Od kilku dziesięcioleci zaobserwować możemy stale narastający trend porzucania Kościoła przez wiernych, zarówno młodych, jak i starszych. Temu trendowi towarzyszy szersze zjawisko laicyzacji. Owo zjawisko marginalizowania życia duchowego nie rozpoczęło się jednak w XX wieku. Posiada ono starszy rodowód, sięgający epoki oświecenia, a nawet renesansu.
Również pytanie o kwestionowanie zasad chrześcijańskich nie wyłoniło się w ostatnich latach, ale trapi Mistyczne Ciało od dłuższego czasu. Różnie też próbowano odpowiedzieć na owo negatywne dla Kościoła zjawisko.
Słabość ludzka
Wśród przyczyn osłabiających wiarygodność nauki głoszonej przez Kościół najczęściej wskazuje się niemoralne życie niektórych chrześcijan czy też domniemane błędy Kościoła z przeszłości. Pierwszy ze wskazanych powodów, aczkolwiek rzeczywisty, wydaje się niewystarczający. Jego moc oparta jest na micie rzekomo doskonałego i nieskazitelnego życia uczniów Chrystusa u początków Kościoła. Jednakże sam Nowy Testament, zawierający np. listy św. Pawła piętnujące grzechy wielu gmin chrześcijańskich, świadczy, że także chrześcijanie są ludźmi zmagającymi się z grzechem. Możliwe jednak, że przyczyną osłabienia wiarygodności chrześcijan stała się powszechnie większa skala nadużyć.
Drugi z powodów często wyrasta z zafałszowanej historiografii. Jest on w tej perspektywie raczej wtórny. Często sprawa wygląda w ten sposób, że to środowiska już wrogie Kościołowi nadinterpretowały lub wyolbrzymiały rzekome czarne karty Kościoła związane np. z inkwizycją czy wyprawami krzyżowymi.
Jeszcze innym, poważnym powodem nadszarpnięcia wiarygodności Ewangelii są liczne podziały Kościoła, zwłaszcza po wystąpieniu Lutra. Podziały przeczą przecież pragnieniu, intencji i celowi Ofiary Chrystusa. Jedność Kościoła była niegdyś mocnym argumentem przemawiającym za prawdziwością jego nauki.
Jednak takie wyjaśnienie, aczkolwiek możliwe, wynika również z powierzchownego spojrzenia. Oderwanie się części chrześcijan od jedności z Kościołem jest tylko i wyłącznie wynikiem słabości ludzkiej.
Zmienność nauki?
Kolejnym argumentem mogłaby być zmienność nauki Kościoła. Chrystus gwarantował, że w nauczanie Kościoła nie wkradnie się błąd w taki sposób, że zdominuje całe Ciało Mistyczne Chrystusa. Jeśli więc istnieje chociaż jedna wspólnota eklezjalna, która zachowuje niezmienny depozyt apostolski, to taka obietnica jest nadal zrealizowana. Jedno z największych zagrożeń wiarygodności stanowi zatem reforma czy zmiana w Kościele, która prowadziłaby do zerwania z nauką apostolską czy też do jej modyfikacji. Z takimi dążeniami obecnie mamy do czynienia. Wszystko to pod pozorem „dostosowania” – szlachetnego i ukierunkowanego na wrażliwość człowieka. Jeśli jednak Kościół w zasadniczych kwestiach, jednoznacznie i ostatecznie porzuci głoszoną przez siebie naukę lub ją zmieni, to rzeczywiście oznaczać to będzie, że nie istnieje Kościół cieszący się asystencją Ducha Świętego, który jest filarem i podporą Prawdy. Na szczęście nawet jeśli wśród dość licznych hierarchów takie tendencje możemy zauważyć (co miało miejsce już nieraz w historii), to jednak wielu katolików, odznaczających się zdrowym zmysłem wiary, stawia temu procesowi opór.
Kościół nieatrakcyjny…
Jest jeszcze jeden często wskazywany argument, który głosi, że wielu wiernych dzisiaj opuszcza Kościół, bo jest on już… nieatrakcyjny. No cóż… Kościół nigdy nie miał być instytucją rozrywkową, a podnoszący ten argument są żywym świadectwem niezrozumienia Jego istoty. Przecież na przykład szkoła również dzisiaj wydaje się nieatrakcyjna, a jednak nikt z niej nie rezygnuje, gdyż jest konieczna. W Kościele nie zagubiliśmy tego, co atrakcyjne, ale to, co jest konieczne dla człowieka.
I w tym miejscu dotykamy sedna sprawy. Owo dążenie do zmian w Kościele wiąże się z pewnym założeniem, które sprawia, że Kościół współczesnemu człowiekowi jawi się jako instytucja niepotrzebna lub niekonieczna. Otóż owe przemiany podyktowane są zazwyczaj względami ludzkimi: zmieniły się czasy, mentalność człowieka, jego wrażliwość itp. W związku z tym również prawda głoszona przez Kościół rzekomo musi ulec modyfikacji, gdyż nie jest ona zawsze dopasowana do współczesnych realiów. Owe dążenia nie wynikają tylko ze zmiany mentalności i sytuacji człowieka. Wydaje się, że bardziej są skutkiem zaniku wrażliwości na nadprzyrodzoność, czyli utraty wiary.
Na przestrzeni ostatnich wieków zauważyć możemy silne tendencje wyjaławiające wiarę (w sensie praktyki duchowej) z pierwiastka nadprzyrodzonego. Chrześcijaństwo stopniowo przemienia się w formę humanizmu o zabarwieniu religijnym. Najpierw w oświeceniu rdzeń przesłania chrześcijańskiego zaczął się koncentrować coraz bardziej na moralności, a następnie na użyteczności. Bycie chrześcijaninem zaczęło oznaczać bycie człowiekiem żyjącym według nauki, która miała prowadzić człowieka do doskonałości moralnej. Chrześcijaństwo upodabniało się do etyki. Temu procesowi towarzyszył również aspekt utylitarny. Być doskonałym, to znaczy być użytecznym dla drugiego człowieka. Zatem miarą świętości coraz bardziej stawało się oddanie drugiemu człowiekowi lub dokonywanie spektakularnych dzieł służących ludzkości.
W dobie modernizmu ten aspekt humanitarny i utylitarny został jeszcze bardziej doceniony za sprawą jeszcze silniejszego „odczarowania” doktryny z tego, co nadprzyrodzone. Religia została więc zdefiniowana jako proces psychologiczny. Zatem – zgodnie z takim poglądem – wiara to nic innego jak przeżycie, a religia ma służyć dobrostanowi psychicznemu. Czy dzisiaj nie widzimy dominacji takich właśnie pobudek? Jeśli zachęca się dziś ludzi do wiary, to tylko dlatego, że może im ona pomóc lepiej żyć, tzn. żyć bardziej komfortowo lub pozwoli im wzbić się na wyżyny doskonałości moralnej albo na przykład osiągnąć wewnętrzny spokój?
Oczywiście, nie ulega wątpliwości, że wiara chrześcijańska takie aspekty może również obejmować. Jednakże jeśli ma służyć tylko moralności i psychologii, to czym różni się ona od jakiejkolwiek innej religii lub systemu filozoficznego? Jeśli uważa się, że jej celem jest dobro człowieka, a w innych religiach przecież też o dobro człowieka i ludzkości chodzi, to dlaczego współczesny człowiek miałby wybrać akurat chrześcijaństwo?
Dlaczego mam być chrześcijaninem?
Problem z porzucaniem wiary wiąże się zatem przede wszystkim z faktem, że współczesny człowiek, zwłaszcza młody człowiek, już nie wie, dlaczego miałby być akurat wyznawcą Chrystusa. Często brakuje nam dziś argumentów, które wskazywałyby na wyjątkowość chrześcijaństwa. W zestawieniu z innymi religiami wielu chrześcijan co najwyżej ogólnikowo twierdzi, że chrześcijaństwo spośród wielu alternatyw jest wyborem najlepszym.
Tymczasem w tradycyjnej doktrynie chrześcijańskiej wskazuje się jasno na pewne kwestie, które są niedostępne dla niechrześcijanina. Skupimy się tutaj na dwóch.
Po pierwsze; chrześcijaństwo daje prawdziwe poznanie Boga. Bóg przed przyjściem Chrystusa był niepoznawalny. W pewnej mierze, używając światła naturalnego rozumu, można oczywiście poznać istnienie Boga i Jego przymioty. Jest to jednak poznanie jakby zewnętrzne, niesięgające Jego istoty. W Jezusie natomiast poznaliśmy Boga żywego, poznaliśmy Jego wnętrze, Jego serce, o czym właśnie świadczą apostołowie. Poznaliśmy Boga w taki sposób, który umożliwia wejście w relację miłości z Nim, czyli poznaliśmy Go intymnie! Co więcej, nie jest to poznanie polegające na jakimś oświeceniu umysłu, ale takie poznanie, które wynika z historycznego faktu wcielenia Syna Bożego!
Po drugie, co się wiąże z powyższym, poznanie Boga prowadzące do miłości, a w konsekwencji do zjednoczenia (bo miłość jednoczy ukochanych) jest rdzeniem i istotą zbawienia. Zbawienie nie polega bowiem na wypracowaniu doskonałości moralnej czy osobowej, ale na odzyskaniu jedności z Bogiem utraconej przez grzech. Zatem religia, która nie daje dostępu do intymnej prawdy Boga, rodzącej miłość jednoczącą, nie prowadzi do zbawienia. I o tym świadczy cała Tradycja oraz misyjny zapał Kościoła.
Mamy słowa życia wiecznego
Zatem to nie jest tak, że wszystkie religie prowadzą do zbawienia. Owszem, w religiach znajdują się elementy prawdy, jednak nie przekraczają one miary prawdy Bożej, do której może dotrzeć światło naturalnego rozumu. A jako takie nie stanowią one poręki zbawienia, lecz jedynie pewien pułap, punkt odniesienia lub formę przygotowania na przyjęcie prawdy objawionej w Chrystusie.
Zatem zbawienie jest tylko w Chrystusie, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym mogliby być zbawieni, poza imieniem Jezus. I nie tylko o to chodzi, żeby doprowadzić naturę do jak najwyższej doskonałości. Chrześcijaństwo to nie tylko wydoskonalenie natury, ale jej przekroczenie, przebóstwienie i zjednoczenie z Bogiem, do czego już sama natura nie jest zdolna. I nie jest do tego zdolna również żadna inna religia, system filozoficzny czy jakikolwiek sposób życia. Tylko bowiem my mamy słowa życia wiecznego.
Zatem chrześcijaństwo nie jest jedną z wielu możliwości. Jest koniecznością ze względu na nadprzyrodzony cel człowieka, jakim jest życie wieczne.
Jeśli więc chcesz jedynie dobrze żyć w tym doczesnym życiu, to możesz wybrać wszystko, aczkolwiek chrześcijaństwo w takim wypadku i tak będzie najlepszym wyborem. Jeśli jednak chcesz żyć wiecznie, to alternatywy nie ma, droga jest tylko jedna, a jest nią Kościół katolicki.
– Do Apostolatu Fatimy należę od lipca 2021 roku. Mam takie przekonanie wewnętrzne, że należy wspierać organizacje, które robią coś na rzecz innych – mówi pani Krystyna, mieszkająca na co dzień w Koźmicach Wielkich koło Wieliczki.
Ze Stowarzyszenia otrzymuję „Przymierze z Maryją”, które czytam od A do Z, a także „Apostoła Fatimy”, którego po przeczytaniu przekazuję koleżance, a ona swojej siostrze itd. Obraz Matki Bożej Fatimskiej oprawiłam i powiesiłam w sypialni na głównym miejscu. Figurkę Fatimskiej Pani mam na stoliku, obok mojego łóżka, a drugą przekazałam córce, która mieszka wraz z rodziną w Kopenhadze. Ze Stowarzyszenia dostałam też różaniec, na którym się modlę. Co roku otrzymuję również kalendarz z Matką Bożą Fatimską, który wieszam w kuchni – jestem z niego bardzo zadowolona.
Nie wstydzę się wiary
– Zostałam wychowana w typowo chrześcijańskiej rodzinie. Jestem wierząca i zawsze to podkreślam. Dzieci też wychowałam w takiej wierze. Moją pierwszą parafią była parafia św. Klemensa w Wieliczce, ale odkąd zbudowaliśmy kościół w mojej miejscowości Koźmice Wielkie, należę już do swojego kościoła parafialnego pw. Trójcy Świętej.
– W 2010 roku miałam udar, z którego wyszłam nad podziw dobrze. Jestem pewna, że stało się tak dzięki wstawiennictwu św. Józefa, o którym przeczytałam, że jak się ktoś do niego zwraca, to otrzymuje pomoc. Leżąc w szpitalu, ciągle się do niego modliłam, nie tylko za siebie, ale i za wszystkich, którzy potrzebują pomocy. Mam taki sposób modlitwy i takie przekonanie, żeby nie skupiać się tylko na sobie, ale myśleć też o innych i za nich też się modlić.
Palec Boży
– Chciałam osobiście podziękować za tę łaskę i w 2012 roku wraz z mężem pojechałam do Ziemi Świętej z pielgrzymką Caritasu. Wtedy jeszcze pracowałam i fundusze były większe, dlatego mogłam sobie pozwolić na taki wyjazd. Teraz jestem emerytką, dlatego gdy usłyszałam, że zostałam wylosowana na pielgrzymkę do Fatimy, to bardzo się ucieszyłam i podziękowałam Panu Bogu. Wydaje mi się, że to jest Palec Boży i nagroda za moje datki na rzecz Afryki, ponieważ staram się wspierać różne organizacje, które do mnie piszą i proszą o ofiary.
– Mąż był bardzo zaskoczony i miał pewne obawy, że to może jakieś oszustwo, ale ja byłam przekonana, że choć jest wiele organizacji oszukujących ludzi, to wiedziałam, że Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi jest prawdziwe i uczciwe. Mąż pojechał ze mną do Fatimy i przekonał się o tym sam. Podobnie jak ja był bardzo zadowolony.
Świetnie zorganizowana pielgrzymka
– To był mój pierwszy raz w Fatimie. Zawsze chciałam tam pojechać. Pielgrzymka była świetnie zorganizowana. Pani przewodnik miała bardzo dużą wiedzę. Wprawdzie teraz nie było z nami księdza, ale wyszliśmy z tej sytuacji obronną ręką: w pierwszy dzień byliśmy na Mszy Świętej, którą sprawował kapłan ze Słowacji, a na drugi i trzeci dzień była Msza, w której wzięliśmy udział z innymi grupami z Polski.
– Podczas pielgrzymki kupiłam sobie szkaplerz, który poświęciłam od razu w sanktuarium. Szkaplerz poświęcony Matce Bożej dostałam wprawdzie wcześniej ze Stowarzyszenia, ale gdzieś zgubiłam i dlatego kupiłam nowy.
Matka Boża Fatimska ocaliła nas!
– Mam pięcioro wnucząt. Ostatnio, gdy wracaliśmy z wnuczką z przedszkola, z podporządkowanej ulicy wyjechał samochód i nie zatrzymując się, sunął wprost na nas. Myśleliśmy, że będzie wypadek, a on tuż przed naszym autem wykręcił i zahamował. W ten sposób uniknęliśmy wypadku, a ja wtedy powiedziałam do mojej wnuczki Elenki: – Widzisz! Ocaliła nas Matka Boża Fatimska, bo miałam szkaplerz na szyi. Później, przez całą drogę powrotną do domu wnuczka powtarzała: Matka Boża Fatimska ocaliła nas od wypadku!
Pozdrawiam serdecznie Zarząd Stowarzyszenia i wszystkich Apostołów Fatimy.
Życzę szczęśliwego Nowego Roku!
oprac. Janusz Komenda
Szczęść Boże!
Jestem Apostołką Fatimy. Każda kampania zorganizowana przez Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi jest wielką nauką pobożności i poświęcenia się Matce Bożej, która może rozwiązać wszystkie problemy, jakie nas dotykają. W moich modlitwach polecam Bogu i Matce Najświętszej wszystkich pracowników Stowarzyszenia. Życzę, aby Wam Pan Bóg błogosławił w Waszej codziennej pracy. Z Panem Bogiem!
Zofia z Mazowsza
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Kocham Maryję i Jezusa od dzieciństwa i tak myślę, że mam za to wielką zapłatę, bo trzy razy będąc w bardzo trudnej sytuacji, uniknęłam śmierci. Gdy byłam w lesie, przewróciło się na mnie drzewo, uderzyło mnie w głowę i straciłam przytomność, a mimo to nic złego poza bólem głowy, ramion i kręgosłupa mi się nie stało. Następnie w 2016 roku miałam masywną zatorowość płucną, a w 2020 roku następną. W miarę możliwości pragnę wspierać akcje ochrony dzieci nienarodzonych. Być może poprzez nasze prośby i modlitwy do Maryi i Jezusa kobiety opamiętają się i przestaną zabijać swoje poczęte dzieci, może ruszy ich sumienie, że ich nienarodzone dzieci nie są niczemu winne.
Halina z Mazowieckiego
Szanowny Panie Prezesie!
W pierwszych słowach mojego listu serdecznie Pana pozdrawiam, życząc Panu wielu sił i mocy płynącej z Najświętszego Sakramentu w tej nieustającej i żmudnej pracy, jaką jest Pańska działalność. Przede wszystkim również pragnę złożyć Panu gorące podziękowania za wszystkie listy, które od Pana otrzymywałam i otrzymuję, które czytam zawsze z wielkim zainteresowaniem oraz z ogromną cierpliwością, gdyż sama nie mam wyrobionego daru, aby móc na wszystkie odpowiadać. Na marginesie dodam, że całą korespondencję od Pana przechowuję w prawie trzech segregatorach. Dziękuję również za wszelkie inne przesyłki, a w szczególności za pisma: „Przymierze z Maryją” i „Polonia Christiana”. Przyznaję, że obydwa periodyki czytam zawsze od deski do deski, czekając na nie z utęsknieniem, gdyż bez nich już nie wyobrażam sobie po prostu dobrze przeżytego dnia. Tym drugim z pism dzielę się również z moim sąsiadem, dając mu je do przeczytania. I chociaż niektóre artykuły w „Polonii Christiana” nie zawsze napawają optymizmem, niejednokrotnie wręcz smutkiem, lękiem i goryczą, opisując trudne czasy i rzeczywistość, której nie owijają w bawełnę, to zawsze cieszę się, kiedy pisma do mnie docierają i nie mogę doczekać się kolejnego nowego egzemplarza, najbardziej dziękując Maryi, że o mnie wciąż pamięta. Ponadto sądzę, że celowe okłamywanie jest jak zdrada, a nieopisywanie rzetelnie prawdy przez dziennikarzy i redaktorów z mediów przeciwnego nurtu, nastawione przede wszystkim na pranie mózgu i robienie z niego przysłowiowej wody, jest nie tylko szkodliwe, ale jest też najpodlejszą ze zdrad… Dlatego też wolę wziąć do ręki magazyn „Polonia Christiana” czy też „Przymierze z Maryją”, gdyż one kształtują nasze poglądy i charaktery, z nich też czerpię przydatną wiedzę i otrzymuję prawdziwe informacje, a przy tym – podobnie jak Pismo Święte – w dużym stopniu służą mi radą w wielu różnych kwestiach. Krótko mówiąc, pisma „Przymierze z Maryją” i „Polonia Christiana” są mądre i natchnione, dlatego wspieram je finansowo. Na zakończenie tego mojego listu chciałabym przeprosić Pana za moje wcześniejsze milczenie i jeszcze raz życzyć Panu wielu sił i pogody ducha od Pana Jezusa i Maryi mimo przeciwności oraz dla całego Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi i wszystkich redaktorów, a także Przyjaciół „Przymierza z Maryją” i pisma „Polonia Christiana”.
Anna z Włocławka
Szczęść Boże!
Po dłuższym milczeniu z mojej strony, chciałam wraz z moim mężem podziękować Wam za wszystko, co otrzymujemy od Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi. Nie będziemy wymieniać poszczególnych materiałów, bo brakłoby kartki. Bóg zapłać za to, że przyjęliście nas do grona czcicieli Matki Bożej Fatimskiej. Dziękujemy za to dzieło, jakie tworzycie. W dzisiejszym chaosie cały czas szukamy Boga (chociaż de facto, to On nas szuka i znajduje). Dobrze, że jesteście i działacie, bo przecież tyle nierozumienia i mieszania prawdy z kłamstwem jest wszędzie…
Jesteśmy też odbiorcami Waszych programów i audycji internetowych. To jest piękne! Nie umiemy tego wyrazić słowami. Powtórzymy więc – dobrze, że jesteście i Prawda jest przekazywana! Niech Pan Bóg Wam zawsze błogosławi, a Matka Najświętsza okrywa Wasze dzieło Swoim płaszczem. Z Panem Bogiem!
Ewa i Bogdan ze Śląska
Szczęść Boże!
Serdecznie dziękuję za Wasze przesyłki, za „Przymierze z Maryją” i za setny numer magazynu „Polonia Christiana”. Historia powołania Stowarzyszenia Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi jest mi znana. Podzielam Waszą odwagę i inicjatywę. Przypomina mi to czas, kiedy byłem starostą semestru na uczelni.
Otrzymałem od Pana Prezesa podziękowanie za moją pracę, jestem Panu za to bardzo wdzięczny. (…) Ja każdego dnia jestem na Mszy Świętej, która jest odprawiana w kościele Matki Bożej Częstochowskiej, a wieczorem odmawiam Różaniec wraz z widzami telewizji TRWAM. Modlę się za rodzinę, za Was, a także za wszystkich biednych powodzian. To straszna klęska. Ale mimo wszystkich trudności i dramatów, pragnę złożyć Panu gratulacje i wyrazy szczerego szacunku w związku z jubileuszem 25-lecia działalności Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi. To szmat czasu i wiele poświęceń, aby osiągnąć to wszystko, co Wam się udało zrobić. Życie trzeba tak przeżyć, żeby też coś wartościowego po sobie zostawić. Życzę miłych i owocnych dalszych dni życia oraz realizacji planów. Niech Pan Bóg Wam błogosławi!
Józef z Olsztyna
Szczęść Boże!
Niech tajemnica przeżytego Bożego Narodzenia przypomina, że prawdziwa wielkość rodzi się w prostocie, a odwaga miłości potrafi przemieniać nawet najtrudniejsze czasy. W obliczu obecnych wyzwań życzę Państwu, abyśmy wspólnie odnajdywali w sobie mądrość i jedność, tak potrzebne do budowania świata, w którym harmonia i sprawiedliwość staną się codziennością.
Mariusz