Rozmowa z Mary Wagner, działaczką ruchu pro-life z Kanady, która za modlitwę i rozmowy z kobietami przed ośrodkami aborcyjnymi była więziona dwa lata. W październiku kanadyjska obrończyni życia przebywała w Polsce.
Jak doszło do tego, że zaangażowała się Pani w obronę nienarodzonych?
– Przykłady postawy przychylnej życiu obserwowałam od najmłodszych lat we własnym domu. Jestem trzecim w kolejności dzieckiem w rodzinie liczącej dwanaścioro potomstwa, przy czym czwórka spośród nas pochodzi z adopcji. Mama dwukrotnie przeżywała wielkie problemy związane z donoszeniem ciąży. Mój braciszek John niestety zmarł, w drugim przypadku dziecko się urodziło, chociaż z poważnymi komplikacjami. Obserwowałam heroizm matki, jej zdolność do poświęcenia się dla ocalenia życia, które nosi pod sercem. Z kolei mój ojciec po legalizacji tzw. aborcji w Kanadzie w 1969 roku szybko włączył się w ruch pro‑life.
Ważnym czynnikiem, który ukierunkował mnie w stronę zaangażowania na rzecz obrony życia była wizyta w obozie Auschwitz w 1997 roku. Zwróciłam uwagę na to, że w księdze gości pojawiały się często wpisy odwiedzających, takie jak: Nigdy więcej takich zbrodni. Zdałam sobie wówczas sprawę z tego, że zbrodnie na większą skalę, dokonywane w białych rękawiczkach, popełniane są każdego dnia w odniesieniu do dzieci nienarodzonych.
Kto jest dla Pani wzorem postępowania?
– Staram się naśladować świętą Teresę z Lisieux i jej „małą drogę”, która polega na codziennym wypełnianiu, krok po kroku, swoich obowiązków stanu. W ten właśnie sposób traktuję moje powołanie do aktywności pro‑life – jako towarzyszenie tym najmniejszym istotom, zagrożonym straszną śmiercią.
Oczywiście, wymiar strategiczny zaangażowania po stronie życia jest bardzo ważny, mam tu na myśli działania zmierzające do zmiany prawa w taki sposób, by w pełni chroniło ono nienarodzonych. Ale metoda małych kroków, dostrzeganie w każdej osobie nienarodzonej Chrystusa, jest taką właśnie „małą drogą”, którą każdy z nas może odnieść do naszych najmniejszych bliźnich, praktycznie w każdej chwili mordowanych gdzieś na świecie, niestety także i w Polsce.
– Gdy w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie zalegalizowano zabijanie dzieci nienarodzonych, Joan Bell, jedna z pierwszych uczestniczek ruchu pro‑life oczekiwała, że Kościół katolicki powstanie przeciwko temu w sposób bardzo zdecydowany. Jak uczył nas św. Tomasz z Akwinu, niesprawiedliwe prawo nie ma tak naprawdę mocy, nie zobowiązuje nas w naszych sumieniach. Niestety, zabrakło odpowiedniej reakcji ze strony tych, którzy jako pierwsi powinni zabrać głos w tej sprawie. Poszliśmy więc na pewien kompromis, pogodziliśmy się z tym, że tak zwana aborcja jest zalegalizowana, i nie chcemy zbyt ekspresyjnie zachowywać się wobec tej zbrodni. A świadectwa takich osób, jak Joan Bell, mówią nam, że właśnie metoda takich małych kroków, polegająca na przykład na podejmowaniu tego tematu w miejscu pracy czy w rodzinie, może niekiedy prędzej przynieść konkretne skutki niż duże działania strategiczne, nakierowane na zmianę prawa.
– W więzieniu spotkałam wiele kobiet z rozbitych rodzin ze złamanymi życiorysami. Pozwoliło mi to jeszcze lepiej docenić dar domowej wspólnoty i to, co otrzymałam ze strony moich rodziców, braci i sióstr. Uświadomiłam sobie też bardzo wyraźnie, że wolnym jest się wówczas, gdy ma się wolne i czyste sumienie.
W jaki sposób stara się Pani pomagać nienarodzonym?
– Tak zwane kliniki (w istocie zaś ludzkie rzeźnie), w których dokonuje się „aborcji”, bardzo często znajdują się na terenie olbrzymich gmachów. Zawsze staram się przemodlić każdą akcję, odnaleźć wolę Bożą w tych sytuacjach. Gdy spotykam kobietę przychodzącą do placówki aborcyjnej, staram się z nią porozmawiać, wręczam jej białą różę i ulotkę z informacją. Bardzo często spotyka się to z bardzo agresywną reakcją z jej strony. Któregoś razu spotkałam cztery takie kobiety. Rozdałam im ulotki, ale na początku żadna z nich nie chciała podjąć rozmowy, potraktowały mnie z wrogością już na starcie. Opowiedziałam im o wydarzeniu, do którego doszło tydzień wcześniej w Lansing, w stanie Michigan. Biskup katolicki nakazał tam zorganizowanie katolickiego pochówku dla siedemnaściorga dzieci, których szczątki zostały odnalezione pośród śmieci w pobliżu tzw. kliniki aborcyjnej. Jedna z owych czterech kobiet, gdy usłyszała tę historię, powiedziała, że nie chce mieć z tym nic wspólnego, zabrała swoją torebkę i odeszła stamtąd.
Jakie słowa chciałaby Pani przekazać Polakom?
– Kiedy przebywałam w więzieniu, dostawałam wiele listów, nie tylko od Polaków mieszkających w Kanadzie, ale i z Waszego kraju. To były wyrazy solidarności i modlitewnego wsparcia. Bardzo za nie dziękuję. Gorąco też proszę o modlitewną pamięć nie tylko o mnie, lecz także o Lindzie Gibbons, która po raz kolejny znalazła się w więzieniu za to, że stała na chodniku przed tzw. kliniką aborcyjną, trzymając tablicę z napisem: Czemu, Mamo? Przecież mogę dać tyle miłości… Proszę też o modlitwę w intencji Kanady, by moi rodacy, w tym rządzący, dostrzegli wreszcie, jak wielką zbrodnią jest zabijanie nienarodzonych.
Polska znajduje się w krytycznym momencie. Wasze prawo pozwala na zabicie dziecka w trzech przypadkach. To może spowodować, że patrząc na inne kraje, stwierdzicie: u nas nie jest tak źle, więc mobilizacja nie jest konieczna. Ale każde życie jest święte i warte ofiary, dlatego tu nie można iść na żadne kompromisy.
Pozostańcie wierni podstawowemu przesłaniu św. Jana Pawła II: Nie lękajcie się, bądźcie wytrwali w wierze, nie poddawajcie się. Nie gaście ducha wiary.
Kilka miesięcy temu moja starsza córka – Kinga – zapytała: Tato, ilu masz przyjaciół? Moja odpowiedź brzmiała: Jednego – wujka Kacpra, na co Kinga zareagowała słowami: Uuuuu… To bardzo mało. Podejrzewam, że nie zrozumiała nic z mojego miniwykładu, iż nie liczy się ilość, tylko jakość… Kacper nigdy mnie nie zawiódł; gdy tylko może, służy mi pomocną dłonią; nie wstydzi się odmawiać ze mną publicznie Różańca; zawsze potrafi mnie wysłuchać, gdy trzeba – pocieszyć lub przywołać do porządku…
Na pewno każda z osób czytających ten tekst ma teraz przed oczami swojego przyjaciela lub przyjaciółkę, którzy czasem potrafią być bliżsi niż rodzeństwo. Jak zareagowalibyście, Drodzy Państwo, gdybym poinformował, że pewnego wrześniowego, deszczowego tygodnia miałem zaszczyt i przyjemność poznać kilkanaście osób, których tak jak Kacpra mógłbym nazwać moimi przyjaciółmi? Tak, tak… Spotkałem takich ludzi i – co ciekawe – wszyscy znajdowali się w jednym miejscu, czyli Centrum Szkoleniowo-Konferencyjnym im. Ks. Piotra Skargi w Zawoi. Tak, proszę Państwa, chodzi o Apostołów Fatimy i ich bliskich, którymi dane mi było opiekować się podczas wyjazdu pielgrzymkowego po Małopolsce.
Pięć dni…
W ciągu trwającego pięć dni wyjazdu wysłuchałem dziesiątek przeróżnych – czasem smutnych, niekiedy poruszających, często zabawnych, ale zawsze opowiedzianych z pasją – historii, rozmawiałem na setki różnych tematów i odmówiłem niezliczoną liczbę przepięknych modlitw, litanii i koronek, ale o tym za moment…
Wszystko zaczęło się w poniedziałek od mojej… nadmiernej pewności siebie. Na niebie pięknie świeciło słońce, chmury znajdowały się gdzieś hen, daleko, a temperatura zdawała się z każdą minutą rosnąć. Mając to wszystko na uwadze, powiedziałem sam do siebie: Niemożliwe, żeby z dnia na dzień pogoda zmieniła się tak jak to zapowiadają. A prognozy głosiły, że nadchodzi tydzień deszczu, a temperatura spadnie o niemal 20 stopni. Ja jednak nie wziąłem ani kurtki, ani żadnego okrycia przeciwdeszczowego…
W Krakowie i Kalwarii…
I tak oto nastał wtorek. Bardzo szybko przekonałem się, że prognozy tym razem się sprawdziły. Apostołowie Fatimy patrzyli na mnie z lekko zażenowanym uśmiechem – jakby prawie wszyscy chcieli mi powiedzieć: A nie mówiliśmy?…
No nic… Trzeba ruszać w drogę. Pierwszym punktem na naszej pielgrzymkowej mapie było Sanktuarium św. Jana Pawła II w Krakowie. Równo w południe wzięliśmy udział we Mszy Świętej, po której odmówiliśmy Koronkę do Bożego Miłosierdzia wraz z Litanią do Najświętszego Serca Pana Jezusa, a następnie mieliśmy możliwość zwiedzania wraz z przewodnikiem miejscowego muzeum i całego sanktuarium. Dla mnie osobiście najważniejszym punktem tegoż zwiedzania była kaplica Świętej Kingi. Kto nie wie dlaczego, tego odsyłam do początku czytanego właśnie teraz tekstu.
Kolejnym punktem naszej trasy była Kalwaria Zebrzydowska i… czy trzeba pisać coś więcej? Napisać, że jest to jedno z najwspanialszych miejsc na duchowej mapie Polski, to nic nie napisać. Powiedzieć, że Apostołowie Fatimy, mimo nieustannie padającego deszczu, byli zachwyceni zarówno, jeśli idzie o doznania turystyczne oraz przede wszystkim religijne, to jakby nic nie powiedzieć.
Ze św. Charbelem…
Niezwykle wzruszającym momentem był dla mnie środowy poranek, kiedy to każdy z obecnych na naszej pielgrzymce zapytał mnie: czy weźmiemy udział we Mszy Świętej. Tak się stało i to pomimo faktu, że musieliśmy przejść pieszo półtora kilometra w nieustających strugach deszczu.
Środa w ogóle była „dniem na odpoczynek”. Apostołowie Fatimy mogli przeżyć ten dzień w dowolny sposób. Zdecydowali jednak, że spędzą go na wspólnej modlitwie i wysłuchaniu kilku przesłań duchowych, jakie dla nich przygotowałem. Na koniec dnia odwiedził nas Jacek Kotula. Wygłosił on poruszający wykład o św. Charbelu Makhloufie, podczas którego mogliśmy uczcić jego relikwie. Następnie odśpiewaliśmy Apel Jasnogórski.
Fatimskie Sanktuarium na Krzeptówkach
Czwartek z kolei był dniem kulminacji złych warunków atmosferycznych. Tego dnia mieliśmy się udać do Zakopanego do Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach. Nie dość, że deszcz padał i padał, to jeszcze – jak to w Zakopanem – mocno dawał o sobie znać porywisty wiatr. Apostołowie dzielnie to przetrwali…. Po Mszy Świętej zapytałem jednego z kapłanów, czy możemy wspólnie odmówić Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Duchowny oczywiście się zgodził, ale nie to było najbardziej poruszające, tylko to, że do naszej kilkunastoosobowej modlącej się grupy dołączyło kilkadziesiąt osób.
Tak jak wcześniej poinformowałem – starałem się wraz z Apostołami Fatimy odmawiać nie tylko Różaniec i Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Wielu z nich powiedziało, że nie znało wcześniej np. Koronki do Ducha Świętego, Koronki Anielskiej czy też koronek wstawienniczych m. in. do świętego Gerarda, świętego Peregryna czy świętego Franciszka. Odmawialiśmy również litanie, których ja sam nie znałem, jak Litania do Ducha Świętego, po odmówieniu której wywiązała się bardzo ciekawa dyskusja dotycząca wezwania: Duchu Święty, który nas umocniłeś w sakramencie bierzmowania, zmiłuj się nad nami. Apostołowie Fatimy zwrócili uwagę, że tak wielu dziś zapomina, czym jest sakrament bierzmowania i ubolewali, że równie wielu nie chce przyjąć darów Ducha Świętego.
Piękny czas
Cóż więcej mogę napisać? To był naprawdę przepiękny czas. Ludzie, których miałem przyjemność poznać, z którymi rozmawiałem, wspólnie modliłem się i posilałem, są skarbem Kościoła, Polski i naszego Stowarzyszenia. Ja osobiście czułem się, jakbym znał ich od zawsze i jednocześnie mógłbym powiedzieć im o wszystkim, co dobre i co złe. Każdy z Apostołów Fatimy miał swoją własną historię wzlotów i upadków, radości i cierpień, przy których moje problemy są zwykłą błahostką. Każdy jednak przetrwał dobry i trudny czas dzięki wierze w Chrystusa – naszego Pana i Zbawiciela!
Szanowni Państwo!
Cieszę się ze wszystkich kampanii, jakie prowadzicie. Jako osoba wierząca uważam, że jest to wspaniała uczta duchowa. Oglądałam jubileusz Stowarzyszenia ks. Piotra Skargi i życzę Wam wszelkiego dobra. Bóg Wam zapłać za wszystkie lata. Zostańcie z Bogiem!
Barbara ze Środy Śląskiej
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Jestem pełna podziwu za to, co Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi robi na rzecz rodzin. Ja prawdziwie wierzę, że rodzina jest podstawą ładu i porządku społecznego oraz istotnych wartości dla funkcjonowania społeczeństwa. Jestem bardzo wdzięczna Panu Prezesowi za tę kampanię, dzięki której ludzie mogą zrozumieć, co to znaczy być prawdziwym chrześcijaninem. Bardzo pragnę, by nasza polska rodzina stała się miejscem modlitwy, pokoju i chrześcijańskich wartości, na wzór Świętej Rodziny z Nazaretu.
Najświętsza Rodzino, bądź naszą obroną! Tego bardzo pragnie polskie społeczeństwo!
Janina z Lubelskiego
Szczęść Boże!
Jako Apostołka Fatimy jestem bardzo zadowolona z akcji na rzecz rodziny, ponieważ właśnie rodzina jest najważniejsza. W naszym kraju niestety niszczy się ją najbardziej, jak tylko się da. Mam nadzieję, że Matka Boża pomoże Wam ją obronić. Bez rodzin jesteśmy skończeni. Cieszę się, że są takie akcje jak Wasza. Bardzo proszę o modlitwę – o to żebym wyszła z nowotworu.
Bóg zapłać!
Helena z Krakowa
Szczęść Boże!
Bardzo dziękuję za przepiękne materiały z niedawnej kampanii, a w szczególności za piękną tabliczkę z wizerunkiem Świętej Rodziny. Uważam, że jest to najpiękniejsza akcja z dotychczasowych, które znam. Gratuluję kreatywności! Niech Duch Święty prowadzi Was każdego dnia.
Roman ze Rzgowa
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Od kilku lat moje życie toczy się w cieniu trudnych doświadczeń, które jednak zbliżyły mnie do Jezusa i Maryi. Przez długi czas zmagałam się z problemami rodzinnymi – mąż był chorobliwie zazdrosny, atmosfera w domu była pełna napięcia, a ja nie miałam siły, by się bronić. Do tego doszły obowiązki wobec dzieci, chora siostra i matka w szpitalu. Czułam się przytłoczona, rozważałam rozwód, ale modlitwa dawała mi nadzieję. Prosiłam Boga, by pomógł mi przetrwać albo zakończyć to, co mnie niszczyło. W 2023 roku moje zdrowie załamało się. Trafiłam do szpitala z hemoglobiną na poziomie 6. Przeszłam transfuzję, badania wykazały guzy, zapalenia jelit, wątroby, nadżerki. Lekarze podejrzewali nowotwór. Byłam słaba, nie mogłam jeść ani się modlić. Mimo to ofiarowałam swoje cierpienie za grzeszników. W styczniu 2024, w święto Matki Bożej Gromnicznej, miałam trafić do szpitala, ale mnie nie przyjęto. Oddałam wszystko Bogu, prosząc o siłę i prowadzenie. W kwietniu usłyszałam wewnętrzny głos: „26 kwietnia otrzymasz dobrą wiadomość”. I rzeczywiście – hematolog powiedziała, że przeszczep szpiku nie będzie konieczny. W czerwcu przeszłam operację, podczas której miałam mistyczne doświadczenie. To wydarzenie umocniło moją wiarę. Wróciłam do zdrowia, choć ZUS odmówił mi świadczeń, a sąd pracy nie uwzględnił mojej sytuacji. Mimo to wróciłam do pracy w DPS. Zaangażowałam się w modlitwę za kapłanów w ramach Apostolatu Margaretka i Róż Różańcowych. Mam 14 kapłanów pod opieką modlitewną i 8 róż. Codzienna modlitwa daje mi siłę. W styczniu uczestniczyłam w Dniu Skupienia w Licheniu. To głęboko poruszyło moje serce. Doświadczyłam też duchowych ataków – nocą pojawiały się dziwne światła, cienie, głosy. Modliłam się, odpędzałam je, czułam obecność Pana Jezusa, który mnie chronił. Wierzę, że to była próba. Dziś wiem, że Bóg prowadzi mnie przez wszystko. Moje życie się odmieniło. Po latach wróciłam do spowiedzi, przyjęłam Komunię Świętą… Widzę, jak świat się zmienia, jak ludzie oddalają się od Boga, a ja chcę być świadkiem Jego miłości. Dziękuję Bogu za uzdrowienie, za siłę, za prowadzenie. Moje świadectwo to dowód, że nawet w najciemniejszych chwilach można odnaleźć światło – jeśli tylko otworzy się serce na Bożą obecność.
Marzena
Szczęść Boże!
Wasza kampania o Aniele Stróżu jest bardzo potrzebna, aby ludzie w niego uwierzyli, prosili go o potrzebne łaski i modlili się do niego. Wszystkie Wasze akcje są bardzo pożyteczne i potrzebne!
Daniela z Włocławka
Szanowni Państwo!
Dziękuję! Wielkich dzieł dokonujecie. Cieszę się, że należę do Apostolatu Fatimy, że otrzymuję „Przymierze z Maryją”. Bardzo mnie to raduje. Niestety, ogólny kryzys jest odczuwalny. Dzisiaj to wszystko mnie stresuje. Istnieje realne zagrożenie, a społeczeństwo potrzebuje informacji; niestety jest jej mało. Ludzie nadal milczą i stresują się, a władza chce wprowadzać programy deprawujące dzieci i młodzież. Musimy więc uciekać się pod opiekę Świętej Rodziny! Brawo za tę akcję! To jest Boże prawo – proszę nie ustawać!
Mieczysława z Przemyśla
Szczęść Boże!
Bardzo się cieszę, że powstała akcja dotycząca obrony rodziny. Jestem ojcem piątki dzieci, dzięki którym jestem dumny i szczęśliwy. Dziękuję Bogu za ten wspaniały dar. Proszę o Jego błogosławieństwo dla wszystkich rodzin w naszej Ojczyźnie! Święty Józefie, módl się za nami!
Jan z Lubelskiego
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Bardzo dziękuję całemu Stowarzyszeniu za wszystkie akcje i za „Przymierze z Maryją”. Wasze kampanie prowadzą do szczęścia Bożego na tym świecie i pięknego życia w Niebie. Bóg zapłać, że przyjmujecie to potrzebne natchnienie od Ducha Świętego.
Apostołka Agnieszka z Łódzkiego