Wychowanie w posłuszeństwie
Waszą władzę nad dziećmi otrzymaliście nie z mocy prawa czy tradycji, lecz od Boga, którego jesteście współpracownikami. Jej zakres i charakter zmienia się w miarę dorastania dziecka; możecie ją przekazywać, ale dopóki dziecko nie osiągnie dojrzałości, nie wolno się wam jej wyrzec. Trzeba mocno podkreślić, że wychowywać dziecko, to znaczy kierować nim i żądać, by było posłuszne. Dziecku, które puszczono samopas pod pretekstem poszanowania jego wolności, łatwo grozi, że stanie się istotą, przed którą trzeba się będzie bronić z użyciem przemocy. (...)
Jeśli otrzymaliście od Boga władzę nad dziećmi, to po to, by używać jej dla ich prawdziwego dobra i w tej mierze, w jakiej to dobro jej wymaga. Jeżeli chcecie, by dzieci były posłuszne, musicie od początku nauczyć je, że rozkaz czy życzenie ojca lub matki trzeba spełnić natychmiast. Jeżeli małe dziecko jest nieposłuszne, to wina nie jego, lecz rodziców. Dziecku przyzwyczajonemu do natychmiastowego posłuszeństwa nie przejdzie nawet przez myśl, że można być nieposłusznym wobec rodziców. (...)
Bardzo ważne jest, by rodzice, a przede wszystkim matka, ciągle przebywająca z dziećmi, jak najwcześniej umocniła swój autorytet. Nie może więc pozwolić, by dzieci puszczały jej polecenia mimo uszu, a tym bardziej by się im otwarcie przeciwstawiały. Nie może tolerować powiedzeń: „Ja chcę", „Ja nie chcę", „Nie i już". Jeśli odzywa się tak dwuletnie dziecko - co należy robić? Na pewno nie śmiać się. Matka rozumiejąca swą odpowiedzialność wychowawcy potrafi sama zmianą wyrazu twarzy, samym spoważnieniem, tak odmiennym od dotychczasowej serdeczności, zasygnalizować dziecku, że coś jest nie w porządku. Nic nie wywiera takiego wrażenia na dziecku, jak widok matki, zawsze tak pogodnej i dobrej, a nagle poważniejącej i spoglądającej surowo. W wychowaniu rodzinnym, podobnie jak w strategii, lepiej stoczyć jedną walną bitwę, niż prowadzić ciągle drobne i nie rozstrzygnięte potyczki. Gdy sprawa jest naprawdę ważna, trzeba przypilnować, by dziecko posłuchało zaraz, bez szemrania, min i zwlekania, na które rodzice nieraz przymykają oczy, a które później, gdy dziecko ma czternaście czy piętnaście lat, sprawiają tyle trudności. (...)
Gdy pokonacie drobny opór czy sprzeciw dziecka, nie szczyćcie się tym, jak osobistym zwycięstwem odniesionym nad wrogiem. To dziecko powinno być dumne ze zwycięstwa, które odniosło nad sobą. Nie wolno dręczyć i upokarzać go z tej racji, że było posłuszne. Przeciwnie, serdeczna pochwała wychowawcy i zadowolenie własnego sumienia powinny być dla niego nagrodą i zachętą do dalszych wysiłków. Skuteczność rozkazu zależy nie tyle od jego uzasadnienia, ile od autorytetu osoby rozkazującej. Powolność jest dzieckiem szacunku, który z kolei opiera się na autorytecie. W okresie między pierwszym a siódmym rokiem życia dziecko przechodzi przez trzy fazy posłuszeństwa: jest posłuszne, bo tego żądają; umie być posłuszne, bo tak trzeba; chce być posłuszne z wewnętrznej potrzeby i we własnym interesie. Do dwóch lat posłuszeństwo dziecka jest wyłącznie bierne. Sprawą matki jest przygotować je do przyszłego wysiłku, kształtując w nim odpowiednie automatyzmy i skojarzenia, na których w przyszłości opierać się będzie dobre postępowanie dziecka. W okresie między trzecim a siódmym rokiem życia wyrabianie automaty zmów odbywa się już w inny sposób: nie chodzi teraz o „tresowanie" dziecka - wychowawcy nie są pogromcami dzikich zwierząt - lecz o rozbudzenie w nim poczucia posłuszeństwa i przyzwyczajanie do niego. Pierwszy wysiłek dziecka skierować trzeba ku posłuszeństwu. Dziecko musi się nauczyć, że w życiu są konieczności, których nie można uniknąć, po prostu dlatego, „bo tak jest". Ogromna jest siła przekonywająca zdania: „bo tak jest", powiedzianego spokojnie i stanowczo; dziecko musi wyczuć, że jest w tym jakaś konieczność, która, jeżeli ją uzna, wszystko mu uprości. Ale jeśli to tak ważne zdanie wypowie się w złości, skutek będzie wręcz przeciwny. W miarę jak dziecko rośnie, lepiej jest posługiwać się formą sugestii niż trybem rozkazującym: „Myślę, że powinieneś to zrobić", „Czy nie sądzisz, że dobrze byłoby postąpić tak a tak?", „Myślę, że gdybym była na twoim miejscu, postąpiłabym w taki sposób...". Wyobraźnia może dopomóc w wykonaniu pewnych niemiłych obowiązków, bo pozwala obejść upór i uniknąć gwałtownych spięć. Wystarczy powiedzieć małemu dziecku, które np. nie chce wypuścić z ręki kałamarza: „Pst, trzeba kałamarz położyć spać", a dziecko uradowane odłoży natychmiast niebezpieczny przedmiot. (...)
Unikajcie wydawania zbyt licznych rozkazów, które właściwie nic nie znaczą, a służą jedynie do wyładowania nerwów: „No, spiesz się!", „Prędzej, prędzej!", „Trzymaj się prosto!", „Patrz pod nogi!", „Uważaj, co robisz!" (...)
Wychowawca musi zrozumieć potrzebę ruchu i swobody dziecka. Nie zostawiając dzieciom żadnej możności robienia czegokolwiek po swojemu i na własną rękę, obrzydzamy im nasz autorytet. Nie utożsamiajmy władzy z władczością. Źle postępują rodzice, którzy wydają na prawo i lewo rozkazy dla samej przyjemności rozkazywania, czym tylko niepotrzebnie rozdrażniają dzieci. Rozkazy i wymagania ograniczajmy do koniecznego minimum.(...)
Kiedy polecacie dziecku coś zrobić, powiedzcie mu to poważnie i stanowczo, ale nie oschle i twardo. Musicie mu dać do zrozumienia, że oczekujecie od niego posłuszeństwa. Czasem nie wystarczy ton przekonywający czy groźna mina. Spokojnie ale stanowczo zamknijcie dziecku książkę, którą czyta, odbierzcie scyzoryk czy zaprowadźcie je do pokoju. Trzeba umieć oszczędzać swoje siły i stopniować wyniki. Kto zbyt często angażuje cały swój autorytet, marnuje go i traci. (...)
Rozkazy zbyt arbitralne uczą raczej buntu niż posłuszeństwa, a niewłaściwe próby wymuszenia posłuchu wzmacniają tylko upór. Wystarczy, gdy dziecko powoli przyzwyczai się ustępować wobec wymagań rozumu; prawie nigdy nie potrzeba, by czuło, iż ustępuje wobec siły. Nie wydawajcie nigdy rozkazów tonem błagalnym - o posłuszeństwo się nie żebrze. Nie rozkazujcie nigdy brutalnie - posłuszeństwo nie może być znienawidzone. Nie targujcie się nigdy o posłuszeństwo. (...)
Chcąc, by dzieci były posłuszne, trzeba uważać, by zrozumiały dokładnie, czego się od nich żąda. Nie można dzieciom wydawać rozkazów, które przekraczają ich siły. Rozkazywać trzeba z głębokim przekonaniem, że rozkaz będzie spełniony. Wasze polecenia muszą być na miarę inteligencji waszych dzieci. Nie tyle idzie o to, byście uzyskali posłuch, ile o to, byście byli zrozumiani. Wolę dziecka najłatwiej jest skłonić do podjęcia żądanego wysiłku robiąc wrażenie, że sprawa jest już przesądzona. Trzeba ukazać jego wyobraźni obraz tego, co może osiągnąć pokonując samo siebie, np.: „Pokaż mi, jak robi duży chłopiec". (...)
Dziecko jest przede wszystkim realistą. Jego młody umysł nie rozumie wszystkich subtelności języka dorosłych. Ponadto, mniej od nas przebiegłe, bierze dosłownie wszystko, co do niego mówimy, i nie zastanawia się nad możliwymi znaczeniami słów. Dla niego wszystko jest „tak" lub „nie", białe lub czarne, duże lub małe i nigdy nie zrozumie, że chcąc powiedzieć „tak", powiedzieliśmy „nie". (...)
Starajmy się uczyć dzieci prawdziwego znaczenia słów. Czasem bowiem ze zdziwieniem stwierdzamy, że dziecko nie rozumie dobrze określenia często nawet używanego. Dzieci biorą dosłownie to, co się im mówi. (...)
Wydaje się, że wielu rodziców i wychowawców stara się dać dziecku świadomość i obycie ze złem, po czym tego zła mu zakazuje i karze, jeżeli je popełni. Od samego początku, zamiast pozbawić dziecko okazji do niewłaściwego postępowania, otaczamy je tysiącem przedmiotów, które podniecają jego ciekawość i zanim nawet przyjdzie mu do głowy ich dotknąć, mówimy: „Nie ruszaj". Zamiast zająć umysł i ręce dziecka i w ten sposób skierować jego myśli w inną stronę, zostawiamy je bezczynne i mnożymy różnego rodzaju zakazy, zapominając, że sam zakaz budzi pragnienie rzeczy zakazanych. I tak postępujemy przez cały okres wychowania. Zamiast budzić w dziecku poczucie dobra, piękna, sprawiedliwości itd., karmić tym poczuciem jego wyobraźnię, uczyć je podziwiać i kochać wartości pozytywne, ciągle mówimy mu o złu, o brzydocie, o błędach, pod pretekstem chronienia go od tego. Zamiast wyrabiać entuzjazm dla dobra, który wzmacnia, karmimy dziecko obawą przed złem, które uczy je małoduszności, jeśli nie hipokryzji.
Forma bezosobowa: „Trzeba to zrobić", jest w stosunku do dziecka znacznie skuteczniejsza niż ton osobistego despotyzmu: „Chcę, żebyś tak zrobił".
Jeżeli wychowawca całym swoim postępowaniem potrafi pokazać dziecku, że nie używa swojej władzy ani dla własnej przyjemności, ani dla korzyści, ani dla zaspokojenia próżności, ani dla kaprysu, jeżeli rozkazując robi wrażenie, że sam jest posłuszny, otwiera przed dzieckiem szerokie horyzonty, gdzie panuje sprawiedliwość i dobroć, i gdzie znika walka egoizmów.*
* Ks. Gaston Courtois - „Rady dla rodziców" Warmińskie Wydawnictwo Diecezjalne, Olsztyn 1987, str. 38-45
Podchodzimy do lądowania. Przez niewielkie okienka samolotu widzimy coraz wyraźniej czerwone dachy i jasne elewacje budynków Lizbony. Jeszcze moment i dotkniemy portugalskiej ziemi. Jest druga połowa maja i Portugalia wita nas – grupę 21 Apostołów Fatimy, towarzyszących im osób i pracowników Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi – słoneczną, ale nie upalną pogodą.
Na parkingu, obok budynku lotniska, czeka już autobus, który zabiera nas w 120-kilometrową podróż do Fatimy. Początkowo płaskie krajobrazy przesuwają się powoli przed naszymi oczami, ustępując stopniowo miejsca pofalowanym wzgórzom…
Batalha i Alcobaça
W trakcie pięciodniowego pobytu na Półwyspie Iberyjskim Portugalia odsłania przed nami swoje najpiękniejsze skarby. Tak jest na przykład wtedy, gdy spośród malowniczych wapiennych wzgórz Estremadury wyłania się zachwycający klasztor Matki Bożej Zwycięskiej w Batalha, ufundowany przez króla Jana I Portugalskiego w podzięce za zwycięstwo nad Hiszpanami pod Aljubarottą w 1385 roku. Na dobre zapewniło ono temu krajowi niezależność od hiszpańskiego sąsiada.
Podobnie niezapomniane wrażenia czekają na nas w Alcobaça – miasteczku słynącym ze średniowiecznego opactwa cysterskiego. Zespół klasztorny powstał jako wotum króla Alfonsa I Zdobywcy dla Matki Bożej za odbicie z rąk muzułmańskich grodu Santarem. Imponujący klasztor oprócz bogato zdobionych krużganków i Dziedzińca Królewskiego kryje w sobie sarkofagi władców – Alfonsa IV i jego syna Piotra I oraz królowej Beatrycze Kastylijskiej i żony Piotra I – Ines de Castro.
Nazaré, Santarem, Obidos
Odwiedzamy też leżące nad Atlantykiem miasteczko Nazaré. Jego nazwa wywodzi się od biblijnego Nazaretu, z którego pochodzi figura Maryi, przyniesiona tu w VIII wieku przez mnicha Romano. Statua portugalskiej Czarnej Madonny spoczywa w ołtarzu barokowego sanktuarium Matki Bożej, mieszczącym się na szczycie oceanicznego klifu.
Modne wśród portugalskich celebrytów miasteczko leży na portugalskim szlaku św. Jakuba. Przybyliśmy tu, aby nawiedzić kościół pw. św. Stefana, mieszczący Sanktuarium Cudu Eucharystycznego z XIII wieku. W ciszy, skupieniu i z pochylonymi głowami podziwiamy zachowaną w relikwiarzu cudowną, zakrwawioną Hostię.
Nie omijamy również uroczego, otoczonego średniowiecznymi murami miasteczka Obidos. Przez wieki była to własność kolejnych portugalskich królowych. Kilkusetletni zamek oraz zabytkowe budynki ciasno okalające wąskie, wybrukowane uliczki przyciągają tu każdego roku nowe rzesze turystów i pątników…
Fatima
…No, ale choćby i były najpiękniejsze, nie dla tych miejsc przybyliśmy do Portugalii. Po ok. 100 minutach podróży z lotniska zjeżdżamy w końcu z autostrady. Mijamy znak z napisem „Fatima”. Po lewej stronie drogi rozciągają się parkingi i miejsca kempingowe, teraz puste, ale w trakcie większych uroczystości religijnych szczelnie zapełnione. Dojeżdżamy do Ronda Pastuszków, na środku którego podziwiamy figury spacerujących z owieczkami Łucji, Franciszka i Hiacynty. Zbliżamy się do sanktuarium. Teraz wzdłuż ulicy ciągnie się nieprzerwany rząd oczekujących na pielgrzymów hoteli. Mijamy rondo z figurą św. Antoniego. Zza rosnących wzdłuż ulicy drzew powoli przebija się widok wyłożonego płytami placu Modlitwy. W jego sercu leży Kaplica Objawień, na szczycie góruje Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej.
U Fatimskiej Matki
Opuszczamy autobus i po szybkim rozlokowaniu się w hotelowych pokojach oraz zjedzeniu kolacji możemy w końcu pokłonić się Matce Bożej Fatimskiej. Zapada zmrok, a my kierujemy nasze kroki do zapełniającej się coraz szczelniej pielgrzymami Kaplicy Objawień. Tutaj, jak co wieczór, o 21.30 rozpoczyna się nabożeństwo różańcowe i procesja z figurą Matki Bożej Fatimskiej.
Trudno wyrazić emocje kłębiące się w głowach i sercach pątników. To bardzo osobiste dla każdego spotkanie, ten specyficzny nastrój skupienia i spotkania z majestatem Królowej Nieba i Ziemi, ale też z naszą najukochańszą Matką. Każdy sam, w swoim wnętrzu, przeżywa ten osobisty moment spotkania z Maryją; wdzięczny, że mógł tu przybyć i uklęknąć na miejscu uświęconym przez Matkę Boga. Nazajutrz w imieniu Darczyńców i uczestników kampanii organizowanych przez Stowarzyszenie składamy Matce Bożej wieniec z tysiąca róż.
Via Crucis i Aljustrel
Wkrótce potem udajemy się na Drogę Krzyżową zwaną też Szlakiem Pastuszków. Przy jej trasie nawiedzamy miejsce objawienia pastuszkom Anioła Portugalii, Valinhos, gdzie Matka Boża objawiła się dzieciom fatimskim w sierpniu 1917 roku, a także domy rodzinne Łucji oraz świętych Franciszka i Hiacynty, wciąż zachowane i jako muzea udostępniane zwiedzającym w ich rodzinnej wiosce Aljustrel.
Sanktuarium i bazylika
Po południu czeka nas zwiedzanie bazyliki Trójcy Świętej i Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej. Pierwsza z tych świątyń nie robi na mnie dobrego wrażenia. Nowoczesny budynek, z zewnątrz bardziej przypominający betonowy bunkier, a w środku przestronną halę mogącą pomieścić prawie 10 000 osób, sprawia mało sakralne wrażenie. W dodatku tuż przed nim widzimy sporych rozmiarów krzyż, na którym sylwetkę naszego Pana Jezusa Chrystusa zastąpiono kilkoma prostymi kawałkami metalu.
Zdecydowanie lepiej wygląda utrzymane w neobarokowym stylu Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej. Stałym punktem przy jego zwiedzaniu są kaplice po obu stronach prezbiterium, gdzie pielgrzymi modlą się przy grobach świętych Franciszka i Hiacynty oraz Służebnicy Bożej, siostry Łucji dos Santos.
Ofiara Mszy Świętej
W trakcie pobytu w Fatimie codziennie rano uczestniczymy w Mszy Świętej w klasycznym rycie rzymskim i w tradycyjny sposób przyjmujemy Najświętszy Sakrament. Niestety, nie jest to obecnie możliwe w samym sanktuarium, dlatego Msze Święte są odprawiane w pobliskiej kaplicy. Najświętszą Ofiarę sprawuje nasz duchowy opiekun ks. Grzegorz Śniadoch z Instytutu Dobrego Pasterza.
Odmawiajcie Różaniec!
Bóg zapłać wszystkim, z którymi pielgrzymowałem do Fatimy: Księdzu Grzegorzowi, Apostołom Fatimy i ich osobom towarzyszącym, Panu Przewodnikowi, koleżance i kolegom ze Stowarzyszenia. To była prawdziwa przyjemność i łaska spotkać Was, lepiej Was poznać, rozmawiać z Wami i wspólnie z Wami modlić się w miejscu objawień Matki Bożej. Jesteśmy wspólnotą skupiającą ludzi o różnych charakterach i temperamentach, których łączy wyjątkowa miłość do Najświętszej Maryi Panny.
Za to wszystko: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Szanowny Panie Prezesie!
Dziękuję bardzo za otrzymane życzenia urodzinowe. Miło mnie zaskoczyły i sprawiły mi dużo radości. Dziś rzadko dostaje się tyle ciepłych słów płynących z serca. Dziękuję za modlitwy za mnie!
Alina z Warszawy
Szczęść Boże!
Po przestudiowaniu książeczki pt. „Zanim przyjdzie sprawiedliwość…”, którą mi przysłaliście, jestem pod wielkim wrażeniem, że w tak zwięzły, przekonujący sposób została przekazana istota wiedzy na temat Bożego Miłosierdzia. Na nowo pomogła mi uwierzyć i przylgnąć do Miłosierdzia Bożego. Z tejże lektury dowiedziałam się wreszcie, co znaczy ofiarować Bogu Ojcu „Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo Jezusa Chrystusa” i jak należy rozumieć tę formułę. Bardzo pomogła mi przytoczona bulla papieża Piusa IV z 1564 roku.
Cecylia ze Śląska
Szczęść Boże!
Uważam, że Wasza inicjatywa „Chrzest Święty” jest bardzo piękna i potrzebna. Dziś, kiedy u młodych ludzi zatraca się poczucie wrażliwości wobec tego sakramentu, taka akcja i forma prezentu może być bardzo pomocna w zrozumieniu, jakie znaczenie ma ten sakrament oraz jak bardzo ważny jest wybór rodziców chrzestnych. Będę polecał znajomym Państwa inicjatywę i te prezenty. Serdecznie pozdrawiam.
Ryszard z Raciborza
Szczęść Boże!
Popieram każdą akcję, która służy dobru ludzi kochających Pana Boga, którzy także wielbią Jego Matkę. Pragnę też podzielić się swoim świadectwem. Pan Jezus uratował mnie, gdy podczas zawału serca błagałam o pomoc Bożego Syna słowami: „Panie Jezu ratuj, mam tyle jeszcze do spełnienia”. Od tego dnia mija prawie 20 lat. Mam wsparcie od Pana Jezusa i modlę się codzienne na różańcu, dziękując za pomoc i opiekę.
Danuta z Krasnegostawu
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Bardzo dziękuję za list oraz pismo „Przymierze z Maryją” nr 129 pt. „Powrót do piękna”. Obecnie jesteśmy atakowani niemal zewsząd brzydotą, chociażby poprzez absurdalne i obsceniczne pokazy „mody” na świecie. Chcę, aby to „Przymierze…” dotarło do jak największej liczby polskich domów i jak najwięcej osób czytało je z radością. Chcemy, aby świątynie były piękne i aby umiłowanie piękna człowieka było drogą do Boga. Życzę całej redakcji Bożego błogosławieństwa i życzliwości ludzi w waszym dziele. Z Panem Bogiem
Stefania z Dolnośląskiego
Szczęść Boże!
Nasze życie przemija bardzo szybko, chwila za chwilą, dzień za dniem. Jesteśmy zabiegani coraz bardziej wśród spraw codziennych, „gonimy coraz szybciej” za określonym celem życia. Niesiemy w sercu jednak tęsknotę za czymś, czego sami nie potrafimy określić. Z jednej strony pełne wzruszeń wspomnienia lat dzieciństwa i lat młodości, wspominamy dom rodzinny pełen ciepła, niezapomniane tradycje rodzinne, zapracowanego ojca i matkę, jej serce pełne miłości do nas. Z drugiej strony myślimy o nieustannym pragnieniu, by jak najwięcej zaczerpnąć w naszym życiu z tego, co wzniosłe, pięknie i szlachetne. Często narzekamy, że dzisiaj już nie jest tak, jak kiedyś, że wszystko wokół nas się zmienia, niekoniecznie na lepsze. Do tradycji trzeba nam powracać, jak do źródła, aby odnawiać, oczyszczać i napełniać na nowo tym, co piękne, bogate w szacunek do człowieka i miłość do Boga. Ona po części kształtuje naszą osobowość, nasze człowieczeństwo. Dziś mentalność człowieka jest już trochę inna i inne jest pojmowanie otaczającego nas świata. Mniej w nas wspólnoty rodzinnej, sąsiedzkiej, która dawniej była filarem życia, tworzyła specyficzną atmosferę relacji międzyludzkiej. Kolebką tradycji była zawsze rodzina. Wielkim przeżyciem są dwa najważniejsze święta katolickie; Boże Narodzenie i Wielkanoc, o których jeszcze nie zapomnieliśmy, pragniemy zachować je jako „swoje”, będąc dumni, że jesteśmy Polakami i katolikami.. (…)
Takie wartości i takie postrzeganie świata wyniosłem z domu rodzinnego. Z tego domu, który prowadzony przez Mamę był domem wzorcowym. Taki pozostał w naszej pamięci – jej dzieci i wnuków, którzy zapamiętali ją zawsze uśmiechniętą, radosną, idącą z pomocą każdemu, kto jej potrzebował.
Fragment rozważań Edwarda z Kalisza
Szanowni Państwo!
Widzimy, jak bardzo jest poważna sytuacja – zarówno w Kościele, jak i na świecie. Wzorem naszych ojców szukajmy pomocy u Pana Boga i Matki Najświętszej. Podejmijmy to sami, łączmy się w działaniu i zachęcajmy do tego innych, by zamawiać Msze Święte, odmawiać Różaniec i Koronkę do Miłosierdzia Bożego oraz prosić o modlitwę zakony. Intencji jest tak bardzo wiele, lecz Matka Najświętsza nie tylko zna je wszystkie, ale wie najlepiej, w jakich sprawach należy się modlić, o co prosić, za co wynagradzać, za co dziękować. Możemy zatem modlić się „we wszystkich intencjach powierzonych Matce Najświętszej”, możemy również zamawiać Msze Święte w konkretnych intencjach, np. „za Ojca Świętego, za wszystkich Księży Biskupów i o rozwój Tradycji”, „przez wstawiennictwo Matki Najświętszej z błaganiem o oddalenie: powietrza, głodu, ognia i wojny oraz o pokój Chrystusowy na świecie”, „o Polskę wierną Bogu, Krzyżowi i Ewangelii” i w podobnych intencjach.
W szczególny sposób zamawiajmy Msze Święte w klasycznym rycie rzymskim oraz greckokatolickie Boskie Liturgie. Zachęcajmy siebie i innych do Tradycji i Różańca Świętego, to bezcenny skarb, a tak wiele jeszcze osób go nie odkryło. Trwajmy mocno przy Ojcu Świętym i hierarchii kościelnej. Dołączmy nasze małe ofiary oraz obowiązki stanu i wszystko ofiarujmy Matce Bożej. Ona ma moc przebłagać słusznie zagniewanego Pana Boga. Ona wie, jak trudno żyć w dzisiejszym zepsutym świecie, Ona jest Tą, która chce i może udzielić nam łaski ostatecznego wytrwania, jeśli tylko o nią prosić będziemy i czynić, co możemy. Ona wreszcie może doprowadzić nas do portu wiecznego zbawienia – słusznie powiedział przecież św. Bernard z Clairvaux: „Maryja podstawą całej nadziei mojej”.
Czytelnik zatroskany o los katolickiej Polski