Święte wzory
 
Święty Ludwik Maria Grignion de Montfort
Plinio Correa de Oliveira

Wielu jest dzisiaj – oczywiście poza tzw. środowiskami postępowymi – katolików, którzy znają i podziwiają dzieło wielkiego, żarliwego i popularnego misjonarza z XVIII wieku – św. Ludwika Marii Grignion de Montfort.

Urodził się on w miejscowości Montfort-La-Cane (francuska Bretania) w roku 1673. Święcenia kapłańskie otrzymał w 1700 r. Całe swoje życie – aż do śmierci w 1716 r. – poświęcił działalności misyjnej w miejskich i wiejskich ośrodkach Bretanii, Normandii, Poitou, Wandei, Aunis, Saintonge, Andegawenii, Maine. Mieszkańcy tych miast, w których nauczał, żyli przeważnie z rolnictwa i byli głęboko naznaczeni wiejskim sposobem życia. To dlatego św. Ludwika Marię, mimo że jego kazania były przeznaczone nie tylko dla chłopów, można uważać za apostoła głównie ludności wiejskiej.

W swoich kazaniach, które wtedy można by było określić jako bardzo współczesne i nowoczesne, nie ograniczał się do nauczania doktryny katolickiej słowami odpowiednimi dla każdej epoki i każdego miejsca, lecz również potrafił zwrócić uwagę wiernych, którzy go słuchali, na problemy najistotniejsze. To jego nadzwyczaj nowoczesne podejście do spraw wiary prawdopodobnie zaskoczyłoby niezmiernie obecnych zwolenników „unowocześnienia” (aggiornamento) Kościoła. Nie patrzył on bowiem na błędy swojej epoki jako na zwykłe owoce intelektualnych pomyłek, będących wytworem ludzi działających w dobrej wierze i pozostających poza wszelkim podejrzeniem. Błędy, które przeto mógłby zawsze rozproszyć po prostu łagodny i zręczny dialog. Zdolny do takiego dialogu, przyciągającego wiernych, jednocześnie nie tracił z oczu wielkiego wpływu grzechu pierworodnego i grzechów osobistych, jak również działań księcia ciemności, stojących u źródeł i rozwoju gigantycznej walki rozpętanej przez bezbożność przeciwko Kościołowi i Cywilizacji Chrześcijańskiej. Za jeden z elementów niezbędnych do rozpoznania problemów swojego wieku uważał on słynną triadę: świat-ciało-szatan, obecną w rozważaniach wszystkich teologów i misjonarzy z prawdziwego zdarzenia. I tak oto, zależnie od okoliczności, umiał być spokojny i łagodny jak anioł-posłaniec Boskiego umiłowania, innym razem z kolei niezwyciężony jak anioł-wojownik, wysłany, aby przestrzegać zatwardziałych grzeszników przed wyrokami Bożej Sprawiedliwości. Ten wielki apostoł umiał na przemian prowadzić dialog i polemikę, ale temperament polemisty nie przeszkadzał mu w okazywaniu słodyczy Dobrego Pasterza. Z kolei łagodność duszpasterza nie tłumiła w nim świętego rygoru polemisty.

Podając ten przykład, jesteśmy daleko od pewnych progresistowskich środowisk, dla których wszyscy nasi bracia odłączeni, heretycy lub schizmatycy, odznaczają się nieodzownie dobrą wolą, zwiedzeni przez zwykłą pomyłkę, przez co polemika z nimi jest zawsze błędem i grzechem przeciwko miłosierdziu

„Światowość” i jansenizm zjednoczone

Społeczeństwo francuskie wieków XVII i XVIII było trawione poważną chorobą. Wszystko przygotowywało je do biernego przyjęcia i zaszczepienia na swoim gruncie zalążków encyklopedyzmu, a następnie pogrążenia się w katastrofie Rewolucji Francuskiej.

Przedstawiając w tym miejscu ogólny (a więc z konieczności bardzo uproszczony) obraz tej epoki, niezbędny jednak, aby zrozumieć dzieło kaznodziejskie św. Ludwika – można powiedzieć, że u przedstawicieli trzech ówczesnych klas społecznych: duchowieństwa, szlachty i ludu, przeważały dwa typy duchowości: pobłażliwy i rygorystyczny. Ludzie o typie duchowości pobłażliwym skłaniali się ku życiu wypełnionemu przyjemnościami, które prowadziło do rozwiązłości i sceptycyzmu. Rygoryści zaś byli przychylni sztywnemu, formalistycznemu i posępnemu moralizmowi, prowadzącemu do desperacji, a nawet do buntu. To zainteresowanie głównie sprawami tego świata i jansenizm z drugiej – były dwoma biegunami, które wywierały fatalny wpływ nawet na najbardziej pobożnych i wartościowych członków ówczesnego społeczeństwa.

Obie błędne skrajności prowadziły do tego samego rezultatu. W rzeczywistości bowiem każde z nich na swój sposób oddalało dusze od świętej równowagi duchowej Kościoła, który głosi nam w godnej podziwu harmonii zarazem łagodność i rygor, sprawiedliwość i miłosierdzie. Z jednej strony naucza on o naturalnej i autentycznej wielkości człowieka, uwznioślonej przez jej wyniesienie do godności ponadziemskiej i włączenie do Mistycznego Ciała Chrystusa, a z drugiej strony – pokazuje nam nędzę, w jaką wtrącił nas grzech pierworodny z całym szeregiem jego zgubnych konsekwencji.

W tych warunkach zrozumiałym jest fakt, że te dwie skrajne i ze sobą sprzeczne postawy życiowe – „światowość” i jansenizm – zjednoczyły się przeciwko apostołowi, który głosił autentyczną doktrynę katolicką, ponieważ prawdziwym przeciwieństwem braku równowagi nie jest jakiś inny brak równowagi, lecz właściwa równowaga. Tym samym nienawiść, która ożywia zwolenników dwóch przeciwstawnych błędnych idei nie nastawia jednych przeciwko drugim, lecz przeciwko apostołom Prawdy. Zwłaszcza jeśli ta Prawda głoszona jest z dobitną szczerością i kładzie nacisk na wszystko to, co pozostaje w jaskrawej sprzeczności z błędami będącymi właśnie w modzie.

Surowa powaga i tkliwa łagodność w kazaniach św. Ludwika

Właśnie takie było nauczanie św. Ludwika Marii Grignion de Montfort. Jego kazania, wygłaszane w obecności rzeszy wiernych, głównie ludzi prostych, nierzadko kończyły się szczerymi aktami skruchy, żalu za grzechy i religijnego entuzjazmu. Jego słowa – jasne, logiczne, a zarazem płomienne i głębokie, poruszały dusze osłabione rozwiązłością i zmysłowością, które to grzechy w tamtej epoce rozpowszechniały się począwszy od najwyższych klas dochodząc do innych grup społecznych. Bardzo często się zdarzało, iż pod koniec jego kazań słuchacze gromadzili na placu publicznym stosy frywolnych i zmysłowych przedmiotów oraz bezbożnych książek, a następnie je podpalali. Gdy tylko stos zaczynał płonąć, nasz niezmordowany misjonarz ponownie zabierał głos, wzywając lud do surowości obyczajów.

To dzieło odnowy moralnej miało znaczenie przede wszystkim nadprzyrodzone i pobożne. Jezus Chrystus ukrzyżowany, Jego Krew, Jego Przenajświętsze Rany, Ból Maryi były punktem wyjścia, a także punktem kulminacyjnym jego kazań. Dlatego też promował w Pontchateau budowę wielkiej Kalwarii, która miała stać się centrum jedności, scalającym cały powołany przezeń ruch duchowy.

W Krzyżu widział nasze święte źródło mądrości najwyższej, mądrości chrześcijańskiej, która uczy człowieka widzieć i kochać w stworzonych rzeczach przejawy i symbole Boga; przedkładać Wiarę nad pyszny rozum, Wiarę i prawy rozum nad zbuntowane zmysły. Moralność zaś nad rozwiązłą wolę, duchowość nad cielesność, a wieczność nad doczesność.

Jednakże ten żarliwy głosiciel chrześcijańskiej surowości w jej najczystszej postaci nie miał w sobie nic z posępnej surowości Savonaroli czy Kalwina. U św. Ludwika była ona złagodzona przez niezwykle wzruszające oddanie Matce Bożej.

Można powiedzieć, że nikt tak jak on nie poświęcił się z takim zapałem krzewieniu kultu Matki Bożej Miłosiernej. Najświętsza Panna, jako niezbędna pośredniczka – z Boskiego wyboru – pomiędzy Jezusem Chrystusem a ludzkością, była celem jego nieustannego zachwytu, który sprowokował go do wielce oryginalnych i głębokich rozważań. Żaden krytyk nie może odmówić im genialności. Wokół Powszechnego Wstawiennictwa Maryi, które dzisiaj jest prawdą wiary, św. Ludwik Maria Grignion de Montfort zbudował całą mariologię, która jest największym pomnikiem wszechczasów wzniesionym Dziewiczej Matce Boga.

Takie są główne rysy jego godnej podziwu misji kaznodziei. Dzieło to zostało zawarte w trzech głównych pracach napisanych przez św. Ludwika: „Miłość Przedwiecznej Mądrości”, „Traktat o prawdziwym Nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny” i „List do Przyjaciół Krzyża”, niezwykle znaczącej swego rodzaju trylogii złota i ognia, w której jako „arcydzieło pomiędzy arcydziełami” wyróżnia się „Traktat o prawdziwym Nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny”*. Na podstawie tych dzieł możemy wyrobić sobie pogląd na temat tego, co było prawdziwą substancją kazań św. Ludwika Marii Grignion de Montfort.

Przygotował reakcję przeciwko Rewolucji Francuskiej

Św. Ludwik Maria był wielkim prześladowanym. Ten rys podkreślają wszyscy jego biografowie. Przeciwko jego działaniom rozpętała się prawdziwie wściekła burza, a to za sprawą obozu libertynów, sceptyków rozwścieczonych w obliczu takiej wiary i takiej surowości, a także za sprawą jansenistów, oburzonych wielkim kultem Matki Bożej, z którego emanowała niewyrażalna słodycz. Stąd zamęt i wrogość wobec niego w całej Francji. Nierzadko, tak jak to się stało w 1705 r. w Poitiers, jego wspaniałe „auto-da-fé” przeciwko niemoralności były przerywane przez władze kościelne, które unikały w ten sposób niszczenia przedmiotów prowadzących do zguby. W prawie wszystkich diecezjach Francji zabroniono mu wykonywania posługi kapłańskiej. Po roku 1711 tylko biskupi La Rochelle i Luçon udzielili mu pozwolenia na prowadzenie dalszej działalności misyjnej. Warto też pamiętać o tym, że w 1710 r. król Ludwik XIV nakazał zburzenie Kalwarii w Pontchateau.

Wobec tej ogromnej potęgi zła, nasz święty okazał się prorokiem. W ognistych słowach wskazywał pojawienie się zalążków zła, które podkopywało ówczesną Francję i przepowiedział katastrofalny przewrót, który miał być ich następstwem. Wiek, w którym żył św. Ludwik Maria Grignion de Montfort, jeszcze się nie zakończył, gdy Rewolucja Francuska potwierdziła w złowieszczy sposób jego przepowiednie.

Na zakończenie odnotujmy jeszcze jeden fakt, jednocześnie znamienny i wzbudzający entuzjazm: to właśnie w tych regionach, w których św. Ludwik mógł bez przeszkód głosić swoją doktrynę, z którą identyfikował się pobożny lud, zbrojnie powstali „szuani” walczący z rewolucyjną bezbożnością. Byli to potomkowie tych samych chłopów, których nauczał wielki św. Ludwik Maria Grignion de Montfort, ocalonych od zarazy Rewolucji Francuskiej.
 
 Plinio Corrêa de Oliveira




NAJNOWSZE WYDANIE:
Bóg uniżył się dla nas!
Dwa tysiące lat temu nie było miejsca dla godnych narodzin Króla Wszechświata, ale czy dziś jest miejsce dla Niego w sercach i duszach ludzkich? Iluż naszych bliźnich, sąsiadów, członków rodzin zamyka przed Nim – i to z hukiem! – swoje drzwi?

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Małopolska pielgrzymka Apostołów Fatimy
Tomasz D. Kolanek

Kilka miesięcy temu moja starsza córka – Kinga – zapytała: Tato, ilu masz przyjaciół? Moja odpowiedź brzmiała: Jednego – wujka Kacpra, na co Kinga zareagowała słowami: Uuuuu… To bardzo mało. Podejrzewam, że nie zrozumiała nic z mojego miniwykładu, iż nie liczy się ilość, tylko jakość… Kacper nigdy mnie nie zawiódł; gdy tylko może, służy mi pomocną dłonią; nie wstydzi się odmawiać ze mną publicznie Różańca; zawsze potrafi mnie wysłuchać, gdy trzeba – pocieszyć lub przywołać do porządku…

 

Na pewno każda z osób czytających ten tekst ma teraz przed oczami swojego przyjaciela lub przyjaciółkę, którzy czasem potrafią być bliżsi niż rodzeństwo. Jak zareagowalibyście, Drodzy Państwo, gdybym poinformował, że pewnego wrześniowego, deszczowego tygodnia miałem zaszczyt i przyjemność poznać kilkanaście osób, których tak jak Kacpra mógłbym nazwać moimi przyjaciółmi? Tak, tak… Spotkałem takich ludzi i  co ciekawe – wszyscy znajdowali się w jednym miejscu, czyli Centrum Szkoleniowo-Konferencyjnym im. Ks. Piotra Skargi w Zawoi. Tak, proszę Państwa, chodzi o Apostołów Fatimy i ich bliskich, którymi dane mi było opiekować się podczas wyjazdu pielgrzymkowego po Małopolsce.


Pięć dni…


W ciągu trwającego pięć dni wyjazdu wysłuchałem dziesiątek przeróżnych – czasem smutnych, niekiedy poruszających, często zabawnych, ale zawsze opowiedzianych z pasją – historii, rozmawiałem na setki różnych tematów i odmówiłem niezliczoną liczbę przepięknych modlitw, litanii i koronek, ale o tym za moment…

Wszystko zaczęło się w poniedziałek od mojej… nadmiernej pewności siebie. Na niebie pięknie świeciło słońce, chmury znajdowały się gdzieś hen, daleko, a temperatura zdawała się z każdą minutą rosnąć. Mając to wszystko na uwadze, powiedziałem sam do siebie: Niemożliwe, żeby z dnia na dzień pogoda zmieniła się tak jak to zapowiadają. A prognozy głosiły, że nadchodzi tydzień deszczu, a temperatura spadnie o niemal 20 stopni. Ja jednak nie wziąłem ani kurtki, ani żadnego okrycia przeciwdeszczowego…


W Krakowie i Kalwarii…


I tak oto nastał wtorek. Bardzo szybko przekonałem się, że prognozy tym razem się sprawdziły. Apostołowie Fatimy patrzyli na mnie z lekko zażenowanym uśmiechem – jakby prawie wszyscy chcieli mi powiedzieć: A nie mówiliśmy?…


No nic… Trzeba ruszać w drogę. Pierwszym punktem na naszej pielgrzymkowej mapie było Sanktuarium św. Jana Pawła II w Krakowie. Równo w południe wzięliśmy udział we Mszy Świętej, po której odmówiliśmy Koronkę do Bożego Miłosierdzia wraz z Litanią do Najświętszego Serca Pana Jezusa, a następnie mieliśmy możliwość zwiedzania wraz z przewodnikiem miejscowego muzeum i całego sanktuarium. Dla mnie osobiście najważniejszym punktem tegoż zwiedzania była kaplica Świętej Kingi. Kto nie wie dlaczego, tego odsyłam do początku czytanego właśnie teraz tekstu.


Kolejnym punktem naszej trasy była Kalwaria Zebrzydowska i… czy trzeba pisać coś więcej? Napisać, że jest to jedno z najwspanialszych miejsc na duchowej mapie Polski, to nic nie napisać. Powiedzieć, że Apostołowie Fatimy, mimo nieustannie padającego deszczu, byli zachwyceni zarówno, jeśli idzie o doznania turystyczne oraz przede wszystkim religijne, to jakby nic nie powiedzieć.


Ze św. Charbelem…


Niezwykle wzruszającym momentem był dla mnie środowy poranek, kiedy to każdy z obecnych na naszej pielgrzymce zapytał mnie: czy weźmiemy udział we Mszy Świętej. Tak się stało i to pomimo faktu, że musieliśmy przejść pieszo półtora kilometra w nieustających strugach deszczu.


Środa w ogóle była „dniem na odpoczynek”. Apostołowie Fatimy mogli przeżyć ten dzień w dowolny sposób. Zdecydowali jednak, że spędzą go na wspólnej modlitwie i wysłuchaniu kilku przesłań duchowych, jakie dla nich przygotowałem. Na koniec dnia odwiedził nas Jacek Kotula. Wygłosił on poruszający wykład o św. Charbelu Makh­loufie, podczas którego mogliśmy uczcić jego relikwie. Następnie odśpiewaliśmy Apel Jasnogórski.


Fatimskie Sanktuarium na Krzeptówkach


Czwartek z kolei był dniem kulminacji złych warunków atmosferycznych. Tego dnia mieliśmy się udać do Zakopanego do Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach. Nie dość, że deszcz padał i padał, to jeszcze – jak to w Zakopanem – mocno dawał o sobie znać porywisty wiatr. Apostołowie dzielnie to przetrwali…. Po Mszy Świętej zapytałem jednego z kapłanów, czy możemy wspólnie odmówić Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Duchowny oczywiście się zgodził, ale nie to było najbardziej poruszające, tylko to, że do naszej kilkunastoosobowej modlącej się grupy dołączyło kilkadziesiąt osób.


Tak jak wcześniej poinformowałem – starałem się wraz z Apostołami Fatimy odmawiać nie tylko Różaniec i Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Wielu z nich powiedziało, że nie znało wcześniej np. Koronki do Ducha Świętego, Koronki Anielskiej czy też koronek wstawienniczych m. in. do świętego Gerarda, świętego Peregryna czy świętego Franciszka. Odmawialiśmy również litanie, których ja sam nie znałem, jak Litania do Ducha Świętego, po odmówieniu której wywiązała się bardzo ciekawa dyskusja dotycząca wezwania: Duchu Święty, który nas umocniłeś w sakramencie bierzmowania, zmiłuj się nad nami. Apostołowie Fatimy zwrócili uwagę, że tak wielu dziś zapomina, czym jest sakrament bierzmowania i ubolewali, że równie wielu nie chce przyjąć darów Ducha Świętego.


Piękny czas


Cóż więcej mogę napisać? To był naprawdę przepiękny czas. Ludzie, których miałem przyjemność poznać, z którymi rozmawiałem, wspólnie modliłem się i posilałem, są skarbem Kościoła, Polski i naszego Stowarzyszenia. Ja osobiście czułem się, jakbym znał ich od zawsze i jednocześnie mógłbym powiedzieć im o wszystkim, co dobre i co złe. Każdy z Apostołów Fatimy miał swoją własną historię wzlotów i upadków, radości i cierpień, przy których moje problemy są zwykłą błahostką. Każdy jednak przetrwał dobry i trudny czas dzięki wierze w Chrystusa – naszego Pana i Zbawiciela!


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szanowni Państwo!

Cieszę się ze wszystkich kampanii, jakie prowadzicie. Jako osoba wierząca uważam, że jest to wspaniała uczta duchowa. Oglądałam jubileusz Stowarzyszenia ks. Piotra Skargi i życzę Wam wszelkiego dobra. Bóg Wam zapłać za wszystkie lata. Zostańcie z Bogiem!

Barbara ze Środy Śląskiej

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Jestem pełna podziwu za to, co Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi robi na rzecz rodzin. Ja prawdziwie wierzę, że rodzina jest podstawą ładu i porządku społecznego oraz istotnych wartości dla funkcjonowania społeczeństwa. Jestem bardzo wdzięczna Panu Prezesowi za tę kampanię, dzięki której ludzie mogą zrozumieć, co to znaczy być prawdziwym chrześcijaninem. Bardzo pragnę, by nasza polska rodzina stała się miejscem modlitwy, pokoju i chrześcijańskich wartości, na wzór Świętej Rodziny z Nazaretu.

Najświętsza Rodzino, bądź naszą obroną! Tego bardzo pragnie polskie społeczeństwo!

Janina z Lubelskiego

 

 

Szczęść Boże!

Jako Apostołka Fatimy jestem bardzo zadowolona z akcji na rzecz rodziny, ponieważ właśnie rodzina jest najważniejsza. W naszym kraju niestety niszczy się ją najbardziej, jak tylko się da. Mam nadzieję, że Matka Boża pomoże Wam ją obronić. Bez rodzin jesteśmy skończeni. Cieszę się, że są takie akcje jak Wasza. Bardzo proszę o modlitwę – o to żebym wyszła z nowotworu.

Bóg zapłać!

Helena z Krakowa

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję za przepiękne materiały z niedawnej kampanii, a w szczególności za piękną tabliczkę z wizerunkiem Świętej Rodziny. Uważam, że jest to najpiękniejsza akcja z dotychczasowych, które znam. Gratuluję kreatywności! Niech Duch Święty prowadzi Was każdego dnia.

Roman ze Rzgowa

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Od kilku lat moje życie toczy się w cieniu trudnych doświadczeń, które jednak zbliżyły mnie do Jezusa i Maryi. Przez długi czas zmagałam się z problemami rodzinnymi – mąż był chorobliwie zazdrosny, atmosfera w domu była pełna napięcia, a ja nie miałam siły, by się bronić. Do tego doszły obowiązki wobec dzieci, chora siostra i matka w szpitalu. Czułam się przytłoczona, rozważałam rozwód, ale modlitwa dawała mi nadzieję. Prosiłam Boga, by pomógł mi przetrwać albo zakończyć to, co mnie niszczyło. W 2023 roku moje zdrowie załamało się. Trafiłam do szpitala z hemoglobiną na poziomie 6. Przeszłam transfuzję, badania wykazały guzy, zapalenia jelit, wątroby, nadżerki. Lekarze podejrzewali nowotwór. Byłam słaba, nie mogłam jeść ani się modlić. Mimo to ofiarowałam swoje cierpienie za grzeszników. W styczniu 2024, w święto Matki Bożej Gromnicznej, miałam trafić do szpitala, ale mnie nie przyjęto. Oddałam wszystko Bogu, prosząc o siłę i prowadzenie. W kwietniu usłyszałam wewnętrzny głos: „26 kwietnia otrzymasz dobrą wiadomość”. I rzeczywiście – hematolog powiedziała, że przeszczep szpiku nie będzie konieczny. W czerwcu przeszłam operację, podczas której miałam mistyczne doświadczenie. To wydarzenie umocniło moją wiarę. Wróciłam do zdrowia, choć ZUS odmówił mi świadczeń, a sąd pracy nie uwzględnił mojej sytuacji. Mimo to wróciłam do pracy w DPS. Zaangażowałam się w modlitwę za kapłanów w ramach Apostolatu Margaretka i Róż Różańcowych. Mam 14 kapłanów pod opieką modlitewną i 8 róż. Codzienna modlitwa daje mi siłę. W styczniu uczestniczyłam w Dniu Skupienia w Licheniu. To głęboko poruszyło moje serce. Doświadczyłam też duchowych ataków – nocą pojawiały się dziwne światła, cienie, głosy. Modliłam się, odpędzałam je, czułam obecność Pana Jezusa, który mnie chronił. Wierzę, że to była próba. Dziś wiem, że Bóg prowadzi mnie przez wszystko. Moje życie się odmieniło. Po latach wróciłam do spowiedzi, przyjęłam Komunię Świętą… Widzę, jak świat się zmienia, jak ludzie oddalają się od Boga, a ja chcę być świadkiem Jego miłości. Dziękuję Bogu za uzdrowienie, za siłę, za prowadzenie. Moje świadectwo to dowód, że nawet w najciemniejszych chwilach można odnaleźć światło – jeśli tylko otworzy się serce na Bożą obecność.

Marzena

 

 

Szczęść Boże!

Wasza kampania o Aniele Stróżu jest bardzo potrzebna, aby ludzie w niego uwierzyli, prosili go o potrzebne łaski i modlili się do niego. Wszystkie Wasze akcje są bardzo pożyteczne i potrzebne!

Daniela z Włocławka

 

 

Szanowni Państwo!

Dziękuję! Wielkich dzieł dokonujecie. Cieszę się, że należę do Apostolatu Fatimy, że otrzymuję „Przymierze z Maryją”. Bardzo mnie to raduje. Niestety, ogólny kryzys jest odczuwalny. Dzisiaj to wszystko mnie stresuje. Istnieje realne zagrożenie, a społeczeństwo potrzebuje informacji; niestety jest jej mało. Ludzie nadal milczą i stresują się, a władza chce wprowadzać programy deprawujące dzieci i młodzież. Musimy więc uciekać się pod opiekę Świętej Rodziny! Brawo za tę akcję! To jest Boże prawo – proszę nie ustawać!

Mieczysława z Przemyśla

 

 

Szczęść Boże!

Bardzo się cieszę, że powstała akcja dotycząca obrony rodziny. Jestem ojcem piątki dzieci, dzięki którym jestem dumny i szczęśliwy. Dziękuję Bogu za ten wspaniały dar. Proszę o Jego błogosławieństwo dla wszystkich rodzin w naszej Ojczyźnie! Święty Józefie, módl się za nami!

Jan z Lubelskiego

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Bardzo dziękuję całemu Stowarzyszeniu za wszystkie akcje i za „Przymierze z Maryją”. Wasze kampanie prowadzą do szczęścia Bożego na tym świecie i pięknego życia w Niebie. Bóg zapłać, że przyjmujecie to potrzebne natchnienie od Ducha Świętego.

Apostołka Agnieszka z Łódzkiego