Wychowanie w posłuszeństwie
Waszą władzę nad dziećmi otrzymaliście nie z mocy prawa czy tradycji, lecz od Boga, którego jesteście współpracownikami. Jej zakres i charakter zmienia się w miarę dorastania dziecka; możecie ją przekazywać, ale dopóki dziecko nie osiągnie dojrzałości, nie wolno się wam jej wyrzec. Trzeba mocno podkreślić, że wychowywać dziecko, to znaczy kierować nim i żądać, by było posłuszne. Dziecku, które puszczono samopas pod pretekstem poszanowania jego wolności, łatwo grozi, że stanie się istotą, przed którą trzeba się będzie bronić z użyciem przemocy. (...)
Jeśli otrzymaliście od Boga władzę nad dziećmi, to po to, by używać jej dla ich prawdziwego dobra i w tej mierze, w jakiej to dobro jej wymaga. Jeżeli chcecie, by dzieci były posłuszne, musicie od początku nauczyć je, że rozkaz czy życzenie ojca lub matki trzeba spełnić natychmiast. Jeżeli małe dziecko jest nieposłuszne, to wina nie jego, lecz rodziców. Dziecku przyzwyczajonemu do natychmiastowego posłuszeństwa nie przejdzie nawet przez myśl, że można być nieposłusznym wobec rodziców. (...)
Bardzo ważne jest, by rodzice, a przede wszystkim matka, ciągle przebywająca z dziećmi, jak najwcześniej umocniła swój autorytet. Nie może więc pozwolić, by dzieci puszczały jej polecenia mimo uszu, a tym bardziej by się im otwarcie przeciwstawiały. Nie może tolerować powiedzeń: „Ja chcę", „Ja nie chcę", „Nie i już". Jeśli odzywa się tak dwuletnie dziecko - co należy robić? Na pewno nie śmiać się. Matka rozumiejąca swą odpowiedzialność wychowawcy potrafi sama zmianą wyrazu twarzy, samym spoważnieniem, tak odmiennym od dotychczasowej serdeczności, zasygnalizować dziecku, że coś jest nie w porządku. Nic nie wywiera takiego wrażenia na dziecku, jak widok matki, zawsze tak pogodnej i dobrej, a nagle poważniejącej i spoglądającej surowo. W wychowaniu rodzinnym, podobnie jak w strategii, lepiej stoczyć jedną walną bitwę, niż prowadzić ciągle drobne i nie rozstrzygnięte potyczki. Gdy sprawa jest naprawdę ważna, trzeba przypilnować, by dziecko posłuchało zaraz, bez szemrania, min i zwlekania, na które rodzice nieraz przymykają oczy, a które później, gdy dziecko ma czternaście czy piętnaście lat, sprawiają tyle trudności. (...)
Gdy pokonacie drobny opór czy sprzeciw dziecka, nie szczyćcie się tym, jak osobistym zwycięstwem odniesionym nad wrogiem. To dziecko powinno być dumne ze zwycięstwa, które odniosło nad sobą. Nie wolno dręczyć i upokarzać go z tej racji, że było posłuszne. Przeciwnie, serdeczna pochwała wychowawcy i zadowolenie własnego sumienia powinny być dla niego nagrodą i zachętą do dalszych wysiłków. Skuteczność rozkazu zależy nie tyle od jego uzasadnienia, ile od autorytetu osoby rozkazującej. Powolność jest dzieckiem szacunku, który z kolei opiera się na autorytecie. W okresie między pierwszym a siódmym rokiem życia dziecko przechodzi przez trzy fazy posłuszeństwa: jest posłuszne, bo tego żądają; umie być posłuszne, bo tak trzeba; chce być posłuszne z wewnętrznej potrzeby i we własnym interesie. Do dwóch lat posłuszeństwo dziecka jest wyłącznie bierne. Sprawą matki jest przygotować je do przyszłego wysiłku, kształtując w nim odpowiednie automatyzmy i skojarzenia, na których w przyszłości opierać się będzie dobre postępowanie dziecka. W okresie między trzecim a siódmym rokiem życia wyrabianie automaty zmów odbywa się już w inny sposób: nie chodzi teraz o „tresowanie" dziecka - wychowawcy nie są pogromcami dzikich zwierząt - lecz o rozbudzenie w nim poczucia posłuszeństwa i przyzwyczajanie do niego. Pierwszy wysiłek dziecka skierować trzeba ku posłuszeństwu. Dziecko musi się nauczyć, że w życiu są konieczności, których nie można uniknąć, po prostu dlatego, „bo tak jest". Ogromna jest siła przekonywająca zdania: „bo tak jest", powiedzianego spokojnie i stanowczo; dziecko musi wyczuć, że jest w tym jakaś konieczność, która, jeżeli ją uzna, wszystko mu uprości. Ale jeśli to tak ważne zdanie wypowie się w złości, skutek będzie wręcz przeciwny. W miarę jak dziecko rośnie, lepiej jest posługiwać się formą sugestii niż trybem rozkazującym: „Myślę, że powinieneś to zrobić", „Czy nie sądzisz, że dobrze byłoby postąpić tak a tak?", „Myślę, że gdybym była na twoim miejscu, postąpiłabym w taki sposób...". Wyobraźnia może dopomóc w wykonaniu pewnych niemiłych obowiązków, bo pozwala obejść upór i uniknąć gwałtownych spięć. Wystarczy powiedzieć małemu dziecku, które np. nie chce wypuścić z ręki kałamarza: „Pst, trzeba kałamarz położyć spać", a dziecko uradowane odłoży natychmiast niebezpieczny przedmiot. (...)
Unikajcie wydawania zbyt licznych rozkazów, które właściwie nic nie znaczą, a służą jedynie do wyładowania nerwów: „No, spiesz się!", „Prędzej, prędzej!", „Trzymaj się prosto!", „Patrz pod nogi!", „Uważaj, co robisz!" (...)
Wychowawca musi zrozumieć potrzebę ruchu i swobody dziecka. Nie zostawiając dzieciom żadnej możności robienia czegokolwiek po swojemu i na własną rękę, obrzydzamy im nasz autorytet. Nie utożsamiajmy władzy z władczością. Źle postępują rodzice, którzy wydają na prawo i lewo rozkazy dla samej przyjemności rozkazywania, czym tylko niepotrzebnie rozdrażniają dzieci. Rozkazy i wymagania ograniczajmy do koniecznego minimum.(...)
Kiedy polecacie dziecku coś zrobić, powiedzcie mu to poważnie i stanowczo, ale nie oschle i twardo. Musicie mu dać do zrozumienia, że oczekujecie od niego posłuszeństwa. Czasem nie wystarczy ton przekonywający czy groźna mina. Spokojnie ale stanowczo zamknijcie dziecku książkę, którą czyta, odbierzcie scyzoryk czy zaprowadźcie je do pokoju. Trzeba umieć oszczędzać swoje siły i stopniować wyniki. Kto zbyt często angażuje cały swój autorytet, marnuje go i traci. (...)
Rozkazy zbyt arbitralne uczą raczej buntu niż posłuszeństwa, a niewłaściwe próby wymuszenia posłuchu wzmacniają tylko upór. Wystarczy, gdy dziecko powoli przyzwyczai się ustępować wobec wymagań rozumu; prawie nigdy nie potrzeba, by czuło, iż ustępuje wobec siły. Nie wydawajcie nigdy rozkazów tonem błagalnym - o posłuszeństwo się nie żebrze. Nie rozkazujcie nigdy brutalnie - posłuszeństwo nie może być znienawidzone. Nie targujcie się nigdy o posłuszeństwo. (...)
Chcąc, by dzieci były posłuszne, trzeba uważać, by zrozumiały dokładnie, czego się od nich żąda. Nie można dzieciom wydawać rozkazów, które przekraczają ich siły. Rozkazywać trzeba z głębokim przekonaniem, że rozkaz będzie spełniony. Wasze polecenia muszą być na miarę inteligencji waszych dzieci. Nie tyle idzie o to, byście uzyskali posłuch, ile o to, byście byli zrozumiani. Wolę dziecka najłatwiej jest skłonić do podjęcia żądanego wysiłku robiąc wrażenie, że sprawa jest już przesądzona. Trzeba ukazać jego wyobraźni obraz tego, co może osiągnąć pokonując samo siebie, np.: „Pokaż mi, jak robi duży chłopiec". (...)
Dziecko jest przede wszystkim realistą. Jego młody umysł nie rozumie wszystkich subtelności języka dorosłych. Ponadto, mniej od nas przebiegłe, bierze dosłownie wszystko, co do niego mówimy, i nie zastanawia się nad możliwymi znaczeniami słów. Dla niego wszystko jest „tak" lub „nie", białe lub czarne, duże lub małe i nigdy nie zrozumie, że chcąc powiedzieć „tak", powiedzieliśmy „nie". (...)
Starajmy się uczyć dzieci prawdziwego znaczenia słów. Czasem bowiem ze zdziwieniem stwierdzamy, że dziecko nie rozumie dobrze określenia często nawet używanego. Dzieci biorą dosłownie to, co się im mówi. (...)
Wydaje się, że wielu rodziców i wychowawców stara się dać dziecku świadomość i obycie ze złem, po czym tego zła mu zakazuje i karze, jeżeli je popełni. Od samego początku, zamiast pozbawić dziecko okazji do niewłaściwego postępowania, otaczamy je tysiącem przedmiotów, które podniecają jego ciekawość i zanim nawet przyjdzie mu do głowy ich dotknąć, mówimy: „Nie ruszaj". Zamiast zająć umysł i ręce dziecka i w ten sposób skierować jego myśli w inną stronę, zostawiamy je bezczynne i mnożymy różnego rodzaju zakazy, zapominając, że sam zakaz budzi pragnienie rzeczy zakazanych. I tak postępujemy przez cały okres wychowania. Zamiast budzić w dziecku poczucie dobra, piękna, sprawiedliwości itd., karmić tym poczuciem jego wyobraźnię, uczyć je podziwiać i kochać wartości pozytywne, ciągle mówimy mu o złu, o brzydocie, o błędach, pod pretekstem chronienia go od tego. Zamiast wyrabiać entuzjazm dla dobra, który wzmacnia, karmimy dziecko obawą przed złem, które uczy je małoduszności, jeśli nie hipokryzji.
Forma bezosobowa: „Trzeba to zrobić", jest w stosunku do dziecka znacznie skuteczniejsza niż ton osobistego despotyzmu: „Chcę, żebyś tak zrobił".
Jeżeli wychowawca całym swoim postępowaniem potrafi pokazać dziecku, że nie używa swojej władzy ani dla własnej przyjemności, ani dla korzyści, ani dla zaspokojenia próżności, ani dla kaprysu, jeżeli rozkazując robi wrażenie, że sam jest posłuszny, otwiera przed dzieckiem szerokie horyzonty, gdzie panuje sprawiedliwość i dobroć, i gdzie znika walka egoizmów.*
* Ks. Gaston Courtois - „Rady dla rodziców" Warmińskie Wydawnictwo Diecezjalne, Olsztyn 1987, str. 38-45
Kilka dni przed Świętami Wielkanocnymi redakcję „Przymierza z Maryją” odwiedzili Państwo Anna i Jerzy Kasperczykowie z Krakowa, którzy wspierają Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi od początku jego istnienia. – Prowadzicie Państwo dobrą działalność. Wiem, że teraz jest ciężej, ale z pomocą Bożą…, bo inaczej się nie da – mówi pani Anna.
– Do Apostolatu Fatimy należymy wspólnie z mężem od 2001 roku – kontynuuje. To się stało tak, że listonosz przyniósł do naszej pracy ulotkę Stowarzyszenia. Zainteresowaliśmy się i napisaliśmy…
Aktywni Dobrodzieje Stowarzyszenia
– Bierzemy udział w kampaniach organizowanych przez Stowarzyszenie i modlimy się, wykorzystując otrzymane materiały. Wzięliśmy też udział w akcji, podczas której zbierano pieniądze na wykupienie i remont siedziby Stowarzyszenia przy ul. Augustiańskiej w Krakowie – dodaje pan Jerzy. – Parę lat temu byliśmy na ul. Augustiańskiej podczas peregrynacji figury Matki Bożej Fatimskiej – dopowiada pani Anna. – Ja osobiście byłam też gościem na jednym z Kongresów Konserwatywnych, który odbywał się w Krakowie przy ul. Sławkowskiej. To było bardzo przyjemne doświadczenie. Do wspierania Stowarzyszenia wciągnęliśmy naszą mamę, która obecnie ma już 96 lat, ale wciąż otrzymuje i czyta „Przymierze z Maryją”. [...]
[Pełny tekst w wydaniu papierowym]
Szanowny Panie Prezesie!
Jestem osobą wiekową (88 lat), schorowaną – o bardzo niewielkich możliwościach działania. Od lat jestem zwolenniczką działalności Pana oraz Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi. Dziękuję Panu Bogu za Pana osobę, modlę się od kilkunastu lat o powodzenie Waszych akcji. W życiu wiele przeżyłam i widziałam, mogę więc obiektywnie ocenić Waszą działalność. Wyrażam więc mój ogromny szacunek za wszystko, czego dokonujecie. Dziękuję za Wasze pisma, w szczególności za „Przymierze z Maryją” oraz za inne materiały. Jestem także szczególnie wdzięczna za Waszą akcję „Stop deprawacji polskich dzieci”, która nasuwa pytanie: Dokąd zmierzasz Polsko? Panie Prezesie – oby Pan Bóg dał Panu dużo zdrowia i siły!
Joanna z Bytomia
Szczęść Boże!
Dziękujemy Państwu za akcję „Stop deprawacji polskich dzieci”. Cieszymy się, że została podjęta taka inicjatywa. Chętnie się do niej włączamy. Kształtowanie w duchu Bożym naszych dzieci od najmłodszych lat to nasz obowiązek i najważniejszy cel naszego życia. Dlatego musimy czynić wszystko, co w naszej mocy, aby ocalić dzieci od zgorszenia, a szkoła to przecież drugi dom naszych dzieci. Szczęść Boże dla Waszej pięknej pracy! Prosimy o modlitwę w obliczu choroby nowotworowej, z którą musimy się zmagać w naszej Rodzinie.
Agnieszka i Witold z Podkarpacia
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Dziękuję za wszystkie otrzymane od Państwa materiały, które sobie bardzo cenię i które zajmują w moim domu szczególne miejsce. Postanowiłam też napisać, by dać świadectwo. Moje pierwsze badania medyczne wypadły niekorzystnie, później nastąpiła biopsja i „wielkie czekanie”. Cały czas nie traciłam nadziei. Wszystko zawierzyłam Bogu i Maryi, modląc się jednocześnie nowenną do św. Ojca Pio, którego to obrazek i relikwie dostałam od Was. Zaraz potem odebrałam wiadomość, że nie mam komórek rakowych. Dziękuję Bogu, Maryi i św. Ojcu Pio za łaskę zdrowia, a Wam za dzieło, które prowadzicie. Niech dobry Pan Bóg błogosławi w Waszej wspaniałej pracy… Dziękuję i pozdrawiam serdecznie!
Renata
Szanowny Panie Redaktorze, Szanowny Panie Prezesie
Zdaję sobie sprawę, że chwilę się nie odzywałam, ale było to spowodowane moją niedyspozycją, którą odczuwam od zeszłego roku. Miałam nadzieję na poprawę. Niestety, poważny wiek spowodował moją niepełnosprawność ruchową. Bardzo mi trudno zachować pionową postawę i równowagę, dlatego w domu mam dokładnie wytyczony bezpieczny obszar poruszania się, a na zewnątrz metalowy wózek, który umożliwia mi poruszanie się na niewielkich dystansach. Z powodu wielu ograniczeń i zmian, wiele spraw przejęły moje dzieci. Teraz niestety ze względów zdrowotnych obawiam się, że będę zmuszona opuścić Stowarzyszenie i „Przymierze…”, o czym jest mi trudno i przykro pisać i mówić. Przyzwyczaiłam się bowiem do kontaktów z Wami poprzez wsparcie, lektury, dyskusje na aktualnie zamieszczane tematy, możliwość uczestnictwa w spotkaniach „Przymierza z Maryją” i liczne okazje do podzielenia się z bliźnimi efektami moich praktyk religijnych i możliwością wykazania się religijną postawą.
Dla mnie osobiście wspieranie „Przymierza…” jako największego pisma dla katolików w Polsce było i jest satysfakcjonujące i ważne. Nie bez znaczenia są osobistości od lat związane i utożsamiane z pismem. Redaktor naczelny we wstępie do każdego egzemplarza zapoznaje z jego tematyką, ale też akcentuje najważniejsze przesłania obecnej chwili, tj. że wszystkie aktualne wydarzenia nie mogą przesłaniać faktu w jakich czasach żyjemy obecnie i co jest naszym teraźniejszym obowiązkiem. Cenię także postawę Prezesa Stowarzyszenia, p. Sławomira Olejniczaka za pracowitość, energię i siłę działania. Niebanalne formy imiennego i adresowego sposobu komunikowania się też mają wielu zwolenników i entuzjastów. A w piśmie szczególną uwagę przykuwają: temat główny, święte wzory, kampanie, lektury duchowe, felietony, problemy. Ciekawa tematyka poszerza grono Czytelników.
Kończąc, pragnę złożyć na ręce Pana Prezesa oraz Pana Redaktora i całej Redakcji moje podziękowania i pozdrowienia. Życzę dużo wytrwałości i siły w działaniu. Pragnę też zapewnić o swojej modlitwie w Waszej intencji i intencji Przyjaciół. Szczęść Boże!
Zofia
Od Redakcji:
Szanowna Pani Zofio!
Z całego serca dziękujemy za Pani piękne, pełne serdeczności i szczerości słowa. To dla nas zaszczyt, że mogliśmy być częścią Pani codzienności i duchowej drogi przez tak długi czas. Mimo wszelkich trudności, ufamy, że nadal będziemy mieć ze sobą kontakt! Dziękujemy za Pani zapewnienie o modlitwie. Prosimy również przyjąć nasze modlitwy i życzenia wszelkich łask Bożych, szczególnie w tym wymagającym czasie. Niech Matka Najświętsza otacza Panią swoją opieką, a Duch Święty napełnia siłą, pokojem i nadzieją.
Z wdzięcznością i szacunkiem
Redakcja „Przymierza z Maryją” oraz Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi
Szczęść Boże!
Bardzo dziękuję Stowarzyszeniu Ks. Piotra Skargi za obfite, mądre, rozsądne i aktualne tematy poruszane w korespondencji i wydawnictwach, przypominające wielokrotnie ważne wydarzenia historyczne, ważne zdarzenia utwierdzające w człowieku głęboko wierzącym i myślącym rzeczywistą prawdę, że nasza wiara opiera się na ufności, że Pan Bóg działa w naszym imieniu i z wielką mocą, że prowadzi nas dobrymi drogami. Jest to bardzo ważne, że Prezes Stowarzyszenia i Redakcja „Przymierza z Maryją” swoją pracą stale wzmacniają i przypominają o obecności Pana Boga w naszym życiu. Ufam, dziękuję i proszę o dalsze wskazówki prowadzące do dobrego i mądrego działania. Serdecznie pozdrawiam i życzę dużo cierpliwości i zdrowia w działalności!
Cecylia z Poznania