Wychowywanie dzieci nigdy nie było łatwe. Już Platon w jednym z tekstów skarżył się, że młodzi nie okazują szacunku starszym i nie wstają, gdy któryś z nich wchodzi do pomieszczenia. Starożytna paideia, czyli sztuka dobrego wychowywania, zawierała jednak wskazówki, których celem było ukazanie młodym ludziom sposobów dobrego życia.
Świat antyczny zalecał wzrastanie w cnotach rzymskich, takich jak: honor, odwaga, opanowanie, wierność. Chrześcijaństwo odwołując się do tych wskazań i przepojone biblijnym rozumieniem człowieka oraz jego relacji z Bogiem, stworzyło podwaliny cywilizacji europejskiej, na których dojrzewały coraz to nowe pokolenia.
Dobre wzorce
Nie odbywało się to w oderwaniu od wcześniejszych wzorców: w edukacji nadal obecne były klasyczne dzieła poprzednich epok, których autorzy wskazywali na uniwersalne wzorce osobowe. Pisma Arystotelesa, Plutarcha, Homera, Seneki czy też Cycerona i wielu jeszcze innych, stanowiły fundament, na którym zbudowane były zalecenia genialnych pasterzy i wychowawców, jak choćby: św. Jana Chryzostoma, św. Augustyna z Hippony lub św. Tomasza z Akwinu. Wprawdzie wiedza psychologiczna i pedagogiczna rozwijała się systematycznie, to jednak w wielu sprawach wcześniejsze wskazówki i pouczenia nie straciły, do naszych czasów, nic ze swojej aktualności. Średniowieczne wzorce osobowe: rycerza, świętego czy filozofa poszukującego prawdy nadal skutecznie fascynują i inspirują współczesnego człowieka.
Błędy renesansu
Prawdziwe problemy pojawiły się już w renesansie, kiedy to usuwano Boga z centrum świata, stawiając w Jego miejscu człowieka. Gloryfikowanie antropocentryzmu, nawiązującego rzekomo do antyku, od samego początku było nie tyle błędem, co fałszem. Świat przedchrześcijański był głęboko wierzący, wprawdzie nie na wzór ewangeliczny, ale jednak zakorzeniony był głęboko w pewności o istnieniu bogów.
Mroki oświecenia
Ideologia oświeceniowa, gdyż trudno tu raczej mówić o filozofii, była w swojej istocie potężnym regresem w stosunku do myśli średniowiecznej. Pełna była zafałszowań i prostackiej ułudy, a jednocześnie prawdziwie lucyferyczna w wymiarze duchowym. Libertyński dekadent, stał się zdegenerowanym ojcem mrocznego dziecka – rewolucjonisty. Kolejne etapy stanowiły już coraz bardziej dynamiczny upadek: rewolucje, nieludzkie doktryny, totalitaryzmy. Okrucieństwo, pycha żywota i moralna degrengolada. Całkowite odejście, nie tylko od katolickiego systemu wartości, ale nawet od pogańskiego pojęcia kalokagatii, czyli od przeświadczenia, iż człowiek może wzrastać jedynie łącząc w sobie nierozerwalnie: Piękno i Dobro, które są drogą i zarazem celem dojrzewania duchowego, moralnego i fizycznego.
Ratunek w Kościele
Jednak sytuacja miała też inne oblicze: cierpliwe, trwające przez pokolenia, próby przeciwdziałania upadkowi i wierność wartościom wskazanym przez Boga. Kościół trwał i głosił Ewangelię, wskazywał wzorce godne naśladowania, a jego nauczanie zawsze związane było z wychowaniem. Celem było wskazywanie, jak dobrze przeżyć życie, by zostać zbawionym, co zrobić, aby nie popaść w „śmierć drugą”. Jeszcze w okresie międzywojennym pisano na ten temat wspaniałe dzieła, drukowano je i wprowadzano do studiów pedagogicznych. Mądre i przejrzyste teksty wielkich myślicieli, których już niedługo potem nikt nie chciał czytać…
A ci, którzy kształcili się bez ich znajomości, nieznający podstawowych wzorców wychowawczych, to przecież już… nasi nauczyciele lub ich wykładowcy na wyższych uczelniach. Nie są to czasy odległe. No, a co może dać swojemu dziecku albo swojemu wychowankowi człowiek pozbawiony fundamentów, zagubiony, nawet nieświadomy jakiegokolwiek braku?
Kryzys męskości, atak na kobiecość
Efektem tego wszystkiego jest kryzys. W obliczu tego kryzysu najpierw następuje upadek rodziny – często niszczyciele świadomie uderzali w nią, widząc w rodzinie główne zagrożenie dla swoich planów.
Można zapytać, co przede wszystkim zabija dusze dzieci w naszych czasach? I tutaj pojawia się problem. Otóż, teraz nie jest łatwo wskazać główne przyczyny i źródła niebezpieczeństwa.
Owszem, odpowiedź może brzmieć: kryzys męskości – upadek wzorców dla chłopców, którzy niedługo sami będą wzrastać ku dojrzałości. Ale przecież jest też inny czynnik: kryzys ojcostwa. Trudno powiedzieć co jest wcześniejsze: brak ojca, który wychować ma mężczyznę, czy brak mężczyzny, który boi się lub nie potrafi być ojcem?
W parze z tym idzie atak na kobiecość. Można przypuszczać, że kobietę znacznie trudniej zdemoralizować, lecz jeżeli już do tego dojdzie, jej upadek pogrąża ją znacznie bardziej niż mężczyznę. Osamotniona kobieta nie chce mieć dzieci, a jeżeli już je ma, sama musi dźwigać ciężar macierzyństwa i odpowiedzialności za nie – nic więc dziwnego, że się boi. Jakie zaś rodzinne wartości może przekazać córce zraniona matka? Czasami przecież to właśnie z jej inspiracji córka zostaje zraniona jeszcze większym bólem: odrzucenia macierzyństwa.
Zranienia i lęki…
Całe pokolenia chłopców uczyły się modlitwy na kolanach matek. To prawda: święte matki wychowują święte dzieci. Warto zapytać, jaki wpływ ma taka sytuacja na powołania kapłańskie – wszak takich mamy księży, jakie jest społeczeństwo. Jakie wzory ojcostwa mają ci, którzy w przyszłości będą pasterzami, jaki obraz kobiety niosą w sobie, idąc do seminarium, gdzie często pozostają przez cały czas formacji w gronie podobnie niestabilnych emocjonalnie rówieśników?
Bardzo gwałtowny upadek powołań do żeńskich zgromadzeń zakonnych wskazywałby, iż poziom zranienia dziewcząt jest jednak większy i głębszy. Zraniona młoda kobieta, głodna bliskości najważniejszego mężczyzny w życiu, rozpaczliwie poszukuje przedsmaku jakiejkolwiek bliskości. Często kończy się to powieleniem zranień, których doświadczyła jej matka. Powołanie do życia konsekrowanego zakłada jednak pewien poziom dojrzałości emocjonalnej. Dziś wstąpienie do seminarium duchownego stanowi niekiedy również pewien sposób ucieczki od trwałych relacji rodzinnych. Brak powołań do klasztorów żeńskich mówi nam, jak wielki jest lęk przed przyjęciem odpowiedzialności w sercach młodych dziewcząt. Lęk zarówno przed samotnością, bo z samotności wynikający, ale też lęk przed bliskością w małżeństwie, wyniesiony z domu.
Wychowywać po chrześcijańsku
Czy współczesny młody człowiek, nadpobudliwy, rozproszony, mający problemy z koncentracją, potrafi jeszcze przyjąć styl życia wymagający skupienia, odwagi, wyrzeczeń i codziennej adoracji? Przecież wobec tego wszystkiego świat nie milczy – ma swoje pokusy: media, antyludzkie wzorce do naśladowania, egoistyczne złudzenia i obietnice łatwego życia.
Kto więc będzie wychowywał nasze wnuki? Zrobią to nasze dzieci, tak jak je tego nauczymy, tak jak im to pokażemy. Pokażmy im Boga, mówmy im o Bogu, nauczmy ich wiary. Nauczmy ich chrześcijaństwa. A Bogu polecajmy nasze dzieci i mówmy Mu o nich!
Kilka dni przed Świętami Wielkanocnymi redakcję „Przymierza z Maryją” odwiedzili Państwo Anna i Jerzy Kasperczykowie z Krakowa, którzy wspierają Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi od początku jego istnienia. – Prowadzicie Państwo dobrą działalność. Wiem, że teraz jest ciężej, ale z pomocą Bożą…, bo inaczej się nie da – mówi pani Anna.
– Do Apostolatu Fatimy należymy wspólnie z mężem od 2001 roku – kontynuuje. To się stało tak, że listonosz przyniósł do naszej pracy ulotkę Stowarzyszenia. Zainteresowaliśmy się i napisaliśmy…
Aktywni Dobrodzieje Stowarzyszenia
– Bierzemy udział w kampaniach organizowanych przez Stowarzyszenie i modlimy się, wykorzystując otrzymane materiały. Wzięliśmy też udział w akcji, podczas której zbierano pieniądze na wykupienie i remont siedziby Stowarzyszenia przy ul. Augustiańskiej w Krakowie – dodaje pan Jerzy. – Parę lat temu byliśmy na ul. Augustiańskiej podczas peregrynacji figury Matki Bożej Fatimskiej – dopowiada pani Anna. – Ja osobiście byłam też gościem na jednym z Kongresów Konserwatywnych, który odbywał się w Krakowie przy ul. Sławkowskiej. To było bardzo przyjemne doświadczenie. Do wspierania Stowarzyszenia wciągnęliśmy naszą mamę, która obecnie ma już 96 lat, ale wciąż otrzymuje i czyta „Przymierze z Maryją”. [...]
[Pełny tekst w wydaniu papierowym]
Szanowny Panie Prezesie!
Jestem osobą wiekową (88 lat), schorowaną – o bardzo niewielkich możliwościach działania. Od lat jestem zwolenniczką działalności Pana oraz Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi. Dziękuję Panu Bogu za Pana osobę, modlę się od kilkunastu lat o powodzenie Waszych akcji. W życiu wiele przeżyłam i widziałam, mogę więc obiektywnie ocenić Waszą działalność. Wyrażam więc mój ogromny szacunek za wszystko, czego dokonujecie. Dziękuję za Wasze pisma, w szczególności za „Przymierze z Maryją” oraz za inne materiały. Jestem także szczególnie wdzięczna za Waszą akcję „Stop deprawacji polskich dzieci”, która nasuwa pytanie: Dokąd zmierzasz Polsko? Panie Prezesie – oby Pan Bóg dał Panu dużo zdrowia i siły!
Joanna z Bytomia
Szczęść Boże!
Dziękujemy Państwu za akcję „Stop deprawacji polskich dzieci”. Cieszymy się, że została podjęta taka inicjatywa. Chętnie się do niej włączamy. Kształtowanie w duchu Bożym naszych dzieci od najmłodszych lat to nasz obowiązek i najważniejszy cel naszego życia. Dlatego musimy czynić wszystko, co w naszej mocy, aby ocalić dzieci od zgorszenia, a szkoła to przecież drugi dom naszych dzieci. Szczęść Boże dla Waszej pięknej pracy! Prosimy o modlitwę w obliczu choroby nowotworowej, z którą musimy się zmagać w naszej Rodzinie.
Agnieszka i Witold z Podkarpacia
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Dziękuję za wszystkie otrzymane od Państwa materiały, które sobie bardzo cenię i które zajmują w moim domu szczególne miejsce. Postanowiłam też napisać, by dać świadectwo. Moje pierwsze badania medyczne wypadły niekorzystnie, później nastąpiła biopsja i „wielkie czekanie”. Cały czas nie traciłam nadziei. Wszystko zawierzyłam Bogu i Maryi, modląc się jednocześnie nowenną do św. Ojca Pio, którego to obrazek i relikwie dostałam od Was. Zaraz potem odebrałam wiadomość, że nie mam komórek rakowych. Dziękuję Bogu, Maryi i św. Ojcu Pio za łaskę zdrowia, a Wam za dzieło, które prowadzicie. Niech dobry Pan Bóg błogosławi w Waszej wspaniałej pracy… Dziękuję i pozdrawiam serdecznie!
Renata
Szanowny Panie Redaktorze, Szanowny Panie Prezesie
Zdaję sobie sprawę, że chwilę się nie odzywałam, ale było to spowodowane moją niedyspozycją, którą odczuwam od zeszłego roku. Miałam nadzieję na poprawę. Niestety, poważny wiek spowodował moją niepełnosprawność ruchową. Bardzo mi trudno zachować pionową postawę i równowagę, dlatego w domu mam dokładnie wytyczony bezpieczny obszar poruszania się, a na zewnątrz metalowy wózek, który umożliwia mi poruszanie się na niewielkich dystansach. Z powodu wielu ograniczeń i zmian, wiele spraw przejęły moje dzieci. Teraz niestety ze względów zdrowotnych obawiam się, że będę zmuszona opuścić Stowarzyszenie i „Przymierze…”, o czym jest mi trudno i przykro pisać i mówić. Przyzwyczaiłam się bowiem do kontaktów z Wami poprzez wsparcie, lektury, dyskusje na aktualnie zamieszczane tematy, możliwość uczestnictwa w spotkaniach „Przymierza z Maryją” i liczne okazje do podzielenia się z bliźnimi efektami moich praktyk religijnych i możliwością wykazania się religijną postawą.
Dla mnie osobiście wspieranie „Przymierza…” jako największego pisma dla katolików w Polsce było i jest satysfakcjonujące i ważne. Nie bez znaczenia są osobistości od lat związane i utożsamiane z pismem. Redaktor naczelny we wstępie do każdego egzemplarza zapoznaje z jego tematyką, ale też akcentuje najważniejsze przesłania obecnej chwili, tj. że wszystkie aktualne wydarzenia nie mogą przesłaniać faktu w jakich czasach żyjemy obecnie i co jest naszym teraźniejszym obowiązkiem. Cenię także postawę Prezesa Stowarzyszenia, p. Sławomira Olejniczaka za pracowitość, energię i siłę działania. Niebanalne formy imiennego i adresowego sposobu komunikowania się też mają wielu zwolenników i entuzjastów. A w piśmie szczególną uwagę przykuwają: temat główny, święte wzory, kampanie, lektury duchowe, felietony, problemy. Ciekawa tematyka poszerza grono Czytelników.
Kończąc, pragnę złożyć na ręce Pana Prezesa oraz Pana Redaktora i całej Redakcji moje podziękowania i pozdrowienia. Życzę dużo wytrwałości i siły w działaniu. Pragnę też zapewnić o swojej modlitwie w Waszej intencji i intencji Przyjaciół. Szczęść Boże!
Zofia
Od Redakcji:
Szanowna Pani Zofio!
Z całego serca dziękujemy za Pani piękne, pełne serdeczności i szczerości słowa. To dla nas zaszczyt, że mogliśmy być częścią Pani codzienności i duchowej drogi przez tak długi czas. Mimo wszelkich trudności, ufamy, że nadal będziemy mieć ze sobą kontakt! Dziękujemy za Pani zapewnienie o modlitwie. Prosimy również przyjąć nasze modlitwy i życzenia wszelkich łask Bożych, szczególnie w tym wymagającym czasie. Niech Matka Najświętsza otacza Panią swoją opieką, a Duch Święty napełnia siłą, pokojem i nadzieją.
Z wdzięcznością i szacunkiem
Redakcja „Przymierza z Maryją” oraz Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi
Szczęść Boże!
Bardzo dziękuję Stowarzyszeniu Ks. Piotra Skargi za obfite, mądre, rozsądne i aktualne tematy poruszane w korespondencji i wydawnictwach, przypominające wielokrotnie ważne wydarzenia historyczne, ważne zdarzenia utwierdzające w człowieku głęboko wierzącym i myślącym rzeczywistą prawdę, że nasza wiara opiera się na ufności, że Pan Bóg działa w naszym imieniu i z wielką mocą, że prowadzi nas dobrymi drogami. Jest to bardzo ważne, że Prezes Stowarzyszenia i Redakcja „Przymierza z Maryją” swoją pracą stale wzmacniają i przypominają o obecności Pana Boga w naszym życiu. Ufam, dziękuję i proszę o dalsze wskazówki prowadzące do dobrego i mądrego działania. Serdecznie pozdrawiam i życzę dużo cierpliwości i zdrowia w działalności!
Cecylia z Poznania