Wiele wybitnych postaci zawdzięcza polska historia i kultura wschodnim ziemiom dawnej Rzeczypospolitej. Jedną z nich jest bez wątpienia św. Rafał Kalinowski, powstaniec, katorżnik, a potem zasłużony dla prowincji polskiej Karmelitów Bosych zakonnik, którego wspomnienie liturgiczne obchodzimy w Kościele powszechnym 15 listopada, u karmelitów – cztery dni później, a w polskim Kościele – z rangą wspomnienia obowiązkowego – 20 listopada.
Józef – bo takie imię otrzymał na chrzcie – Kalinowski pochodził ze szlacheckiej rodziny herbu Kalinowa. Przyszedł na świat 1 września 1835 r. w Wilnie, w domu profesora Andrzeja Kalinowskiego i pochodzącej z mińszczyzny Józefy Połońskiej. Niestety, niedługo po wydaniu go na świat matka zmarła. Dwójką maleńkich sierot zaopiekowała się siostra nieboszczki Wiktoria, wkrótce, po uzyskaniu dyspensy papieskiej, żona profesora Kalinowskiego.
ZAFASCYNOWANY WIEDZĄ
W wieku ośmiu lat Józef rozpoczął edukację w Instytucie Szlacheckim – szkole, w której nauczycielem matematyki, a później także dyrektorem był jego ojciec. Pociągały go przedmioty ścisłe. Gdy jednak przyszło wybierać szkołę zawodową, za namową ojca wstąpił do Instytutu Agronomicznego w Hory Horkach. Niedługo jednak wytrwał w zgłębianiu wiedzy agronomicznej, fascynował go bowiem rozwój techniki i to bynajmniej nie rolniczej. Prosił ojca o zgodę na zmianę uczelni. W końcu pan Andrzej ustąpił i Józef złożył podanie o przyjęcie do inżynierskiej szkoły budowy dróg i mostów w Petersburgu. Gdy okazało się, że z braku miejsc jego prośba została odrzucona, zapisał się do działającej również w stolicy Rosji wojskowej Mikołajewskiej Akademii Inżynierskiej.
Niestety, okres petersburskich studiów to także początek osłabienia religijności Kalinowskiego. W tym czasie przestał przystępować do sakramentów, w rzadkich chwilach przypływu uczuć religijnych chodził na Msze św.
Był raczej zamknięty w sobie i choć nie unikał kontaktów towarzyskich, żył jednak nieco na marginesie społeczności, która go otaczała. Na szczęście nie spełniły się obawy rodziny, że długotrwały pobyt w głębi Rosji zruszczy go. Mimo kilku lat spędzonych w centrum kultury rosyjskiej, a zarazem metropolii światowej, jaką niewątpliwie był Petersburg, nadal czuł się obco w środowisku prawosławnym.
Po uzyskaniu stopnia oficerskiego pozostał na uczelni jako adiunkt na wydziale matematyki. Szybko jednak znudziło go to zajęcie. Miał dość Petersburga. Zaangażował się w pracę przy tyczeniu nowej linii kolejowej Kursk Kijów Odessa.
Życie na głębokiej prowincji sprzyjało rozmyślaniom. Po pracy wiele czytał. Szczególnie chętnie zagłębiał się w lekturę Wyznań św. Augustyna. Wielkie wrażenie zrobił na nim otrzymany w prezencie mały modlitewnik. Rozbudzał w nim potrzebę rozmowy z Bogiem. Jeszcze jednak nie nadszedł czas powrotu syna marnotrawnego…
Na razie poprosił o przeniesienie do kraju. W 1860 r. został przydzielony do garnizonu twierdzy w Brześciu nad Bugiem. Monotonię służby garnizonowej urozmaicały jedynie wyjazdy do rodziny i konkury do ręki pewnej panny. Szczęśliwie dla Karmelu, niedoszła teściowa nie zgodziła się na ten mariaż.
W SZEREGACH POWSTAŃCZYCH
22 stycznia 1863 r. w kraju wybuchło powstanie. Wiadomość ta przygnębiła Kalinowskiego, który zdawał sobie sprawę z potęgi militarnej Rosji. W dodatku wisiała nad nim groźba wyruszenia do walki z powstańcami. Na szczęście złożona jeszcze przed insurekcją prośba o zwolnienie z armii została przez zwierzchników rozpatrzona pozytywnie. Odzyskawszy swobodę, zaangażował się w prace powstańczych władz cywilnych na Litwie.
Kalinowski trwał w szeregach państwa podziemnego nawet w okresie, gdy wokół niego zaczęło robić się pusto, a kolejni współpracownicy po aresztowaniu szli na szubienicę bądź na katorgę.
Mimo groźby utraty życia długo nie mógł zdobyć się na powrót do Boga. W końcu jednak nastąpił przełom. Po aresztowaniu i skazaniu na zesłanie Jakuba Gieysztora, Józef postanowił dać kuzynowi pamiątkę, która wlewałaby otuchę w serce katorżnika. Poprosił przyrodnią siostrę, aby podarowała mu swój krzyżyk z relikwiami. Rezolutna dziewczyna postawiła bratu jeden warunek: musi się wyspowiadać. Józef zgodził się i danego słowa dotrzymał. Gdy wkrótce sam znalazł się w więzieniu, z większą odwagą patrzył w przyszłość, którą, zgodnie z orzeczeniem sądu, miała być śmierć.
DUCHOWY ROZWÓJ
Ale Pan Bóg miał wobec niedawno nawróconego grzesznika inne plany. Sąd rewizyjny karę śmierci
zamienił na dziesięć lat katorgi. Pobyt w Usolu, a potem w Irkucku nie był dla przyszłego o. Rafała czasem straconym. To tam przyszły święty wzrastał duchowo, a w końcu podjął decyzję, że po powrocie z zesłania wstąpi do klasztoru.
Wreszcie w 1873 r. dzięki zabiegom Kalinowskiego oraz jego rodziny udało mu się uzyskać najpierw zgodę władz na kilkumiesięczny urlop w kraju, a potem zwolnienie z odbycia reszty kary.
Teraz tylko jedna rzecz wstrzymywała Kalinowskiego od przestąpienia furty klasztornej – pragnął spłacić długi, jakie rodzina zaciągnęła na wsparcie finansowe dla niego oraz zabiegi o zwolnienie z katorgi. Okazja do tego nadarzyła się doskonała – otrzymał propozycję objęcia posady opiekuna księcia Augusta, syna przywódcy obozu konserwatywnego na emigracji Władysława Czartoryskiego. Kwalifikacje po temu miał Józef niezgorsze, jeszcze przed powstaniem przygarnął na wychowanie sierotę, a podczas katorgi udzielał korepetycji dzieciom zesłańców oraz mieszkającym na Syberii młodym Rosjanom.
Kilka lat pracy Kalinowskiego z wychowankiem było bardzo owocne. Wystarczy wspomnieć, że książę wstąpił później do salezjanów, a po przedwczesnej śmierci (był bardzo wątłego zdrowia) dostąpił chwały Niebios, co potwierdził bł. Jan Paweł II, podpisując w 2004 r. akt beatyfikacji Augusta Czartoryskiego.
Jeszcze zanim przyszły o. Rafał opuścił posadę u Czartoryskich, rozegrała się swoista walka o jego osobę. Osłabiony polityką zaborców polski Karmel męski był w stanie upadku. Ostatni klasztor na ziemiach polskich w podkrakowskiej Czernej dogorywał. Brakowało powołań. Gdy zaniepokojone sytuacją krakowskie karmelitanki dowiedziały się o osobie i zaletach Józefa Kalinowskiego oraz jego postanowieniu wstąpienia do klasztoru, w pozyskaniu jego osoby złożyły nadzieję na odtworzenie polskiej prowincji karmelitów bosych. Jako że wychowawca ks. Augusta zrazu negatywnie zareagował na namowy, karmelitanki rozpoczęły szturm modlitewny do Nieba. Im ten dłużej się opierał, tym żarliwiej zakonnice modliły się i pościły w tej intencji. Siła modlitwy jest wielka – ostatecznie Józef Kalinowski wybrał Karmel.
W KARMELU…
W 1877 r. były carski oficer, polski powstaniec i katorżnik przestąpił mury klasztoru w Grazu, gdzie znajdował się nowicjat karmelitański. Odwiecznym zwyczajem zakonnym przyjął nowe imię – Rafał od św. Józefa.
W 1877 r. były carski oficer, polski powstaniec i katorżnik przestąpił mury klasztoru w Grazu, gdzie znajdował się nowicjat karmelitański. Odwiecznym zwyczajem zakonnym przyjął nowe imię – Rafał od św. Józefa. Po przejściu formacji karmelitańskiej oraz zdobyciu wykształcenia teologicznego na Węgrzech, brat Kalinowski w 1881 r. złożył śluby wieczyste, po czym przyjechał do Czernej. Tu otrzymał święcenia kapłańskie. Z pomocą zakonników przybyłych z innych prowincji oraz polskich karmelitów trzewiczkowych rozpoczął pracę nad odbudową klasztoru czernieńskiego, a potem prowincji polskiej zakonu. Okazało się, że karmelitanki miały dobrą intuicję – o. Rafał stał się głównym motorem odbudowy. Wielokrotnie pełnił ważne funkcje w strukturach hierarchicznych prowincji polskiej. Najpierw jako przeor w Czernej reformował tamtejszą wspólnotę. Jako wizytator i spowiednik krakowskich karmelitanek podnosił oba tamtejsze klasztory na wyższy poziom obserwancji. Czynił zabiegi o założenia nowych klasztorów gałęzi żeńskiej w Przemyślu i Lwowie. Jego staraniom zawdzięczają swe powstanie i rozwój także klasztory męskie w Wadowicach i Krakowie.
Sława wybitnego przewodnika życia duchowego jaka szybko otoczyła Kalinowskiego, spowodowała, że często otrzymywał zaproszenia od władz różnych wspólnot zakonnych do przeprowadzenia spowiedzi. Do krat jego konfesjonału cisnęli się także katolicy świeccy. Codziennie całe godziny o. Rafał poświęcał na słuchanie spowiedzi.
PATRON ŻOŁNIERZY, ORĘDOWNIK W SPRAWACH TRUDNYCH
Ciężka praca przełożonego i duszpasterza wyczerpywała siły świętego zakonnika. Zmarł 15 listopada 1907 r. w Wadowicach, gdzie pełnił funkcję przeora. Jego doczesne szczątki złożono na terenie klasztoru w Czernej. Zarówno beatyfikację (1983), jak i kanonizację (1991) o. Rafała ogłosił jeden papież – bł. Jan Paweł II.
Św. Rafał Kalinowski jest patronem sybiraków, oficerów i żołnierzy oraz orędownikiem w sprawach trudnych i beznadziejnych.
Święci są naszymi sprzymierzeńcami, przewodnikami w drodze do Nieba. Spójrzmy na ich żywoty. To ludzie z krwi i kości, którzy jednak bezkompromisowo wybrali w życiu Boga. Z miłości do Chrystusa i w trosce o zbawienie swoje oraz bliźnich zaparli się siebie, odrzucili fałszywe „błyskotki” tego świata. W tym numerze przedstawiamy pustelnika, który w swym uniżeniu chciał być zapomniany przez wszystkich – św. Charbela Makhloufa.
Kocham Boga i ludzi
Pani Zofia Kłakowicz wspiera Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi od 2007 roku. Urodziła się w miejscowości Stary Las koło Głuchołaz w województwie opolskim. Tam należała do parafii pod wezwaniem św. Marcina, w której przyjęła wszystkie sakramenty. Po zawarciu małżeństwa, którego 60. rocznicę będzie obchodziła z mężem w przyszłym roku, przeprowadziła się do sąsiedniego Nowego Lasu, do parafii pw. św. Jadwigi Śląskiej.
– Kocham Boga, kocham ludzi i dobrze mi z tym. W domu urządziłam „kaplicę”: krzyż Trójcy Świętej, figury Boga Ojca, Jezusa Miłosiernego, Jezusa Chrystusa – Króla Polski i naszych rodzin oraz figurę Matki Bożej oraz wielu świętych.
Bóg mnie prowadzi
– Ja jestem tylko po siedmiu klasach szkoły podstawowej. Nie miałam możliwości dłużej się uczyć, bo ojciec był inwalidą, mama była po pobycie na Syberii, a poza mną mieli jeszcze troje dzieci i trzeba było ciężko pracować w polu. To niesamowite, jak Pan Bóg mnie prowadził w moim życiu.
Wraz z mężem ufamy Bogu i Go kochamy. Mamy gospodarkę, hodujemy kury, uprawiamy ziemniaki, owoców się pełno u nas rodzi, robimy przetwory, dzielimy się z ludźmi. Ze zdrowiem już różnie bywa, ale nie dajemy się, a córka Katarzyna nam pomaga. Córka mieszka w Bielsku-Białej, wyposaża apteki i szpitale, otwiera i projektuje ludziom apteki. Ma bardzo dobrego męża.
Maryja otarła moje łzy
– Syn Jan zmarł w tamtym roku. To był bardzo dobry człowiek dla ludzi, znana osoba w powiecie. Był mechanikiem samochodowym, miał swój warsztat i dobrze wykonywał swoją pracę. Jego syn i córka teraz pracują w tym warsztacie.
– W tamtym roku, podczas oktawy Bożego Ciała, w święto Najświętszego Serca Pana Jezusa pochowaliśmy go, a w tym roku Matka Boża otarła mi łzy, bo akurat w oktawie zaprosiła mnie do Fatimy. Pan Bóg dał, że córka też skorzystała i była ze mną w tym miejscu, bo też bardzo kocha Pana Boga. Uważam, że to była też nagroda z Nieba.
Z Apostolatem w Fatimie
– Przed wyjazdem do Fatimy córka mi mówiła: „Mamuś, to jest jakieś Stowarzyszenie, ty pieniądze dajesz, a dzisiaj świat jest jaki jest; nie byłaś tam, nie wiesz. Trzeba wziąć pieniądze, bo nie wiadomo, jak będzie. Może trzeba będzie za nocleg zapłacić, może za jakieś obiady”. Ona wzięła i ja wzięłam i był kłopot, bo faktycznie, co się okazało – i to nas bardzo zaskoczyło – że wszystko było domknięte, wszystko było zadbane, była bardzo dobra opieka…
Co było dla mnie bardzo fajne, to pierwsze przeżycie, jeszcze w Krakowie, w hotelu, gdy pan prezes bardzo miło nas przywitał, z uśmiechem i serdecznością, słowami: „Szczęść Boże”. To było dla mnie takie piękne!
Na pielgrzymce poznaliśmy pracowników Stowarzyszenia; moja córka dużo z nimi przebywała. Pani przewodnik powiedziała, że taka paczka, jak nasza, to jest mało spotykana. Było pięknie, nie było kłopotów i na wszystko było dużo czasu. Córka dbała o mnie i Bogu dzięki, że była ze mną. Ja wiem, że to był palec Boży i zasługa Matki Bożej.
W Fatimie wychodziłam trochę wcześniej na Mszę Świętą o szóstej rano. Mieliśmy kapłana, z którym dużo rozmawiałam. Zamówiliśmy Mszę Świętą za Stowarzyszenie, za pracowników Stowarzyszenia oraz ich rodziny i ksiądz ją odprawił. Chcieliśmy w ten sposób wynagrodzić i żeby Pan Bóg Wam wynagrodził, Waszym rodzinom i całej organizacji.
Podziękowania
– Dziękuję Bogu Najwyższemu, Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu, a także Matce Najświętszej za wielkie łaski, którymi mnie obdarzyli. Dziękuję, że żyję bez żadnych uszczerbków na ciele. Jestem pewna, że Pan Jezus czuwa nade mną. Jest to znak, że krzyż jest naszą obroną zawsze, a szczególnie na te ostateczne czasy. Za wszystkie łaski i błogosławieństwa dla mnie i całej rodziny serdecznie dziękuję Stwórcy. Twoja cześć i chwała, po wszystkie wieki wieków. Amen. Wdzięczna Twoja służebnica Zofia.
Oprac. JK
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Pragnę podziękować za wszelkie informacje, broszury i książeczki, jakie otrzymuję od Państwa. Najbardziej cieszy mnie wydawane „Przymierze z Maryją”, ponieważ wiele trudnych spraw zostaje przedstawionych w klarowny sposób, wnosi wiele radości, ale przede wszystkim przybliża nam drogę do naszego Ojca. Czasami trzeba wrócić do początku i odnaleźć siebie, a to niełatwe. Wy w tym pomagacie. I róbcie to nadal, bo tego potrzebujemy.
„Przymierze z Maryją” jest początkiem. I z tego zrezygnować nie warto. To moje skromne zdanie, które podyktowane jest szczerą troską o byt „Przymierza…”. Sama jestem w trudnej sytuacji finansowej, dwoje dzieci uczących się poza domem to niemałe koszty. I dlatego z mężem postanowiliśmy ograniczyć wszystko do minimum przez jakiś czas, żeby stać nas było na utrzymanie domu. W dzisiejszych czasach jest to niełatwe zadanie, bo przez ostatnie lata przyzwyczailiśmy się do spełniania wszystkich swoich pragnień i zachcianek i nas też to się tyczy. Jednak trzeba wybrać, co w danym momencie jest ważniejsze. Nawet w pewnym momencie rozważaliśmy rezygnację z comiesięcznego datku na rzecz Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi, ale moje sumienie by tego nie zniosło, więc nadal będziemy Państwa wspierać finansowo oraz codzienną modlitwą. Proszę Was zarazem o modlitwę za moją rodzinę, by wspólnie umiała przetrwać trudne chwile. Ja nie mogę ofiarować nic poza tym. Zatem bardzo mi przykro, że tak jest, ale z ufnością patrzę w przyszłość i wiem, że będziemy oglądać owoce Waszej działalności. Serdecznie pozdrawiam i polecam Was opiece naszej Matuchny Matki Bożej Rychwałdzkiej.
Dagmara z mężem
Szanowni Państwo
Bardzo dziękuję za Wasz wkład w krzewienie prawd wiary. Pragnę podziękować za otrzymane materiały edukacyjne, które poszerzają moją wiedzę religijną. Życzę Wam błogosławieństwa Bożego i obfitych łask w działalności. Trzeba dbać o to, aby wiara nie wygasła. Szczęść Wam Boże!
Jadwiga
Szczęść Boże!
Dziękuję za prowadzenie tak pięknych i potrzebnych akcji katolickich. W miarę moich możliwości wspieram Was w tym pięknym dziele materialnie i duchowo. Życzę Wam, abyście kontynuowali to dzieło jak najdłużej. Pozdrawiam serdecznie!
Janina z Krakowa
Szanowny Panie Prezesie
Wspominając niedawną konferencję „Czy chrześcijanie są skazani na ewolucję”, chciałbym bardzo podziękować za niezwykłą możliwość uczestniczenia w niej. Jest to dla mnie jedyna okazja do kontaktu na żywo z najwybitniejszymi naukowcami, którzy sami odnaleźli właściwą drogę prawdy, a teraz wskazują ją innym. Takie spotkanie to coś absolutnie bezcennego, co będę wspominał jako najpiękniejsze chwile w moim życiu. Pragnę podziękować wszystkim osobom zaangażowanym w to niezwykle ważne przedsięwzięcie.
Te wszystkie dzieła, co zrozumiałe, wymagają poświęcenia oraz wsparcia również finansowego. Chyba wszyscy to rozumieją, widząc przecież efekty Państwa działalności, ale zapewne widzi to również ta druga strona, która robi wszystko, aby to zniszczyć, co jest najlepszym dowodem na właściwy kierunek Państwa działalności. Doskonale zdają sobie z tego sprawę wszystkie siły, które wiedzą, że tego ewolucjonistycznego matactwa zapewne nie da się już długo utrzymać. Myślę, że właśnie dlatego sam plan zniszczenia musi być doskonały i właśnie dlatego postanowiono uderzyć w korzenie, czyli członków Państwa organizacji, tak, by nie mogli wesprzeć dalszego rozwoju tych dzieł.
Rozwiązania, które obecnie wdraża się w firmach produkcyjnych, to kierunek dokładnie wskazany przez śp. Pana Krzysztofa Karonia w polecanym przez niego filmie „Amerykańska fabryka” – dostępnym na Netflixie. Plan, który przygotowany jest krok po kroku dla wszystkich narodów. Myślę, że dlatego choć chcielibyśmy ogromnie pomóc dalszemu rozwojowi Państwa działalności, to będzie to coraz trudniejsze.
Rozwój Państwa wszechstronnej działalności na polu wiary – (by wspomnieć choćby o Apostolacie Fatimy czy piśmie „Przymierze z Maryją”), historii, polityki, prawa – Ordo Iuris, nauki – „Polonia Christiana” i informacji – PCh24.pl, Klubie Przyjaciół, to wszystko z dumą przypomina mi, że jestem Polakiem, a moi bracia i siostry, twórcy tych pięknych dzieł, przypominają mi o właściwej postawie moralnej.
Temat ewolucji inspirował mnie, odkąd pamiętam. Brakujące ogniwo, które „na pewno jest” i „niebawem wam go ukażemy”, to temat flagowy wszystkich „naukowych czasopism”. A ja, posiadając jedynie maturę, mam nadzieję, że większość wykładów rozumiem, bo przedstawione są w takiej formie, aby wszyscy mogli zobaczyć to, co najwybitniejszym umysłom udało się dostrzec pod mikroskopem. Ich geniusz dodatkowo polega na obserwacji zjawisk zachodzących w ułamkach sekund w mikro i makroskali.
Podsumowując, w mojej skromnej opinii pomysł udostępnienia tej wiedzy wszystkim chętnym jest wyrazem chrześcijańskiej miłości, wskazującej właściwą drogę do Boga. Przecież to nasz Stwórca oddał nam ziemię, abyśmy czynili ją sobie poddaną, nie czyniąc wiedzy tajemną, tylko dla wybranych. Jeszcze raz niech będzie mi wolno podziękować za całą działalność Państwa organizacji.
Z wyrazami szacunku
Czytelnik
Szczęść Boże!
Wasza działalność zasługuje na szacunek i podziw! Otwieracie drzwi do serc ludzi zagubionych, pokazujecie inną drogę – uświadamiając, że życie to nie tylko praca, ale przede wszystkim duchowe potrzeby, które dają nadzieję i siłę do życia. Walczcie o serca, które są jeszcze uśpione. Powodzenia!
Anna z Mysłowic
Szczęść Boże!
Pragnę z całego serca podziękować za dwumiesięcznik „Przymierze z Maryją”. Od kilku lat gości on w moim rodzinnym domu, niosąc umocnienie duchowe, światło i pokój. I niech tak pozostanie jak najdłużej.
Daniel