W obliczu ogromnego zamieszania w kwestii nauki Kościoła o małżeństwie i rodzinie, przypominamy ważny tekst świątobliwego biskupa węgierskiego Tihamera Totha. Mimo że został napisany prawie sto lat temu, jest nadal aktualny.
Po pierwsze, Bóg wymaga dozgonnej wierności dla dobra małżonków, a zwłaszcza dla dobra kobiety.
Bracia! Gdy mężczyzna pojmie za żonę jakąś kobietę, zostawiając jednak sobie możność rozejścia się, czy nie zrobi przez to w świątyni życia rodzinnego tajnej furtki, której istnienie już samo przez się może zakłócić szczęście rodzinne? Czy żona może być spokojna, wiedząc, że mąż może ją porzucić w każdej chwili? Czy można zwycięsko zwalczać pokusy niewierności, jeśli ustawicznie przewija się myśl: Po co mam łamać wiarę? Przecież to samo mogę osiągnąć prawną drogą przez rozwód! A odwrotnie. O ileż to łatwiej jest zwyciężyć czyhający na nas grzech, gdy wiemy, że stanowczo nie można usłuchać jego podszeptów! Wychodzi tutaj coś wręcz przeciwnego temu, do czego zmierzają propagatorzy „małżeństwa na próbę”. Bo wtedy dopiero naprawdę przewróci się świat do góry nogami i w porównaniu z tym obecny przewrót jest niczym.
Pokrzywdzona kobieta
Czy wiecie, Bracia, kto powinien być najbardziej wdzięczny Chrystusowi za to, że jest tak surowy i żąda dozgonnej wierności małżeńskiej? Wiecie, kto powinien być za to wdzięczny na wieki? Kobiety!
Wy, kobiety, nawet sobie nie wyobrażacie, co by was czekało, gdyby się udało VI Przykazanie zreformować po myśli dzisiejszych przewrotnych apostołów. Każdy, kto występuje przeciwko VI Przykazaniu, rzuca postrach na duszę chrześcijańską. Ale gdy kobiety zabierają przeciwko niemu głos, to wtedy można zawołać słowami modlitwy: Panie, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią.
Nie wiem, czy widzieliście monumentalne freski Michała Anioła w Kaplicy Sykstyńskiej? Na jednym z nich przedstawione jest stworzenie kobiety. Widać, jak obok śpiącego Adama Ewa powstaje do życia i zaraz, od pierwszej chwili, wyciąga błagalnie ręce do Boga. Przez to wielki artysta chciał jakby wyrazić instynktowne przeczucie kobiety, że zginie niechybnie, jeśli jej stosunku do mężczyzny nie będą regulowały Prawa Boże! Cóż jej z tego przyjdzie, że po każdym małym nieporozumieniu może porzucić męża?! Mężczyzna znajdzie sposób egzystencji – ale co stanie się z kobietą? Co by wynikło z tego, gdyby wolno było chorą, zużytą, zestarzałą kobietę odrzucić precz jak wyciśniętą cytrynę?
Nie, Bracia! Pojąć kobietę za żonę, a później, gdy już przestaje się podobać, odrzucić ją jak wyciśniętą cytrynę, nie licuje z chrześcijaństwem! Jest to straszne okrucieństwo, pospolita, ordynarna brutalność! Człowiek nie jest w stanie zrozumieć, widząc, że właśnie kobiety walczą o przeprowadzenie tych okropności. Czyż nie kobieta bywa zawsze pokrzywdzona? Mężczyzna w każdej chwili znajdzie nową żonę, ale czy kobieta znajdzie męża? Kobieta, która pierwszemu mężowi oddała całą swoją wartość?
Oto, jak przedstawia się w rzeczywistości lekarstwo reformatorów małżeństwa! Gdy je ludzkość kiedykolwiek spróbuje zażyć, kobieta znowu upadnie do nizin, z których wydobyło ją chrześcijaństwo: do stanu wyzysku fizycznego i społecznego.
W trosce o wychowanie dzieci
Należy zwrócić uwagę jeszcze na jeden bardzo ważny czynnik: na dzieci. Interes dziecka również wymaga dozgonnej wierności. Cóż stanie się z dziećmi w instytucji „próbnego małżeństwa”? Najprawdopodobniej ich nie będzie. A jeśli będą, to będą miały rozbitą duszę, będą się wychowywały w dusznej, ponurej atmosferze! Będą prawdziwymi sierotami, których ojciec i matka żyją – ale z innymi! Bezdzietność rodzin już dzisiaj zaczyna być kwestią istnienia ludzkości, a co byłoby w czasach „próbnych małżeństw”? Znany lekarz moguncki (Gruber), który jest fachowcem w tej dziedzinie, mówi, że największym i najbardziej cennym darem kultury chrześcijańskiej jest ustanowienie dozgonnego małżeństwa.
Tak! Jesteśmy z tego dumni. Dumni, że nasza święta wiara kształtuje życiodajne siły człowieka nie tylko jednostronnie, ale obejmuje całokształt istnienia. Dochodzimy do zrozumienia pełni istoty VI i IX Przykazania.
Używanie twórczej siły tylko wtedy jest święte i dozwolone, gdy w ślad za nim powstają nowe istoty ludzkie. Ale ten nakaz dotyczy tylko ram małżeństwa dozgonnego. Więc nie „wolna miłość”, nie „macierzyństwo panien”, ale wierne małżeństwo!
Czym można tłumaczyć ten nakaz?
Zastanówmy się przez chwilę. Człowiek jest w całej pełni odpowiedzialny za swoje czyny. Kto powołuje do życia dzieci, powinien je wychować. Dziecko jest najbardziej niedołężnym i bezradnym stworzeniem na ziemi. Potrzebuje opieki i wychowania przez długie lata, a do tego najbardziej powołane są dwie dorosłe osoby, które do tego zadania przygotowuje przede wszystkim naturalna miłość rodzicielska. Ale ten obowiązek, który ciąży na dwojgu ludziach, to wspólne zadanie można jedynie spełnić przy trwałej i nierozerwalnej wspólnocie, która w chrześcijańskiej terminologii nosi nazwę małżeństwa dozgonnego.
Mocny fundament
A teraz krótko naszkicuję tylko trzecią myśl. Dozgonnej wierności wymaga interes kobiety, interes dziecka i interes ludzkości. Łatwo jest gazetom zawiłe zagadnienia małżeństwa szumnie rozstrzygnąć, tłustym drukiem zalecając jako lekarstwo „małżeństwo próbne”! Ale kto zna historię cywilizacji ludzkiej, nie ośmieli się tego zagadnienia rozwiązywać tak powierzchownie. W potężnym Babilonie reformatorzy małżeństw również uważali, że ta instytucja, podobnie jak i moralność jest niepotrzebna państwu do bytu. Okrzyknięto więc pożądliwość bóstwem, a niemoralność otoczono specjalnym kultem. Pogańskie bóstwo, w którego świątyni odbywały się orgie nierządu, nazywano Baalem (jak dziwnie podobny ten wyraz do słowa „bal”). Ale czym się to zakończyło? Przyszedł naród perski, stojący wysoko pod względem moralnym, i zmiótł z powierzchni ziemi Babilon wraz z jego kulturą, rozpustą, grzechami i reformatorami małżeństwa, bo na nierozerwalnym, dozgonnym małżeństwie opiera się ludzkie społeczeństwo. Gdy tego fundamentu nie stanie, musi runąć.
Kochani Bracia! Dziś chorego może leczyć tylko lekarz. Coraz mniej spotyka się teraz znachorów. Ale w kwestii małżeństwa, każdy uważa się za fachowca i śmiało zapisuje lekarstwa. Przychodzą felczerzy nowoczesnej seksualnej etyki i taki wprowadzają chaos, że trudno się zorientować.
Nie opuszczę go aż do śmierci, tak mi Boże dopomóż!
Jest źle. Ale nie zabierajmy się do leczenia w ten sposób, żeby wysadzić w powietrze całą instytucję, pierwszą komórkę społeczeństwa ludzkiego, podstawowy filar – małżeństwo. Bo te modne dzisiaj dążenia, które pod firmą „próbnego małżeństwa”, „wolnej miłości” itp. starają się realizować swoje idee, przepisują lekarstwa trochę, że się tak delikatnie wyrażę – zanadto radykalne: leczą chorego w ten sposób, że go zabijają. Przyznaję, że istotnie, zabijając małżeństwo, położą kres i małżeńskiej niewierności.
Mówią: Uczucia przychodzą, odchodzą. Dziś płoną silnie, ale po dziesięciu latach nie ma z nich ani śladu. Więc jak można żądać, żeby na takiej złudzie dwoje ludzi opierało związek, który ma trwać dozgonnie?
To prawda! Nie można żądać, żeby na takim gruncie powstawały trwałe ogniska domowe. Ale małżeństwo, według pojęć chrześcijańskich, to nie upajający ocean uczuć i miodowych miesięcy! Uczucie z czasem minie wraz ze wszystkimi zewnętrznymi jego objawami i pieszczotami, ale muszą pozostać dwa poważne charaktery świadome, że żyją dla siebie i dla dzieci, muszą wspierać się wzajemną miłością i wzajemnie się poświęcać i ponosić ofiary. Wola i trwałe przywiązanie małżonków następuje po gorącej miłości młodych lat. Ona zamiast słabnąć – w ogniu codziennych trudów życia małżeńskiego, rozwija się coraz bujniej i z każdym dniem staje się trwalszą. Tak, jak trudno w to uwierzyć, żeby można dochować wierności małżeńskiej, nie mając zasad religijnych, tak pewnym jest, że bogobojne, kochające Boga małżeństwo i w dzisiejszych czasach ogólnego zamętu potrafi niewzruszenie dotrzymać przysięgi, złożonej z biciem serca i drżeniem warg w dzień ślubu na krzyż Chrystusa Pana, że w żadnych przeciwnościach nie opuszczę go aż do śmierci, tak mi Boże dopomóż!
Bracia! Teraz już chyba jasno rozumiemy podwójne znaczenie VI Przykazania: W czystości do ołtarza, w wierności aż do grobu! Amen.
Ks. dr Tihamer Toth, Dekalog cz. II, Nakładem ks. dr. Ferdynanda Machaya, Kraków 1934. Śródtytuły pochodzą od redakcji. Pisownia została nieznacznie uwspółcześniona.
Kocham Boga i ludzi
Pani Zofia Kłakowicz wspiera Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi od 2007 roku. Urodziła się w miejscowości Stary Las koło Głuchołaz w województwie opolskim. Tam należała do parafii pod wezwaniem św. Marcina, w której przyjęła wszystkie sakramenty. Po zawarciu małżeństwa, którego 60. rocznicę będzie obchodziła z mężem w przyszłym roku, przeprowadziła się do sąsiedniego Nowego Lasu, do parafii pw. św. Jadwigi Śląskiej.
– Kocham Boga, kocham ludzi i dobrze mi z tym. W domu urządziłam „kaplicę”: krzyż Trójcy Świętej, figury Boga Ojca, Jezusa Miłosiernego, Jezusa Chrystusa – Króla Polski i naszych rodzin oraz figurę Matki Bożej oraz wielu świętych.
Bóg mnie prowadzi
– Ja jestem tylko po siedmiu klasach szkoły podstawowej. Nie miałam możliwości dłużej się uczyć, bo ojciec był inwalidą, mama była po pobycie na Syberii, a poza mną mieli jeszcze troje dzieci i trzeba było ciężko pracować w polu. To niesamowite, jak Pan Bóg mnie prowadził w moim życiu.
Wraz z mężem ufamy Bogu i Go kochamy. Mamy gospodarkę, hodujemy kury, uprawiamy ziemniaki, owoców się pełno u nas rodzi, robimy przetwory, dzielimy się z ludźmi. Ze zdrowiem już różnie bywa, ale nie dajemy się, a córka Katarzyna nam pomaga. Córka mieszka w Bielsku-Białej, wyposaża apteki i szpitale, otwiera i projektuje ludziom apteki. Ma bardzo dobrego męża.
Maryja otarła moje łzy
– Syn Jan zmarł w tamtym roku. To był bardzo dobry człowiek dla ludzi, znana osoba w powiecie. Był mechanikiem samochodowym, miał swój warsztat i dobrze wykonywał swoją pracę. Jego syn i córka teraz pracują w tym warsztacie.
– W tamtym roku, podczas oktawy Bożego Ciała, w święto Najświętszego Serca Pana Jezusa pochowaliśmy go, a w tym roku Matka Boża otarła mi łzy, bo akurat w oktawie zaprosiła mnie do Fatimy. Pan Bóg dał, że córka też skorzystała i była ze mną w tym miejscu, bo też bardzo kocha Pana Boga. Uważam, że to była też nagroda z Nieba.
Z Apostolatem w Fatimie
– Przed wyjazdem do Fatimy córka mi mówiła: „Mamuś, to jest jakieś Stowarzyszenie, ty pieniądze dajesz, a dzisiaj świat jest jaki jest; nie byłaś tam, nie wiesz. Trzeba wziąć pieniądze, bo nie wiadomo, jak będzie. Może trzeba będzie za nocleg zapłacić, może za jakieś obiady”. Ona wzięła i ja wzięłam i był kłopot, bo faktycznie, co się okazało – i to nas bardzo zaskoczyło – że wszystko było domknięte, wszystko było zadbane, była bardzo dobra opieka…
Co było dla mnie bardzo fajne, to pierwsze przeżycie, jeszcze w Krakowie, w hotelu, gdy pan prezes bardzo miło nas przywitał, z uśmiechem i serdecznością, słowami: „Szczęść Boże”. To było dla mnie takie piękne!
Na pielgrzymce poznaliśmy pracowników Stowarzyszenia; moja córka dużo z nimi przebywała. Pani przewodnik powiedziała, że taka paczka, jak nasza, to jest mało spotykana. Było pięknie, nie było kłopotów i na wszystko było dużo czasu. Córka dbała o mnie i Bogu dzięki, że była ze mną. Ja wiem, że to był palec Boży i zasługa Matki Bożej.
W Fatimie wychodziłam trochę wcześniej na Mszę Świętą o szóstej rano. Mieliśmy kapłana, z którym dużo rozmawiałam. Zamówiliśmy Mszę Świętą za Stowarzyszenie, za pracowników Stowarzyszenia oraz ich rodziny i ksiądz ją odprawił. Chcieliśmy w ten sposób wynagrodzić i żeby Pan Bóg Wam wynagrodził, Waszym rodzinom i całej organizacji.
Podziękowania
– Dziękuję Bogu Najwyższemu, Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu, a także Matce Najświętszej za wielkie łaski, którymi mnie obdarzyli. Dziękuję, że żyję bez żadnych uszczerbków na ciele. Jestem pewna, że Pan Jezus czuwa nade mną. Jest to znak, że krzyż jest naszą obroną zawsze, a szczególnie na te ostateczne czasy. Za wszystkie łaski i błogosławieństwa dla mnie i całej rodziny serdecznie dziękuję Stwórcy. Twoja cześć i chwała, po wszystkie wieki wieków. Amen. Wdzięczna Twoja służebnica Zofia.
Oprac. JK
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Pragnę podziękować za wszelkie informacje, broszury i książeczki, jakie otrzymuję od Państwa. Najbardziej cieszy mnie wydawane „Przymierze z Maryją”, ponieważ wiele trudnych spraw zostaje przedstawionych w klarowny sposób, wnosi wiele radości, ale przede wszystkim przybliża nam drogę do naszego Ojca. Czasami trzeba wrócić do początku i odnaleźć siebie, a to niełatwe. Wy w tym pomagacie. I róbcie to nadal, bo tego potrzebujemy.
„Przymierze z Maryją” jest początkiem. I z tego zrezygnować nie warto. To moje skromne zdanie, które podyktowane jest szczerą troską o byt „Przymierza…”. Sama jestem w trudnej sytuacji finansowej, dwoje dzieci uczących się poza domem to niemałe koszty. I dlatego z mężem postanowiliśmy ograniczyć wszystko do minimum przez jakiś czas, żeby stać nas było na utrzymanie domu. W dzisiejszych czasach jest to niełatwe zadanie, bo przez ostatnie lata przyzwyczailiśmy się do spełniania wszystkich swoich pragnień i zachcianek i nas też to się tyczy. Jednak trzeba wybrać, co w danym momencie jest ważniejsze. Nawet w pewnym momencie rozważaliśmy rezygnację z comiesięcznego datku na rzecz Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi, ale moje sumienie by tego nie zniosło, więc nadal będziemy Państwa wspierać finansowo oraz codzienną modlitwą. Proszę Was zarazem o modlitwę za moją rodzinę, by wspólnie umiała przetrwać trudne chwile. Ja nie mogę ofiarować nic poza tym. Zatem bardzo mi przykro, że tak jest, ale z ufnością patrzę w przyszłość i wiem, że będziemy oglądać owoce Waszej działalności. Serdecznie pozdrawiam i polecam Was opiece naszej Matuchny Matki Bożej Rychwałdzkiej.
Dagmara z mężem
Szanowni Państwo
Bardzo dziękuję za Wasz wkład w krzewienie prawd wiary. Pragnę podziękować za otrzymane materiały edukacyjne, które poszerzają moją wiedzę religijną. Życzę Wam błogosławieństwa Bożego i obfitych łask w działalności. Trzeba dbać o to, aby wiara nie wygasła. Szczęść Wam Boże!
Jadwiga
Szczęść Boże!
Dziękuję za prowadzenie tak pięknych i potrzebnych akcji katolickich. W miarę moich możliwości wspieram Was w tym pięknym dziele materialnie i duchowo. Życzę Wam, abyście kontynuowali to dzieło jak najdłużej. Pozdrawiam serdecznie!
Janina z Krakowa
Szanowny Panie Prezesie
Wspominając niedawną konferencję „Czy chrześcijanie są skazani na ewolucję”, chciałbym bardzo podziękować za niezwykłą możliwość uczestniczenia w niej. Jest to dla mnie jedyna okazja do kontaktu na żywo z najwybitniejszymi naukowcami, którzy sami odnaleźli właściwą drogę prawdy, a teraz wskazują ją innym. Takie spotkanie to coś absolutnie bezcennego, co będę wspominał jako najpiękniejsze chwile w moim życiu. Pragnę podziękować wszystkim osobom zaangażowanym w to niezwykle ważne przedsięwzięcie.
Te wszystkie dzieła, co zrozumiałe, wymagają poświęcenia oraz wsparcia również finansowego. Chyba wszyscy to rozumieją, widząc przecież efekty Państwa działalności, ale zapewne widzi to również ta druga strona, która robi wszystko, aby to zniszczyć, co jest najlepszym dowodem na właściwy kierunek Państwa działalności. Doskonale zdają sobie z tego sprawę wszystkie siły, które wiedzą, że tego ewolucjonistycznego matactwa zapewne nie da się już długo utrzymać. Myślę, że właśnie dlatego sam plan zniszczenia musi być doskonały i właśnie dlatego postanowiono uderzyć w korzenie, czyli członków Państwa organizacji, tak, by nie mogli wesprzeć dalszego rozwoju tych dzieł.
Rozwiązania, które obecnie wdraża się w firmach produkcyjnych, to kierunek dokładnie wskazany przez śp. Pana Krzysztofa Karonia w polecanym przez niego filmie „Amerykańska fabryka” – dostępnym na Netflixie. Plan, który przygotowany jest krok po kroku dla wszystkich narodów. Myślę, że dlatego choć chcielibyśmy ogromnie pomóc dalszemu rozwojowi Państwa działalności, to będzie to coraz trudniejsze.
Rozwój Państwa wszechstronnej działalności na polu wiary – (by wspomnieć choćby o Apostolacie Fatimy czy piśmie „Przymierze z Maryją”), historii, polityki, prawa – Ordo Iuris, nauki – „Polonia Christiana” i informacji – PCh24.pl, Klubie Przyjaciół, to wszystko z dumą przypomina mi, że jestem Polakiem, a moi bracia i siostry, twórcy tych pięknych dzieł, przypominają mi o właściwej postawie moralnej.
Temat ewolucji inspirował mnie, odkąd pamiętam. Brakujące ogniwo, które „na pewno jest” i „niebawem wam go ukażemy”, to temat flagowy wszystkich „naukowych czasopism”. A ja, posiadając jedynie maturę, mam nadzieję, że większość wykładów rozumiem, bo przedstawione są w takiej formie, aby wszyscy mogli zobaczyć to, co najwybitniejszym umysłom udało się dostrzec pod mikroskopem. Ich geniusz dodatkowo polega na obserwacji zjawisk zachodzących w ułamkach sekund w mikro i makroskali.
Podsumowując, w mojej skromnej opinii pomysł udostępnienia tej wiedzy wszystkim chętnym jest wyrazem chrześcijańskiej miłości, wskazującej właściwą drogę do Boga. Przecież to nasz Stwórca oddał nam ziemię, abyśmy czynili ją sobie poddaną, nie czyniąc wiedzy tajemną, tylko dla wybranych. Jeszcze raz niech będzie mi wolno podziękować za całą działalność Państwa organizacji.
Z wyrazami szacunku
Czytelnik
Szczęść Boże!
Wasza działalność zasługuje na szacunek i podziw! Otwieracie drzwi do serc ludzi zagubionych, pokazujecie inną drogę – uświadamiając, że życie to nie tylko praca, ale przede wszystkim duchowe potrzeby, które dają nadzieję i siłę do życia. Walczcie o serca, które są jeszcze uśpione. Powodzenia!
Anna z Mysłowic
Szczęść Boże!
Pragnę z całego serca podziękować za dwumiesięcznik „Przymierze z Maryją”. Od kilku lat gości on w moim rodzinnym domu, niosąc umocnienie duchowe, światło i pokój. I niech tak pozostanie jak najdłużej.
Daniel