recepta na troskę o zdrowie w wymiarze duchowym, cielesnym, ale także psychicznym?
Choroba – szansa czy porażka?
Doświadczenie cierpienia, z którym spotykamy się na co dzień, może wywołać różne reakcje na „nieproszonego gościa”, jakim jest choroba. W takich chwilach zarówno osoba chora, ale także ci, którzy się z nią spotykają, mogą przeżywać różne stany emocjonalne. Dobrze jest uświadomić sobie, że każdy z nas ma prawo do własnego zdania i nie warto narzucać swojej wizji w tej dość trudnej sytuacji. Najbardziej kryzysowym momentem jest zazwyczaj chwila, gdy o chorobie dowiadujemy się nagle i nie wiemy, jak ona będzie przebiegała. Warto już na samym początku stanąć w prawdzie i nie wypierać tej sytuacji z przestrzeni duchowo-emocjonalnej. Mogą bowiem w takich chwilach pojawić się też różne pytania, na które nie jest łatwo znaleźć proste odpowiedzi.
Z mojego długiego doświadczenia posługi kapelana szpitala wynika, że te osoby, które nie pytały o to, dlaczego ich spotkała ta choroba, a raczej postawiły sobie pytanie o to, jak przejść przez życie w tym stanie, o wiele łatwiej znosiły swoje cierpienie. Prawdą jest, że każda choroba powoduje pewnego rodzaju spustoszenie w naszej psychice, ale także w relacji z Bogiem, innymi i samym sobą. Taka niełatwa sytuacja może sprawić, że pojawią się momenty buntu, wycofania, a nawet niechęci do spotkań z ludźmi oraz osobistej modlitwy. W takich chwilach wiele zależy od osoby chorej, która powie sobie po prostu: Mam prawo tak się czuć, to jest całkiem naturalne, daję sobie czas i pozwalam sobie na to, co jest teraz. Najgorzej jest, gdy chorzy słyszą słowa taniego pocieszenia: Będzie dobrze, nie martw się. Tego rodzaju komunikaty często wzbudzają w nich bunt i frustrację, a nawet agresję.
Kluczowym momentem w takich chwilach jest obecność przy osobie chorej i postawa słuchania. Tego typu zachowanie sprawia, że osoba cierpiąca widzi często nadzieję i szansę powrotu do zdrowia albo twórczego przejścia przez próbę, jaka ją spotkała.
Wiele razy w czasie rozmów z ludźmi chorymi słyszałem budujące świadectwa, że doświadczenie choroby było okazją do przewartościowania swojego życia, a także umocnienia się od strony duchowej. Potrzebny był jednak czas, by przekonać się, że choroba stała się szansą, żeby lepiej poznać samego siebie i zaufać Panu Bogu w tym doświadczeniu. Widziałem też wyraźnie, że w takich trudnych momentach – mówiąc językiem psychologicznym – dużym zasobem była wiara, która pomagała zwłaszcza w chwilach kryzysowych. Takie osoby często powtarzały, że patrząc na krzyż, widzą sens swojego cierpienia i taka lekcja, choć często trudna do zrozumienia, jest pomocą w rozwoju duchowym.
Choroba – kto zawinił?
W Ewangelii według św. Jana w sytuacji cierpienia niewidomego od urodzenia pojawia się pytanie o to, kto zgrzeszył w jego przypadku: on czy jego rodzice? Jezus odpowiada precyzyjnie, że ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale stało się tak, aby się na nim objawiły sprawy Boże (zob. J 9,1–3). Taka odpowiedź zaprasza do spojrzenia na cierpienie w dwóch aspektach. Ze strony człowieka może pojawić się cierpienie zawinione, którego przyczyną jest złe wykorzystanie daru wolności oraz grzeszne życie. W takich sytuacjach często ludzie pomijają Boże przykazania i żyjąc bez odniesienia do nich, ponoszą skutki swoich złych wyborów oraz decyzji. Wtedy nie można mieć pretensji do Pana Boga, bo On obdarzył nas rozumem i wolną wolą po to, abyśmy we właściwy sposób korzystali z tych darów. Przypominam tu sobie rozmowę z pacjentem szpitala, w którym posługiwałem wiele lat. Powiedział on do mnie wówczas: Gdyby ludzie częściej przestrzegali Bożych przykazań, wielu z nich uniknęłoby tragedii i cierpienia. Bóg bowiem tak zaplanował nasze życie, abyśmy dzięki przykazaniom się nie pogubili i żyli we właściwy, odpowiedzialny sposób. W świecie niepotrzebne byłyby inne tak skomplikowane prawa i zasady, bo mądrzejszego od Pana Boga nie było i nie będzie.
Kiedy czytamy Pismo Święte, niejednokrotnie dostrzegamy, że Bóg automatycznie nie chroni ludzi przed skrajnie trudnym położeniem. Papież Benedykt XVI powiedział na początku swojego pontyfikatu ważne słowa: Cierpimy z powodu cierpliwości Boga. Tymczasem wszyscy potrzebujemy Jego cierpliwości.
Obok cierpienia zawinionego przez człowieka istnieje też takie, które jest dla nas wielkim znakiem zapytania. I wtedy, gdy ktoś nas zapyta, dlaczego tak się dzieje, najbezpieczniej jest odpowiedzieć „nie wiem” i pozwolić sobie na ciszę. Inne tłumaczenia nie dadzą bowiem jasnej odpowiedzi na ten problem. Znany amerykański pasterz Sługa Boży abp Fulton Sheen powiedział: Gdy człowiek dźwiga na swoich ramionach jakiś ciężar, może poczuć ulgę na dwa sposoby: albo jego ciężar stanie się lżejszy, albo jego ramiona staną się silniejsze. Bóg postępuje czasem z nami właśnie w ten drugi sposób. To jest ważna podpowiedź w kontekście pytania o to, kto zawinił w przypadku choroby. Bóg nigdy nie zostawia nas samych. Jezusowe słowa, podkreślające, że w przypadku cierpienia, którego nie rozumiemy, objawia się chwała Boża, są zaproszeniem, by spojrzeć na taką sytuację z perspektywy wiary. Świat, w którym próbuje się dziś uczynić Boga nieobecnym, podkreśla, że cierpienie jest bezsensownym zagrożeniem, tajemnicą i problemem, na który nie ma właściwej recepty. Jeden z pacjentów powiedział mi kiedyś, że on paradoksalnie po wielu latach dziękuje Bogu za cierpienie, bo choć jest sparaliżowany fizycznie, to jednak nie jest już sparaliżowany duchowo. Takie świadectwo można wypowiedzieć zapewne dopiero po pewnym procesie dojrzewania duchowego, w którym pojawiały się różne etapy.
Chrystus odpowiada na nasze pytania o cierpienie, utożsamiając się wiele razy z cierpiącymi i mówi: Jestem w tym doświadczeniu z Tobą, biorę na siebie Twój ból. Ktoś pięknie powiedział, że na pytanie o sens cierpienia niezawinionego Pan Jezus nie odpowiada nam z wysokości akademickiej katedry, ale z wysokości Krzyża.
Miłość – recepta na cierpienie
Św. Jan Paweł II w Liście apostolskim Salvifici Doloris podpowiada nam: Aby móc poznać prawdziwą odpowiedź na pytanie „dlaczego cierpienie”, musimy skierować nasze spojrzenie na objawienie Bożej miłości, ostatecznego źródła sensu wszystkiego, co istnieje. Miłość jest też najpełniejszym źródłem sensu cierpienia, które pozostaje zawsze tajemnicą: zdajemy sobie sprawę, że wszelkie nasze wyjaśnienia będą zawsze niewystarczające i nieadekwatne. Chrystus pozwala nam wejść w tajemnicę i odkryć „dlaczego cierpienie”, o ile jesteśmy zdolni pojąć wzniosłość miłości Bożej (por. SD, 13). Takie słowa są cenną wskazówką, by w doświadczeniu choroby i cierpienia zapytać się o miłość do siebie, Pana Boga i drugiego człowieka. Miłość idzie razem w parze z odpowiedzialnością.
Św. Tomasz z Akwinu pisał, że łaska bazuje na naturze. Taka podpowiedź jest zaproszeniem, by w odpowiedzialny sposób zadbać o swoje zdrowie fizyczne nie czyniąc z niego bożka, ale przypatrując się temu, co się dzieje z naszym ciałem. Zaopiekowanie się nim zwłaszcza wtedy, gdy pojawia się cierpienie, jest wyrazem naszej miłości wobec samego siebie, ale także dbaniem o wypełnianie piątego przykazania Dekalogu. Gdy zatem przeżywamy cierpienie fizyczne, warto skorzystać z profesjonalnej pomocy medycznej, by poszukać źródła swojej choroby i jak najszybciej podjąć stosowne leczenie.
W stanach chorobowych istotne jest także zadbanie o swoją psychikę. Korzystanie z profesjonalnego wsparcia terapeutycznego jest dużą pomocą w odzyskiwaniu siły. Dobrze przeżyta psychoterapia, podczas której nie narzuca się własnych rozwiązań, ale próbuje się wzmocnić pacjenta, jest dobrym krokiem ku zdrowiu. W takim procesie pacjent może lepiej poznać i pokochać samego siebie oraz odkryć osobiste zasoby, które będą dla niego wsparciem. Warto dziś skończyć ze stygmatyzacją ludzi, którzy przeżywają w cierpieniu także problemy natury psychicznej. Profesjonalna pomoc medyczna w takich momentach może być także dużą pomocą w odzyskiwaniu zdrowia duchowego i właściwego obrazu Pana Boga. Niezwykle ważnym elementem jest tutaj także rozpoznawanie swoich emocji. Właściwe zaopiekowanie się swoimi stanami emocjonalnymi oraz łagodność wobec samego siebie jest istotnym elementem w procesie zdrowienia.
Najważniejsza jest troska o zdrowie duchowe
Człowiek wierzący jest zaproszony, by odkryć przede wszystkim, że ostatecznie najważniejsze jest zadbanie o swoje zdrowie duchowe. Jest to często możliwe, gdy we właściwy sposób zatroszczyliśmy się o nasze ciało i psychikę. Dobrze jest uszanować decyzję osoby chorej i we właściwym momencie zaproponować takie wsparcie, które będzie cennym umocnieniem duchowym. Podkreśla się, że prawdziwa miłość to tak naprawdę obecność i bliskość! Wspierając osobę chorą, nie warto narzucać się na siłę i „przemocowo” proponować przyjęcia Sakramentów Świętych. Warto poczekać, by sama osoba chora dojrzała do spotkania z Bogiem w Sakramentach Świętych, które nie działają magicznie i automatycznie, ale jako dar od Pana Boga umacniają wiarę tego, kto je przyjmuje.
Kiedy czytamy Ewangelię, wiele razy przekonujemy się o tym, że Jezus Chrystus w sytuacji choroby pytał o wiarę i dokonywał cudów uzdrowienia ze względu na wiarę. Patrząc na Jego życie, możemy też wyraźnie zauważyć, że jako Bóg i człowiek dbał w Swoim życiu o integrację ciała, psychiki i ducha. Kiedy bowiem potrzebował odpoczynku, potrafił zadbać o swój sen i zareagować dopiero wtedy, gdy inni Go prosili o pomoc. Mistrz z Nazaretu pielęgnował zdrowe relacje, odwiedzając swoich przyjaciół – Marię, Martę i Łazarza. Umiał też wyrazić swoje emocje, tj. radość, smutek, a nawet złość, o której czytamy w ewangelicznej opowieści o kupcach i bankierach w Świątyni Jerozolimskiej. Spotkanie z Bogiem nie może być bowiem traktowane jako miejsce targowiska i robienia z Nim osobistych interesów.
Zbawiciel daje nam wyraźny przykład, że najważniejsza jest troska o ducha. Wiele razy czytamy, że udawał się na miejsce pustynne, by rozmawiać z Ojcem. Takie chwile przeżywane na osobności i w ciszy były dla Niego ważną przestrzenią do podejmowania istotnych decyzji. W obliczu cierpienia wyrażał smutek i lęk, ale w ostateczności podkreślał: Ojcze, nie moja, ale Twoja wola niech się stanie. Taka postawa jest inspiracją dla każdego z nas, by w doświadczeniu choroby szukać woli Bożej w naszym życiu. Choć nie zawsze potrafimy zrozumieć, co jest przyczyną tak przykrej życiowej próby, to jednak Bóg, gdy pozwolimy się Mu poprowadzić, pokaże nam, że w tych chwilach jest z nami. Wszystko jest bowiem po to, by objawiły się w nas sprawy Boże.
Kto wierzy, nigdy nie jest sam – te słowa papieża Benedykta XVI są cenną inspiracją, by w doświadczeniu choroby prosić o silną wiarę dla siebie i innych…
Różniło nas wiele: miejsce pochodzenia, życiowe doświadczenie, wiek i osobiste historie. Jedni przyjechali z dużych miast, inni z małych miejscowości. Niektórzy w ciszy serca nieśli trudne intencje, inni jechali z wdzięcznością za otrzymane łaski. Ale połączył nas jeden cel – chęć oddania czci Matce Bożej w portugalskiej Fatimie.
W dniach 24–28 czerwca odbyła się kolejna już pielgrzymka Apostołów Fatimy do kraju trojga pastuszków. Nasza podróż rozpoczęła się w Lizbonie, mieście o niezwykle bogatej historii, której ślady widać niemal na każdym kroku. Jednym z miejsc, które szczególnie zapadły pielgrzymom w pamięć, był manueliński Klasztor Hieronimitów w dzielnicy Belem, gdzie spoczywa słynny Vasco da Gama.
Wcześniej stanęliśmy przed Pomnikiem Odkrywców – upamiętniającym tych, którzy z odwagą wypływali na nieznane wody, by odkrywać nowe szlaki i nowe ziemie. Okazały monument symbolicznie przypomniał nam, że i my właśnie wyruszyliśmy w szczególną podróż – nie przez oceany, lecz przez głębię swojego ducha…
Tam, gdzie mówiła Maryja
Po kilkugodzinnym pobycie w stolicy Portugalii udaliśmy się do Fatimy, która stanowiła najważniejszy punkt naszej pielgrzymki. Każdego dnia uczestniczyliśmy w porannej Mszy Świętej. Wieczory spędzaliśmy zaś w modlitewnym skupieniu podczas Różańca i procesji światła. Morze świec niesionych przez pielgrzymów z całego świata i wspólne Ave Maria głęboko zapisały się w naszych sercach.
Odwiedziliśmy również Aljustrel – wioskę, z której pochodzili Łucja, Franciszek i Hiacynta. Ich domy, proste i ubogie, uzmysłowiły nam, dlaczego Maryja ukazała się właśnie trojgu małym pastuszkom. Spacerując ścieżkami Drogi Krzyżowej, odtwarzaliśmy ich codzienność pełną modlitwy, ofiary i dziecięcego zawierzenia.
Z kolei Muzeum Fatimskie pozwoliło spojrzeć na objawienia z historycznej perspektywy. Pamiątki po pastuszkach, wota składane przez pielgrzymów, kula z zamachu na Jana Pawła II umieszczona w bogato zdobionej Maryjnej koronie – wszystko to opowiadało jedną historię: o wierze, cierpieniu, nadziei i Bożej obecności w ludzkich dziejach.
Szlakiem portugalskiej historii
W kolejnych dniach odwiedziliśmy inne ważne miejsca dla portugalskiej historii i duchowości. W Batalhi monumentalny klasztor wybudowany jako wotum wdzięczności dla Maryi po zwycięstwie w bitwie pod Aljubarrotą, kluczowym dla samodzielności Portugalii. W miasteczku Alcobaça zatrzymaliśmy się przy grobach króla Pedra i jego żony Inês de Castro, by poznać historię ich tragicznej miłości i uświadomić sobie, że ta bywa silniejsza niż śmierć.
W Nazaré, nad oceanem, wspięliśmy się do sanktuarium Matki Bożej, spoglądając na bezkres wody i powierzając Jej nasze troski i nadzieje. A w średniowiecznym Óbidos, z jego bielonymi domami i wąskimi uliczkami, mogliśmy poczuć się jak pielgrzymi sprzed wieków. Na mnie bardzo duże wrażenie zrobił zamek templariuszy w Tomar. Budowla ta skąpana jest w aurze tajemnicy i mroku, a legendy na temat tego zakonu rycerskiego do dziś krążą po całej Europie.
Dokładne poznanie wszystkich tych miejsc było możliwe dzięki nieocenionej pilot naszej pielgrzymki, pani Ewelinie. Jej olbrzymia wiedza na temat historii Portugalii, lokalnych obyczajów czy aktualnej sytuacji w kraju mogłaby z pewnością zawstydzić niejednego rdzennego mieszkańca.
Słowa podziękowania
Kilkudniowy pobyt w Portugalii bez wątpienia był czasem modlitwy, rozmów, radości i wzruszeń. Każdy z nas wniósł coś do tej pielgrzymki. W autokarze, przy posiłkach, w ciszy kaplic i na ścieżkach Fatimy stawaliśmy się wspólnotą, która nie tylko podróżowała razem, ale dzieliła się wiarą.
Na zakończenie pragnę z całego serca podziękować każdej i każdemu z Was za ten wspólnie spędzony czas – za obecność, modlitwę, życzliwość i świadectwo. Szczególne słowa wdzięczności kieruję do naszego duszpasterza, ojca Dariusza, który przez te kilka dni prowadził nas duchowo. Doskonałą puentą całego wyjazdu są jego słowa wypowiedziane do Apostołów Fatimy podczas drogi powrotnej do Polski: Dziękuję Wam za to, że nie była to wycieczka z elementami religijnymi, ale prawdziwa pielgrzymka!
Dla mnie ta pielgrzymka miała również szczególny, osobisty wymiar. Właśnie 13 maja 2017 roku – dokładnie w setną rocznicę pierwszego objawienia w Fatimie – wziąłem ślub. Wówczas data ta wydawała mi się jedynie zbiegiem okoliczności. Dziś wiem, że była to zapowiedź i zaproszenie, którego głębię zacząłem rozumieć dopiero w trakcie pobytu w Fatimie.
* * *
Spotkanie Apostołów Fatimy w Zawoi
W dniach 26–29 maja grupa Apostołów Fatimy gościła w Zawoi, która przywitała nas wprawdzie chłodem i deszczem, jednak wszyscy uczestnicy przyjechali z niezwykle pozytywnym nastawieniem. Spotkanie rozpoczęło się od wystąpienia Sławomira Skiby, wiceprezesa Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi, który przypomniał o misji i najważniejszych akcjach Stowarzyszenia, po czym uczestnicy obejrzeli film o Objawieniach Fatimskich. Następnie wspólnie odmówiliśmy Różaniec i odśpiewaliśmy litanię loretańską.
Następnego dnia Apostołowie udali się do sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej w Zakopanem, gdzie uczestniczyli we Mszy Świętej. Następnie zwiedzili ciekawe miejsca, tj. Jaszczurówkę, Czerwony Dwór i urokliwe zakątki stolicy polskich Tatr. Po powrocie do Zawoi p. Jacek Kotula przybliżył wszystkim uczestnikom postać św. Charbela.
28 maja udaliśmy się do Krakowa, gdzie uczestniczyliśmy we Mszy Świętej w Sanktuarium św. Jana Pawła II, a następnie zwiedziliśmy niezwykle interesującą wystawę „Nasz Papież”. Następnie nasza wspólnota udała się do Kalwarii Zebrzydowskiej, by poznać historię i miejsca związane z tym wspaniałym sanktuarium Maryjnym.
Dziękujemy wszystkim za udział w tym niezwykłym kilkudniowym wydarzeniu.
KG
Szanowna Redakcjo!
„Przymierze z Maryją” jest bardzo wartościowym pismem. Cenię inicjatywę i tematykę, jaką poruszacie. Jestem głęboko przekonana, że jest ona właściwa, niebudząca żadnych zastrzeżeń ani uwag. Jest wartością samą w sobie. To samo piękno, jakie ukazujecie w osobie Boga-Stwórcy pogłębia naszą wiarę jeszcze bardziej. Jest drogowskazem, prawdą i życiem. Bóg jest źródłem i twórcą wszelkiego piękna.
Anna z Ostrowca
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Piszę do Państwa pierwszy raz, choć znamy się poprzez listy i wszystkie przesyłki, które od Was otrzymałam i za które bardzo serdecznie dziękuję. Listy czytam zaraz po wyjęciu z koperty, a „Przymierze…” – od początku do końca. Szczególnie dziękuję za życzenie urodzinowe, byłam mile zaskoczona, że ktoś tak dalece pamięta o moich urodzinach. Tyle miłych słów napisanych odręcznie i tak pięknym pismem. Jeszcze raz dziękuję za wszystko, za piękne „Przymierze z Maryją”. Niech Pan Bóg błogosławi na kolejne dni i lata, pozdrawiam Was serdecznie, życzę sił i zdrowia. Szczęść Boże!
Stała czytelniczka Zofia
Szanowny Panie Prezesie!
Z całego serca dziękuję za wszystkie materiały, które od Was otrzymuję: za „Przymierze z Maryją”, „Apostoła Fatimy”, kalendarz, za magazyn „Polonia Christiana” oraz wszystkie inne materiały i upominki. Wszystkie czasopisma czytamy, wzbogacając swoją wiedzę katolicką. Dziękuję za wszystkie akcje, które prowadzicie, bo są bardzo potrzebne. Życzę dalszej wytrwałości w działalności Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi, a Boża Opatrzność niech nad Wami czuwa!
Tadeusz z Pomorskiego
Szczęść Boże!
Dziękuję bardzo za „Przymierze z Maryją” oraz 4. numer „Apostoła Fatimy”. Wszystkie artykuły zawarte w „Przymierzu…” są interesujące. Dużo nowego wnoszą do mojej dotychczasowej wiedzy. Artykuł „Istota postu” autorstwa ks. Bartłomieja Wajdy wskazuje nam drogi, jak rozróżnić istotę postu podjętego z motywu religijnego od „postu”, jako zwykłej czynności świeckiej. Szczególnie zainteresował mnie artykuł „Rozważania o miłosierdziu” autorstwa red. Bogusława Bajora. Moim zdaniem, jeżeli nie będziemy miłosierni wobec osób trzecich, nasze serca staną się zatwardziałe i niezdolne do przykładania miłosierdzia.
Panie Prezesie, w ostatnim liście wspomina Pan o spadku zainteresowania prenumeratą „Przymierza…”. Jestem zdziwiona tą sytuacją, gdyż każdy artykuł, zawarty w nim, czytałam z zaciekawieniem. Wielu rzeczy się uczę i umacniam moją wiarę i miłość do Pana Boga, Jezusa Chrystusa, a także do Matki Najświętszej. Serdecznie pozdrawiam i życzę Wam wszystkiego najlepszego, błogosławieństwa oraz opieki Matki Bożej Fatimskiej.
Maria z Choszczna
Szczęść Boże!
Pragnę z serca złożyć podziękowanie za życzenia z okazji moich urodzin oraz za numery pism: „Przymierze z Maryją” i „Polonia Christiana”, które otrzymuję od Państwa. Uważam, że tematyka zawarta we wspomnianych czasopismach jest zawsze wartościowa i życzyłbym sobie (i Wam), by te wartościowe periodyki – „Przymierze…” i „Polonia…”, rozwijały się i były promowane w naszym Narodzie, który zawsze trwał w wierze katolickiej. Jest to nie tylko moje życzenie, ale też wyrażają je moi Przyjaciele, z którymi dzielę się tymi pismami.
Marian z Garwolina
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Serdecznie dziękuję za „Przymierze z Maryją” oraz kalendarze. Z wielką radością i wdzięcznością przyjmuję wszystkie przesyłki. Stanowią one dla mnie nie tylko źródło duchowego umocnienia, ale także inspirację do codziennego życia w wierze. Chciałabym zapewnić, że zgadzam się z poruszaną tematyką, doceniam trud Redakcji w przygotowywaniu każdego numeru. Artykuły pomagają mi pogłębić moją wiarę, zrozumieć przesłanie Matki Bożej oraz lepiej przeżywać liturgiczne okresy, takie jak Wielki Post czy Wielkanoc. Dziękuję również za przypomnienie o wartości nabożeństw Pięciu Pierwszych Sobót Miesiąca oraz za możliwość zapoznania się z Apostolatem Fatimy. To bardzo cenne materiały, które z chęcią po przeczytaniu przekazuję dalej bliskim. Życzę całej Redakcji Bożego błogosławieństwa i nieustannej opieki Najświętszej Maryi Panny w dalszym szerzeniu tego pięknego dzieła.
Regina z Lubuskiego
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Nawiązując kontakt ze Stowarzyszeniem Ks. Piotra Skargi i wstępując do Apostolatu Fatimy pragnęłam być częścią wspaniałej, katolickiej organizacji. Od 2009 roku otrzymałam od Was książki, figurkę Maryi Fatimskiej, dewocjonalia, różańce, medal czy notes Apostoła Fatimy. Brałam też udział w 2023 roku w pielgrzymce do Fatimy, gdzie uczestniczyliśmy w codziennej Mszy Świętej, a wieczorem w procesjach ze świecami (…). My wszyscy Apostołowie Fatimy w zjednoczeniu z naszym Stowarzyszeniem razem zaufaliśmy Maryi i Panu Jezusowi. Mamy spełniać uczynki miłosierdzia. Zawsze modlimy się przez Maryję do Pana Jezusa. Ona nas kocha i nigdy nie opuszcza. My, katolicy, powinniśmy jak najszybciej ochrzcić swoje dzieci, by nie narażać ich na utratę zbawienia wiecznego. Powinniśmy razem z dziećmi i rodzicami klękać przed wizerunkiem Matki Bożej i modlić się, odmawiając modlitwy „Ojcze nasz” i „Zdrowaś Maryjo” w intencjach wynagrodzenia Panu Jezusowi i Jego Matce za każde skandaliczne i gorszące wydarzenia, za bluźnierstwa i za prześladowanych chrześcijan. Powinniśmy uczęszczać na pielgrzymki i prosić Maryję o wyproszenie wszelkich łask. Powinniśmy też w dni majowe uczęszczać na nabożeństwa Maryjne, a po nich nawiedzać kapliczki i oddawać jej cześć w stosownych pieśniach…
Dziękuję za wszystko. Z Panem Bogiem!
Ewa