Święte wzory
 
Święty Ludwik Maria Grignion de Montfort
Plinio Correa de Oliveira

Wielu jest dzisiaj – oczywiście poza tzw. środowiskami postępowymi – katolików, którzy znają i podziwiają dzieło wielkiego, żarliwego i popularnego misjonarza z XVIII wieku – św. Ludwika Marii Grignion de Montfort.

Urodził się on w miejscowości Montfort-La-Cane (francuska Bretania) w roku 1673. Święcenia kapłańskie otrzymał w 1700 r. Całe swoje życie – aż do śmierci w 1716 r. – poświęcił działalności misyjnej w miejskich i wiejskich ośrodkach Bretanii, Normandii, Poitou, Wandei, Aunis, Saintonge, Andegawenii, Maine. Mieszkańcy tych miast, w których nauczał, żyli przeważnie z rolnictwa i byli głęboko naznaczeni wiejskim sposobem życia. To dlatego św. Ludwika Marię, mimo że jego kazania były przeznaczone nie tylko dla chłopów, można uważać za apostoła głównie ludności wiejskiej.

W swoich kazaniach, które wtedy można by było określić jako bardzo współczesne i nowoczesne, nie ograniczał się do nauczania doktryny katolickiej słowami odpowiednimi dla każdej epoki i każdego miejsca, lecz również potrafił zwrócić uwagę wiernych, którzy go słuchali, na problemy najistotniejsze. To jego nadzwyczaj nowoczesne podejście do spraw wiary prawdopodobnie zaskoczyłoby niezmiernie obecnych zwolenników „unowocześnienia” (aggiornamento) Kościoła. Nie patrzył on bowiem na błędy swojej epoki jako na zwykłe owoce intelektualnych pomyłek, będących wytworem ludzi działających w dobrej wierze i pozostających poza wszelkim podejrzeniem. Błędy, które przeto mógłby zawsze rozproszyć po prostu łagodny i zręczny dialog. Zdolny do takiego dialogu, przyciągającego wiernych, jednocześnie nie tracił z oczu wielkiego wpływu grzechu pierworodnego i grzechów osobistych, jak również działań księcia ciemności, stojących u źródeł i rozwoju gigantycznej walki rozpętanej przez bezbożność przeciwko Kościołowi i Cywilizacji Chrześcijańskiej. Za jeden z elementów niezbędnych do rozpoznania problemów swojego wieku uważał on słynną triadę: świat-ciało-szatan, obecną w rozważaniach wszystkich teologów i misjonarzy z prawdziwego zdarzenia. I tak oto, zależnie od okoliczności, umiał być spokojny i łagodny jak anioł-posłaniec Boskiego umiłowania, innym razem z kolei niezwyciężony jak anioł-wojownik, wysłany, aby przestrzegać zatwardziałych grzeszników przed wyrokami Bożej Sprawiedliwości. Ten wielki apostoł umiał na przemian prowadzić dialog i polemikę, ale temperament polemisty nie przeszkadzał mu w okazywaniu słodyczy Dobrego Pasterza. Z kolei łagodność duszpasterza nie tłumiła w nim świętego rygoru polemisty.

Podając ten przykład, jesteśmy daleko od pewnych progresistowskich środowisk, dla których wszyscy nasi bracia odłączeni, heretycy lub schizmatycy, odznaczają się nieodzownie dobrą wolą, zwiedzeni przez zwykłą pomyłkę, przez co polemika z nimi jest zawsze błędem i grzechem przeciwko miłosierdziu

„Światowość” i jansenizm zjednoczone

Społeczeństwo francuskie wieków XVII i XVIII było trawione poważną chorobą. Wszystko przygotowywało je do biernego przyjęcia i zaszczepienia na swoim gruncie zalążków encyklopedyzmu, a następnie pogrążenia się w katastrofie Rewolucji Francuskiej.

Przedstawiając w tym miejscu ogólny (a więc z konieczności bardzo uproszczony) obraz tej epoki, niezbędny jednak, aby zrozumieć dzieło kaznodziejskie św. Ludwika – można powiedzieć, że u przedstawicieli trzech ówczesnych klas społecznych: duchowieństwa, szlachty i ludu, przeważały dwa typy duchowości: pobłażliwy i rygorystyczny. Ludzie o typie duchowości pobłażliwym skłaniali się ku życiu wypełnionemu przyjemnościami, które prowadziło do rozwiązłości i sceptycyzmu. Rygoryści zaś byli przychylni sztywnemu, formalistycznemu i posępnemu moralizmowi, prowadzącemu do desperacji, a nawet do buntu. To zainteresowanie głównie sprawami tego świata i jansenizm z drugiej – były dwoma biegunami, które wywierały fatalny wpływ nawet na najbardziej pobożnych i wartościowych członków ówczesnego społeczeństwa.

Obie błędne skrajności prowadziły do tego samego rezultatu. W rzeczywistości bowiem każde z nich na swój sposób oddalało dusze od świętej równowagi duchowej Kościoła, który głosi nam w godnej podziwu harmonii zarazem łagodność i rygor, sprawiedliwość i miłosierdzie. Z jednej strony naucza on o naturalnej i autentycznej wielkości człowieka, uwznioślonej przez jej wyniesienie do godności ponadziemskiej i włączenie do Mistycznego Ciała Chrystusa, a z drugiej strony – pokazuje nam nędzę, w jaką wtrącił nas grzech pierworodny z całym szeregiem jego zgubnych konsekwencji.

W tych warunkach zrozumiałym jest fakt, że te dwie skrajne i ze sobą sprzeczne postawy życiowe – „światowość” i jansenizm – zjednoczyły się przeciwko apostołowi, który głosił autentyczną doktrynę katolicką, ponieważ prawdziwym przeciwieństwem braku równowagi nie jest jakiś inny brak równowagi, lecz właściwa równowaga. Tym samym nienawiść, która ożywia zwolenników dwóch przeciwstawnych błędnych idei nie nastawia jednych przeciwko drugim, lecz przeciwko apostołom Prawdy. Zwłaszcza jeśli ta Prawda głoszona jest z dobitną szczerością i kładzie nacisk na wszystko to, co pozostaje w jaskrawej sprzeczności z błędami będącymi właśnie w modzie.

Surowa powaga i tkliwa łagodność w kazaniach św. Ludwika

Właśnie takie było nauczanie św. Ludwika Marii Grignion de Montfort. Jego kazania, wygłaszane w obecności rzeszy wiernych, głównie ludzi prostych, nierzadko kończyły się szczerymi aktami skruchy, żalu za grzechy i religijnego entuzjazmu. Jego słowa – jasne, logiczne, a zarazem płomienne i głębokie, poruszały dusze osłabione rozwiązłością i zmysłowością, które to grzechy w tamtej epoce rozpowszechniały się począwszy od najwyższych klas dochodząc do innych grup społecznych. Bardzo często się zdarzało, iż pod koniec jego kazań słuchacze gromadzili na placu publicznym stosy frywolnych i zmysłowych przedmiotów oraz bezbożnych książek, a następnie je podpalali. Gdy tylko stos zaczynał płonąć, nasz niezmordowany misjonarz ponownie zabierał głos, wzywając lud do surowości obyczajów.

To dzieło odnowy moralnej miało znaczenie przede wszystkim nadprzyrodzone i pobożne. Jezus Chrystus ukrzyżowany, Jego Krew, Jego Przenajświętsze Rany, Ból Maryi były punktem wyjścia, a także punktem kulminacyjnym jego kazań. Dlatego też promował w Pontchateau budowę wielkiej Kalwarii, która miała stać się centrum jedności, scalającym cały powołany przezeń ruch duchowy.

W Krzyżu widział nasze święte źródło mądrości najwyższej, mądrości chrześcijańskiej, która uczy człowieka widzieć i kochać w stworzonych rzeczach przejawy i symbole Boga; przedkładać Wiarę nad pyszny rozum, Wiarę i prawy rozum nad zbuntowane zmysły. Moralność zaś nad rozwiązłą wolę, duchowość nad cielesność, a wieczność nad doczesność.

Jednakże ten żarliwy głosiciel chrześcijańskiej surowości w jej najczystszej postaci nie miał w sobie nic z posępnej surowości Savonaroli czy Kalwina. U św. Ludwika była ona złagodzona przez niezwykle wzruszające oddanie Matce Bożej.

Można powiedzieć, że nikt tak jak on nie poświęcił się z takim zapałem krzewieniu kultu Matki Bożej Miłosiernej. Najświętsza Panna, jako niezbędna pośredniczka – z Boskiego wyboru – pomiędzy Jezusem Chrystusem a ludzkością, była celem jego nieustannego zachwytu, który sprowokował go do wielce oryginalnych i głębokich rozważań. Żaden krytyk nie może odmówić im genialności. Wokół Powszechnego Wstawiennictwa Maryi, które dzisiaj jest prawdą wiary, św. Ludwik Maria Grignion de Montfort zbudował całą mariologię, która jest największym pomnikiem wszechczasów wzniesionym Dziewiczej Matce Boga.

Takie są główne rysy jego godnej podziwu misji kaznodziei. Dzieło to zostało zawarte w trzech głównych pracach napisanych przez św. Ludwika: „Miłość Przedwiecznej Mądrości”, „Traktat o prawdziwym Nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny” i „List do Przyjaciół Krzyża”, niezwykle znaczącej swego rodzaju trylogii złota i ognia, w której jako „arcydzieło pomiędzy arcydziełami” wyróżnia się „Traktat o prawdziwym Nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny”*. Na podstawie tych dzieł możemy wyrobić sobie pogląd na temat tego, co było prawdziwą substancją kazań św. Ludwika Marii Grignion de Montfort.

Przygotował reakcję przeciwko Rewolucji Francuskiej

Św. Ludwik Maria był wielkim prześladowanym. Ten rys podkreślają wszyscy jego biografowie. Przeciwko jego działaniom rozpętała się prawdziwie wściekła burza, a to za sprawą obozu libertynów, sceptyków rozwścieczonych w obliczu takiej wiary i takiej surowości, a także za sprawą jansenistów, oburzonych wielkim kultem Matki Bożej, z którego emanowała niewyrażalna słodycz. Stąd zamęt i wrogość wobec niego w całej Francji. Nierzadko, tak jak to się stało w 1705 r. w Poitiers, jego wspaniałe „auto-da-fé” przeciwko niemoralności były przerywane przez władze kościelne, które unikały w ten sposób niszczenia przedmiotów prowadzących do zguby. W prawie wszystkich diecezjach Francji zabroniono mu wykonywania posługi kapłańskiej. Po roku 1711 tylko biskupi La Rochelle i Luçon udzielili mu pozwolenia na prowadzenie dalszej działalności misyjnej. Warto też pamiętać o tym, że w 1710 r. król Ludwik XIV nakazał zburzenie Kalwarii w Pontchateau.

Wobec tej ogromnej potęgi zła, nasz święty okazał się prorokiem. W ognistych słowach wskazywał pojawienie się zalążków zła, które podkopywało ówczesną Francję i przepowiedział katastrofalny przewrót, który miał być ich następstwem. Wiek, w którym żył św. Ludwik Maria Grignion de Montfort, jeszcze się nie zakończył, gdy Rewolucja Francuska potwierdziła w złowieszczy sposób jego przepowiednie.

Na zakończenie odnotujmy jeszcze jeden fakt, jednocześnie znamienny i wzbudzający entuzjazm: to właśnie w tych regionach, w których św. Ludwik mógł bez przeszkód głosić swoją doktrynę, z którą identyfikował się pobożny lud, zbrojnie powstali „szuani” walczący z rewolucyjną bezbożnością. Byli to potomkowie tych samych chłopów, których nauczał wielki św. Ludwik Maria Grignion de Montfort, ocalonych od zarazy Rewolucji Francuskiej.
 
 Plinio Corrêa de Oliveira




NAJNOWSZE WYDANIE:
Piekła możesz uniknąć!
Wypoczynek – któż go nie lubi! Nie wolno nam go zaniedbywać, bo ma to fatalny wpływ na naszą kondycję – duchową, intelektualną i fizyczną, co z kolei przekłada się na jakość: życia, pracy, rozwoju duchowego, wykonywania codziennych obowiązków. Trzeba jednak uważać, by wypoczynku nie pomylić z lenistwem – zwłaszcza duchowym.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
U stóp Fatimskiej Pani
Janusz Komenda

Podchodzimy do lądowania. Przez niewielkie okienka samolotu widzimy coraz wyraźniej czerwone dachy i jasne elewacje budynków Lizbony. Jeszcze moment i dotkniemy portugalskiej ziemi. Jest druga połowa maja i Portugalia wita nas – grupę 21 Apostołów Fatimy, towarzyszących im osób i pracowników Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi – słoneczną, ale nie upalną pogodą.

 

Na parkingu, obok budynku lotniska, czeka już autobus, który zabiera nas w 120-kilometrową podróż do Fatimy. Początkowo płaskie krajobrazy przesuwają się powoli przed naszymi oczami, ustępując stopniowo miejsca pofalowanym wzgórzom…


Batalha i Alcobaça


W trakcie pięciodniowego pobytu na Półwyspie Iberyjskim Portugalia odsłania przed nami swoje najpiękniejsze skarby. Tak jest na przykład wtedy, gdy spośród malowniczych wapiennych wzgórz Estremadury wyłania się zachwycający klasztor Matki Bożej Zwycięskiej w Batalha, ufundowany przez króla Jana I Portugalskiego w podzięce za zwycięstwo nad Hiszpanami pod Aljubarottą w 1385 roku. Na dobre zapewniło ono temu krajowi niezależność od hiszpańskiego sąsiada.


Podobnie niezapomniane wrażenia czekają na nas w Alcobaça – miasteczku słynącym ze średniowiecznego opactwa cysterskiego. Zespół klasztorny powstał jako wotum króla Alfonsa I Zdobywcy dla Matki Bożej za odbicie z rąk muzułmańskich grodu Santarem. Imponujący klasztor oprócz bogato zdobionych krużganków i Dziedzińca Królewskiego kryje w sobie sarkofagi władców – Alfonsa IV i jego syna Piotra I oraz królowej Beatrycze Kastylijskiej i żony Piotra I – Ines de Castro.


Nazaré, Santarem, Obidos


Odwiedzamy też leżące nad Atlantykiem miasteczko Nazaré. Jego nazwa wywodzi się od biblijnego Nazaretu, z którego pochodzi figura Maryi, przyniesiona tu w VIII wieku przez mnicha Romano. Statua portugalskiej Czarnej Madonny spoczywa w ołtarzu barokowego sanktuarium Matki Bożej, mieszczącym się na szczycie oceanicznego klifu.


Modne wśród portugalskich celebrytów miasteczko leży na portugalskim szlaku św. Jakuba. Przybyliśmy tu, aby nawiedzić kościół pw. św. Stefana, mieszczący Sanktuarium Cudu Eucharystycznego z XIII wieku. W ciszy, skupieniu i z pochylonymi głowami podziwiamy zachowaną w relikwiarzu cudowną, zakrwawioną Hostię.


Nie omijamy również uroczego, otoczonego średniowiecznymi murami miasteczka Obidos. Przez wieki była to własność kolejnych portugalskich królowych. Kilkusetletni zamek oraz zabytkowe budynki ciasno okalające wąskie, wybrukowane uliczki przyciągają tu każdego roku nowe rzesze turystów i pątników…


Fatima


…No, ale choćby i były najpiękniejsze, nie dla tych miejsc przybyliśmy do Portugalii. Po ok. 100 minutach podróży z lotniska zjeżdżamy w końcu z autostrady. Mijamy znak z napisem „Fatima”. Po lewej stronie drogi rozciągają się parkingi i miejsca kempingowe, teraz puste, ale w trakcie większych uroczystości religijnych szczelnie zapełnione. Dojeżdżamy do Ronda Pastuszków, na środku którego podziwiamy figury spacerujących z owieczkami Łucji, Franciszka i Hiacynty. Zbliżamy się do sanktuarium. Teraz wzdłuż ulicy ciągnie się nieprzerwany rząd oczekujących na pielgrzymów hoteli. Mijamy rondo z figurą św. Antoniego. Zza rosnących wzdłuż ulicy drzew powoli przebija się widok wyłożonego płytami placu Modlitwy. W jego sercu leży Kaplica Objawień, na szczycie góruje Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej.


U Fatimskiej Matki


Opuszczamy autobus i po szybkim rozlokowaniu się w hotelowych pokojach oraz zjedzeniu kolacji możemy w końcu pokłonić się Matce Bożej Fatimskiej. Zapada zmrok, a my kierujemy nasze kroki do zapełniającej się coraz szczelniej pielgrzymami Kaplicy Objawień. Tutaj, jak co wieczór, o 21.30 rozpoczyna się nabożeństwo różańcowe i procesja z figurą Matki Bożej Fatimskiej.


Trudno wyrazić emocje kłębiące się w głowach i sercach pątników. To bardzo osobiste dla każdego spotkanie, ten specyficzny nastrój skupienia i spotkania z majestatem Królowej Nieba i Ziemi, ale też z naszą najukochańszą Matką. Każdy sam, w swoim wnętrzu, przeżywa ten osobisty moment spotkania z Maryją; wdzięczny, że mógł tu przybyć i uklęknąć na miejscu uświęconym przez Matkę Boga. Nazajutrz w imieniu Darczyńców i uczestników kampanii organizowanych przez Stowarzyszenie składamy Matce Bożej wieniec z tysiąca róż.


Via Crucis
i Aljustrel


Wkrótce potem udajemy się na Drogę Krzyżową zwaną też Szlakiem Pastuszków. Przy jej trasie nawiedzamy miejsce objawienia pastuszkom Anioła Portugalii, Valinhos, gdzie Matka Boża objawiła się dzieciom fatimskim w sierpniu 1917 roku, a także domy rodzinne Łucji oraz świętych Franciszka i Hiacynty, wciąż zachowane i jako muzea udostępniane zwiedzającym w ich rodzinnej wiosce Aljustrel.


Sanktuarium i bazylika


Po południu czeka nas zwiedzanie bazyliki Trójcy Świętej i Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej. Pierwsza z tych świątyń nie robi na mnie dobrego wrażenia. Nowoczesny budynek, z zewnątrz bardziej przypominający betonowy bunkier, a w środku przestronną halę mogącą pomieścić prawie 10 000 osób, sprawia mało sakralne wrażenie. W dodatku tuż przed nim widzimy sporych rozmiarów krzyż, na którym sylwetkę naszego Pana Jezusa Chrystusa zastąpiono kilkoma prostymi kawałkami metalu.


Zdecydowanie lepiej wygląda utrzymane w neobarokowym stylu Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej. Stałym punktem przy jego zwiedzaniu są kaplice po obu stronach prezbiterium, gdzie pielgrzymi modlą się przy grobach świętych Franciszka i Hiacynty oraz Służebnicy Bożej, siostry Łucji dos Santos.


Ofiara Mszy Świętej


W trakcie pobytu w Fatimie codziennie rano uczestniczymy w Mszy Świętej w klasycznym rycie rzymskim i w tradycyjny sposób przyjmujemy Najświętszy Sakrament. Niestety, nie jest to obecnie możliwe w samym sanktuarium, dlatego Msze Święte są odprawiane w pobliskiej kaplicy. Najświętszą Ofiarę sprawuje nasz duchowy opiekun ks. Grzegorz Śniadoch z Instytutu Dobrego Pasterza.


Odmawiajcie Różaniec!


Bóg zapłać wszystkim, z którymi pielgrzymowałem do Fatimy: Księdzu Grzegorzowi, Apostołom Fatimy i ich osobom towarzyszącym, Panu Przewodnikowi, koleżance i kolegom ze Stowarzyszenia. To była prawdziwa przyjemność i łaska spotkać Was, lepiej Was poznać, rozmawiać z Wami i wspólnie z Wami modlić się w miejscu objawień Matki Bożej. Jesteśmy wspólnotą skupiającą ludzi o różnych charakterach i temperamentach, których łączy wyjątkowa miłość do Najświętszej Maryi Panny.


Za to wszystko: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szanowny Panie Prezesie!

Dziękuję bardzo za otrzymane życzenia urodzinowe. Miło mnie zaskoczyły i sprawiły mi dużo radości. Dziś rzadko dostaje się tyle ciepłych słów płynących z serca. Dziękuję za modlitwy za mnie!

Alina z Warszawy

 

 

Szczęść Boże!

Po przestudiowaniu książeczki pt. „Zanim przyjdzie sprawiedliwość…”, którą mi przysłaliście, jestem pod wielkim wrażeniem, że w tak zwięzły, przekonujący sposób została przekazana istota wiedzy na temat Bożego Miłosierdzia. Na nowo pomogła mi uwierzyć i przylgnąć do Miłosierdzia Bożego. Z tejże lektury dowiedziałam się wreszcie, co znaczy ofiarować Bogu Ojcu „Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo Jezusa Chrystusa” i jak należy rozumieć tę formułę. Bardzo pomogła mi przytoczona bulla papieża Piusa IV z 1564 roku.

Cecylia ze Śląska

 

 

Szczęść Boże!

Uważam, że Wasza inicjatywa „Chrzest Święty” jest bardzo piękna i potrzebna. Dziś, kiedy u młodych ludzi zatraca się poczucie wrażliwości wobec tego sakramentu, taka akcja i forma prezentu może być bardzo pomocna w zrozumieniu, jakie znaczenie ma ten sakrament oraz jak bardzo ważny jest wybór rodziców chrzestnych. Będę polecał znajomym Państwa inicjatywę i te prezenty. Serdecznie pozdrawiam.

Ryszard z Raciborza

 

 

Szczęść Boże!

Popieram każdą akcję, która służy dobru ludzi kochających Pana Boga, którzy także wielbią Jego Matkę. Pragnę też podzielić się swoim świadectwem. Pan Jezus uratował mnie, gdy podczas zawału serca błagałam o pomoc Bożego Syna słowami: „Panie Jezu ratuj, mam tyle jeszcze do spełnienia”. Od tego dnia mija prawie 20 lat. Mam wsparcie od Pana Jezusa i modlę się codzienne na różańcu, dziękując za pomoc i opiekę.

Danuta z Krasnegostawu

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Bardzo dziękuję za list oraz pismo „Przymierze z Maryją” nr 129 pt. „Powrót do piękna”. Obecnie jesteśmy atakowani niemal zewsząd brzydotą, chociażby poprzez absurdalne i obsceniczne pokazy „mody” na świecie. Chcę, aby to „Przymierze…” dotarło do jak największej liczby polskich domów i jak najwięcej osób czytało je z radością. Chcemy, aby świątynie były piękne i aby umiłowanie piękna człowieka było drogą do Boga. Życzę całej redakcji Bożego błogosławieństwa i życzliwości ludzi w waszym dziele. Z Panem Bogiem

Stefania z Dolnośląskiego

 

 

Szczęść Boże!

Nasze życie przemija bardzo szybko, chwila za chwilą, dzień za dniem. Jesteśmy zabiegani coraz bardziej wśród spraw codziennych, „gonimy coraz szybciej” za określonym celem życia. Niesiemy w sercu jednak tęsknotę za czymś, czego sami nie potrafimy określić. Z jednej strony pełne wzruszeń wspomnienia lat dzieciństwa i lat młodości, wspominamy dom rodzinny pełen ciepła, niezapomniane tradycje rodzinne, zapracowanego ojca i matkę, jej serce pełne miłości do nas. Z drugiej strony myślimy o nieustannym pragnieniu, by jak najwięcej zaczerpnąć w naszym życiu z tego, co wzniosłe, pięknie i szlachetne. Często narzekamy, że dzisiaj już nie jest tak, jak kiedyś, że wszystko wokół nas się zmienia, niekoniecznie na lepsze. Do tradycji trzeba nam powracać, jak do źródła, aby odnawiać, oczyszczać i napełniać na nowo tym, co piękne, bogate w szacunek do człowieka i miłość do Boga. Ona po części kształtuje naszą osobowość, nasze człowieczeństwo. Dziś mentalność człowieka jest już trochę inna i inne jest pojmowanie otaczającego nas świata. Mniej w nas wspólnoty rodzinnej, sąsiedzkiej, która dawniej była filarem życia, tworzyła specyficzną atmosferę relacji międzyludzkiej. Kolebką tradycji była zawsze rodzina. Wielkim przeżyciem są dwa najważniejsze święta katolickie; Boże Narodzenie i Wielkanoc, o których jeszcze nie zapomnieliśmy, pragniemy zachować je jako „swoje”, będąc dumni, że jesteśmy Polakami i katolikami.. (…)

Takie wartości i takie postrzeganie świata wyniosłem z domu rodzinnego. Z tego domu, który prowadzony przez Mamę był domem wzorcowym. Taki pozostał w naszej pamięci – jej dzieci i wnuków, którzy zapamiętali ją zawsze uśmiechniętą, radosną, idącą z pomocą każdemu, kto jej potrzebował.

Fragment rozważań Edwarda z Kalisza

 

 

Szanowni Państwo!

Widzimy, jak bardzo jest poważna sytuacja – zarówno w Kościele, jak i na świecie. Wzorem naszych ojców szukajmy pomocy u Pana Boga i Matki Najświętszej. Podejmijmy to sami, łączmy się w działaniu i zachęcajmy do tego innych, by zamawiać Msze Święte, odmawiać Różaniec i Koronkę do Miłosierdzia Bożego oraz prosić o modlitwę zakony. Intencji jest tak bardzo wiele, lecz Matka Najświętsza nie tylko zna je wszystkie, ale wie najlepiej, w jakich sprawach należy się modlić, o co prosić, za co wynagradzać, za co dziękować. Możemy zatem modlić się „we wszystkich intencjach powierzonych Matce Najświętszej”, możemy również zamawiać Msze Święte w konkretnych intencjach, np. „za Ojca Świętego, za wszystkich Księży Biskupów i o rozwój Tradycji”, „przez wstawiennictwo Matki Najświętszej z błaganiem o oddalenie: powietrza, głodu, ognia i wojny oraz o pokój Chrystusowy na świecie”, „o Polskę wierną Bogu, Krzyżowi i Ewangelii” i w podobnych intencjach.

W szczególny sposób zamawiajmy Msze Święte w klasycznym rycie rzymskim oraz greckokatolickie Boskie Liturgie. Zachęcajmy siebie i innych do Tradycji i Różańca Świętego, to bezcenny skarb, a tak wiele jeszcze osób go nie odkryło. Trwajmy mocno przy Ojcu Świętym i hierarchii kościelnej. Dołączmy nasze małe ofiary oraz obowiązki stanu i wszystko ofiarujmy Matce Bożej. Ona ma moc przebłagać słusznie zagniewanego Pana Boga. Ona wie, jak trudno żyć w dzisiejszym zepsutym świecie, Ona jest Tą, która chce i może udzielić nam łaski ostatecznego wytrwania, jeśli tylko o nią prosić będziemy i czynić, co możemy. Ona wreszcie może doprowadzić nas do portu wiecznego zbawienia – słusznie powiedział przecież św. Bernard z Clairvaux: „Maryja podstawą całej nadziei mojej”.

Czytelnik zatroskany o los katolickiej Polski