Święte wzory
 
Św. Filip Neri - radosny apostoł
Adam Kowalik

Śledząc dzieje Kontrreformacji, czyli procesu walki z herezją i odnowy Kościoła, zazdrościmy naszym przodkom obcowania z tak wybitnymi świętymi, jak: Ignacy Loyola, Karol Boromeusz, Kamil de Lellis czy Filip Neri (Nereusz). Wszyscy oni wyprzedzali swoją epokę i stanowili wspaniały dar Boga dla przeżywającego trudne chwile Kościoła. Również dziś mogą, i powinni, służyć nam za wzór do naśladowania. Jak choćby św. Filip Neri, duszpasterz, który znalazł sposób na ożywienie ducha apostolskiego wśród świeckich.

Przyszły apostoł Rzymu urodził się we Florencji 21 lipca 1515 roku. Poważny wpływ na formację duchową św. Filipa wywarło środowisko, w którym wzrastał. Ćwierć wieku przed jego narodzeniem we Florencji działał gorliwy kaznodzieja o. Hieronim Savonarola OP. Niestety, radykalizm działania i uwikłanie w politykę zaprowadziły tego zakonnika na stos. Mimo wszystko Filip darzył go dużym szacunkiem, przede wszystkim za wielką miłość, jaką ten żywił do Pana Jezusa.

Droga do Boga

Jako kilkuletni chłopiec Filip Neri stracił matkę Lukrecję, która zmarła po urodzeniu czwartego dziecka. Wychowaniem syna zajął się ojciec, Franciszek. Niestety, wykonywany przez niego zawód notariusza nie przynosił zbyt dużych dochodów, toteż gdy Filip osiągnął wiek 18 lat, ojciec wysłał go do swego bezdzietnego kuzyna, kupca w San Germano, aby nauczył się handlu.

Pobyt w mieście położonym u stóp Monte Cassino, a więc ponad 400 km od rodzinnego domu, stał się przełomem w życiu młodzieńca. Właśnie tam ukierunkował swoje życie na Boga. Po rocznym pobycie u wuja zrezygnował z kariery kupieckiej i w 1534 roku udał się do Rzymu. Przez pierwsze miesiące utrzymywał się tam z lekcji. Został bowiem wychowawcą dwóch synów inspektora celnego (jeden został potem kapłanem diecezjalnym, a drugi kartuzem).

Żył więcej niż skromnie. Jego codzienna dieta ograniczała się do bochenka chleba, garści oliwek i wody, niekiedy zmieszanej z winem. W tym czasie uczęszczał na wykłady z filozofii i teologii na uniwersytetach La Sapienza i Sant’Agostino. Po roku porzucił jednak studia, by oddać się modlitwie i dziełom miłosierdzia. Warto dodać, że przez całe późniejsze życie zaczytywał się w pismach św. Tomasza z Akwinu, pogłębiając swoją wiedzę o Bogu.

Pustelnik w Wiecznym Mieście

Został pustelnikiem, ale żyjącym pośród ludzi, w dużym mieście. Nosił na sobie habit z kapturem, w który wkładał kawałek chleba i książkę. Modlił się i oddawał ćwiczeniom duchowym. Jednym z ulubionych miejsc jego medytacji były katakumby, czyli stare, podziemne cmentarze, w których spoczywały szczątki starożytnych chrześcijan, w tym męczenników. Noce najczęściej spędzał w portykach kościołów i klasztorów. Opiekował się chorymi w szpitalach rzymskich. Z zapałem pielgrzymował do siedmiu starodawnych bazylik. Związał się z kilkoma pobożnymi stowarzyszeniami, a nawet je współtworzył.

Do ważnego wydarzenia natury duchowej doszło w 1544 roku, gdy Filip modlił się w katakumbach. Nagle spostrzegł kulę ognia, która wniknęła w jego usta. Poczuł, że nieznana siła rozpiera mu klatkę piersiową. Przepełniła go miłość do Ducha Świętego i wewnętrzny żar. Przerażony zawołał jednak: – Dosyć Panie, dosyć; nie mogę już wytrzymać! Od tej pory, gdy rozmyślał lub rozmawiał o Bogu, jego ciało drżało, a serce gwałtownie przyspieszało. Ku zażenowaniu Filipa tę jego przypadłość obserwowali ludzie towarzyszący mu w takich chwilach. Wnętrze jego ciała na stałe wypełnił dziwny żar. Odtąd w zimowe dnie chodził z rozpiętą sutanną, a po zamieszkaniu w klasztorze nawet w mroźne noce sypiał przy otwartym oknie. Do końca życia na piersiach, na wysokości serca, nosił obrzmiałość.

Gorliwy kapłan

Ostatecznie zbliżył się do wspólnoty kapłanów mieszkających w pofranciszkańskim klasztorze przy kościele św. Hieronima (San Girolamo), którzy współpracowali z Bractwem Miłości, opiekującym się ludźmi chorymi i uwolnionymi więźniami. Jeden z kapłanów – Persiano Rosa – został spowiednikiem Filipa, a przy tym jego przyjacielem. Pod wpływem tego duchownego w 1551 roku zrezygnował z niezależności, jaką dawał mu stan świecki, i przyjął sakrament kapłaństwa.

Na nowym etapie życia Filip znalazł radość w posłudze konfesjonału. Potrafił całymi godzinami spowiadać. Przy tej okazji zorientował się, jak niski był poziom świadomości religijnej przeciętnych katolików i postanowił to zmienić poprzez kazania oraz rozmowy. W swoim mieszkaniu organizował spotkania, podczas których dyskutowano na różne tematy związane z wiarą. Początkowo gromadziły kilku znajomych, jednak liczba uczestników stale rosła. Wyremontowano więc pomieszczenie nad nawą kościoła, w którym mogło przebywać jednocześnie duże grono zainteresowanych. Otrzymało ono nazwę oratorium.

Pragnieniem Filipa było, by spotkania nie miały charakteru sformalizowanego i żeby mógł w nich uczestniczyć każdy, kto chciał. Świątobliwy mąż zdawał sobie sprawę, że nie wystarczy doprowadzić ludzi do nawrócenia, ale trzeba im potem pomóc i w sposób godny wypełnić wolny czas.

Oratorium

Bywanie w oratorium dość szybko stało się niezwykle popularne, a nawet modne wśród rzymian. Tematyka spotkań obracała się wokół czterech zagadnień: ascetyki, historii, hagiografii i katechizmu. Zainteresowanie świeckich sprawami wiary poszerzało krąg oddziaływania kapłanów skupionych wokół Filipa. Tam gdzie nie mogli oni dotrzeć, w sposób spontaniczny i bezinteresowny Słowo Boże nieśli ukształtowani w oratorium świeccy.
Uatrakcyjnieniu spotkań służyły tak lubiane przez Filipa pielgrzymki do siedmiu rzymskich bazylik, teraz odbywane we wspólnocie. Ważnym punktem zgromadzeń było śpiewanie pieśni pobożnych, zwanych laudami. Z czasem „oprawą muzyczną” zajęli się uczęszczający do oratorium profesjonalni muzycy z rzymskich orkiestr i chórów. Owocem tego jest oratorium jako forma muzyczna wykonywana obecnie w salach koncertowych.

Tchórze odnoszą zwycięstwo

Choć sam Filip Neri prowadził życie surowe, pełne wyrzeczeń, jako spowiednik i przewodnik duchowy był bardzo wyrozumiały dla ludzkich słabostek, o ile nie prowadziły do grzechu. Gdy pewna penitentka-modnisia, która lubiła nosić wysokie obcasy, tknięta wyrzutami sumienia zapytała go, co o tym myśli, bynajmniej jej nie zganił. – Niech pani tylko uważa, żeby pani nie upadła – odpowiedział dowcipnie. W sprawie zachowania czystości był natomiast zwolennikiem unikania okazji do grzechu. – W wojnie o czystość tylko tchórze odnoszą zwycięstwo, czyli ci, którzy stosują w niej ucieczkę – radził przytomnie.

Filip Neri przez współczesnych został zapamiętany jako człowiek o wielkim poczuciu humoru. Z żartów i dowcipów znali go zarówno ludzie prości, jak i dostojni purpuraci. – Radość to najpewniejsza i najprostsza droga do świętości – wyraził się kiedyś.

Mimo dobrych owoców działalności Filipa Neri znaleźli się ludzie, którzy próbowali oczernić go w oczach władz kościelnych. Za pontyfikatu Pawła IV otrzymał czasowy zakaz działalności publicznej, a nawet spowiadania. Kolejni papieże okazali mu jednak wielką przychylność.
Praca ze świeckimi wymagała wyobraźni, zapału i elastyczności, by stale odpowiadać na zapotrzebowanie wiernych i przyciągać ich do oratorium. Dlatego Filip Neri przez lata nie sformalizował działalności kongregacji kapłanów pracujących w oratoriach. Konstytucje zostały zatwierdzone dopiero 17 lat po śmierci założyciela.

Ks. Filip Neri zmarł w Boże Ciało, 26 maja 1595 roku, w Rzymie. Już za życia uważany za świętego, niedługo czekał na beatyfikację, której dokonał Ojciec Święty Paweł V 11 maja 1615 roku. Także proces kanonizacyjny przebiegł, jak na tamte warunki, błyskawicznie i 12 marca 1622 roku papież Grzegorz XV ogłosił go świętym. Kościół wspomina św. Filipa 26 maja.



NAJNOWSZE WYDANIE:
Ty też masz zostać świętym!
W tym numerze pragniemy zastanowić się z jednej strony nad fenomenem śmierci, a z drugiej – nad świętością. Jedno jest pewne, śmierć to dopiero początek nowego Życia. Życia bez końca. Jakie jednak ono będzie, zależy od naszych codziennych wyborów.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Maryja mnie wysłuchała

Pani Stanisława Tracz pochodzi z parafii pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego w Rzeczycy Ziemiańskiej, niedaleko Kraśnika. O swoich początkach w Apostolacie Fatimy mówi tak: – Znalazłam ulotkę w skrzynce pocztowej, zauważyłam że jest na niej wizerunek cudownej Matki Bożej Fatimskiej, przeczytałam i postanowiłam przystąpić do tej duchowej wspólnoty. A było to już prawie 20 lat temu…

 

Panią Stanisławę poznałem w trakcie pielgrzymki Apostolatu do Fatimy w maju tego roku. Jestem bardzo szczęśliwa, że tam byłam i że zwiedziłam tyle sanktuariów. To trzeba przeżyć, bo tego nie da się opisać. Przeżyłam to głęboko i bardzo dziękuje całemu Stowarzyszeniu powiedziała kilka tygodni po powrocie do Polski.


Nasza rozmowa była jednak przede wszystkim okazją do tego, żeby dowiedzieć się, skąd Pani Stanisława wyniosła swoją głęboką wiarę i wyjątkową cześć do Najświętszej Maryi Panny.


Zasługa mamy i babci


Wiarę przekazała mi szczególnie moja mama Stanisława i babcia Wiktoria. Babcia była bardzo skromną kobietą. Pamiętam jak mama wysłała mnie do niej w Wielki Piątek, a babcia powiedziała wtedy do mnie: Dziecko, dzisiaj jest Wielki Piątek, je się tylko chleb i pije się tylko wodę.

Mama nauczyła mnie między innymi, że na święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny święci się ziele, a na zakończenie oktawy po uroczystości Bożego Ciała święci się wianki. To co widziałam u mamy, starałam się naśladować i zachować. W dzień ślubu dostałam od niej obraz Matki Bożej Częstochowskiej.

Uważam, że wszystkie łaski błogosławieństwo i opiekę Maryi dla rodziny i dla siebie otrzymałam dzięki modlitwie za wstawiennictwem Jasnogórskiej Pani. Gdy byłam chora, prosiłam Matkę Najświętszą o zdrowie i zostawałam wysłuchana. To tylko umacniało moją wiarę. Swoimi modlitwami wspomagałam też inne chore osoby z mojej rodziny. A teraz, w każdą sobotę, odmawiam nowennę do Matki Bożej Częstochowskiej, a każdego 13. dnia miesiąca dziękuję Matce Bożej Fatimskiej za zdrowie i opiekę.


Róża Różańcowa


W swojej parafii Pani Stanisława należy do koła różańcowego pod wezwaniem Matki Bożej Częstochowskiej; niedawno została jego zelatorką. – Do Róży Różańcowej należy 15 kobiet. Trudno o więcej osób, bo młodzi nie bardzo się garną. Staramy się, żeby odmawiany był cały Różaniec włącznie z tajemnicami światła dodanymi przez Jana Pawła II. Zmianki mamy w pierwszą niedzielę miesiąca.


Piękno katolicyzmu ludowego


Doskonałym wyrazem i świadectwem wiary Pani Stanisławy jest pomoc w prowadzeniu modlitwy przy zabytkowej kapliczce i krzyżu, znajdujących się w jej rodzinnej miejscowości. Na nabożeństwa majowe i czerwcowe chodzę pod krzyż i do kapliczki z obrazem Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Modlę się tam przeważnie z sąsiadkami i koleżankami. Czasami w środy, z moją siostrą cioteczną Józefą, odmawiamy przy kapliczce nowennę do Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Pamiętam, że jak byłam dzieckiem, młodą dziewczyną, to w tym miejscu też się modlono. Teraz my staramy się przekazać ten zwyczaj młodszemu pokoleniu.


Na trudne sprawy święta Rita


Oprócz szczególnego nabożeństwa do Matki Bożej Pani Stanisława zwraca się też często do świętej Rity. Koronkę, modlitwy i książkę o św. Ricie otrzymałam ze Stowarzyszenia. Do tej świętej modlę się codziennie, a zwłaszcza 22. dnia każdego miesiąca. Robię też bukiet na jej cześć. Wzięłam również udział w zorganizowanej przez Stowarzyszenie akcji złożenia róż w sanktuarium św. Rity we Włoszech.


Maryja słynąca łaskami


Warto nadmienić, że parafia Pani Stanisławy w Rzeczycy Ziemiańskiej posiada piękny, drewniany i zabytkowy kościół pochodzący z połowy XVIII wieku. Można w nim podziwiać rokokowe rzeźby i malowidła ścienne, ambonę i chrzcielnicę. Najważniejszą ozdobę bogato zdobionego wnętrza świątyni stanowi ołtarz główny z obrazem Matki Bożej Łaskawej.

Oprac. Janusz Komenda

 


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Od długiego czasu biłam się z myślami, czy podzielić się świadectwem o otrzymanych łaskach w szerokim gronie Czytelników, czy głęboko trzymać to w swoim sercu. Zadaniem każdego katolika jest jednak szerzenie wiary, mówienie o otrzymanych łaskach głośno, zwłaszcza teraz, gdy młodych ludzi w kościołach jest coraz mniej.

Rok 2017 był bardzo trudnym czasem w moim życiu. Od 3 lat byłam młodą mężatką, bardzo chciałam mieć dziecko. Miałam wszystko: dom, pracę, miłość, poukładane życie religijne, bardzo dobre wyniki zdrowotne, a mimo to nie mogłam zajść w ciążę. Dni mijały, a ja zaczęłam popadać w depresję. Małżeństwo bez dziecka wydawało mi się bez przyszłości, coraz częściej dochodziło do kłótni między mną a mężem. Pewnego dnia otrzymałam przesyłkę od Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi, w której był różaniec. Moje zdziwienie było ogromne: Skąd? Jak? Za darmo? Dla mnie? Odczytałam to jako wołanie Matki Bożej o modlitwę. Zaczęłam modlić się na tym różańcu, jednak nadal nie mogłam zajść w ciążę, a mój entuzjazm znów opadł. Zaczęły pojawiać się nawet myśli samobójcze…

Pewnego dnia w odwiedziny do moich teściów przyjechał znajomy ksiądz. Porozmawiałam z nim, a on wręczył mi modlitwę, którą wziął ze sobą niby przypadkiem. Był to „Akt oddania się przeciwko niepokojom i zmartwieniom”. Od pierwszego przeczytania poczułam w sobie spokój, którego nie miałam od 2 lat. Odmawiałam ten akt codziennie i modliłam się na różańcu. Uwierzyłam, że Bóg da mi dziecko, potrzeba tylko cierpliwości i wytrwania. Po kilku miesiącach miałam bardzo realny sen, obudziłam się cała zapłakana z radości. We śnie towarzyszyła mi ogromna jasność i usłyszałam piękny głos: „Będziesz miała dziecko”. W rocznicę ślubu zaszłam w ciążę, a dziś mam już dwie córki.

Teraz Matka Boża i słowa „Jezu, Ty się tym zajmij” pomagają mojej drugiej córce w walce o zdrowie, gdyż urodziła się z wadą serca. Na dziś rokowania są dobre. Polecam odmawianie tej pięknej modlitwy każdemu, kto ma problemy życiowe. W życiu bywa ciężko, jednak z Bożą pomocą łatwiej jest przez to przejść, czego i ja jestem przykładem.

Anna

 

 

Szczęść Boże!

Serdecznie dziękuję za przesłanie obrazu Matki Bożej Ostrobramskiej. Jest on dla mnie bardzo ważny! Wiele modliłam się przed tym obrazem w Klinice Akademii Medycznej we Wrocławiu, kiedy mój mąż był po wypadku. Miał 1 procent szans na przeżycie. Najpierw była trudna operacja, potem długa rehabilitacja. Dzisiaj mąż jest całkowicie sprawny. Dziękuję za tę łaskę! Pozdrawiam Was serdecznie.

Blandyna z Dolnośląskiego

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Dziękuję za przesłanie mi „Przymierza z Maryją” wraz ze smutnym listem… W liście pisze Pan Prezes o odległym miejscu w Iraku, gdzie znajduje się katolicka świątynia, w której to podczas niedzielnej Mszy Świętej dochodzi do zamachu. Terroryści z Państwa Islamskiego strzelają do bezbronnych ludzi, są zabici i ranni.

Panie Prezesie, ta porażająca scena jest nie do przyjęcia i w głowie się nie mieści. Możemy sobie wyobrazić, jakby to się wydarzyło w Polsce, choć już słyszymy o profanacjach i zakłóceniach Mszy Świętych, pobiciach księży. W naszych czasach nie słyszało się o napadach czy profanacjach. My, Apostołowie Fatimy, nie możemy jednak ograniczać się do emocji. Kiedy widzimy takie zło na świecie, musimy odpowiedzieć sobie, co teraz możemy zrobić, aby to zmienić? Aby z Bożą pomocą to zło zmienić w duchowe dobro dla siebie i bliźnich. Jak wiemy, wielu świętych naszych patronów to też byli męczennicy za wiarę katolicką. W naszym 130. numerze „Przymierza z Maryją” głównym tematem jest męczeństwo i prześladowania chrześcijan. Zyskaliśmy więc rzetelną wiedzę na temat współczesnych prześladowań.

Pisze Pan Prezes, że musimy wysłać „Przymierze…” do 202000 osób i musimy zebrać 670 000 zł. Ta kwota nie jest jeszcze taka duża. Zbieraliśmy większą i daliśmy radę, to teraz razem też damy radę. Martwi mnie jednak, że coraz rzadziej docieramy do naszych bliźnich. Co się z nimi dzieje? Czy nie chcą współpracować z naszym Stowarzyszeniem?

Dobrze jest sobie uświadomić, że mój datek pieniężny w żaden sposób nie równa się z ofiarą życia, którą składają codziennie nasi prześladowani bracia i siostry w różnych częściach świata…

Ewa z Olkusza

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Szanowni Państwo, bardzo szczytny cel akcji, związanej z szerzeniem kultu Matki Bożej Miłosierdzia moim skromnym zdaniem zasługuje na to, aby ją wspierać. Odmówiłem modlitwę błagalną do Matki Miłosierdzia, jest piękna, bardzo Wam za nią dziękuję.

Bez Waszego Stowarzyszenia nie doświadczyłbym tego, czego teraz mam okazję doświadczyć. Dziękuję raz jeszcze, że jesteście i działacie tak prężnie.

Wojciech z Rodziną z Buska-Zdroju



Szczęść Boże!

Dziękuję Panu Bogu i Matce Bożej Fatimskiej, że jesteście i czynicie piękne dzieła na chwałę Bożą i rozpowszechniacie kult Fatimskiej Pani. Wszystko, co robi Stowarzyszenie, jest według mnie zawsze aktualne i ma głębokie znaczenie dla nas, katolików. To dla mnie zaszczyt być Apostołem Fatimy i wierzę, że to dzieło Matki Bożej. Módlmy się za siebie wzajemnie i nie ustawajmy w szerzeniu kultu Maryjnego!

Iwona z Wielunia

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Droga Redakcjo, skończyły się już na szczęście obostrzenia związane z koronawirusem, a niestety w naszych świątyniach Komunia Święta nadal jest rozdawana na rękę. W związku z tym warto propagować szczególnie 111. numer „Przymierza z Maryją” z roku 2020, w którym znajduje się artykuł „Komunia Święta na rękę. Czy to się godzi?”, który bardzo poważnie traktuje tę kwestię. Przy okazji pragnę podziękować Państwu za Waszą działalność. Ona wniosła wiele dobra do mojego życia i przyczyniła się do pogłębienia mojej wiary. Dziękuję za przesyłanie „Przymierza…”, mimo że nie zawsze mam możliwość wsparcia Państwa finansowo. Pozdrawiam serdecznie.

Karolina