Św. Teresa od Dzieciątka Jezus żyła zaledwie dwadzieścia cztery lata. Choć od momentu wstąpienia do klasztoru karmelitanek bosych, nigdy go nie opuściła, została patronką misji. Chociaż św. Teresa żyła tak krótko, została ogłoszona Doktorem Kościoła. Kimże była ta „mała święta", której fenomen fascynuje i zastanawia także wielu współczesnych. Kim była ta, której Bóg już w najmłodszych latach nałożył krzyż cierpienia?
„Mała droga"
Maria Franciszka Teresa Martin, bo tak nazywała się nasza święta w życiu świeckim, przyszła na świat 2 stycznia 1873 roku, a zmarła 30 września 1897 roku. Z tych dwudziestu czterech lat, dziewięć spędziła jako siostra Teresa od Dzieciątka Jezus w klasztorze karmelitanek bosych w Lisieux. Tam też rozwinął się w niej mocny, duchowy system przekonań, który wszedł do duchowości chrześcijańskiej pod nazwą „małej drogi". W życiu Teresy charakterystyczna jest postawa miłości, wdzięczności i ufności. Tylko miłość się liczy, powiedziała przy końcu swej krótkiej ziemskiej pielgrzymki. Św. Teresa uczy nas poprzez swą „małą drogę", że w dążeniu do świętości najważniejsze jest codzienne sumienne wypełnianie swoich obowiązków i gotowość wykorzystania każdej, najmniejszej nawet okazji do czynienia dobra. Ponadto od św. Teresy uczymy się jak wszystko, co nas spotyka, przyjmować jako dar Boży. Nic - ani ogromne cierpienie fizyczne związane z chorobą, cierpienia duchowe, przykrości jakich doznawała ze strony bliźnich - nie było w stanie zmącić jej spokoju i radości ducha, bowiem nasza święta wszystko przyjmowała jako szczególny "prezent" od Pana Boga. „Mała droga", którą podążała Teresa, to postawa ufności i wiary, to odkrycie, że Bóg nas kocha. Nie oznaczało to przyzwolenia na własne słabości, lecz uznanie własnej słabości, całkowite, heroiczne zaparcie się siebie i poddanie się Bożej woli.
Oswojona z cierpieniem
Od dziecka Teresa była doświadczana cierpieniem. Gdy miała zaledwie 4 lata, zmarła jej matka. Po tym dotkliwym ciosie, który odebrał jej dziecięcą beztroskę, obrała sobie za Matkę Najświętszą Maryję Pannę. W wieku 10 lat zapadła na ciężką chorobę, później przyszły skrupuły, które dręczyły ją przez rok. Jak później wyznała, swoje uleczenie z tej „choroby duszy" zawdzięczała czterem siostrzyczkom, które zmarły w wieku niemowlęcym.
„To mój pierwszy syn!"
Teresa miała 14 lat, gdy postanowiła pozyskać dla nieba pewnego skazanego na śmierć bandytę o nazwisku Pranzini. Zaczęła się modlić o jego nawrócenie, ponadto w tej intencji ofiarowała uczynki pokutne i umartwienia. Gdy nadszedł dzień egzekucji, bandyta nawet nie chciał słyszeć o pojednaniu z Bogiem. Jednak, gdy już miał położyć głowę pod gilotynę, nagle poprosił kapłana o krzyż i zaczął go całować. Na wiadomość o tym uradowana Teresa zawołała: To mój pierwszy syn!
Chcę być świętą!
W wieku 15 lat zapukała do bram klasztoru karmelitanek bosych w Lisieux. Jednak przełożona klasztoru nie zgodziła się przyjąć tak młodej kandydatki. Wizyta u miejscowego biskupa też nie dała rezultatu, więc nieustępliwa Teresa namówiła swojego ojca, by pojechał z nią do Rzymu, do obchodzącego jubileusz 50-lecia swego kapłaństwa Leona XIII (w 1887 roku). Tereska padła przed papieżem i powiedziała: Ojcze Święty pozwól, abym dla uczczenia Twego jubileuszu, mogła wstąpić w piętnastym roku życia do karmelu. Leon XIII jednak wyjątku nie uczynił, a marzenie Teresy spełniło się dopiero po roku...
Przy wejściu do klasztoru Tereska postanowiła, że chce być świętą. W styczniu 1889 roku odbyły się jej obłóczyny i otrzymała imię: Teresa od Dzieciątka Jezus i od Świętego Oblicza. W roku 1890 złożyła śluby i uroczystą profesję. Przełożona szybko poznała się na niezwykłej cnocie św. Teresy, bo zaledwie trzy lata po złożeniu ślubów wyznaczyła ją na mistrzynię nowicjuszek.
Cóż to za łaska mieć wiarę!
Na rok przed śmiercią u św. Teresy zaczęły pojawiać się pierwsze objawy daleko posuniętej gruźlicy. Mimo bardzo słabego zdrowia, Tereska spełniała dalej wszystkie swoje zakonne i klasztorne obowiązki. Tak było aż do roku 1897, kiedy w końcu trafiła do infirmerii, aby po kilkunastu tygodniach niewyobrażalnych cierpień 30 września odejść po wieczną nagrodę do Pana.
Na dzień przed śmiercią, dusząc się i cierpiąc niewyobrażalne męki, słabiuteńkim głosem zawołała: Cóż to za łaska mieć wiarę! Gdybym nie miała wiary, bez wahania zadałabym sobie śmierć!.
Mimo tak strasznych męczarni nasza święta zawsze potrafiła zdobyć się na uśmiech. Chciała być święta, chciała cierpieć dla zbawienia grzeszników i cierpiała. Mówiła do swojej siostry Agnieszki (również karmelitanki): Nigdy nie przypuszczałam, że można tyle cierpieć! Nie mogę sobie tego wytłumaczyć, jak tylko moim gorącym pragnieniem zbawienia dusz.
To wszystko jednak było dla św. Teresy okazją dla złożenia z siebie ofiary i pocieszenia Pana Jezusa. Zbawiciel nie pozostawił jej samej sobie. Obsypywał ją wieloma łaskami, pociechami wewnętrznymi, a nawet stanami mistycznymi i ekstazami.
Patronka misji, Doktor Kościoła
W roku 1923 Ojciec Święty Pius XI ogłosił ją błogosławioną, a dwa lata później ten sam papież zaliczył Teresę w poczet świętych, ogłaszając ją ponadto patronką misji. Misyjny zapał św. Teresy wywierał bowiem na wielu wielkie wrażenie. „Mała Tereska" wielokrotnie powtarzała: Chciałabym przebiegać ziemię, głosić Twe imię i umieszczać w ziemi niewiernych Twój chwalebny Krzyż. Nie mogąc być misjonarką czynną, pragnę nią być mocą miłości i pokuty. W 1997 roku papież Jan Paweł II ogłosił św. Teresę od Dzieciątka Jezus Doktorem Kościoła.
Oprac. Bogusław Bajor
Pani Stanisława Tracz pochodzi z parafii pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego w Rzeczycy Ziemiańskiej, niedaleko Kraśnika. O swoich początkach w Apostolacie Fatimy mówi tak: – Znalazłam ulotkę w skrzynce pocztowej, zauważyłam że jest na niej wizerunek cudownej Matki Bożej Fatimskiej, przeczytałam i postanowiłam przystąpić do tej duchowej wspólnoty. A było to już prawie 20 lat temu…
Panią Stanisławę poznałem w trakcie pielgrzymki Apostolatu do Fatimy w maju tego roku. – Jestem bardzo szczęśliwa, że tam byłam i że zwiedziłam tyle sanktuariów. To trzeba przeżyć, bo tego nie da się opisać. Przeżyłam to głęboko i bardzo dziękuje całemu Stowarzyszeniu – powiedziała kilka tygodni po powrocie do Polski.
Nasza rozmowa była jednak przede wszystkim okazją do tego, żeby dowiedzieć się, skąd Pani Stanisława wyniosła swoją głęboką wiarę i wyjątkową cześć do Najświętszej Maryi Panny.
Zasługa mamy i babci
– Wiarę przekazała mi szczególnie moja mama Stanisława i babcia Wiktoria. Babcia była bardzo skromną kobietą. Pamiętam jak mama wysłała mnie do niej w Wielki Piątek, a babcia powiedziała wtedy do mnie: – Dziecko, dzisiaj jest Wielki Piątek, je się tylko chleb i pije się tylko wodę.
– Mama nauczyła mnie między innymi, że na święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny święci się ziele, a na zakończenie oktawy po uroczystości Bożego Ciała święci się wianki. To co widziałam u mamy, starałam się naśladować i zachować. W dzień ślubu dostałam od niej obraz Matki Bożej Częstochowskiej.
– Uważam, że wszystkie łaski – błogosławieństwo i opiekę Maryi – dla rodziny i dla siebie otrzymałam dzięki modlitwie za wstawiennictwem Jasnogórskiej Pani. Gdy byłam chora, prosiłam Matkę Najświętszą o zdrowie i zostawałam wysłuchana. To tylko umacniało moją wiarę. Swoimi modlitwami wspomagałam też inne chore osoby z mojej rodziny. A teraz, w każdą sobotę, odmawiam nowennę do Matki Bożej Częstochowskiej, a każdego 13. dnia miesiąca dziękuję Matce Bożej Fatimskiej za zdrowie i opiekę.
Róża Różańcowa
W swojej parafii Pani Stanisława należy do koła różańcowego pod wezwaniem Matki Bożej Częstochowskiej; niedawno została jego zelatorką. – Do Róży Różańcowej należy 15 kobiet. Trudno o więcej osób, bo młodzi nie bardzo się garną. Staramy się, żeby odmawiany był cały Różaniec włącznie z tajemnicami światła dodanymi przez Jana Pawła II. Zmianki mamy w pierwszą niedzielę miesiąca.
Piękno katolicyzmu ludowego
Doskonałym wyrazem i świadectwem wiary Pani Stanisławy jest pomoc w prowadzeniu modlitwy przy zabytkowej kapliczce i krzyżu, znajdujących się w jej rodzinnej miejscowości. – Na nabożeństwa majowe i czerwcowe chodzę pod krzyż i do kapliczki z obrazem Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Modlę się tam przeważnie z sąsiadkami i koleżankami. Czasami w środy, z moją siostrą cioteczną Józefą, odmawiamy przy kapliczce nowennę do Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Pamiętam, że jak byłam dzieckiem, młodą dziewczyną, to w tym miejscu też się modlono. Teraz my staramy się przekazać ten zwyczaj młodszemu pokoleniu.
Na trudne sprawy święta Rita
Oprócz szczególnego nabożeństwa do Matki Bożej Pani Stanisława zwraca się też często do świętej Rity. – Koronkę, modlitwy i książkę o św. Ricie otrzymałam ze Stowarzyszenia. Do tej świętej modlę się codziennie, a zwłaszcza 22. dnia każdego miesiąca. Robię też bukiet na jej cześć. Wzięłam również udział w zorganizowanej przez Stowarzyszenie akcji złożenia róż w sanktuarium św. Rity we Włoszech.
Maryja słynąca łaskami
Warto nadmienić, że parafia Pani Stanisławy w Rzeczycy Ziemiańskiej posiada piękny, drewniany i zabytkowy kościół pochodzący z połowy XVIII wieku. Można w nim podziwiać rokokowe rzeźby i malowidła ścienne, ambonę i chrzcielnicę. Najważniejszą ozdobę bogato zdobionego wnętrza świątyni stanowi ołtarz główny z obrazem Matki Bożej Łaskawej.
Oprac. Janusz Komenda
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Od długiego czasu biłam się z myślami, czy podzielić się świadectwem o otrzymanych łaskach w szerokim gronie Czytelników, czy głęboko trzymać to w swoim sercu. Zadaniem każdego katolika jest jednak szerzenie wiary, mówienie o otrzymanych łaskach głośno, zwłaszcza teraz, gdy młodych ludzi w kościołach jest coraz mniej.
Rok 2017 był bardzo trudnym czasem w moim życiu. Od 3 lat byłam młodą mężatką, bardzo chciałam mieć dziecko. Miałam wszystko: dom, pracę, miłość, poukładane życie religijne, bardzo dobre wyniki zdrowotne, a mimo to nie mogłam zajść w ciążę. Dni mijały, a ja zaczęłam popadać w depresję. Małżeństwo bez dziecka wydawało mi się bez przyszłości, coraz częściej dochodziło do kłótni między mną a mężem. Pewnego dnia otrzymałam przesyłkę od Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi, w której był różaniec. Moje zdziwienie było ogromne: Skąd? Jak? Za darmo? Dla mnie? Odczytałam to jako wołanie Matki Bożej o modlitwę. Zaczęłam modlić się na tym różańcu, jednak nadal nie mogłam zajść w ciążę, a mój entuzjazm znów opadł. Zaczęły pojawiać się nawet myśli samobójcze…
Pewnego dnia w odwiedziny do moich teściów przyjechał znajomy ksiądz. Porozmawiałam z nim, a on wręczył mi modlitwę, którą wziął ze sobą niby przypadkiem. Był to „Akt oddania się przeciwko niepokojom i zmartwieniom”. Od pierwszego przeczytania poczułam w sobie spokój, którego nie miałam od 2 lat. Odmawiałam ten akt codziennie i modliłam się na różańcu. Uwierzyłam, że Bóg da mi dziecko, potrzeba tylko cierpliwości i wytrwania. Po kilku miesiącach miałam bardzo realny sen, obudziłam się cała zapłakana z radości. We śnie towarzyszyła mi ogromna jasność i usłyszałam piękny głos: „Będziesz miała dziecko”. W rocznicę ślubu zaszłam w ciążę, a dziś mam już dwie córki.
Teraz Matka Boża i słowa „Jezu, Ty się tym zajmij” pomagają mojej drugiej córce w walce o zdrowie, gdyż urodziła się z wadą serca. Na dziś rokowania są dobre. Polecam odmawianie tej pięknej modlitwy każdemu, kto ma problemy życiowe. W życiu bywa ciężko, jednak z Bożą pomocą łatwiej jest przez to przejść, czego i ja jestem przykładem.
Anna
Szczęść Boże!
Serdecznie dziękuję za przesłanie obrazu Matki Bożej Ostrobramskiej. Jest on dla mnie bardzo ważny! Wiele modliłam się przed tym obrazem w Klinice Akademii Medycznej we Wrocławiu, kiedy mój mąż był po wypadku. Miał 1 procent szans na przeżycie. Najpierw była trudna operacja, potem długa rehabilitacja. Dzisiaj mąż jest całkowicie sprawny. Dziękuję za tę łaskę! Pozdrawiam Was serdecznie.
Blandyna z Dolnośląskiego
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Dziękuję za przesłanie mi „Przymierza z Maryją” wraz ze smutnym listem… W liście pisze Pan Prezes o odległym miejscu w Iraku, gdzie znajduje się katolicka świątynia, w której to podczas niedzielnej Mszy Świętej dochodzi do zamachu. Terroryści z Państwa Islamskiego strzelają do bezbronnych ludzi, są zabici i ranni.
Panie Prezesie, ta porażająca scena jest nie do przyjęcia i w głowie się nie mieści. Możemy sobie wyobrazić, jakby to się wydarzyło w Polsce, choć już słyszymy o profanacjach i zakłóceniach Mszy Świętych, pobiciach księży. W naszych czasach nie słyszało się o napadach czy profanacjach. My, Apostołowie Fatimy, nie możemy jednak ograniczać się do emocji. Kiedy widzimy takie zło na świecie, musimy odpowiedzieć sobie, co teraz możemy zrobić, aby to zmienić? Aby z Bożą pomocą to zło zmienić w duchowe dobro dla siebie i bliźnich. Jak wiemy, wielu świętych naszych patronów to też byli męczennicy za wiarę katolicką. W naszym 130. numerze „Przymierza z Maryją” głównym tematem jest męczeństwo i prześladowania chrześcijan. Zyskaliśmy więc rzetelną wiedzę na temat współczesnych prześladowań.
Pisze Pan Prezes, że musimy wysłać „Przymierze…” do 202 000 osób i musimy zebrać 670 000 zł. Ta kwota nie jest jeszcze taka duża. Zbieraliśmy większą i daliśmy radę, to teraz razem też damy radę. Martwi mnie jednak, że coraz rzadziej docieramy do naszych bliźnich. Co się z nimi dzieje? Czy nie chcą współpracować z naszym Stowarzyszeniem?
Dobrze jest sobie uświadomić, że mój datek pieniężny w żaden sposób nie równa się z ofiarą życia, którą składają codziennie nasi prześladowani bracia i siostry w różnych częściach świata…
Ewa z Olkusza
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Szanowni Państwo, bardzo szczytny cel akcji, związanej z szerzeniem kultu Matki Bożej Miłosierdzia moim skromnym zdaniem zasługuje na to, aby ją wspierać. Odmówiłem modlitwę błagalną do Matki Miłosierdzia, jest piękna, bardzo Wam za nią dziękuję.
Bez Waszego Stowarzyszenia nie doświadczyłbym tego, czego teraz mam okazję doświadczyć. Dziękuję raz jeszcze, że jesteście i działacie tak prężnie.
Wojciech z Rodziną z Buska-Zdroju
Szczęść Boże!
Dziękuję Panu Bogu i Matce Bożej Fatimskiej, że jesteście i czynicie piękne dzieła na chwałę Bożą i rozpowszechniacie kult Fatimskiej Pani. Wszystko, co robi Stowarzyszenie, jest według mnie zawsze aktualne i ma głębokie znaczenie dla nas, katolików. To dla mnie zaszczyt być Apostołem Fatimy i wierzę, że to dzieło Matki Bożej. Módlmy się za siebie wzajemnie i nie ustawajmy w szerzeniu kultu Maryjnego!
Iwona z Wielunia
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Droga Redakcjo, skończyły się już na szczęście obostrzenia związane z koronawirusem, a niestety w naszych świątyniach Komunia Święta nadal jest rozdawana na rękę. W związku z tym warto propagować szczególnie 111. numer „Przymierza z Maryją” z roku 2020, w którym znajduje się artykuł „Komunia Święta na rękę. Czy to się godzi?”, który bardzo poważnie traktuje tę kwestię. Przy okazji pragnę podziękować Państwu za Waszą działalność. Ona wniosła wiele dobra do mojego życia i przyczyniła się do pogłębienia mojej wiary. Dziękuję za przesyłanie „Przymierza…”, mimo że nie zawsze mam możliwość wsparcia Państwa finansowo. Pozdrawiam serdecznie.
Karolina