Pochodzący ze śląskiej rodziny szlacheckiej Melchior Grodziecki pozostaje nieco w cieniu innych polskich świętych. A szkoda, bo jego ogromna wiara, która sprawiła, że mimo ciężkich tortur jakim został poddany, wytrwał w wierności Chrystusowi i Kościołowi, godna jest polecenia jako przykład do naśladowania.
Potomek szlacheckiego rodu
Nie znamy dokładnej daty urodzin Melchiora Grodzieckiego. Historycy ustalili, że stało się to między 1582 a 1584 rokiem w Cieszynie. Rodzina przyszłego Świętego mieszkała na Śląsku w majątku Grodziec. Tamtejszy zamek zbudował dziad Melchiora, Maciej, kasztelan cieszyński. Ród trwał przy polskości i katolicyzmie. Przynależność do Kościoła nie była dla jego członków tylko formalnością, skoro kilku wstąpiło w szeregi duchowieństwa. Kapłanami byli na przykład dwaj stryjowie Melchiora: Jan – biskup ołomuniecki, oraz Wacław, dziekan kolegiaty w Brnie.
Dzięki wysokiemu statusowi materialnemu rodziny, Melchior wyjechał do Wiednia, by uczyć się w tamtejszym kolegium jezuickim. Pobożny młodzieniec był dumny, kiedy w 1602 roku został przyjęty do działającej przy szkole Sodalicji Mariańskiej. Pisał w liście do rodziców: Błogą czuję radość, kochani rodzice, bo spotkało mnie wielkie szczęście, jestem przyjęty jako Sodalis do Kongregacji Mariańskiej. Tu należy dodać, że w szeregi sodalicji przyjmowano wyłącznie uczniów wyróżniających się pobożnością, ale także pilnością w nauce i zdyscyplinowaniem. Mieli oni bowiem pozytywnie oddziaływać na kolegów, a po ukończeniu nauki – na społeczeństwo.
W zakonie
Pobyt w kolegium jezuickim rozpalił w młodym Grodzieckim chęć wstąpienia w szeregi duchowych synów św. Ignacego Loyoli. 22 maja 1603 roku wstąpił do nowicjatu w Brnie. Notabene, fundatorami domu nowicjatu byli stryjowie Melchiora – Jan i Wacław. Dwa lata później młodzieniec złożył pierwsze śluby zakonne i został skierowany przez zwierzchników do pracy nauczycielskiej w Brnie, a potem Kłodzku. W 1609 roku rozpoczął dalsze studia w Neuhaus i w Pradze. Jednocześnie uczył w szkołach gramatyki.
Wreszcie, w 1614 roku został w Pradze wyświęcony na kapłana. Pierwszą funkcję duszpasterską oraz administracyjną pełnił we wsi Kopanina. Okazał się uzdolnionym kaznodzieją. Według późniejszych świadectw otrzymał od Boga dar języków. Niezależnie czy przemawiał do Niemców, czy też do Czechów, był rozumiany przez obecnych w kościele przedstawicieli obu narodowości.
Po roku władze zakonne przeniosły ks. Grodzieckiego do Pragi. Jako doświadczonemu pedagogowi powierzono mu kierownictwo tamtejszej bursy ubogich. Mieszkali w niej studenci przygotowujący się do stanu duchownego. Nowym obowiązkom oddał się z zapałem. Lubił młodzież, a jednocześnie odznaczał się niewyczerpaną cierpliwością, posiadał więc cechy niezbędne do pracy wychowawczej. Po dwóch latach złożył obowiązki, by odbyć trzecią probację. Wyjechał do Brna, gdzie przez pół roku oddawał się modlitwie i ćwiczeniom ascetycznym.
Tymczasem w Czechach wybuchło powstanie przeciw Habsburgom. Nienawiść do panującej dynastii, wiernej Rzymowi, wzmocniła jeszcze wrogość, jaką protestanci czescy żywili wobec Kościoła katolickiego. Jednym z pierwszych zarządzeń buntowników był dekret banicyjny wydany 8 czerwca 1618, nakazujący arcybiskupowi praskiemu oraz jezuitom opuszczenie stolicy. Kilka miesięcy później, tj. 8 marca 1619 roku, śladem dyrektoriatu praskiego poszły stany morawskie, wypędzając jezuitów z granic tego kraju. Za pozostanie na Morawach groziła im kara śmierci.
Ks. Melchior wraz z innymi członkami Towarzystwa Jezusowego zmuszony był opuścić Brno. Udał się wtedy na Słowację (wówczas pozostającą w granicach Węgier). Zatrzymał się w kolegium Towarzystwa Jezusowego w Homonnie. Pobyt tam stanowił bardzo ważny moment w jego życiu. Po wielu latach przygotowań został w końcu dopuszczony do ślubów wieczystych. Złożył je 18 czerwca 1619 roku na ręce rektora kolegium w kościele Matki Bożej Śnieżnej.
We wierze mej świętej zachwiać mnie nie zdołacie!
Bunt czeskich poddanych, którzy sprzymierzyli się z wrogiem zewnętrznym – księciem Siedmiogrodu Gabrielem Bethlenem, zmusił cesarza Ferdynanda II do podjęcia przygotowań wojennych. W związku z tym cesarski gubernator północnych Węgier Andrzej Doczy zwrócił się do jezuitów z prośbą o przydzielenie do wojsk stacjonujących w Koszycach kapelanów znających język polski i węgierski. W odpowiedzi władze prowincji skierowały tam ks. Melchiora Grodzieckiego i jego kolegę z nowicjatu, Węgra Stefana Pongracza. Na miejscu dołączył do nich kanonik ostrzyhomski ks. Marek Kriż, który schronił się za murami miasta przed prześladowaniami.
Koszyce przygotowywały się do obrony. Sytuacja przedstawicieli cesarza w tym zdominowanym przez protestantów mieście była trudna, zwłaszcza że już wcześniej mieszkańcy buntowali się przeciw władzy Habsburgów. Niestety, sytuacja powtórzyła się i tym razem. Gdy pod mury miasta podeszły protestanckie wojska siedmiogrodzkie pod dowództwem Jerzego Rakoczego, najemni żołnierze cesarscy zbuntowali się i otwarli bramy przed wrogiem.
Wkrótce na zamek wdarli się żołdacy z rozkazem zatrzymania kapłanów, którzy mieszkali przy kaplicy. Po obrabowaniu kaplicy, protestanci zażądali pieniędzy także od zatrzymanych duchownych. Obaj jezuici pokazali im cały swój majątek – zniszczone ubrania oraz książki. Jedynie ks. Kriż miał pewną sumę pieniędzy, którą oddał żołnierzom.
Kapłani zdawali sobie sprawę, iż ich los jest przesądzony. Wyspowiadali się więc nawzajem i całą noc spędzili na modlitwie. W całkowitym odosobnieniu przebywali także następny dzień. Jako że od aresztowania nic nie jedli ani nie pili, wieczorem upomnieli się o posiłek. W odpowiedzi jeden ze strażników rzucił im kawałek mięsa.
– Oto wasz pokarm, jedzcie bydlęta – rzekł szyderczo.
Kapłani odmówili. Był piątek i w tym świetle postępek strażnika nabierał wymiaru próby wiary.
Wreszcie w nocy z 6 na 7 września 1619 roku do pomieszczenia wbiegli heretycy. Hajdukom towarzyszyło kilku mieszczan. Zaproponowali kapłanom wolność, o ile wyrzekną się wiary. Ci zdecydowanie odmówili. Prześladowcy nie mieli litości. Obu zakonników rozebrali do naga, wykastrowali i ociekających krwią, zawiesili za ręce u belki stropowej. Do nóg przywiązali im ciężkie kamienie, które powoli rozrywały im stawy. Następnie płonącymi żagwiami opalali ich boki, aż na wierzchu pokazały się żebra. Ks. Melchior Grodziecki miał do torturujących zbirów powiedzieć: Dręczcie mnie, męczcie mnie, ile chcecie, lecz we wierze mej świętej zachwiać mnie nie zdołacie! W podobny jak jezuici sposób był torturowany kanonik Kriż, który także wytrwał przy prawdziwej wierze. Świadkowie wspominali, że owej nocy przez wiele godzin słychać było jęki i modlitwy kapłanów.
Kaźń trwała do rana, kiedy nieprzytomnych księży siepacze dobili: ksiądz Grodzieckiemu oraz kanonikowi Kriżowi ucięli głowy, zaś ks. Pongraczowi wymierzyli dwa mocne ciosy w głowę. Następnie ciała wrzucili do dołu kloacznego.
Męczennicy wyniesieni na ołtarze
Wieść o mordzie popełnionym na duchownych katolickich szybko obiegła miasto, a potem kraj i Europę. Zgorszeni tym postępkiem byli nawet liczni protestanci. Ciała męczenników wyciągnięto więc cichcem z kloaki i pochowano na uboczu. Dopiero w 1620 roku książę Bethlen wydał szczątki zamordowanych kapłanów katolikom. Spoczęły w kościółku Franciszkanów w Also‑Sebes. Wkrótce grób zasłynął łaskami i zaczął przyciągać wiernych. Burzliwe dzieje Europy Środkowej sprawiły, że relikwie kilkakrotnie przenoszono. Obecnie znajdują się w klasztorze ss. Urszulanek w Trnawie.
Już w 1628 roku został wszczęty proces beatyfikacyjny. Niestety, sprawa przeciągnęła się do 1905 roku, kiedy to papież św. Pius X ogłosił męczenników błogosławionymi. 90 lat później w miejscu śmierci, czyli Koszycach, św. Jan Paweł II kanonizował wszystkich trzech męczenników. Kościół wspomina św. Melchiora Grodzieckiego z towarzyszami w dniu 7 września.
Kilka dni przed Świętami Wielkanocnymi redakcję „Przymierza z Maryją” odwiedzili Państwo Anna i Jerzy Kasperczykowie z Krakowa, którzy wspierają Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi od początku jego istnienia. – Prowadzicie Państwo dobrą działalność. Wiem, że teraz jest ciężej, ale z pomocą Bożą…, bo inaczej się nie da – mówi pani Anna.
– Do Apostolatu Fatimy należymy wspólnie z mężem od 2001 roku – kontynuuje. To się stało tak, że listonosz przyniósł do naszej pracy ulotkę Stowarzyszenia. Zainteresowaliśmy się i napisaliśmy…
Aktywni Dobrodzieje Stowarzyszenia
– Bierzemy udział w kampaniach organizowanych przez Stowarzyszenie i modlimy się, wykorzystując otrzymane materiały. Wzięliśmy też udział w akcji, podczas której zbierano pieniądze na wykupienie i remont siedziby Stowarzyszenia przy ul. Augustiańskiej w Krakowie – dodaje pan Jerzy. – Parę lat temu byliśmy na ul. Augustiańskiej podczas peregrynacji figury Matki Bożej Fatimskiej – dopowiada pani Anna. – Ja osobiście byłam też gościem na jednym z Kongresów Konserwatywnych, który odbywał się w Krakowie przy ul. Sławkowskiej. To było bardzo przyjemne doświadczenie. Do wspierania Stowarzyszenia wciągnęliśmy naszą mamę, która obecnie ma już 96 lat, ale wciąż otrzymuje i czyta „Przymierze z Maryją”. [...]
[Pełny tekst w wydaniu papierowym]
Szanowny Panie Prezesie!
Jestem osobą wiekową (88 lat), schorowaną – o bardzo niewielkich możliwościach działania. Od lat jestem zwolenniczką działalności Pana oraz Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi. Dziękuję Panu Bogu za Pana osobę, modlę się od kilkunastu lat o powodzenie Waszych akcji. W życiu wiele przeżyłam i widziałam, mogę więc obiektywnie ocenić Waszą działalność. Wyrażam więc mój ogromny szacunek za wszystko, czego dokonujecie. Dziękuję za Wasze pisma, w szczególności za „Przymierze z Maryją” oraz za inne materiały. Jestem także szczególnie wdzięczna za Waszą akcję „Stop deprawacji polskich dzieci”, która nasuwa pytanie: Dokąd zmierzasz Polsko? Panie Prezesie – oby Pan Bóg dał Panu dużo zdrowia i siły!
Joanna z Bytomia
Szczęść Boże!
Dziękujemy Państwu za akcję „Stop deprawacji polskich dzieci”. Cieszymy się, że została podjęta taka inicjatywa. Chętnie się do niej włączamy. Kształtowanie w duchu Bożym naszych dzieci od najmłodszych lat to nasz obowiązek i najważniejszy cel naszego życia. Dlatego musimy czynić wszystko, co w naszej mocy, aby ocalić dzieci od zgorszenia, a szkoła to przecież drugi dom naszych dzieci. Szczęść Boże dla Waszej pięknej pracy! Prosimy o modlitwę w obliczu choroby nowotworowej, z którą musimy się zmagać w naszej Rodzinie.
Agnieszka i Witold z Podkarpacia
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Dziękuję za wszystkie otrzymane od Państwa materiały, które sobie bardzo cenię i które zajmują w moim domu szczególne miejsce. Postanowiłam też napisać, by dać świadectwo. Moje pierwsze badania medyczne wypadły niekorzystnie, później nastąpiła biopsja i „wielkie czekanie”. Cały czas nie traciłam nadziei. Wszystko zawierzyłam Bogu i Maryi, modląc się jednocześnie nowenną do św. Ojca Pio, którego to obrazek i relikwie dostałam od Was. Zaraz potem odebrałam wiadomość, że nie mam komórek rakowych. Dziękuję Bogu, Maryi i św. Ojcu Pio za łaskę zdrowia, a Wam za dzieło, które prowadzicie. Niech dobry Pan Bóg błogosławi w Waszej wspaniałej pracy… Dziękuję i pozdrawiam serdecznie!
Renata
Szanowny Panie Redaktorze, Szanowny Panie Prezesie
Zdaję sobie sprawę, że chwilę się nie odzywałam, ale było to spowodowane moją niedyspozycją, którą odczuwam od zeszłego roku. Miałam nadzieję na poprawę. Niestety, poważny wiek spowodował moją niepełnosprawność ruchową. Bardzo mi trudno zachować pionową postawę i równowagę, dlatego w domu mam dokładnie wytyczony bezpieczny obszar poruszania się, a na zewnątrz metalowy wózek, który umożliwia mi poruszanie się na niewielkich dystansach. Z powodu wielu ograniczeń i zmian, wiele spraw przejęły moje dzieci. Teraz niestety ze względów zdrowotnych obawiam się, że będę zmuszona opuścić Stowarzyszenie i „Przymierze…”, o czym jest mi trudno i przykro pisać i mówić. Przyzwyczaiłam się bowiem do kontaktów z Wami poprzez wsparcie, lektury, dyskusje na aktualnie zamieszczane tematy, możliwość uczestnictwa w spotkaniach „Przymierza z Maryją” i liczne okazje do podzielenia się z bliźnimi efektami moich praktyk religijnych i możliwością wykazania się religijną postawą.
Dla mnie osobiście wspieranie „Przymierza…” jako największego pisma dla katolików w Polsce było i jest satysfakcjonujące i ważne. Nie bez znaczenia są osobistości od lat związane i utożsamiane z pismem. Redaktor naczelny we wstępie do każdego egzemplarza zapoznaje z jego tematyką, ale też akcentuje najważniejsze przesłania obecnej chwili, tj. że wszystkie aktualne wydarzenia nie mogą przesłaniać faktu w jakich czasach żyjemy obecnie i co jest naszym teraźniejszym obowiązkiem. Cenię także postawę Prezesa Stowarzyszenia, p. Sławomira Olejniczaka za pracowitość, energię i siłę działania. Niebanalne formy imiennego i adresowego sposobu komunikowania się też mają wielu zwolenników i entuzjastów. A w piśmie szczególną uwagę przykuwają: temat główny, święte wzory, kampanie, lektury duchowe, felietony, problemy. Ciekawa tematyka poszerza grono Czytelników.
Kończąc, pragnę złożyć na ręce Pana Prezesa oraz Pana Redaktora i całej Redakcji moje podziękowania i pozdrowienia. Życzę dużo wytrwałości i siły w działaniu. Pragnę też zapewnić o swojej modlitwie w Waszej intencji i intencji Przyjaciół. Szczęść Boże!
Zofia
Od Redakcji:
Szanowna Pani Zofio!
Z całego serca dziękujemy za Pani piękne, pełne serdeczności i szczerości słowa. To dla nas zaszczyt, że mogliśmy być częścią Pani codzienności i duchowej drogi przez tak długi czas. Mimo wszelkich trudności, ufamy, że nadal będziemy mieć ze sobą kontakt! Dziękujemy za Pani zapewnienie o modlitwie. Prosimy również przyjąć nasze modlitwy i życzenia wszelkich łask Bożych, szczególnie w tym wymagającym czasie. Niech Matka Najświętsza otacza Panią swoją opieką, a Duch Święty napełnia siłą, pokojem i nadzieją.
Z wdzięcznością i szacunkiem
Redakcja „Przymierza z Maryją” oraz Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi
Szczęść Boże!
Bardzo dziękuję Stowarzyszeniu Ks. Piotra Skargi za obfite, mądre, rozsądne i aktualne tematy poruszane w korespondencji i wydawnictwach, przypominające wielokrotnie ważne wydarzenia historyczne, ważne zdarzenia utwierdzające w człowieku głęboko wierzącym i myślącym rzeczywistą prawdę, że nasza wiara opiera się na ufności, że Pan Bóg działa w naszym imieniu i z wielką mocą, że prowadzi nas dobrymi drogami. Jest to bardzo ważne, że Prezes Stowarzyszenia i Redakcja „Przymierza z Maryją” swoją pracą stale wzmacniają i przypominają o obecności Pana Boga w naszym życiu. Ufam, dziękuję i proszę o dalsze wskazówki prowadzące do dobrego i mądrego działania. Serdecznie pozdrawiam i życzę dużo cierpliwości i zdrowia w działalności!
Cecylia z Poznania