Stare opowieści
 
Mnich-artysta i diabeł
Agnieszka Stelmach

W miasteczku Auxerre we francuskiej Burgundii znajduje się wspaniałe opactwo św. Germana, w którym przez lata setki mnichów służyło Bogu i Jego chwalebnej Matce, prowadząc święte życie. Dawniej, po zachodniej stronie zabudowań opactwa znajdowały się drzwi prowadzące do świątyni, które zwieńczono wielkim łukowatym portalem.

W średniowieczu portale wokół drzwi świątyń ozdabiano płaskorzeźbami i malowidłami nawiązującymi do scen z Sądu Ostatecznego, które uświadomić miały ludziom kruchość życia i pomóc w nawróceniu. Przejście przez portal równoznaczne było z symbolicznym „przekroczeniem wrót niebieskiego Jeruzalem”, czyli Raju. Portale często zdobiono wizerunkami demonów, ale także aniołów. Przedstawiały z jednej strony męki piekielne – powyginane w bólu ciała grzeszników, a z drugiej – zastępy „cnotliwych”, prowadzonych przez anioły i świętych do bram Nieba.

Przez długie lata portal w opactwie w Auxerre nie był ozdobiony, bo też nie znalazł się mnich, który byłby w stanie sprostać trudnemu wyzwaniu. W końcu do zakonu wstąpił wielki artysta, niezwykle utalentowany rzeźbiarz i malarz. Wykonał on najohydniejszy wizerunek demona, jaki tylko można sobie wyobrazić.

Mnisi zbudowali dla artysty rusztowanie, by mógł on pracować bez przeszkód na znacznej wysokości, wykonując tuż nad drzwiami i obok nich wspaniałe płaskorzeźby świętych, prowadzących szczęśliwe dusze do bram Nieba. W centralnym miejscu portalu, dokładnie nad drzwiami, zakonnik umieścił płaskorzeźbę Matki Bożej Królowej Nieba, trzymającej Dzieciątko Jezus na rękach. Maryja jest Bramą Nieba, przez którą przychodzi nasze zbawienie. Wszyscy przekraczający próg świątyni nie mogli nie zauważyć wizerunku Najświętszej Panienki. Nad postacią Maryi artysta umieścił wizerunek naszego Zbawiciela Jezusa Chrystusa, który sądzi wszystkich ludzi. Po jego prawej stronie znalazł się Raj pełen aniołów i świętych. Po lewej – piekło. Gdy brat zakonny namalował postać diabła z rogami i kopytami, każdy kto na niego patrzył, odczuwał trwogę i obrzydzenie…

Diabeł grozi mnichowi

 

Szatan, który nie lubi, gdy się z niego drwi, bardzo się rozgniewał. Pod postacią człowieka ukazał się świątobliwemu artyście i zaczął się śmiać: – Cha, cha, bracie, cóż ty wyprawiasz? Dlaczego tak strasznie szpecisz te ściany? Obawiam się, że opat będzie zły, gdy ujrzy twoje dzieło na tej pięknej budowli? – mówił.

Na to mnich – uświadomiwszy sobie, że dobrze wykonał swoją pracę, skoro wizerunek diabła wzbudził takie obrzydzenie – roześmiał się serdecznie i rzekł: – Bracie, to oczywiste, że nie chcesz patrzeć na diabła. W rzeczy samej, jest on paskudny, nawet paskudniejszy, niż go namalowałem i paskudniejszy, niż można sobie wyobrazić.

Gdy szatan to usłyszał, syknął do mnicha: – Strzeż się, bo ja jestem tym, którego obraziłeś i nie zniosę więcej tego łajdactwa! Książę piekła obawiał się, że straci dusze tych, którzy dotychczas wiernie mu służyli, jeśli zobaczą tak ohydny wizerunek ich władcy. Polecił więc artyście, by zniszczył swoje dzieło i przedstawił go jako młodego, dzielnego i uczciwego rycerza. – Ostrzegam Cię – rzekł rozgniewany – jeśli tego nie zrobisz, będziesz żałować. Potem zniknął. Przerażony mnich zdał sobie sprawę, że rozmawiał z księciem ciemności. Następnego dnia, podczas uroczystości odprawianej ku czci Matki Bożej, ukląkł przed Jej ołtarzem w kaplicy i prosił o pomoc.

Wydało mu się, że Królowa Niebios wysłuchała jego próśb. Poczuł bowiem wielką odwagę i przynaglenie, by jeszcze bardziej oszpecić wizerunek demona, aby jak najwięcej ludzi czuło do niego wstręt.

Namalował więc – wydaje się – najstraszniejszego i najbrzydszego diabła, jakiego kiedykolwiek sobie wyobrażono.

Wściekły diabeł powraca

 

Szatan – który niegdyś był pięknym i sprawiedliwym aniołem, ale został wypędzony z Nieba, bo nie chciał służyć swemu Stwórcy – widząc siebie tak paskudnego, ponownie nawiedził artystę. Nie mógł znieść, że stał się pośmiewiskiem dla innych. Mnich ujrzał demona w całej jego brzydocie i przeraził się. – Braciszku, widzę, że nie dotrzymałeś słowa! – krzyknął szatan. – Złamałeś zasadę posłuszeństwa zakonnego. Czy nie kazałem ci wczoraj zaprzestać obrażania mnie? Czy nie miałeś mnie przemalować i ukazać jako pięknego i dobrotliwego rycerza, którego ludzie bardziej pokochają niż tę Kobietę? – pytał wściekły, wskazując na wizerunek Maryi.

Matka Boża napełniła jednak przerażonego zakonnika odwagą, by stanął w Jej obronie. – Rzeczywiście tak kazałeś – odpowiedział diabłu śmiało. Dodał jednak: – Jak mógłbym to zrobić? Wiesz przecież, że Ona jest Królową Nieba, a ty jesteś tylko szatanem. Nie godzi się, by ludzie oddawali ci cześć, na jaką zasługuje tylko Ona – ciągnął mnich. Po czym stwierdził, że gdyby tylko miał złoto na palecie, natychmiast otoczyłby Maryję aureolą, bo jest święta, a jego otoczyłby najgorszymi obrzydliwościami…

Rozwścieczony szatan, oburzony śmiałością śmiertelnika, doskoczył do niego: – Nieszczęśniku! – wrzasnął. – Nie wiesz, że mam władzę nad tobą i całym królestwem ziemskim?! Wszak ja jestem księciem tego świata! Mogę zrobić z tobą, co zechcę! – krzyknął i zniszczył rusztowanie, na którym stał malarz. Zakonnik w ostatniej chwili zawołał: – Maryjo, ratuj albo zginę!

Mieszczanie, którzy obserwowali zdarzenie, byli przekonani, że nieszczęśnik zabije się, upadając ze znacznej wysokości. I rzeczywiście tak by się stało, gdyby nie… ramiona Matki Najświętszej.

Matka Boża  przychodzi z pomocą

 

Maryja wyciągnęła prawą rękę i pochwyciła przerażonego braciszka. Następnie przyciągnęła zakonnika ku sobie i trzymała – a wraz z Nią trzymał go także malutki Jezusek – tak długo, aż zbiegli się wszyscy mnisi wraz z opatem i przystawili drabinę do drzwi, by mógł on swobodnie zejść. Mnichowi wcale nie spieszyło się na ziemię. Czuł niewypowiedzianą błogość podtrzymywany z jednej strony przez Matkę Bożą, a z drugiej przez Niebieską Dziecinę. W końcu stwierdził, że choć mu żal opuszczać tak bezpieczne miejsce, musi to zrobić, by jeszcze lepiej służyć Bożej Rodzicielce.

Przez wiele lat – aż dokończył świątobliwego żywota w opactwie – wysławiał swoimi dziełami Tę, która przyszła mu z pomocą ku przerażeniu najohydniejszej istoty na świecie. Tę, która przynosi ulgę w cierpieniach cielesnych i udrękach duchowych.

 
 
 


NAJNOWSZE WYDANIE:
Cudotwórca z Libanu
Święci są naszymi sprzymierzeńcami, przewodnikami w drodze do Nieba. Spójrzmy na ich żywoty. To ludzie z krwi i kości, którzy jednak bezkompromisowo wybrali w życiu Boga. Z miłości do Chrystusa i w trosce o zbawienie swoje oraz bliźnich zaparli się siebie, odrzucili fałszywe „błyskotki” tego świata. W tym numerze przedstawiamy pustelnika, który w swym uniżeniu chciał być zapomniany przez wszystkich – św. Charbela Makhloufa.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 

Kocham Boga i ludzi


Pani Zofia Kłakowicz wspiera Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi od 2007 roku. Urodziła się w miejscowości Stary Las koło Głuchołaz w województwie opolskim. Tam należała do parafii pod wezwaniem św. Marcina, w której przyjęła wszystkie sakramenty. Po zawarciu małżeństwa, którego 60. rocznicę będzie obchodziła z mężem w przyszłym roku, przeprowadziła się do sąsiedniego Nowego Lasu, do parafii pw. św. Jadwigi Śląskiej. 

– Kocham Boga, kocham ludzi i dobrze mi z tym. W domu urządziłam „kaplicę”: krzyż Trójcy Świętej, figury Boga Ojca, Jezusa Miłosiernego, Jezusa Chrystusa – Króla Polski i naszych rodzin oraz figurę Matki Bożej oraz wielu świętych.


Bóg mnie prowadzi


– Ja jestem tylko po siedmiu klasach szkoły podstawowej. Nie miałam możliwości dłużej się uczyć, bo ojciec był inwalidą, mama była po pobycie na Syberii, a poza mną mieli jeszcze troje dzieci i trzeba było ciężko pracować w polu. To niesamowite, jak Pan Bóg mnie prowadził w moim życiu.

Wraz z mężem ufamy Bogu i Go kochamy. Mamy gospodarkę, hodujemy kury, uprawiamy ziemniaki, owoców się pełno u nas rodzi, robimy przetwory, dzielimy się z ludźmi. Ze zdrowiem już różnie bywa, ale nie dajemy się, a córka Katarzyna nam pomaga. Córka mieszka w Bielsku-Białej, wyposaża apteki i szpitale, otwiera i projektuje ludziom apteki. Ma bardzo dobrego męża.


Maryja otarła moje łzy


– Syn Jan zmarł w tamtym roku. To był bardzo dobry człowiek dla ludzi, znana osoba w powiecie. Był mechanikiem samochodowym, miał swój warsztat i dobrze wykonywał swoją pracę. Jego syn i córka teraz pracują w tym warsztacie.

– W tamtym roku, podczas oktawy Bożego Ciała, w święto Najświętszego Serca Pana Jezusa pochowaliśmy go, a w tym roku Matka Boża otarła mi łzy, bo akurat w oktawie zaprosiła mnie do Fatimy. Pan Bóg dał, że córka też skorzystała i była ze mną w tym miejscu, bo też bardzo kocha Pana Boga. Uważam, że to była też nagroda z Nieba.


Z Apostolatem w Fatimie


– Przed wyjazdem do Fatimy córka mi mówiła: „Mamuś, to jest jakieś Stowarzyszenie, ty pieniądze dajesz, a dzisiaj świat jest jaki jest; nie byłaś tam, nie wiesz. Trzeba wziąć pieniądze, bo nie wiadomo, jak będzie. Może trzeba będzie za nocleg zapłacić, może za jakieś obiady”. Ona wzięła i ja wzięłam i był kłopot, bo faktycznie, co się okazało – i to nas bardzo zaskoczyło – że wszystko było domknięte, wszystko było zadbane, była bardzo dobra opieka…

Co było dla mnie bardzo fajne, to pierwsze przeżycie, jeszcze w Krakowie, w hotelu, gdy pan prezes bardzo miło nas przywitał, z uśmiechem i serdecznością, słowami: „Szczęść Boże”. To było dla mnie takie piękne!

Na pielgrzymce poznaliśmy pracowników Stowarzyszenia; moja córka dużo z nimi przebywała. Pani przewodnik powiedziała, że taka paczka, jak nasza, to jest mało spotykana. Było pięknie, nie było kłopotów i na wszystko było dużo czasu. Córka dbała o mnie i Bogu dzięki, że była ze mną. Ja wiem, że to był palec Boży i zasługa Matki Bożej.

W Fatimie wychodziłam trochę wcześniej na Mszę Świętą o szóstej rano. Mieliśmy kapłana, z którym dużo rozmawiałam. Zamówiliśmy Mszę Świętą za Stowarzyszenie, za pracowników Stowarzyszenia oraz ich rodziny i ksiądz ją odprawił. Chcieliśmy w ten sposób wynagrodzić i żeby Pan Bóg Wam wynagrodził, Waszym rodzinom i całej organizacji.


Podziękowania


– Dziękuję Bogu Najwyższemu, Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu, a także Matce Najświętszej za wielkie łaski, którymi mnie obdarzyli. Dziękuję, że żyję bez żadnych uszczerbków na ciele. Jestem pewna, że Pan Jezus czuwa nade mną. Jest to znak, że krzyż jest naszą obroną zawsze, a szczególnie na te ostateczne czasy. Za wszystkie łaski i błogosławieństwa dla mnie i całej rodziny serdecznie dziękuję Stwórcy. Twoja cześć i chwała, po wszystkie wieki wieków. Amen. Wdzięczna Twoja służebnica Zofia.


Oprac. JK


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Pragnę podziękować za wszelkie informacje, broszury i książeczki, jakie otrzymuję od Państwa. Najbardziej cieszy mnie wydawane „Przymierze z Maryją”, ponieważ wiele trudnych spraw zostaje przedstawionych w klarowny sposób, wnosi wiele radości, ale przede wszystkim przybliża nam drogę do naszego Ojca. Czasami trzeba wrócić do początku i odnaleźć siebie, a to niełatwe. Wy w tym pomagacie. I róbcie to nadal, bo tego potrzebujemy.

„Przymierze z Maryją” jest początkiem. I z tego zrezygnować nie warto. To moje skromne zdanie, które podyktowane jest szczerą troską o byt „Przymierza…”. Sama jestem w trudnej sytuacji finansowej, dwoje dzieci uczących się poza domem to niemałe koszty. I dlatego z mężem postanowiliśmy ograniczyć wszystko do minimum przez jakiś czas, żeby stać nas było na utrzymanie domu. W dzisiejszych czasach jest to niełatwe zadanie, bo przez ostatnie lata przyzwyczailiśmy się do spełniania wszystkich swoich pragnień i zachcianek i nas też to się tyczy. Jednak trzeba wybrać, co w danym momencie jest ważniejsze. Nawet w pewnym momencie rozważaliśmy rezygnację z comiesięcznego datku na rzecz Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi, ale moje sumienie by tego nie zniosło, więc nadal będziemy Państwa wspierać finansowo oraz codzienną modlitwą. Proszę Was zarazem o modlitwę za moją rodzinę, by wspólnie umiała przetrwać trudne chwile. Ja nie mogę ofiarować nic poza tym. Zatem bardzo mi przykro, że tak jest, ale z ufnością patrzę w przyszłość i wiem, że będziemy oglądać owoce Waszej działalności. Serdecznie pozdrawiam i polecam Was opiece naszej Matuchny Matki Bożej Rychwałdzkiej.

Dagmara z mężem



Szanowni Państwo

Bardzo dziękuję za Wasz wkład w krzewienie prawd wiary. Pragnę podziękować za otrzymane materiały edukacyjne, które poszerzają moją wiedzę religijną. Życzę Wam błogosławieństwa Bożego i obfitych łask w działalności. Trzeba dbać o to, aby wiara nie wygasła. Szczęść Wam Boże!

Jadwiga

 

 

Szczęść Boże!

Dziękuję za prowadzenie tak pięknych i potrzebnych akcji katolickich. W miarę moich możliwości wspieram Was w tym pięknym dziele materialnie i duchowo. Życzę Wam, abyście kontynuowali to dzieło jak najdłużej. Pozdrawiam serdecznie!

Janina z Krakowa

 

 

Szanowny Panie Prezesie

Wspominając niedawną konferencję „Czy chrześcijanie są skazani na ewolucję”, chciałbym bardzo podziękować za niezwykłą możliwość uczestniczenia w niej. Jest to dla mnie jedyna okazja do kontaktu na żywo z najwybitniejszymi naukowcami, którzy sami odnaleźli właściwą drogę prawdy, a teraz wskazują ją innym. Takie spotkanie to coś absolutnie bezcennego, co będę wspominał jako najpiękniejsze chwile w moim życiu. Pragnę podziękować wszystkim osobom zaangażowanym w to niezwykle ważne przedsięwzięcie.

Te wszystkie dzieła, co zrozumiałe, wymagają poświęcenia oraz wsparcia również finansowego. Chyba wszyscy to rozumieją, widząc przecież efekty Państwa działalności, ale zapewne widzi to również ta druga strona, która robi wszystko, aby to zniszczyć, co jest najlepszym dowodem na właściwy kierunek Państwa działalności. Doskonale zdają sobie z tego sprawę wszystkie siły, które wiedzą, że tego ewolucjonistycznego matactwa zapewne nie da się już długo utrzymać. Myślę, że właśnie dlatego sam plan zniszczenia musi być doskonały i właśnie dlatego postanowiono uderzyć w korzenie, czyli członków Państwa organizacji, tak, by nie mogli wesprzeć dalszego rozwoju tych dzieł.

Rozwiązania, które obecnie wdraża się w firmach produkcyjnych, to kierunek dokładnie wskazany przez śp. Pana Krzysztofa Karonia w polecanym przez niego filmie „Amerykańska fabryka” – dostępnym na Netflixie. Plan, który przygotowany jest krok po kroku dla wszystkich narodów. Myślę, że dlatego choć chcielibyśmy ogromnie pomóc dalszemu rozwojowi Państwa działalności, to będzie to coraz trudniejsze.

Rozwój Państwa wszechstronnej działalności na polu wiary – (by wspomnieć choćby o Apostolacie Fatimy czy piśmie „Przymierze z Maryją”), historii, polityki, prawa – Ordo Iuris, nauki – „Polonia Christiana” i informacji – PCh24.pl, Klubie Przyjaciół, to wszystko z dumą przypomina mi, że jestem Polakiem, a moi bracia i siostry, twórcy tych pięknych dzieł, przypominają mi o właściwej postawie moralnej.

Temat ewolucji inspirował mnie, odkąd pamiętam. Brakujące ogniwo, które „na pewno jest” i „niebawem wam go ukażemy”, to temat flagowy wszystkich „naukowych czasopism”. A ja, posiadając jedynie maturę, mam nadzieję, że większość wykładów rozumiem, bo przedstawione są w takiej formie, aby wszyscy mogli zobaczyć to, co najwybitniejszym umysłom udało się dostrzec pod mikroskopem. Ich geniusz dodatkowo polega na obserwacji zjawisk zachodzących w ułamkach sekund w mikro i makroskali.

Podsumowując, w mojej skromnej opinii pomysł udostępnienia tej wiedzy wszystkim chętnym jest wyrazem chrześcijańskiej miłości, wskazującej właściwą drogę do Boga. Przecież to nasz Stwórca oddał nam ziemię, abyśmy czynili ją sobie poddaną, nie czyniąc wiedzy tajemną, tylko dla wybranych. Jeszcze raz niech będzie mi wolno podziękować za całą działalność Państwa organizacji.

Z wyrazami szacunku

Czytelnik

 

 

Szczęść Boże!

Wasza działalność zasługuje na szacunek i podziw! Otwieracie drzwi do serc ludzi zagubionych, pokazujecie inną drogę – uświadamiając, że życie to nie tylko praca, ale przede wszystkim duchowe potrzeby, które dają nadzieję i siłę do życia. Walczcie o serca, które są jeszcze uśpione. Powodzenia!

Anna z Mysłowic

 

 

Szczęść Boże!

Pragnę z całego serca podziękować za dwumiesięcznik „Przymierze z Maryją”. Od kilku lat gości on w moim rodzinnym domu, niosąc umocnienie duchowe, światło i pokój. I niech tak pozostanie jak najdłużej.

Daniel